INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.92 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

WYCIECZKI >150

Dystans całkowity:43144.00 km (w terenie 2964.00 km; 6.87%)
Czas w ruchu:1940:59
Średnia prędkość:22.23 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:175429 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:143 (75 %)
Suma kalorii:862144 kcal
Liczba aktywności:197
Średnio na aktywność:219.01 km i 9h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
213.00 km 60.00 km teren
10:02 h 21.23 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy:1228 m

SZLAK ZAMKÓW GOTYCKICH NA POWIŚLU

Niedziela, 5 maja 2013 · | Komentarze 0


MAPA

FOTOGALERIA

Sześciu bikerów pojawiło się rankiem na Placu Słowiańskim na starcie honorowym wycieczki szlakiem zamków gotyckich na Powiślu. Start ostry przewidziany był bowiem z Malborka, gdzie inni uczestnicy mogli dotrzeć PKP i gdzie ten szlak się zaczyna.

Trzydzieści kilometrów pokonaliśmy szybko i sprawnie, jadąc bokami przez Jegłownik, Ząbrowo, Kaczynos i Królewo. W Malborku dołączył do nas tylko Jarek z Tczewa i ruszyliśmy szukać znaków szlaku (kolor czerwony). Pociągiem nie przybył nikt.

Intuicja podpowiadała nam, aby szukać w okolicach warowni malborskiej. Będą tam znaleźliśmy szlak czerwony, ale pieszy, tzw, kopernikowski. Nim udaliśmy się wzdłuż Nogatu w kierunku śluzy i elektrowni wodnej Szonowo.

I dopiero w jej najbliższej okolicy ujrzeliśmy znaki rowerowego szlaku czerwonego. Kropki oznaczającej początek szlaku nigdzie jednak nie widzieliśmy. Ostry podjazd z poziomu rzeki przeniósł nam dobre kilkadziesiąt metrów do góry i niebawem na punkcie widokowym mogliśmy podziwiać panoramę leniwie płynącego w dole Nogatu.

Jadąc dalej polami i lasami dotarliśmy do Sztumu, gdzie znaki skierowały nas nad Jezioro Sztumskie. Bardzo ładna trasa widokowa wzdłuż jezioro obgotowała w liczne tablice informacyjne na temat zamków gotyckich nie tylko z Powiśla. Dostrzegliśmy także rzeźby gustownej Rusałki i Wodnika :-). Obejrzeliśmy też drugi na szlaku i zarazem ostatni zachowany w dobrym stanie zamek gotycki, pozostałe w Dzierzgoniu i Prabutach to bowiem ruiny.

Ze Sztumu trasa wiodła do Kalwy i Starego Targu. na tym odcinku dominował dobry asfalt, a jak dodamy do tego wiatr w plecy to wiecie już co ta mieszanka znaczyła ;-).

Za Starym Targiem zatrzymaliśmy się w Waplewie Wielkim, gdzie sprawdziliśmy jak się ma Pałac Sierakowskich. Zrobiliśmy też rundę po starym parku z majestatycznymi drzewami.

Z Waplewa kilka kilometrów dzieliło nas od Dzierzgonia ( przed nim polecam wizytę na kąpielisku nad Jeziorem Kuksy), gdzie stanęliśmy na dłuższy popas i gdzie dołączył do nas biker leny z Susza. Punkt informacji turystycznej był niestety nieczynny, a Dzierzgoń to węzeł szlaków Powiśla i punkt IT nie powinien być czynny tylko od poniedziałku do piątku w godzinach 10-16.

Za Dzierzgoniem wjechaliśmy w tereny obfitujące w kamienie Wilhelma, ale żaden z nich nie był zlokalizowany przy szlaku, a jazdy na azymut tym razem nie było w planach.

Jadąc dobrej jakości szutrówką przez las dotarliśmy do Starego Miasta a niebawem przejechaliśmy przez Stary Dzierzgoń. Stąd asfaltem dojechaliśmy y do nieistniejącej już linii kolejowej Prabuty-Myślice po której został na szczęście nasyp wykorzystany do poprowadzenia na nim szlaku rowerowego.

Wjazd na niego jest w Cieszymowie Wielkim i trzeba bardzo uważać, aby go nie przejechać. Jest to bowiem odcinek asfaltu prowadzącego z góry, a wjechać trzeba na drogę gruntową. Oznakowanie jest zaś mało czytelne.

Jazda ,,po zwiniętych torach'' na dobrze przygotowanej drodze i bez ruchu samochodowego to kwintesencja turystyki rowerowej, toteż jechało nam się znakomicie.

Przed samymi Prabutami, gdzie szlak się kończył, zjechaliśmy dość karkołomnym zjazdem na DW 521 i nią dotarliśmy do centrum miasta. Po drodze namierzyliśmy pizzerię, którą zamierzaliśmy niebawem odwiedzić bo pora obiadowa temu mocno sprzyjała.

Na razie pozostawało nam dotrzeć do końca szlaku, czyli poszukać czerwonej kropki. Jest ona nieopodal katedry św. Wojciecha i pozostałości zamku gotyckiego. Katedra jest do obejrzenia ,,na żywo'', a w zapoznaniu się z wizualizacją zamku pomocna jest jego makieta wykonana bardzo wiernie i starannie (dodam, że makieta katedry też jest wykonana).

Tym samym szlak zamków gotyckich został przez nas sprawdzony, długość trasy od zamku w Malborku do Prabut to 109 km. Kilka zdań podsumowania:

- szlak powinien mieć spójne oznakowanie już od zamku malborskiego,
- znaki szlaku ( zmieniające kierunek jazdy) powinny być umieszczane prostopadle do kierunku jazdy rowerzystów, a nie równolegle. Powodowało to kilka razy pewne wątpliwości co do kierunku jazdy,
- tabliczki znakowe powinny być zamocowane w sposób uniemożliwiający ich przekręcenie. W Dzierzgoniu, zapewne przez lokalnych dowcipasów, zostały one odwrócone co spowodowało naszą jazdę w kółko i dogłębne poznanie centrum miasta :-).

Szlak jest wyposażony w liczne miejsca odpoczynku, tablice informacyjne z mapami, punkt widokowy nad Nogatem i przebiega w znaczącej większości mało uczęszczanymi drogami publicznymi i gruntowymi. Asfalt jest na ogół OK, drogi szutrowe też są dobrej jakości. Na szlaku znajdują się liczne sklepy, oznakowany ( i nieczynny) punkt IT widzieliśmy tylko w Dzierzgoniu. Większe posiłku można zjeść w głównym miastach na szlaku, czyli w Malborku, Sztumie, Dzierzgoniu i Prabutach.

Długość szlaku to 3 dni spokojnego pedałowania połączonego z dokładnym zwiedzaniem obiektów. Jeżeli dodamy do tego inne szlaki Powiśla ( widoczne w przewodniku podlinkowanym na górze relacji), to 7 dniowy urlop w siodełku jest jak najbardziej realny.

Dziękuję ekipie z którą jechaliśmy na szlaku za wspólny wypad i miłe towarzystwo. Dla porządku dodam, że do Elbląga z Prabut wróciliśmy nie korzystając z PKP bo i po co :-).


Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
161.00 km 1.00 km teren
06:49 h 23.62 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy: m
Rower:

LĘBORK-ELBLĄG

Czwartek, 18 października 2012 · | Komentarze 5

Wzorowa prognoza pogody zachęciła mnie do zabrania roweru w pociąg, który o poranku zawiózł mnie do Lęborka. Powrót zaś z tego służbowego wyjazdu na spotkanie stowarzyszenia PUMA miał, jak przystało na propagowanie aktywnych form mobilności, całkowicie rowerowy charakter :-).

Trasa: Lębork-Wejherowo-Reda-Gdynia-Sopot-Gdańsk-Nowy Dwór Gdański-Elbląg.

Jazda czysto transportowa, bez zwiedzania czy też jazdy bokami. Przejazd przez mocno oblężone samochodami Trójmiasto ponownie przypomniał mi w jak spokojnym mieście żyjemy. Tam stopień zepsucia przestrzeni miejskiej samochodami jest znacznie bardziej zaawansowany.

W Gdyni niby jest ddr wzdłuż ulicy Morskiej, czyli wjazdówki z północy, ale zdemolowana przez korzenie topoli i różne przeszkody terenowe, jak np. krawężniki. Jadąc na trekingu z sakwami dość szybko pojawiłem się na ulicy, gdzie było dużo lepiej.

Jazda przez Sopot na wariata. Wszędzie znaki B-9, a alternatywy brak (bo przecież nie jest nią droga nad morzem). Chodniki wąskie, zastawione samochodami. Na szczęście policja zdroworozsądkowo nie reagowała na mnie. Podobna sytuacja była na wyjeździe z Gdańska, gdzie też są zakazy i żadnej alternatywy obok (chodnik za wąski, ddr brak). Rozmowa ze stojącą obok rafinerii drogówką nie rozjaśniła mi w głowie. Panowie też nie umieli mi dać konkretnej rady - machnęli ręką abym jechał i tylko nie korzystał z S7, która niedaleko się zaczynała.

Elegancko zaczęło się jechać od Gdańska Oliwy, bo tam zaczyna się ddr lecąca aż do Śródmieścia. Mogłaby ona tak nie meandrować z lewej strony na prawą i odwrotnie, ale to już czepialstwo z mojej strony :-P. Potem przez Stare Miasto z wykorzystaniem kontrapasów, pasów rowerowych i innych udogodnień które tam są.

Potem wspomniane już spotkanie z policją i za Przejazdowem nowym wiaduktem przeskoczyłem południową obwodnicę Gdańska, czyli S7. Do Koszwał śladem dawnej DK 7 w całkowitej ciszy i pustce, a potem krótki odcinek terenowy i z powrotem na asfalt DK 7. Ruch duży, głównie TIR-y, które jednak jechały elegancko i mądrze. Niepokój budziła tylko jazda samochodów na rosyjskich blachach, które pomimo szerokiej drogi wyprzedzały mnie z bliska. Nie rokuje to dobrze w kontekście niedługiej już jazdy do Kaliningradu.

