Dane wyjazdu:
Temperatura:16.0
Niedziela, 20 października 2019 ·
| Komentarze 8
Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Węzina-Karczowizna-Jelonki-pochylnia Jelenie-pochylnia Oleśnica-pochylnia Kąty-Buczyniec-Marzewo-Małdyty-Liksajny-Miłomłyn-OSTRÓDA-Miłomłyn-Małdyty-Pasłęk-Bogaczewo-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG
GPS (Elbląg-Ostróda)
MAPAGALERIA (z opisem odcinkowym)
Czternastu bikerów ruszyło z elbląskiego ronda Kaliningrad
na
świeżo oznakowany szlak Kanału Elbląskiego Elbląg-Ostróda-Elbląg. Pomarańczowe
znaki szlaku pięknie zaświeciły w świetle lampy błyskowej, bo są wykonane z
folii odblaskowej, co na upartego umożliwia nawigację po szlaku także po
zmroku.
Testerzy nowego szlaku Kanału Elbląskiego rekrutowali się
nie tylko z Elbląga. Była bowiem z nami ekipa z Miłomłyna spod znaku Przystani
na Wyspie, która jest miejscówką nie tylko dla wodniaków.
My jednak niebawem doczekaliśmy się klimatycznego wschodu
słońca, który obserwowaliśmy z wiaduktu w Komorowie Żuławskim. Dotarliśmy tam
jadąc szybkim tempem przez Gronowo Górne i Nowinę zahaczając w ten sposób o
skraj Wysoczyzny Elbląskiej. Już za chwilę pedałowaliśmy po płaskich Żuławach
Wiślanych w kierunku początku (końca) Kanału Elbląskiego. Do tego punktu znaki
szlaku w Węzinie nakazują skręcić w prawo, na drogę z płyt betonowych
,,jumbo’’. Teraz przez 6 km czekały na nas drgania całego ciała spowodowane
jazdą po dziurkowanych płytach. No, ale jak się chce zobaczyć wyjście Kanału
Elbląskiego z Jeziora Druzno ;-).
W Karczowiźnie na chwilę pojawił się nowy asfalt i jest to
najlepsze miejsce do bezpośredniej obserwacji Kanału Elbląskiego na tym
odcinku. Dobra nawierzchnia sprzyja obserwacji ruchu na wodzie w trakcie
sezonu.
Za chwilę przekroczyliśmy Kanał Elbląski mostem pamiętającym
niemieckie czasy i dwukilometrową drogą szutrową dojechaliśmy do Jelonek. Tutaj
grupa na skrzyżowaniu chwilę poczekała na emisariusza Krzysztofa, który
pojechał sprawdzić czy lokalny sklepik jest otwarty, Wczesna pora i wolna
niedziela dały dość oczywisty efekt :-)
Jadąc przez chwilę ścieżką rowerową wzdłuż drogi
wojewódzkiej nr 527 mogliśmy ,,podziwiać’’ ultra wysoki krawężnik na
przejeździe rowerowym przez tą drogę. Jest on jednak łatwy do ominięcia i to
jest dobra wiadomość. Po drugiej stronie drogi także mieliśmy asfalt, którym
niebawem dojechaliśmy do Kanału Elbląskiego rzucając okiem na miejsce
odpoczynku przy samym moście.
Z mostu widać było już po prawej stronie pochylnię Jelenie w
kierunku której znaki szlaku nas skierowały. Przypominam, że natomiast
skręcając w lewo dojedziemy po około 1 km do pochylni Całuny, która jest
pierwszą patrząc od strony Elbląga. Jest ona poza szlakiem, ale warto ją
obejrzeć bo różni się systemem napędowym i koła wodnego tam nie zobaczymy.
My natomiast ponownie przywitaliśmy się na 6 km z płytami
,,jumbo’’ i ruszyliśmy na najciekawszy odcinek szlaku prowadzący w
bezpośredniej bliskości kanału i pochylni. Szlak prowadzi przez pochylnię
Jelenie, Oleśnica i Kąty i to na tej ostatniej zrobiliśmy sobie krótki postój.
Tutaj też pożegnaliśmy się na dobre z
betonowymi płytami i zamieniliśmy je na piękną, ale krótką asfaltową czerwoną
drogę rowerową a potem na zwykły asfalt drogi wojewódzkiej 526.
Pochylnię Buczyniec zostawiliśmy z boku, bo szlak przez nią
nie prowadzi, ale oczywiście osoby które jej nie widziały muszą na chwilę ze
szlaku zjechać, aby obejrzeć Izbę Historii Kanału Elbląskiego, zajrzeć do
maszynowni i sfotografować pomnik Steenkego.
Ekipa pokonała tymczasem dość długi podjazd i dotarła do
skrzyżowania dróg na Lepno i na Marzewo. Zanim
dotrzemy do Marzewa warto zatrzymać się na wspomnianym skrzyżowaniu i rzucić
okiem na wiszący poniżej most Moniera, czyli zabytkowy (1894 r.) most z
żelbetu, który jest najstarszą tego typu konstrukcją w Polsce północnej.
