Dane wyjazdu:
Temperatura:25.0
Niedziela, 6 czerwca 2010 ·
| Komentarze 6
Prawdziwie wakacyjna pogoda zebrała na Placu Słowiańskim liczną grupę 19 osób. W tym gronie miło było nam powitać bikerkę Karolinę, dla której był to debiut jazdy z naszą grupą.
NA STARCIE
© MARECKY
Pełna
FOTORELACJA z opisem. A tutaj dużo fotek
JURKA MOCKA :-).
TRASA: ELBLĄG-Władysławowo-Helenowo-Kazimierzowo-Jazowa-Wierciny-śluza Michałowo-Półmieście-Szawałd-Kamienice-śluza Rakowiec-Malbork-śluza Szonowo-Kraśniewo-Pogorzała Wieś-Piekło-śluza Biała Góra-Sztum-Czernin-Mleczewo-Stary Targ-Tropy Sztumskie-Bukowo-Żuławska Sztumska-Stalewo-Zwierzno-Markusy-Jezioro-Karczowiska Górne-ELBLĄG Nasza jazda do śluzy Michałowo miała spokojny i bardzo przewidywalny charakter.
ŚLUZA MICHAŁOWO
© MARECKY
Ciekawie zaczęło się od momentu poruszania się po zarośniętym wale przeciwpowodziowym, kiedy trawa sięgała do kolan. Najlepsze było jednak dopiero przed nami-na wale pojawiły się krzaki i co pomniejsze drzewa, które zmusiły nas kilkukrotnie do zejścia z niego i poruszania się w zasiewach otaczających wał. Na szczęście było zrobione w nich ślady traktorem i jazda w tego typu koleinach była bardzo wygodna :-).
JAZDA W ZIELONYCH KOLEINACH
© MARECKY
NA POLU
© MARECKY
KONIEC POLA-Z POWROTEM NA WAŁ
© MARECKY
Od miejscowości Półmieście do Malborka plan wycieczki przewidywał sprawdzenie dostępności rowerowej pieszego szlaku czerwonego (tzw. kopernikowskiego).
PÓŁMIEŚCIE-WAŁ NAD NOGATEM
© MARECKY
Tutaj nastąpił prawdziwy pogrom naszych dętek spowodowany pojawieniem się ,,kszaczorów'' z ostrymi kolcami. Największego pecha miał Rafi, który przebił obie dętki i to prowadząc rower! W sumie cztery osoby miały co robić :-).
AKCJA: KLEJENIE DĘTEK
© MARECKY
Sam szlak po wale okazał się nie tylko całkowicie nieprzejezdny, ale i jego przejście wymagałoby posiadania przez turystę przynajmniej dobrej maczety i kilku ładunków wybuchowych :-). Tak więc gdy ponownie pojawiły się kolczaste krzaki zarządziłem zejście ze szlaku.
TU POWIEDZIAŁEM - DOŚĆ! :-)
© MARECKY
Przez morze pokrzyw i chwastów, a nawet mały strumyczek zeszliśmy na pole i ruszyliśmy w kierunku widocznego już elewatora zbożowego i zamku w Malborku. W końcu można było jechać :-).
Przez Szawałd i Kamienice dotarliśmy do śluzy Rakowiec, która jest już na terenie Malborka.
ŚLUZA RAKOWIEC
© MARECKY
Tam ja wymieniłem sobie dętkę w której tkwił, a jakże, kawałek kolca :-). Zaraz za śluzą odwiedziliśmy stację benzynową, gdzie największym powodzeniem cieszył się kompresor ;-).
W Malborku zaprowiantowaliśmy się w ,,Biedronce'' na planowane ognisko i jadąc obok zamku krzyżackiego zjechaliśmy nad Nogat.
MALBORSCY KRZYŻACY
© MARECKY
Tutaj szlak czerwony ma całkiem odmienną formę niż przed miastem i można spokojnie po nim jeździć, biegać i nawet skakać :-).
SZLAK CZERWONY MIĘDZY MALBORKIEM A SZONOWEM
© MARECKY
Kilka kilometrów dalej dotarliśmy do śluzy Szonowo, na której teren dostaliśmy się przez betonowy mur. Brama była tradycyjnie zamknięta :-(.
