INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.89 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:1432.00 km (w terenie 5.00 km; 0.35%)
Czas w ruchu:34:49
Średnia prędkość:22.83 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:180 (97 %)
Maks. tętno średnie:138 (73 %)
Suma kalorii:15000 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:46.19 km i 11h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m
Rower:

Plaaażaaa!

Niedziela, 11 lipca 2010 · | Komentarze 0

W sumie kilka godzin pedałowania to w niedzielę było ;-).


Dane wyjazdu:
521.00 km 0.00 km teren
21:17 h 24.48 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:33.0
Podjazdy: m

VISTULA TOUR

Sobota, 10 lipca 2010 · | Komentarze 15

Sobotnia noc (0.00) zgromadziła na Placu Dworcowym czterech śmiałków, którzy zapragnęli pojechać rowerami w Polskę. Wycieczka odbyła się pod honorowym patronatem elbląskiej PWSZ , co uczciliśmy założeniem okolicznościowych T-shirtów.
NA STARCIE: TOMEK, ROBERT, JA I ROMAN © MARECKY

Tomek towarzyszył nam do Grudziądza, gdzie odbił na zachód w kierunku Wrześni, Roman z powodu kontuzji zakończył jazdę z nami pod Żurominem i udał się do mieszkającej nieopodal rodziny. Robertowi i mnie udało się przejechać całą zaplanowaną trasę.


Na trasie do Malborka towarzyszyli nam znani elbląscy ,,night-bikerzy'' Fish i Radek, którzy w Malborku w ramach przygotowań do oblężenia zamku krzyżackiego udali się nad Nogat i tyle ich widzieliśmy :-).

Jazda w nocy miała tą niezaprzeczalna zaletę, że nie było słońca :-). Przez Sztum i Kwidzyn dotarliśmy już w słońcu do Grudziądza, odkąd w trójkę kontynuowaliśmy jazdę w kierunku Włocławka. W Radzyniu Chełmińskim przyszedł czas na śniadanie (5.00), kolejny postój zaplanowany był w Golubiu, gdzie (o 8.00) słońce grzało już tak, że należało niezwłocznie użyć balsamów do opalania.
GOLUB-DOBRZYŃ I KOLUBRYNA NA PODZAMCZU © MARECKY


W Kikole koło Lipna (na DK 10) nastąpiło oczekiwane spotkanie z grupą WTR pod przewodnictwem Rebego. Mieli oni być nam przewodnikami po ziemi włocławskiej i z zadania wywiązali się OK.
WŁOCŁAWEK - EKIPA WTR © MARECKY

Sprawnie dowieźli nas do swojego miasta (11.00), zaliczyliśmy po drodze elegancki zjazd do mostu na Wiśle i sprawdziliśmy ofertę miejscowej naleśnikarni.

Podczas konsumpcji omówiliśmy plany i zamierzenia związane z najbliższą edycją BB TOUR.

WŁOCŁAWEK-GOTYCKA KATEDRA WNIEBOWZIĘCIA NMP © MARECKY


Odcinek z Włocławka do Płocka wspominam jako najbardziej ognisty, wiem już co czuje grillowany płat karkówki :-). W Dobiegniewie pożegnaliśmy ekipę Rebego, a w Nowym Duninowie Robert i Roman poczuli nieodpartą potrzebę zanurzenia się w wodzie.
Po naszej prawej stronie był Gostynińsko-Włocławski Park Krajobrazowy z niewątpliwie urokliwymi, ale ukrytymi jeziorkami, a po lewej na wyciągnięcie ręki ogromne Jezioro Włocławskie, czyli po prostu Wisła :-). Chłopaki wybrali rzekę, chociaż nie kąpał się nikt, a aktywność na niej ograniczała się do pływania różnego sprzętu pływającego. A ja wybrałem cień dorodnych drzew :-).

NOWY DUNINÓW-MARINA NAD JEZIOREM WŁOCŁAWSKIM © MARECKY


Po tym odpoczynku i relaksie wróciliśmy nieco odnowieni na trasę i wkrótce wjeżdżaliśmy do Płocka (15.00). Panorama miasta położonego na wysokim brzegu Wisły prezentuje się okazale. Tak samo ciekawa i bogata w zabytki jest płocka starówka. Upływający czas nie pozwolił na jej staranne i dokładne obejrzenie, ale nawet te krótkie oględziny pokazują, że Płock jest miejscem wartym zainteresowania i dłuższego pobytu. Mają tam nawet ZOO :-).

