INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 301.707 kilometrów, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.88 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)



baton rowerowy bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Dane wyjazdu:
227.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy:3465 m

MRDP - ETAP IX

Niedziela, 31 sierpnia 2025 · | Komentarze 0

Trasa: STRONIE ŚLĄSKIE-Międzylesie-Zieleniec-Kudowa Zdrój-Radków-Głuszyca-Mieroszów-Lubawka-Kowary-PIECHOWICE

MAPA (całość MRDP)

GALERIA (z opisem, całość)

Dalej >>> 




Tak jak ,,odprawiałem” rytuał wieczorny, tak też poranki o 1 w nocy miały swój schemat. Dzwonienie telefonu, orientacja w ciemnościach i kojarzenie, czy na pewno już trzeba wstawać, potem proces wstawania – koniecznie z prawej nogi😉 i start do łazienki.

Tam wiadomo co i przystępowałem do jedzenia. W międzyczasie czytałem, co tam piszecie ciekawego – jeszcze raz wielkie dzięki za kibicowanie, za myślenie o wariacie, co to porywa się na istne szaleństwo.

Przez ciekawość napiszę Wam, że w kategorii krótkich wiadomości wygrał mój Młody z tekstem ,,Odwagi i do przodu! Tak chcę by Ci się udało”. Umie motywować, nie ma co❤️ Wjechał mi na ambicję!

Tymczasem po 2 w nocy rozpocząłem ze Stronia wspinaczkę na przełęcz Puchaczówka. Piękny podjazd z równie wspaniałym zjazdem, który jednak w warunkach nocnych musiał być pokonany ostrożnie.

Do tego pod jego koniec zaczął padać deszcz, także do Wilkanowa wjechałem razem z opadem. Tam przestało padać i kiedy już myślałem, że do Międzylesia dotrę na tamtejszy Orlen na sucho, już na krajówce nr 33 zaczęło lać jak z cebra.

Dobrze, że była pusta bo mogłem bez problemowo na zjazdach jechać środkiem jezdni, która nie była taka zalana.

Na Orlenie zjadłem drugie śniadanie, trochę się ogrzałem i ruszyłem dalej. Prognozy pokazywały, że ten deszcz to taki epizod i potem z każdą chwilę powinno być ładniej.

Tak faktycznie było, ale teraz jeszcze musiałem uważać, żeby się nie przewrócić na śliskiej kostce DK 33 w samym miasteczku. A potem wraz ze wschodem słońca rozpocząłem wspinaczkę ku Zieleńcowi, najwyższemu dzisiaj punktowi trasy.

Obecnie to jest dzielnica Dusznik Zdrój. Droga w jego kierunku to Autostrada Sudecka (tylko z nazwy oczywiście) na której spotkałem wymalowane różne, motywujące na wesoło, napisy dla jadących MRDP. Fajnie😊

Jej początkowy odcinek to było pchanie dziko stromego – albo tak mi się tylko wydawało – podjazdu, który na szczęście nie był długi. A potem to już takie interwały i w końcu delikatne zdobywanie wysokości, aby po przekroczeniu 900 metrów n.p.m znaleźć się pod wyciągami Zieleńca.

Stąd czekał szaleńczy zjazd do przełęczy Polskie Wrota na DK8 i dalej równie piękny zjazd do Kudowy Zdrój. W Kudowie zatrzymałem się przy pączkarni, bo zapach świeżo smażonych pączków był zniewalający, a czekająca wspinaczka Drogą Stu Zakrętów na przełęcz Lisią usprawiedliwiała wszystko 😂

Zjadłem 3, popiłem wodą i ruszyłem dalej. Marzyłem, żeby dzisiaj opuścić góry, czyli dotrzeć do Świeradowa Zdrój, ale jak to z planami bywa 😉

Niebawem oglądałem najwyższy szczyt Gór Stołowych, czyli Szczeliniec Wielki, a potem zaczął się zjazd do Radkowa. Potem podjazd, potem zjazd i tak na zmianę. Zero nudy, a jeszcze słońce przyjemnie grzało.

