INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.91 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

WYCIECZKI >150

Dystans całkowity:42095.00 km (w terenie 2844.00 km; 6.76%)
Czas w ruchu:1892:19
Średnia prędkość:22.25 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:170027 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:143 (75 %)
Suma kalorii:845633 kcal
Liczba aktywności:192
Średnio na aktywność:219.24 km i 9h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
215.00 km 85.00 km teren
09:06 h 23.63 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

SZLAKI KRAINY KANAŁU ELBLĄSKIEGO

Niedziela, 26 czerwca 2011 · | Komentarze 2

Po sprawdzeniu szlaków rowerowych wytyczonych przez Stowarzyszenie Łączy Nas Kanał Elbląski LGD w Elblągu zaczynających się w Elblągu lub w jego okolicach nadszedł czas na sprawdzenie szlaków krainy Kanału Elbląskiego zlokalizowanych nieco dalej od naszego miasta. Mój wybór padł na szlak czerwony z Kisielic do Jezierzyc oraz 90 % szlaku niebieskiego Iława-Zalewo na odcinku Jezierzyce-Zalewo. Z Zalewa wróciliśmy najkrótszą drogą do Elbląga.

TRASA: ZĄBROWO(PKP)-Gałdowo-Stary Folwark-Kisielice-Trupel-Wonna-Karaś-IŁAWA-Ławice-Rudzienice-Jezierzyce-Wiewiórka-Liwa-MIŁOMŁYN-Karnity-Boreczno-Rąbity-ZALEWO-Bajdy-Dajny-Kreki-Sasiny-Buczyniec-Kąty-Jelonki-Karczowizna-Dłużyna-Węzina-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

Ich połączenie umożliwia jazdę południowym obrzeżem Pojezierza Iławskiego, zalecam jedynie nieco spokojniejszą, rozłożoną w czasie jazdę. Dystans obydwu szlaków to 130 km, co idealnie nadaje się na 2-3 dni eleganckiego rowerowania. Szlak czerwony jest łatwiejszy do przejechania, w większości prowadzi drogami asfaltowymi. Odcinki terenowe są łatwo przejezdnymi szutrami i prowadzą w większości przez pola.

Oznakowanie szlaku nie budzi wątpliwości, znaków jest więcej niż się można spodziewać (oznakowane są nawet niektóre łuki dróg), problemu nie sprawia też wjazd do Iławy prowadzący osiedlowymi drogami z polbruku. Ciekawą wsią jest Trupel, gdzie znajdziemy zabytkową kuźnię podcieniową oraz nieopodal wsi cmentarz rodowy Albersów z dobrze zachowana kaplicą.

Ze szlaku w okolicach Ławic i Gromot widać wznoszącą się nad okolicą Górę Dylewską z charakterystyczną wieżą na szczycie. W Rudzienicach podziwialiśmy słupki graniczne z dawnej granicy polsko-niemieckiej oraz imponujący obelisk upamiętniający 760-lecie wsi.

Szlak kończy się w Jezierzycach nad Jeziorakiem (pełnym żaglówek i białych żagli) i tutaj też zaczęliśmy naszą podróż szlakiem niebieskim do Zalewa. To już jest trasa dla bardziej zaawansowanych rowerzystów, obfitująca w długie odcinki terenowe, na trasie jest kilka niełatwych podjazdów i szybkich zjazdów. Po deszczu w okolicach Karnit znajdziemy wiele kałuż i lekkiego błota. Atrakcjami szlaku o charakterze hydrotechnicznym są dwie śluzy na Kanale Elbląskim: Zielona i Miłomłyn oraz wrota przeciwpowodziowe Zagadka na Kanale Iławskim w Mozgowie. W Miłomłynie mieliśmy rzadką okazję zobaczyć ,,na żywo'' śluzowanie statku żeglugi ostródzkiej. Ciężka, ręczna robota.

Wkrótce potem dotarliśmy do Zalewa, gdzie zakończyła się zasadnicza część trasy. Szlaki polecam z pełnym przekonaniem, naprawdę warto. Nie będą się na nich nudzić pasjonaci zabytków, krajobrazów, fauny i flory też. Nawet żeglarze na rowerach coś znajdą :-). Idealny rower do jazdy kilkudniowej to MTB z sakwami, bo da sobie radę wszędzie. Cienkie koła mogą mieć pewnie trudności w kilku miejscach szlaku niebieskiego, ale w końcu pchanie to nic wstydliwego ;-).

A nam pozostało popedałować na północ, co też uczyniliśmy, bo na jazdę PKP nikt nie miał ochoty. Piotr z Pasłęka ruszył w asyście ROBERTA w kierunku Małdyt, a my skierowaliśmy się w kierunku pochylni Kanału Elbląskiego. Po przyjeździe do Elbląga czekała mnie jeszcze wizyta u chirurga z łokciem, który miał twarde spotkanie z szutrem pod Ostródą. Dobrze, że to tylko łokieć :-). Jeszcze raz dzięki dla spontanicznej ekipy medycznej w postaci Leszka i JURKA.
ŁOKIEĆ PO PIERWSZEJ POMOCY © KRZYSIEK W.


Dodam, że dla KRZYŚKA i Bogdana ta wycieczka to życiowe rekordy w jeździe non-stop. Serdecznie gratuluję! :-)

Pełna fotorelacja w GALERII, a kilka fotek poniżej.

KISIELICE-NO TO ZACZYNAMY © MARECKI

TRUPEL-ZABYTKOWA KUŹNIA © MARECKI

KARAŚ-MIEJSCE WYPOCZYNKOWE NAD JEZIOREM KARAŚ © MARECKI

ŁAWICE-MIEJSCE URODZIN PIERWSZEGO NOBLISTY Z MEDYCYNY © MARECKI

RUDZIENICE-760 LAT HISTORII © MARECKI

LUBIEŃ-ŚLUZA ZIELONA I JA © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK ZBLIŻA SIĘ DO ŚLUZY MIŁOMŁYN © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK W ŚLUZIE © MARECKI

MIŁOMŁYN-ZACZYNA SIĘ WYPUSZCZANIE WODY ZE ŚLUZY (RĘCZNIE) © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK W ŚLUZIE SIĘ OBNIŻA © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK CORAZ BARDZIEJ SIĘ OBNIŻA... © MARECKI

MIŁOMŁYN-WIDAĆ JUŻ TYLKO DACH STERÓWKI © MARECKI

MIŁOMŁYN-DALEJ OBNIŻAĆ NIE TRZEBA, OTWIERA SIĘ ŚLUZA © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK WYPŁYWA ZE ŚLUZY © MARECKI

MIŁOMŁYN-JUŻ NA SZEROKICH WODACH KANAŁU ELBLĄSKIEGO © MARECKI

JELONKI-POCHYLNIA JELENIE W ZACHODZĄCYM SŁOŃCU © MARECKI


Dane wyjazdu:
190.00 km 0.00 km teren
08:19 h 22.85 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:4.0
Podjazdy: m

GIERŁOŻ-PARK MINIATUR WARMII I MAZUR

Wtorek, 3 maja 2011 · | Komentarze 6

Wycieczka do PARKU MINIATUR zgromadziła na starcie 4 bikerów w osobach KRZYŚKA, ROBERTA, FISHA i Pawła. W Kętrzynie czekał na nas Griszczuk, mój kolega rowerowy jeszcze z ubiegłego wieku :-). Zajął się on sprawnym przeprowadzeniem nas do Gierłoży, przygotowaniem małego popasu u siebie w domu, pokazaniem kilku ulic Kętrzyna i odstawieniem nas do Reszla. Dzięki Grzegorz za towarzystwo i pomoc.

Pełne foto z opisem jest TUTAJ.

TRASA: KĘTRZYN-Gierłoż-Kętrzyn-Św. Lipka-Reszel-Lutry-Jeziorany-Dobre Miasto-Orneta-Pasłęk-ELBLĄG

Już początkowe kilometry pokazały, że głównym rozgrywającym tego dnia będzie zimny, północny wiatr, który temperaturę odczuwalną redukował do poziomu 0 stopni, a może i nieco niżej. Szczęśliwie, nie wiał on prosto w twarz, co pozwalało jechać w miarę normalnie.

W moim odczuciu park miniatur sam jest jeszcze dość miniaturowy; widać, że 3 sezon działalności to jeszcze krótki okres. Nasze zwiedzanie trwało około 30-40 minut, miniatury wykonane są bardzo dokładnie, z dużą starannością o detal architektoniczny. Pogoda sprawiła, że było pusto, co pozwoliło spokojnie i dokładnie zapoznać się z opisami zabytków. Z pewnością park będzie się rozbudowywał, bo sami widzieliśmy jak powstaje zamek krzyżacki w Malborku. Oczywiście w skali 1:25:-).

W drodze powrotnej zajrzeliśmy do Świętej Lipki i Reszla, a potem to już była jazda na wschód. W Jezioranach Paweł zdecydował się na odbicie do Olsztyna i powrót PKP, a reszta ekipy zaatakowała górską serpentynę koło Radostowa i przez Dobre Miasto, Ornetę i Pasłęk dotarła do Elbląga.

W Dobrym Mieście Fish miał dobrą nowinę dla moich dłoni, bo jazda w jednej parze długich rękawiczek to było dla mnie za mało w tym wietrze. Traciłem już czucie w palcach i dopiero druga para rękawic pożyczona przez Irka zapewniła potrzebny komfort. Dzięki Fishu :-). Czegoś takiego jeszcze nie miałem w 17 letniej historii jeżdżenia, aby 3 maja być ubranym w 2 pary rękawiczek :-).

W Ornecie czekał na nas elbląski biker RADEK, który porwał Fisha z naszej grupy i wtedy już tylko w trzech kontynuowaliśmy naszą jazdę, a oni pojechali nieco później. Odcinek do Pasłęka to szybka jazda w dół, tracąc wysokość zjechaliśmy z Równiny Warmińskiej na Żuławy Wiślane.