Do Elbląga dotarłem już w całkowitych jesiennych ciemnościach, ale w zdecydowane letniej temperaturze, bo 14 stopni po zmroku to całkiem dobry wynik. Na całej trasie wiał południowy wiatr, który ani pomagał, ani przeszkadzał. Po prostu był :-).

GDYNIA - JEDNOKIERUNKOWA DDR © MARECKI

S7-POŁUDNIOWA OBWODNICA GDAŃSKA © MARECKI

WIATRAKI WRACAJĄ NA ŻUŁAWY © MARECKI

PRZEJAZDOWO-WIADUKT NAD S7 © MARECKI

TEREN ZA KOSZWAŁAMI © MARECKI

SŁOŃCE ZACHODZI NAD ŻUŁAWAMI © MARECKI
Kategoria OR, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
213.00 km 4.00 km teren
09:03 h 23.54 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:1379 m

BOCIANIA WIOSKA ŻYWKOWO

Niedziela, 22 lipca 2012 · | Komentarze 4

FOTORELACJA

TRASA


Bladym świtem na parkingu przy cmentarzu Agrykola pojawiło się 15 rowerów z jedną bikerka i 14 radlerami :-). Była z nami dwuosobowa reprezentacja Gdańska, która przyjechała samochodem.Otaczała nam temperatura +8, co sprawiło, że spokojnym, ale zdecydowanym tempem, wspięliśmy się do Milejewa gdzie wszystkim było już ciepło.
WYJEŻDŻAMY Z ELBLĄGA © MARECKI

Pierwszy postój planowałem w Pogrodziu, ale nie było chętnych to stanęliśmy dopiero w Braniewie przy sklepie. Małe zakupy i już jechaliśmy dalej pokonując Pasłękę za pomocą pieszej kładki bo most jest obecnie remontowany.

Na węźle Maciejewo nad drogą S22 poczekaliśmy na podążającego ku nam nieco spóźnionego Piotra z Pasłęka, co było dobrą okazją aby sprawdzić jaki catering przygotował Fish. Jak widać , chłopak był przygotowany na każdą pogodę i na każdy dystans :-).
CATERING FISHA-powinien to sprzedawać :-) © MARECKI

Wkrótce ruszyliśmy dalej, popychani sympatycznym wiatrem NW. Niebawem zaczęła się trasa, którą do tej pory przemierzałem tylko palcem po mapie także z ciekawością rozglądałem się na boki.
WARMIŃSKIE KRAJOBRAZY © MARECKI

Postój w Lelkowie był okazją do spojrzenia na tą miejscowość, ale poza urzędem gminy innych ciekawostek nie zauważyłem. Do tej pory jechaliśmy dość dobrym asfaltem, niebawem miało się to radykalnie zmienić.
BYŁ SOBIE ASFALT © MARECKI

W okolicach Kamińska droga przeistoczyła się w kamienisty szuter, na którym moje bezbieżnikowe opony o oszałamiającej szerokości 1,1 cala zaczęły wariować. A jak się pojawił piasek to zaczęło się pchanie :-). Na szczęście nie trwało to długo i jakoś bez strat udało się dotrzeć do asfaltu.

Ostatnie kilometry przed Żywkowem to droga w stylu dawnej ,,berlinki'', czyli betonowe płyty z cudownymi szczelinami i krajobrazy rozległych łąk i nieużytków. Po prostu koniec świata, jeżeli dodamy świadomość że granica z Rosją była już w zasięgu wzroku.

W Żywkowie byliśmy około godziny 11. Wieś jest malutka, infrastruktury turystyczno-handlowej brak za wyjątkiem wieży widokowej i tablic informacyjnych. Wejście na nią jest wycenione na 3 zł, ale nie było nikogo kto by tą opłatę pobierał. Bocianów mnóstwo, ich klekot wyraźny :-). Zwraca też uwagę kapliczka greckokatolicka postawiona w 2000 roku.
ŻYWKOWO-BOCIANIA WIOSKA © MARECKI

ŻYWKOWO-BOCIANIA WIOSKA © MARECKI

ŻYWKOWO-KAPLICZKA GRECKOKATOLICKA © MARECKI

Z Żywkowa pojechaliśmy do Górowa Iławeckiego na obiad zaglądając jeszcze na granicę polsko-rosyjską.
NA GRANICY © MARECKI

Na tym odcinku jazdę przerywały nam niewielkie chmury deszczu, które obserwowaliśmy spod drzew.
W Górowie Robert pokazał nam drogę do restauracji Natangia.
Lokal okazał się strzałem w 10. Pyszne jedzenie, profesjonalna obsługa, dobre ceny sprawiły że biesiadowaliśmy tam dobrą godzinę. Tak oryginalnie przyrządzonych kartaczy jeszcze nie jadłem, nawet na Suwalszczyźnie.
GÓROWO IŁAWECKIE-NIETYPOWE KARTACZE © MARECKI

Po posiłku grupa dokonała modyfikacji tras powrotu, Robert z Rafim polecieli na południe, a reszta grupy na zachód. Gdańska ekipa miała lekki kryzys i jechali swoim tempem, zaś Piotr z Pasłęka postanowił z Pieniężna odbić do siebie.

Zatrzymaliśmy się jeszcze w Pieniężnie przy sławnym seminarium księży Werbistów a potem w Wilczętach przy sklepie, aby naładować akumulatory na ostatnie kilometry. Za Młynarami ostatnie podjazdy na trasie udało się sprawnie pokonać i przed finałowym zjazdem do Elblągu grupa zatrzymała się po raz ostatni.
PIENIĘŻNO-SEMINARIUM MISYJNE KSIĘŻY WERBISTÓW © MARECKI

A DO METY CORAZ BLIŻEJ ... © MARECKI

Zjazd koło Dębicy to jak zawsze piękne doznanie, szkoda że takie krótkie ;-).

Po przejechaniu 213 km wycieczka była zakończona. Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspólne kręcenie na tej niełatwej i długiej trasie. Eli gratuluję poprawienia rekordu kilometrów i stylu w jakim to zrobiła :-). Czapki z głów Panowie!
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
180.00 km 5.00 km teren
06:51 h 26.28 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m

JESIENNE POWIŚLE

Sobota, 5 listopada 2011 · | Komentarze 4

Towarzyszami wycieczki wiodącej do miejsc drogich mojej pamięci w Kwidzynie i Sztumie byli ROBERT i RAFAŁ. Dziękuję za wspólne pedałowanie i niezłe przegonienie po lokalnych asfaltach :-).

Jazda odbyła się w przepięknych okolicznościach przyrody, chociaż pomimo szybkiego tempa za ciepło nie było. Całkiem gratis obejrzeliśmy, na razie z daleka, zburzony most Jagow Brücke oraz zamek w Malborku od nietypowej strony.

TRASA:ELBLĄG-Raczki Elbląskie-Krzewsk-Dzierzgonka-Święty Gaj-Dzierzgoń-Mikołajki Pomorskie-Straszewo-Trzciano-Brokowo-Mały Baldram-Kwidzyn-Baldram-Brachlewo-Sztumska Wieś-Sztum-Biała Góra-Piekło-Pogorzała Wieś-Malbork-Stare Pole-Jegłownik-ELBLĄG

W KWIDZYNIE © MARECKI

RESZTKI MOSTU JAGOW BRÜCKE © MARECKI

MALBORK-POŁUDNIOWA PANORAMA ZAMKU © MARECKI

MALBORK-POŁUDNIOWA PANORAMA ZAMKU WYSOKIEGO © MARECKI

MALBORK-ZAMEK KRZYŻACKI I NOGAT © MARECKI
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
188.00 km 80.00 km teren
09:09 h 20.55 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m

ERnO HARPAGAN 42 - ELBLĄG

Sobota, 15 października 2011 · | Komentarze 10

Pełna FOTORELACJA W GALERII

Po HARPAGANIE w Redzie pisałem, że było ekstremalnie. Wczorajsza jazda to w takim razie niezły hardkor :-). I już pomijam deszcz który padał przez kilka godzin, ale z taką odmianą gliniastego błota to się jeszcze na Wysoczyźnie Elbląskiej nie spotkałem. Zapchanie kół spowodowało niemożliwość pchania roweru, o jego wzięciu na plecy w ogóle mowy nie było. Punkt numer 9 w okolicy Stygajn będzie mi się długo śnił :-).

A teraz po kolei ...

Mając bazę pod nosem, pakiet startowy wziąłem w przeddzień imprezy, spokojnie zamontowałem wszystko na rowerze i integrowałem się z organizatorami. Wspaniali, pełni pasji ludzie, których miło było mi poznać.

O poranku spotkałem się w strugach padającego deszczu z ANDRZEJEM, drugim czynnym uczestnikiem Harpagana z ramienia Urzędu Miejskiego, pod Pomnikiem Odrodzenia i w doskonałych humorach pojechaliśmy na start :-).

O godzinie 6.30 łaskawie przestało na chwilę kapać i rozdanie map odbyło się na sucho. Nie chciało mi się na ciemno analizować całej mapy, a znając kilka punktów na podstawie zdjęć umieszczonych na stronie zawodów, już wcześniej podjąłem decyzję, że jadę na punkt kontrolny przy depresji w Raczkach Elbląskich i tam już za dnia na spokojnie przeanalizuję mapę i kierunek dalszej jazdy.

Dołączyli do mnie jeszcze Andrzej, Leszek i Jurek M. i popedałowaliśmy do najniższego miejsca w Polsce. Na miejscu (punkt 5) byliśmy o 6.49 jako pierwsi z uczestników.
PKT 5-RACZKI ELBLĄSKIE © MARECKI

Potwierdzenie obecności za pomocą karty elektronicznej było szybkie i łatwe i już wracaliśmy do Elbląga, aby udać się do Weklic, gdzie był zlokalizowany punkt przy wodospadzie na Kowalewce. Ponownie zaczął padać deszcz i tak było do godziny około 11. Dołączył do nas jeszcze Maciek i w tym składzie jechaliśmy przez jakiś czas.

