Dane wyjazdu:
Temperatura:16.0
Niedziela, 17 maja 2009 ·
| Komentarze 0
FOTOGALERIA Na Placu Dworcowym zebrało się 8 rowerzystów
chcących udać się na rekonesans jednej z najnowszych tras w naszym regionie -
żółtego szlaku rowerowego do Gorynia k.
Kisielic. Jego powstanie zawdzięczamy pracy Stowarzyszenia Łączy Nas Kanał
Elbląski - Lokalnej Grupie Działania w Elblągu.
http://www.kanal-elblaski-lgd.pl/.
Punktualnie o godzinie 8.00 ruszyliśmy na trasę
szlaku, który zaczyna się przy wjeździe do Gronowa Górnego. Ulica Grunwaldzka
wyprowadziła nas z miasta i w Gronowie rozpoczęliśmy 3 km podjazd do
Przezmarka. Pozwolił on na rozgrzanie
się, bo poranek nie należał do najcieplejszych. Tam rozpoczęliśmy zjazd w kierunku Komorowa
Żuławskiego, aby po 300m skręcić w lewo na drogę gruntową, która obok Stajni
Konik doprowadziła nas fajnym zjazdem do
Pilony.
Tam, kierując się znakami szlaku pojechaliśmy w
kierunku Myślęcina. Za Myślęcinem mieliśmy okazję zapoznać się z równym jak
stół asfaltem, który przed Pasiekami płynnie przeszedł w betonowe płyty
,,jumbo’’:-). Nimi dojechaliśmy do Weklic, a stamtąd pojechaliśmy w kierunku
Aniołowa drogą gruntową. Jest ona dość mocno zapiaszczona, ale pomogły nam
nocne opady deszczu, które utwardziły piasek.
Z Aniołowa do Marianki jechało się po dobrze utwardzonej gruntówce, która przed Marianką przeszła w
asfalt.
Po chwili wjeżdżaliśmy już do Pasłęka, gdzie
postanowiliśmy uzupełnić zapasy w lokalnej ,,Biedronce’’. Tak się złożyło, ze
szlak przebiega w jej pobliżu, tak więc
nie musieliśmy nadłożyć drogi.
Po zakupach wróciliśmy na szlak i fajną szutrówką
wyjechaliśmy przez Park Ekologiczny z
Pasłęka. Przez Gołąbki dojechaliśmy do asfaltu Pasłęk-Morąg i dalsze kilometry
przez Rogajny, Surowe do Kwiatajn przejechaliśmy po nim.
W Kwitajnach zobaczyłem znak szlaku informujący o
skręcie w prawo, tak więc uczyniłem. Po
chwili droga się skończyła i wyrosło przez nami… pole :-). Okazało się, że
nieco się pospieszyłem i skręciłem za szybko.
Po polu dało się jechać, w końcu był to odcinek może 100m. Był to
jedyny epizod związany z oznakowaniem szlaku.
Po powrocie na asfalt wyjechaliśmy ze wsi i
dojechaliśmy do Zielna, gdzie znowu wjechaliśmy do szutrówką. W Zielnie naszą
uwagę przykuło duże i całkowicie opuszczone gospodarstwo rolne. Po zrobieniu
kilku fotek kontynuowaliśmy naszą jazdę w kierunku Zielonki Pasłęckiej.
Przed Kroninem pierwszego kapcia na asfalcie złapał Damian. Miał on wszystkie
niezbędne akcesoria, także wymiana dętki nie była problemem.
Wkrótce dojechaliśmy do Zielonki Pasłęckiej i
udaliśmy się do sanktuarium Chrystusa Miłosiernego. Z uwagi na odbywającą się
mszę, ograniczyliśmy się do obejrzenia z zewnątrz i wykonania fotek.
Z Zielonki dalsza droga wiodła szutrówką z dużą
ilością kałuż do Sambrodu. Było lekko z górki, co w połączeniu z wiatrem w
plecy pozwoliło nieco przyspieszyć. Rowery momentalnie pokryły się błotem, bo
nie wszystkie dziury dało się ominąć ;-).
Przez Sambrodem wjechaliśmy na asfalt i przez
Leśnicę dotarliśmy do Małdyt. Nie
zatrzymując się przejechaliśmy przez miejscowość, aby po przekroczeniu krajowej
,,7’’ skręcić w prawo w kierunku Zajezierza.
Tam zjechaliśmy z głównej drogi Małdyty-Iława i
skierowaliśmy się do Jarnołtowa. Wieś ta słynie z obecności w niej około 1850
r. Immanuela Kanta, który był tutaj
prywatnym nauczycielem. Tutaj pożegnali się z nami Marek i Rafał, którzy udali
się przez pochylnie do Elbląga. Zasadnicza grupa kontynuowała dalszą drogę
szlakiem żółtym.
Przez Bądki dojechaliśmy do Zalewa i jadąc wzdłuż
Jeziora Ewingi w Półwsi skręciliśmy na Witoszewo. Do tej pory szlak prowadził głownie przez
pola i łąki, teraz przyszedł czas na tereny leśne. Od Witoszewa jechaliśmy
piękną leśną szutrówką, zatrzymując się na mały popas nad Jeziorem
Witoszewskim, znanym nam z innej wycieczki do Jerzwałdu.