RADEK NAD MUREM - CÓŻ ZA STYL :-)
© MARECKY
ŚLUZA SZONOWO-ELEMENTY ELEKTROWNI WODNEJ
© MARECKY
Za śluzą zaczęliśmy rozglądać się za dogodnym miejscem na popas i takowe znaleźliśmy tuż przed Pogorzałą Wsią. Oczko wodne, kilka wiat, drewno, śmietniki, a nawet sławojka. Po prostu ,,full wypas'' :-).
NA OGNISKU
© MARECKY
Ognisko trwało dłuższą chwilę, a potem sympatycznym skrótem dotarliśmy do bram Piekła w okolicach Wisły. Rzuciliśmy okiem na rozlewisko królowej naszych rzek i raźno popedałowaliśmy w kierunku ostatniej na szlaku śluzy w Białej Górze.
Tutaj jest rozdział Wisły na Nogat - będący kiedyś głównym ramieniem królowej polskich rzek - i ujście rzeki Liwy do Nogatu, a całość konstrukcji śluzy i dalej patrząc Żuław, jest chroniona przed wielką wodą wrotami przeciwpowodziowymi.
ŚLUZA BIAŁA GÓRA I WROTA PRZECIWPOWODZIOWE
© MARECKY
Od Białej Góry pozostało nam 60 km do domu, które przebiegły w spokojnej atmosferze, nie licząc rozerwania zasadniczego peletonu przez 5 ścigantów, dla których nasz tempo było zbyt leniwe :-).
JEZIORO-ZABYTKOWY MOST ZWODZONY NA RZECE TYNIE
© MARECKY
Dla bardziej zainteresowanych tematem śluz i lokalnej hydrotechniki polecam ten
LINK.
RELACJADoskonała rowerowa pogoda zgromadziła na Placu Słowiańskim 19 bicykli wraz z ich właścicielami i jedną właścicielką. Miło nam było powitać w gronie uczestników elblążankę Karolinę alias Owieczka :-).
Tradycyjna pamiątkowa fotka startowa i już mogliśmy ruszać w trasę. Plan wycieczki obejmował odwiedzenie czterech śluz na rzece Nogat i analizę czerwonego szlaku pieszego na odcinku Półmieście-Malbork.
Ulicami Warszawską i Żuławską wyjechaliśmy z Elbląga i przez Władysławowo i Helenowo dojechaliśmy do DK 7. Tam poruszaliśmy się drogą rowerową aż do mostu na Nogacie w Jazowej.
Tutaj nastąpił ostry skręt w lewo i grupa ruszyła w kierunku południowym, mając po lewej stronie rzekę. W międzyczasie grupa nieco się rozproszyła, gdyż mieliśmy w naszym gronie młodych sportowców, którzy nadawali szybkie tempo.
Od Wiercin asfalt uległ zanikowi i poruszaliśmy się drogą gruntową. Wkrótce dojechaliśmy w okolice pierwszej śluzy w Michałowie, gdzie sprawdziliśmy postępy w budowie elektrowni wodnej (potrwa jeszcze 1 rok), obejrzeliśmy samą śluzę i porozmawialiśmy z sympatyczną panią z obsługi śluzy. Przybiegła ona po zauważeniu sporej grupy przy śluzie, ale my ze śluzowania nie zamierzaliśmy korzystać :-).
Za Michałowem w dalszym ciągu poruszaliśmy się wałem nogatowym, ale szeroką drogę zastąpił singieltrack w trawie po kolana. Jazda w dalszym ciągu była możliwa, Tak sobie jadąc, dotarliśmy do miejsca, gdy w wale pojawiła się kilkunastometrowa wyrwa i wtedy zeszliśmy z niego, aby u jego podnóża jechać po utwardzonym polu, jeszcze bez zasiewów. Brązowe pole się zakończyło i przejechaliśmy przez kolejną wyrwę w wale na inne pole, już obsiane .
Zielone liście uprawy, co do której nie było zgody co to jest (pszenica, pszenżyto, kiszonka, kukurydza itp.), przyjemnie chłodziły nasze stopy i kostki, bo były jeszcze wilgotne. Jeżeli dodamy do tego szerokie koleiny traktorowe, to jazda była bardzo sprawna i lepsza niż po niejednym asfalcie.
Wiele hektarów przejechaliśmy w ten sposób, ale i ta zielenina się skończyła, a przez nami wyrosły krzaki i drzewka. Byliśmy już w okolicy wsi Letniki widocznej po drugiej stronie Nogatu, z górującymi nad wsią zabudowaniami ujęcia wody dla Centralnego Wodociągu Żuławskiego. Wdrapaliśmy się z powrotem na wał, ale w tym miejscu jazda po nim była praktycznie niemożliwa z uwagi na liczne doły niewiadomego pochodzenia oraz krzaki. Był to pierwszy odcinek pokonany z buta i trwał około 1 km, do wojskowej wieży obserwacyjnej lotniska w Królewie Malborskim.