Nad Weklicami (punkt 18-7.49) nastąpił pierwszy kontakt z terenem, jazda po polu i pod górę w błocie lekka nie była. Zjazd z góry był zresztą jeszcze trudniejszy. Jeden wielki rowerowy dryft :-).
PKT 18-WEKLICE © MARECKI


Z Weklic pojechaliśmy w okolice Słobit (punkt 13-9.11) gdzie do znalezienia był przepust w lesie. Jak na pechową trzynastkę przystało przestrzeliłem nieco zjazd do lasu, co kosztowało nas 2 km gratis.
PKT 13-SŁOBITY © MARECKI

Potem już bez problemu i już jechaliśmy dalej na wschód do punktu 7-10.32 zlokalizowanego na skraju lasu przy wsi Dąbrówka. Dużym ułatwieniem był widoczny z daleka dym ogniska, co zaprowadziło nas na miejsce jak po sznurku.
PKT 7-DĄBRÓWKA © MARECKI


Po zaliczeniu tego punktu Andrzej postanowił zawrócić do Elbląga, widać spotkany wcześniej drogowskaz Elbląg-49 km podziałał na niego demobilizująco ;-). Jak na debiutanta w Harpaganie pokazał dużą odwagę jadąc w takich okolicznościach i okazał się twardym bikerem. Poza tym dochodzę do wniosku, że wykazał się perfekcyjną intuicją w kontekście błotnego Sajgonu przed punktem numer 9, który był kolejnym celem naszej grupki :-).

Do Stygajn dotarliśmy asfaltem i betonowymi płytami, miejscowi coś mówili o bardzo ciężkiej drodze, ale potraktowaliśmy to z lekkim przymrużeniem oka, bo lekko nie było od początku. I faktycznie na początku było standardowe brązowe pole, które nagle zakleiło mi opony :-).

Nie szło jechać, nie szło iść, nie szło nieść. Można było siąść i płakać :-). Wybieranie błota kijem było bez sensu-kije się łamały, ręką było mało efektywne, skuteczną metodą okazało się walenie kierownicą o podłoże, a najlepiej jak tym podłożem była koleina wypełniona wodą bo wtedy glina się odklejała.

I tak powoli dwa obroty koła w przód, jeden w tył, powoli dobrnąłem do punktu 9-11.57, opisanego jako drabina na skraju lasu.
PKT 9-STYGAJNY © MARECKI

Na tym odcinku kilkuset metrów wypiłem cały bidon, zjadłem snickersa i opakowanie kabanosów i uświniłem się po pas. Jak wyglądał rower można obejrzeć na fotkach.

Na punkcie spytałem się dziewczyn z obsługi, czy dotarły helikopterem? Odpowiedziały, że dowiózł je z trudem samochód terenowy :-). Teraz należało wydostać się z tego pola, powrót po własnych śladach nie wchodził w rachubę. Ruszyliśmy wraz z Maćkiem i Leszkiem (Jurek zagubił się gdzieś między wsią a punktem) w kierunku znanej mi wsi Łoza. Jazda skrajem lasu była możliwa, zamiast pola była trawa i opony się nieco oczyściły.

W Łozie Maciek pojechał dalej, a ja zabrałem się do wymiany przebitej dętki w przednim kole. Asystował mi Leszek, nawadniając mnie napojem i wodą od Maćka, bo ja wszystkie zapasy straciłem w walce z błotem. Wymiana dętki to bezcenne doświadczenie biorąc pod uwagę stan opony i niechcącą się odkręcić obrączkę z wentyla dętki Continentala.

Po tej przymusowej przerwie pojechaliśmy w kierunku punktu 14 zlokalizowanego w Chruścielu przy wiacie ścieżki edukacyjnej. Byliśmy tam o 13.59, spotykając wielu bikerów, w tym Kudłatego, który krążył po lesie w jego poszukiwaniu. Nadjechał też Jurek, ale z przeciwnego kierunku i z inną grupą, której pozostał wierny :-).
PKT 14-CHRUŚCIEL © MARECKI


My zaś z powrotem mieliśmy ze sobą Maćka i po krótkiej wizycie w sklepie w Chruścielu skierowaliśmy się na punkt nr 10 w okolicach Fromborka opisany jako wiata przy stawkach. Ostatni odcinek wzdłuż tory kolei nadzalewowej to ponownie była błotna kąpiel tym razem w kolorze black; a już rower zaczynał ładnie wyglądać :-).

PKT 10-FROMBORK © MARECKI

Na punkcie byliśmy o 15.24 i należało zacząć zjazd w kierunku Elbląga, bo w tym momencie do zamknięcia mety były 3 godziny 6 minut. W planach był punkt przy Świętym Kamieniu, wieża widokowa w Kadynach i na koniec obelisk Augusta Papau w Bażantarni.

W szybkim tempie przelecieliśmy za Narusę i za kapliczką skręciliśmy z Leszkiem z prawo. Maciek został gdzieś z tył i już z nami nie jechał. Po kilku metrach na polnej drodze poczułem znaną miękkość w tylnej oponie i już było po Świętym Kamieniu :-). Leszek pojechał na punkt, umówiliśmy się w Kadynach pod wieżą, a ja do torby i za wymianę drugiej dętki. Przyjemnie świecące październikowe słoneczko chyliło sie już powoli ku zachodowi, ale jeszcze sympatycznie grzało. Dętkę wymieniłem, napompowałem i w drogę przez Pogrodzie i Tolkmicko. Na asfalcie przydybał mnie ROBERT, który towarzyszył mi do Elbląga.

W Kadynach na wieżę widokową udałem się z buta znanym sobie skrótem, rower porzucając u podnóża skarpy. Ślady wskazywały, że piechurzy z trasy pieszej Harpagana też tędy się przedzierali. Na wieży (punkt 16) byłem o 17.30, na Leszka już nie czekałem, słusznie przypuszczając, że dawno już tutaj był i ruszyłem na metę.
PKT 16-KADYNY © MARECKI

Do Łęcza 4 km podjazd pokonałem najszybciej chyba w mojej historii, bo wizja karnych punktów za spóźnienie dodawała mi sił :-). Od Łęcza 40 km/h nie schodziło w zasadzie z licznika, co spowodowało że na mecie byłem o 18.26 po zaliczeniu 8 punktów kontrolnych za 27 pkt. przeliczeniowych. W klasyfikacji zająłem 201 miejsce, także potencjał do poprawy wyniku jest :-)).

Nie ma już co poprawiać DARECKI, któremu udało się wygrać całą imprezę i mógł się napić szampana ze stosownego naczynia ;-). Wielkie gratulacje, tym bardziej że wynik osiągnął w bardzo trudnych warunkach.
DARECKI Z PUCHAREM ZA ZWYCIĘSTWO © MARECKI

W bazie nakarmiłem się grochówką i wróciłem na losowanie nagród oraz wręczenie pucharów. Nastąpiła też dalsza integracja ze znanymi z Bikestats: WILKIEM i CIMANEM.

A w końcu udałem się na zasłużony wypoczynek. Pozdrawiam wszystkich z którymi jechałem i tych napotkanych na trasie też :-).

Dane wyjazdu:
215.00 km 85.00 km teren
09:06 h 23.63 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

SZLAKI KRAINY KANAŁU ELBLĄSKIEGO

Niedziela, 26 czerwca 2011 · | Komentarze 2

Po sprawdzeniu szlaków rowerowych wytyczonych przez Stowarzyszenie Łączy Nas Kanał Elbląski LGD w Elblągu zaczynających się w Elblągu lub w jego okolicach nadszedł czas na sprawdzenie szlaków krainy Kanału Elbląskiego zlokalizowanych nieco dalej od naszego miasta. Mój wybór padł na szlak czerwony z Kisielic do Jezierzyc oraz 90 % szlaku niebieskiego Iława-Zalewo na odcinku Jezierzyce-Zalewo. Z Zalewa wróciliśmy najkrótszą drogą do Elbląga.

TRASA: ZĄBROWO(PKP)-Gałdowo-Stary Folwark-Kisielice-Trupel-Wonna-Karaś-IŁAWA-Ławice-Rudzienice-Jezierzyce-Wiewiórka-Liwa-MIŁOMŁYN-Karnity-Boreczno-Rąbity-ZALEWO-Bajdy-Dajny-Kreki-Sasiny-Buczyniec-Kąty-Jelonki-Karczowizna-Dłużyna-Węzina-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

Ich połączenie umożliwia jazdę południowym obrzeżem Pojezierza Iławskiego, zalecam jedynie nieco spokojniejszą, rozłożoną w czasie jazdę. Dystans obydwu szlaków to 130 km, co idealnie nadaje się na 2-3 dni eleganckiego rowerowania. Szlak czerwony jest łatwiejszy do przejechania, w większości prowadzi drogami asfaltowymi. Odcinki terenowe są łatwo przejezdnymi szutrami i prowadzą w większości przez pola.

Oznakowanie szlaku nie budzi wątpliwości, znaków jest więcej niż się można spodziewać (oznakowane są nawet niektóre łuki dróg), problemu nie sprawia też wjazd do Iławy prowadzący osiedlowymi drogami z polbruku. Ciekawą wsią jest Trupel, gdzie znajdziemy zabytkową kuźnię podcieniową oraz nieopodal wsi cmentarz rodowy Albersów z dobrze zachowana kaplicą.

Ze szlaku w okolicach Ławic i Gromot widać wznoszącą się nad okolicą Górę Dylewską z charakterystyczną wieżą na szczycie. W Rudzienicach podziwialiśmy słupki graniczne z dawnej granicy polsko-niemieckiej oraz imponujący obelisk upamiętniający 760-lecie wsi.

Szlak kończy się w Jezierzycach nad Jeziorakiem (pełnym żaglówek i białych żagli) i tutaj też zaczęliśmy naszą podróż szlakiem niebieskim do Zalewa. To już jest trasa dla bardziej zaawansowanych rowerzystów, obfitująca w długie odcinki terenowe, na trasie jest kilka niełatwych podjazdów i szybkich zjazdów. Po deszczu w okolicach Karnit znajdziemy wiele kałuż i lekkiego błota. Atrakcjami szlaku o charakterze hydrotechnicznym są dwie śluzy na Kanale Elbląskim: Zielona i Miłomłyn oraz wrota przeciwpowodziowe Zagadka na Kanale Iławskim w Mozgowie. W Miłomłynie mieliśmy rzadką okazję zobaczyć ,,na żywo'' śluzowanie statku żeglugi ostródzkiej. Ciężka, ręczna robota.