Chcieliśmy jechać nowo budowaną DK 7, ale ciemności uniemożliwiły nam ten manewr, a jak już ją widzieliśmy, to nie miało to większego sensu. O 22.20 byliśmy w Elblągu i każdy rozjechał się na zasłużony odpoczynek.

Dziękuję za wspólne pedałowanie i okazaną waleczność na tej niełatwej dzisiaj trasie. Jest szansa, że kolejna wycieczka 15 MAJA nie będzie w śniegu i mrozie, a i dystans z pewnością nie ulegnie istotnym zmianom :-).

ELBLĄSKA EKIPA NA DWORCU PKP W OLSZTYNIE © MARECKI

PARK MINIATUR-ZAMEK W LIDZBARKU WARMIŃSKIM © MARECKI

PARK MINIATUR-TWIERDZA BOYEN W GIŻYCKU © MARECKI

PARK MINIATUR-WIADUKT(Y) W STAŃCZYKACH © MARECKI

PARK MINIATUR-WIEŻA BISMARCKA W MRĄGOWIE © MARECKI

PARK MINIATUR-ZAMEK W RESZLU © MARECKI

PARK MINIATUR-PAŁAC W DROGOSZACH © MARECKI

PARK MINIATUR-WIATRAK ,,HOLENDER'' W BĘSI © MARECKI

NA TRASIE © MARECKI
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
199.00 km 5.00 km teren
09:22 h 21.25 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

ROWEROWY GDAŃSK

Sobota, 3 lipca 2010 · | Komentarze 4

Pierwsza z wakacyjnych wycieczek zgromadziła na Placu Słowiańskim 16 osób, w tym jedną bikerkę Anię, którą mieliśmy przyjemność poznać podczas ubiegłorocznej wyprawy w okolice Jeziora Żarnowieckiego.
NA STARCIE © MARECKY

Wzorcowa pogoda i klimat rowerowego pikniku towarzyszyły nam podczas wspólnego pedałowania,tak, że nawet Jurek nie narzekał na częstotliwość postojów i odwiedzin w sklepach ;-).
DREWNICA-WIATRAK KOŹLAK © MARECKY


TRASA: ELBLĄG-Bielnik II-Marzęcino-Tujsk-Szkarpawa-Drewnica-Mikoszewo-Świbno-Przegalina-Sobieszewo-Gdańsk-Przejazdowo-Cedry Małe-Dworek-Nowy Dwór Gdański-Jazowa-ELBLĄG

Przewodnikami po Gdańsku była nam trójka lokalnych bikerów z FRANSEM na czele. W imieniu całej ekipy dzięki raz jeszcze za bezproblemowe i bezpieczne przeprowadzenia przez Gdańsk i pokazania wielu ciekawostek.Czekali oni na nas przy śluzie Przegalina w południowej części Wyspy Sobieszewskiej.
PRZEGALINA-ŚLUZA POŁUDNIOWA © MARECKY


W trakcie wycieczki zachodziły liczne zmiany składu osobowego; Mirek dogonił nas w Kazimierzowie, Piotr odłączył się w Marzęcinie, kilka osób się odłączyło już w Gdańsku, a zasadnicza grupa po obejrzeniu Portu Północnego, Westerplatte i twierdzy Wisłoujście miała już dość atrakcji i zaplanowane oglądanie budowy stadionu piłkarskiego Baltic Arena odłożyła na potem, wracając szybciej DK 7 do Elbląga.

GDAŃSK-PORT PÓŁNOCNY © MARECKY

GDAŃSK-POMNIK NA WESTERPLATTE © MARECKY

GDAŃSK-TWIERDZA WISŁOUJŚCIE © MARECKY


Całą zaplanowaną trasę pokonałem wraz z Patrykiem ,,Siermanem'', My także nie daliśmy zarobić PKP i wróciliśmy w promieniach zachodzącego słońca DK 7 do Elbląga. W tym miejscu gratuluję Patrykowi ustanowienia życiowego rekordu przejechanych jednorazowo kilometrów.

Wycieczka ta pokazała, że sam Gdańsk, nie mówiąc o reszcie Trójmiasta to ogrom wielu ciekawych miejsc, a ich obejrzenie zajęłoby co najmniej cały weekend. Pobieżnie wyliczając poza w/w miejscami udało nam się zobaczyć przystań promową w Nowym Porcie, miejscową latarnię morską, Gdańską Stocznię Remontową, port w Gdańsku, marinę na Motławie, przejechać przez Starówkę analizując przyjazne rozwiązania drogowe dla rowerzystów w postaci pasów rowerowych w jezdni i ulic jednokierunkowych udostępnionych dla dwukierunkowego ruchu rowerowego (kontrapasów).
GDAŃSK-MARINA NA MOTŁAWIE © MARECKY

GDAŃSK-KONTRAPAS NA OGARNEJ © MARECKY

GDAŃSK-BUDOWA BALTIC ARENA © MARECKY

GDAŃSK-LATARNIA MORSKA W NOWYM PORCIE © MARECKY

GDAŃSK-PRZYSTAŃ PROMOWA POLFERRIES © MARECKY


Pełna fotorelacja z opisem jest TUTAJ.

RELACJA
Doskonała, prawdziwie wakacyjna rowerowa pogoda zgromadziła na Placu Słowiańskim 16 bicykli wraz z ich właścicielami i jedną właścicielką. We wspólnej jeździe do Gdańska i po Gdańsku postanowiła wziąć udział Ania, która w zeszłym roku przemierzała z nami okolice Jeziora Żarnowieckiego.

Tradycyjna pamiątkowa fotka startowa i już mogliśmy ruszać w trasę. Plan wycieczki obejmował obejrzenie Portu Północnego, Westerplatte, twierdzy Wisłoujście i budowy stadionu Baltic Arena. Po drodze zerknęliśmy także na kilka innych obiektów.

Ulica Nowodworska wyprowadziła nas z Elbląga i w Kazimierzowie wjechaliśmy na drogę rowerową przy DK 7. Po 1 km skręciliśmy w prawo na Bielnik II i przez most na Nogacie dojechaliśmy do Kępek.

W Marzęcinie nastąpił pierwszy tego dnia postój pod sklepem, do Elbląga zawrócił Piotr gnany niecierpiącymi zwłoki sprawami, a reszta grupy popedałowała dalej. Przez Tujsk i Szkarpawę dotarliśmy do Żuławek, gdzie pokazałem ekipie najpiękniejszy na Żuławach dom podcieniowy.

Po krótkiej kontemplacji ruszyliśmy dalej i przez ukośny most nad Szkarpawą wjechaliśmy do Drewnicy. Tutaj udaliśmy się pod wiatrak typu ,,koźlak’’, który znajduje się w nie najlepszym stanie, ale dobrze, że chociaż stoi. Obecnie jest ogrodzony i chodzą plotki, że prywatny właściciel nie dopuści do jego całkowitej ruiny.

Drogą obok wiatraka pojechaliśmy na północ, zgodnie z opisanym na mapie Eko-Kapio ,, Z biegiem Wisły’’ rowerowym szlakiem czerwonym. Jak to często bywa, w terenie jest on nieoznakowany i po chwili droga zaprowadziła nas do prywatnego gospodarstwa :-).

Jedyną sensowną alternatywą była jazda po koronie wału wiślanego, który w porównaniu z majowymi przebojami na wale nogatowym przypomina dobrze utrzymaną autostradę :-).

Szybko i sprawnie pokonaliśmy jedyny odcinek terenowy tego dnia i zameldowaliśmy się przy promie na Wiśle w Mikoszewie. Jako, że on właśnie odpłynął na drugi brzeg mieliśmy kilkanaście minut przerwy. W ruch poszły lody, słodycze i inne napoje ;-).

Przeprawa przez Wisłę to zaledwie kilka minut płynięcia, a po drugiej stronie już nas witała tablica z napisem Gdańsk, bo Wyspa Sobieszewska administracyjnie należy do stolicy województwa.

Ostry skręt w lewo skierował nas w kierunku śluzy Przegalina, gdzie czekał już na nas nasz trójmiejski przewodnik Krzysztof Kochanowicz ,,FRANS’’ z kolegą. W Sobieszewie dołączył do nich jeszcze jeden gdańszczanin i w tak doborowym towarzystwie ruszyliśmy na podbój Gdańska.

Śluza Przegalina jest największą śluzą komorową na Żuławach i zapewnia bezproblemowe połączenie Wisły z Gdańskiem. Zwiększa także bezpieczeństwo wodne okolicznych terenów.

Krótka przerwa na ustalenie kierunku i szybkości jazdy oraz kilka zrobionych fotek i już opuszczaliśmy teren śluzy kierując się południowym skrajem Wyspy Sobieszewskiej w kierunku Sobieszewa. Malownicza droga prowadzi cały czas przy Martwej Wiśle, aż do mostu pontonowego w Sobieszewie. Także przejazd przez drewniany most dostarczył ciekawych wrażeń, bo wszystko pod kołami skrzypiało i trzeszczało.

Za Sobieszewem, kierowani przez Fransa, udaliśmy się przez Bogatkę w kierunku DK7, którą przejechaliśmy i kierując się dalej na południe zbliżyliśmy się do Motławy, wzdłuż której przez kilka kilometrów przyszło nam jechać w otoczeniu zieleni po płytach ,,jumbo’’.

Za przejazdem kolejowym z torami prowadzącymi w kierunku rafinerii płyty się skończyły i wjechaliśmy na asfaltową ulicę Olszyńską. Potem skręt w prawo i już jechaliśmy wzdłuż Opływu Motławy. W ten sposób zgrabnie uniknęliśmy jazdy zakorkowaną DK 7.

Frans postanowił pokazać nam gratis marinę jachtową przy Wyspie Spichrzów, degustatornię piwa (tym razem nie korzystaliśmy). Kilka fotek padło przy zabytkowym ręcznym żurawiu. Nadszedł czas na główne atrakcje dnia, czyli odwiedziny Portu Północnego, Westerplatte i twierdzy Wisłoujście.