Przed Głuszycą czekał odcinek specjalny, czyli asfalt o charakterze MTB między Włodowicami a Świerkami Kłodzkimi. I to nie był tylko podjazd, ale także na zjeździe też nie było mowy o rozwinięciu prędkości, pomimo pełni dnia – mijała właśnie 8 doba jazdy a licznik pokazywał około 2200 km.

Jak jesteśmy przy liczniku, to właśnie w tych okolicach przestał on ze mną współpracować i się zepsuł. Raz pokazywał prędkość, raz nie. Także i km na koniec dnia przestały się zgadzać, bo jak nie mierzył prędkości, to i nie naliczał kilometrów. Od teraz służył mi jako zegarek; ta awaria nie miała większego znaczenia.

W Głuszycy w końcu byłem za dnia i mogłem się przyjrzeć temu miasteczku. A że pora była obiadowa, to i przyjrzałem się lokalnemu kebabowi, chociaż to było nieco ryzykowne, jak to w kebsach.

No, ale przy trasie nie było niczego innego, a ja skręcałem na Unisław, gdzie i ze sklepami mogły być kłopoty. Kebab wszedł na spokojnie, popiłem wszystko ayranem i pojechałem dalej.

Przejeżdżając przez Rybnicę Leśną spojrzałem na tamtejszy przystanek autobusowy, na którym nocowałem podczas ostatniej nocki RAP 1800 w zeszłym roku i zostałem obudzony przez mieszkańców. Na MRDP noclegi przystankowe nie wystąpiły z przyczyn oczywistych.

Dalej był Unisław w którym nie znalazłem nic do picia, a bidony właśnie opustoszały. Dobrzy ludzie poratowali mnie flaszką mineralnej, a ja za parę km minąłem Orlen w Mieroszowie, którego akurat nie miałem na swoje ściągawce.

Dalej była wspinaczka w kierunku Chełmska Śląskiego, remontowana w zeszłym roku droga była już gotowa i można było lecieć na pełnej prędkości koło domków chełmskich tkaczy.
W Lubawce spotkałem Kazimierza Kosińskiego, którego Garmin wariował i uparcie kazał mu zawracać, twierdząc, że źle jedzie. Mój Garmin w głowie i w Hammerze twierdził inaczej i na szczęście Kazik dał się przekonać 😁

Trochę pojechaliśmy razem, potem ja odskoczyłem na wspinaczce pod przełęcz Kowarską i paskudnym zjazdem, tzw. Drogą Głodu zameldowałem się w Kowarach.

W Kowarach podczas odpoczynku zadzwoniłem do Lake Hill Spa nad Zbiornikiem Sosnówka z pytaniem, czy jest możliwość masażu pleców ,,na cito”?
Zaczynałem coraz bardziej odczuwać trudy tej podróży i wcielałem w życie koncepcje awaryjne. Ośrodki z masażami też były na ściągawce. Pani była bardzo uprzejma, ale nie dała rady pomóc.

Trzeba było kręcić dalej i liczyć, że koniec gór da odpocząć kręgosłupowi. A do końca daleko już nie było, Świeradów sobie odpuściłem, bo prowadził do niego podjazd na Zakręt Śmierci w Szklarskiej Porębie. A to zła nazwa była w tym momencie …

Minąłem za chwilę skrzyżowanie na Karpacz i dziękując Opatrzności, że trasa MRDP tam nie prowadzi (RAP tam jeździ) i omija długi podjazd przez miasto do skoczni narciarskiej Orlinek, skręciłem w kierunku Piechowic.

Planowałem spanie w Szklarskiej Porębie Dolnej, tak aby zaczynać znowu dzień od rozgrzewającego podjazdu, ale jak w Piechowicach zobaczyłem przy drodze agro ,,U Jolki” z komunikatem ,,wolne pokoje” to się nie wahałem.

Zafundowałem sobie najszybszy koniec dnia (poza awaryjną Rutką-Tartak), szybko wdrożyłem rytuał wieczorny i zaległem na całe 6 godzin spania. Jutro czekał definitywny koniec gór, czekały bruki województwa lubuskiego i ciekawy, zupełnie nieznany odcinek przez Niemcy na szlaku Odra-Nysa.

Budzik ustawiłem na 2 w nocy i padłem do łóżka.








Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa odypr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]