INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.92 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

WYCIECZKI >150

Dystans całkowity:43144.00 km (w terenie 2964.00 km; 6.87%)
Czas w ruchu:1940:59
Średnia prędkość:22.23 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:175429 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:143 (75 %)
Suma kalorii:862144 kcal
Liczba aktywności:197
Średnio na aktywność:219.01 km i 9h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
159.00 km 20.00 km teren
06:31 h 24.40 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m
Rower:

MIKOŁAJKOWE WYDMY

Sobota, 16 sierpnia 2014 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Helenowo-Adamowo-Jazowa-Solnica-Orliniec-Marzęcino-Tujsk-Rybina-Groszkowo-Sztutowo-Krynica Morska-PIASKI-Krynica Morska-Sztutowo-Rybina-Tujsk-Marzęcino-Kępki-Jazowa-Janowo-ELBLĄG

FOTOGALERIA (z opisem)




Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
297.00 km 3.00 km teren
13:30 h 22.00 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m
Rower:

ŻUŁAWY, TRÓJMIASTO, KASZUBY

Sobota, 9 sierpnia 2014 · | Komentarze 8

Trasa: ELBLĄG-Marzęcino-Tujsk-Stegna-Jantar-Mikoszewo-Sobieszewo-Gdańsk-Sopot-Gdynia-Reda-Wejherowo-Szemud-Przodkowo-Kartuzy-Somonino- Egiertowo-Nowa Karczma-Skarszewy-Tczew-Nowy Staw-Nowy Dwór Gdański-Orliniec-Solnica-Jazowa-Kępki-Bielnik II-Bielnik I-ELBLĄG

GPS - tylko do Gdyni włącznie.

Fotogaleria poniżej. Nie włożyłem karty pamięci do aparatu i byłem mocno limitowany przez pamięć wewnętrzną, Bywa :-))

Chłopaki ruszyli na koniec, albo początek  Polski (Hel) a ja postanowiłem im towarzyszyć do ... Wisły. Królowa polskich rzek nieco się jednak przesunęła na tej wycieczce i znalazła się aż na Kaszubach, a ja razem z nią i Robertem :-)). 

Po  drodze odwiedziliśmy nadmorskie kurorty  na Mierzei Wiślanej, tętniące nocnym życiem Trójmiasto i krajobrazowe, wyciszone Kaszuby. Chłodna, a momentami zimna noc ( 11 stopni nad ranem) po wyjściu słońca szybko zamieniła się w upalny dzień. Z ekipą ,,go to Hel'' pożegnaliśmy się na skwerze Kościuszki w Gdyni, a od Egiertowa pedałowałem samodzielnie podczas gdy Robert ruszył na Kościerzynę.

Pod koniec jazdy sprawdziłem czy wakacyjne korki na DK 7 już się pojawiły. Ruch odbywał się powoli, ale płynnie. Całkiem sporo ludzi z Polski  jechało za to nad morze bokami przez Marzęcino, a już zupełnie ciekawe było wykorzystywanie skrótu między Bielnikiem I a Bielnikiem II przez elbląskich kierowców. Droga z betonowych płyt  cieszyła się sporą popularnością :-). 

Ekipa startowa na Hel © MARECKI
Mikoszewo - na promie przez Wisłę © MARECKI

Gdańsk - wielki młyn, naprawdę wielki © MARECKI

Gdańsk - wielki młyn, naprawdę wielki © MARECKI
Gdańsk © MARECKI

Gdańsk © MARECKI

Szemud © MARECKI

Szemud © MARECKI
Przodkowo © MARECKI

Kartuzy - kolegiata kartuzów © MARECKI

Kartuzy - kolegiata kartuzów © MARECKI

Kartuzy - kolegiata kartuzów © MARECKI

Kartuzy - kolegiata kartuzów © MARECKI
Klimatyczne Kaszuby © MARECKI

Klimatyczne Kaszuby © MARECKI
Czyżby zlot Panów Samochodzików? :-) © MARECKI

Czyżby zlot Panów Samochodzików? :-) © MARECKI
Amber One w okolicach Tczewa © MARECKI

Rzeka Nogat © MARECKI

Dzięki Panowie za wspólne kręcenie kilometrów w szaleńczym tempie :-)
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
283.00 km 0.00 km teren
10:29 h 27.00 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy:1526 m

NIDZICA

Środa, 6 sierpnia 2014 · | Komentarze 2

Trasa: ELBLĄG-Pasłęk-Małdyty-Miłomłyn-Ostróda-Rychowy-Gierzwałd-Dąbrówno-Uzdowo-NIDZICA-Olsztynek-Ameryka-Podlejki-Łukta-Morąg-Pasłęk-ELBLĄG

GPS

FOTOGALERIA

Dzienno-nocna jazda z Robertem do ostatniego z nieodwiedzonych przez mnie  do tej pory zamku gotyckiego będącego na szlaku zamków gotyckich za nami. Zamek  w Nidzicy został odnaleziony, obejrzany i sfotografowany :-). Przy okazji zrobiłem kilka kilometrów w pięknych okolicznościach przyrody i z pożytkiem dla zdrowia. A że niewyspanie jest -  młody jestem, jeszcze się zdążę wyspać :-). Dzięki Roberto za wspólne kręcenie i pogaduchy. 


Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
247.00 km 1.00 km teren
11:38 h 21.23 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:34.0
Podjazdy:1367 m

KALININGRAD (RUS)

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · | Komentarze 3

Trasa:ELBLĄG-Milejewo-Pogrodzie-Frombork-Braniewo-Gronowo-Mamonowo-Ładuszkin-Usakowo-KALININGRAD-Usakowo-Ładuszkin-Mamonowo-Gronowo-Braniewo-Pogrodzie-Tolkmicko-Kadyny-Suchacz-Kamionek Wielki-ELBLĄG

BIKEMAP


FOTORELACJA


Elbląski Plac Jagiellończyka w niedzielny poranek ( godzina 4.00) był zupełnie opustoszały, dopóki nie pojawiła się na nim grupka czterech osób mających w planie spędzić wiele godzin na rowerze kręcąc kilometry na wycieczce do Kaliningradu. Ela, Krzysiek, Leszek i ja jako sprawca całego tego zamieszania poczekaliśmy jeszcze chwilę na ewentualnych śpiochów i nie doczekawszy się takowych ruszyliśmy w drogę.

Ulica Królewiecka wyprowadziła nas z miasta i do Milejewa pracowicie wspinaliśmy się na Wysoczyznę Elbląską. Niebawem mogliśmy oglądać czerwony wschód słońca, które towarzyszyło nam w nadmiarze przez cały dzień.
O poranku jazda była jednak bardzo przyjemna, kilometry szybko mijały i o godzinie 6 byliśmy już w Braniewie. Zakupy w sklepie, małe śniadanie i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Niebawem zameldowaliśmy się na pustej granicy w Gronowie, gdzie  podobnie jak w zeszłym roku przyjęto nas szybko i sprawnie ograniczając się do sprawdzenia paszportów ( nie oczekujcie wbicia pieczątki zarówno polskiej jak i rosyjskiej kontroli granicznej). Po rosyjskiej stronie było podobnie i w ten sposób na przejściach byliśmy około 20 minut. Dodam, że rowerzyści nie muszą czekać razem z samochodami tylko podjeżdżają ,,bez kolejki’’. Przestrzegam tylko przez podjeżdżaniem, gdy świeci się czerwone światło. Aż tak to się nie spieszcie ;-). I nie wolno zgubić karty migracyjnej, którą otrzymuje się na wjeździe  i oddaje przy wyjeździe  po rosyjskiej stronie.

Za granicą dalsza droga prowadziła dobrej jakości asfaltem (droga A 194), który towarzyszył nam aż do Kaliningradu z kilkusetmetrowym odcinkiem kostki kamiennej w miejscowości bodajże Piatidorożnoje. Ruch na niej panował niewielki, samochody tylko rosyjskie (polskie rejestracje pojawiły się 4 razy). Nie było żadnego wyprzedzania ,,na gazetę’’, wymuszeń pierwszeństwa - pełen spokój. Policja drogowa kilka razy nas mijała, ale nie zainteresowała się nami, ani stylem naszej jazdy ( jechaliśmy parami). Oznakowanie drogi bardzo dobre, kilometraż podawany poprawnie i często.

Tak sobie miło pedałując o godzinie 9.15 ( cały czas podaję czas polski – wg. rosyjskiego była to już 10.15) byliśmy na rogatkach Kaliningradu po drodze kosztując arbuzów od przydrożnego sprzedawcy ( 30 rubli/kg - 2,64 zł). Wjazd do miasta to szeroka, dwujezdniowa arteria zwężająca się dopiero przed samym centrum.
Plan Kaliningradu wydawnictwa Globus z 1994 roku ( nowszego nie znalazłem – może ktoś wie czy jest gdzieś dokupienia) pojawił się na mapniku  i zaczęło się zwiedzanie miasta. Kilka razy mapa nie odwzorowała rzeczywistości rozciągającej się przed oczami, ale w sumie nie było trudno. Katedry i innych zabytków nie przeniesiono, pojawiły się nowe drogi.

Co obejrzeliśmy widać w fotogalerii. Nieznośny upał spowodował, że z przyjemnością korzystaliśmy z kaliningradzkich fontann i jechaliśmy wzdłuż Pregoły i innych zbiorników wodnych, które dawały ochłodę.
Niezbędne okazały się zakupy w lokalnym ,,magazinie’’ (sklepie). I tak woda Bonaqua 1 litr to koszt 38 rubli ( 3,34 zł),coca-cola 1 litr to 58 rubli (5,10 zł), lód-rożek to koszt 39 rubli (3.43 zł). Walutę kupowałem po 0,88 zł za 10 rubli. Z oferty obiadu nie korzystaliśmy ale widziałem ofertę bogatego ,,biznes-lunchu ‘’ za 350 rubli. Jest w Kaliningradzie Mc Donalds przy dworcu północnym, ale jak go zobaczyliśmy to już byliśmy najedzeni.

Ekipa miała kanapki, ja jechałem na upało-odpornych sezamkach, tak więc pozostało znaleźć fajny park najlepiej nad wodą. Nasz wybór padł na park  o ciekawej nazwie Kolos, wody niestety w nim nie było. Rozłożyliśmy się na popas na trawie budząc żywe zainteresowanie przechodzących Rosjan. Jedna pani nawet sprawdziła, co to też za flaga powiewa przy moim rowerze.

Po odpoczynku pogoniłem jeszcze trochę ekipę po kaliningradzkich ulicach i w końcu robiąc ostatnią fotografię głównego dworca kolejowego ruszyliśmy około 15.00 w drogę powrotną.