Mostem Siennickim dostaliśmy się na Przeróbkę i klucząc sympatycznym bocznym drogami dotarliśmy nad morze. Ogrom Portu Północnego wywarł duże wrażenie na uczestnikach, Westerplatte także należy do obowiązkowych miejscówek w Gdańsku i nie wymaga szerszego opisu, no i twierdza Wisłoujście, gdzie dość drogie – po 8 zł – bilety początkowo nas niemile zaskoczyły. Jednak fakt, że zwiedzanie było z przewodnikiem, bilety mają atrakcyjną szatę graficzną, a i samo muzeum potrzebuje dużych pieniędzy na doprowadzenie twierdzy do stanu pełnej używalności uzasadnia tą cenę.

Po opuszczeniu Wisłoujścia ekipa postanowiła wracać do domu, obejrzenie budowy stadionu Baltic Arena pozostawiając na inny termin. W ten sposób zostałem tylko z Patrykiem i naszymi przewodnikami :-). Kontynuując założony plan pojechaliśmy do śródmieścia, gdyż prom z Wisłoujścia do Nowego Portu pływa tylko w dnia robocze. W ten sposób zamiast 1 km pokonaliśmy ich 22 :-).

Warto jednak było, bo mieliśmy okazję zobaczyć inwestycje rowerowe poczynione na gdańskiej starówce: kontra-pasy, śluzy rowerowe i ulice jednokierunkowe dopuszczone do jazdy rowerem w obie strony. Do tego eleganckie drogi rowerowe na całej trasie przejazdu, brak wysokich krawężników, mnóstwo użytkowników i już obraz gdańskiej sielanki rowerowej mamy w całej krasie ;-).

Frans pokazał nam zabytkowy pałacyk królowej Marysieńki tuż przy gdańskiej elektrociepłowni, spojrzeliśmy też na stocznię remontową i wkrótce potem wyłoniła się olbrzymia figura budowanego stadionu. W celu całościowego objęcia obiektu aparatami wjechaliśmy na okoliczny wiadukt z którego roztaczała się lepsza perspektywa. Imponująca budowla robi wrażenie – zachęcam do obejrzenia. A wizyta na nim po otwarciu wydaje się obowiązkowa. Nawet na meczu polskiej reprezentacji ;-).

Na zakończenie zwiedzania ciekawych miejsc Frans wskazał nam drogę do latarni morskiej z kulą czasu w Nowym Porcie i znajdującego się tuż obok terminalu promowego do Nynashamn. Stojący właśnie gotowy do drogi prom ,,Scandinavia’’ robił wrażenie swoim ogromem i urodą, tym bardziej że stał dosłownie na wyciągnięcie ręki. Latarnia morska była jeszcze czynna i za jedyne 4 zł wdrapaliśmy się na nią. Rozciąga się z niej ładny widok na Westerplatte, port gdański, kanał portowy, wyjście z portu i Zatokę Gdańską.

To był ostatni punkt tego jakże udanego dnia (w międzyczasie dowiedziałem się, że Niemcy wygrały z Argentyną 4:0 :-). Nastąpiły jeszcze odwiedziny w lokalnej ,,Biedronce’’ i już byliśmy gotowi z Patrykiem na powrót do Elbląga. Oczywiście na rowerach, bo o dwugodzinnej męczarni z PKP za 20zł nikt nawet nie myślał :-).

Pożegnaliśmy się z Fransem, a jego kolega odprowadził nas do centrum i tutaj przy starówce wskoczyliśmy na DK 7, która po 2 godzinach szybkiej jazdy doprowadziła nas do Elbląga. Jechało się bardzo dobrze, TIR-ów w zasadzie nie było, a osobówki jechały niezwykle sympatycznie dla rowerzystów.

Dziękuję wszystkim za wspólne, choć nie do końca, pedałowanie ;-). Dziękuję Fransowi z ekipą za pokazanie Gdańska. Gratulacje dla Patryka ,,Siermana’’ za ustanowienie rekordu kilometrów przejechanych jednorazowo. Wspaniale, że nikt nie zdecydował się na powrót PKP :-)).

Do zobaczenia już w sierpniu, na wycieczce po Mazurach.

Pozdrower.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
158.00 km 20.00 km teren
07:38 h 20.70 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy: m

SZLAKIEM ZIELONYM DO IŁAWY

Poniedziałek, 3 maja 2010 · | Komentarze 8

Inauguracyjny przejazd elbląskich bikerów ZIELONYM SZLAKIEM z Elbląga do Iławy miał dwa oblicza. Obydwa były związane z sytuacją pogodową, która do pochylni Buczyniec prezentowała się całkiem korzystnie i od tej pochylni, kiedy to zaczęło padać i w dwie godziny zrobiło nam dobrze :-).

Pierwsze krople deszczu pojawiły się na ulicach Elbląga, potem w Kępie Rybackiej i jeszcze w Jelonkach, jednak było to tylko drobne preludium do późniejszych, intensywnych opadów.

Na starcie wycieczki pojawiło się dokładnie 10 rowerzystów i każdy z nich, zgodnie z obietnicą zawartą w komunikacie startowym, otrzymał niespodziankę w postaci najnowszej edycji mapy ,,Kanał Elbląski i okolice'' oraz przewodnika o tej samej nazwie. Do Kępniewa towarzyszył nam DARECKI, w Kwietniewie dołączył Leszek, zaś w Jarnołtowie opuścił nas sponiewierany deszczem PIOTR i pojechał do Małdyt na PKP.

TRASA: ELBLĄG - Nowakowo - Kępa Rybacka - Bielnik II - Wikrowo - Jegłownik - Gronowo Elbląskie - Zwierzno - Stare Dolno - Święty Gaj - Kwietniewo - Rychliki - Jelonki - pochylnie Kanału Elbląskiego: Jelenie, Oleśnica, Kąty, Buczyniec - Lepno - Połowite - Jarnołtowo - Zalewo - Jerzwałd - Siemiany - Szymbark - IŁAWA

Szlak zielony rozpoczyna się za przejazdem kolejowym w Elblągu-Rubnie Wielkim na drodze do Nowakowa, a kończy na DK 16 w Iławie. Długość szlaku wynosi 137 km, z czego około 20 km to drogi terenowe leśne i polne, a w rejonie pochylni Kanału Elbląskiego płyty typu jumbo i drogowe na odcinku około 10 km. Reszta trasy biegnie drogami asfaltowymi o bardzo różnym stopniu jakości.
TABLICA INFORMACYJNA © MARECKY

TABLICA INFORMACYJNA © MARECKY

STATEK ,,CYRANECZKA'' NA KANALE ELBLĄSKIM © MARECKY

CYRANECZKA NA POCHYLNI OLEŚNICA © MARECKY

KOŁA PLATFORMY TRANSPORTOWEJ © MARECKY

NAPĘDOWE KOŁO WODNE NA POCHYLNI KĄTY © MARECKY

SZYMBARK-RUINA ZAMKU KRZYŻACKIEGO © MARECKY

TUŻ PRZED IŁAWĄ © MARECKY

KONIEC SZLAKU ZIELONEGO PRZY DK 16 © MARECKY


Trasa szlaku jest całkowicie przejezdna dla rowerów trekingowych i MTB, nawet po intensywnych opadach deszczu. Błoto nie występuje nigdzie. Rowerem szosowym też można pokonać tą trasę, jednak wtedy dla wygody zalecam opony typu ,,semislick'' lub przełajowe.

Oznakowanie szlaku jest generalnie dobre, diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach :-). Szczególnie bolesny okazał się brak znaku prawoskrętu w Siemianach, kierujący szlak na leśną drogę w kierunku Piotrkowa. Bez analizy mapy całkowicie pomylilibyśmy kierunek jazdy. A tak tylko było 2 km gratis ;-).

Drugim miejscem wymagającym pewnej korekty oznakowania jest skrzyżowanie dróg za Zalewem, gdzie szlak zielony odbija w prawo na Dobrzyki i miejsce to nie jest wyraźnie oznakowane. Ekipa chciała mi jechać w lewo na Boreczno i Makowo, czyli drugą stroną Jezioraka :-). Brakuje strzałki kierunkowej w prawo.

Trzeci niepewny punkt był za pochylnią Oleśnica, gdzie szlak przecina drogę Pasłęk-Śliwica. Nie ma tam przed skrzyżowaniem żadnego oznakowania i za skrzyżowaniem też.

Pełne foto z opisem jest TUTAJ . A szczegółowa relacja poniżej.

RELACJA

SZLAK ZIELONY DO IŁAWY

Trzeciomajowy wyjazd na wycieczkę wytyczonym i oznakowanym przez Stowarzyszenie ,,Łączy Nas Kanał Elbląski’’ Lokalna Grupa Działania w Elblągu szlakiem zielonym do Iławy zgromadził na Placu Jagiellończyka 10 elbląskich rowerzystów.

Każdy z nich otrzymał materiały promocyjne Stowarzyszenia związane z Kanałem Elbląskim, a była to mapa krajoznawcza ,,Kanał Elbląski i okolice'' przewodnik o tym samym tytule.

Ciemne chmury nad nami wskazywały, że możemy mieć darmowy prysznic, ale nie zraziło to nikogo z uczestników. Wszak miał to być pierwszy przejazd tym nowym, oznakowanym w zeszłym roku szlakiem.

Z Elbląga ulicami Dąbka, Robotniczą, Wiejską i Odrodzenia dotarliśmy do ulicy Mazurskiej i na wysokości Rubna skręciliśmy w kierunku Nowakowa. Tuż za przejazdem kolejowym na linii nadzalewowej jest na drzewie znak zielonej kropki, jednoznacznie wskazujący początek szlaku zielonego.

Przez Nowakowo i most pontonowy wjechaliśmy na Wyspę Nowakowską, gdzie przed kanałem Cieplicówka skręciliśmy w remontowaną drogę do Kępy Rybackiej. Już wkrótce będzie tam elegancka nawierzchnia asfaltowa. Tam tez pierwszy raz zapoznaliśmy się z kroplami deszczu na głowach.