PŁOCK-BAZYLIKA KATEDRALNA WNIEBOWZIĘCIA NMP © MARECKY

PŁOCK-FRAGMENT DRZWI PŁOCKICH W BAZYLICE KATEDRALNEJ © MARECKY

PŁOCK-URZĄD MIEJSKI I FONTANNA AFRODYTA © MARECKY

KATEDRA KOŚCIOŁA STAROKATOLICKIEGO MARIAWITÓW © MARECKY


Płock był też miejscem gdzie należało zjeść obiad, co też uczyniliśmy w lokalnej pizzerii. A potem hop do fontanny :-).
PŁOCK-CHŁODZENIE CIAŁA :-) © MARECKY


Na oglądanie z bliska rafinerii nie mieliśmy już ochoty, choć to tylko 5 km od miasta. Ale w dwie strony to byłoby ,,aż'' 10.

Tak więc o 17 wyjechaliśmy z Płocka obierając jedyny słuszny kierunek - na północ :-). Południowy wiatr nadawał się do tego w sam raz, tak więc szybko pojawił się Sierpc( 19.00), w którym niestety już się nie zatrzymywaliśmy, potem Bieżuń i Żuromin (21.00), od którego podróżowałem już tylko z Robertem.

Od godziny 18 słońce już nie było upierdliwe i tylko świeciło, a nie paliło :-). Mimo to zachód słońca ucieszył nas bardzo, mnie chyba szczególnie ;-).
RADOSNY ZACHÓD SŁOŃCA ;-) © MARECKY


W Lubawie byliśmy o 23 i skierowaliśmy się DK 15 do Ostródy. Ruch panował na niej dość duży, ale blachosmrody podczas całego tego wyjazdu nie dały swoim zachowaniem powodów do krytyki.

W Ostródzie (1.00) udaliśmy się nad Jezioro Drwęckie, gdzie właśnie zamykano wszystkie przybytki gastronomiczne, co postawiło Roberta przed widmem śmierci głodowej ;-). Ja przezornie wiozłem od kilkudziesięciu km kabanosy z żuromińskiej ,,Biedronki''.

Z Ostródy ostatnie 70 km to podróż DK 7, gdzie szybko znaleźliśmy otwarty bar i w czasie Roberta kolacji (śniadania?), ja zapadłem w ,,zdrowy'' sen na plastikowym krześle :-). Ponieważ Robert jest z tych, co szybko jedzą, nie pospałem sobie za długo. Już te kilka minut pomogło jednak na tyle, że ekspresowo zbliżaliśmy się do Elbląga, gdzie zameldowaliśmy się kilka minut przed godziną 4.

I tak ta słoneczna epopeja dobiegła końca. To że przy okazji pobiłem o 17 km swój rekord długości trasy w trakcie jednorazowego wyjazdu to tylko miły dodatek. Na rekordy życiowe czas przyjdzie w sierpniu ;-).

Ważniejsze jest ustalenie, że podczas 48 godzin( od piątku 6 rano do niedzieli 6 rano ) spałem łącznie 3 godziny. To pozwala spokojnie myśleć o zrobieniu trasy BB Tour w rozbiciu na 2 etapy.

Poza tym sprzęt jest dotarty i gotowy do jazdy. Pewne trudności sprawiły mi na ostatnich 100 km buty, które mam od niedawna i nie są jeszcze rozchodzone. Spowodowały one powstanie porażenia palucha i piekący ból przy pedałowaniu. Ale mam na szczęście jeszcze inne buty :-).

Poza tym zużyłem prawe całe opakowanie balsamu do opalania, krem na odparzenia też był w użyciu, a przy 11 1,5 litrowej butelce wody przestałem je liczyć :-).

Pełna fotorelacja jest TUTAJ, a szczegółowa relacja poniżej.


VISTULA TOUR

Temperatura 25 stopni o naszej tradycyjnej godzinie wyjazdu na długie dystanse, czyli o północy, wskazywała dobitnie, że nie będzie to łatwa wycieczka. Powagi sytuacji dodawał fakt, że elbląska PWSZ objęła honorowy patronat nad całą ekspedycją, a szczególnie dopingowała Romanowi. Wyraziło się to m.in. wyposażeniem nas w firmowe koszulki.

Na Placu Dworcowym zebrała się grupa czterech osób jadących w Polskę, dwóch planujących nocne odwiedziny malborskiego zamku krzyżackiego i małe grono odprowadzających do rogatek miasta. Sympatyczne, że chciało się ludziom nockę zarywać :-).

Ulica Warszawska z licznymi uskokami i dziurami wyprowadziła nas z miasta i za wiaduktem nad torem linii nadzalewowej grupa weszła na obroty. Tradycją staje się, że po godzinie jazdy wjeżdżamy do Malborka i tak też było tym razem.
O godzinie 1.05 byliśmy w Malborku, gdzie Fish i Radek skierowali się nad Nogat w okolicach zamku, a my skręciliśmy w lewo, na DK55 która miała doprowadzić nas do Grudziądza.

