INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.91 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

SZLAKI LGD

Dystans całkowity:13560.00 km (w terenie 1361.50 km; 10.04%)
Czas w ruchu:639:09
Średnia prędkość:20.82 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:44745 m
Maks. tętno maksymalne:187 (101 %)
Maks. tętno średnie:150 (81 %)
Suma kalorii:210531 kcal
Liczba aktywności:149
Średnio na aktywność:91.01 km i 4h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
296.00 km 1.00 km teren
13:15 h 22.34 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy:1586 m

TOUR de SILESIA-COVID EDITION

Sobota, 13 czerwca 2020 · | Komentarze 5

Trasa: ELBLĄG-Małdyty-Miłomłyn-Ostróda-Olsztynek-Pawłowo-Grunwald-Dąbrówno-Glaznoty-Samborowo-Iława-Siemiany-Zalewo-Myślice-Rychliki-Krzewsk-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA (z opisem)






Tour de Silesia czyli maraton dookoła Śląska w tym jakże nietypowym roku 2020 ma edycję internetową. Jest ona dla chętnych, którzy chcą się sprawdzić na dystansie 250 lub 125 km. Maraton cały czas jeszcze trwa; dowolnie ułożone trasy należy przejechać i ich zapisany ślad dostarczyć organizatorom do 30 czerwca.

Spodobała mi się idea imprezy dobrze wpisująca się w moje tegoroczne plany rehabilitacyjne i przygotowania do głównej imprezy sezonu, jaką jest wrześniowy MPP. No i nie ukrywam, pamiątkowy medal z maseczką ochronną wydał mi się bardzo oryginalny i pożądany ;-)

Pozostało zatem ułożyć trasę długości minimum 250 km i ją przejechać. Okienko pogodowe także było przydatne, ale że od razu trafiła się nam najcieplejsza noc w tym roku?

Nam, bowiem na Placu Dworcowym pojawiła się całkiem liczna ekipa rowerowa: Ania, Andrzej, Mateusz i Marek postanowili spędzić tę noc w siodle. Każde z nich miało trochę inną koncepcję jazdy i tak Andrzej z Anią zaplanowali powrót z Ostródy, Mateusz jechał odwiedzić rodzinę pod Grunwaldem w Dąbrównie a Marek nie miał sprecyzowanej koncepcji jak pojedzie i ostatecznie towarzyszył mi na całej trasie.

I tak punktualnie o 23:00 ruszyliśmy w drogę. Starą siódemką szybko pokonywaliśmy pierwsze kilometry chociaż były one pod wiatr i mijaliśmy kolejne uśpione wsie: Komorowo Żuławskie, Bogaczewo i Krosno.
Za Pasłękiem pożegnaliśmy się z Żuławami i wspięliśmy się na Pojezierze Iławskie. Wszyscy bez problemu pokonali pierwsze wzniesienie, urozmaicone sarenkami które przebiegły nam drogę, podnosząc nieco ciśnienie.

Pierwszy postój zrobiliśmy na zamkniętym Orlenie w Małdytach, ale że każdy miał swój prowiant nie stanowiło to jakiegoś większego problemu.
Za Małdytami naszą wesołą gromadkę usiłowała rozdzielić stado dzików, ale na szczęście hałas jaki robiły w zaroślach ostrzegł nas przed niebezpieczeństwem. Wbiegły na drogę kiedy już je mijaliśmy.

Napędzani sprzyjającym wiatrem dość szybko zobaczyliśmy tablicę Miłomłyn przed sobą i postanowiliśmy nieco dłużej spojrzeć na iluminowany kościół i mury obronne tego średniowiecznego miasta.

Z Miłomłyna już tylko rzut beretem dzielił nas od Ostródy gdzie zatrzymaliśmy się pod zamkiem krzyżackim i tam też pożegnaliśmy się z Andrzejem i Anią, którzy rozpoczęli powrót do Elbląga. Wyjazd z Ostródy następował w warunkach wstającego poranka, świt był już na wyciągnięcie ręki. Zresztą noc była bezchmurne i słoneczna poświata towarzyszyła nam na całej trasie. W czerwcu bowiem słońce tylko symbolicznie chowa się za horyzont.

Stabilna nocna temperatura na poziomie 19 stopni uległa nieznacznemu zaburzeniu tylko w Rychnowie, gdzie po zjeździe w dolinę Drwęcy termometr pokazał plus 17 stopni. Pojawiło się też trochę klimatycznych mgieł.