Urokliwie wyglądają także dwa stateczki Cyranka i Cyraneczka stojące w sezonie
na przystani nieopodal mostu (żeby je tam zobaczyć, trzeba być wcześnie rano, bo
potem pływają po KE).
W Drulitach oko cieszy odnowiony
już
pałac w którym w sezonie mieści się restauracja. Jadąc zgodnie
ze znakami szlaku za chwilę dojechaliśmy do Marzewa, skąd starą drogą krajową
nr 7 (DK7), która obecnie jest cicha, pusta i wygodna zjechaliśmy do Karczemki,
gdzie po kolejnym przekroczeniu Kanału Elbląskiego skręciliśmy w lewo na drogę
techniczną wzdłuż S7. Jak to droga techniczna, poprowadzona jest ona bez
niwelacji terenu co sprawia, że ma charakter interwałowy i można się na niej
zmęczyć. Stara DK7 jest łatwiejsza pod tym względem, za to na technicznej spotkanie
auta graniczy z cudem :-).
Już tylko kilka kilometrów
dzieliło nas od Małdyt, gdzie grupa zatrzymała się pod zamkniętym Zajazdem
Kłobuk, a najbardziej głodni udali się na miejscowy Orlen zapewne na hot dogi i
zapiekanki. Tutaj do grupy dołączył
Robert jadący z Ostródy, a w sumie z Warszawy (do Ostródy przyjechał PKP).
Oczywiście zawrócił z nami do Ostródy :-)
Przejechaliśmy przez Małdyty i
rozpoczęliśmy około 20 kilometrową jazdę terenową prawie do samego Miłomłyna.
Do samoistnego piękna lasów Pojezierza
Iławskiego dołączyło słońce niemrawo, a potem z pełną mocą wyglądające zza
chmur i zrobiło się naprawdę zjawiskowo. Zdjęcia tradycyjnie nie oddają pełnego
uroku. To był najładniejszy odcinek całej trasy, której całej widokowo ciężko
coś zarzucić.
Czoło naszego peletoniku pomknęło
do przodu, a ja z drugą grupą zatrzymałem się nad Kanałem Bartnickim (Duckim)
gdzie zrobiliśmy sobie okolicznościową fotkę w tym ładnym miejscu. Za Kanałem
Duckim leśna nawierzchnia ustąpiła bardzo staremu asfaltowi pokrywającemu płyty
betonowe. Plusem takiej nawierzchni jest w zasadzie tylko to, że błoto to się
na niej nie zrobi. Chociaż cały odcinek Małdyty-Miłomłyn jechaliśmy w warunkach
mocno deszczowego tegorocznego października to nigdzie nawierzchnia nie
sprawiła nam – jadących zarówno góralami, trekingami (ja na oponach 35 mm) jak
i gravelami – problemów.
W Liksajnach zaszły spore zmiany w
stosunku do przejazdu sprzed 2 lat. Pomost kąpielowy nad jeziorem Ruda Woda już
nie
straszy szczegółami konstrukcji a i ośrodek wypoczynkowy zyskał nową jakość. Zatrzymaliśmy się też przy moście nad
przesmykiem łączącym jezioro Ruda Woda z Krebs przy którym w towarzystwie
pomnikowego dębu stoi fragment pomnika
oberlandzkich flisaków
poległych podczas I wojny światowej.
Stąd było już niedaleko do
Miłomłyna, gdzie dotarliśmy przez węzeł Miłomłyn Północ w ciągu drogi S7. W
Miłomłynie jeden jedyny raz zjechaliśmy ze szlaku obejrzeć
Przystań na Wyspie,
której właściciel Tomek kręcił z nami korbami od samego Elbląga. Klimatyczna miejscówka przypadła nam do gustu
i myślę, że ognisko zimową porą jest pewne. A przede wszystkim miejsce jest
warte odwiedzin od strony wody, bo szlak kajakowy Kraina Kanału Elbląskiego też
posiada.
Po tej wizji lokalnej i odpoczynku
wróciliśmy na ostatnie 13 km szlaku prowadzącego z Miłomłyna - po krótkim
wyjeździe asfaltowym – szutrem dawnego torowiska kolejowego Ostróda-Miłomłyn.
Przed wjazdem na torowisko
zauważyłem leżący w rowie słupek drogowy ze znakiem kierującym w lewo, poza
asfalt. Został on wyrwany przez nieznanych sprawców chwilę po zabetonowaniu, a
że w tym miejscu jego brak mógłby skutkować przejechaniem lewoskrętu, to wbiłem
go z powrotem w ziemię.
Kilka kałuż sprawnie zostało
ominiętych i długimi prostymi przemierzaliśmy ostatnie km trasy. Niebawem
ukazała się naszym oczom niebieska tafla Jeziora Drwęckiego i to z obydwu
stron. Był to znak, że jedziemy po grobli wykonanej w poprzek jeziora dla
poprowadzenia linii kolejowej. Na moście nad przesmykiem zrobiliśmy ostatnie
zdjęcie grupowe przed metą na bulwarze Jeziora Drwęckiego. Tutaj też
spotkaliśmy Andrzeja, który szlak pokonał jadąc przed nami i ruszając z Elbląga
30 minut szybciej.
