INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.91 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

WYCIECZKI >150

Dystans całkowity:42095.00 km (w terenie 2844.00 km; 6.76%)
Czas w ruchu:1892:19
Średnia prędkość:22.25 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:170027 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:143 (75 %)
Suma kalorii:845633 kcal
Liczba aktywności:192
Średnio na aktywność:219.24 km i 9h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
196.00 km 0.00 km teren
08:04 h 24.30 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1128 m

OSTRÓDA

Czwartek, 10 lipca 2014 · | Komentarze 4


FOTOGALERIA


GPS

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Pasłęk-Małdyty-Miłomłyn-Ostróda-Samborowo-Liwa-Miłomłyn-Małdyty-Chojnik-Kwitajny-Surowe-Sałkowice-Kopina-Pasłęk-Bogaczewo-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

Wraz z Robertem wyruszyliśmy zaraz po obejrzeniu meczu Holandia-Argentyna na trasę do Ostródy. Towarzyszył nam: łysy prawie w pełni, wmordewind,  ciepła noc i pusta droga.  Dotarliśmy do miasta analizując po drodze starą DK 7, która jest teraz do Miłomłyna fajną drogą rowerową. Pokręciliśmy się po śpiącej Ostródzie, zerknęliśmy na jedzącego śniadanie łabędzia na Jeziorze Drwęckim i zapoznaliśmy się z regulaminem nart wodnych. Lekko nie jest :-).

Następnie trasa wiodła DK 16 do Morlin, gdzie obejrzeliśmy wielki kombinat mięsny. Z zewnątrz nie wygląda on najlepiej - wygląda jakby od czasów Edwarda Gierka nie był remontowany płot, parking, biurowiec itd.  Droga powrotna miała być przez Iławę, ale jak w Samborowie zjechaliśmy z DK 16 szukając alternatywy asfaltowej to dotarliśmy do Miłomłyna, bo inne drogi były gruntowe, a my przecież na slickach :-). Na Iławę już nam się nie chciało, więc obejrzeliśmy remontowaną śluzę Miłomłyn oraz wrota przeciwpowodziowe na Kanale Elbląskim a nieco wcześniej zjedliśmy śniadanie z darmowym kefirem w Liwie. A potem to już z wiatrem do domu z przerwą na pączki Rafiego w Pasłęku.

Dzięki Roberto za towarzystwo i współne kręcenie, szczególnie że jechałeś w dość niesprzyjających okolicznościach zdrowotnych.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
277.00 km 22.00 km teren
13:53 h 19.95 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:1784 m

EŁK-ELBLĄG

Niedziela, 1 czerwca 2014 · | Komentarze 2

Trasa: EŁK-Orzysz-Szymonka-Ryn-Mrągowo-Olsztyn-Łukta-Tabórz-Prośno-Słonecznik-Wenecja-Wilamowo-Małdyty-Sambród-Pasłęk-Krasin-pochylnia Kanału Elbląskiego Oleśnica-pochylnia Kanału Elbląskiego Jelenie-Karczowizna-Węzina-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

GPS

FOTOGALERIA

Powrót z Ełku (17.30) to szybka jazda aby zdążyć obejrzeć zamek krzyżacki w Rynie przed zmrokiem, a potem to już spokojne patataj. Szerokość opon nie sprzyjała harcom ;-). Do Olsztyna poruszałem się drogami krajowymi ( 16 i 59), które w niedzielne popołudnie i noc są fajnymi drogami rowerowymi. Wiatr mi sprzyjał, chociaż co chwila coś na mnie kapało.  Za Olsztynem mając dość szumu opon na asfalcie postanowiłem dać im szansę na wykazanie się chociaż trochę (Mountain King 2,2 :) i skręciłem w Łukcie w kierunku Lasów Taborskich

Jazda terenowa ,,na azymut'' poszła gładko i w ten jakże przyjemniejszy sposób  dotarłem do Małdyt. Kontynuując jazdę bokami dotarłem do Pasłęka i odbiłem  w kierunku Kanału Elbląskiego aby zobaczyć postępy w jego rewitalizacji. Coś się dzieje i za rok kanał powinien być już żeglowny. 

A potem szybciutko do domu (11.00) i wanny :-). 


Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
199.00 km 28.00 km teren
09:36 h 20.73 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy:1232 m

WARMIA - SZLAK ZWINIĘTYCH TORÓW

Sobota, 17 maja 2014 · | Komentarze 4

Trasa: ELBLĄG-Milejewo-Młynary-Pakosze-Pieniężno-Górowo Iławeckie-Lidzbark Warmiński-Orneta-Godkowo-Pasłęk-Bogaczewo-ELBLĄG

GPS

FOTOGALERIA


Ruszyliśmy z Robertem o północy, tak aby na spokojnie za dnia dotrzeć na interesujący mnie odcinek.  W nocy jechało się bardzo dobrze i spokojnie, chociaż pod  lekki wiatr. Zupełny brak samochodów sprzyjał rozmowom i podziwianiu nocnego piękna warmińskich okolic. 

Tytułowy szlak to 28 kilometrów szutrowej drogi  między Lidzbarkiem Warmińskim a Ornetą. Jest poprowadzony śladem linii kolejowej Orneta-Bartoszyce, także nie należy się spodziewać wielu zakrętów, a tylko długich prostych. Na szczęście po drodze są lasy, tak więc trasa nie jest nudna. Na szlaku jest też moment asfaltowy, ale przede wszystkim spotkamy się z trzema rodzajami szutru, od drobnoziarnistego po całkiem spore kamienie.

Te ostatnie są na szczęście tylko w paru miejscach, ale skutecznie wybijają z rytmu. Trasę jechałem z wiatrem w plecy, a przez to dość szybko. Na góralu z oponami 2,2 i pracującym amortyzatorem jazda  w zakresie 25-28 km/h była jednak możliwa. Szlak dla rowerów trekingowych będzie możliwy do wygodnej jazdy ze znacznie mniejszą prędkością. Amortyzator  jest niezbędny. 

Na szlaku są dwa miejsca odpoczynku rowerzystów (MOR). Są wyposażone dość dobrze, w toi-toi był nawet papier toaletowy :-O. Oznakowany jest kolorem zielonym i specjalnymi drewnianymi słupkami z daszkami. Oznakowanie jest dobre, nie ma problemów z nawigacją, pomimo licznych skrzyżowań. Nawet bez oznakowania wiadomo byłoby gdzie jechać - tam gdzie jest prosta droga bez ostrych zakrętów :-). Na całym dystansie najbardziej spodobały mi się liczne ceglane wiadukty, które  uwieczniłem w fotogalerii. 