Za Sztumem (40 km-1.40) pojawiły się pierwsze górki, ale nikomu to nie przeszkodziło w zwolnieniu tempa jazdy, które wynosiło 29,1km/h. Wydawało mi się to grubym przegięciem w kontekście czekającej nas drogi, ale co było robić. Nie słuchali się mnie, moi koledzy szosowcy :-).
Na tym odcinku drodze minęło nas kilka TIR-ów jadących z Kwidzyna po dostawie drewna do celulozy, poza tym ruch w zasadzie był śladowy.

Przy wjeździe do Kwidzyna (73km-2.30) zrobiliśmy krótki postój na stacji ,,Lotos’’, gdzie uzupełniliśmy płyny. Potem ruszyliśmy przez miasto, zaliczyliśmy 8 rond, a na końcu, wyjeżdżając z miasta czekała nas niespodzianka – nie ma już kostki brukowej na podjeździe/zjeździe. Jest niezrównanej równości asfalt.

Dalsza droga do Grudziądza nie była specjalnie ciekawa, odcinek ten był robiony w ostatnich latach kilkakrotnie. Przed miastem zaczęło się robić jasno, bocialarki zostały wyłączone, a my mając 105 km wjechaliśmy o 4.10 do miasta. Na zjeździe na most nad Wisłą pożegnaliśmy się z Tomkiem jadącym do Wrześni, a sami rozpoczęliśmy szukanie drogi 534 w kierunku na Golub Dobrzyń.
Nie obyło się bez pewnych trudności, a konkretnie jasnego oznakowania, ale pomoc lokalnego kierowcy szybko ustawiła nas we właściwym kierunku.

Za Grudziądzem pojawiło się kilka całkiem ciekawych podjazdów, a ja szybko poczułem, że bez dobrego śniadania daleko nie ujadę. Na szczęście było już widać sylwetkę zamku w Radzyniu Chełmińskim, a wraz z nim pojawiła się nadzieja, że pod zamkiem będzie jakiś całodobowy wyszynk. Tak też było, obudziliśmy zaspanego właściciela i po chwili oczekiwania mieliśmy na stole jajecznicę, parówki, żurek, a i świeże bułki też :-). Była godzina 5 rano, a my mieliśmy za sobą 140 km i śniadanie przed sobą.

Gdy już sobie podjedliśmy to od razu w lepszych humorach się pedałowało. Prawdą jest, że głodny Polak, to zły Polak ;-).
Wkrótce przejechaliśmy obwodnicę Wąbrzeźna (155 km-6.30) i nasze rowery wtoczyły się na ziemie Pojezierza Dobrzyńskiego. Trasa w tym miejscu to typowe interwały góra-dół i tak na zmianę. Po przekroczeniu DK 15 już tylko było kilka kilometrów do Golubia-Dobrzynia, gdzie zameldowaliśmy się o 8.00 mając na licznikach 180 km.

Tutaj przygotowaliśmy nasze ciało na wzmożone działanie promieni słonecznych za pomocą balsamów i innych mazideł, był też czas na krótką sesję zdjęciową z zamkiem i kolubryną w roli głównej i telefon do Rebego z Włocławskiego Towarzystwa Rowerowego . Kilka osób z tej grupy miało być nam przewodnikami po Włocławku i okolicach. Ponieważ oni byli jeszcze we Włocławku, my ruszyliśmy dalej na południe drogą 554.

Pomimo trzycyfrowego oznakowania, asfalt na lokalnych drogach nie budził zastrzeżeń, był dobrej i bardzo dobrej jakości. Przez Zbójno i Kikół dotarliśmy do DK 10, gdzie czekała już na nas delegacja WTR. Szybko rzuciłem Rebemu, aby nie przesadzał z tempem, bo widać było, że nie przyjechali do nas niedzielni rowerzyści :-).
Na krajowej 10 ruch panował typowo wakacyjny, czyli duży, ale szerokie pobocze umożliwiało bezpieczną i szybką jazdę. Po dojechaniu do Lipna ( 220 km-9.50) skręciliśmy w prawo i na celownik wszedł już Włocławek. Po drodze byliśmy prawie naocznymi świadkami wypadku samochodowego (czołowe zderzenie), na szczęście nikt nie zginął, ale droga był zatarasowana i nawet nas nie chciano przepuścić. Wszystko przez zbiornik z gazem znajdujący się w rozbitym aucie i ryzyko eksplozji. Po sprawdzeniu tematu przez strażaków puszczono nas dalej.

Do Włocławka (245 km-11.05) wjechaliśmy bardzo fajnym zjazdem wprost do mostu na Wiśle. Most jest podobno zamknięty dla rowerów, ale od czego ma się Roberta ;-). Za mostem udaliśmy się do eleganckiej naleśnikarni, oferującej wbrew swojej nazwie szerokie menu, z pizzą, gyrosem i ryżem w karcie :-).
Omówiliśmy tam start w sierpniowym maratonie BB Tour, co nieco zjedliśmy i powoli ruszyliśmy w dalszą drogę. We Włocławku zajrzeliśmy jeszcze do zabytkowej katedry i oczywiście na tamę na Wiśle. Potężna konstrukcja, która oparła się sile tegorocznych fal powodziowych i była świadkiem tragedii księdza Popiełuszki robi wrażenie.