Osoby, które nie były na niej podczas poprzednich wycieczek, wdrapały się na jej szczyt, a reszta w tym czasie udała się pod wiatę w Półmieściu i odpoczywała po trudach pchania rowerów i walki z wszechobecnymi, upierdliwymi muchami.
Po dotarciu reszty ekipy, trzy osoby postanowiły zawrócić do Elbląga, gnane niecierpiącymi zwłoki obowiązkami (a może wyczuły, co będzie się działo za chwilę ;-), a reszta ekipy ruszyła sprawdzić przejezdność czerwonego szlaku (kopernikowskiego) na odcinku Półmieście-Malbork.
Kilkaset metrów pokonanych u podnóża wału dawało nadzieję, że może nie będzie tak źle :-). Po chwili jednak szlak zaczął wdrapywać się na wał, a ja zrobiłem szybki rekonesans przez krzaki i pokrzywy, aby stwierdzić, że po wale da się jechać. Moje zejście z wału było nieco trudniejsze, zmuszony byłem wrócić inną drogą, przez morze pokrzyw i krzaków z ostrymi kolcami. Jak to się mówi, co cię nie zabije, to cię wzmocni :-).
W tym czasie na wał weszła reszta ekipy i stwierdziła 4 (cztery!) przebite dętki. Po chwili Rafi raportował, że on ma przebite dwie opony, czyli liczba dziur wzrosła do 5 :-o. Do tego kataklizmu przyczyniły się krzaki z długimi kolcami. Wymiana albo klejenie tylu dętek trwało dobry czas, w tym czasie udałem się z małą grupą na dalszy rekonesans szlaku.
Jakiś czas dało się jechać, ale gdy na wale zaczęły wyrastać małe drzewa i ponownie pojawiły się kolczaste krzaki uznałem, że dalsza jazda szlakiem czerwonym będzie niezdrowa dla nas i naszych rowerów :-). Po lewej stronie wału był Nogat, oczka wodne i trzciny, a więc mój wzrok przykuł znajomy widok zielonego pola po prawej :-).
Należało tylko do niego się przedrzeć, co nie było sprawą prostą, gdyż na przeszkodzie stały rosłe pokrzywy, niskie drzewa, krzaki i wąski strumyk.
Udało się jednak wykarczować jakieś przejście i dotrzeć do upragnionej zieleniny. Reszta grupy widząc nasze manewry, zeszła z wału nieco wcześniej, bo znalazła lepszą drogę.
Dynamiczna jazda w zielonej uprawie szybko doprowadziła nas do Szawałdu, pojawił się wypasiony asfalt, który wywołał niedowierzanie na twarzach części uczestników. W Kamienicach skręciliśmy w lewo, w kierunku drugiej śluzy na szlaku o nazwie Rakowiec. Znajduje się ona już w Malborku.
Podczas gdy ekipa oglądała śluzę i pracującą elektrownię wodną, ja skupiłem się na wymianie przebitej dętki. Co ją przebiło? – oczywiście kolec. Zadziałał z opóźnionym zapłonem :-).
Potem udaliśmy się całą grupą na nieodległą stację benzynową i skupiliśmy się przy kompresorze. Nasze dętki łaknęły powietrza po kolczastym pogromie :-). Tutaj też pożegnaliśmy się z Markiem, który zawrócił do Elbląga. Zaraz potem zajrzeliśmy do lokalnej Biedronki, gdzie zaopatrzyliśmy się w produkty o charakterze piknikowo-ogniskowym :-).
Następnie pojechaliśmy w okolice zamku krzyżackiego, przejeżdżając po drodze przez strumień fontanny tryskającej w okolicach malborskiego Mc Donalds’a. Miłe wrażenie ;-). Jurek pokazał nam tablicę z poziomem wody powodziowej z 1888 r., a potem poprowadził nad Nogat, gdzie wzdłuż rzeki, mijając przystań jachtową, popedałowaliśmy w kierunku trzeciej śluzy, Szonowo.
Prowadzi do niej droga oznakowana znakami czerwonego szlaku, ale diametralnie inna od tej przed Malborkiem. Jest szuter, jest pole, są w końcu płyty jumbo. Pełna kultura :-).
