Dane wyjazdu:
Temperatura:14.0
Niedziela, 25 kwietnia 2010 ·
| Komentarze 4
Doskonała, ba, perfekcyjna pogoda, zebrała na Placu Dworcowym wspaniałą ekipę 14 bikerów, pragnących pokręcić nogami w kierunku rzeki Wałszy i Pieniężna.
STARTUJEMY
© MARECKY
W Pasłęku dołączył do nas jeszcze rowerzysta Piotr, dla którego była to inauguracja tegorocznego sezonu.
PIOTR z PASŁĘKA
© MARECKY
TRASA: ELBLĄG-Pomorska Wieś-Borzynowo-Marianka-Pasłęk-Godkowo-Spędy-Chwalęcin- Wojnity-Pieniężno-Pakosze-Długobór-Wilczęta-Młynary-Zastawno-Pomorska Wieś-ELBLĄG.Znaczna część dystansu wiodła różnej jakości drogami asfaltowymi, ale jak pojawiał się teren, to od razu robiło się wesoło.
Typowa warmińska piaskownica skutecznie spowalniała rowery MTB, o trekingach Fisha i Radka na szosowych oponach już przez grzeczność nie wspominając :-).
DROGA WOJNITY-KAJNITY
© MARECKY
W drodze do Pieniężna zatrzymaliśmy się na zwiedzanie Chwalęcina, wsi gdzie znajduje się kościół, zwany miniaturą sanktuarium w Świętej Lipce. Jest to jedno z ośmiu miejsc pielgrzymkowych na Warmii, słynące z tzw. ,,czarnego krucyfiksu’’. Dzieki uprzejmości syna sołtysa, który otworzył nam drzwi mogliśmy zajrzeć do wewnątrz.
CHWALĘCIN-CZARNY KRUCYFIKS
© MARECKY
CHWALĘCIN- WNĘTRZE KOŚCIOŁA
© MARECKY
CHWALĘCIN-OŁTARZ GŁÓWNY
© MARECKY
Okazało się także, że wjazd do rezerwatu znajduje się w samym Pieniężnie i wszelkie, nie podjęte na szczęście, próby zdobywania rezerwatu z innej strony wymagałyby co najmniej kajaków, a nie rowerów :-).
W samym rezerwacie znaleźliśmy eleganckie miejsce biwakowo-grilowo-ogniskowe z którego skwapliwie skorzystaliśmy piekąc kiełbaski, chleb i kto tam co miał.
REZERWAT ,,DOLINA RZEKI WAŁSZY''-MIEJSCE BIWAKOWE
© MARECKY
PIECZEMY KIEŁBASKI :-)
© MARECKY
Poddaliśmy też analizie zewnętrznej klasztor ojców Werbistów.
PIENIĘŻNO-KLASZTOR WERBISTÓW
© MARECKY
PIENIĘŻNO-KLASZTOR WERBISTÓW
© MARECKY
PIENIĘŻNO-KLASZTOR WERBISTÓW
© MARECKY
TABLICA INFORMACYJNA
© MARECKY
Potem pozostało już tylko ustawić się zgodnie z bardzo prawidłowo wiejącym wiatrem i jechać do Elbląga, po drodze zaliczając ,,kultowy'' dla niektórych bikerów odcinek drogi brukowej w Długoborze ;-).
BRUK w DŁUGOBORZE :-)
© MARECKY
Pożegnaliśmy się tuż przed zjazdem koło Dębicy, a potem to się działo... :-).Tam jest za dobry asfalt ;-).
Pełna fotorelacja z opisem jest
TUTAJ.
RELACJAPrzy bardzo dobrze działającym tego dnia zegarze słonecznym na Placu Dworcowym zebrała się silna grupa 14 bikerów, którzy zapragnęli zrobić pętlę do Pieniężna i z powrotem. Celem wycieczki był krajobrazowy rezerwat przyrody o nazwie ,,Dolina rzeki Wałszy’’. W grupie pojawiło się kilka nowych twarzy, co mnie szczególnie cieszy. Liczę Panowie, na waszą obecność w przyszłości :-).
Ulice Grottgera i Łęczycka wyprowadziły nas z miasta, podjazd na Dębicę pozwolił na rozgrzanie się i na górze wszystko już było OK ;-).
Nasza droga wiodła przez Pomorską Wieś, Zalesie i Borzynowo, za którym ładnym zjazdem dojechaliśmy do Marianki. Koła naszych rowerów toczyły się wolno, czas i kilometry upływały na spokojnych rozmowach każdego z każdym i delektowaniu się cudowną pogodą, rzadko spotykaną w kwietniu, bo na niebie nie było kompletnie żadnej chmury.
Do Pasłęka nie wjeżdżaliśmy, tylko od razu skierowaliśmy się na drogę w kierunku Ornety. Tutaj na krzyżówce dróg 505 i 513 czekał na nas mój znajomy, Piotr z Pasłęka, który swoją obecnością zrobił wszystkim dużą niespodziankę. Jak się okazało, był to dla niego tegoroczny debiut w siodle.
Cała grupa potoczyła się dobrze znaną z marcowego wyjazdu do Jonkowa drogą w kierunku Godkowa, gdzie zatrzymaliśmy się na mały popas przy sklepie. Przypomnieliśmy sobie wtedy, jaka tu była pogoda podczas marcowej wycieczki :-). W czasie postoju dojechał do nas też Piotr, dla którego jechaliśmy jednak nieco za szybko.
