INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.89 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Dane wyjazdu:
379.00 km 0.00 km teren
17:11 h 22.06 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:-5.0
Podjazdy:2085 m

BYDGOSZCZ

Sobota, 9 marca 2024 · | Komentarze 4

Trasa: ELBLĄG-Sztum-Kwidzyn-Grudziądz-Stolno-Unisław-Bydgoszcz-Świecie-Nowe-Ryjewo-Sztum-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA (z opisem)





Fordońska 246.


Był czerwiec 1994 roku (data dzienna jest niemożliwa do ustalenia) kiedy to wybrałem się do sklepu firmowego Romet w Bydgoszczy po rower turystyczny Wagant. W Elblągu był on niedostępny a w Gdańsku na tyle droższy niż w Bydgoszczy, że opłacało się tam jechać pociągiem i jeszcze zaoszczędzić.

Pojechałem więc, kupiłem i wróciłem też pociągiem ;-)

Dzieje tego Waganta to materiał na oddzielną historię, ale faktem jest że to na nim zacząłem poznawać bliskie okolice Elbląga. I to on przez 3 lata pozwolił mi się wciągnąć w turystykę rowerową.

A teraz – po 30 latach – nadszedł czas, aby przypomnieć sobie tę kolejową wycieczkę oczywiście w wersji czysto rowerowej – bo w 1994 roku kilometry rowerem były tylko ze sklepu na dworzec - oraz zobaczyć przy okazji na dystansie prawie 400 km jak wygląda moja forma po zaliczeniu 9 długodystansowych treningów w okresie listopad-luty.

Na trasę ruszyliśmy z Robertem o godzinie 22 w piątek i obraliśmy kierunek na Sztum, aby tam wjechać na pustą w nocy DK 55. W ten sposób ominęliśmy cyrk ,,wahadełek” między Starym Polem a Malborkiem na modernizowanej obecnie DK 22.

Już po paru kilometrach zaczęła nas otaczać żuławska, klimatyczna mgła, która z przerwami towarzyszyła nam do Żuławki Sztumskiej. Potem opuściliśmy Żuławy Wiślane i z mgłą spotkaliśmy się jeszcze przed Kwidzynem i za Grudziądzem.

Ta ostatnia była najgorsza, gęsta i zamarzająca na wszystkim. Jechaliśmy powoli, bo nie było widać prawie nic. Do tego lekkie napięcie wprowadziły jeżdżące po DK 55 solarki, które sypały mieszankę na asfalt. Teoretycznie czarny i przyczepny, ale najwyraźniej grożący gołoledzią.

Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy na Orlenie w Kwidzynie, gdzie trochę się ogrzaliśmy i coś tam zjedliśmy. Grudziądz minęliśmy obwodnicą, do miasta nie zaglądając i niebawem w Stolnie wjechaliśmy na DK 91.

Po paru kilometrach zmieniliśmy kierunek jazdy i została nam ostatnia prosta do Bydgoszczy. Przez Unisław, Dąbrowę Chełmińską i Ostromecko dotarliśmy o godzinie 7 rano do mostu na Wiśle w Bydgoszczy-Fordonie.

Wcześniej zatrzymaliśmy się na śniadanie w piekarni w Dąbrowie Chełmińskiej, która chyba uratowała nam życie. Było zimno, głodno i do domu daleko ;-) A tak naprawdę odbiliśmy się od dwóch czy trzech stacji benzynowych, które miały w nocy obsługę tylko okienkową.

W realiach mrozu i wilgoci obsługę nieakceptowalną. Ciepła i pachnąca piekarnia o 6 rano była jak marzenie. I ono się spełniło – vide galeria.

W Bydgoszczy trasa prowadziła ulicą Fordońską, dlatego nie było trudno trafić na miejsce po dawnym Romecie. Obecnie stoi tam ogromna hala Ikei a dawne zabudowania pokazał nam przypadkowo spotkany emerytowany pracownik Rometu. Marzyłem o zdjęciu pod tabliczką adresową Fordońska 246, ale to okazało się niemożliwe. Pozostało wykonać fotki na tle dawnej akumulatorowni Rometu.

Po tych oględzinach ruszyliśmy do centrum miasta, mając w planach obejrzenie Starego Rynku oraz Wyspy Młyńskiej. Interesujące także były bulwary nad Brdą, którym poświęciłem kilka chwil.