Wkrótce potem dotarliśmy do Zalewa, gdzie zakończyła się zasadnicza część trasy. Szlaki polecam z pełnym przekonaniem, naprawdę warto. Nie będą się na nich nudzić pasjonaci zabytków, krajobrazów, fauny i flory też. Nawet żeglarze na rowerach coś znajdą :-). Idealny rower do jazdy kilkudniowej to MTB z sakwami, bo da sobie radę wszędzie. Cienkie koła mogą mieć pewnie trudności w kilku miejscach szlaku niebieskiego, ale w końcu pchanie to nic wstydliwego ;-).

A nam pozostało popedałować na północ, co też uczyniliśmy, bo na jazdę PKP nikt nie miał ochoty. Piotr z Pasłęka ruszył w asyście ROBERTA w kierunku Małdyt, a my skierowaliśmy się w kierunku pochylni Kanału Elbląskiego. Po przyjeździe do Elbląga czekała mnie jeszcze wizyta u chirurga z łokciem, który miał twarde spotkanie z szutrem pod Ostródą. Dobrze, że to tylko łokieć :-). Jeszcze raz dzięki dla spontanicznej ekipy medycznej w postaci Leszka i JURKA.
ŁOKIEĆ PO PIERWSZEJ POMOCY © KRZYSIEK W.


Dodam, że dla KRZYŚKA i Bogdana ta wycieczka to życiowe rekordy w jeździe non-stop. Serdecznie gratuluję! :-)

Pełna fotorelacja w GALERII, a kilka fotek poniżej.

KISIELICE-NO TO ZACZYNAMY © MARECKI

TRUPEL-ZABYTKOWA KUŹNIA © MARECKI

KARAŚ-MIEJSCE WYPOCZYNKOWE NAD JEZIOREM KARAŚ © MARECKI

ŁAWICE-MIEJSCE URODZIN PIERWSZEGO NOBLISTY Z MEDYCYNY © MARECKI

RUDZIENICE-760 LAT HISTORII © MARECKI

LUBIEŃ-ŚLUZA ZIELONA I JA © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK ZBLIŻA SIĘ DO ŚLUZY MIŁOMŁYN © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK W ŚLUZIE © MARECKI

MIŁOMŁYN-ZACZYNA SIĘ WYPUSZCZANIE WODY ZE ŚLUZY (RĘCZNIE) © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK W ŚLUZIE SIĘ OBNIŻA © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK CORAZ BARDZIEJ SIĘ OBNIŻA... © MARECKI

MIŁOMŁYN-WIDAĆ JUŻ TYLKO DACH STERÓWKI © MARECKI

MIŁOMŁYN-DALEJ OBNIŻAĆ NIE TRZEBA, OTWIERA SIĘ ŚLUZA © MARECKI

MIŁOMŁYN-STATEK WYPŁYWA ZE ŚLUZY © MARECKI

MIŁOMŁYN-JUŻ NA SZEROKICH WODACH KANAŁU ELBLĄSKIEGO © MARECKI

JELONKI-POCHYLNIA JELENIE W ZACHODZĄCYM SŁOŃCU © MARECKI


Dane wyjazdu:
190.00 km 0.00 km teren
08:19 h 22.85 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:4.0
Podjazdy: m

GIERŁOŻ-PARK MINIATUR WARMII I MAZUR

Wtorek, 3 maja 2011 · | Komentarze 6

Wycieczka do PARKU MINIATUR zgromadziła na starcie 4 bikerów w osobach KRZYŚKA, ROBERTA, FISHA i Pawła. W Kętrzynie czekał na nas Griszczuk, mój kolega rowerowy jeszcze z ubiegłego wieku :-). Zajął się on sprawnym przeprowadzeniem nas do Gierłoży, przygotowaniem małego popasu u siebie w domu, pokazaniem kilku ulic Kętrzyna i odstawieniem nas do Reszla. Dzięki Grzegorz za towarzystwo i pomoc.

Pełne foto z opisem jest TUTAJ.

TRASA: KĘTRZYN-Gierłoż-Kętrzyn-Św. Lipka-Reszel-Lutry-Jeziorany-Dobre Miasto-Orneta-Pasłęk-ELBLĄG

Już początkowe kilometry pokazały, że głównym rozgrywającym tego dnia będzie zimny, północny wiatr, który temperaturę odczuwalną redukował do poziomu 0 stopni, a może i nieco niżej. Szczęśliwie, nie wiał on prosto w twarz, co pozwalało jechać w miarę normalnie.

W moim odczuciu park miniatur sam jest jeszcze dość miniaturowy; widać, że 3 sezon działalności to jeszcze krótki okres. Nasze zwiedzanie trwało około 30-40 minut, miniatury wykonane są bardzo dokładnie, z dużą starannością o detal architektoniczny. Pogoda sprawiła, że było pusto, co pozwoliło spokojnie i dokładnie zapoznać się z opisami zabytków. Z pewnością park będzie się rozbudowywał, bo sami widzieliśmy jak powstaje zamek krzyżacki w Malborku. Oczywiście w skali 1:25:-).

W drodze powrotnej zajrzeliśmy do Świętej Lipki i Reszla, a potem to już była jazda na wschód. W Jezioranach Paweł zdecydował się na odbicie do Olsztyna i powrót PKP, a reszta ekipy zaatakowała górską serpentynę koło Radostowa i przez Dobre Miasto, Ornetę i Pasłęk dotarła do Elbląga.

W Dobrym Mieście Fish miał dobrą nowinę dla moich dłoni, bo jazda w jednej parze długich rękawiczek to było dla mnie za mało w tym wietrze. Traciłem już czucie w palcach i dopiero druga para rękawic pożyczona przez Irka zapewniła potrzebny komfort. Dzięki Fishu :-). Czegoś takiego jeszcze nie miałem w 17 letniej historii jeżdżenia, aby 3 maja być ubranym w 2 pary rękawiczek :-).

W Ornecie czekał na nas elbląski biker RADEK, który porwał Fisha z naszej grupy i wtedy już tylko w trzech kontynuowaliśmy naszą jazdę, a oni pojechali nieco później. Odcinek do Pasłęka to szybka jazda w dół, tracąc wysokość zjechaliśmy z Równiny Warmińskiej na Żuławy Wiślane.

Chcieliśmy jechać nowo budowaną DK 7, ale ciemności uniemożliwiły nam ten manewr, a jak już ją widzieliśmy, to nie miało to większego sensu. O 22.20 byliśmy w Elblągu i każdy rozjechał się na zasłużony odpoczynek.

Dziękuję za wspólne pedałowanie i okazaną waleczność na tej niełatwej dzisiaj trasie. Jest szansa, że kolejna wycieczka 15 MAJA nie będzie w śniegu i mrozie, a i dystans z pewnością nie ulegnie istotnym zmianom :-).

ELBLĄSKA EKIPA NA DWORCU PKP W OLSZTYNIE © MARECKI

PARK MINIATUR-ZAMEK W LIDZBARKU WARMIŃSKIM © MARECKI

PARK MINIATUR-TWIERDZA BOYEN W GIŻYCKU © MARECKI

PARK MINIATUR-WIADUKT(Y) W STAŃCZYKACH © MARECKI

PARK MINIATUR-WIEŻA BISMARCKA W MRĄGOWIE © MARECKI

PARK MINIATUR-ZAMEK W RESZLU © MARECKI

PARK MINIATUR-PAŁAC W DROGOSZACH © MARECKI

PARK MINIATUR-WIATRAK ,,HOLENDER'' W BĘSI © MARECKI

NA TRASIE © MARECKI
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
199.00 km 5.00 km teren
09:22 h 21.25 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

ROWEROWY GDAŃSK

Sobota, 3 lipca 2010 · | Komentarze 4

Pierwsza z wakacyjnych wycieczek zgromadziła na Placu Słowiańskim 16 osób, w tym jedną bikerkę Anię, którą mieliśmy przyjemność poznać podczas ubiegłorocznej wyprawy w okolice Jeziora Żarnowieckiego.
NA STARCIE © MARECKY

Wzorcowa pogoda i klimat rowerowego pikniku towarzyszyły nam podczas wspólnego pedałowania,tak, że nawet Jurek nie narzekał na częstotliwość postojów i odwiedzin w sklepach ;-).
DREWNICA-WIATRAK KOŹLAK © MARECKY


TRASA: ELBLĄG-Bielnik II-Marzęcino-Tujsk-Szkarpawa-Drewnica-Mikoszewo-Świbno-Przegalina-Sobieszewo-Gdańsk-Przejazdowo-Cedry Małe-Dworek-Nowy Dwór Gdański-Jazowa-ELBLĄG

Przewodnikami po Gdańsku była nam trójka lokalnych bikerów z FRANSEM na czele. W imieniu całej ekipy dzięki raz jeszcze za bezproblemowe i bezpieczne przeprowadzenia przez Gdańsk i pokazania wielu ciekawostek.Czekali oni na nas przy śluzie Przegalina w południowej części Wyspy Sobieszewskiej.
PRZEGALINA-ŚLUZA POŁUDNIOWA © MARECKY


W trakcie wycieczki zachodziły liczne zmiany składu osobowego; Mirek dogonił nas w Kazimierzowie, Piotr odłączył się w Marzęcinie, kilka osób się odłączyło już w Gdańsku, a zasadnicza grupa po obejrzeniu Portu Północnego, Westerplatte i twierdzy Wisłoujście miała już dość atrakcji i zaplanowane oglądanie budowy stadionu piłkarskiego Baltic Arena odłożyła na potem, wracając szybciej DK 7 do Elbląga.