Podczas jazdy trzeba uważać na samochody, bo na części szlaku ( kilka kilometrów) jest oficjalnie dopuszczony ruch samochodowy, a i poza tym odcinkiem auto może się pojawić, bo bariery nie są dość skutecznie i mogą być ominięte. Znaczących aktów wandalizmu nie zauważyłem, ale to rzecz zmienna. Kilometraż na szlaku jest podany poprawnie, chociaż  dystans całości z Ornety jest tabliczkowo mniejszy o kilkaset metrów :-) Ciekawe?  Szlak jest dwukierunkowy, płaski, istotnych podjazdów nie ma. W dwóch miejscach nie prowadzi literalnie po torowisku, ale oficjalnymi objazdami.

Trasa kończy się w Ornecie, gdzie drogą asfaltową docieramy do centrum, aktualnie rozkopanego w związku z remontem DW 513.
Tam dołączył do mnie Robert, który szosowym rowerem dotarł po asfalcie przez Dobre Miasto i razem wróciliśmy do Elbląga. Dzięki za towarzystwo i wspólną jazdę. 
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
169.00 km 20.00 km teren
08:22 h 20.20 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:759 m

GÓRY ŁOSIOWE

Niedziela, 4 maja 2014 · | Komentarze 7

Trasa: ELBLĄG-Malbork-(PKP)-Grudziądz-Nowa Wieś-Parski-Zakurzewo-Wielki Wełcz- Mały Wełcz-Rusinowo-Nebrowo Wielkie-Nebrowo Małe-Bronisławowo-Sadlinki-Białki-Rozpędziny-Grabówko-Nowy Dwór-Korzeniewo-Pastwa-Janowo-Gurcz-Ryjewo-Mikołajki Pomorskie-Dzierzgoń-Święty Gaj-Krzewsk-Raczki Elbląskie-ELBLĄG.

GPS

FOTOGALERIA

Nocne pustki panowały  na Placu Słowiańskim gdy pojawiłem się na nim kilka minut przed godziną 4.00 . Cicho za to nie było, bo młodzież wracająca z nocnych imprez swoimi rykami budziła okolicznych mieszkańców. Żeby nie rzucać się w oczy wyłączyłem oświetlenie i czekałem na chętnych, chętnego, chętną (niepotrzebne skreślić :-) do rowerowej jazdy po Górach Łosiowych

W oddali ulicy Pocztowej dostrzegłem jedno charakterystyczne światło, a że była już czwarta to ruszyłem w jego kierunku. Był to Sylwek i z nim wystartowałem do Malborka na PKP, który miał nas zawieźć do Grudziądza. 30 km do Malborka to walka z czasem ( PKP - 5.26) i  słabym, ale przeciwnym wiatrem. Tablicę Malbork przejechaliśmy o godzinie 5.04 i wtedy można było sobie odpuścić szaleńcze tempo. 
Nie jest łatwo pędzić na oponach 2.2 z terenowym bieżnikiem z prędkością około 30 km/h :-).

W Malborku czekał  na nas Paweł, który z Elbląga ruszył kilkanaście minut przed nami, a na minutę przed odjazdem PKP na peron wpadł Leszek - i to była prawdziwa precyzja :-)). Szybko i sprawnie, nieco marznąc i przysypiając dotarliśmy do Grudziądza i w końcu można było  spokojnie popedałować. W Grudziądzu czekał na nas Fisz, który z Elbląga przyjechał na kołach wyjeżdżając o 1.30 w nocy. Niesamowity facet :-).

W torbie odkryłem, że na wycieczkę po Górach Łosiowych i Powiślu wziąłem mapę ... ,,Kanał Elbląski i okolice'' :-))). Miałem też wydruk z Google i on się przydał, aby sprawnie wyjechać z miasta zahaczając jeszcze o kawę na Statoilu. 

Ambitny podjazd do Nowej Wsi pozwolił z powrotem się rozgrzać i rzucić okiem na widoczne już Góry Łosiowe, czyli wzniesienia nad Wisłą od północy Grudziądza. Tutaj też zobaczyliśmy ,,ciepłe'' jeszcze pomarańczowe znaki Wiślanej Trasy Rowerowej, której przebieg pasował nam do Zakurzewa (kończy się ona zresztą na razie w Wielkim Wełczu na granicy województw kujawsko-pomorskiego i pomorskiego), gdzie zaczęliśmy drugą wspinaczkę, tym razem na punkty widokowe Gór  Łosiowych z widokiem na królową polskich rzek. Poruszaliśmy się malowniczym ,,singieltrackiem'', jak też czarnym szlakiem rowerowym ,,Doliny Dolnej Wisły'' i czerwonym ,,kopernikowskim'' szlakiem pieszym. Oba szlaki są terenowo mocno zaniedbane a znaki ledwo widoczne. Generalnie nawigowaliśmy tak, aby jechać jak najbliżej Wisły, co niebawem zaprowadziło nas na jej wał. Droga terenowa na nim okazała się bardzo dobrej jakości, trawa był skoszona, a płyty betonowe jakby nowe. 

I tak dotarliśmy do Nowego, którego panorama po drugiej stronie rzeki prezentowała się dobrze. Wcześniej w Rusinowie zrobiliśmy mały popas na którym Leszek oddał się serwisowi ,,grających''  klocków hamulców i odnalazł się Fiszu podróżujący asfaltem u podnóża wału przeciwpowodziowego :-). 

W Nebrowie Wielkim skręciliśmy w prawo i popędzani zachodnim wiatrem szybko zbliżyliśmy się do Kwidzyna. Przed miastem w miejscowości Rozpędziny rozpędzeni przejechaliśmy pod wiaduktem nieczynnej linii kolejowej Kwidzyn-Smętowo Graniczne. Zaraz potem nastąpił w lewo zwrot i wjechaliśmy na nasyp. Po krótkim odpoczynku zmieniłem koncepcję jazdy i korzystając z rowerowej jakości torowiska ruszyliśmy z powrotem w kierunku Wisły :-). Kilka lat temu bowiem widziałem zburzony most na tej linii kolejowej od strony Opalenia, a nigdy nie byłem przy nim z tej strony Wisły. 