Prawdziwe, solidne śniadanie zjedliśmy w kawiarni Sowa. Z nazwy kawiarni, ale mającej wszystko, łącznie z daniami obiadowymi.

Po tym popasie nadszedł czas rozpocząć podróż powrotną. Miała ona na celu obejrzenie układu drogowego dróg technicznych wzdłuż S5, które mogą posłużyć do wygodnego przemieszczania się rowerem w tym rejonie Polski.

Tak też faktycznie było, poza kuriozalnym rozwiązaniem na węźle S5/A1 w Nowych Marzach – vide galeria. Ja w dalszym ciągu nie do końca wierzę, że przejazd i przejście – dla pieszych i rowerów – opiera się na otwartej furtce i chodniku. Może jakiś lokals się wypowie? Bo teraz furtka była otwarta, ale jak ktoś ją zamknie? :-))

Ruch na tych bocznych drogach był minimalny, asfalt doskonały i tylko wiatr zupełnie nie współpracował – wiał w twarz, albo z boku i przeszkadzał.

Po drodze minęliśmy Gruczno, sławne z upraw śliwek i Festiwalu Smaku na który ostrzę sobie zęby od dawna. Potem było Świecie z tradycyjnie śmierdzącą celulozą gdzie spieszące się blachosmrody były nieco upierdliwe.

W Dolnej Grupie dojrzałem stację benzynową EkoTank z parkingiem zastawionym TIR-ami. Za nimi dostrzegłem bar i tam się skierowaliśmy. To oczywiście był strzał w 10, bo kierowcy ciężarówek nie mylą się w kwestii gastronomii przydrożnej. Jak oni są, to i jedzenie jest dobre. I tak też było tutaj :-)

Makaron bolognese zapiekany pod serem smakował doskonale, Roberto też coś ogromnego pochłonął. Wszystko zostało odpowiednio popite – vide galeria i już można było ruszać na dalszą walkę z wiatrem.

Przed Nowym dogonił nas biker na kolarzówce, chwilę z nim pogadaliśmy, znał BB Tour i P1000J, więc gadka się kleiła. Od nas usłyszał o RAP i MRDP i to chyba sprawiło, że zapragnął się pościgać. Zapomniał jednak, że dobijaliśmy już do 300 km, więc pojechał sobie sam :-))

My tymczasem wjechaliśmy w dobrze znane sobie rejony, czyli zjazd do Wisły i przejazd mostem pod Kwidzynem a następnie przez chwilę trasą Maratonu Elbląskiego 444km/24h, który już 15-16 czerwca.

Przez Ryjewo i Sztumską Wieś dotarliśmy do Sztumu, gdzie na Orlenie ubraliśmy się na wieczór, zatankowałem termos herbatą i tak przygotowani ruszyliśmy przez Kalwę i Żuławkę Sztumską na ostatni etap wycieczki.

Do Elbląga dotarliśmy parę minut po godzinie 20, czyli przebywaliśmy w trasie 22 godziny. Z tego wyszło 17 godzin kręcenia korbami, a 5 godzin pochłonęły postoje.

Podsumowując, wyjazd oceniam pozytywnie zarówno pod kątem turystycznym, jak i treningowym. Bydgoszcz to ciekawe miasto, coraz bardziej zwracające się ku Brdzie i godne dłuższego pobytu.
Natomiast forma po męczącym tygodniu i jeździe w zasadzie bez żadnej regeneracji była całkiem dobra. W domu zasnąłem oczywiście w wannie, ale to już taka świecka tradycja :-))) Jest dobrze.

Dzięki Roberto za wspólne kręcenie!



Kategoria TR, WYCIECZKI >150



Komentarze
Gość | 19:38 sobota, 16 marca 2024 | linkuj no jasne , ale jednak nie poszliście łatwiznę. Woleliście przeklejać etykiety.
MARECKY
| 21:23 niedziela, 10 marca 2024 | linkuj andrzej: Ten to ma wzrok ;-) Jak tyś to zauważył? :-))

Gość: Łatwiej byłoby zdjąć flaszki ze stołu :-P
Gość | 19:32 niedziela, 10 marca 2024 | linkuj Chyba etykiety na butelkach podmienili, bo miny ... :-)
andrzej | 18:21 niedziela, 10 marca 2024 | linkuj aż dziwne że stoją bezalkoholowe bo oczy przekrwione jakoś jak po spożyciu ;-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa hater
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]