Zatrzymaliśmy się na chwilę przy ujściu Kanału Jagiellońskiego do Nogatu i zerknęliśmy na znajdujące się tam wrota przeciwpowodziowe. Nieczynne niestety. Zaraz potem przejechaliśmy przez Bielnik II i wkrótce potem dotarliśmy do DK 7 w Kazimierzowie.

Zachowując ostrożność przejechaliśmy przez nią i kierując się znakami szlaku skręciliśmy do Wikrowa, gdzie jest stary cmentarz menonicki, oznakowany stosowną tablicą. W ogóle wszystkie atrakcyjne miejsca na szlaku są opisane na tablicach. Należy mieć oczy szeroko otwarte, aby nie przegapić ciekawych obiektów.

Za Wikrowem drogą, która tylko z nazwy jest asfaltowa, dotarliśmy do Jegłownika i po zbliżeniu się do DK 22, zostaliśmy ,,poproszeni’’ stosowną tablicą do przeprowadzenia rowerów z uwagi na znaczne niebezpieczeństwo związane z ruchem samochodowym.

Wkrótce dotarliśmy do Gronowa Elbląskiego, gdzie nasza uwagę przykuło gniazdo bociana posadowione nad torami kolejowymi na słupie trakcyjnym. Doprawdy, ten bocian ciszy i spokoju musi nie lubić :-). Może to niedoszły kolejarz?
Za Gronowem Elbląskim ponownie pojawił się nowy asfalt i prędkość jazdy nieco wzrosła.

W Różanach przy drodze stoi dom podcieniowy, na który też warto rzucić okiem, pomimo ograniczających widoczność drzew.
W Kępniewie zatrzymaliśmy się na krótki postój, tam też pożegnał nas Darecki, a my mieliśmy okazję podziwiać prawdziwego twardziela, Krzyśka, który dwa dni wcześniej doznał poważnej kontuzji stopy wchodząc nią na szkła. Nie przeszkodziło mu to przejechać całego szlaku, pomimo niewątpliwej uciążliwości. Gratulacje!

Za Kępniewem szlak prowadzi przez Brudzędy i Stare Dolno, gdzie znajduje się zabytkowy pałac. Potem trasa prowadzi nieco pod górę i dojeżdżamy do Świętego Gaju.

Tu do obejrzenia jest pamiątkowy obelisk poświęcony biskupowi Wojciechowi, kościół i dom podcieniowy.

Ze Świętego Gaju zjeżdżamy na pierwszy tego dnia odcinek terenowy-droga szutrowa, który zaprowadzi nas za 5 km do Kwietniewa. Zanim tam dotrzemy mijamy tablicę informacyjną o pruskim grodzisku Cholin. Zostawiamy je sobie na kolejną wycieczkę. Droga jak na okoliczne standardy dość znacznie się wznosi, aby przed Kwietniewem gwałtownym spadkiem i następującym zaraz podjazdem wyprowadzić nas pod miejscowy kościół.

Tutaj pod lokalnym sklepem robimy krótki odpoczynek, a do nas dołącza rowerzysta Leszek z Elbląga.
Od Kwietniewa jedziemy z powrotem drogą asfaltową przez Dymnik (zabytkowy pałac), Rychliki i Marwicę. W niej jest do obejrzenie pałac, mieszczący obecnie dom dziecka.

Za Marwicą zbliżamy się do Kanału Elbląskiego, aby za Jelonkami skręcić w prawo i jadąc wzdłuż kanału podjechać do pierwszej na szlaku rowerowym pochylni Jelenie. Droga wzdłuż kanału jest poprowadzona po płytach typu ,,jumbo’’.
Wkrótce dojeżdżamy do pochylni Oleśnica, po drodze mijając mały statek pasażerski o wdzięcznej nazwie ,,Cyraneczka’’. Płynął on w stronę tej pochylni, tak więc zatrzymaliśmy się na jej szczycie , aby obejrzeć pracę mechanizmów na żywo. Dochodziła wtedy godzina 11, a obsługa pochylni powiedziała nam, że pierwszego statku z Elbląga (wypływa o 8.00) można spodziewać się za kilkanaście minut. Obserwując jadącą pod górę platformę z zamocowanym do niej statkiem deszcz rozpadał się całkiem solidnie. Nie przeszkodziło to nam pomachać wesoło niemieckim turystom, a oni pomachali nam :-).

Zaraz potem ruszyliśmy w dalszą drogę do pochylni Kąty i Buczyniec. Na pochylni Kąty zobaczyliśmy statek-bliźniak ,,Cyraneczki’’, czyli zjeżdżającą ,,Cyrankę’’. Ona kierowała się w stronę Elbląga. Tam też zobaczyliśmy poruszające się koło wodne, stanowiące podstawowy element napędowy każdej z pochylni (za wyjątkiem pochylni Całuny).

Za tą pochylnią szlak odbija na chwilę od kanału, aby przez wieś Kąty asfaltem doprowadzić nas do nowego pola biwakowo-kempingowego przy pochylni Buczyniec. Inwestycja powstała w ostatnich miesiącach i podejrzewam, że w miesiącach letnich będzie tętnić życiem.

Przy pochylni Buczyniec jest muzeum Kanału Elbląskiego i obelisk poświęcony genialnemu twórcy pochylni inżynierowi Steenke.
Z Buczyńca ruszyliśmy w dalsza drogę na południe. Ruinę wiatraka w Lepnie omietliśmy tylko wzrokiem z szosy, bo jest nam ona dobrze znana, a jej mało sympatyczny gospodarz zwłaszcza.

Za Lepnem dostaliśmy się w strefę działania chmury deszczowej, co skutkowało postojem w wiacie przystankowej wsi Kreki. Gdy się nieco uspokoiło, pojechaliśmy dalej. Przez Połowite i Wielki Dwór dotarliśmy do Jarnołtowa, wsi sławnej z przebywania w niej Immanuela Kanta w roli prywatnego nauczyciela. Ponieważ deszcz w dalszym ciągu padał, Piotr podjął decyzję o skierowaniu się do Małdyt na PKP. Zapomniał, niestety, o kurtce przeciwdeszczowej i tak się dla niego skończyła ta wycieczka.

Z Jarnołtowa tylko kilka kilometrów dzieliło nas od Zalewa, gdzie postanowiliśmy zatrzymać się na bardziej konkretne rzeczy, niż batony i kanapki. Zasięgnęliśmy języka w sklepie i skierowano nas do baru o wdzięcznej nazwie ,,MC KOWAL’’ :-). Pełni obaw, co nas czeka w środku, zajrzeliśmy, a tam czekała pizza własnej produkcji i inne fast-foody. Zamówienia zostały złożone, a w międzyczasie rozejrzeliśmy się w najbliższym otoczeniu baru. I tu niespodzianka!
Naprzeciwko baru znajduje się budynek szkoły z 1928r. zaprojektowany przez najwybitniejszego architekta wschodniopruskiego profesora Fricka. Informuje o tym stosowna tablica.

Po dłuższej przerwie wróciliśmy na szlak i jadąc drogą asfaltową zaczęliśmy okrążać najdłuższe jezioro w Polsce, czyli Jeziorak. Przestało padać i momentami nawet przebijało się słońce. Przez Dobrzyki i Jerzwałd dojechaliśmy do Siemian, gdzie szlak odbija w prawo, w kierunku Piotrkowa.

Miejsce to chwilowo było pozbawione oznakowania, co spowodowało że przejechaliśmy ten zjazd i dotarliśmy do końca Siemian. Obecnie, z tego co wiem, stosowny znak już stoi na tym skrzyżowaniu. Jakby go jeszcze nie było, to na skrzyżowaniu przed przydrożnym krzyżem trzeba skręcić w prawo :-).
Dobrej jakości droga gruntowa prowadzi obok wieży przeciwpożarowej w Siemianach, potem wchodzi w las, gdzie co skrzyżowanie leśnych dróg jest drogowskaz z kilometrażem. Jest to bardzo charakterystyczne zjawisko dla iławskich lasów, które doskonale ułatwia nawigację.

Po dojechaniu do Piotrkowa deszcz ponownie zaczął kropić, ale na nas nie robiło to już większego wrażenia. Za Piotrkowem trasa szlaku zbliża się do ruchliwej drogi Malbork-Iława, po jej przekroczeniu wjechaliśmy do Szymbarka. Znajduje się tutaj ruina największego po Malborku zamku krzyżackiego na naszych ziemiach. Obiekt można obejrzeć od środka. W tym celu należy udać się do najbliżej położonego zamku domu. Mieszka tam człowiek, który żyje w Szymbarku od wielu lat i zna wiele ciekawych historii. Ma też klucze od bramy zamkowej. My tym razem nie zawracaliśmy mu głowy, bo na zamku każdy z nas już był. Ograniczyliśmy się do zrobienia fotek i pojechaliśmy dalej.

Za Szymbarkiem szlak zbliża się do linii kolejowej Malbork-Warszawa, ale jej nie przekracza. Przez pewien czas biegnie równolegle do torów i jest to dobrej jakości szutrówka.

Potem, tuż przed Iławą, szlak wjeżdża do lasu i już do końca jedziemy w otoczeniu przyjemnej zieleni po wąskim pasie asfaltu. Po drodze mijamy okolicznościową rzeźbę z drewna dębowego z inskrypcją, postawioną przez Iławskich Leśników z okazji 80-lecia Lasów Państwowych. Podczas przejazdu przez las należy uważać na dużą ilość leżących liści, które po deszczu powodowały poślizgi.

Ostatnie 2 km szlaku to ścieżka dydaktyczna Nadleśnictwa Iława, niestety, nie za bardzo wiem na jaki temat, bo tablice zostały zamazane przez lokalnych pseudo-graficiarzy.

Znak końcowy szlaku znajduje się na drzewie, tuż przy DK 16. Dojazd do centrum Iławy odbył się już według własnego pomysłu. My objechaliśmy po lewej stronie Mały Jeziorak, zerknęliśmy na ,,Galerię Jeziorak’’, fontannę na środku jeziora i udaliśmy się na dworzec PKP.