Podczas wyjazdu poruszaliśmy się już w dużym ruchu, ale w dalszym ciągu kierowcy nie sprawiali nam trudności. Kilka kilometrów za miastem zdecydowaliśmy się na kąpiel w jednej z zatok Zalewu Kaliningradzkiego (po naszemu Zalew Wiślany). Zakazy kąpieli stały w ogromnej ilości, ale jeszcze większe tłumy Rosjan koncertowo miały je w poważaniu. Znaleźliśmy więc i my dogodne miejsce i dawaj do wody. Jak dla mnie była nieco za ciepła, ale na pewno chłodniejsza niż powietrze ( wyjeżdżając z Kaliningradu było 34 stopnie w cieniu). Pływanie utrudniały wodorosty plączące się do rąk i nóg, ale nie miało to większego znaczenia. Było świetnie.

Dalsza droga to mozolne kręcenie w słońcu ( większy kompleks leśny jest tylko w okolicy Ładuszkina) i coraz mniejszy ruch samochodowy. Po drodze uwieczniam suszące się cały dzień spadochrony na brzozie i bunkier w Mamonowie. Na granicy meldujemy się około 18.00. Odprawa przebiegła po obydwu stronach szybko i sprawnie. Odwiedziliśmy jeszcze sklep wolnocłowy ( za przejściem rosyjskim, a przed polskim). Małe zakupy stosownych używek dla familii ( można płacić w euro, złotówkach, rublach, dolarach) i jazda do Polski.

W Braniewie zatrzymaliśmy się w pizzerii na obiadokolację i wciągnęliśmy zasłużone porcje makaronu ze szpinakiem, schabowego i kotleta de volaille. Z nowym zasobem sił i już bez upierdliwego towarzystwa słońca rozpoczęliśmy kręcić ostatnie 40 km dzielące nas od Elbląga.
Dla urozmaicenia trasy zdecydowaliśmy się w Pogrodziu na jazdę nową DW 503 i przez Tolkmicko i Suchacz z przerwą przy sklepie w Kadynach dotarliśmy około 22.20 do Elbląga. Tym samym niedziela bogata w moc wrażeń i kilometrów dobiegła końca. Czas na zasłużony odpoczynek w wannie i lulu :-).

Podsumowanie

Wyjazd do Kaliningradu (Rosja) miał na celu rowerowe rozpoznanie miasta o którym słyszałem wiele opinii wzajemnie wykluczających się. Na trasie jechałem w doborowym towarzystwie Eli, Krzyśka i Leszka. Kaliningrad okazał się miastem w którym nowoczesności towarzyszą naleciałości starych czasów. Przesadzone jednak są opinie skrajnie negatywne.Warto się o tym naprawdę  osobiście przekonać. Nie bać się -jechać :-)

Nowe i na europejskim poziomie przestrzenie sąsiadują z tymi niskiej jakości. Jest to miasto kontrastów, ale nie można tego powiedzieć o jego mieszkańcach, którzy z zainteresowaniem i życzliwością obserwowali naszą ekipę.

Sytuacja rowerzystów na ulicach miasta jest klarowna. Nie ma ścieżek rowerowych, nie ma zakazów dla rowerów, jeździmy po ulicy, gdzie możemy liczyć na normalne traktowanie przez kierowców. Wyjątkiem są kierowcy komunikacji miejskiej (autobusy, trolejbusy), którzy muszą mieć bardzo napięte rozkłady bo wyprzedzają bez pardonu spiesząc się na przystanki. Na wielu skrzyżowaniach mamy liczniki czasu, które ułatwiają jazdę nie tylko kierowcom. Lokalną specyfiką jest oznakowanie przejść dla pieszych, a w zasadzie jego brak. Stoją tylko znaki pionowe, zebr brak. Kierowcy jednak nie mają trudności aby zatrzymać się i przepuścić ludzi.

Wycieczkę uważam za bardzo udaną i z pewnością wartą powtórzenia, ale już w kilkudniowym wymiarze, bo zaledwie kilka godzin to pozwala jedynie posmakować miasta.   Dziękuję Wam za wspólne kręcenie i gratuluję Eli poprawienia kolejnej życiówki ( 245 km). Trzysta na horyzoncie?



Dane wyjazdu:
213.00 km 0.00 km teren
08:29 h 25.11 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy:726 m

SKARSZEWY

Sobota, 26 lipca 2014 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Nowy Dwór Gdański-Kiezmark-Cedry Wielkie-Pruszcz Gdański-Trąbki Wielkie-Skarszewy-Starogard Gdański-Pelplin-Knybawa-Stogi Malborskie-Malbork-Klecie-Stare Pole-Gronowo Elbląskie-Jegłownik-ELBLĄG

GPS

FOTOGALERIA


W ciemną, bezksiążycową i upalną noc ruszyłem w trasę do Skarszew, aby obejrzeć przedostatni z gotyckich zamków widocznych na tej mapie. Szlak zamków gotyckich na Pomorzu i Mazurach  to 16 obiektów w różnym stanie z których 15 już zobaczyłem na własne oczy. Została do odwiedzenia Nidzica.

Początek trasy to jazda DK 7, która w sezonie nie zasypia nawet na moment ale dzięki poboczu jest drogą wygodną i bezpieczną. Niewątpliwą atrakcją początkowych kilometrów były rozdzierające czarne niebo błyski burzy gdzieś w okolicach Malborka. Wschodni wiatr w plecy mówił jednak, że nie jest ona dla mnie groźna. 