Za Godkowem skręciliśmy w lewo, na Dobry i jadąc dobrej jakości szutrówką dotarliśmy do tej miejscowości, gdzie stoi okazały kościół gotycki. Został on objęty krótką sesją fotograficzną i już jechaliśmy dalej w kierunku Chwalęcina, wsi gdzie znajduje się kościół, zwany miniaturą sanktuarium w Świętej Lipce.
Jest to jedno z ośmiu miejsc pielgrzymkowych na Warmii, słynące z tzw. ,,czarnego krucyfiksu’’. Brama do kościoła była zamknięta, dysponowałem jednak informacją, że w domu sołtysa można poprosić o klucz. Sołtysa akurat nie było, ale dzięki uprzejmości jego syna, który otworzył nam drzwi mogliśmy zajrzeć do wewnątrz.
Wnętrze kościoła robi bardzo piękne wrażenie, jest co podziwiać. W nieco gorszym stanie pozostaje otoczenie kościoła, ale bez wątpienia odwiedziny tego miejsca to pozycja obowiązkowa podczas warmińskich wojaży. Tego samego zdania była też dwójka bikerów z Olsztyna (ojciec i syn), która pojawiła się tam chwilę za nami.
Zwiedzanie Chwalęcina pochłonęło nam dobre 30 minut i wkrótce ruszyliśmy dalej. Przez Augustyny i Bornity zbliżyliśmy się do Wałszy, jednak jeszcze jej nie widzieliśmy. W Glebiskach zorientowałem się, że przejechaliśmy właściwą drogę i pozostało mi dzwonić do oddalonej czołówki, aby szybko zawracali. Nadrobili kilka kilometrów, ale trasa była znacznie ciekawsza. Pojawiła się Wałsza, droga zamieniła się w piaskownicę, do tego było cały czas pod górę. Znacznie ciekawiej niż na nudnym asfalcie :-).
Miejscowi uświadomili nam, że od południa nie ma szans jechać wzdłuż Wałszy, bo płynie ona w lesie bez żadnych bocznych dróg czy ścieżek. Pozostało nam wjechać do rezerwatu, tak jak wszyscy normalni, czyli w Pieniężnie :-).
Zanim to jednak nastąpiło, była krótka droga przez mękę, czyli wspomniana piaskownica na odcinku Wojnity-Kajnity. W Kajnitach skręciliśmy w prawo i ostatnie 2 km do Pieniężna to już asfalt. Przejechaliśmy obok seminarium misyjnego księży Werbistów, zostawiając je sobie na deser, a w mieście nasze kierownice skierowaliśmy w kierunku najbliższego sklepu. Po zrobieniu zakupów, ze szczególnym uwzględnieniem kiełbas i bułek, tak wyposażeni wjechaliśmy do rezerwatu.
Wjazd do niego jest oznakowany i znajduje się pod mostem kolejowym, podobno najwyższym czynnym mostem kolejowym w Polsce. Zaraz potem zaczęła się ścieżka dydaktyczna, która zaprowadziła nas do sympatycznego miejsca biwakowego wyposażonego w ławki, wiaty i palenisko. Ścieżka jest poprowadzona wzdłuż rzeki Wałszy i pozwala na jej bezpośrednią obserwację. Rezerwat w kwietniu prezentuje się bardzo pięknie, kwitną zawilce i inne kwiatki, robi się zielono, a woda w rzece wesoło szumi. W tych pięknych okolicznościach przyrody zrobiliśmy ognisko (nie bez trudu, bo nikt nie wziął zapałek ani zapalniczek) i kontemplowaliśmy otoczenie.
Gdy już grupa miała dość siedzenia, jedzenia i picia zarządziłem powrót. Zapowiadał się on z wiatrem, co szczególnie cieszyło Marka, który musiał zdążyć do pracy. Dokończyliśmy przejazd ścieżką dydaktyczną i wyjechaliśmy w okolicach seminarium. Obejrzeliśmy je z zewnątrz, (wewnątrz, nawet jakbyśmy chcieli, to nie było to możliwe) i pojechaliśmy w dalszą drogę.
Pożegnaliśmy też Piotra z Pasłęka, który kontynuował jazdę swoim tempem.
Przez Kajnity i Pakosze dotarliśmy do Długoboru, miejscowości z ponad kilometrowym zjazdem (lub podjazdem) wyłożonym kostką brukową. Niezły masaż nadgarstków, niezależnie od typu roweru :-).
Ostatni postój przed sklepem nastąpił w Wilczętach, gdzie też grupa po raz ostatni połączyła się w całość. Potem sprzyjający wiatr spowodował rozbicie tego małego peletonu na grupki i dopiero przed zjazdem koło cmentarza Dębica wszyscy spotkaliśmy się, aby się pożegnać.
Nieco wcześniej, w okolicach Pomorskiej Wsi, mieliśmy wątpliwą atrakcję w postaci obserwacji wielkiej chmury dymu nad Jeziorem Drużno. Jak się potem dowiedziałem, płonęły trzcinowiska podpalone przez jakiegoś @&^&^$@&!
Mimo tego niemiłego zgrzytu, to była bardzo udana i sympatyczna wycieczka, zakończona dystansem 148 km pokonanym w czasie 6 godzin 31 minut, ze średnią 22,71km/h. Dziękuję wszystkim za wspólne pedałowanie.