Dane wyjazdu:
Temperatura:15.0
Sobota, 16 września 2017 ·
| Komentarze 14
Trasa: ELBLĄG-Marzęcino-Stegna-Mikoszewo-Gdańsk-Sopot-Gdynia-Puck-Władysławowo-Jastarnia-Hel-Jastarnia-Władysławowo-Krokowa-Gniewino-Luzino-Szemud-Chwaszczyno-Gdańsk-Przejazdowo-Kiezmark-Nowy Dwór Gdański-Jazowa-ELBLĄG
MAPAGALERIAFILM (parada TIR-ów w Gdańsku)
W piątek o 19 przed Tawerną Tortuga zebrała się dość liczna
grupa rowerzystów aby wyruszyć w nocną jazdę na Hel, reklamowany jako początek
Polski. Może i początek, a może i koniec. Na pewno miał się tam odbyć start do
II edycji ultramaratonu szosowego Maraton Północ Południe (MPP), który zamierzaliśmy
obejrzeć, a nawet chwilę potowarzyszyć zawodnikom na trasie.
Po pożegnaniu z Władkiem i monitorującym wyjazd z Elbląga
Dareckim oraz po zjedzeniu pysznych (podobno-takie krążą legendy :-) naleśników
na trasie zostało 6 bikerów: dwóch Marków, dwóch Marcinów, Robert i Mariusz.
Jazda szła szybko i sprawnie, tak że postanowiliśmy za 5 zł
przeprawić się promem przez Wisłę w Mikoszewie zamiast tłuc się darmowo w
towarzystwie blachosmrodów przez Kiezmark. Po drodze jeden z Marków (nie ja :-)
zepsuł sobie łańcuch zrywając go, co
skutkowało tym, że oszczędził 5 zł pokonując Wisłę mostem w Kiezmarku, zyskał
trochę km i stracił nieco czasu. Poczekaliśmy na niego na wjazdowym Orlenie w
Gdańsku ładując akumulatory kawą, zapiekankami, hot-dogami i innym energetycznym
ustrojstwem.
Dalsza jazda już zupełnie z wiatrem w plecy wiodła wzdłuż
morza na opustoszałej drodze rowerowej z Brzeźna do Sopotu (tylko jeden
spotkany biker). W Gdyni wspięliśmy się
na Obłuże i ruszyliśmy po śladzie szlaku EV 10 w kierunku Kosakowa. Wcześniej
zajrzeliśmy na stację Lotosu przy ul. Janka Wiśniewskiego tankując się
wysokokalorycznie po korek.
Niebo na horyzoncie było pięknie rozświetlane przez błyski
burzy, która ,,na oko’’ atakowała Półwysep Helski i Władysławowo. Czyli
dokładnie tam, gdzie właśnie podążaliśmy. Nieco zwolniwszy tempo, aby dać
chmurom czas na oddalenie się nad otwarte morze przemierzaliśmy Rezerwat Beka
tłukąc się po korzeniach, płytach i szutrze a przez Rzucewem po łaciatym asfalcie
MTB. Szczęśliwie, Mariusz dał się
namówić na mijankę terenowego klifu przed Puckiem ;-).
Od Pucka jechaliśmy już ścieżką rowerową wzdłuż wybrzeża,
która doprowadziła nas do Władysławowa. Była godzina 2:30 i 35 km do Helu. Nie
chcąc budzić zawodników w środku nocy, ani samemu krążyć po Helu przycumowaliśmy
na stacji Statoil (Circle K) na małe co nie co.
W końcu jednak trzeba było ruszyć dalej, a że wiało w plecy
to na Helu zameldowaliśmy się krótko po godzinie 5 rano jadąc opustoszałym
asfaltem, który już za kilka godzin miał wyglądać zupełnie inaczej.
Na Helu szybko znaleźliśmy sklep otwierany o 6 rano do
którego właśnie dotarły świeże drożdżówki. Miło :-). Pierwsze śniadanie
mieliśmy z głowy. Potem zajrzeliśmy na kemping HelKamp, który był bazą MPP i po
ustaleniu, że żywego ducha jeszcze na nim nie ma poza nami ruszyliśmy w
kierunku plaży po drewnianej promenadzie. Jak to przed wschodem słońca zrobiło
się lodowato i weszliśmy do baru na
plaży na kawę i herbatę.