Po zrobieniu pamiątkowych fotek czekała nas 50 kilometrowa jazda wzdłuż Jeziora Włocławskiego powstałego w wyniku spiętrzenia Wisły przez tamę. Ekipa z WTR towarzyszyła nam do Dobiegniewa, dalej dojechała tylko jedna z lokalnych bikerek, która w Nowym Duninowie odbiła na Gostynin. Na tym odcinku najbardziej dało się odczuć palące słońce, Robert i Roman zdecydowali się nawet zanurzyć w Wiśle szukając ochłody. Ja lekko zwątpiłem, jak zobaczyłem bawarkowy kolor wody i po prostu położyłem się w cieniu wysokiej brzozy. Obserwacja tego zbiornika wodnego przyniosła takie spostrzeżenie, że jest on mocno wykorzystywany do sportów wodnych, jednak kapiących się tam ludzi nie zauważyłem.

Po ochłodzeniu się chłopaki obudzili mnie ręcznie, bo w międzyczasie oko mi opadło i na telefony nie reagowałem :-). Lekko zregenerowany wsiadłem na rower i pojechaliśmy dalej. Po drugiej stronie rzeki widać było kilka kominów, co do których pochodzenia nie było żadnych wątpliwości – to była rafineria w nieodległym już Płocku.

Wjechaliśmy do niego o 15.20 mając przejechane 300 km. Przy wjeździe minęliśmy zabytkowy spichlerz, po chwili przejechaliśmy most drogowo-kolejowy na Wiśle, zobaczyliśmy wielki napis ZOO i po skręcie w lewo zbliżyliśmy się do starówki. Miasto bardzo ładnie prezentuje się od tej strony, bo widać jak jest umiejscowione na wysokiej wiślanej skarpie.
Na starówce pozycja obowiązkowa to katedra z grobami królów Polski, których nam jednak nie udało się odnaleźć. Warto też zaczepić wzrokiem Drzwi Płockie odlane z brązu.
Potem nadszedł czas na wizytę w nieodległym od katedry punkcie widokowym, analizę widoku doliny Wisły i w końcu odwiedziny w lokalnej pizzerii, bo pora na obiad była idealna. Podczas czekania na jedzonko, ja ruszyłem na objazd starówki, o której sporo dobrego słyszałem.
I faktycznie, prezentuje się ona okazale, większość kamienic jest w dobrym i bardzo dobrym stanie. Dostrzegłem też dwie nowe fontanny, odnowiony Urząd Miejski, budynki sądów i stojącą nieco na uboczu tajemniczą katedrę mariawitów.

Jak wróciłem z tego krótkiego rekonesansu to pizza właśnie dymiła na stole. Po obiadku sprawdziliśmy jeszcze temperaturę wody w jednej z fontann – była doskonała – i nie bacząc na wszechobecny monitoring , używaliśmy sobie jak dzieci :-).

Myślałem jeszcze o podjechaniu do rafinerii, ale drogowskaz wskazujący 5 km w jedną stronę odwiódł mnie od tego pomysłu. Wszak to byłoby 10 km w obie ;-).

Wyjeżdżając z Płocka dochodziła godzina 17, wiadome było już, że w Elblągu będziemy nad ranem, a może i rano. Wiatr wiejący z kierunków południowych był nam teraz sprzymierzeńcem, ale zmęczenie słoneczne nie pozwalało nam w pełni go wykorzystać.

Dalszy kierunek jazdy skierował nas na Sierpc, gdzie już się nie zatrzymywaliśmy . Tam wjechaliśmy na drogę 541, która bardzo dobrym asfaltem doprowadziła nas aż do Lubawy. Wcześniej był jeszcze Bieżuń (20.00-360 km), przed którym tablica z nazwą Zamość Nowy nieco nas zmyliła ;-). Za Bieżuniem opuścił nas Roman, który z powodu bólu stóp spowodowanego kłopotami z butami zjechał do rodzinki.

W Żurominie (20.30-375km) zatrzymaliśmy się przy lokalnej ,,Biedronce’’, po raz kolejny zakupiłem picie i małe co nieco na kolację. Dalsza droga to spokojne pedałowanie na pustej szosie i w promieniach zachodzącego słońca. Nie przypominam sobie, aby w przeszłości tak mnie ucieszył zachód słońca :-). Wszystko jest względne, jak widać ;-).

Od Lidzbarka jechaliśmy już trasą znaną z majowego maratonu do Gruduska. Przejazd przez Welski Park Krajobrazowy był bardzo miłym doznaniem, pomimo panujących już ciemności. Ściana lasu, snop światła z naszych latarek i odgłosy leśnej zwierzyny pozwalały pracować wyobraźni.