GDAŃSK-PORT PÓŁNOCNY © MARECKY

GDAŃSK-POMNIK NA WESTERPLATTE © MARECKY

GDAŃSK-TWIERDZA WISŁOUJŚCIE © MARECKY


Całą zaplanowaną trasę pokonałem wraz z Patrykiem ,,Siermanem'', My także nie daliśmy zarobić PKP i wróciliśmy w promieniach zachodzącego słońca DK 7 do Elbląga. W tym miejscu gratuluję Patrykowi ustanowienia życiowego rekordu przejechanych jednorazowo kilometrów.

Wycieczka ta pokazała, że sam Gdańsk, nie mówiąc o reszcie Trójmiasta to ogrom wielu ciekawych miejsc, a ich obejrzenie zajęłoby co najmniej cały weekend. Pobieżnie wyliczając poza w/w miejscami udało nam się zobaczyć przystań promową w Nowym Porcie, miejscową latarnię morską, Gdańską Stocznię Remontową, port w Gdańsku, marinę na Motławie, przejechać przez Starówkę analizując przyjazne rozwiązania drogowe dla rowerzystów w postaci pasów rowerowych w jezdni i ulic jednokierunkowych udostępnionych dla dwukierunkowego ruchu rowerowego (kontrapasów).
GDAŃSK-MARINA NA MOTŁAWIE © MARECKY

GDAŃSK-KONTRAPAS NA OGARNEJ © MARECKY

GDAŃSK-BUDOWA BALTIC ARENA © MARECKY

GDAŃSK-LATARNIA MORSKA W NOWYM PORCIE © MARECKY

GDAŃSK-PRZYSTAŃ PROMOWA POLFERRIES © MARECKY


Pełna fotorelacja z opisem jest TUTAJ.

RELACJA
Doskonała, prawdziwie wakacyjna rowerowa pogoda zgromadziła na Placu Słowiańskim 16 bicykli wraz z ich właścicielami i jedną właścicielką. We wspólnej jeździe do Gdańska i po Gdańsku postanowiła wziąć udział Ania, która w zeszłym roku przemierzała z nami okolice Jeziora Żarnowieckiego.

Tradycyjna pamiątkowa fotka startowa i już mogliśmy ruszać w trasę. Plan wycieczki obejmował obejrzenie Portu Północnego, Westerplatte, twierdzy Wisłoujście i budowy stadionu Baltic Arena. Po drodze zerknęliśmy także na kilka innych obiektów.

Ulica Nowodworska wyprowadziła nas z Elbląga i w Kazimierzowie wjechaliśmy na drogę rowerową przy DK 7. Po 1 km skręciliśmy w prawo na Bielnik II i przez most na Nogacie dojechaliśmy do Kępek.

W Marzęcinie nastąpił pierwszy tego dnia postój pod sklepem, do Elbląga zawrócił Piotr gnany niecierpiącymi zwłoki sprawami, a reszta grupy popedałowała dalej. Przez Tujsk i Szkarpawę dotarliśmy do Żuławek, gdzie pokazałem ekipie najpiękniejszy na Żuławach dom podcieniowy.

Po krótkiej kontemplacji ruszyliśmy dalej i przez ukośny most nad Szkarpawą wjechaliśmy do Drewnicy. Tutaj udaliśmy się pod wiatrak typu ,,koźlak’’, który znajduje się w nie najlepszym stanie, ale dobrze, że chociaż stoi. Obecnie jest ogrodzony i chodzą plotki, że prywatny właściciel nie dopuści do jego całkowitej ruiny.

Drogą obok wiatraka pojechaliśmy na północ, zgodnie z opisanym na mapie Eko-Kapio ,, Z biegiem Wisły’’ rowerowym szlakiem czerwonym. Jak to często bywa, w terenie jest on nieoznakowany i po chwili droga zaprowadziła nas do prywatnego gospodarstwa :-).

Jedyną sensowną alternatywą była jazda po koronie wału wiślanego, który w porównaniu z majowymi przebojami na wale nogatowym przypomina dobrze utrzymaną autostradę :-).

Szybko i sprawnie pokonaliśmy jedyny odcinek terenowy tego dnia i zameldowaliśmy się przy promie na Wiśle w Mikoszewie. Jako, że on właśnie odpłynął na drugi brzeg mieliśmy kilkanaście minut przerwy. W ruch poszły lody, słodycze i inne napoje ;-).

Przeprawa przez Wisłę to zaledwie kilka minut płynięcia, a po drugiej stronie już nas witała tablica z napisem Gdańsk, bo Wyspa Sobieszewska administracyjnie należy do stolicy województwa.

Ostry skręt w lewo skierował nas w kierunku śluzy Przegalina, gdzie czekał już na nas nasz trójmiejski przewodnik Krzysztof Kochanowicz ,,FRANS’’ z kolegą. W Sobieszewie dołączył do nich jeszcze jeden gdańszczanin i w tak doborowym towarzystwie ruszyliśmy na podbój Gdańska.

Śluza Przegalina jest największą śluzą komorową na Żuławach i zapewnia bezproblemowe połączenie Wisły z Gdańskiem. Zwiększa także bezpieczeństwo wodne okolicznych terenów.

Krótka przerwa na ustalenie kierunku i szybkości jazdy oraz kilka zrobionych fotek i już opuszczaliśmy teren śluzy kierując się południowym skrajem Wyspy Sobieszewskiej w kierunku Sobieszewa. Malownicza droga prowadzi cały czas przy Martwej Wiśle, aż do mostu pontonowego w Sobieszewie. Także przejazd przez drewniany most dostarczył ciekawych wrażeń, bo wszystko pod kołami skrzypiało i trzeszczało.

Za Sobieszewem, kierowani przez Fransa, udaliśmy się przez Bogatkę w kierunku DK7, którą przejechaliśmy i kierując się dalej na południe zbliżyliśmy się do Motławy, wzdłuż której przez kilka kilometrów przyszło nam jechać w otoczeniu zieleni po płytach ,,jumbo’’.

Za przejazdem kolejowym z torami prowadzącymi w kierunku rafinerii płyty się skończyły i wjechaliśmy na asfaltową ulicę Olszyńską. Potem skręt w prawo i już jechaliśmy wzdłuż Opływu Motławy. W ten sposób zgrabnie uniknęliśmy jazdy zakorkowaną DK 7.

Frans postanowił pokazać nam gratis marinę jachtową przy Wyspie Spichrzów, degustatornię piwa (tym razem nie korzystaliśmy). Kilka fotek padło przy zabytkowym ręcznym żurawiu. Nadszedł czas na główne atrakcje dnia, czyli odwiedziny Portu Północnego, Westerplatte i twierdzy Wisłoujście.

Mostem Siennickim dostaliśmy się na Przeróbkę i klucząc sympatycznym bocznym drogami dotarliśmy nad morze. Ogrom Portu Północnego wywarł duże wrażenie na uczestnikach, Westerplatte także należy do obowiązkowych miejscówek w Gdańsku i nie wymaga szerszego opisu, no i twierdza Wisłoujście, gdzie dość drogie – po 8 zł – bilety początkowo nas niemile zaskoczyły. Jednak fakt, że zwiedzanie było z przewodnikiem, bilety mają atrakcyjną szatę graficzną, a i samo muzeum potrzebuje dużych pieniędzy na doprowadzenie twierdzy do stanu pełnej używalności uzasadnia tą cenę.

Po opuszczeniu Wisłoujścia ekipa postanowiła wracać do domu, obejrzenie budowy stadionu Baltic Arena pozostawiając na inny termin. W ten sposób zostałem tylko z Patrykiem i naszymi przewodnikami :-). Kontynuując założony plan pojechaliśmy do śródmieścia, gdyż prom z Wisłoujścia do Nowego Portu pływa tylko w dnia robocze. W ten sposób zamiast 1 km pokonaliśmy ich 22 :-).

Warto jednak było, bo mieliśmy okazję zobaczyć inwestycje rowerowe poczynione na gdańskiej starówce: kontra-pasy, śluzy rowerowe i ulice jednokierunkowe dopuszczone do jazdy rowerem w obie strony. Do tego eleganckie drogi rowerowe na całej trasie przejazdu, brak wysokich krawężników, mnóstwo użytkowników i już obraz gdańskiej sielanki rowerowej mamy w całej krasie ;-).

Frans pokazał nam zabytkowy pałacyk królowej Marysieńki tuż przy gdańskiej elektrociepłowni, spojrzeliśmy też na stocznię remontową i wkrótce potem wyłoniła się olbrzymia figura budowanego stadionu. W celu całościowego objęcia obiektu aparatami wjechaliśmy na okoliczny wiadukt z którego roztaczała się lepsza perspektywa. Imponująca budowla robi wrażenie – zachęcam do obejrzenia. A wizyta na nim po otwarciu wydaje się obowiązkowa. Nawet na meczu polskiej reprezentacji ;-).

Na zakończenie zwiedzania ciekawych miejsc Frans wskazał nam drogę do latarni morskiej z kulą czasu w Nowym Porcie i znajdującego się tuż obok terminalu promowego do Nynashamn. Stojący właśnie gotowy do drogi prom ,,Scandinavia’’ robił wrażenie swoim ogromem i urodą, tym bardziej że stał dosłownie na wyciągnięcie ręki. Latarnia morska była jeszcze czynna i za jedyne 4 zł wdrapaliśmy się na nią. Rozciąga się z niej ładny widok na Westerplatte, port gdański, kanał portowy, wyjście z portu i Zatokę Gdańską.

To był ostatni punkt tego jakże udanego dnia (w międzyczasie dowiedziałem się, że Niemcy wygrały z Argentyną 4:0 :-). Nastąpiły jeszcze odwiedziny w lokalnej ,,Biedronce’’ i już byliśmy gotowi z Patrykiem na powrót do Elbląga. Oczywiście na rowerach, bo o dwugodzinnej męczarni z PKP za 20zł nikt nawet nie myślał :-).

Pożegnaliśmy się z Fransem, a jego kolega odprowadził nas do centrum i tutaj przy starówce wskoczyliśmy na DK 7, która po 2 godzinach szybkiej jazdy doprowadziła nas do Elbląga. Jechało się bardzo dobrze, TIR-ów w zasadzie nie było, a osobówki jechały niezwykle sympatycznie dla rowerzystów.