Tutaj też koledzy zaczęli przysypiać i tak nam trochę czasu
zeszło. Skuszeni reklamą jednej z knajp,
że oferuje śniadania od godziny 8 rano w formie bufetu szwedzkiego udaliśmy się
do niej, aby się dowiedzieć, że śniadanie to i może będzie ale od 9 :-(. Start MPP
był zaplanowany na 10:00, więc było to już trochę za późno.
Zrobiliśmy więc zakupy w sklepie i z prowiantem władowaliśmy
się do domku Kota i Wilka na campingu. I tak to II śniadanie zjedliśmy w maratońskim
towarzystwie. Był też czas na rozmowy z innymi uczestnikami znanymi z forum
podróżerowerowe.info i bikestats.pl.
Czas do 10 szybko minął i już staliśmy z zawodnikami pod latarnią
morską na Helu. Pojawiła się eskorta policyjna w postaci dwóch motocykli i o
czasie ruszyliśmy w drogę. Część naszej elbląskiej ekipy planowała jazdę w
peletonie do Władysławowa, zaś z Robertem myśleliśmy maksymalnie o
Kościerzynie.
Start ostry nastąpił w Jastarni i wtedy zaczęła się jazda
bez trzymanki. Razem z Robertem trzymaliśmy się końcowej grupy rozmawiając z
Wilkiem i Kotem i pędząc około 30 km/h. Władysławowo pojawiło się po 1 godzinie
15 minut jazdy pod wiatr, co dobrze pokazuje jak spokojnie jechało się w nocy
:-).
Policja kręciła się przy nas do Władysławowa, a potem już
samodzielnie toczyliśmy się przez Kaszuby. Szalone tempo jazdy osuszyło mi
szybko litrowy bidon, do butelki w drugim koszyku nie było łatwo się dostać. Do
tego robiło się gorąco, a o postoju nikt nie myślał. To znaczy Wilk pomyślał,
ale z nim wolałem się nie zatrzymywać, bo kto by potem za nim zdążył :-). A Kot
zatrzymywać się nie chciał :-)
Na odcinku od Władysławowa do Krokowej nauczyłem się zatem, jak
rozebrać się z kurtki nie zwalniając tempa ani na moment. Cenna umiejętność :-)
Czując, że niebawem
mnie odetnie bez picia wyrobiłem z Robertem 3-4 minuty przewagi nad grupą i
przed podjazdem z Czymanowa do Gniewina wpadłem do sklepu po picie. Zakup bez
kolejki pozwolił zdążyć na czas i kontynuować podjazd z Wilkiem i Kotem.
Z atrakcji dalszej części trasy należy wspomnieć o
hałdzie piachu w
poprzek drogi przed Zelewem i uspokojeniu tempa jazdy, bo i Kot zaczęła
zwalniać na licznych podjazdach. W końcu :-)
Przed Luzinem minęliśmy dozorującego trasę Michussa i po
przekroczeniu DK 6 wjechaliśmy do Luzina. Tutaj pożegnaliśmy się z sympatyczną
parą Kot-Wilk, której towarzyszyliśmy od Helu i życząc szerokości ruszyliśmy w kierunku
Chwaszczyna i dalej na Gdańsk. Jak się potem okazało wycofali się gdzieś w
Polsce, przez osę która użądliła Kota w kolano jeszcze na Helu. A że jechali
razem to i wycofali się wspólnie.
Kręcąc spokojnie kaszubskie podjazdy zjedliśmy z Robertem
smaczny i tani obiad w Gościnnej Przystani przed Szemudem. I teraz czułem, że mogę kręcić długo i
namiętnie :-)
Przez Chwaszczyno dotarliśmy do obwodnicy Trójmiasta i
pięknym zjazdem zameldowaliśmy się w Gdańsku Oliwie. Stamtąd drogami dla
rowerów dotarliśmy do centrum miasta, podziwiając po drodze konkurs Miss Scania (patrz film powyżej) i ruszyliśmy na Żuławy.
Bez eksperymentów topograficznych, czyli DK 7 dotarliśmy do Elbląga kończąc ponad
dobową jazdę o godzinie 20:00. Dziękuję wszystkim za wspólną jazdę, a na MPP w roli
zawodnika wybieram się już za rok. Dobry
dystans, ciekawa końcówka i kompletnie nieznane, boczne drogi to coś co mnie
przyciąga :-).