W Lubawie (23.30-425 km) z powodu robót drogowych nieco nadłożyliśmy drogi, ale w końcu wjechaliśmy na DK15 w kierunku Ostródy. Tutaj już trzeba było uważać, ruch był dość duży i dynamiczny. Droga ta ma też pobocze, także miejsca dla nas starczało.

Przed godziną 1 wjechaliśmy do Ostródy (450 km), a Robert postanowił zjeść kolację. W okolicach centrum przy Jeziorze Drwęckim byliśmy dokładnie o 1.05 i zobaczyliśmy zamykane właśnie bary i inne lokale czynne do godziny 1.00. Widmo śmierci głodowej zajrzało w oczy Robertowi, bo otwarta pozostała jedynie jakaś dyskoteka :-). Ja byłem w nieco lepszej sytuacji, bo od Żuromina wiozłem biedronkowe kabanosy.

Do sprawdzenia pozostały bary przy DK 7, na której rozpoczęliśmy ostatni etap naszej jazdy. Do Elbląga pozostawało 70 km, a my znaleźliśmy otwarty bar i podczas gdy Robert zamawiał podwójną kaszankę, mi głowa opadła na plastikowe krzesło i w tej komfortowej pozycji nieco pospałem ;-).

Zdecydowanie za szybko poszła mu ta kolacja i trzeba było zaraz wstawać. Droga do Elbląga to klasyczny powrót koni do stajni ze świeżym sianem :-). Jechaliśmy tak szybko, jakby wycieczka dopiero się zaczynała. Po drodze mogliśmy podziwiać drugi podczas jazdy wschód słońca. Ruch na drodze był skromny, jechało się spokojnie.

Nieprzyjemny incydent miał miejsce za wiaduktem kolejowym w Bogaczewie, gdzie moja opona złapała nieco piachu i o mały włos nie przeleciałem nad barierą energochłonną. Ratując się postawiłem rower w poprzek i dobrze, że Robert jechał w pewnej odległości za mną, bo byśmy się zderzyli.

O godzinie 4.03 przejechaliśmy węzeł Wschód i minęliśmy tablicę ,,Elbląg’’. Słoneczna epopeja dobiegła końca, a moja radość, satysfakcja i zmęczenie były ogromne :-).

Kategoria SUPERMARATONY


Dane wyjazdu:
51.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy: m
Rower:

Standard+ALLEYCAT ESR

Piątek, 9 lipca 2010 · | Komentarze 0

Dzień minął pracowicie w pracy i pracowicie podczas przygotowań do popołudniowego II elbląskiego alleycata, tym razem pod patronatem DARECKIEGO. Jako współorganizator nie startowałem w imprezie dając szansę innym ;-).
ALLEYCATOWCY I KIBICE © MARECKY

DARECKI SIĘ NAWADNIA :-) © MARECKY

PK ,,LATARNIA GAZOWA'' NIE DLA WSZYSTKICH BYŁ ŁATWY ;-) © MARECKY

RAFI I MAREK-PIERWSI NA MECIE, ALE NIE W ALLEYU :-) © MARECKY

ORI-ZWYCIĘŻCZYNI W KATEGORII ,,WOMAN'' ;-) © MARECKY

POPAS NA DZIAŁCE DARECKIEGO © MARECKY


Kto wygrał alleya w kategorii ,,men'' dowiecie się ze strony Dareckiego, bo ja musiałem opuścić jego gościnną działkę, aby poczynić pewne przygotowania do VISTULA TOUR, która zaczyna się już za 2 godziny :-).

Trzymajcie kciuki za powodzenie wycieczki, bo zapowiada się słoneczna jazda ;-).
Kategoria ALLEYCAT


Dane wyjazdu:
26.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy: m
Rower:

Standard

Czwartek, 8 lipca 2010 · | Komentarze 3

Mam ostatnio szczęście do spotykania nietypowych samochodów w - na szczęście - typowych sytuacjach. Z widzianą niedawno Warszawą problemów wizerunkowych nie miałem, ale co to jest za dziwo doprawdy nie wiem. Może to indyjski TATA ?

Zapraszam też do przeczytania relacji z WYCIECZKI DO GDAŃSKA i PO GDAŃSKU.

TAJEMNICZE AUTO :-) © MARECKY


TAJEMNICZE AUTO :-) © MARECKY


Dane wyjazdu:
36.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy: m
Rower:

Standard

Środa, 7 lipca 2010 · | Komentarze 1

Dzisiaj miałem lekki kryzys zdrowotny, ale wygląda na to że już wszystko OK :-).


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m
Rower:

Standard

Wtorek, 6 lipca 2010 · | Komentarze 4

Szybki dzień i dużo pracy. Pogoda początkowo typowa, ale z każdą godziną coraz więcej chmur i temperatura przysiadła.