Za Wisłą skręciłem na boczne drogi  i w totalnej ciszy i pustce mogłem wsłuchiwać się w odgłosy żuławskiej nocy. Zbyt szybkie tempo jazdy skłoniło mnie do  odwiedzenia stacji benzynowej w Pruszczu Gdańskim, gdzie zaatakowałem hot-doga i kawę. Niebo na wschodzie powoli nabierało pomarańczowej barwy, ale widoczne chmury uniemożliwiały obserwację słońca. 

Przed Trąbkami Wielkimi zrobiłem kolejny postój, bo wyglądało że do Skarszew dotrę szybciej niż dzień :-). A nie chciałem powtórki z Godkowa. W Skarszewach byłem kilka minut po godzinie 4, mając na liczniku 100 km. Pokręciłem się po uśpionym miasteczku, odnalazłem zamek ( bardzo nietypowy i nie przypominający w niczym innych gotyckich budowli),dwa kościoły, urząd miejski z ładnym placem i fontanną. 

A potem ruszyłem na południe w kierunku Starogardu Gdańskiego i pięknej granatowo-stalowej chmury deszczowej. Deszcz towarzyszył mi do Starogardu pięknie mocząc i chłodząc mi ciało. Przy 26 stopniach to sama przyjemność, nawet jak w butach chlupie :-). 

Na wjeździe do miasta moją uwagę skupił kompleks ładnych budynków z czerwonej cegły. Okazał się być szpitalem psychiatrycznym. Potem sprawdziłem jak się ma wizualnie dawny Polmos - ładna beczułka z okowitą na wjeździe wygląda całkiem okazale, cała reszta nieco gorzej. Po drodze uzyskałem garść informacji od lokalnego kierowcy blachosmroda, aby teleportować się na ścieżkę rowerową, pomimo że stałem na lewoskręcie i droga rowerowa nijak się miała do mojego kierunku jazdy, a nawet za skrzyżowaniem nie istniała. Pan nawet chciał wzywać mundurowych, ale jak mu powiedziałem że jestem oficerem rowerowym i tak się śmiesznie składa, że trochę znam kodeks drogowy dał sobie spokój :-)). 

Dalsza droga (DW 222) prowadziła w kierunku Pelplina gdzie zobaczyłem siedzibę starogardzkiej fabryki leków. Tutaj widać było potężne pieniądze wsadzone w siedzibę ze stali, aluminium i szkła. Prawdziwy XXI wiek.  Kolejną miejscowością na trasie  był Pelpin w którym piękną cysterską bazylikę już widziałem, ale nie byłem za to na miejscu papieskiej mszy w 1999 r.  Odbyła się ona na niezłej górce ( 70 metrów asfaltowego podjazdu) i panorama z jej szczytu byłaby niezła, gdyby nie chmury. W tym jedna burzowa, która szła sobie z południa.

Z burzą to ja nie miałem zamiaru zadzierać i chociaż plan dalszej jazdy przewidywał nawet Kwidzyn to zrobiłem ,,w tył na lewo'' i ruszyłem na północ. Wiatr miałem o dziwo w plecy, ale chmurę też za plecami :-). Poganiany grzmotami i błyskawicami ekspresowo łykałem kilometry i z powodzeniem zwiększałem dystans od chmurki. Najwyraźniej wysoko w niebie wiało nieco inaczej :-). 

Na DK 22 wjechałem tuż przed Mostem Knybawskim na Wiśle. Mokra kostka na tym odcinku skutecznie mnie spowolniła, ale burza była już dość daleko. Poczułem się tak pewnie, że skręciłem jeszcze na największy żuławski cmentarz mennonicki w Stogach Malborskich, zjadłem śniadanie w malborskim McDonald's, odwiedziłem Klecie z jednym z największych domów podcieniowych na Żuławach Wiślanych  i poganiany przez kolejną deszczową chmurę dotarłem w końcu do domu. Fajnie było :-).



Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
196.00 km 0.00 km teren
08:04 h 24.30 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1128 m

OSTRÓDA

Czwartek, 10 lipca 2014 · | Komentarze 4


FOTOGALERIA


GPS

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Pasłęk-Małdyty-Miłomłyn-Ostróda-Samborowo-Liwa-Miłomłyn-Małdyty-Chojnik-Kwitajny-Surowe-Sałkowice-Kopina-Pasłęk-Bogaczewo-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

Wraz z Robertem wyruszyliśmy zaraz po obejrzeniu meczu Holandia-Argentyna na trasę do Ostródy. Towarzyszył nam: łysy prawie w pełni, wmordewind,  ciepła noc i pusta droga.  Dotarliśmy do miasta analizując po drodze starą DK 7, która jest teraz do Miłomłyna fajną drogą rowerową. Pokręciliśmy się po śpiącej Ostródzie, zerknęliśmy na jedzącego śniadanie łabędzia na Jeziorze Drwęckim i zapoznaliśmy się z regulaminem nart wodnych. Lekko nie jest :-).