Wrażenia z przejazdu szlakiem zielonym ekipa miała pozytywne, pomimo nie do końca optymalnej pogody. Oznakowanie szlaku jest generalnie dobre, diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Szczególnie bolesny okazał się brak znaku prawoskrętu w Siemianach, kierujący szlak na leśną drogę w kierunku Piotrkowa. Bez analizy mapy całkowicie pomylilibyśmy kierunek jazdy. A tak tylko było 2 km gratis.
Drugim miejscem wymagającym pewnej korekty oznakowania jest skrzyżowanie dróg za Zalewem, gdzie szlak zielony odbija w prawo na Dobrzyki i miejsce to nie jest wyraźnie oznakowane. Ekipa chciała mi jechać w lewo na Boreczno i Makowo, czyli drugą stroną Jezioraka. Brakuje strzałki kierunkowej w prawo.
Trzeci niepewny punkt był za pochylnią Oleśnica, gdzie szlak przecina drogę Pasłęk-Śliwica. Nie ma tam przed skrzyżowaniem żadnego oznakowania i za skrzyżowaniem też.

Długość szlaku predestynuje go do dwu, a nawet trzydniowej eksploracji. Jest wtedy możliwość bardzo wnikliwego i dokładnego obejrzenia wszystkich atrakcji turystycznych. A jest ich niemało na trasie. Wymieniając tylko te najważniejsze :Elbląg, Święty Gaj, pochylnie Kanału Elbląskiego, Zalewo, Siemiany i jezioro Jeziorak, zamek w Szymbarku, Iława.

Z noclegami nie powinno być problemu, wokół trasy są gospodarstwa agroturystyczne i pola namiotowe.

Nieco gorzej jest z bazą żywieniową, która ogranicza się do sklepów spożywczych w mijanych miejscowościach. Bardziej konkretne rzeczy można skonsumować poza sezonem w Zalewie i Iławie. W sezonie z pewnością jest znacznie lepiej, zwłaszcza w okolicach Jezioraka.

Trasa szlaku to w 80% asfalt o różnej, na ogół dobrej jakości. Pozostałe nawierzchnie to płyty jumbo wzdłuż Kanału Elbląskiego, drogi gruntowe i szutrowe. Szlak jest przejezdny nawet po mocnych opadach deszczu, co udowodniliśmy. Nie będą miały z nim problemu rowery trekingowe i górskie, może nawet szosowiec z oponami do przełajów będzie zadowolony. Na szlaku nie występują znaczące podjazdy, ma on charakter płaski.

Polecam wszystkim turystom rowerowym :-).

Dane wyjazdu:
192.00 km 0.00 km teren
08:11 h 23.46 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m
Rower:

NAPOLEONIADA w JONKOWIE

Sobota, 20 marca 2010 · | Komentarze 6

Spontaniczna wycieczka do Jonkowa k. Olsztyna na NAPOLEONIADĘ zaowocowała kilkugodzinną jazdą w deszczu, niezapomnianymi wrażeniami oraz tegorocznym rekordem przejechanych jednorazowo kilometrów. Ale po kolei :-).

TRASA: ELBLĄG-Pasłęk-Godkowo-Klekotki-Niebrzydowo Wielkie-Ponary-Boguchwały-Kalisty-Świątki-Jonkowo-Giedajty-Łukta-Morąg-Pasłęk-ELBLĄG

Fotorelacja z opisem:TUTAJ

Na miejsce zbiórki przybyło 8 bikerów, z czego dwóch przejechało całą trasę.
Szczególne słowa uznania dla jadącego w gorączce Marka, Roberta, który w czwartek uciekł lekarzom spod kroplówki oraz Fisha, dla którego było to pierwszy wyjazd od 5 miesięcy :-). Respekt Panowie!
STARTUJEMY © MARECKY

Od Pasłęka w zasadzie do końca wycieczki poruszaliśmy się w większym lub mniejszym deszczu, chwil suszy było niewiele.

Po drodze obejrzeliśmy urokliwy zabytkowy młyn w Klekotkach, gdzie obecnie znajduje się hotel i centrum SPA. Miejsce jest bardzo ładne i wywarło na nas spore wrażenie, lecz jeszcze większe wrażenia mieliśmy po przejechaniu katastrofalnej jakości drogi dojazdowej do młyna.
ROBERT NA DRODZE DO KLEKOTEK © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-KOSZYCZEK ;-) © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-RESTAURACJA © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-HOTEL © MARECKY

NAPIS © MARECKY

PRZY KASKADZIE © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-KASKADA © MARECKY

W Świątkach obejrzeliśmy zabytkowy kościół i uzupełniliśmy prowiant
ŚWIĄTKI-KOŚCIÓŁ p.w. ŚWIĘTYCH MĘCZENNIKÓW KOSMY i DAMIANA © MARECKY

a kilka km za Świątkami pojawił się Szlak Napoleoński:
TABLICA SZKLAKU NAPOLEOŃSKIEGO © MARECKY


W Jonkowie pojawiliśmy się o godzinie 14 i mieliśmy okazję obserwować przygotowania do walki o Ruski Szaniec. Broń i umundurowanie grup rekonstrukcyjnych wykonane było starannie i prezentowało się bardzo prawdziwie.
Zanim rozpoczął się szturm legionistów, my zaatakowaliśmy lokalne bary i solidnie podjedliśmy. Ofiar nie było :-).
LEGIONIŚCI NAPOLEONA © MARECKY

LEGIONIŚCI NAPOLEONA © MARECKY


Oglądanie zdobywania Ruskiego Szańca wymagało zajęcia miejsc w strategicznych miejscach z których będzie coś widać. Można powiedzieć, że prawie nam się udało. Bardzo dużo słyszeliśmy, nieco mniej widzieliśmy :-).
RUSKI SZANIEC © MARECKY

RUSZYŁA OFENSYWA © MARECKY


Po tym pokazie część ekipy zabrała się na pociąg, my zaś spojrzeliśmy w niebo, spojrzeliśmy na siebie i ... wsiedliśmy na rowery. Akurat nie padało, co ułatwiło podjęcie jedynej słusznej decyzji ;-).

W drodze powrotnej najciekawsze były pasy mgły w okolicznych lasach, które pochodziły z topniejącego śniegu podlanego deszczem oraz bar w Morągu, gdzie zjedliśmy kolację :-). Od Morąga poruszaliśmy się już w ciemnościach, co w połączeniu z dziurami w drodze oraz wspomnianymi mgłami zapewniło niezatarte wrażenia :-).
POD PASŁĘKIEM © MARECKY

Do Elbląga wjechaliśmy o 20.30 i w ten sposób zakończyliśmy tą ciekawą wycieczkę.
Dziękuję wszystkim za wspólną jazdę w tych nietypowych warunkach i za okazany hart ducha :-).

RELACJA
JONKOWSKA NAPOLEONIADA

Sobota zaczęła się bardzo ciekawie, bo o poranku odkryłem w swoim rowerze pęknięty kołnierz tylnej piasty oraz co za tym idzie luźne szprychy w ilości 2 szt. O dziwo nie było żadnego bicia bocznego. Runda dookoła bloku pokazała mi, że przy odrobinie szczęścia uda się dojechać i wrócić na rowerze.

A więc pojechałem ;-). Na Placu Słowiańskim ujrzałem 8 rowerzystów chętnych do obejrzenia rekonstrukcji walki wojsk Napoleona z armią carską w Jonkowie koło Olsztyna. Impreza zwana Napoleoniadą odbywała się tam już po raz czwarty, a elbląscy rowerzyści wybrali się na nią po raz pierwszy.

Podczas wyjazdu towarzyszył nam na ulicach Elbląga DARECKI, którego obecności zawdzięczamy kilka fotek dostępnych na www.bikerelblag.hg.pl .

Z Elbląga wyjechaliśmy przez Węzeł Wschód i skierowaliśmy się DK 7 do Pasłęka. Ruch tego dnia panował na niej nieduży, także jazda była szybka i spokojna. W Pasłęku nastąpił krótki postój przy sklepie i pierwsze kilka kropli deszczu, które wyraźnie zbagatelizowaliśmy .

Z Pasłęka dalsza droga wiodła w kierunku Godkowa i na tym odcinku deszcz zaczął padać już regularnie, aczkolwiek niezbyt intensywnie. W Godkowie Mirek postanowił zawrócić, a Tomek samotnie pojechał do Jonkowa przez Miłakowo. My zaś skierowaliśmy się na południe, w kierunku zabytkowego młyna Klekotki, gdzie obecnie znajduje się sympatyczny hotel. Droga do Klekotek jest w katastrofalnym stanie z uwagi na bardzo nierówną nawierzchnię i znajdujące się dziury. Udało się jednak przejechać ją bez strat i po chwili wjechaliśmy na dziedziniec hotelu. Obejrzeliśmy zabudowania, zrobiliśmy kilka fotek, uzupełniliśmy kalorie i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zaskakująco stromy podjazd przed Markowem rozproszył grupę, ale za nim czekała nagroda w postaci znacznie lepszego asfaltu. Dojechaliśmy nim do Niebrzydowa Wielkiego, Markowo zostawiając z boku na inną okazję.

Z Niebrzydowa postanowiliśmy nie jechać dłuższym wariantem przez Miłakowo, lecz skręciliśmy w kierunku Jeziora Narie, aby przez Ponary i Boguchwały dotrzeć do Świątek, skąd już tylko kilka kilometrów było do Jonkowa.

W Boguchwałach zatrzymaliśmy się przy barkowym kościele parafialnym z 1620 r. , aby poczekać na Fisha, który dzielnie jechał po 5 miesięcznej przerwie od rowerowania. Warto nadmienić, że siłą woli wykazał się też gorączkujący Marek, oraz prawdziwy twardziel Robert, który jeszcze dwa dni przed wycieczką leżał w szpitalu pod kroplówką :-). Jak on zmusił lekarzy, aby go szybko wypuścili ?

