INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.89 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Dane wyjazdu:
192.00 km 0.00 km teren
08:11 h 23.46 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m
Rower:

NAPOLEONIADA w JONKOWIE

Sobota, 20 marca 2010 · | Komentarze 6

Spontaniczna wycieczka do Jonkowa k. Olsztyna na NAPOLEONIADĘ zaowocowała kilkugodzinną jazdą w deszczu, niezapomnianymi wrażeniami oraz tegorocznym rekordem przejechanych jednorazowo kilometrów. Ale po kolei :-).

TRASA: ELBLĄG-Pasłęk-Godkowo-Klekotki-Niebrzydowo Wielkie-Ponary-Boguchwały-Kalisty-Świątki-Jonkowo-Giedajty-Łukta-Morąg-Pasłęk-ELBLĄG

Fotorelacja z opisem:TUTAJ

Na miejsce zbiórki przybyło 8 bikerów, z czego dwóch przejechało całą trasę.
Szczególne słowa uznania dla jadącego w gorączce Marka, Roberta, który w czwartek uciekł lekarzom spod kroplówki oraz Fisha, dla którego było to pierwszy wyjazd od 5 miesięcy :-). Respekt Panowie!
STARTUJEMY © MARECKY

Od Pasłęka w zasadzie do końca wycieczki poruszaliśmy się w większym lub mniejszym deszczu, chwil suszy było niewiele.

Po drodze obejrzeliśmy urokliwy zabytkowy młyn w Klekotkach, gdzie obecnie znajduje się hotel i centrum SPA. Miejsce jest bardzo ładne i wywarło na nas spore wrażenie, lecz jeszcze większe wrażenia mieliśmy po przejechaniu katastrofalnej jakości drogi dojazdowej do młyna.
ROBERT NA DRODZE DO KLEKOTEK © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-KOSZYCZEK ;-) © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-RESTAURACJA © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-HOTEL © MARECKY

NAPIS © MARECKY

PRZY KASKADZIE © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-KASKADA © MARECKY

W Świątkach obejrzeliśmy zabytkowy kościół i uzupełniliśmy prowiant
ŚWIĄTKI-KOŚCIÓŁ p.w. ŚWIĘTYCH MĘCZENNIKÓW KOSMY i DAMIANA © MARECKY

a kilka km za Świątkami pojawił się Szlak Napoleoński:
TABLICA SZKLAKU NAPOLEOŃSKIEGO © MARECKY


W Jonkowie pojawiliśmy się o godzinie 14 i mieliśmy okazję obserwować przygotowania do walki o Ruski Szaniec. Broń i umundurowanie grup rekonstrukcyjnych wykonane było starannie i prezentowało się bardzo prawdziwie.
Zanim rozpoczął się szturm legionistów, my zaatakowaliśmy lokalne bary i solidnie podjedliśmy. Ofiar nie było :-).
LEGIONIŚCI NAPOLEONA © MARECKY

LEGIONIŚCI NAPOLEONA © MARECKY


Oglądanie zdobywania Ruskiego Szańca wymagało zajęcia miejsc w strategicznych miejscach z których będzie coś widać. Można powiedzieć, że prawie nam się udało. Bardzo dużo słyszeliśmy, nieco mniej widzieliśmy :-).
RUSKI SZANIEC © MARECKY

RUSZYŁA OFENSYWA © MARECKY


Po tym pokazie część ekipy zabrała się na pociąg, my zaś spojrzeliśmy w niebo, spojrzeliśmy na siebie i ... wsiedliśmy na rowery. Akurat nie padało, co ułatwiło podjęcie jedynej słusznej decyzji ;-).

W drodze powrotnej najciekawsze były pasy mgły w okolicznych lasach, które pochodziły z topniejącego śniegu podlanego deszczem oraz bar w Morągu, gdzie zjedliśmy kolację :-). Od Morąga poruszaliśmy się już w ciemnościach, co w połączeniu z dziurami w drodze oraz wspomnianymi mgłami zapewniło niezatarte wrażenia :-).
POD PASŁĘKIEM © MARECKY

Do Elbląga wjechaliśmy o 20.30 i w ten sposób zakończyliśmy tą ciekawą wycieczkę.
Dziękuję wszystkim za wspólną jazdę w tych nietypowych warunkach i za okazany hart ducha :-).

RELACJA
JONKOWSKA NAPOLEONIADA

Sobota zaczęła się bardzo ciekawie, bo o poranku odkryłem w swoim rowerze pęknięty kołnierz tylnej piasty oraz co za tym idzie luźne szprychy w ilości 2 szt. O dziwo nie było żadnego bicia bocznego. Runda dookoła bloku pokazała mi, że przy odrobinie szczęścia uda się dojechać i wrócić na rowerze.

