Dane wyjazdu:
Temperatura:1.0
Niedziela, 12 grudnia 2010 ·
| Komentarze 2
13 fanatycznych pasjonatów (w tym jedna pasjonatka Alanda) pączków z Nowego Stawu zjawiło się na starcie mojej ostatniej tegorocznej wycieczki.
NA STARCIE
© MARECKI
Pogoda była głównym scenarzystą dzisiejszej jazdy, pierwszy raz w pięcioletniej historii grudniowych pączków przyszło nam jechać w prawdziwie zimowych warunkach. Tym samym sezon zimowych wycieczek możemy uznać za otwarty :-).
TAK TO DZISIAJ WYGLĄDAŁO
© MARECKI
TRASA: ELBLĄG-Helenowo-Kazimierzowo-Jazowa-Wierciny-Rakowo-Lubstowo-Świerki-NOWY STAW-Lubieszewo-Orłowo-Nowy Dwór Gdański-Gozdawa-Marzęcino-Kępki-Bielnik II-Kazimierzowo-ELBLĄGWbrew naszym obawom, drogi na Żuławach były dzisiaj przejezdne, widzieliśmy nawet na własne oczy dwa pługi. A odśnieżona ścieżka rowerowa wzdłuż DK 7 to wymaga chyba wystosowania maila z podziękowaniami do GDDKiA :-).Dalej śnieg leżał niewielką warstwą, z pewnością pomocne w jego redukcji okazały się wczorajsze opady deszczu.
W Nowym Stawie obsługiwala nas już po raz piąty ta sama sympatyczna pani.
CZAS NA TYTUŁOWE PĄCZKI
© MARECKI
Po konsumpcji udałem się na mały rekonesans po remontowanych rynkach w Nowym Stawie i uwieczniłem sławnego ,,ołówka''
DAWNY ZBÓR EWANGELICKI Z XIX w.
© MARECKI
oraz największy kościół na Żuławach Wiślanych, XV w. gotyk, czyli
KOLEGIATA ŻUŁAWSKA
© MARECKI
Za Nowym Stawem poruszaliśmy się w roztopionej brei, co było spowodowane całkowitym brakiem mrozu. Lepsze to w sumie niż lodowisko :-).
POD WIATR DO NOWEGO DWORU GDAŃSKIEGO
© MARECKI
Akwedukt w
GOZDAWIE okazał się trudno dostępny, wymagał porzucenia rowerów w przydrożnym rowie i uderzeniu z buta, tak przez łącznie około 3 km. To chyba była główna przyczyna tego, że dotarli do niego jedynie Alanda,
KRZYSIEK i
TOMEK. Reszta ekipy zrobiła zwrot w tył na lewo i nieco szybciej dotarła do Elbląga.
ZIMOWA SZATA AKWEDUKTU W GOZDAWIE
© MARECKI
ZAMIAST WODY W AKWEDUKCIE BYLI ZAGOGLOWANI ALANDA I TOMEK :-)
© MARECKI
Zdobycie akweduktu odbyło się w iście arktycznej scenerii, mocno ograniczona widoczność, poziomo padający śnieg, północny żuławski wiatr i śnieg miejscami po kolana tworzyły niepowtarzalny klimat. Do kompletu brakowało tylko eleganckiego mrozu :-).
Droga powrotna to powolne mulenie w coraz większym, cały czas padającym śniegu i zapadających ciemnościach. W Marzęcinie zrobiłem fotkę drewnianemu domowi, któremu już kiedyś się przyglądałem. Jak to niewiele trzeba żeby wyszło tajemnicze i klimatyczne zdjęcie. Wystarczy zaparowany obiektyw :-).
MARZĘCINO-TAJEMNICZY ŻUŁAWSKI DOM ;-)
© MARECKI
A tu
WERSJA dla ludzi ceniących dosłowność ;-).
W Kępkach nad Nogatem musiałem zrobić postój przy sklepie, bo kaloryczny zadatek z Nowego Stawu dawno został na żuławskich przestrzeniach i w nogach zaczynało brakować prądu. Jeden snickers wystarczył, aby w tempie patataj doturlać się do Elbląga :-).
ELITA DZISIEJSZEJ WYCIECZKI: ALANDA, KRZYSIEK I TOMEK
© MARECKI
Pełna fotorelacja z opisem z zakończenia sezonu jest już w mojej
GALERII.
RELACJATrzynastu fanatycznych pasjonatów (w tym jedna pasjonatka Alanda) pączków z Nowego Stawu zjawiło się na starcie mojej ostatniej tegorocznej wycieczki. Cel naszej jazdy był typowy i tradycyjny, czyli ciastkarnia w Nowym Stawie :-)
Ulice Warszawska i Żuławska wyprowadziły nas z miasta i wyjechaliśmy we Władysławowie, żeby zaraz potem rozpocząć jazdę po zaśnieżonej drodze. Przez Helenowo i Adamowo dotarliśmy do DK 7, gdzie mocno się zdziwiliśmy widząc odśnieżoną drogę rowerową. Skorzystaliśmy z tej sprzyjającej okoliczności i dotarliśmy nią do mostu na Nogacie w Jazowej.