I pojechaliśmy. Z nasypu rozciągał się piękny widok na Kwidzyn i dolinę Wisły. Nawet dymiąca celuloza miała swój urok ;-). Największym wyzwaniem okazało się jednak pokonanie mostu kolejowego na Kanale Palemona idąc z rowerem pod pachą po samych drewnianych podkładach kolejowych. Było nieco adrenalinki, co chłopaki ? :-))

Po dotarciu nad Wisłę zobaczyliśmy ogromny obszar pod nazwą ,,Składowisko żużla i popiołu IP Paper w Kwidzynie'' o którym trochę ciekawostek opowiedział nam spotkany tam miejscowy rowerzysta. Pokazał nam też budynek nieodległego ujęcia wody z Wisły dla celulozy, gdzie drogą wałową sobie dojechaliśmy  i obiekt sprawdziliśmy. 

Dalsza droga wiodła przez Korzeniewo,  pod nowym mostem na Wiśle w ciągu DK 90 i przez Janowo do Ryjewa, gdzie zakończył się etap zwiedzania, a rozpoczął asfaltowy powrót do Elbląga.  Odbywał się on na trasie przez Mikołajki Pomorskie ( Leszek przebił tutaj dętkę), Dzierzgoń, Święty Gaj i Krzewsk. 

Grupa jeszcze przed Dzierzgoniem rozdzieliła się, Sylwek z Pawłem zostali z Fiszem, który zaczął odczuwać trudu zarwanej nocy i trasy, a ja z Leszkiem pojechaliśmy nieco szybciej. Za Świętym Gajem straciłem Leszka z oczu, wiatr zamiast pomagać zaczął przeszkadzać, wszystko zaczęło mnie denerwować, opony za mocno hałasowały, niebo było zbyt błękitne, słońce za żółte, Żuławy za płaskie i do domu dotarłem chyba tylko siłą woli :-). 

Dziękuję Panowie za wspólne kręcenie i przede wszystkim  za obecność.  Pozdrower.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
276.00 km 30.00 km teren
12:31 h 22.05 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy:1440 m

HARPAGAN 46 KWIDZYN - WERSJA ROZSZERZONA

Sobota, 19 października 2013 · | Komentarze 4

Trasa: Elbląg-Nowy Staw-Tczew-Gniew-Kwidzyn-Baldram-Opalenie-Widlice-Małe Wiosło-Opalenie-Pastwa-Janowo-Gurcz-Brachlewo-Brokowo-Kamionka-Kwidzyn-Sztum-Malbork-Kaczynos-Ząbrowo-Jegłownik-Wikrowo-Helenowo-Elbląg

GPS

FOTOGALERIA

Wyprawa do Kwidzyna rozpoczęła się o północy na Placu Dworcowym w Elblągu. Celem jazdy było zobaczenie nowego mostu na Wiśle pod Kwidzynem, dopingowanie naszych w 46 edycji Harpagana i jazda z nimi po okolicy oraz załatwienie kilku spraw prywatnych w Kwidzynie i Sztumie. W wycieczce postanowili mi towarzyszyć Krzysiek i Sebastian. Z Placu Dworcowego ruszyliśmy jeszcze w towarzystwie Pawlika, który doprowadził nas do mostu na rzece Elbląg.

Wyjechaliśmy za miasto i szybko zobaczyliśmy, że mamy niezwykłe szczęście pedałować w bezchmurną i do tego oświetloną przez księżyc w pełni noc. Szybko ustawiliśmy lampki na tryb ,,strobo’’ bo nie było potrzeby świecić pełna mocą. Dynamiczna jazda doprowadziła nas o 1.30 do Nowego Stawu, a o 2 przekraczaliśmy most na Wiśle w Lisewie.

Z Tczewa nieco intuicyjnie wyjechaliśmy boczną drogą w kierunku Knybawy nie chcąc drogi do Gniewa jechać DK 91. Zamiar ten udało się realizować przez kilkanaście kilometrów aż nagle wyjechaliśmy na DK 91 :-). Analiza mapy przy stacji benzynowej pokazała, że jedno ze skrzyżowań okazało się źle oznakowane. Korzystając z postoju zapragnąłem ciepłej kawy i coś na ząb. Stacja benzynowa była czynna, ale że w środku siedziała tylko przestraszona pani to sprzedaż odbywała się przez okienko. Szkoda, bo zaczęło robić się zimno i pobyt w ciepłym pomieszczeniu byłby miłą rzeczą. Pozostało cieszyć się ciepłą kawą i kanapką :-).

Do Gniewu pojechaliśmy zatem dawną DK 1, która w nocy okazała się mocno opustoszała. Jechało się zatem przyjemnie i bez niepotrzebnego napięcia. W Gniewie nie robiliśmy już postoju, a na wysokości wsi Rakowiec zobaczyliśmy sygnalizację świetlną, która wskazywała nam że jesteśmy na skrzyżowaniu nowej drogi prowadzącej na most.

Skręciliśmy w lewo i zaczęliśmy pustą drogą zjeżdżać do doliny Wisły. Pomimo zimowych rękawiczek ręce zmroziło mi okrutnie, tak że sprawna obsługa manetek była problemem. W końcu jednak naszym oczom ukazał się podświetlony most i co najważniejsze nie było w ogóle mgły, która uniemożliwiłaby zrobienie zdjęć.

Droga dojazdowa to odcinek dobrych kilku kilometrów zanim wjedzie się na most, potem most długości około 1200 metrów i dalej kilka kilometrów w kierunku DK 55. W sumie 16 km od Gniewu. Wyjeżdża się na rondzie praktycznie 300 metrów od tablicy ,,Kwidzyn’’. Wisły podczas nocnego przejazdu oczywiście nie widzieliśmy, a za mostem była totalna mgła i nie było widać nawet iluminacji mostu z niewielkiej odległości od niego. Czuć było za to na korbach podjazd z doliny Wisły na skarpę na której położony jest Kwidzyn.