A więc pojechałem ;-). Na Placu Słowiańskim ujrzałem 8 rowerzystów chętnych do obejrzenia rekonstrukcji walki wojsk Napoleona z armią carską w Jonkowie koło Olsztyna. Impreza zwana Napoleoniadą odbywała się tam już po raz czwarty, a elbląscy rowerzyści wybrali się na nią po raz pierwszy.

Podczas wyjazdu towarzyszył nam na ulicach Elbląga DARECKI, którego obecności zawdzięczamy kilka fotek dostępnych na www.bikerelblag.hg.pl .

Z Elbląga wyjechaliśmy przez Węzeł Wschód i skierowaliśmy się DK 7 do Pasłęka. Ruch tego dnia panował na niej nieduży, także jazda była szybka i spokojna. W Pasłęku nastąpił krótki postój przy sklepie i pierwsze kilka kropli deszczu, które wyraźnie zbagatelizowaliśmy .

Z Pasłęka dalsza droga wiodła w kierunku Godkowa i na tym odcinku deszcz zaczął padać już regularnie, aczkolwiek niezbyt intensywnie. W Godkowie Mirek postanowił zawrócić, a Tomek samotnie pojechał do Jonkowa przez Miłakowo. My zaś skierowaliśmy się na południe, w kierunku zabytkowego młyna Klekotki, gdzie obecnie znajduje się sympatyczny hotel. Droga do Klekotek jest w katastrofalnym stanie z uwagi na bardzo nierówną nawierzchnię i znajdujące się dziury. Udało się jednak przejechać ją bez strat i po chwili wjechaliśmy na dziedziniec hotelu. Obejrzeliśmy zabudowania, zrobiliśmy kilka fotek, uzupełniliśmy kalorie i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zaskakująco stromy podjazd przed Markowem rozproszył grupę, ale za nim czekała nagroda w postaci znacznie lepszego asfaltu. Dojechaliśmy nim do Niebrzydowa Wielkiego, Markowo zostawiając z boku na inną okazję.

Z Niebrzydowa postanowiliśmy nie jechać dłuższym wariantem przez Miłakowo, lecz skręciliśmy w kierunku Jeziora Narie, aby przez Ponary i Boguchwały dotrzeć do Świątek, skąd już tylko kilka kilometrów było do Jonkowa.

W Boguchwałach zatrzymaliśmy się przy barkowym kościele parafialnym z 1620 r. , aby poczekać na Fisha, który dzielnie jechał po 5 miesięcznej przerwie od rowerowania. Warto nadmienić, że siłą woli wykazał się też gorączkujący Marek, oraz prawdziwy twardziel Robert, który jeszcze dwa dni przed wycieczką leżał w szpitalu pod kroplówką :-). Jak on zmusił lekarzy, aby go szybko wypuścili ?

Trasa tego odcinka to typowe rowerowe interwały, czyli góra-dół, góra-dół.
Świątki okazały się sporą wsią, gdzie naszą uwagę przykuł kolejny kościół, tym razem neogotycki. Część grupy skupiła się na analizie lokalnego sklepu i wypatrywaniu słońca :-).

Ze Świątek już tylko 14 km dzieliło nas od Jonkowa, ale do padającego deszczu dołączył klasyczny ,,w mordewind’’, który zawiewał sobie z kierunków południowych.

O godzinie 14 ujrzeliśmy w końcu tablicę Jonkowo, czyli 6 godzin po opuszczeniu Elbląga. Na licznikach widniał dystans 102 km.

Mieliśmy jeszcze ponad godzinę do zapowiadanej na 15.30 inscenizacji, także część grupy pojechała sprawdzić rozkład PKP, a część ruszyła na podbój okolicznościowych jadłodajni :-). Tam też spotkaliśmy Tomka, który dotarł do Jonkowa nieco szybciej oraz bikera Jarka, którego przywiozły cztery koła, ale usprawiedliwiamy to, bo podróżował z sympatyczną familią ;-).

Inscenizacja rozpoczęła się punktualnie, było dużo huku, latającej ziemi i obłoków dymu. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiło staranne i wierne wykonanie mundurów walczących stron oraz użytego sprzętu. Widać prawdziwą pasję i zamiłowanie w wykonaniu każdego detalu.

Miejsca które zajęliśmy pozwoliły nam oglądać z detalami pierwszą fazę natarcia, potem można było tylko wsłuchiwać się w odgłos wystrzałów i okrzyki walczących żołnierzy. Tam też spotkaliśmy delegację w osobach Mariana i Lucjana z elbląskiej Grupy Rowerowej ,,STOP’’. Chłopaki chwalili pogodę i mówili coś o kilkukilometrowym pchaniu rowerów :-).