Poniżej fotka z cyklu ,,podpatrzone w jednym z elbląskich urzędów'' :-). Inwencja biurokracji nie zna granic ;-).
INSTRUKCJA © MARECKY


Dane wyjazdu:
56.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy: m
Rower:

Standard

Poniedziałek, 5 lipca 2010 · | Komentarze 2

Pogoda w dalszym ciągu prosta i nieskomplikowana, czyli żar leje się z nieba :-). I oby tak do soboty co najmniej ;-).

A dzisiaj ustrzeliłem dzisiaj Warszawę w Elblągu. Takie deja vu :-).
WARSZAWA Z PRZYCZEPKĄ :-) © MARECKY

WARSZAWA Z PRZYCZEPKĄ © MARECKY


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m
Rower:

Plaaażaaa!

Niedziela, 4 lipca 2010 · | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
199.00 km 5.00 km teren
09:22 h 21.25 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

ROWEROWY GDAŃSK

Sobota, 3 lipca 2010 · | Komentarze 4

Pierwsza z wakacyjnych wycieczek zgromadziła na Placu Słowiańskim 16 osób, w tym jedną bikerkę Anię, którą mieliśmy przyjemność poznać podczas ubiegłorocznej wyprawy w okolice Jeziora Żarnowieckiego.
NA STARCIE © MARECKY

Wzorcowa pogoda i klimat rowerowego pikniku towarzyszyły nam podczas wspólnego pedałowania,tak, że nawet Jurek nie narzekał na częstotliwość postojów i odwiedzin w sklepach ;-).
DREWNICA-WIATRAK KOŹLAK © MARECKY


TRASA: ELBLĄG-Bielnik II-Marzęcino-Tujsk-Szkarpawa-Drewnica-Mikoszewo-Świbno-Przegalina-Sobieszewo-Gdańsk-Przejazdowo-Cedry Małe-Dworek-Nowy Dwór Gdański-Jazowa-ELBLĄG

Przewodnikami po Gdańsku była nam trójka lokalnych bikerów z FRANSEM na czele. W imieniu całej ekipy dzięki raz jeszcze za bezproblemowe i bezpieczne przeprowadzenia przez Gdańsk i pokazania wielu ciekawostek.Czekali oni na nas przy śluzie Przegalina w południowej części Wyspy Sobieszewskiej.
PRZEGALINA-ŚLUZA POŁUDNIOWA © MARECKY


W trakcie wycieczki zachodziły liczne zmiany składu osobowego; Mirek dogonił nas w Kazimierzowie, Piotr odłączył się w Marzęcinie, kilka osób się odłączyło już w Gdańsku, a zasadnicza grupa po obejrzeniu Portu Północnego, Westerplatte i twierdzy Wisłoujście miała już dość atrakcji i zaplanowane oglądanie budowy stadionu piłkarskiego Baltic Arena odłożyła na potem, wracając szybciej DK 7 do Elbląga.

GDAŃSK-PORT PÓŁNOCNY © MARECKY

GDAŃSK-POMNIK NA WESTERPLATTE © MARECKY

GDAŃSK-TWIERDZA WISŁOUJŚCIE © MARECKY


Całą zaplanowaną trasę pokonałem wraz z Patrykiem ,,Siermanem'', My także nie daliśmy zarobić PKP i wróciliśmy w promieniach zachodzącego słońca DK 7 do Elbląga. W tym miejscu gratuluję Patrykowi ustanowienia życiowego rekordu przejechanych jednorazowo kilometrów.

Wycieczka ta pokazała, że sam Gdańsk, nie mówiąc o reszcie Trójmiasta to ogrom wielu ciekawych miejsc, a ich obejrzenie zajęłoby co najmniej cały weekend. Pobieżnie wyliczając poza w/w miejscami udało nam się zobaczyć przystań promową w Nowym Porcie, miejscową latarnię morską, Gdańską Stocznię Remontową, port w Gdańsku, marinę na Motławie, przejechać przez Starówkę analizując przyjazne rozwiązania drogowe dla rowerzystów w postaci pasów rowerowych w jezdni i ulic jednokierunkowych udostępnionych dla dwukierunkowego ruchu rowerowego (kontrapasów).
GDAŃSK-MARINA NA MOTŁAWIE © MARECKY

GDAŃSK-KONTRAPAS NA OGARNEJ © MARECKY

GDAŃSK-BUDOWA BALTIC ARENA © MARECKY

GDAŃSK-LATARNIA MORSKA W NOWYM PORCIE © MARECKY

GDAŃSK-PRZYSTAŃ PROMOWA POLFERRIES © MARECKY


Pełna fotorelacja z opisem jest TUTAJ.

RELACJA
Doskonała, prawdziwie wakacyjna rowerowa pogoda zgromadziła na Placu Słowiańskim 16 bicykli wraz z ich właścicielami i jedną właścicielką. We wspólnej jeździe do Gdańska i po Gdańsku postanowiła wziąć udział Ania, która w zeszłym roku przemierzała z nami okolice Jeziora Żarnowieckiego.