Dziękuję wszystkim za wspólne, choć nie do końca, pedałowanie ;-). Dziękuję Fransowi z ekipą za pokazanie Gdańska. Gratulacje dla Patryka ,,Siermana’’ za ustanowienie rekordu kilometrów przejechanych jednorazowo. Wspaniale, że nikt nie zdecydował się na powrót PKP :-)).

Do zobaczenia już w sierpniu, na wycieczce po Mazurach.

Pozdrower.
Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
158.00 km 20.00 km teren
07:38 h 20.70 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy: m

SZLAKIEM ZIELONYM DO IŁAWY

Poniedziałek, 3 maja 2010 · | Komentarze 8

Inauguracyjny przejazd elbląskich bikerów ZIELONYM SZLAKIEM z Elbląga do Iławy miał dwa oblicza. Obydwa były związane z sytuacją pogodową, która do pochylni Buczyniec prezentowała się całkiem korzystnie i od tej pochylni, kiedy to zaczęło padać i w dwie godziny zrobiło nam dobrze :-).

Pierwsze krople deszczu pojawiły się na ulicach Elbląga, potem w Kępie Rybackiej i jeszcze w Jelonkach, jednak było to tylko drobne preludium do późniejszych, intensywnych opadów.

Na starcie wycieczki pojawiło się dokładnie 10 rowerzystów i każdy z nich, zgodnie z obietnicą zawartą w komunikacie startowym, otrzymał niespodziankę w postaci najnowszej edycji mapy ,,Kanał Elbląski i okolice'' oraz przewodnika o tej samej nazwie. Do Kępniewa towarzyszył nam DARECKI, w Kwietniewie dołączył Leszek, zaś w Jarnołtowie opuścił nas sponiewierany deszczem PIOTR i pojechał do Małdyt na PKP.

TRASA: ELBLĄG - Nowakowo - Kępa Rybacka - Bielnik II - Wikrowo - Jegłownik - Gronowo Elbląskie - Zwierzno - Stare Dolno - Święty Gaj - Kwietniewo - Rychliki - Jelonki - pochylnie Kanału Elbląskiego: Jelenie, Oleśnica, Kąty, Buczyniec - Lepno - Połowite - Jarnołtowo - Zalewo - Jerzwałd - Siemiany - Szymbark - IŁAWA

Szlak zielony rozpoczyna się za przejazdem kolejowym w Elblągu-Rubnie Wielkim na drodze do Nowakowa, a kończy na DK 16 w Iławie. Długość szlaku wynosi 137 km, z czego około 20 km to drogi terenowe leśne i polne, a w rejonie pochylni Kanału Elbląskiego płyty typu jumbo i drogowe na odcinku około 10 km. Reszta trasy biegnie drogami asfaltowymi o bardzo różnym stopniu jakości.
TABLICA INFORMACYJNA © MARECKY

TABLICA INFORMACYJNA © MARECKY

STATEK ,,CYRANECZKA'' NA KANALE ELBLĄSKIM © MARECKY

CYRANECZKA NA POCHYLNI OLEŚNICA © MARECKY

KOŁA PLATFORMY TRANSPORTOWEJ © MARECKY

NAPĘDOWE KOŁO WODNE NA POCHYLNI KĄTY © MARECKY

SZYMBARK-RUINA ZAMKU KRZYŻACKIEGO © MARECKY

TUŻ PRZED IŁAWĄ © MARECKY

KONIEC SZLAKU ZIELONEGO PRZY DK 16 © MARECKY


Trasa szlaku jest całkowicie przejezdna dla rowerów trekingowych i MTB, nawet po intensywnych opadach deszczu. Błoto nie występuje nigdzie. Rowerem szosowym też można pokonać tą trasę, jednak wtedy dla wygody zalecam opony typu ,,semislick'' lub przełajowe.

Oznakowanie szlaku jest generalnie dobre, diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach :-). Szczególnie bolesny okazał się brak znaku prawoskrętu w Siemianach, kierujący szlak na leśną drogę w kierunku Piotrkowa. Bez analizy mapy całkowicie pomylilibyśmy kierunek jazdy. A tak tylko było 2 km gratis ;-).

Drugim miejscem wymagającym pewnej korekty oznakowania jest skrzyżowanie dróg za Zalewem, gdzie szlak zielony odbija w prawo na Dobrzyki i miejsce to nie jest wyraźnie oznakowane. Ekipa chciała mi jechać w lewo na Boreczno i Makowo, czyli drugą stroną Jezioraka :-). Brakuje strzałki kierunkowej w prawo.

Trzeci niepewny punkt był za pochylnią Oleśnica, gdzie szlak przecina drogę Pasłęk-Śliwica. Nie ma tam przed skrzyżowaniem żadnego oznakowania i za skrzyżowaniem też.

Pełne foto z opisem jest TUTAJ . A szczegółowa relacja poniżej.

RELACJA

SZLAK ZIELONY DO IŁAWY

Trzeciomajowy wyjazd na wycieczkę wytyczonym i oznakowanym przez Stowarzyszenie ,,Łączy Nas Kanał Elbląski’’ Lokalna Grupa Działania w Elblągu szlakiem zielonym do Iławy zgromadził na Placu Jagiellończyka 10 elbląskich rowerzystów.

Każdy z nich otrzymał materiały promocyjne Stowarzyszenia związane z Kanałem Elbląskim, a była to mapa krajoznawcza ,,Kanał Elbląski i okolice'' przewodnik o tym samym tytule.

Ciemne chmury nad nami wskazywały, że możemy mieć darmowy prysznic, ale nie zraziło to nikogo z uczestników. Wszak miał to być pierwszy przejazd tym nowym, oznakowanym w zeszłym roku szlakiem.

Z Elbląga ulicami Dąbka, Robotniczą, Wiejską i Odrodzenia dotarliśmy do ulicy Mazurskiej i na wysokości Rubna skręciliśmy w kierunku Nowakowa. Tuż za przejazdem kolejowym na linii nadzalewowej jest na drzewie znak zielonej kropki, jednoznacznie wskazujący początek szlaku zielonego.

Przez Nowakowo i most pontonowy wjechaliśmy na Wyspę Nowakowską, gdzie przed kanałem Cieplicówka skręciliśmy w remontowaną drogę do Kępy Rybackiej. Już wkrótce będzie tam elegancka nawierzchnia asfaltowa. Tam tez pierwszy raz zapoznaliśmy się z kroplami deszczu na głowach.

Zatrzymaliśmy się na chwilę przy ujściu Kanału Jagiellońskiego do Nogatu i zerknęliśmy na znajdujące się tam wrota przeciwpowodziowe. Nieczynne niestety. Zaraz potem przejechaliśmy przez Bielnik II i wkrótce potem dotarliśmy do DK 7 w Kazimierzowie.

Zachowując ostrożność przejechaliśmy przez nią i kierując się znakami szlaku skręciliśmy do Wikrowa, gdzie jest stary cmentarz menonicki, oznakowany stosowną tablicą. W ogóle wszystkie atrakcyjne miejsca na szlaku są opisane na tablicach. Należy mieć oczy szeroko otwarte, aby nie przegapić ciekawych obiektów.

Za Wikrowem drogą, która tylko z nazwy jest asfaltowa, dotarliśmy do Jegłownika i po zbliżeniu się do DK 22, zostaliśmy ,,poproszeni’’ stosowną tablicą do przeprowadzenia rowerów z uwagi na znaczne niebezpieczeństwo związane z ruchem samochodowym.

Wkrótce dotarliśmy do Gronowa Elbląskiego, gdzie nasza uwagę przykuło gniazdo bociana posadowione nad torami kolejowymi na słupie trakcyjnym. Doprawdy, ten bocian ciszy i spokoju musi nie lubić :-). Może to niedoszły kolejarz?
Za Gronowem Elbląskim ponownie pojawił się nowy asfalt i prędkość jazdy nieco wzrosła.

W Różanach przy drodze stoi dom podcieniowy, na który też warto rzucić okiem, pomimo ograniczających widoczność drzew.
W Kępniewie zatrzymaliśmy się na krótki postój, tam też pożegnał nas Darecki, a my mieliśmy okazję podziwiać prawdziwego twardziela, Krzyśka, który dwa dni wcześniej doznał poważnej kontuzji stopy wchodząc nią na szkła. Nie przeszkodziło mu to przejechać całego szlaku, pomimo niewątpliwej uciążliwości. Gratulacje!

Za Kępniewem szlak prowadzi przez Brudzędy i Stare Dolno, gdzie znajduje się zabytkowy pałac. Potem trasa prowadzi nieco pod górę i dojeżdżamy do Świętego Gaju.

Tu do obejrzenia jest pamiątkowy obelisk poświęcony biskupowi Wojciechowi, kościół i dom podcieniowy.

Ze Świętego Gaju zjeżdżamy na pierwszy tego dnia odcinek terenowy-droga szutrowa, który zaprowadzi nas za 5 km do Kwietniewa. Zanim tam dotrzemy mijamy tablicę informacyjną o pruskim grodzisku Cholin. Zostawiamy je sobie na kolejną wycieczkę. Droga jak na okoliczne standardy dość znacznie się wznosi, aby przed Kwietniewem gwałtownym spadkiem i następującym zaraz podjazdem wyprowadzić nas pod miejscowy kościół.

Tutaj pod lokalnym sklepem robimy krótki odpoczynek, a do nas dołącza rowerzysta Leszek z Elbląga.
Od Kwietniewa jedziemy z powrotem drogą asfaltową przez Dymnik (zabytkowy pałac), Rychliki i Marwicę. W niej jest do obejrzenie pałac, mieszczący obecnie dom dziecka.