Trasa tego odcinka to typowe rowerowe interwały, czyli góra-dół, góra-dół.
Świątki okazały się sporą wsią, gdzie naszą uwagę przykuł kolejny kościół, tym razem neogotycki. Część grupy skupiła się na analizie lokalnego sklepu i wypatrywaniu słońca :-).

Ze Świątek już tylko 14 km dzieliło nas od Jonkowa, ale do padającego deszczu dołączył klasyczny ,,w mordewind’’, który zawiewał sobie z kierunków południowych.

O godzinie 14 ujrzeliśmy w końcu tablicę Jonkowo, czyli 6 godzin po opuszczeniu Elbląga. Na licznikach widniał dystans 102 km.

Mieliśmy jeszcze ponad godzinę do zapowiadanej na 15.30 inscenizacji, także część grupy pojechała sprawdzić rozkład PKP, a część ruszyła na podbój okolicznościowych jadłodajni :-). Tam też spotkaliśmy Tomka, który dotarł do Jonkowa nieco szybciej oraz bikera Jarka, którego przywiozły cztery koła, ale usprawiedliwiamy to, bo podróżował z sympatyczną familią ;-).

Inscenizacja rozpoczęła się punktualnie, było dużo huku, latającej ziemi i obłoków dymu. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiło staranne i wierne wykonanie mundurów walczących stron oraz użytego sprzętu. Widać prawdziwą pasję i zamiłowanie w wykonaniu każdego detalu.

Miejsca które zajęliśmy pozwoliły nam oglądać z detalami pierwszą fazę natarcia, potem można było tylko wsłuchiwać się w odgłos wystrzałów i okrzyki walczących żołnierzy. Tam też spotkaliśmy delegację w osobach Mariana i Lucjana z elbląskiej Grupy Rowerowej ,,STOP’’. Chłopaki chwalili pogodę i mówili coś o kilkukilometrowym pchaniu rowerów :-).

Gdy człowiek podjadł, to i padający deszcz miał jakby mniejsze znaczenie. Postanowiliśmy z Robertem do końca nie dać zarobić PKP i kontynuować jazdę na rowerach. Pewne wątpliwości jednak były, proponowałem nawet grę w marynarza, aby je rozstrzygnąć :-). W momencie startu nie padało, co ułatwiło podjęcie jedynej słusznej decyzji. Dołączył do nas jeszcze Krzysiek i w ten sympatyczny sposób ruszyliśmy w drogę powrotną.

Jak przeczuwałem, nie mówiąc tego głośno, wkrótce znowu zaczęło padać i tak sobie padało aż do końca.
W lasach przed Łuktą zaobserwowaliśmy ciekawe zjawisko, a mianowicie padający na leżący jeszcze śnieg deszcz powodował intensywne parowanie tego pierwszego, co powodowało powstawianie mgieł w postaci pasów. Dopóki było jasno, było to tylko ciekawe i zabawne, ale po zapadnięciu zmroku te mgły były tak gęste, że nawet nasze bocialarki nie dawały im rady i widoczność spadała do kilkunastu metrów.
Działo się to na odcinku pomiędzy Morągiem a Pasłękiem, gdzie życie dodatkowo utrudniały dziury w asfalcie.

Zanim tam dojechaliśmy to stanęliśmy jeszcze przed Morągiem, gdzie dogonili nas Jarek z rodziną i zabrany przez nich Tomek. A w samym Morągu postanowiliśmy zjeść kolację, a do tego nadawał się najlepiej bar o wszystko mówiącej nazwie ,,Kurczak z rożna’’ . Na szczęście asortyment mieli nieco szerszy :-).
Potem już zostało przejechać tylko 50 km i to też uczyniliśmy, o godzinie 20.35 meldując się w Elblągu.

Dziękuję wszystkim za udział w tej spontanicznej wyprawie, a szczególnie gratuluję moim towarzyszom na całej długości trasy Robertowi i Krzyśkowi.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
192.00 km 120.00 km teren
09:40 h 19.86 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:4.0
Podjazdy: m

ERnO HARPAGAN 38-REDA

Sobota, 17 października 2009 · | Komentarze 2

Było EKSTREMALNIE! Pełna fotorelacja z opisem TUTAJ.

Mój czwarty Harpagan, a trzeci w charakterze turysty i obserwatora zakończył się mało turystycznym trzygodzinnym opadem deszczu i błotem po osie :-). Ale po kolei.

Reda przywitała nas lekkim mrozem i bezchmurnym niebem. Chłopaki się zarejestrowali, pogadaliśmy ze znajomymi i już trzeba było wyjść z ciepłej szkoły na zimny dwór. Miejscem startu był elegancki stadion miejski w Redzie, na którym profesjonalne oświetlenie rozjaśniało mroki nocy.






Po pobraniu map ruszyłem wraz z DARECKIM , REMIGIUSZEM, Romanem i Marcinem DK 6 do Rumi.

Omijając korek spowodowany robotami drogowymi jechaliśmy kawałek chodnikiem i podczas zeskoku z wysokiego krawężnika mocowanie torby na kierownicę Dareckiego nie wytrzymało przeciążenia i wzięło sobie pękło. Jak ono mogło tak zrobić :-(.
Szybkie przepakowanie, dętka do mojej kieszeni, napój do Marcina, reszta na plecy Darka, a torba na zieloną trawkę pod stacją NESTE :-). Plusem tej sytuacji było radykalne (dobre 700 g) odchudzenie KTM-a :-).


Po zjeździe z asfaltu od razu w górę do TPK. A tam góra, dół, góra, dół czyli harpaganowy standard. No i ciepło się zrobiło :-). W ogóle podczas tej edycji było sporo pchania roweru i to nie tylko przez powalone drzewa, ale i piachy, błoto i rozlewiska.


A o wjazdo-wejściu na Jelenią Górę to nie chce mi się pisać. Nawet 18% nachylenia pokazywał momentami altimetr Remka :-0.


W niektórych miejscach było bardzo ślisko, a już w ogóle fajne ,,drifty'' wychodziły na oszronionej trawie :-).


Zaliczyłem też wejście butem w wodną koleinę i jedną lekką glebę.
Kilka punktów było umieszczonych na szczytach wzniesień przy wieżach widokowych. Rozciągały się z nich ładne widoki. Ale do czasu.




Po południu pogoda zaczęła się psuć, a przed 16 zaczął padać deszcz. I raz mocniej, raz słabiej padał już do 18.35 kiedy to z 5 minutowym opóźnieniem pojawiliśmy się na mecie.


Po drodze zaliczyliśmy zjazd od górnego zbiornika elektrowni szczytowo-pompowej w Gniewinie do Czymanowa. Szkoda że było już mokro bo 60km/h to trochę mało jak na taką górkę. O tych okolicach więcej TUTAJ.


Potem zagłębiliśmy się w poszukiwaniu kolejnego punktu kontrolnego w lasy Puszczy Darżlubskiej.


Zapadające leśne ciemności i wszechobecne błoto sprawiły, że ta edycja Harpa była dla mnie bez wątpienia najtrudniejsza. Drętwiejące ręce i mokre buty nie poprawiały samopoczucia. Niedoczasu, który spowodowany był błądzeniem w lesie, nie poprawił sprint, który wykonaliśmy na DK6 z Wejherowa do Redy. 5 minut spóźnienia oznaczało,ze chłopakom zabrano 5 pkt przeliczeniowych.

Dzięki za wspólną jazdę i moc niesamowitych wrażeń :-).

Dane wyjazdu:
184.00 km 40.00 km teren
08:00 h 23.00 km/h:
Maks. pr.:49.50 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

OKOLICE OLSZTYNA

Niedziela, 20 września 2009 · | Komentarze 4

Pięciu wytrawnych bikerów wybrało się ze mną pojeździć na pożegnanie kalendarzowego lata w okolicach Olsztyna.

Skupiliśmy się szczególnie na Warmińskim Lesie, Szymanach, Szczytnie i Starych Kiejkutach.

Gratisowo i niespodziewanie dorzuciliśmy Wrota Warmii w Bałdach oraz starówkę w Olsztynie.

Bardzo dobrej jakości asfalty i fajne odcinki terenowe sprawiły, że jazda była prawdziwą przyjemnością. Do tego wszystkiego dostosowała się pogoda, która była prosta i nieskomplikowana :-).

Dziękuję Panowie za wspólną jazdę.

TRASA:OLSZTYN-Bartąg-Gągławki-Stary Ramuk(Łańsk)-Lalka-Nowa Kaletka-Butryny-Bałdy-Małszewo-Burdąg-Jedwabno-Piduń-Sasek Mały-Szymany-Szczytno-Stare Kiejkuty-Nowe Kiejkuty-Dźwierzuty-Bartołty Wielkie-Barczewo-Łęgajny-Nikielkowo-OLSZTYN

Pełna fotorelacja z opisem jest TUTAJ, a relacja poniżej.

OKOLICE OLSZTYNA

Na Placu Dworcowym pojawiło się pięciu bikerów, którzy nie przestraszyli się wczesnej pory wyjazdu do Olsztyna. Niecodziennie siedzi się w PKP o godzinie 5.40 :-). Podróż minęła szybko i już o 7.30 wysiadaliśmy w stolicy naszego województwa.

Pustymi ulicami skierowaliśmy się w kierunku południowych dzielnic Olsztyna, czyli Jarot i Pieczewa. Całe 10 km trwał wyjazd na rogatki miasta, jednak dzięki dobremu oznakowaniu nie był on skomplikowany.

Wkrótce dobrej jakości asfaltem dojechaliśmy do Bartąga i najwyraźniej jeszcze nieco zaspani zamiast skręcić na Ruś popędziliśmy na Stary Olsztyn. Dopiero ta nazwa podziałała na mnie orzeźwiająco, bo nic mi ona nie mówiła :-). Analiza mapy potwierdziła moje wątpliwości i zarządziłem klasyczny kierunek ,,w tył na lewo’’ :-). Doszło tym sposobem około 8 gratisowych km.

