Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg.
Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-).
Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.92 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.
GALERIA (bez opisu, bo tego się nie da opisać - to trzeba przeżyć)
Motto: Kobiety* i dzieci zostały w domu, mężczyźni ruszyli na rowerach w śnieg :-))
I jeszcze filmy od organizatora przejazdu :-)
Całkiem konkretne opady śniegu i przepiękne, zimowe słońce
sprawiły że trzeba było ruszyć doładować
akumulatory przed trudnym i pracowitym tygodniem. Kilku rowerowych wariatów
było tego samego zdania i tak to spotkaliśmy się pod Górą Chrobrego.
Głównodowodzącym był Kristofer i - jak to w jego genach
natura zaprogramowała - do kopnego śniegu doszedł od razy podjazd ulicą
Chrobrego a potem szlak niebieski ,, górski”. Obie miejscówki trudne do
pokonania w normalnych warunkach, a dzisiaj lekko ekstremalne :-)
Potem było moczenie nóg w Srebrnym Potoku podczas
pokonywania rzeczki po kamieniach, bo mostek Elewów jeszcze się ,,produkuje”.
Następnie była wspinaczka do Green(White?)Velo a potem zdobycie Góry Szerszeni
jakby od tyłu.
Dalej GreenVelo dotarliśmy
do Jagodnika, nieco dziwiąc się ładnie odśnieżoną drogą już na terenie gminy
Milejewo, na przedłużeniu ulicy Jagodowej.
Z Jagodnika ruszyliśmy na Głogowe Wzgórze, chcąc sprawdzić
nowy przebieg szlaku czerwonego ,,kopernikowskiego”. Wyszło to średnio, czyli zgubiliśmy
znaki i wylądowaliśmy w centrum gospodarstwa:-)) Przywitały nas trzy solidne pieski, tak z 60
cm w kłębie i z zębami na wierzchu.
Udało się je ogarnąć z pomocą właścicielki i za Głogowym
Wzgórzem zafundowaliśmy sobie najbardziej upierdliwy, momentami dziewiczy
śnieżnie odcinek wzdłuż Jeziora Martwego do drogi – nominalnie – asfaltowej.
Zajrzeliśmy na Smoki, trochę ludzi się tam kąpało, opalało i
coś ćwiczyło. A my dalej pokręciliśmy do Ogrodnik, gdzie sklep był otwarty i co
nieco się w nim uzupełniło.
A potem ekipa się rozdzieliła. Zenka zgubiliśmy dość dawno,
Marek pojechał na Milejewo, Kris z Marcinem do Kadyn Czarną Drogą, he, he –
Czarną. A ja grzecznie zawróciłem na Jelenią Dolinę i przez Krasny Las dotarłem
do miejskiej cywilizacji.
Dzięki Panowie za zabawę, jazdę i pchanie. Kto wie, kiedy taka zima jeszcze przyjdzie ;-)