Na wspomnianym rondzie przed Kwidzynem dość niespodziewanie pożegnał się z nami Sebastian i przez Sztum i Malbork wrócił do Elbląga. Nie chciał nawet odpocząć na stacji benzynowej w Kwidzynie, gdzie z Krzyśkiem zajechaliśmy na małe co nieco i ogrzać się. Była godzina 5.15 a nasze liczniki pokazywały 110 km. Na parkingu przed stacją zobaczyliśmy Marka, Kudłatego i Leszka wychodzących z samochodu. Spontaniczne spotkanie elblążan nad ranem w Kwidzynie :-).
Mieli problem z dętką rowerową, pomimo że jechali samochodem. A może nie jechali? :-) Zjedliśmy, wypiliśmy, Marek naprawił dętkę i skorzystał z kompresora i ruszyliśmy do szkolnej bazy 46 Harpagana. Oni na czterech kołach, a my na dwóch.

W bazie natknęliśmy się na Dareckiego i Mikołaja, a na stadionie gdzie były rozdawane mapy trawa srebrzyła się przymrozkiem. Jak żywo przypomniała mi się Reda. Po rozdaniu map chłopaki szybko ustalili, że jedziemy … za Wisłę na trzy znajdujące się tam punkty kontrolne.

W znacznie szybszym tempie jedziemy więc ponownie na most na Wiśle, a ja już się cieszę, że jeszcze trzeci raz w ciągu kilku godzin będę po nim jechał. Ostrzę sobie zęby na ładną panoramę Wisły, ale totalna mgła nie pozwala nawet dostrzec rzeki pod mostem :-). Za mostem zjeżdżamy w końcu w teren i moje opony (2,2) są w swoim żywiole.

Dość sprawnie chłopaki znajdują pierwszy punkt w Rezerwacie Opalenie Dolne, chociaż mgła nie ułatwia szukania. Przy punkcie drugim w Rezerwacie Wiosło Duże jest już większy cyrk, w wyniku czego Krzysiek szukając punktu ląduje na okolicznej wieży widokowej, ja na niego czekam, a reszta ekipy odjeżdża. W końcu i ja ruszam za nimi, ale spotykam … Dareckiego. Mijam się też kilka razy z Mikołajem, ale instynkt samozachowawczy każde mi trzymać się Darka :-). Mikołaj to zawodnik klasy ciężkiej i dotrzymać mu koła byłoby niezdrowe (Wygrał tą edycję Harpagana).

Wkrótce znajduje się drugi punkt kontrolny i czas na powrót na właściwą stronę Wisły.(punkt trzeci pod Gniewem Darecki zrobił wcześniej). Przekraczamy Wisłę i lecimy na dawną przeprawę promową w Janowie. Punkt kontrolny jest tuż przy rzece – na wprost Gniewu. Potem jedziemy do Brachlewa, gdzie godzina za zegarku (10.05) każę mi się pożegnać z motorniczym Dareckim i opuścić jego gościnny tramwaj. Tracę zainteresowanie punktami rajdowymi i zaczynam realizować własny program. Przez Brachlewo, Dubiel, Brokowo i Mały Baldram wracam do Kwidzyna. Odwiedzam dawno niewidziane kąty i widzę, że sporo się w moim mieście rodzinnym zmieniło. Sławnych rond też jest jakby więcej :-).

Wyjeżdżam z Kwidzyna (13.30) kierując się bez eksperymentów na Sztum. W końcu robię daleką fotografię mostu i doliny wiślanej. Następnie szybko i sprawnie, popychany wiatrem łykam kolejne kilometry i niebawem melduję się nad Jeziorem Barlewickim i Sztumskim. Spędzam nieco czasu w mieście i mając wcześniej ochotę na jazdę do Elbląga przez Żuławkę Sztumską obieram kierunek na Malbork. Podjęciu tej decyzji sprzyja niewątpliwie fakt, że ruch ciężarowy na DK 55 praktycznie nie istnieje; chyba wszystkie TIR-y jeżdżą teraz nowym mostem?

W Malborku robię przerwę na lepszy popas, potem ruszam na Elbląg. DK 22 bez zmian – ruch duży, hałas jeszcze większy, także w Królewie odbijam na Kaczynos i lecę w ciszy ( może tak nie do końca , bo moje opony pięknie huczą) nowym asfaltem. Mijam Letniki, Ząbrowo, Jegłownik i przez rozlatującą się drogę na Wikrowo docieram do Elbląga (17.00). Słońce powoli zachodzi, a ja cieszę się z tak udanie spędzonego w siodle dnia.

Dziękuję wszystkim towarzyszącym mi bikerom za wspólną jazdę, a szczególnie kolegom zarywającym nockę dla wspólnej jazdy :-).

Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
213.00 km 60.00 km teren
10:02 h 21.23 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy:1228 m

SZLAK ZAMKÓW GOTYCKICH NA POWIŚLU

Niedziela, 5 maja 2013 · | Komentarze 0


MAPA

FOTOGALERIA

Sześciu bikerów pojawiło się rankiem na Placu Słowiańskim na starcie honorowym wycieczki szlakiem zamków gotyckich na Powiślu. Start ostry przewidziany był bowiem z Malborka, gdzie inni uczestnicy mogli dotrzeć PKP i gdzie ten szlak się zaczyna.

Trzydzieści kilometrów pokonaliśmy szybko i sprawnie, jadąc bokami przez Jegłownik, Ząbrowo, Kaczynos i Królewo. W Malborku dołączył do nas tylko Jarek z Tczewa i ruszyliśmy szukać znaków szlaku (kolor czerwony). Pociągiem nie przybył nikt.

Intuicja podpowiadała nam, aby szukać w okolicach warowni malborskiej. Będą tam znaleźliśmy szlak czerwony, ale pieszy, tzw, kopernikowski. Nim udaliśmy się wzdłuż Nogatu w kierunku śluzy i elektrowni wodnej Szonowo.

I dopiero w jej najbliższej okolicy ujrzeliśmy znaki rowerowego szlaku czerwonego. Kropki oznaczającej początek szlaku nigdzie jednak nie widzieliśmy. Ostry podjazd z poziomu rzeki przeniósł nam dobre kilkadziesiąt metrów do góry i niebawem na punkcie widokowym mogliśmy podziwiać panoramę leniwie płynącego w dole Nogatu.