Tam skręciliśmy w kierunku Wiercin, gdzie po drodze minął nas pług śnieżny. Grupa jechała rozciągnięta na dość dużym dystansie, widać było, kto miał lepsze, a kto gorsze opony na te warunki pogodowe. Temperatura była w granicach zera, śnieg był mokry i zbity, jazda w koleinach była bezpieczna, można było nawet zmieniać bezkarnie tor jazdy. Mróz pojawił się dopiero po południu, śnieg za to drobno sypał w zasadzie przez cały dzień.
Odcinka Wierciny-Lubstowo obawiałem się najbardziej, bo to okolice zapomniane przez ludzi i historię. Nie było jednak tak źle, nawet narzekający Jurek dał sobie radę i nie musiał pchać roweru :-). Pewne trudności powodował silny, północny wiatr spychający rowery na lewą stronę i dosypujący śniegu z pól.
W Lubstowie grupa zatrzymała się na krótki postój herbaciano-kanapkowy i zaraz pojechaliśmy dalej. Do Nowego Stawu trwała spokojna jazda, jedynie Zbyszek forsował tempo, ale nie znajdowało to odzewu.
W Nowym Stawie nie ociągając się zajęliśmy miejsca w cukierni i przystąpiliśmy do zamawiania pączków i innych łakoci, oraz pasztecików :-). Pani na nasz widok zdziwiona nie była, wszak obsługuje nas już od 5 lat :-).
Popas trwał około godziny, w jego trakcie przedstawiłem plany wycieczkowe na 2011 rok. Protestów nie było, wydaje się, że wszystkim przypadły do gustu :-). Ujawnione szerokiej publiczności zostaną już niebawem. Zerknąłem też na remontowane rynki Nowego Stawu oraz na dwa okoliczne kościoły robiąc kilka fotek.
Powrót z Nowego Stawu to walka z północnym wiatrem i padającym poziomo śniegiem. Poza tym jechało się dobrze, podłoże było stabilne. Przejechaliśmy przez Nowy Dwór Gdański i przed Powaliną skręciliśmy do Gozdawy, gdzie grupa miała zamiar obejrzeć akwedukt. Po dotarciu do właściwej, bocznej drogi, całkowicie zasypanej śniegiem, morale nieco siadło i w zasadzie nie było już chętnych do pchania rowerów przez około 3 km.
W tym momencie w kopny śnieg ruszyła jedyna bikerka w naszym gronie, Agnieszka, nie pozostawiając facetom wyboru :-). W ślad za nią poszedł Tomek, Krzysiek i ja jako przewodnik. Reszta ekipy zrobiła zaś zwrot w tył na lewo i popedałowała do Elbląga.
Ponieważ nie było sensu pchać się z rowerami to legły one w przydrożnym rowie, a my niczym zdobywcy bieguna ruszyliśmy z buta w mgłę, śnieg i wiatr. Dotarcie do akweduktu zajęło nam kilka minut, ale cel udało się osiągnąć :-). Powrót był znacznie szybszy, bo posiłkowaliśmy się śladami pozostawionymi przez okolicznych mieszkańców.
Rowery leżały zasypane równo śniegiem, co stanowiło doskonały kamuflaż. Z ulgą wsiadłem na swojego CUBE, bo chodzić za dużo to ja już nie lubię :-). Wróciliśmy do Gozdawy i skierowaliśmy się na Marzęcino. Powoli zaczęły zapadać ciemności, jednak na to byli wszyscy przygotowani.
Gorzej, że padający cały czas śnieg spowodował, że zaczęło się pływanie po asfalcie, co przy pogarszającej się widoczności i wzroście ilości wracających z weekendu samochodów znacząco spowolniło jazdę.
Powoli sunąc do przodu zmniejszaliśmy jednak dystans do domu, chociaż ja musiałem jeszcze wesprzeć się szybkim snickersem w Kępkach, bo czułem, że mi prądu w nogach zabranie na rogatkach Elbląga.
Przed wjazdem na drogę rowerową w Kazimierzowie zrobiliśmy sobie ostatnią tego dnia fotkę i po chwili jechałem tylko z Krzyśkiem. Agnieszka z Tomkiem jechali po zasypanej już drodze wzdłuż DK 7 dużo wolniej i na wjeździe do Elbląga przy ulicy Nowodworskiej byli już daleko za nami. Nie czekając już na nich pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę. Tak oto wyprawa na pączki dobiegła końca. Był to pierwszy wyjazd w pięcioletniej historii w prawdziwie zimowych warunkach. Gratuluję wszystkim wytrwałości i odporności na trudy wycieczki.
Podsumowując zaś całoroczne rowerowanie, chcę podkreślić, że wzrosła liczba uczestników comiesięcznych wycieczek. Nie ma już imprez, gdzie pojawia się 4 czy 5 osób. Ukształtowała się stała ekipa i co mnie bardzo też cieszy, pojawiają się też nowe twarze. Niektóre jednorazowo, a niektóre częściej :-).
Dziękując wszystkim za wspólne zwiedzanie naszych bliskich i dalszych okolic, liczę na niezawodny odzew w 2011 roku. Do zobaczenia na szlakach i trasach rowerowych.