W Rusi Mirek zaproponował odwiedzenie stacji kolejowej Gągławki, gdzie w czasach PRL wysiadali ówcześni dygnitarze kierujący się do nieodległego tajnego ośrodka wypoczynkowego w Łańsku. Przed Gągławkami wjechaliśmy w lasy, które miały nam towarzyszyć prze kilka następnych godzin. Po analizie stacji kolejowej pojechaliśmy do Starego Ramuka (obecnie można oficjalnie używać nazwy Łańsk) i jadąc wzdłuż Jeziora Łańskiego próbowaliśmy dostać się na Półwysep Lalka, gdzie znajduje się punkt widokowy. Niestety, pozamykane bramy wjazdowe i uprzejma, lecz stanowcza ochrona ośrodka skutecznie nam to uniemożliwiły. Łańsk jest obecnie udostępniany dla turystów niezwiązanych ze sferami rządowymi, ale trzeba mieć wykupione wczasy. My takowych nie posiadaliśmy ;-).

Na krzyżówce dróg leśnych miejscowy grzybiarz wskazał nam drogę do Nowej Kaletki, gdzie na chwilę pojawił się asfalt, którym dojechaliśmy do Butryn. Po analizie miejscowego kościoła pojechaliśmy do wsi Bałdy, stanowiącej przed wiekami Wrota Warmii. W tym miejscu witany był każdy nowy biskup warmiński, który traktem warszawskim przybywał objąć swoje biskupie księstwo. Obecnie na długości około 2 km ustawione są okolicznościowe tablice oraz sponsorowane przez osoby i instytucje głazy z inskrypcjami biskupów warmińskich i latami w jakich panowali.

Po obejrzeniu alei biskupów dalsza droga wiodła leśną gruntówką w kierunku Jeziora Dłużek. Aby nie przeoczyć jednego z wielu leśnych zjazdów skorzystałem z podpowiedzi oferowanych przez GPS zainstalowany w komórce Marcina. Jadąc na południe wzdłuż Jeziora Dłużek dotarliśmy do wsi o tej samej nazwie, podziwiając piękne widoki na jezioro i analizując stojący w lesie bunkier z czasów II wojny światowej.

W Dłużku zatrzymaliśmy się w sklepie na małe co nieco i po chwili ruszyliśmy w kierunku Jedwabna dość ruchliwym asfaltem. Z prawdziwą radością i niedowierzaniem zobaczyliśmy więc tablice zapraszające na ścieżkę rowerowo-dydaktyczną poprowadzoną równolegle do ruchliwej szosy. Elegancko utwardzona leśna droga o lekkim charakterze interwałowym doprowadziła nas do samego Jedwabna. O walorach dydaktycznych nie napiszę wiele, bo pokonałem ją dość szybko. Jakieś tablice po drodze mijałem :-).

Przez Jedwabno przejechaliśmy bez postoju i do Pidunia jechaliśmy asfaltem. Tuż za nim ponownie zagłębiliśmy się w las i przez Sasek Mały dojechaliśmy do lotniska w Szymanach. Ku naszemu zaskoczeniu tu także powitała nas zamknięta brama i ochroniarz z tekstem:,, jest to obiekt prywatny’’. To nic, że obok stoją tablice z napisami w trzech językach: ,,Międzynarodowy Port Lotniczy’’ :-)))). Podobno międzynarodowy będzie od przyszłego roku :-). Ochrona wskazała nam nawet, którędy możemy dotrzeć na płytę lotniska drogą nieoficjalną, ale nie skorzystaliśmy z tej propozycji. W końcu to tylko mała wieża kontroli lotów i ze 3 km betonu. Wszyscy to widzieliśmy w TV ;-).

Z Szyman już tylko kilka km dzieliło nas od Szczytna, gdzie postanowiliśmy zrobić dłuższy popas, połączony z obiadem, odwiedzinami lokalnej Biedronki i zwiedzaniem atrakcji miasta. Obiadem była pizza w różnych konfiguracjach, Biedronka była pretekstem do obgadania nieobecnego Jurka-fana biedronek i innych pszczółek, a zabytki Szczytna to przede wszystkim ruiny zamku krzyżackiego z oryginalną jedną ścianą, kościół i budynek władz samorządowych. Ponieważ szkoła policyjna nie była na trasie wyjazdowej do Pisza, a Robert nie garnął się jakoś do pokazania nam jej to ją sobie podarowaliśmy :-).

Ze Szczytna udaliśmy się do Starych Kiejkut. Miejsce to słynie z tajnej niegdyś szkoły wywiadu wojskowego. Tutaj zobaczyliśmy tyle, ile się dało, bez zbytniego prowokowania smutnych panów z wszechobecnego monitoringu.

Stare Kiejkuty były ostatnią atrakcją na trasie naszej wycieczki. Teraz pozostawał tylko powrót do Olsztyna. Wykorzystując niezwykle sprzyjający południowy wiatr przez Dźwierzuty, Rumy i Bartołty Wielkie dotarliśmy do Barczewa. Nie zagłębialiśmy się w miasto, chociaż na słynny Zakład Karny udało się spojrzeć.

Dwa km dystansu pokonane krajową ,,16’’ pozwoliły nam docenić pustkę i ciszę panującą na drogach lokalnych. W Łęgajnach odbiliśmy w prawo (oprócz Mirka, który pojechał prosto do Olsztyna) i przez Nikielkowo, obok fabryki ,,Indykpolu’’ wjechaliśmy do Olsztyna.

Pozwoliłem sobie na poprowadzenie chłopaków w Olsztynie trasą, którą wiele lat temu przemierzałem ,,per pedes’’ ;-). Dzięki koledzy za cierpliwość :-).

Ponieważ czasu do odjazdu pociągu było jeszcze dużo, skierowaliśmy się na olsztyńską starówkę i poddaliśmy ją analizie. Na koniec spojrzeliśmy na zamek i znajdujący się u jego podnóża ładnie odnowiony amfiteatr.

Dystans wycieczki zamknął się liczbą 184 km ma pokonanie których potrzebowaliśmy 8 godzin. Taka przyjemna dniówka :-).

Dziękuję wszystkim bikerom za wspólną jazdę, Piotrowi gratuluję ustanowienia nowego rekordu życiowego w ilości km przejechanych jednorazowo i zapraszam już wkrótce na ,,Żuławską Setkę’’ :-).

Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
153.00 km 20.00 km teren
07:14 h 21.15 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m
Rower:

DOOKOŁA JEZIORA NARIE z GR ,,STOP''

Niedziela, 19 lipca 2009 · | Komentarze 4

TRASA: ELBLĄG-Pasłęk-Kalnik-Morąg-Bogaczewo-Kretowiny-Boguchwały-Ponary-Gulbity-Bogaczewo-Morąg-Małdyty-Sambród-Marzewo-Buczyniec-Jelonki-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

O poranku czterech bikerów postanowiło wyruszyć ze mną do Morąga na spotkanie z zasadniczą grupą STOP, która postanowiła dać zarobić PKP.

NAD NARIE ze STOP-em © MARECKY


Po wielogodzinnych burzach powietrze było świeże i rześkie, co sprzyjało jeździe. Wysoce sprzyjający był też wiatr w plecy :-). Czynnikiem mniej korzystnym była narastajaca mgła, w okolicach Pasłęka ograniczająca widoczność do 100m.

ZAMGLONY WIDOK © MARECKY


Po dwóch godzinach od wyjazdu byliśmy w Morągu. Tam, czekając na dworcu, zobaczyłem takiego oryginalnego ślimaka,
ŚLIMAK w MORĄGU © MARECKY


a potem nudząc się pobawiliśmy się torami kolejowymi ;-).
ZŁOMIARZE tu BYLI? © MARECKY


W końcu pociag przyjechał, ekipa się wyładowała i wyruszyliśmy na trasę.Zaczął kropić lekki deszczyk, mgła za to opadła i cały czas było przyjemnie ciepło.
Nad Narie uchwyciłem taki oto widok:
JEZIORO NARIE © MARECKY


W Kretowinach tłumów nie było,
KRETOWINY © MARECKY


chociaż woda w jeziorze była cieplejsza niż powietrze :-)
MOCZENIE NÓG © MARECKY


Końcowy dojazd do Morąga to już jazda w pełnym deszczu, momentami nawet ulewie. Nie przeszkodziło to zrobić jeszcze fotki ładnej armacie strzegącej morąskiego ratusza
ARMATA w MORĄGU © MARECKY


i podjąć, dziwnej dla niektórych, decyzji o powrocie do Elbląga na rowerach. Skład grupy powrotnej był prawie identyczny z porannym. Jednak wiadomo,że prawie czyni dużą różnicę ;-). Kolega Marian postanowił nie dać zarobić PKP (brawo!), ale wybrał niewłaściwy środek lokomocji(uuuuuu!). Czyżby go deszczyk przeraził?
NIEŁADNIE MARIAN, NIEŁADNIE :-) © MARECKY


Tak więc w czwórkę wyjechaliśmy z deszczowego Morąga i do pochylni w Kątach jechaliśmy w mniejszym lub większym deszczu. Tylko Fish czuł się swojsko w tej wodzie:-).
POZYTYWNIE NASTAWIONY FISH :-) © MARECKY


Od Kąt zaczęło się przejaśniać i już nie padało. Dojeżdżając do Elbląga byliśmy wysuszeni.

Dziekuję Panowie za wspólną jazdę i okazany hart ducha :-)

Na pełną fotorelację zapraszam do mojej FOTOGALERII.
Pozdrowienia.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
175.00 km 70.00 km teren
07:57 h 22.01 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m

ŻÓŁTYM SZLAKIEM do GORYNIA k. KISIELIC

Niedziela, 17 maja 2009 · | Komentarze 0

FOTOGALERIA



 Na Placu Dworcowym zebrało się 8 rowerzystów chcących udać się na rekonesans jednej z najnowszych tras w naszym regionie - żółtego szlaku rowerowego do Gorynia k. Kisielic. Jego powstanie zawdzięczamy pracy Stowarzyszenia Łączy Nas Kanał Elbląski - Lokalnej Grupie Działania w Elblągu. http://www.kanal-elblaski-lgd.pl/.