Za Marwicą zbliżamy się do Kanału Elbląskiego, aby za Jelonkami skręcić w prawo i jadąc wzdłuż kanału podjechać do pierwszej na szlaku rowerowym pochylni Jelenie. Droga wzdłuż kanału jest poprowadzona po płytach typu ,,jumbo’’.
Wkrótce dojeżdżamy do pochylni Oleśnica, po drodze mijając mały statek pasażerski o wdzięcznej nazwie ,,Cyraneczka’’. Płynął on w stronę tej pochylni, tak więc zatrzymaliśmy się na jej szczycie , aby obejrzeć pracę mechanizmów na żywo. Dochodziła wtedy godzina 11, a obsługa pochylni powiedziała nam, że pierwszego statku z Elbląga (wypływa o 8.00) można spodziewać się za kilkanaście minut. Obserwując jadącą pod górę platformę z zamocowanym do niej statkiem deszcz rozpadał się całkiem solidnie. Nie przeszkodziło to nam pomachać wesoło niemieckim turystom, a oni pomachali nam :-).

Zaraz potem ruszyliśmy w dalszą drogę do pochylni Kąty i Buczyniec. Na pochylni Kąty zobaczyliśmy statek-bliźniak ,,Cyraneczki’’, czyli zjeżdżającą ,,Cyrankę’’. Ona kierowała się w stronę Elbląga. Tam też zobaczyliśmy poruszające się koło wodne, stanowiące podstawowy element napędowy każdej z pochylni (za wyjątkiem pochylni Całuny).

Za tą pochylnią szlak odbija na chwilę od kanału, aby przez wieś Kąty asfaltem doprowadzić nas do nowego pola biwakowo-kempingowego przy pochylni Buczyniec. Inwestycja powstała w ostatnich miesiącach i podejrzewam, że w miesiącach letnich będzie tętnić życiem.

Przy pochylni Buczyniec jest muzeum Kanału Elbląskiego i obelisk poświęcony genialnemu twórcy pochylni inżynierowi Steenke.
Z Buczyńca ruszyliśmy w dalsza drogę na południe. Ruinę wiatraka w Lepnie omietliśmy tylko wzrokiem z szosy, bo jest nam ona dobrze znana, a jej mało sympatyczny gospodarz zwłaszcza.

Za Lepnem dostaliśmy się w strefę działania chmury deszczowej, co skutkowało postojem w wiacie przystankowej wsi Kreki. Gdy się nieco uspokoiło, pojechaliśmy dalej. Przez Połowite i Wielki Dwór dotarliśmy do Jarnołtowa, wsi sławnej z przebywania w niej Immanuela Kanta w roli prywatnego nauczyciela. Ponieważ deszcz w dalszym ciągu padał, Piotr podjął decyzję o skierowaniu się do Małdyt na PKP. Zapomniał, niestety, o kurtce przeciwdeszczowej i tak się dla niego skończyła ta wycieczka.

Z Jarnołtowa tylko kilka kilometrów dzieliło nas od Zalewa, gdzie postanowiliśmy zatrzymać się na bardziej konkretne rzeczy, niż batony i kanapki. Zasięgnęliśmy języka w sklepie i skierowano nas do baru o wdzięcznej nazwie ,,MC KOWAL’’ :-). Pełni obaw, co nas czeka w środku, zajrzeliśmy, a tam czekała pizza własnej produkcji i inne fast-foody. Zamówienia zostały złożone, a w międzyczasie rozejrzeliśmy się w najbliższym otoczeniu baru. I tu niespodzianka!
Naprzeciwko baru znajduje się budynek szkoły z 1928r. zaprojektowany przez najwybitniejszego architekta wschodniopruskiego profesora Fricka. Informuje o tym stosowna tablica.

Po dłuższej przerwie wróciliśmy na szlak i jadąc drogą asfaltową zaczęliśmy okrążać najdłuższe jezioro w Polsce, czyli Jeziorak. Przestało padać i momentami nawet przebijało się słońce. Przez Dobrzyki i Jerzwałd dojechaliśmy do Siemian, gdzie szlak odbija w prawo, w kierunku Piotrkowa.

Miejsce to chwilowo było pozbawione oznakowania, co spowodowało że przejechaliśmy ten zjazd i dotarliśmy do końca Siemian. Obecnie, z tego co wiem, stosowny znak już stoi na tym skrzyżowaniu. Jakby go jeszcze nie było, to na skrzyżowaniu przed przydrożnym krzyżem trzeba skręcić w prawo :-).
Dobrej jakości droga gruntowa prowadzi obok wieży przeciwpożarowej w Siemianach, potem wchodzi w las, gdzie co skrzyżowanie leśnych dróg jest drogowskaz z kilometrażem. Jest to bardzo charakterystyczne zjawisko dla iławskich lasów, które doskonale ułatwia nawigację.

Po dojechaniu do Piotrkowa deszcz ponownie zaczął kropić, ale na nas nie robiło to już większego wrażenia. Za Piotrkowem trasa szlaku zbliża się do ruchliwej drogi Malbork-Iława, po jej przekroczeniu wjechaliśmy do Szymbarka. Znajduje się tutaj ruina największego po Malborku zamku krzyżackiego na naszych ziemiach. Obiekt można obejrzeć od środka. W tym celu należy udać się do najbliżej położonego zamku domu. Mieszka tam człowiek, który żyje w Szymbarku od wielu lat i zna wiele ciekawych historii. Ma też klucze od bramy zamkowej. My tym razem nie zawracaliśmy mu głowy, bo na zamku każdy z nas już był. Ograniczyliśmy się do zrobienia fotek i pojechaliśmy dalej.

Za Szymbarkiem szlak zbliża się do linii kolejowej Malbork-Warszawa, ale jej nie przekracza. Przez pewien czas biegnie równolegle do torów i jest to dobrej jakości szutrówka.

Potem, tuż przed Iławą, szlak wjeżdża do lasu i już do końca jedziemy w otoczeniu przyjemnej zieleni po wąskim pasie asfaltu. Po drodze mijamy okolicznościową rzeźbę z drewna dębowego z inskrypcją, postawioną przez Iławskich Leśników z okazji 80-lecia Lasów Państwowych. Podczas przejazdu przez las należy uważać na dużą ilość leżących liści, które po deszczu powodowały poślizgi.

Ostatnie 2 km szlaku to ścieżka dydaktyczna Nadleśnictwa Iława, niestety, nie za bardzo wiem na jaki temat, bo tablice zostały zamazane przez lokalnych pseudo-graficiarzy.

Znak końcowy szlaku znajduje się na drzewie, tuż przy DK 16. Dojazd do centrum Iławy odbył się już według własnego pomysłu. My objechaliśmy po lewej stronie Mały Jeziorak, zerknęliśmy na ,,Galerię Jeziorak’’, fontannę na środku jeziora i udaliśmy się na dworzec PKP.

Wrażenia z przejazdu szlakiem zielonym ekipa miała pozytywne, pomimo nie do końca optymalnej pogody. Oznakowanie szlaku jest generalnie dobre, diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Szczególnie bolesny okazał się brak znaku prawoskrętu w Siemianach, kierujący szlak na leśną drogę w kierunku Piotrkowa. Bez analizy mapy całkowicie pomylilibyśmy kierunek jazdy. A tak tylko było 2 km gratis.
Drugim miejscem wymagającym pewnej korekty oznakowania jest skrzyżowanie dróg za Zalewem, gdzie szlak zielony odbija w prawo na Dobrzyki i miejsce to nie jest wyraźnie oznakowane. Ekipa chciała mi jechać w lewo na Boreczno i Makowo, czyli drugą stroną Jezioraka. Brakuje strzałki kierunkowej w prawo.
Trzeci niepewny punkt był za pochylnią Oleśnica, gdzie szlak przecina drogę Pasłęk-Śliwica. Nie ma tam przed skrzyżowaniem żadnego oznakowania i za skrzyżowaniem też.

Długość szlaku predestynuje go do dwu, a nawet trzydniowej eksploracji. Jest wtedy możliwość bardzo wnikliwego i dokładnego obejrzenia wszystkich atrakcji turystycznych. A jest ich niemało na trasie. Wymieniając tylko te najważniejsze :Elbląg, Święty Gaj, pochylnie Kanału Elbląskiego, Zalewo, Siemiany i jezioro Jeziorak, zamek w Szymbarku, Iława.

Z noclegami nie powinno być problemu, wokół trasy są gospodarstwa agroturystyczne i pola namiotowe.

Nieco gorzej jest z bazą żywieniową, która ogranicza się do sklepów spożywczych w mijanych miejscowościach. Bardziej konkretne rzeczy można skonsumować poza sezonem w Zalewie i Iławie. W sezonie z pewnością jest znacznie lepiej, zwłaszcza w okolicach Jezioraka.

Trasa szlaku to w 80% asfalt o różnej, na ogół dobrej jakości. Pozostałe nawierzchnie to płyty jumbo wzdłuż Kanału Elbląskiego, drogi gruntowe i szutrowe. Szlak jest przejezdny nawet po mocnych opadach deszczu, co udowodniliśmy. Nie będą miały z nim problemu rowery trekingowe i górskie, może nawet szosowiec z oponami do przełajów będzie zadowolony. Na szlaku nie występują znaczące podjazdy, ma on charakter płaski.

Polecam wszystkim turystom rowerowym :-).

Dane wyjazdu:
192.00 km 0.00 km teren
08:11 h 23.46 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m
Rower:

NAPOLEONIADA w JONKOWIE

Sobota, 20 marca 2010 · | Komentarze 6

Spontaniczna wycieczka do Jonkowa k. Olsztyna na NAPOLEONIADĘ zaowocowała kilkugodzinną jazdą w deszczu, niezapomnianymi wrażeniami oraz tegorocznym rekordem przejechanych jednorazowo kilometrów. Ale po kolei :-).

TRASA: ELBLĄG-Pasłęk-Godkowo-Klekotki-Niebrzydowo Wielkie-Ponary-Boguchwały-Kalisty-Świątki-Jonkowo-Giedajty-Łukta-Morąg-Pasłęk-ELBLĄG

Fotorelacja z opisem:TUTAJ

Na miejsce zbiórki przybyło 8 bikerów, z czego dwóch przejechało całą trasę.
Szczególne słowa uznania dla jadącego w gorączce Marka, Roberta, który w czwartek uciekł lekarzom spod kroplówki oraz Fisha, dla którego było to pierwszy wyjazd od 5 miesięcy :-). Respekt Panowie!
STARTUJEMY © MARECKY

Od Pasłęka w zasadzie do końca wycieczki poruszaliśmy się w większym lub mniejszym deszczu, chwil suszy było niewiele.

