Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg.
Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-).
Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.92 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.
Stowarzyszenie Łączy Nas Kanał Elbląski Lokalna Grupa
Działania zaprosiło mnie do wzięcia udziału w ,,Rowerowym Zawrocie Głowy -
Diamentach Krainy Kanału Elbląskiego”. W związku z tym miałem okazję
poprowadzić z niekłamaną przyjemnością drugi z trzech rowerowych rajdów w
ramach cyklu wydarzeń dla początkujących blogerów turystycznych.
Początkującym blogerem to może trudno mnie nazwać (bloga prowadzę wszak od
2008 roku ;-), dlatego dedykowane warsztaty pominąłem i skupiłem się na
wycieczce do Aniołowa, będącego celem naszej drugiej jazdy. Aniołowa, wsi tak
bliskiej Elbląga, a jeszcze mocno nieznanej. Kiedyś ją odwiedziliśmy w
ramach MWR, ale teraz była szansa poznać ją dokładniej.
I tak się stało.
To tam, dzięki zaangażowaniu mieszkańców pod przewodnictwem małżeństwa
Zbigniewa i Haliny Cieśla dowodzących Stowarzyszeniem Na Rzecz Rozwoju Wsi
„Aniołowo” odbywają się coroczne Zloty Aniołów ( w tym roku już po raz 16). To tam
wyrosły prawie przy każdym gospodarstwie anielskie figury nadające stosownego
klimatu całej wsi. I to tylko tu stoją znaki ostrzegające przed ,,niskolatającymi aniołami" :-)) I uświadamiają, że zaledwie kilkanaście
kilometrów od Elbląga, znajduje się miejscowość stanowiąca prawdziwy diament
Krainy Kanału Elbląskiego (KKE).
Na ,,dzień dobry" czekał na nas swojski chleb żurawinowy, swojski
smalec, lokalne ogórki, swojskie powidła śliwkowo-rabarbarowe. Chociaż nie, na
,,dzień dobry" to czekała na nas Halina Cieśla, przebrana w
strój ... diabła??? Zapanowała chwilowa konsternacja, ale już po chwili
było jasne, że przecież diabeł to ...upadły anioł! Czyli wszystko się zgadzało,
byliśmy w Aniołowie :-)
Po tym wstępnym poczęstunku czekały na nas warsztaty kulinarne,
podczas których mogliśmy poznać przepis na anielskie ruchańce, czyli drożdżowe
racuchy, które podczas smażenia na patelni ruszają się i stąd ich nazwa. Potem
nadszedł czas na sztukę wysokich lotów czyli warsztaty koronkarskie oraz
rzeźbiarskie. Z moimi zdolnościami manualnymi ograniczyłem się
do ich fotografowania :-) W międzyczasie ciasto drożdżowe wyrosło, zostało
uformowane i usmażone a potem zostaliśmy zaproszeni do konsumpcji kultowych racuchów, mających
status Produktu Regionalnego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Co się działo!
Dalsze spędzanie czasu w Aniołowie to był długi i przyjemny spacer po
wsi podczas którego w rolę przewodniczki wcieliła się Halina Cieśla.
Zostały policzone wszystkie anioły (Brawo Nina!) których jest 43, obejrzeliśmy
chyba każdy zakątek wsi, boisko piłkarskie i
elegancką infrastrukturę przy nim oraz miejsca, które warto
wykorzystać kiedyś podczas rowerowych wycieczek. Było też coś dla ciała: wielodaniowy obiad,
śliwkowy kompot oraz kawa, herbata a także i zwalająca swoją mocą 65% (w
przypadku nadużycia) Diabelska Kita. Czy kogoś dziwi, że wyjechaliśmy stamtąd o
18? (przyjechaliśmy o 12:00). Deszcz i burza miały na to mały wpływ ;-)
Sama trasa wycieczki nie była zbyt odkrywcza, jechaliśmy dobrze znanymi
drogami najpierw pod górę do Przezmarka, potem z górki do Komorowa Żuławskiego
a potem to już krawędzią Wysoczyzny Elbląskiej i Żuław Wiślanych przez Weklice
do Aniołowa. Powrót był jeszcze mniej skomplikowany, bo po dotarciu nowym
asfaltem z Aniołowa do starej drogi krajowej nr 7 dotarliśmy nią do Elbląga,
gdzie na rondzie Kaliningrad każdy rozjechał się w swoją stronę.
Profesjonalną eskortę samochodową podczas wycieczki zapewniała Stanisława
Pańczuk, prezes Stowarzyszenia Łączy Nas Kanał Elbląski Lokalna Grupa Działania
wraz z mężem Bogdanem.
Dzięki wszystkim za moc pozytywnych wrażeń i wspólne spędzenie czasu.
Aniołowo to rzeczywisty diament KKE!