Jadąc dalej polami i lasami dotarliśmy do Sztumu, gdzie znaki skierowały nas nad Jezioro Sztumskie. Bardzo ładna trasa widokowa wzdłuż jezioro obgotowała w liczne tablice informacyjne na temat zamków gotyckich nie tylko z Powiśla. Dostrzegliśmy także rzeźby gustownej Rusałki i Wodnika :-). Obejrzeliśmy też drugi na szlaku i zarazem ostatni zachowany w dobrym stanie zamek gotycki, pozostałe w Dzierzgoniu i Prabutach to bowiem ruiny.

Ze Sztumu trasa wiodła do Kalwy i Starego Targu. na tym odcinku dominował dobry asfalt, a jak dodamy do tego wiatr w plecy to wiecie już co ta mieszanka znaczyła ;-).

Za Starym Targiem zatrzymaliśmy się w Waplewie Wielkim, gdzie sprawdziliśmy jak się ma Pałac Sierakowskich. Zrobiliśmy też rundę po starym parku z majestatycznymi drzewami.

Z Waplewa kilka kilometrów dzieliło nas od Dzierzgonia ( przed nim polecam wizytę na kąpielisku nad Jeziorem Kuksy), gdzie stanęliśmy na dłuższy popas i gdzie dołączył do nas biker leny z Susza. Punkt informacji turystycznej był niestety nieczynny, a Dzierzgoń to węzeł szlaków Powiśla i punkt IT nie powinien być czynny tylko od poniedziałku do piątku w godzinach 10-16.

Za Dzierzgoniem wjechaliśmy w tereny obfitujące w kamienie Wilhelma, ale żaden z nich nie był zlokalizowany przy szlaku, a jazdy na azymut tym razem nie było w planach.

Jadąc dobrej jakości szutrówką przez las dotarliśmy do Starego Miasta a niebawem przejechaliśmy przez Stary Dzierzgoń. Stąd asfaltem dojechaliśmy y do nieistniejącej już linii kolejowej Prabuty-Myślice po której został na szczęście nasyp wykorzystany do poprowadzenia na nim szlaku rowerowego.

Wjazd na niego jest w Cieszymowie Wielkim i trzeba bardzo uważać, aby go nie przejechać. Jest to bowiem odcinek asfaltu prowadzącego z góry, a wjechać trzeba na drogę gruntową. Oznakowanie jest zaś mało czytelne.

Jazda ,,po zwiniętych torach'' na dobrze przygotowanej drodze i bez ruchu samochodowego to kwintesencja turystyki rowerowej, toteż jechało nam się znakomicie.

Przed samymi Prabutami, gdzie szlak się kończył, zjechaliśmy dość karkołomnym zjazdem na DW 521 i nią dotarliśmy do centrum miasta. Po drodze namierzyliśmy pizzerię, którą zamierzaliśmy niebawem odwiedzić bo pora obiadowa temu mocno sprzyjała.

Na razie pozostawało nam dotrzeć do końca szlaku, czyli poszukać czerwonej kropki. Jest ona nieopodal katedry św. Wojciecha i pozostałości zamku gotyckiego. Katedra jest do obejrzenia ,,na żywo'', a w zapoznaniu się z wizualizacją zamku pomocna jest jego makieta wykonana bardzo wiernie i starannie (dodam, że makieta katedry też jest wykonana).

Tym samym szlak zamków gotyckich został przez nas sprawdzony, długość trasy od zamku w Malborku do Prabut to 109 km. Kilka zdań podsumowania:

- szlak powinien mieć spójne oznakowanie już od zamku malborskiego,
- znaki szlaku ( zmieniające kierunek jazdy) powinny być umieszczane prostopadle do kierunku jazdy rowerzystów, a nie równolegle. Powodowało to kilka razy pewne wątpliwości co do kierunku jazdy,
- tabliczki znakowe powinny być zamocowane w sposób uniemożliwiający ich przekręcenie. W Dzierzgoniu, zapewne przez lokalnych dowcipasów, zostały one odwrócone co spowodowało naszą jazdę w kółko i dogłębne poznanie centrum miasta :-).

Szlak jest wyposażony w liczne miejsca odpoczynku, tablice informacyjne z mapami, punkt widokowy nad Nogatem i przebiega w znaczącej większości mało uczęszczanymi drogami publicznymi i gruntowymi. Asfalt jest na ogół OK, drogi szutrowe też są dobrej jakości. Na szlaku znajdują się liczne sklepy, oznakowany ( i nieczynny) punkt IT widzieliśmy tylko w Dzierzgoniu. Większe posiłku można zjeść w głównym miastach na szlaku, czyli w Malborku, Sztumie, Dzierzgoniu i Prabutach.

Długość szlaku to 3 dni spokojnego pedałowania połączonego z dokładnym zwiedzaniem obiektów. Jeżeli dodamy do tego inne szlaki Powiśla ( widoczne w przewodniku podlinkowanym na górze relacji), to 7 dniowy urlop w siodełku jest jak najbardziej realny.

Dziękuję ekipie z którą jechaliśmy na szlaku za wspólny wypad i miłe towarzystwo. Dla porządku dodam, że do Elbląga z Prabut wróciliśmy nie korzystając z PKP bo i po co :-).


Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
161.00 km 1.00 km teren
06:49 h 23.62 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy: m
Rower:

LĘBORK-ELBLĄG

Czwartek, 18 października 2012 · | Komentarze 5

Wzorowa prognoza pogody zachęciła mnie do zabrania roweru w pociąg, który o poranku zawiózł mnie do Lęborka. Powrót zaś z tego służbowego wyjazdu na spotkanie stowarzyszenia PUMA miał, jak przystało na propagowanie aktywnych form mobilności, całkowicie rowerowy charakter :-).

Trasa: Lębork-Wejherowo-Reda-Gdynia-Sopot-Gdańsk-Nowy Dwór Gdański-Elbląg.

Jazda czysto transportowa, bez zwiedzania czy też jazdy bokami. Przejazd przez mocno oblężone samochodami Trójmiasto ponownie przypomniał mi w jak spokojnym mieście żyjemy. Tam stopień zepsucia przestrzeni miejskiej samochodami jest znacznie bardziej zaawansowany.

W Gdyni niby jest ddr wzdłuż ulicy Morskiej, czyli wjazdówki z północy, ale zdemolowana przez korzenie topoli i różne przeszkody terenowe, jak np. krawężniki. Jadąc na trekingu z sakwami dość szybko pojawiłem się na ulicy, gdzie było dużo lepiej.