Następnie trasa wiodła DK 16 do Morlin, gdzie obejrzeliśmy wielki kombinat mięsny. Z zewnątrz nie wygląda on najlepiej - wygląda jakby od czasów Edwarda Gierka nie był remontowany płot, parking, biurowiec itd.  Droga powrotna miała być przez Iławę, ale jak w Samborowie zjechaliśmy z DK 16 szukając alternatywy asfaltowej to dotarliśmy do Miłomłyna, bo inne drogi były gruntowe, a my przecież na slickach :-). Na Iławę już nam się nie chciało, więc obejrzeliśmy remontowaną śluzę Miłomłyn oraz wrota przeciwpowodziowe na Kanale Elbląskim a nieco wcześniej zjedliśmy śniadanie z darmowym kefirem w Liwie. A potem to już z wiatrem do domu z przerwą na pączki Rafiego w Pasłęku.

Dzięki Roberto za towarzystwo i współne kręcenie, szczególnie że jechałeś w dość niesprzyjających okolicznościach zdrowotnych.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
277.00 km 22.00 km teren
13:53 h 19.95 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:1784 m

EŁK-ELBLĄG

Niedziela, 1 czerwca 2014 · | Komentarze 2

Trasa: EŁK-Orzysz-Szymonka-Ryn-Mrągowo-Olsztyn-Łukta-Tabórz-Prośno-Słonecznik-Wenecja-Wilamowo-Małdyty-Sambród-Pasłęk-Krasin-pochylnia Kanału Elbląskiego Oleśnica-pochylnia Kanału Elbląskiego Jelenie-Karczowizna-Węzina-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

GPS

FOTOGALERIA

Powrót z Ełku (17.30) to szybka jazda aby zdążyć obejrzeć zamek krzyżacki w Rynie przed zmrokiem, a potem to już spokojne patataj. Szerokość opon nie sprzyjała harcom ;-). Do Olsztyna poruszałem się drogami krajowymi ( 16 i 59), które w niedzielne popołudnie i noc są fajnymi drogami rowerowymi. Wiatr mi sprzyjał, chociaż co chwila coś na mnie kapało.  Za Olsztynem mając dość szumu opon na asfalcie postanowiłem dać im szansę na wykazanie się chociaż trochę (Mountain King 2,2 :) i skręciłem w Łukcie w kierunku Lasów Taborskich

Jazda terenowa ,,na azymut'' poszła gładko i w ten jakże przyjemniejszy sposób  dotarłem do Małdyt. Kontynuując jazdę bokami dotarłem do Pasłęka i odbiłem  w kierunku Kanału Elbląskiego aby zobaczyć postępy w jego rewitalizacji. Coś się dzieje i za rok kanał powinien być już żeglowny. 

A potem szybciutko do domu (11.00) i wanny :-). 


Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
199.00 km 28.00 km teren
09:36 h 20.73 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy:1232 m

WARMIA - SZLAK ZWINIĘTYCH TORÓW

Sobota, 17 maja 2014 · | Komentarze 4

Trasa: ELBLĄG-Milejewo-Młynary-Pakosze-Pieniężno-Górowo Iławeckie-Lidzbark Warmiński-Orneta-Godkowo-Pasłęk-Bogaczewo-ELBLĄG

GPS

FOTOGALERIA


Ruszyliśmy z Robertem o północy, tak aby na spokojnie za dnia dotrzeć na interesujący mnie odcinek.  W nocy jechało się bardzo dobrze i spokojnie, chociaż pod  lekki wiatr. Zupełny brak samochodów sprzyjał rozmowom i podziwianiu nocnego piękna warmińskich okolic. 

Tytułowy szlak to 28 kilometrów szutrowej drogi  między Lidzbarkiem Warmińskim a Ornetą. Jest poprowadzony śladem linii kolejowej Orneta-Bartoszyce, także nie należy się spodziewać wielu zakrętów, a tylko długich prostych. Na szczęście po drodze są lasy, tak więc trasa nie jest nudna. Na szlaku jest też moment asfaltowy, ale przede wszystkim spotkamy się z trzema rodzajami szutru, od drobnoziarnistego po całkiem spore kamienie.

Te ostatnie są na szczęście tylko w paru miejscach, ale skutecznie wybijają z rytmu. Trasę jechałem z wiatrem w plecy, a przez to dość szybko. Na góralu z oponami 2,2 i pracującym amortyzatorem jazda  w zakresie 25-28 km/h była jednak możliwa. Szlak dla rowerów trekingowych będzie możliwy do wygodnej jazdy ze znacznie mniejszą prędkością. Amortyzator  jest niezbędny. 

Na szlaku są dwa miejsca odpoczynku rowerzystów (MOR). Są wyposażone dość dobrze, w toi-toi był nawet papier toaletowy :-O. Oznakowany jest kolorem zielonym i specjalnymi drewnianymi słupkami z daszkami. Oznakowanie jest dobre, nie ma problemów z nawigacją, pomimo licznych skrzyżowań. Nawet bez oznakowania wiadomo byłoby gdzie jechać - tam gdzie jest prosta droga bez ostrych zakrętów :-). Na całym dystansie najbardziej spodobały mi się liczne ceglane wiadukty, które  uwieczniłem w fotogalerii. 

Podczas jazdy trzeba uważać na samochody, bo na części szlaku ( kilka kilometrów) jest oficjalnie dopuszczony ruch samochodowy, a i poza tym odcinkiem auto może się pojawić, bo bariery nie są dość skutecznie i mogą być ominięte. Znaczących aktów wandalizmu nie zauważyłem, ale to rzecz zmienna. Kilometraż na szlaku jest podany poprawnie, chociaż  dystans całości z Ornety jest tabliczkowo mniejszy o kilkaset metrów :-) Ciekawe?  Szlak jest dwukierunkowy, płaski, istotnych podjazdów nie ma. W dwóch miejscach nie prowadzi literalnie po torowisku, ale oficjalnymi objazdami.