Tradycyjna pamiątkowa fotka startowa i już mogliśmy ruszać w trasę. Plan wycieczki obejmował obejrzenie Portu Północnego, Westerplatte, twierdzy Wisłoujście i budowy stadionu Baltic Arena. Po drodze zerknęliśmy także na kilka innych obiektów.

Ulica Nowodworska wyprowadziła nas z Elbląga i w Kazimierzowie wjechaliśmy na drogę rowerową przy DK 7. Po 1 km skręciliśmy w prawo na Bielnik II i przez most na Nogacie dojechaliśmy do Kępek.

W Marzęcinie nastąpił pierwszy tego dnia postój pod sklepem, do Elbląga zawrócił Piotr gnany niecierpiącymi zwłoki sprawami, a reszta grupy popedałowała dalej. Przez Tujsk i Szkarpawę dotarliśmy do Żuławek, gdzie pokazałem ekipie najpiękniejszy na Żuławach dom podcieniowy.

Po krótkiej kontemplacji ruszyliśmy dalej i przez ukośny most nad Szkarpawą wjechaliśmy do Drewnicy. Tutaj udaliśmy się pod wiatrak typu ,,koźlak’’, który znajduje się w nie najlepszym stanie, ale dobrze, że chociaż stoi. Obecnie jest ogrodzony i chodzą plotki, że prywatny właściciel nie dopuści do jego całkowitej ruiny.

Drogą obok wiatraka pojechaliśmy na północ, zgodnie z opisanym na mapie Eko-Kapio ,, Z biegiem Wisły’’ rowerowym szlakiem czerwonym. Jak to często bywa, w terenie jest on nieoznakowany i po chwili droga zaprowadziła nas do prywatnego gospodarstwa :-).

Jedyną sensowną alternatywą była jazda po koronie wału wiślanego, który w porównaniu z majowymi przebojami na wale nogatowym przypomina dobrze utrzymaną autostradę :-).

Szybko i sprawnie pokonaliśmy jedyny odcinek terenowy tego dnia i zameldowaliśmy się przy promie na Wiśle w Mikoszewie. Jako, że on właśnie odpłynął na drugi brzeg mieliśmy kilkanaście minut przerwy. W ruch poszły lody, słodycze i inne napoje ;-).

Przeprawa przez Wisłę to zaledwie kilka minut płynięcia, a po drugiej stronie już nas witała tablica z napisem Gdańsk, bo Wyspa Sobieszewska administracyjnie należy do stolicy województwa.

Ostry skręt w lewo skierował nas w kierunku śluzy Przegalina, gdzie czekał już na nas nasz trójmiejski przewodnik Krzysztof Kochanowicz ,,FRANS’’ z kolegą. W Sobieszewie dołączył do nich jeszcze jeden gdańszczanin i w tak doborowym towarzystwie ruszyliśmy na podbój Gdańska.

Śluza Przegalina jest największą śluzą komorową na Żuławach i zapewnia bezproblemowe połączenie Wisły z Gdańskiem. Zwiększa także bezpieczeństwo wodne okolicznych terenów.

Krótka przerwa na ustalenie kierunku i szybkości jazdy oraz kilka zrobionych fotek i już opuszczaliśmy teren śluzy kierując się południowym skrajem Wyspy Sobieszewskiej w kierunku Sobieszewa. Malownicza droga prowadzi cały czas przy Martwej Wiśle, aż do mostu pontonowego w Sobieszewie. Także przejazd przez drewniany most dostarczył ciekawych wrażeń, bo wszystko pod kołami skrzypiało i trzeszczało.

Za Sobieszewem, kierowani przez Fransa, udaliśmy się przez Bogatkę w kierunku DK7, którą przejechaliśmy i kierując się dalej na południe zbliżyliśmy się do Motławy, wzdłuż której przez kilka kilometrów przyszło nam jechać w otoczeniu zieleni po płytach ,,jumbo’’.

Za przejazdem kolejowym z torami prowadzącymi w kierunku rafinerii płyty się skończyły i wjechaliśmy na asfaltową ulicę Olszyńską. Potem skręt w prawo i już jechaliśmy wzdłuż Opływu Motławy. W ten sposób zgrabnie uniknęliśmy jazdy zakorkowaną DK 7.

Frans postanowił pokazać nam gratis marinę jachtową przy Wyspie Spichrzów, degustatornię piwa (tym razem nie korzystaliśmy). Kilka fotek padło przy zabytkowym ręcznym żurawiu. Nadszedł czas na główne atrakcje dnia, czyli odwiedziny Portu Północnego, Westerplatte i twierdzy Wisłoujście.