Jazda przez Sopot na wariata. Wszędzie znaki B-9, a alternatywy brak (bo przecież nie jest nią droga nad morzem). Chodniki wąskie, zastawione samochodami. Na szczęście policja zdroworozsądkowo nie reagowała na mnie. Podobna sytuacja była na wyjeździe z Gdańska, gdzie też są zakazy i żadnej alternatywy obok (chodnik za wąski, ddr brak). Rozmowa ze stojącą obok rafinerii drogówką nie rozjaśniła mi w głowie. Panowie też nie umieli mi dać konkretnej rady - machnęli ręką abym jechał i tylko nie korzystał z S7, która niedaleko się zaczynała.

Elegancko zaczęło się jechać od Gdańska Oliwy, bo tam zaczyna się ddr lecąca aż do Śródmieścia. Mogłaby ona tak nie meandrować z lewej strony na prawą i odwrotnie, ale to już czepialstwo z mojej strony :-P. Potem przez Stare Miasto z wykorzystaniem kontrapasów, pasów rowerowych i innych udogodnień które tam są.

Potem wspomniane już spotkanie z policją i za Przejazdowem nowym wiaduktem przeskoczyłem południową obwodnicę Gdańska, czyli S7. Do Koszwał śladem dawnej DK 7 w całkowitej ciszy i pustce, a potem krótki odcinek terenowy i z powrotem na asfalt DK 7. Ruch duży, głównie TIR-y, które jednak jechały elegancko i mądrze. Niepokój budziła tylko jazda samochodów na rosyjskich blachach, które pomimo szerokiej drogi wyprzedzały mnie z bliska. Nie rokuje to dobrze w kontekście niedługiej już jazdy do Kaliningradu.

Do Elbląga dotarłem już w całkowitych jesiennych ciemnościach, ale w zdecydowane letniej temperaturze, bo 14 stopni po zmroku to całkiem dobry wynik. Na całej trasie wiał południowy wiatr, który ani pomagał, ani przeszkadzał. Po prostu był :-).

GDYNIA - JEDNOKIERUNKOWA DDR © MARECKI

S7-POŁUDNIOWA OBWODNICA GDAŃSKA © MARECKI

WIATRAKI WRACAJĄ NA ŻUŁAWY © MARECKI

PRZEJAZDOWO-WIADUKT NAD S7 © MARECKI

TEREN ZA KOSZWAŁAMI © MARECKI

SŁOŃCE ZACHODZI NAD ŻUŁAWAMI © MARECKI
Kategoria OR, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
213.00 km 4.00 km teren
09:03 h 23.54 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:1379 m

BOCIANIA WIOSKA ŻYWKOWO

Niedziela, 22 lipca 2012 · | Komentarze 4

FOTORELACJA

TRASA


Bladym świtem na parkingu przy cmentarzu Agrykola pojawiło się 15 rowerów z jedną bikerka i 14 radlerami :-). Była z nami dwuosobowa reprezentacja Gdańska, która przyjechała samochodem.Otaczała nam temperatura +8, co sprawiło, że spokojnym, ale zdecydowanym tempem, wspięliśmy się do Milejewa gdzie wszystkim było już ciepło.
WYJEŻDŻAMY Z ELBLĄGA © MARECKI

Pierwszy postój planowałem w Pogrodziu, ale nie było chętnych to stanęliśmy dopiero w Braniewie przy sklepie. Małe zakupy i już jechaliśmy dalej pokonując Pasłękę za pomocą pieszej kładki bo most jest obecnie remontowany.

Na węźle Maciejewo nad drogą S22 poczekaliśmy na podążającego ku nam nieco spóźnionego Piotra z Pasłęka, co było dobrą okazją aby sprawdzić jaki catering przygotował Fish. Jak widać , chłopak był przygotowany na każdą pogodę i na każdy dystans :-).
CATERING FISHA-powinien to sprzedawać :-) © MARECKI

Wkrótce ruszyliśmy dalej, popychani sympatycznym wiatrem NW. Niebawem zaczęła się trasa, którą do tej pory przemierzałem tylko palcem po mapie także z ciekawością rozglądałem się na boki.
WARMIŃSKIE KRAJOBRAZY © MARECKI

Postój w Lelkowie był okazją do spojrzenia na tą miejscowość, ale poza urzędem gminy innych ciekawostek nie zauważyłem. Do tej pory jechaliśmy dość dobrym asfaltem, niebawem miało się to radykalnie zmienić.
BYŁ SOBIE ASFALT © MARECKI

W okolicach Kamińska droga przeistoczyła się w kamienisty szuter, na którym moje bezbieżnikowe opony o oszałamiającej szerokości 1,1 cala zaczęły wariować. A jak się pojawił piasek to zaczęło się pchanie :-). Na szczęście nie trwało to długo i jakoś bez strat udało się dotrzeć do asfaltu.

Ostatnie kilometry przed Żywkowem to droga w stylu dawnej ,,berlinki'', czyli betonowe płyty z cudownymi szczelinami i krajobrazy rozległych łąk i nieużytków. Po prostu koniec świata, jeżeli dodamy świadomość że granica z Rosją była już w zasięgu wzroku.

W Żywkowie byliśmy około godziny 11. Wieś jest malutka, infrastruktury turystyczno-handlowej brak za wyjątkiem wieży widokowej i tablic informacyjnych. Wejście na nią jest wycenione na 3 zł, ale nie było nikogo kto by tą opłatę pobierał. Bocianów mnóstwo, ich klekot wyraźny :-). Zwraca też uwagę kapliczka greckokatolicka postawiona w 2000 roku.
ŻYWKOWO-BOCIANIA WIOSKA © MARECKI

ŻYWKOWO-BOCIANIA WIOSKA © MARECKI

ŻYWKOWO-KAPLICZKA GRECKOKATOLICKA © MARECKI

Z Żywkowa pojechaliśmy do Górowa Iławeckiego na obiad zaglądając jeszcze na granicę polsko-rosyjską.
NA GRANICY © MARECKI

Na tym odcinku jazdę przerywały nam niewielkie chmury deszczu, które obserwowaliśmy spod drzew.
W Górowie Robert pokazał nam drogę do restauracji Natangia.
Lokal okazał się strzałem w 10. Pyszne jedzenie, profesjonalna obsługa, dobre ceny sprawiły że biesiadowaliśmy tam dobrą godzinę. Tak oryginalnie przyrządzonych kartaczy jeszcze nie jadłem, nawet na Suwalszczyźnie.
GÓROWO IŁAWECKIE-NIETYPOWE KARTACZE © MARECKI

Po posiłku grupa dokonała modyfikacji tras powrotu, Robert z Rafim polecieli na południe, a reszta grupy na zachód. Gdańska ekipa miała lekki kryzys i jechali swoim tempem, zaś Piotr z Pasłęka postanowił z Pieniężna odbić do siebie.