Trasa kończy się w Ornecie, gdzie drogą asfaltową docieramy do centrum, aktualnie rozkopanego w związku z remontem DW 513.
Tam dołączył do mnie Robert, który szosowym rowerem dotarł po asfalcie przez Dobre Miasto i razem wróciliśmy do Elbląga. Dzięki za towarzystwo i wspólną jazdę. 
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
169.00 km 20.00 km teren
08:22 h 20.20 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:759 m

GÓRY ŁOSIOWE

Niedziela, 4 maja 2014 · | Komentarze 7

Trasa: ELBLĄG-Malbork-(PKP)-Grudziądz-Nowa Wieś-Parski-Zakurzewo-Wielki Wełcz- Mały Wełcz-Rusinowo-Nebrowo Wielkie-Nebrowo Małe-Bronisławowo-Sadlinki-Białki-Rozpędziny-Grabówko-Nowy Dwór-Korzeniewo-Pastwa-Janowo-Gurcz-Ryjewo-Mikołajki Pomorskie-Dzierzgoń-Święty Gaj-Krzewsk-Raczki Elbląskie-ELBLĄG.

GPS

FOTOGALERIA

Nocne pustki panowały  na Placu Słowiańskim gdy pojawiłem się na nim kilka minut przed godziną 4.00 . Cicho za to nie było, bo młodzież wracająca z nocnych imprez swoimi rykami budziła okolicznych mieszkańców. Żeby nie rzucać się w oczy wyłączyłem oświetlenie i czekałem na chętnych, chętnego, chętną (niepotrzebne skreślić :-) do rowerowej jazdy po Górach Łosiowych

W oddali ulicy Pocztowej dostrzegłem jedno charakterystyczne światło, a że była już czwarta to ruszyłem w jego kierunku. Był to Sylwek i z nim wystartowałem do Malborka na PKP, który miał nas zawieźć do Grudziądza. 30 km do Malborka to walka z czasem ( PKP - 5.26) i  słabym, ale przeciwnym wiatrem. Tablicę Malbork przejechaliśmy o godzinie 5.04 i wtedy można było sobie odpuścić szaleńcze tempo. 
Nie jest łatwo pędzić na oponach 2.2 z terenowym bieżnikiem z prędkością około 30 km/h :-).

W Malborku czekał  na nas Paweł, który z Elbląga ruszył kilkanaście minut przed nami, a na minutę przed odjazdem PKP na peron wpadł Leszek - i to była prawdziwa precyzja :-)). Szybko i sprawnie, nieco marznąc i przysypiając dotarliśmy do Grudziądza i w końcu można było  spokojnie popedałować. W Grudziądzu czekał na nas Fisz, który z Elbląga przyjechał na kołach wyjeżdżając o 1.30 w nocy. Niesamowity facet :-).

W torbie odkryłem, że na wycieczkę po Górach Łosiowych i Powiślu wziąłem mapę ... ,,Kanał Elbląski i okolice'' :-))). Miałem też wydruk z Google i on się przydał, aby sprawnie wyjechać z miasta zahaczając jeszcze o kawę na Statoilu. 

Ambitny podjazd do Nowej Wsi pozwolił z powrotem się rozgrzać i rzucić okiem na widoczne już Góry Łosiowe, czyli wzniesienia nad Wisłą od północy Grudziądza. Tutaj też zobaczyliśmy ,,ciepłe'' jeszcze pomarańczowe znaki Wiślanej Trasy Rowerowej, której przebieg pasował nam do Zakurzewa (kończy się ona zresztą na razie w Wielkim Wełczu na granicy województw kujawsko-pomorskiego i pomorskiego), gdzie zaczęliśmy drugą wspinaczkę, tym razem na punkty widokowe Gór  Łosiowych z widokiem na królową polskich rzek. Poruszaliśmy się malowniczym ,,singieltrackiem'', jak też czarnym szlakiem rowerowym ,,Doliny Dolnej Wisły'' i czerwonym ,,kopernikowskim'' szlakiem pieszym. Oba szlaki są terenowo mocno zaniedbane a znaki ledwo widoczne. Generalnie nawigowaliśmy tak, aby jechać jak najbliżej Wisły, co niebawem zaprowadziło nas na jej wał. Droga terenowa na nim okazała się bardzo dobrej jakości, trawa był skoszona, a płyty betonowe jakby nowe. 

I tak dotarliśmy do Nowego, którego panorama po drugiej stronie rzeki prezentowała się dobrze. Wcześniej w Rusinowie zrobiliśmy mały popas na którym Leszek oddał się serwisowi ,,grających''  klocków hamulców i odnalazł się Fiszu podróżujący asfaltem u podnóża wału przeciwpowodziowego :-). 

W Nebrowie Wielkim skręciliśmy w prawo i popędzani zachodnim wiatrem szybko zbliżyliśmy się do Kwidzyna. Przed miastem w miejscowości Rozpędziny rozpędzeni przejechaliśmy pod wiaduktem nieczynnej linii kolejowej Kwidzyn-Smętowo Graniczne. Zaraz potem nastąpił w lewo zwrot i wjechaliśmy na nasyp. Po krótkim odpoczynku zmieniłem koncepcję jazdy i korzystając z rowerowej jakości torowiska ruszyliśmy z powrotem w kierunku Wisły :-). Kilka lat temu bowiem widziałem zburzony most na tej linii kolejowej od strony Opalenia, a nigdy nie byłem przy nim z tej strony Wisły. 