Punktualnie o godzinie 8.00 ruszyliśmy na trasę szlaku, który zaczyna się przy wjeździe do Gronowa Górnego. Ulica Grunwaldzka wyprowadziła nas z miasta i w Gronowie rozpoczęliśmy 3 km podjazd do Przezmarka. Pozwolił on na rozgrzanie się, bo poranek nie należał do najcieplejszych. Tam rozpoczęliśmy zjazd w kierunku Komorowa Żuławskiego, aby po 300m skręcić w lewo na drogę gruntową, która obok Stajni Konik doprowadziła nas fajnym zjazdem do Pilony.

Tam, kierując się znakami szlaku pojechaliśmy w kierunku Myślęcina. Za Myślęcinem mieliśmy okazję zapoznać się z równym jak stół asfaltem, który przed Pasiekami płynnie przeszedł w betonowe płyty ,,jumbo’’:-). Nimi dojechaliśmy do Weklic, a stamtąd pojechaliśmy w kierunku Aniołowa drogą gruntową. Jest ona dość mocno zapiaszczona, ale pomogły nam nocne opady deszczu, które utwardziły piasek. Z Aniołowa do Marianki jechało się po dobrze utwardzonej gruntówce, która przed Marianką przeszła w asfalt.
Po chwili wjeżdżaliśmy już do Pasłęka, gdzie postanowiliśmy uzupełnić zapasy w lokalnej ,,Biedronce’’. Tak się złożyło, ze szlak przebiega w jej pobliżu, tak więc nie musieliśmy nadłożyć drogi.

Po zakupach wróciliśmy na szlak i fajną szutrówką wyjechaliśmy przez Park Ekologiczny z Pasłęka. Przez Gołąbki dojechaliśmy do asfaltu Pasłęk-Morąg i dalsze kilometry przez Rogajny, Surowe do Kwiatajn przejechaliśmy po nim.
W Kwitajnach zobaczyłem znak szlaku informujący o skręcie w prawo, tak więc uczyniłem. Po chwili droga się skończyła i wyrosło przez nami… pole :-). Okazało się, że nieco się pospieszyłem i skręciłem za szybko. Po polu dało się jechać, w końcu był to odcinek może 100m. Był to jedyny epizod związany z oznakowaniem szlaku.

Po powrocie na asfalt wyjechaliśmy ze wsi i dojechaliśmy do Zielna, gdzie znowu wjechaliśmy do szutrówką. W Zielnie naszą uwagę przykuło duże i całkowicie opuszczone gospodarstwo rolne. Po zrobieniu kilku fotek kontynuowaliśmy naszą jazdę w kierunku Zielonki Pasłęckiej.
Przed Kroninem pierwszego kapcia na asfalcie złapał Damian. Miał on wszystkie niezbędne akcesoria, także wymiana dętki nie była problemem.
Wkrótce dojechaliśmy do Zielonki Pasłęckiej i udaliśmy się do sanktuarium Chrystusa Miłosiernego. Z uwagi na odbywającą się mszę, ograniczyliśmy się do obejrzenia z zewnątrz i wykonania fotek.

Z Zielonki dalsza droga wiodła szutrówką z dużą ilością kałuż do Sambrodu. Było lekko z górki, co w połączeniu z wiatrem w plecy pozwoliło nieco przyspieszyć. Rowery momentalnie pokryły się błotem, bo nie wszystkie dziury dało się ominąć ;-).
Przez Sambrodem wjechaliśmy na asfalt i przez Leśnicę dotarliśmy do Małdyt. Nie zatrzymując się przejechaliśmy przez miejscowość, aby po przekroczeniu krajowej ,,7’’ skręcić w prawo w kierunku Zajezierza.

Tam zjechaliśmy z głównej drogi Małdyty-Iława i skierowaliśmy się do Jarnołtowa. Wieś ta słynie z obecności w niej około 1850 r. Immanuela Kanta, który był tutaj prywatnym nauczycielem. Tutaj pożegnali się z nami Marek i Rafał, którzy udali się przez pochylnie do Elbląga. Zasadnicza grupa kontynuowała dalszą drogę szlakiem żółtym.
Przez Bądki dojechaliśmy do Zalewa i jadąc wzdłuż Jeziora Ewingi w Półwsi skręciliśmy na Witoszewo. Do tej pory szlak prowadził głownie przez pola i łąki, teraz przyszedł czas na tereny leśne. Od Witoszewa jechaliśmy piękną leśną szutrówką, zatrzymując się na mały popas nad Jeziorem Witoszewskim, znanym nam z innej wycieczki do Jerzwałdu.
Pomimo ładnej pogody, nikt nie zdecydował się na kąpiel. Dalszą droga wiodła w dalszym ciągu lasami, przez Bądze, aż do Kamieńca, gdzie wjechaliśmy na asfalt Malbork-Iława.

Kamieniec słynie z ruin barokowego pałacu w którym przez trzy miesiące 1807 r. przebywał Napoleon wraz z Marią Walewską. Pałac nazywany ,,Wschodniopruskim Wersalem’’ został spalony w 1945 r. i popadł w ruinę. Zerknęliśmy też na lokalny kościół. W Kamieńcu rzucają sie w oczy estetyczne tablice informacyjne o oglądanych zabytkach.

Za Kamieńcem skręciliśmy w lewo na szutrówkę do Olbrachtowa i Olbrachtówka i bokami dojechaliśmy do Susza. Szlak w mieście jest poprowadzony wzdłuż Jeziora Suskiego. Powstała tutaj trasa rowerowo-piesza, wyłożona niestety typowym polbrukiem. No, ale lepsze to niż jazda przez centrum miasta.
Z Susza asfaltem pojechaliśmy do Bałoszyc, gdzie znajduje się pałac z II połowy XVIII w. Zniszczony w 1945 r. miał więcej szczęścia niż pałac w Kamieńcu i został odbudowany w latach 70-tych. W 2002 r. sprzedany prywatnym właścicielom, którzy utworzyli w nim hotel wraz z restauracją.

Z Bałoszyc jadąc w dalszym ciągu asfaltem jechaliśmy w kierunku Kisielic. Dało się zauważyć fermy wiatrowe z ogromnymi, górującymi nad okolicą wiatrakami. Pod jeden z nich podjechaliśmy w Łęgowie. Ogromna wieża, na oko mająca około 70m, zakończona trzyramiennym wiatrakiem. Obracał się powoli, aby po chwili przestać. Chyba nic nie zepsuliśmy:-).
Za wiatrakiem grupa miała drugi tego dnia przymusowy postój, związany z kolejnym kapciem Damiana. Tym razem było trudniej, bo nie miał już dętki. Od czego jednak taśma izolacyjna i łatki :-).

Po chwili wjeżdżaliśmy do Kisielic, miasta w którym jeszcze nigdy nie byłem. Zagłębiliśmy się w nie, obejrzeliśmy wieżę ciśnień, zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy na szlak, który zaprowadził nas w okolice kościoła pw. Matki Bożej Królowej Świata prowadzony przez Pallotynów.
Po zrobieniu kilku fotek rozpoczęliśmy ostatni odcinek szlaku, do Gorynia. Przejechaliśmy krajową ,,16’’ i zaraz skręciliśmy w prawo na ostatni odcinek drogi gruntowej. Momentami była to prawdziwa piaskownica.

Wkrótce jednak ponownie dojechaliśmy do asfaltu i zaraz dojechaliśmy miejscowości będącej celem naszej wycieczki, czyli do Gorynia. Liczniki wskazywały 134 km.
Nasze wrażenia z jazdy szlakiem są bardzo pozytywne. Jest on poprowadzony przyjaznymi rowerzystom drogami, poprzez urozmaicone krajobrazowo tereny. Jakość oznakowania jest prawidłowa, nie było kontrowersji co do kierunku jazdy. Nadaje się zarówno dla rowerów trekingowych, jak i oczywiście MTB. Dało się go przejechać nawet na oponach typu slick, aczkolwiek tego nie polecam ;-).
Teraz pozostawało ustalić trasę przejazdu do Iławy, gdzie czekała na nas jazda PKP. Miejscowi stwierdzili, że jedyną droga jest powrót asfaltem do Kisielic i jazda do Iławy krajową ,,16’’. Wariant najgorszy z możliwych.

Ponieważ czasu do odjazdu pociągu nie zostało zbyt dużo, nie można było ryzykować szukania alternatywnych dróg (z mapy wynikało, że one istnieją) i zdecydowaliśmy się jechać tak jak powyżej.
Do Iławy dojechaliśmy na godzinę przed odjazdem pociągu, co pozwoliło nam na spokojne zrobienie zakupów, kupienie biletów i zrobienie kilku fotek miasta.

W Elblągu byliśmy o godzinie 20.50. Łącznie przejechaliśmy tego dnia 175km, z tego około 70 km w terenie w czasie 8 godzin, czyli ze średnią 22 km/h.
Dziękuję wszystkim za wspólną jazdę i zapraszam już wkrótce na kolejne wyprawy. Szczególne podziękowania dla Pani Prezes Stanisławy Pańczuk za wsparcie merytoryczne i przekazane prezenty dla uczestników wycieczki.

Pozdrawiam.




Dane wyjazdu:
164.00 km 45.00 km teren
07:34 h 21.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

PIASKI CROSS

Niedziela, 19 października 2008 · | Komentarze 0

PIASKI CROSS w towarzystwie 8 bikerów. Nie wszystkim było dane dojechać do granicy. Dotrwali najlepsi i najwytrwalsi :-). Po drodze wnikliwa analiza szlaku R-64 na terenie Mierzei oraz wspinaczka na Wielbłądzi Garb-całe 49 m n.p.m. :-)).

Pogoda dobra, wiatr zarówno do, jak i z Piasków w plecy (z małymi wyjątkami). Prawdziwa promocja :-O.Chętnych do kąpieli zabrakło-morze było wzburzone ;-). Pełne foto TUTAJ

I 12.000 km przekroczone !



















Kategoria WYCIECZKI >150