Zatrzymaliśmy się jeszcze w Pieniężnie przy sławnym seminarium księży Werbistów a potem w Wilczętach przy sklepie, aby naładować akumulatory na ostatnie kilometry. Za Młynarami ostatnie podjazdy na trasie udało się sprawnie pokonać i przed finałowym zjazdem do Elblągu grupa zatrzymała się po raz ostatni.
PIENIĘŻNO-SEMINARIUM MISYJNE KSIĘŻY WERBISTÓW © MARECKI

A DO METY CORAZ BLIŻEJ ... © MARECKI

Zjazd koło Dębicy to jak zawsze piękne doznanie, szkoda że takie krótkie ;-).

Po przejechaniu 213 km wycieczka była zakończona. Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspólne kręcenie na tej niełatwej i długiej trasie. Eli gratuluję poprawienia rekordu kilometrów i stylu w jakim to zrobiła :-). Czapki z głów Panowie!
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
180.00 km 5.00 km teren
06:51 h 26.28 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m

JESIENNE POWIŚLE

Sobota, 5 listopada 2011 · | Komentarze 4

Towarzyszami wycieczki wiodącej do miejsc drogich mojej pamięci w Kwidzynie i Sztumie byli ROBERT i RAFAŁ. Dziękuję za wspólne pedałowanie i niezłe przegonienie po lokalnych asfaltach :-).

Jazda odbyła się w przepięknych okolicznościach przyrody, chociaż pomimo szybkiego tempa za ciepło nie było. Całkiem gratis obejrzeliśmy, na razie z daleka, zburzony most Jagow Brücke oraz zamek w Malborku od nietypowej strony.

TRASA:ELBLĄG-Raczki Elbląskie-Krzewsk-Dzierzgonka-Święty Gaj-Dzierzgoń-Mikołajki Pomorskie-Straszewo-Trzciano-Brokowo-Mały Baldram-Kwidzyn-Baldram-Brachlewo-Sztumska Wieś-Sztum-Biała Góra-Piekło-Pogorzała Wieś-Malbork-Stare Pole-Jegłownik-ELBLĄG

W KWIDZYNIE © MARECKI

RESZTKI MOSTU JAGOW BRÜCKE © MARECKI

MALBORK-POŁUDNIOWA PANORAMA ZAMKU © MARECKI

MALBORK-POŁUDNIOWA PANORAMA ZAMKU WYSOKIEGO © MARECKI

MALBORK-ZAMEK KRZYŻACKI I NOGAT © MARECKI
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
188.00 km 80.00 km teren
09:09 h 20.55 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m

ERnO HARPAGAN 42 - ELBLĄG

Sobota, 15 października 2011 · | Komentarze 10

Pełna FOTORELACJA W GALERII

Po HARPAGANIE w Redzie pisałem, że było ekstremalnie. Wczorajsza jazda to w takim razie niezły hardkor :-). I już pomijam deszcz który padał przez kilka godzin, ale z taką odmianą gliniastego błota to się jeszcze na Wysoczyźnie Elbląskiej nie spotkałem. Zapchanie kół spowodowało niemożliwość pchania roweru, o jego wzięciu na plecy w ogóle mowy nie było. Punkt numer 9 w okolicy Stygajn będzie mi się długo śnił :-).

A teraz po kolei ...

Mając bazę pod nosem, pakiet startowy wziąłem w przeddzień imprezy, spokojnie zamontowałem wszystko na rowerze i integrowałem się z organizatorami. Wspaniali, pełni pasji ludzie, których miło było mi poznać.

O poranku spotkałem się w strugach padającego deszczu z ANDRZEJEM, drugim czynnym uczestnikiem Harpagana z ramienia Urzędu Miejskiego, pod Pomnikiem Odrodzenia i w doskonałych humorach pojechaliśmy na start :-).

O godzinie 6.30 łaskawie przestało na chwilę kapać i rozdanie map odbyło się na sucho. Nie chciało mi się na ciemno analizować całej mapy, a znając kilka punktów na podstawie zdjęć umieszczonych na stronie zawodów, już wcześniej podjąłem decyzję, że jadę na punkt kontrolny przy depresji w Raczkach Elbląskich i tam już za dnia na spokojnie przeanalizuję mapę i kierunek dalszej jazdy.

Dołączyli do mnie jeszcze Andrzej, Leszek i Jurek M. i popedałowaliśmy do najniższego miejsca w Polsce. Na miejscu (punkt 5) byliśmy o 6.49 jako pierwsi z uczestników.
PKT 5-RACZKI ELBLĄSKIE © MARECKI

Potwierdzenie obecności za pomocą karty elektronicznej było szybkie i łatwe i już wracaliśmy do Elbląga, aby udać się do Weklic, gdzie był zlokalizowany punkt przy wodospadzie na Kowalewce. Ponownie zaczął padać deszcz i tak było do godziny około 11. Dołączył do nas jeszcze Maciek i w tym składzie jechaliśmy przez jakiś czas.

Nad Weklicami (punkt 18-7.49) nastąpił pierwszy kontakt z terenem, jazda po polu i pod górę w błocie lekka nie była. Zjazd z góry był zresztą jeszcze trudniejszy. Jeden wielki rowerowy dryft :-).
PKT 18-WEKLICE © MARECKI


Z Weklic pojechaliśmy w okolice Słobit (punkt 13-9.11) gdzie do znalezienia był przepust w lesie. Jak na pechową trzynastkę przystało przestrzeliłem nieco zjazd do lasu, co kosztowało nas 2 km gratis.
PKT 13-SŁOBITY © MARECKI

Potem już bez problemu i już jechaliśmy dalej na wschód do punktu 7-10.32 zlokalizowanego na skraju lasu przy wsi Dąbrówka. Dużym ułatwieniem był widoczny z daleka dym ogniska, co zaprowadziło nas na miejsce jak po sznurku.
PKT 7-DĄBRÓWKA © MARECKI


Po zaliczeniu tego punktu Andrzej postanowił zawrócić do Elbląga, widać spotkany wcześniej drogowskaz Elbląg-49 km podziałał na niego demobilizująco ;-). Jak na debiutanta w Harpaganie pokazał dużą odwagę jadąc w takich okolicznościach i okazał się twardym bikerem. Poza tym dochodzę do wniosku, że wykazał się perfekcyjną intuicją w kontekście błotnego Sajgonu przed punktem numer 9, który był kolejnym celem naszej grupki :-).