I pojechaliśmy. Z nasypu rozciągał się piękny widok na Kwidzyn i dolinę Wisły. Nawet dymiąca celuloza miała swój urok ;-). Największym wyzwaniem okazało się jednak pokonanie mostu kolejowego na Kanale Palemona idąc z rowerem pod pachą po samych drewnianych podkładach kolejowych. Było nieco adrenalinki, co chłopaki ? :-))

Po dotarciu nad Wisłę zobaczyliśmy ogromny obszar pod nazwą ,,Składowisko żużla i popiołu IP Paper w Kwidzynie'' o którym trochę ciekawostek opowiedział nam spotkany tam miejscowy rowerzysta. Pokazał nam też budynek nieodległego ujęcia wody z Wisły dla celulozy, gdzie drogą wałową sobie dojechaliśmy  i obiekt sprawdziliśmy. 

Dalsza droga wiodła przez Korzeniewo,  pod nowym mostem na Wiśle w ciągu DK 90 i przez Janowo do Ryjewa, gdzie zakończył się etap zwiedzania, a rozpoczął asfaltowy powrót do Elbląga.  Odbywał się on na trasie przez Mikołajki Pomorskie ( Leszek przebił tutaj dętkę), Dzierzgoń, Święty Gaj i Krzewsk. 

Grupa jeszcze przed Dzierzgoniem rozdzieliła się, Sylwek z Pawłem zostali z Fiszem, który zaczął odczuwać trudu zarwanej nocy i trasy, a ja z Leszkiem pojechaliśmy nieco szybciej. Za Świętym Gajem straciłem Leszka z oczu, wiatr zamiast pomagać zaczął przeszkadzać, wszystko zaczęło mnie denerwować, opony za mocno hałasowały, niebo było zbyt błękitne, słońce za żółte, Żuławy za płaskie i do domu dotarłem chyba tylko siłą woli :-). 

Dziękuję Panowie za wspólne kręcenie i przede wszystkim  za obecność.  Pozdrower.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
276.00 km 30.00 km teren
12:31 h 22.05 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy:1440 m

HARPAGAN 46 KWIDZYN - WERSJA ROZSZERZONA

Sobota, 19 października 2013 · | Komentarze 4

Trasa: Elbląg-Nowy Staw-Tczew-Gniew-Kwidzyn-Baldram-Opalenie-Widlice-Małe Wiosło-Opalenie-Pastwa-Janowo-Gurcz-Brachlewo-Brokowo-Kamionka-Kwidzyn-Sztum-Malbork-Kaczynos-Ząbrowo-Jegłownik-Wikrowo-Helenowo-Elbląg

GPS

FOTOGALERIA

Wyprawa do Kwidzyna rozpoczęła się o północy na Placu Dworcowym w Elblągu. Celem jazdy było zobaczenie nowego mostu na Wiśle pod Kwidzynem, dopingowanie naszych w 46 edycji Harpagana i jazda z nimi po okolicy oraz załatwienie kilku spraw prywatnych w Kwidzynie i Sztumie. W wycieczce postanowili mi towarzyszyć Krzysiek i Sebastian. Z Placu Dworcowego ruszyliśmy jeszcze w towarzystwie Pawlika, który doprowadził nas do mostu na rzece Elbląg.

Wyjechaliśmy za miasto i szybko zobaczyliśmy, że mamy niezwykłe szczęście pedałować w bezchmurną i do tego oświetloną przez księżyc w pełni noc. Szybko ustawiliśmy lampki na tryb ,,strobo’’ bo nie było potrzeby świecić pełna mocą. Dynamiczna jazda doprowadziła nas o 1.30 do Nowego Stawu, a o 2 przekraczaliśmy most na Wiśle w Lisewie.

Z Tczewa nieco intuicyjnie wyjechaliśmy boczną drogą w kierunku Knybawy nie chcąc drogi do Gniewa jechać DK 91. Zamiar ten udało się realizować przez kilkanaście kilometrów aż nagle wyjechaliśmy na DK 91 :-). Analiza mapy przy stacji benzynowej pokazała, że jedno ze skrzyżowań okazało się źle oznakowane. Korzystając z postoju zapragnąłem ciepłej kawy i coś na ząb. Stacja benzynowa była czynna, ale że w środku siedziała tylko przestraszona pani to sprzedaż odbywała się przez okienko. Szkoda, bo zaczęło robić się zimno i pobyt w ciepłym pomieszczeniu byłby miłą rzeczą. Pozostało cieszyć się ciepłą kawą i kanapką :-).

Do Gniewu pojechaliśmy zatem dawną DK 1, która w nocy okazała się mocno opustoszała. Jechało się zatem przyjemnie i bez niepotrzebnego napięcia. W Gniewie nie robiliśmy już postoju, a na wysokości wsi Rakowiec zobaczyliśmy sygnalizację świetlną, która wskazywała nam że jesteśmy na skrzyżowaniu nowej drogi prowadzącej na most.

Skręciliśmy w lewo i zaczęliśmy pustą drogą zjeżdżać do doliny Wisły. Pomimo zimowych rękawiczek ręce zmroziło mi okrutnie, tak że sprawna obsługa manetek była problemem. W końcu jednak naszym oczom ukazał się podświetlony most i co najważniejsze nie było w ogóle mgły, która uniemożliwiłaby zrobienie zdjęć.