Po drodze obejrzeliśmy urokliwy zabytkowy młyn w Klekotkach, gdzie obecnie znajduje się hotel i centrum SPA. Miejsce jest bardzo ładne i wywarło na nas spore wrażenie, lecz jeszcze większe wrażenia mieliśmy po przejechaniu katastrofalnej jakości drogi dojazdowej do młyna.
ROBERT NA DRODZE DO KLEKOTEK © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-KOSZYCZEK ;-) © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-RESTAURACJA © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-HOTEL © MARECKY

NAPIS © MARECKY

PRZY KASKADZIE © MARECKY

MŁYN KLEKOTKI-KASKADA © MARECKY

W Świątkach obejrzeliśmy zabytkowy kościół i uzupełniliśmy prowiant
ŚWIĄTKI-KOŚCIÓŁ p.w. ŚWIĘTYCH MĘCZENNIKÓW KOSMY i DAMIANA © MARECKY

a kilka km za Świątkami pojawił się Szlak Napoleoński:
TABLICA SZKLAKU NAPOLEOŃSKIEGO © MARECKY


W Jonkowie pojawiliśmy się o godzinie 14 i mieliśmy okazję obserwować przygotowania do walki o Ruski Szaniec. Broń i umundurowanie grup rekonstrukcyjnych wykonane było starannie i prezentowało się bardzo prawdziwie.
Zanim rozpoczął się szturm legionistów, my zaatakowaliśmy lokalne bary i solidnie podjedliśmy. Ofiar nie było :-).
LEGIONIŚCI NAPOLEONA © MARECKY

LEGIONIŚCI NAPOLEONA © MARECKY


Oglądanie zdobywania Ruskiego Szańca wymagało zajęcia miejsc w strategicznych miejscach z których będzie coś widać. Można powiedzieć, że prawie nam się udało. Bardzo dużo słyszeliśmy, nieco mniej widzieliśmy :-).
RUSKI SZANIEC © MARECKY

RUSZYŁA OFENSYWA © MARECKY


Po tym pokazie część ekipy zabrała się na pociąg, my zaś spojrzeliśmy w niebo, spojrzeliśmy na siebie i ... wsiedliśmy na rowery. Akurat nie padało, co ułatwiło podjęcie jedynej słusznej decyzji ;-).

W drodze powrotnej najciekawsze były pasy mgły w okolicznych lasach, które pochodziły z topniejącego śniegu podlanego deszczem oraz bar w Morągu, gdzie zjedliśmy kolację :-). Od Morąga poruszaliśmy się już w ciemnościach, co w połączeniu z dziurami w drodze oraz wspomnianymi mgłami zapewniło niezatarte wrażenia :-).
POD PASŁĘKIEM © MARECKY

Do Elbląga wjechaliśmy o 20.30 i w ten sposób zakończyliśmy tą ciekawą wycieczkę.
Dziękuję wszystkim za wspólną jazdę w tych nietypowych warunkach i za okazany hart ducha :-).

RELACJA
JONKOWSKA NAPOLEONIADA

Sobota zaczęła się bardzo ciekawie, bo o poranku odkryłem w swoim rowerze pęknięty kołnierz tylnej piasty oraz co za tym idzie luźne szprychy w ilości 2 szt. O dziwo nie było żadnego bicia bocznego. Runda dookoła bloku pokazała mi, że przy odrobinie szczęścia uda się dojechać i wrócić na rowerze.

A więc pojechałem ;-). Na Placu Słowiańskim ujrzałem 8 rowerzystów chętnych do obejrzenia rekonstrukcji walki wojsk Napoleona z armią carską w Jonkowie koło Olsztyna. Impreza zwana Napoleoniadą odbywała się tam już po raz czwarty, a elbląscy rowerzyści wybrali się na nią po raz pierwszy.

Podczas wyjazdu towarzyszył nam na ulicach Elbląga DARECKI, którego obecności zawdzięczamy kilka fotek dostępnych na www.bikerelblag.hg.pl .

Z Elbląga wyjechaliśmy przez Węzeł Wschód i skierowaliśmy się DK 7 do Pasłęka. Ruch tego dnia panował na niej nieduży, także jazda była szybka i spokojna. W Pasłęku nastąpił krótki postój przy sklepie i pierwsze kilka kropli deszczu, które wyraźnie zbagatelizowaliśmy .

Z Pasłęka dalsza droga wiodła w kierunku Godkowa i na tym odcinku deszcz zaczął padać już regularnie, aczkolwiek niezbyt intensywnie. W Godkowie Mirek postanowił zawrócić, a Tomek samotnie pojechał do Jonkowa przez Miłakowo. My zaś skierowaliśmy się na południe, w kierunku zabytkowego młyna Klekotki, gdzie obecnie znajduje się sympatyczny hotel. Droga do Klekotek jest w katastrofalnym stanie z uwagi na bardzo nierówną nawierzchnię i znajdujące się dziury. Udało się jednak przejechać ją bez strat i po chwili wjechaliśmy na dziedziniec hotelu. Obejrzeliśmy zabudowania, zrobiliśmy kilka fotek, uzupełniliśmy kalorie i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zaskakująco stromy podjazd przed Markowem rozproszył grupę, ale za nim czekała nagroda w postaci znacznie lepszego asfaltu. Dojechaliśmy nim do Niebrzydowa Wielkiego, Markowo zostawiając z boku na inną okazję.

Z Niebrzydowa postanowiliśmy nie jechać dłuższym wariantem przez Miłakowo, lecz skręciliśmy w kierunku Jeziora Narie, aby przez Ponary i Boguchwały dotrzeć do Świątek, skąd już tylko kilka kilometrów było do Jonkowa.

W Boguchwałach zatrzymaliśmy się przy barkowym kościele parafialnym z 1620 r. , aby poczekać na Fisha, który dzielnie jechał po 5 miesięcznej przerwie od rowerowania. Warto nadmienić, że siłą woli wykazał się też gorączkujący Marek, oraz prawdziwy twardziel Robert, który jeszcze dwa dni przed wycieczką leżał w szpitalu pod kroplówką :-). Jak on zmusił lekarzy, aby go szybko wypuścili ?

Trasa tego odcinka to typowe rowerowe interwały, czyli góra-dół, góra-dół.
Świątki okazały się sporą wsią, gdzie naszą uwagę przykuł kolejny kościół, tym razem neogotycki. Część grupy skupiła się na analizie lokalnego sklepu i wypatrywaniu słońca :-).

Ze Świątek już tylko 14 km dzieliło nas od Jonkowa, ale do padającego deszczu dołączył klasyczny ,,w mordewind’’, który zawiewał sobie z kierunków południowych.

O godzinie 14 ujrzeliśmy w końcu tablicę Jonkowo, czyli 6 godzin po opuszczeniu Elbląga. Na licznikach widniał dystans 102 km.

Mieliśmy jeszcze ponad godzinę do zapowiadanej na 15.30 inscenizacji, także część grupy pojechała sprawdzić rozkład PKP, a część ruszyła na podbój okolicznościowych jadłodajni :-). Tam też spotkaliśmy Tomka, który dotarł do Jonkowa nieco szybciej oraz bikera Jarka, którego przywiozły cztery koła, ale usprawiedliwiamy to, bo podróżował z sympatyczną familią ;-).

Inscenizacja rozpoczęła się punktualnie, było dużo huku, latającej ziemi i obłoków dymu. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiło staranne i wierne wykonanie mundurów walczących stron oraz użytego sprzętu. Widać prawdziwą pasję i zamiłowanie w wykonaniu każdego detalu.

Miejsca które zajęliśmy pozwoliły nam oglądać z detalami pierwszą fazę natarcia, potem można było tylko wsłuchiwać się w odgłos wystrzałów i okrzyki walczących żołnierzy. Tam też spotkaliśmy delegację w osobach Mariana i Lucjana z elbląskiej Grupy Rowerowej ,,STOP’’. Chłopaki chwalili pogodę i mówili coś o kilkukilometrowym pchaniu rowerów :-).

Gdy człowiek podjadł, to i padający deszcz miał jakby mniejsze znaczenie. Postanowiliśmy z Robertem do końca nie dać zarobić PKP i kontynuować jazdę na rowerach. Pewne wątpliwości jednak były, proponowałem nawet grę w marynarza, aby je rozstrzygnąć :-). W momencie startu nie padało, co ułatwiło podjęcie jedynej słusznej decyzji. Dołączył do nas jeszcze Krzysiek i w ten sympatyczny sposób ruszyliśmy w drogę powrotną.

Jak przeczuwałem, nie mówiąc tego głośno, wkrótce znowu zaczęło padać i tak sobie padało aż do końca.
W lasach przed Łuktą zaobserwowaliśmy ciekawe zjawisko, a mianowicie padający na leżący jeszcze śnieg deszcz powodował intensywne parowanie tego pierwszego, co powodowało powstawianie mgieł w postaci pasów. Dopóki było jasno, było to tylko ciekawe i zabawne, ale po zapadnięciu zmroku te mgły były tak gęste, że nawet nasze bocialarki nie dawały im rady i widoczność spadała do kilkunastu metrów.
Działo się to na odcinku pomiędzy Morągiem a Pasłękiem, gdzie życie dodatkowo utrudniały dziury w asfalcie.

Zanim tam dojechaliśmy to stanęliśmy jeszcze przed Morągiem, gdzie dogonili nas Jarek z rodziną i zabrany przez nich Tomek. A w samym Morągu postanowiliśmy zjeść kolację, a do tego nadawał się najlepiej bar o wszystko mówiącej nazwie ,,Kurczak z rożna’’ . Na szczęście asortyment mieli nieco szerszy :-).
Potem już zostało przejechać tylko 50 km i to też uczyniliśmy, o godzinie 20.35 meldując się w Elblągu.

Dziękuję wszystkim za udział w tej spontanicznej wyprawie, a szczególnie gratuluję moim towarzyszom na całej długości trasy Robertowi i Krzyśkowi.
Kategoria WYCIECZKI >150