Do Stygajn dotarliśmy asfaltem i betonowymi płytami, miejscowi coś mówili o bardzo ciężkiej drodze, ale potraktowaliśmy to z lekkim przymrużeniem oka, bo lekko nie było od początku. I faktycznie na początku było standardowe brązowe pole, które nagle zakleiło mi opony :-).

Nie szło jechać, nie szło iść, nie szło nieść. Można było siąść i płakać :-). Wybieranie błota kijem było bez sensu-kije się łamały, ręką było mało efektywne, skuteczną metodą okazało się walenie kierownicą o podłoże, a najlepiej jak tym podłożem była koleina wypełniona wodą bo wtedy glina się odklejała.

I tak powoli dwa obroty koła w przód, jeden w tył, powoli dobrnąłem do punktu 9-11.57, opisanego jako drabina na skraju lasu.
PKT 9-STYGAJNY © MARECKI

Na tym odcinku kilkuset metrów wypiłem cały bidon, zjadłem snickersa i opakowanie kabanosów i uświniłem się po pas. Jak wyglądał rower można obejrzeć na fotkach.

Na punkcie spytałem się dziewczyn z obsługi, czy dotarły helikopterem? Odpowiedziały, że dowiózł je z trudem samochód terenowy :-). Teraz należało wydostać się z tego pola, powrót po własnych śladach nie wchodził w rachubę. Ruszyliśmy wraz z Maćkiem i Leszkiem (Jurek zagubił się gdzieś między wsią a punktem) w kierunku znanej mi wsi Łoza. Jazda skrajem lasu była możliwa, zamiast pola była trawa i opony się nieco oczyściły.

W Łozie Maciek pojechał dalej, a ja zabrałem się do wymiany przebitej dętki w przednim kole. Asystował mi Leszek, nawadniając mnie napojem i wodą od Maćka, bo ja wszystkie zapasy straciłem w walce z błotem. Wymiana dętki to bezcenne doświadczenie biorąc pod uwagę stan opony i niechcącą się odkręcić obrączkę z wentyla dętki Continentala.

Po tej przymusowej przerwie pojechaliśmy w kierunku punktu 14 zlokalizowanego w Chruścielu przy wiacie ścieżki edukacyjnej. Byliśmy tam o 13.59, spotykając wielu bikerów, w tym Kudłatego, który krążył po lesie w jego poszukiwaniu. Nadjechał też Jurek, ale z przeciwnego kierunku i z inną grupą, której pozostał wierny :-).
PKT 14-CHRUŚCIEL © MARECKI


My zaś z powrotem mieliśmy ze sobą Maćka i po krótkiej wizycie w sklepie w Chruścielu skierowaliśmy się na punkt nr 10 w okolicach Fromborka opisany jako wiata przy stawkach. Ostatni odcinek wzdłuż tory kolei nadzalewowej to ponownie była błotna kąpiel tym razem w kolorze black; a już rower zaczynał ładnie wyglądać :-).

PKT 10-FROMBORK © MARECKI

Na punkcie byliśmy o 15.24 i należało zacząć zjazd w kierunku Elbląga, bo w tym momencie do zamknięcia mety były 3 godziny 6 minut. W planach był punkt przy Świętym Kamieniu, wieża widokowa w Kadynach i na koniec obelisk Augusta Papau w Bażantarni.

W szybkim tempie przelecieliśmy za Narusę i za kapliczką skręciliśmy z Leszkiem z prawo. Maciek został gdzieś z tył i już z nami nie jechał. Po kilku metrach na polnej drodze poczułem znaną miękkość w tylnej oponie i już było po Świętym Kamieniu :-). Leszek pojechał na punkt, umówiliśmy się w Kadynach pod wieżą, a ja do torby i za wymianę drugiej dętki. Przyjemnie świecące październikowe słoneczko chyliło sie już powoli ku zachodowi, ale jeszcze sympatycznie grzało. Dętkę wymieniłem, napompowałem i w drogę przez Pogrodzie i Tolkmicko. Na asfalcie przydybał mnie ROBERT, który towarzyszył mi do Elbląga.

W Kadynach na wieżę widokową udałem się z buta znanym sobie skrótem, rower porzucając u podnóża skarpy. Ślady wskazywały, że piechurzy z trasy pieszej Harpagana też tędy się przedzierali. Na wieży (punkt 16) byłem o 17.30, na Leszka już nie czekałem, słusznie przypuszczając, że dawno już tutaj był i ruszyłem na metę.
PKT 16-KADYNY © MARECKI

Do Łęcza 4 km podjazd pokonałem najszybciej chyba w mojej historii, bo wizja karnych punktów za spóźnienie dodawała mi sił :-). Od Łęcza 40 km/h nie schodziło w zasadzie z licznika, co spowodowało że na mecie byłem o 18.26 po zaliczeniu 8 punktów kontrolnych za 27 pkt. przeliczeniowych. W klasyfikacji zająłem 201 miejsce, także potencjał do poprawy wyniku jest :-)).

Nie ma już co poprawiać DARECKI, któremu udało się wygrać całą imprezę i mógł się napić szampana ze stosownego naczynia ;-). Wielkie gratulacje, tym bardziej że wynik osiągnął w bardzo trudnych warunkach.
DARECKI Z PUCHAREM ZA ZWYCIĘSTWO © MARECKI

W bazie nakarmiłem się grochówką i wróciłem na losowanie nagród oraz wręczenie pucharów. Nastąpiła też dalsza integracja ze znanymi z Bikestats: WILKIEM i CIMANEM.

A w końcu udałem się na zasłużony wypoczynek. Pozdrawiam wszystkich z którymi jechałem i tych napotkanych na trasie też :-).