Droga dojazdowa to odcinek dobrych kilku kilometrów zanim wjedzie się na most, potem most długości około 1200 metrów i dalej kilka kilometrów w kierunku DK 55. W sumie 16 km od Gniewu. Wyjeżdża się na rondzie praktycznie 300 metrów od tablicy ,,Kwidzyn’’. Wisły podczas nocnego przejazdu oczywiście nie widzieliśmy, a za mostem była totalna mgła i nie było widać nawet iluminacji mostu z niewielkiej odległości od niego. Czuć było za to na korbach podjazd z doliny Wisły na skarpę na której położony jest Kwidzyn.

Na wspomnianym rondzie przed Kwidzynem dość niespodziewanie pożegnał się z nami Sebastian i przez Sztum i Malbork wrócił do Elbląga. Nie chciał nawet odpocząć na stacji benzynowej w Kwidzynie, gdzie z Krzyśkiem zajechaliśmy na małe co nieco i ogrzać się. Była godzina 5.15 a nasze liczniki pokazywały 110 km. Na parkingu przed stacją zobaczyliśmy Marka, Kudłatego i Leszka wychodzących z samochodu. Spontaniczne spotkanie elblążan nad ranem w Kwidzynie :-).
Mieli problem z dętką rowerową, pomimo że jechali samochodem. A może nie jechali? :-) Zjedliśmy, wypiliśmy, Marek naprawił dętkę i skorzystał z kompresora i ruszyliśmy do szkolnej bazy 46 Harpagana. Oni na czterech kołach, a my na dwóch.

W bazie natknęliśmy się na Dareckiego i Mikołaja, a na stadionie gdzie były rozdawane mapy trawa srebrzyła się przymrozkiem. Jak żywo przypomniała mi się Reda. Po rozdaniu map chłopaki szybko ustalili, że jedziemy … za Wisłę na trzy znajdujące się tam punkty kontrolne.

W znacznie szybszym tempie jedziemy więc ponownie na most na Wiśle, a ja już się cieszę, że jeszcze trzeci raz w ciągu kilku godzin będę po nim jechał. Ostrzę sobie zęby na ładną panoramę Wisły, ale totalna mgła nie pozwala nawet dostrzec rzeki pod mostem :-). Za mostem zjeżdżamy w końcu w teren i moje opony (2,2) są w swoim żywiole.

Dość sprawnie chłopaki znajdują pierwszy punkt w Rezerwacie Opalenie Dolne, chociaż mgła nie ułatwia szukania. Przy punkcie drugim w Rezerwacie Wiosło Duże jest już większy cyrk, w wyniku czego Krzysiek szukając punktu ląduje na okolicznej wieży widokowej, ja na niego czekam, a reszta ekipy odjeżdża. W końcu i ja ruszam za nimi, ale spotykam … Dareckiego. Mijam się też kilka razy z Mikołajem, ale instynkt samozachowawczy każde mi trzymać się Darka :-). Mikołaj to zawodnik klasy ciężkiej i dotrzymać mu koła byłoby niezdrowe (Wygrał tą edycję Harpagana).

Wkrótce znajduje się drugi punkt kontrolny i czas na powrót na właściwą stronę Wisły.(punkt trzeci pod Gniewem Darecki zrobił wcześniej). Przekraczamy Wisłę i lecimy na dawną przeprawę promową w Janowie. Punkt kontrolny jest tuż przy rzece – na wprost Gniewu. Potem jedziemy do Brachlewa, gdzie godzina za zegarku (10.05) każę mi się pożegnać z motorniczym Dareckim i opuścić jego gościnny tramwaj. Tracę zainteresowanie punktami rajdowymi i zaczynam realizować własny program. Przez Brachlewo, Dubiel, Brokowo i Mały Baldram wracam do Kwidzyna. Odwiedzam dawno niewidziane kąty i widzę, że sporo się w moim mieście rodzinnym zmieniło. Sławnych rond też jest jakby więcej :-).

Wyjeżdżam z Kwidzyna (13.30) kierując się bez eksperymentów na Sztum. W końcu robię daleką fotografię mostu i doliny wiślanej. Następnie szybko i sprawnie, popychany wiatrem łykam kolejne kilometry i niebawem melduję się nad Jeziorem Barlewickim i Sztumskim. Spędzam nieco czasu w mieście i mając wcześniej ochotę na jazdę do Elbląga przez Żuławkę Sztumską obieram kierunek na Malbork. Podjęciu tej decyzji sprzyja niewątpliwie fakt, że ruch ciężarowy na DK 55 praktycznie nie istnieje; chyba wszystkie TIR-y jeżdżą teraz nowym mostem?

W Malborku robię przerwę na lepszy popas, potem ruszam na Elbląg. DK 22 bez zmian – ruch duży, hałas jeszcze większy, także w Królewie odbijam na Kaczynos i lecę w ciszy ( może tak nie do końca , bo moje opony pięknie huczą) nowym asfaltem. Mijam Letniki, Ząbrowo, Jegłownik i przez rozlatującą się drogę na Wikrowo docieram do Elbląga (17.00). Słońce powoli zachodzi, a ja cieszę się z tak udanie spędzonego w siodle dnia.

Dziękuję wszystkim towarzyszącym mi bikerom za wspólną jazdę, a szczególnie kolegom zarywającym nockę dla wspólnej jazdy :-).

Kategoria WYCIECZKI >150