Gdy człowiek podjadł, to i padający deszcz miał jakby mniejsze znaczenie. Postanowiliśmy z Robertem do końca nie dać zarobić PKP i kontynuować jazdę na rowerach. Pewne wątpliwości jednak były, proponowałem nawet grę w marynarza, aby je rozstrzygnąć :-). W momencie startu nie padało, co ułatwiło podjęcie jedynej słusznej decyzji. Dołączył do nas jeszcze Krzysiek i w ten sympatyczny sposób ruszyliśmy w drogę powrotną.

Jak przeczuwałem, nie mówiąc tego głośno, wkrótce znowu zaczęło padać i tak sobie padało aż do końca.
W lasach przed Łuktą zaobserwowaliśmy ciekawe zjawisko, a mianowicie padający na leżący jeszcze śnieg deszcz powodował intensywne parowanie tego pierwszego, co powodowało powstawianie mgieł w postaci pasów. Dopóki było jasno, było to tylko ciekawe i zabawne, ale po zapadnięciu zmroku te mgły były tak gęste, że nawet nasze bocialarki nie dawały im rady i widoczność spadała do kilkunastu metrów.
Działo się to na odcinku pomiędzy Morągiem a Pasłękiem, gdzie życie dodatkowo utrudniały dziury w asfalcie.

Zanim tam dojechaliśmy to stanęliśmy jeszcze przed Morągiem, gdzie dogonili nas Jarek z rodziną i zabrany przez nich Tomek. A w samym Morągu postanowiliśmy zjeść kolację, a do tego nadawał się najlepiej bar o wszystko mówiącej nazwie ,,Kurczak z rożna’’ . Na szczęście asortyment mieli nieco szerszy :-).
Potem już zostało przejechać tylko 50 km i to też uczyniliśmy, o godzinie 20.35 meldując się w Elblągu.

Dziękuję wszystkim za udział w tej spontanicznej wyprawie, a szczególnie gratuluję moim towarzyszom na całej długości trasy Robertowi i Krzyśkowi.
Kategoria WYCIECZKI >150



Komentarze
MARECKY
| 16:14 niedziela, 21 marca 2010 | linkuj Kajman: Tak jakoś wyszło ;-)

niradhara: bitwa dość kameralna z uwagi na małą ilość wojska. To zdecydowanie nie to samo co np. Grunwald :-).

kundello21: Napoleon oczywiście był :-). Młodsi uczestnicy wycieczki wrócili PKP :-).

giovanni: ergonomia przede wszystkim :-). Jak będziesz wybierał się w okolice to daj sygnał. Mail jest na www.bikerelblag.hg.pl.

wilk: lekko nie było zwłaszcza po ciemku, po dziurach i we mgle :-). Kurtka to zwykły ADIDAS polipropylenowy z podklejanymi szwami za całe 100 zł :-). Kompletnie nie przepuszcza niczego z zewnątrz i od wewnątrz też, dlatego też nie nadaje się do jazdy powyżej 10-12 stopni, bo się człowiek w niej zagotuje. Spodnie to Biemme Energy i był to ich debiut na długiej trasie. Jak przypuszczałem- było OK. Membrana pewnie coś przepuszcza, ale tego nie czuć :-). Buty ADIDAS GORE-TEX dodatkowo spryskane impregnatem z Deichmana umarły w drodze powrotnej. Rękawiczki Chiba Winter Gel z membraną przeciwdeszczową padły pod koniec jazdy :-). Generalnie dobrze, że było ciepło :-).

Pozdrawiam
wilk
| 12:06 niedziela, 21 marca 2010 | linkuj W takich warunkach to bardzo wymagająca trasa. Jak się sprawdził strój przeciwdeszczowy?
giovanni
| 11:31 niedziela, 21 marca 2010 | linkuj Witam. Nie jestem zwolennikiem poznawanie nowych znajomych przez internet ale "zaprosiłem cię do moich znajomych" żeby mieć lepszy/wygodniejszy wgląd w twoje wycieczki, bo naprawdę robisz fajne trasy, a ja planuje w tym sezonie pojezdzić sporo w okolicach Elbląga i potrzebuje "inspiracji". pozdr.
kundello21
| 09:04 niedziela, 21 marca 2010 | linkuj Super:) No i Napoleon był? ;)

Dystans jak sie patrzy, ale widac że faceci w sile wieku:D tak trzymać. Chyba ograniczeniem nie jest dystans, ale czas.
niradhara
| 08:32 niedziela, 21 marca 2010 | linkuj Też bym chciała zobaczyć taką bitwę. Wprawdzie wynik z góry jest znany, przez co emocje nie takie jak np. na meczu ;P Szczerze podziwiam za przejechanie tak długiego dystansu w koszmarnych warunkach :)
Kajman
| 08:20 niedziela, 21 marca 2010 | linkuj Piękna wycieczka, a i dystans zacny:)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa nieob
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]