Mostem Siennickim dostaliśmy się na Przeróbkę i klucząc sympatycznym bocznym drogami dotarliśmy nad morze. Ogrom Portu Północnego wywarł duże wrażenie na uczestnikach, Westerplatte także należy do obowiązkowych miejscówek w Gdańsku i nie wymaga szerszego opisu, no i twierdza Wisłoujście, gdzie dość drogie – po 8 zł – bilety początkowo nas niemile zaskoczyły. Jednak fakt, że zwiedzanie było z przewodnikiem, bilety mają atrakcyjną szatę graficzną, a i samo muzeum potrzebuje dużych pieniędzy na doprowadzenie twierdzy do stanu pełnej używalności uzasadnia tą cenę.

Po opuszczeniu Wisłoujścia ekipa postanowiła wracać do domu, obejrzenie budowy stadionu Baltic Arena pozostawiając na inny termin. W ten sposób zostałem tylko z Patrykiem i naszymi przewodnikami :-). Kontynuując założony plan pojechaliśmy do śródmieścia, gdyż prom z Wisłoujścia do Nowego Portu pływa tylko w dnia robocze. W ten sposób zamiast 1 km pokonaliśmy ich 22 :-).

Warto jednak było, bo mieliśmy okazję zobaczyć inwestycje rowerowe poczynione na gdańskiej starówce: kontra-pasy, śluzy rowerowe i ulice jednokierunkowe dopuszczone do jazdy rowerem w obie strony. Do tego eleganckie drogi rowerowe na całej trasie przejazdu, brak wysokich krawężników, mnóstwo użytkowników i już obraz gdańskiej sielanki rowerowej mamy w całej krasie ;-).

Frans pokazał nam zabytkowy pałacyk królowej Marysieńki tuż przy gdańskiej elektrociepłowni, spojrzeliśmy też na stocznię remontową i wkrótce potem wyłoniła się olbrzymia figura budowanego stadionu. W celu całościowego objęcia obiektu aparatami wjechaliśmy na okoliczny wiadukt z którego roztaczała się lepsza perspektywa. Imponująca budowla robi wrażenie – zachęcam do obejrzenia. A wizyta na nim po otwarciu wydaje się obowiązkowa. Nawet na meczu polskiej reprezentacji ;-).

Na zakończenie zwiedzania ciekawych miejsc Frans wskazał nam drogę do latarni morskiej z kulą czasu w Nowym Porcie i znajdującego się tuż obok terminalu promowego do Nynashamn. Stojący właśnie gotowy do drogi prom ,,Scandinavia’’ robił wrażenie swoim ogromem i urodą, tym bardziej że stał dosłownie na wyciągnięcie ręki. Latarnia morska była jeszcze czynna i za jedyne 4 zł wdrapaliśmy się na nią. Rozciąga się z niej ładny widok na Westerplatte, port gdański, kanał portowy, wyjście z portu i Zatokę Gdańską.

To był ostatni punkt tego jakże udanego dnia (w międzyczasie dowiedziałem się, że Niemcy wygrały z Argentyną 4:0 :-). Nastąpiły jeszcze odwiedziny w lokalnej ,,Biedronce’’ i już byliśmy gotowi z Patrykiem na powrót do Elbląga. Oczywiście na rowerach, bo o dwugodzinnej męczarni z PKP za 20zł nikt nawet nie myślał :-).

Pożegnaliśmy się z Fransem, a jego kolega odprowadził nas do centrum i tutaj przy starówce wskoczyliśmy na DK 7, która po 2 godzinach szybkiej jazdy doprowadziła nas do Elbląga. Jechało się bardzo dobrze, TIR-ów w zasadzie nie było, a osobówki jechały niezwykle sympatycznie dla rowerzystów.

Dziękuję wszystkim za wspólne, choć nie do końca, pedałowanie ;-). Dziękuję Fransowi z ekipą za pokazanie Gdańska. Gratulacje dla Patryka ,,Siermana’’ za ustanowienie rekordu kilometrów przejechanych jednorazowo. Wspaniale, że nikt nie zdecydował się na powrót PKP :-)).

Do zobaczenia już w sierpniu, na wycieczce po Mazurach.

Pozdrower.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
30.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy: m
Rower:

Standard

Piątek, 2 lipca 2010 · | Komentarze 3

Oględziny największego w Europie odkrytego basenu pokazały, że z pewnością nie ma na nim największych w Europie tłumów. Może godzina była za wczesna, bo z pewnością nie temperatura za niska ;-).
BASEN MIEJSKI © MARECKY

BASEN MIEJSKI © MARECKY


A poniżej fotki z wczoraj anonsowanej przebudowy torowiska na Grunwaldzkiej.
WYMIANA TORÓW NA GRUNWALDZKIEJ © MARECKY

WYMIANA TORÓW NA GRUNWALDZKIEJ © MARECKY

WYMIANA TORÓW NA GRUNWALDZKIEJ © MARECKY