Dane wyjazdu:
Temperatura:30.0
WSCHÓD MRDP - ETAP 1
Sobota, 21 września 2024 ·
| Komentarze 0
Trasa: PRZEMYŚL-Medyka-Horyniec Zdrój-Hrebenne-Zosin-Włodawa-Terespol-Mielnik-HAJNÓWKA
MAPA (całość)
GALERIA (całość, z opisem)
DALEJ >>> Na pełny cykl MRDP składają się 4 maratony. I tak jak zeszłoroczny maraton Góry MRDP mogłem opuścić, bo mam w swoim posiadaniu
stosowną część medalu z tej imprezy (2019) zaś maraton
Zachód MRDP jechałem w roku 2022, tak Wschodu MRDP opuścić nie mogłem. Nie dość, że nie mogłem, to jeszcze była presja żeby to ukończyć, tak aby przyszłoroczne podsumowanie na 3200 km trasie pełnego MRDP miało sens.
W tym kontekście płaska generalnie trasa na długości 1240 km już nie jawiła się jako łatwa wycieczka po wschodnich i północnych rubieżach naszego kraju.
Do Przemyśla pojechałem z
Robertem, który medali za pełny MRDP ma chyba ze trzy - i mógłby się podzielić jednym :-))) - ale Wschodu MRDP nie jechał, bo to była dopiero druga edycja tej imprezy w trwającym 4 letnim cyklu MRDP.
Podróż minęła szybko i sprawnie, do Przemyśla idzie teraz dojechać z Elbląga już w 9 godzin. Po przyjeździe zameldowaliśmy się w hotelu, potem zajrzeliśmy do biura zawodów a na koniec dnia integrowaliśmy się podczas biesiady przedstartowej.
Potem udaliśmy się na solidne, długie spanie, bo start w sobotę o 12:00
temu sprzyjał ;-)
W dniu startu pojawiliśmy się na ukośnym rynku w Przemyślu chwilę po 11,
także był czas na zdjęcia, rozmowy, a nawet filmik ;-)
Start nastąpił chwilkę po godzinie 12:00 i w towarzystwie radiowozu Policji,
Straży Miejskiej i karetki pogotowia pojechaliśmy zwartym peletonem w kierunku
przejścia granicznego w Medyce. W jego okolicach nastąpił lotny start ostry i każdy ruszył zgodnie z rygorami swojej kategorii.
Ja zapisałem się na SOLO, więc kręciłem sobie samotnie, mając przed
oczami jadącego kilkaset metrów przede mną Roberta. Ta widoczność trwała do
mojego pierwszego postoju, a potem to już zobaczyliśmy się na Rozewiu.
Od pierwszych minut warunki do jazdy były wyborne, nie było za gorąco,
wiatr nie przeszkadzał, a nawet momentami bardzo pomagał i tak w sumie było na
całej trasie.
Wyjątkiem od tej reguły była pierwsza noc, spędzona przeze mnie
tradycyjnie na siodełku, kiedy to nad ranem temperatura zameldowała się na
poziomie +7 stopni.
Niby wszystko miałem, włącznie ze stosownymi rękawiczkami na moje biedne
palce, ale okazało się to niespodziewanie trudną przeprawą. To był w ogóle
dziwna noc, z dwoma kryzysami sennymi, z poczuciem głodu i tego zimna na
koniec.
No, ale jakoś sobie z tym poradziłem i założone 500 km z lekką nawiązką
udało mi się do niedzielnego popołudnia wykręcić. Nocleg przypadł w Hajnówce, z
której ruszyłem w dalszą trasę około godziny 23.
Zanim jednak moim oczom ukazała się Hajnówka, to na tych 500 km parę rzeczy
zobaczyłem ;-)
O tym maratonie można powiedzieć, że prowadził szlakiem przejść
granicznych i … GreenVelo. Wschodnia
granica Polski to także granica Unii Europejskiej i już tylko tutaj można
zobaczyć długie kolejki samochodów, przede wszystkim ciężarowych. Najdłuższa
taka zaobserwowana przeze mnie była w Hrebennem. Ciągnęła się dobre kilka km.
No a szlak GreenVelo to wykorzystywałem, gdy jego asfalt był lepszy niż
asfalt drogi biegnącej obok, to było przede wszystkim w okolicach Włodawy i
Kodnia.
Niemniej, jego znaki towarzyszyły od okolic Przemyśla (Wielkie Oczy) aż
w okolice Braniewa (Krzekoty).
Poza tym był ciekawy prom na Bugu między Mielnikiem a Zabużem – to także
GreenVelo, ogromne zbiorniki na ropę naftową rurociągu ,,Przyjaźń” w Adamowie i
jakże klasyczne dla tych okolic cerkwie i drewniane domy.