Pomimo ładnej pogody, nikt nie zdecydował się na
kąpiel. Dalszą droga wiodła w dalszym ciągu lasami, przez Bądze, aż do
Kamieńca, gdzie wjechaliśmy na asfalt Malbork-Iława.
Kamieniec słynie z ruin barokowego pałacu w którym
przez trzy miesiące 1807 r. przebywał Napoleon wraz z Marią Walewską. Pałac
nazywany ,,Wschodniopruskim Wersalem’’ został spalony w 1945 r. i popadł w
ruinę. Zerknęliśmy też na lokalny kościół.
W Kamieńcu rzucają sie w oczy estetyczne tablice informacyjne o oglądanych
zabytkach.
Za Kamieńcem skręciliśmy w lewo na szutrówkę do
Olbrachtowa i Olbrachtówka i bokami dojechaliśmy do Susza. Szlak w mieście jest poprowadzony wzdłuż Jeziora
Suskiego. Powstała tutaj trasa rowerowo-piesza, wyłożona
niestety typowym polbrukiem. No, ale lepsze to niż jazda przez centrum miasta.
Z Susza asfaltem pojechaliśmy do Bałoszyc, gdzie
znajduje się pałac z II połowy XVIII w. Zniszczony w 1945 r. miał więcej
szczęścia niż pałac w Kamieńcu i został odbudowany w latach 70-tych. W 2002 r.
sprzedany prywatnym właścicielom, którzy utworzyli w nim hotel wraz z
restauracją.
Z Bałoszyc jadąc w dalszym ciągu asfaltem jechaliśmy
w kierunku Kisielic. Dało się zauważyć fermy wiatrowe z ogromnymi, górującymi
nad okolicą wiatrakami. Pod jeden z nich
podjechaliśmy w Łęgowie. Ogromna wieża, na oko mająca około 70m, zakończona
trzyramiennym wiatrakiem. Obracał się powoli, aby po chwili przestać. Chyba nic
nie zepsuliśmy:-).
Za wiatrakiem grupa miała drugi tego dnia przymusowy
postój, związany z kolejnym kapciem Damiana.
Tym razem było trudniej, bo nie miał już dętki. Od czego jednak taśma izolacyjna i łatki
:-).
Po chwili wjeżdżaliśmy do Kisielic, miasta w którym
jeszcze nigdy nie byłem. Zagłębiliśmy się w nie, obejrzeliśmy wieżę ciśnień,
zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy na szlak, który zaprowadził nas w okolice
kościoła pw. Matki Bożej Królowej Świata prowadzony przez Pallotynów.
Po zrobieniu kilku fotek rozpoczęliśmy ostatni
odcinek szlaku, do Gorynia. Przejechaliśmy krajową ,,16’’ i zaraz skręciliśmy w
prawo na ostatni odcinek drogi gruntowej. Momentami była to prawdziwa
piaskownica.
Wkrótce jednak ponownie dojechaliśmy do asfaltu i
zaraz dojechaliśmy miejscowości będącej celem naszej wycieczki, czyli do
Gorynia. Liczniki wskazywały 134 km.
Nasze wrażenia z jazdy szlakiem są bardzo pozytywne.
Jest on poprowadzony przyjaznymi rowerzystom drogami, poprzez urozmaicone krajobrazowo tereny. Jakość
oznakowania jest prawidłowa, nie było kontrowersji co do kierunku jazdy. Nadaje się zarówno dla rowerów trekingowych,
jak i oczywiście MTB. Dało się go przejechać nawet na oponach typu slick,
aczkolwiek tego nie polecam ;-).
Teraz pozostawało ustalić trasę przejazdu do Iławy,
gdzie czekała na nas jazda PKP. Miejscowi stwierdzili, że jedyną droga jest
powrót asfaltem do Kisielic i jazda do Iławy krajową ,,16’’. Wariant najgorszy
z możliwych.
Ponieważ czasu
do odjazdu pociągu nie zostało zbyt dużo, nie można było ryzykować szukania alternatywnych
dróg (z mapy wynikało, że one istnieją) i zdecydowaliśmy się jechać tak jak
powyżej.
Do Iławy dojechaliśmy na godzinę przed odjazdem
pociągu, co pozwoliło nam na spokojne
zrobienie zakupów, kupienie biletów i zrobienie kilku fotek miasta.
W Elblągu byliśmy o godzinie 20.50. Łącznie
przejechaliśmy tego dnia 175km, z tego około 70 km w terenie w czasie 8 godzin,
czyli ze średnią 22 km/h.
Dziękuję wszystkim za wspólną jazdę i zapraszam już
wkrótce na kolejne wyprawy. Szczególne podziękowania dla Pani Prezes Stanisławy
Pańczuk za wsparcie merytoryczne i przekazane prezenty dla uczestników
wycieczki.
Pozdrawiam.