Po dotarciu do śluzy okazało się, że brama jest zamknięta, klucza nikt nie ma i pozostaje tylko przejście górą – nad betonowym murem. Sympatyczny człowiek z obsługi orzekł, że nie będzie ingerował w to wtargnięcie. Grzecznie podziękowaliśmy i do roboty. Przerzucenie 15 rowerów, 1 rowerzystki i 14 rowerzystów poszło nad wyraz sprawnie i po chwili oglądaliśmy urządzenia elektrowni i śluzy.
Po wyjechaniu z terenu śluzy poruszaliśmy się po płytach typu jumbo, którymi dotarliśmy do wału. Przejechaliśmy przez niego i dotarliśmy do Kraśniewa prowadzeni przez dwie miejscowe dziewczynki na rowerach. Po drodze intensywnie wypatrywaliśmy dobrego miejsca na ognisko, ale chwilowo takiego nie było.
W Kraśniewie wjechaliśmy na asfalt i pojechaliśmy w kierunku Pogorzałej Wsi. Tuż przed nią po prawej stronie znajduje się eleganckie pole biwakowe, nad małym stawem, wyposażone w trzy wiaty, ławki, plac zabaw, palenisko, śmietniki, a nawet klasyczną sławojkę :-). W najbliższej okolicy jest też zagajnik, gdzie jest mnóstwo drzewa.
Sprawnie i szybko przygotowane ognisko ucieszyło wszystkich, kiełbaski były wyczekiwane, bo trudy wycieczki dawały się już we znaki :-). Wszystko co dobre wszak kiedyś się kończy, tak i popas dobiegł końca, ognisko zagaszono litrami wody z jeziorka i pojechaliśmy dalej.
W Pogorzałej Wsi był otwarty sklep, tak więc uzupełniono zapasy wody i zjedzono kilka lodów. Miejscowi poradzili nam, że nie musimy jechać dookoła asfaltem, tylko możemy dalej poruszać się wzdłuż Nogatu. Upewniłem się dwa razy, czy nie ma tam jakiś niespodzianek, bo pokrzyw i krzaczorów każdy już miał dość :-).
Droga doprowadziła nas do Cypla Mątowskiego, kilometr przed Wisłą wjechaliśmy na asfalt, który miał już nam towarzyszyć do Elbląga. Tymczasem przed nami było rozlewisko Wisły, Piekło i ostatnia na szlaku wycieczki śluza w Białej Górze.
Spojrzeliśmy na szeroko rozlaną Wisłę i przejechaliśmy przez Piekło z którego jakiś diabeł ukradł tablicę drogową z nazwą miejscowości. Kilka osób było z tego powodu zawiedzionych, bo liczyło na pamiątkową fotkę z pobytu w tym oryginalnym miejscu. Spokojnie, co się odwlecze… :-).
Śluza w Białej Górze, podmyty brzeg w jej okolicach, zamknięte wrota przeciwpowodziowe i mocno zanieczyszczony początek Nogatu pokazały nam moc wodnego żywiołu. Dokonaliśmy dokładnych oględzin i po wykonaniu wielu fotek ruszyliśmy do Sztumu.
Na sympatycznym leśnym asfalcie grupa sportowa zaczęła się mocno oddalać od zasadniczego peletonu i tak już było do końca wycieczki. Za Sztumem straciliśmy ich na dobre z oczu.
W Sztumie nastąpił krótki postój pod sklepem na uzupełnienie wody, potem równie krótka wizyta na stacji benzynowej i już jechaliśmy w kierunku Żuław. Przez Stary Targ, Tropy Sztumskie i Żuławkę Sztumską stopniowo traciliśmy wysokość, żeby w końcu znaleźć się na poziomie morza, a nawet nieco poniżej :-).
Ostatni postój urządziłem grupie na zabytkowym moście zwodzonym nad Tyną w Jeziorze. W Karczowiskach dołączył do nas Darecki, ciekaw naszych wrażeń z jazdy i pchania.
Po chwili wjechaliśmy do Elbląga, a przy stacji Neste nastąpiło pożegnanie i każdy udał się w sobie wiadomym kierunku.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za okazany hart ducha podczas niełatwej wycieczki. Słowa uznania dla Karoliny, która przejechała cały dystans bez słowa narzekania (albo ja nie słyszałem ;-p). Poprawy nie obiecuję, ale kolejna wycieczka do Gdańska z pewnością będzie łatwiejsza :-).
Pozdrower!