Dwa kilometry dalej, przy
przystani pasażerskiej nasza jazda po szlaku Kanału Elbląskiego dobiegła końca.
Przejechanie 85 km zajęło nam niecałe 6 godzin brutto. Teraz nadszedł czas na
zasłużony odpoczynek oraz obiad. Jak na zamówienie w Ostródzkie odbywał się
festiwal food trucków, więc ciężko było w tej sytuacji jechać na Orlen :-). Postawiliśmy na kuchnię tajską i ryż.
Po obiedzie grupa podzieliła się
na podgrupy, koledzy z Miłomłyna wrócili swoim sposobem do siebie, część ekipy
elbląskiej ruszyła w kierunku Elbląga asfaltem drogi technicznej wzdłuż S7 a ja
wraz z pozostałą piątką zarządziłem odwrót torowiskiem do Miłomłyna i dalej już
asfaltem. Powrót szlakiem do Elbląga nie wchodził bowiem – wbrew pierwotnym zamierzeniom – w grę,
bo musicie wiedzieć, że całą trasę przejechałem z uszkodzoną przednią piastą w
której kuleczki łożyska wydawały bardzo niepokojące odgłosy. Wolałem więc nie
fundować jej zbytniego obciążenia, a takim jest jazda po nierównej nawierzchni.
Dlatego też gdy dotarliśmy do
Miłomłyna, po drodze klejąc dętkę w rowerze Adama (przy okazji wyszło, że na
wycieczkę trekingiem zabrałem ze sobą dętkę w rozmiarze 26 cali – sic!), gdzie
ponownie zrobiliśmy zakupy w sklepie Olivia i popychani pięknym, południowym
wiatrem ruszyliśmy do Elbląga w którym byliśmy o 17:20, czyli po nieco ponad 10
godzinach na trasie.
Dziękuję za tak liczny odzew na
wezwanie i za wspólne kręcenie korbami. Szlak Kanału Elbląskiego
Elbląg-Ostróda-Elbląg uważam oficjalnie za otwarty ;-)
Podsumowanie:
-
nowy szlak Kanału Elbląskiego (KE) jest bardziej terenowy niż jego poprzednik
Elbląg-Iława,
- nowy szlak wykorzystuje istniejącą infrastrukturę drogową, prace przy nim polegały wyłącznie na wykonaniu oznakowania,
- nowy szlak prowadzi po drogach z małym lub bardzo małym ruchem samochodowym, największy ruch samochodowy można spotkać na odcinku Elbląg-Gronowo Górne-Elbląg
- na tym szlaku jest znacznie więcej możliwości podziwiania jezior wchodzących
w skład KE niż na szlaku Elbląg-Iława,
- na szlaku występują wszystkie rodzaje nawierzchni (asfalt, szuter, płyty
,,jumbo’’, polbruk, płyty drogowe, kostka kamienna, bruk); najwięcej jest
asfaltu (37 km), dróg gruntowych (30 km) i płyt
,,jumbo’’ (12 km),
-
na szlaku nie ma długich podjazdów; do Ostródy zyskujemy wysokość, z Ostródy
tracimy wysokość,
- nowy szlak jest krótszy niż Elbląg-Iława, idealny na dwudniową eksplorację,
- na szlaku spokojnie sobie poradzą rowery trekingowe, crossowe, gravelowe i oczywiście MTB. Z uwagi na 12 km płyt zalecam opony o szerokości minimum 35 mm w rowerze nieamortyzowanym, z amorem można pokusić się o 30 mm. Rowery powinny być wyposażone w przerzutki, bo to jednak Żuławy nie są i trochę podjazdów występuje,
-
nowy szlak łączy się z innymi szlakami Krainy Kanału Elbląskiego co umożliwia
łatwe komponowanie tras,
- na szlaku w sezonie nie ma trudności z zaopatrzeniem, obiadami czy noclegami,
-
szlak jest oznakowany idealnie, posiadanie mapy jest obecnie niekonieczne,
-
szlak omija dwie pochylnie, pominięcie Całun rozumiem z przyczyn logistycznych,
pominięcia Buczyńca nie rozumiem; miejsce należy do kategorii ,,must see’’ z
uwagi na najszerszą ofertę turystyczną,
-
znaki szlaku malowane na drzewach nie są odblaskowe i jest ich - wg. mnie - zbyt dużo,
lepsze byłyby drogowe lub z tworzywa na słupkach modrzewiowych z uwagi na
lepszą widoczność nie tylko po zmroku, ale i w słońcu (te malowane zlewają się z tłem leśnego krajobrazu).
- nowy szlak jest pozycją obowiązkową dla rowerzysty przebywającego w Krainie
Kanału Elbląskiego i naprawdę warto go przejechać.
Uwaga: Integralną
częścią relacji jest fotorelacja w galerii!