Dane wyjazdu:
Temperatura:30.0
Sobota, 7 września 2024 ·
| Komentarze 2
Trasa: ELBLĄG-Nowy Dwór Gdański-Błotnik-Sobieszewo-Gdańsk-Gdynia-Kosakowo-Rumia-Reda-Puck-Władysławowo-Hel-Władysławowo-Puck-Żelistrzewo-Rumia-GDYNIA CHYLONIA>>>ELBLĄG
MAPAGALERIA (z opisem)
GALERIA GABS
GALERIA MARIOCykl ,,Po co spać, jak można jechać” swoją właściwą
inaugurację będzie miał w listopadzie, kiedy to nocka będzie odpowiednio długa,
temperatura odpowiednio niska, a uczestnicy i uczestniczki ultra zmotywowani.
Tymczasem rzuciłem hasło ,,Hel” całkiem nieprzypadkowo, bo
dzisiaj startował spod tamtejszej latarni morskiej jeden z trudniejszych
polskich maratonów o wszystko mówiącej nazwie Północ-Południe (MPP). Z Helu do
Bukowiny Tatrzańskiej z metą w Schronisku Głodówka. 1000 km w limicie 72h.
W
tej edycji na trasę ruszył niezmordowany Robert Woźniak, jedyny biker z
Elbląga. Kibiców z miasta było więcej ;-)
Ważnym celem było także dalsze docieranie tylnego koła w
Treku, które jest elementem nowym, a co za tym idzie, jeszcze niepewnym w kontekście
próby
za 2 tygodnie.
Naszą jazdę ,,na początek Polski” zaczęliśmy w warunkach
zapadającego zmierzchu, komfortowej temperatury i pięknie wiejącego w plecy
wiatru.
Na trasę z Elbląga ruszyła Sylwia, Ania, Gosia, Jacek,
Marcin, Marek z Braniewa no i ja. W Nowym Dworze Gdańskim czekał na nas Maciej
z Łaszki, a na Orlenie w Gdańsku dotarł do nas Zdzisław.
Żeby za szybko nie pojawić się w Helu zajrzeliśmy nad martwą
Wisłę na Wyspie Sobieszewskiej, oraz zrobiliśmy dwa długie odpoczynki na Orlenach
– wspomnianym gdańskim i we Władysławowie.
Nocna jazda przebiegała spokojnie, po drodze zajrzeliśmy na
śluzę Przegalina, rzuciliśmy okiem na ,,stację kosmiczną” o nazwie rafineria
gdańska z mniej oczywistej strony, a potem zaliczyliśmy gdańskie Stare Miasto –
Długi Targ dało się jechać ;-)
Od Brzeźna jechaliśmy wzdłuż morza, oblężona za dnia droga
rowerowa w nocy była luźna i bezstresowa. Podczas przerwy na molo w Sopocie
oddalił się od nas Marcin i już go więcej nie widzieliśmy. Na Hel dotarł, chyba
nawet wschód słońca tam widział.
W Gdyni odpaliłem nawigację, żeby w okolicach estakady
Kwiatkowskiego czegoś nie pomylić. Bo udało się chwilę wcześniej pojechać
trochę za daleko, ale za to obejrzeliśmy gdyński port.
Wspinaczka na Obłuże była jednym z dwóch głównych podjazdów
na płaskiej w sumie trasie, poszła na spokojnie, nikt nie pchał.
W Kosakowie do Gdańska zawrócił Jacek zgodnie z
wcześniejszymi zapowiedziami, a my przez Rumię dotarliśmy do Redy i stąd już
głównym asfaltem pojechaliśmy na Hel zaliczając drugi większy podjazd z Redy do
Rekowa Górnego.
Wczesno poranny postój zrobiliśmy na Orlenie we Władku,
minęła nam tam dobra godzina, Maciej nieco zamknął oko a my jedliśmy wszystko
co można było zamówić bez pieca (serwisowany), czyli pierogi i hot-dogi :-))
Niebo robiło się niebieskie, kiedy wjechaliśmy na Mierzeję
Helską i zostało nam 40 km do Helu. Dotarliśmy tam idealnie z planem przed
godziną 7 i udaliśmy się do dobrze mi znanej z 2 wcześniejszych startów w MPP
piekarnio-cukierni Konkol. Słodkie, słone i kawa wchodziły jak marzenie i po
takim śniadaniu pojechaliśmy na sam koniec helskiej kosy, spotkaliśmy grupę MTB
z Elbląga (Sławek, Mariusz i Marcin).
Vide
galeria.
MPP startował o godzinie 9 spod helskiej latarni morskiej,
więc udaliśmy się tam czekać na jedynego reprezentanta Elbląga, księżycowego
Roberta. W międzyczasie pogadałem z kilkoma znanymi ultrasami, zrobiłem zdjęcia
i dostrzegłem jeszcze jedną ekipę kibiców z Elbląga - Patrycję i Zenka.
Zawodnicy ruszyli na trasę z lekkim poślizgiem spowodowanym
opóźnieniem przybycia policjantów na motorach, którzy – ta impreza ma wspólny
start – prowadzili cały peleton przez Półwysep Helski. Ściganie zaczęło się za
Władysławowem.
My tymczasem zaczęliśmy odwrót. W planach było jeszcze
obejrzenie Rozewia i jazda pociągiem z Władysławowa, ale coś mnie tknęło i
postanowiłem bilet w apce kupić już teraz. No i wyszło, że to nierealne dla 4
osób. Nawet ranne kursy.
Plany zatem zostały zrewidowane i rowerami ruszyliśmy do Gdyni, żeby stamtąd wrócić już bez przesiadek
do Elbląga.
Z duszą na ramieniu i szokiem w oczach jechaliśmy zatłoczoną,
wąską i nierówną (polbruk) drogą rowerową z Helu do Władka, potem było już
lepiej, chociaż spotkane
grupy pielgrzymkowe w kierunku Sanktuarium Matki Boskiej Królowej Polskiego
Morza w Swarzewie na wąskich asfaltach były ,,ciekawym” przeżyciem i
urozmaiceniem.
Przez Puck – w którym zrobiliśmy dłuższy postój w porcie –
Żelistrzewo, Kazimierz i Rumię dotarliśmy do Gdyni Chyloni, gdzie grupa się rozdzieliła.
Panowie ruszyli na kołach do Elbląga, a ja z dziewczynami
zasiadłem w pociągu, bo jak wiadomo wycieczka bez pociągu się nie liczy, a poza
tym to kto to słyszał jechać jeszcze 100 km pod wiatr :-)))
Dziękuję Wam za miłe towarzystwo i możliwość wspólnego
kręcenia. Do zobaczenia!