Dane wyjazdu:
Temperatura:10.0
Rower:
BALONY W GRUDZIĄDZU
Sobota, 16 kwietnia 2016 ·
| Komentarze 2
Trasa: ELBLĄG-Malbork-Sztum-Kwidzyn-Grudziądz-Mokre-Nebrowo Wielkie-Kaniczki-Mareza-Janowo-Biała Góra-Janowo-Mareza-Kaniczki-Białki-Kwidzyn-Brokowo-Straszewo-Postolin-Sztum-Kalwa-Szropy-Złotowo-Szaleniec-Gronowo Elbląskie-Jegłownik-ELBLĄG
GPSBIKEMAP (sen pijanego wariata :-))
FOTORELACJA (z opisem)
Do Grudziądza
ruszyliśmy o północy, tak aby na spokojnie dotrzeć ze wschodem słońca na lotnisko
Lisie Kąty. Droga bez żadnych eksperymentów wiodła przez Malbork i Kwidzyn, jazda
nocą po krajówkach to czysta przyjemność.
Jechaliśmy
oczywiście za szybko, tak więc był czas na dłuższy postój na Orlenie w Kwidzynie
oraz zajrzenie po raz pierwszy do Miłosnej, gdzie stoją imponujące stajnie dla
koni i w ogóle teren – nawet o 4 w nocy - sprawia wrażenie zadbanego i ciekawego. Trzeba
będzie tutaj wrócić za dnia.
Po
dotarciu na lotnisko zobaczyliśmy kończącą się odprawę i samochody odjeżdżające
w kierunku Grudziądza. Nie tak to sobie wyobrażałem, myśląc że wystartują z
lotniska. Wyglądało na to, że z oglądania
balonów nici.
Udało się
ustalić, że załogi udały się za Grudziądz, gdzie każdy sobie wystartował z
dowolnego miejsca, tak aby z południowo-zachodnim wiatrem dotrzeć na lotnisko,
gdzie czekała konkurencja polegająca na celności rzutu z balonu. My pokręciliśmy
się w tym czasie na przedmieściach Grudziądza i w końcu doczekaliśmy się obłych
kształtów na niebie. Zbliżyliśmy się ponownie do lotniska aby zrobić trochę
fotek. Wziąłem na tą okazję aparat z lepszym zoomem, ale można byłyby mieć
jeszcze większy.
Balony
dostojnie i w ciszy przerywanej tylko pracą pobliskiej odlewni żeliwa
przeleciały nad lotniskiem i pożeglowały w kierunku Kwidzyna.
My też
obraliśmy ten kierunek, jadąc trasą przez dolinę dolnej Wisły. Wiatr
popychający balony popychał też i nas, tak więc kilometry szybko nawijały się
na licznik.
W Białej
Górze dostrzegłem brak plecaka na plecach i zmuszony byłem pożegnać się z
Robertem. Zawróciłem, aby po prawie 40 km szaleńczej jazdy pod wiatr zobaczyć,
że pod sklepem w Kaniczkach nie ma śladu mojej zguby :-/. Bolesna strata,
chociaż mogło być jeszcze gorzej.
Nieco zrezygnowany
i wk@#$%^*# dotarłem do Kwidzyna, ale jak zobaczyłem PKP za dwie godziny to
wsiadłem na rower i ruszyłem do Elbląga. Pędziło się fajnie, przez Sztum, Kalwę
i Szropy. Sprawdziłem odcinek żuławskiego Roubaix między Szropami i Złotowem –
ma się dobrze i jest do minięcia gruntowym poboczem :-).
Do
Elbląga dotarłem mocno już zmęczony, z bardzo dziwną kilometrówką jak na wycieczkę do Grudziądza. Co za dzień!
490 dni do MRDP.