Na rogatkach Olsztynka dojechałem do Marka, który swoją poziomką pobijał kolejne rekordy prędkości i chwilę poczekaliśmy na Mateusza, który dla odmiany zamulał na podjazdach.
Jak już dojechał spojrzeliśmy na tablice dawnego mauzoleum niemieckiego marszałka Hindenburga, które do 1945 roku znajdowało się niemieckim Olsztynku, czyli Tannenbergu. Spojrzeliśmy też na cmentarz ofiar I wojny światowej. Po tej odrobinie historii nadszedł czas na zajęcie się sprawami zupełnie przyziemnymi i wskazałem: kierunek Orlen, tam musi być jakaś cywilizacja ;-)

Cywilizacja nazywała się wrap z kurczakiem i kawa z mlekiem. A co tam chłopaki wzięli to nie wiem. Niech się pochwalą.
Dawno nie byłem w centrum Olsztynka więc zajrzeliśmy na olsztynecki rynek i chwilę pokręciliśmy się w dookoła. Wpadła mi w oko ładna kamienica z kształtami cieszącymi mężczyzn - szczegóły w galerii.

Z Olsztynka dalsza droga wiodła jeszcze na południe, ale niebawem pożegnaliśmy się z bliskością drogi S7 i zjechaliśmy na węźle Pawłowo ze starej DK7 na drogę prowadzącą na Pola Grunwaldzkie.
Szybko się na nich znaleźliśmy i przystąpiliśmy do oględzin, co też tutaj się zmieniło. Dla mnie zmieniło się dość sporo, bo nie byłem tutaj ponad 20 lat. Najbardziej widoczną zmianą jest trwająca budowa nowego gmachu Muzeum Bitwy pod Grunwaldem.

Z Pól Grunwaldzkich kilka kilometrów dzieliło nas od Dąbrówna, gdzie do celu swojej podróży dotarł Mateusz, który tutaj w okolicy ma rodzinę.
Mnie w Dąbrównie najbardziej interesował budynek dawnej synagogi o którym dowiedziałem się kilka dni przed wyjazdem, no i pozostałości zamku krzyżackiego, których nigdy byśmy nie dostrzegli, gdyby nie pomoc Mateusza znającego Dąbrówno jak własną kieszeń.

To w ogóle ciekawa miejscowość, malowniczo położona między dwoma jeziorami z kąpieliskiem. Do tej pory znałem ją tylko z tranzytowych przejazdów nocą i nie wiedziałem nawet, że przy drodze stoi zabytkowa wieża wodna.W Dąbrównie uzupełniliśmy zapasy, nasmarowaliśmy się kremem przeciwsłonecznym, bo upał zaczynał się już robić, no i pożegnaliśmy się z Mateuszem, który już mógł odsypiać nockę :-).

Kolejnym punktem ciekawym turystycznie na mapie maratonu Tour de Silesia Covid Edition były Glaznoty. Znajduje się w nich odnowiony wiadukt, albo i most, na linii kolejowej Samborowo-Turza Wielka. Linii oczywiście nieistniejącej. Sam wiadukt widziałem kilka lat temu i teraz wypadało porównać, jak wygląda po renowacji.
Czekała nas wspinaczka na poziom 235 metrów, gdyż wjechaliśmy do Parku Krajobrazowego Wzgórz Dylewskich. Samą Górę Dylewską ominęliśmy, ale kiedyś trzeba będzie ponownie wspiąć się na ten jeden z najwyższych szczytów Niżu Polskiego.

Pięknym zjazdem powitaliśmy Glaznoty i nadszedł czas na krótką sesję fotograficzną stylowego wiaduktu. Bardzo się różni od wersji z roku 2017
Zapomniałem dodać, że od Dąbrówna wiatr już nie był nam sprzyjający a momentami dość skutecznie spowalniał jazdę. Sytuacja ratowała spora ilość lasów i liczne zmiany kierunku jazdy. Ratowała oczywiście mnie, bo Marek ciął powietrze jakby wiatr nie istniał. 

Przed nami był teraz krótki odcinek drogi krajowej nr 16 którą dotarliśmy do Samborowa pod Ostródą. Ta miejscowość nad Drwęcą słynie z dwóch wież obronnych (bunkrów kolejowych) usytuowanych przy nadrzecznym moście kolejowym. Dotarliśmy do nich całkiem blisko, tak blisko, że maszynista jadącego pociągu dynamicznie ostrzegał przed wejściem na tory. Schrony są w kiepskim stanie i mogłyby zostać odnowione, bo są konstrukcją dość unikatową.

Z Samborowa czekał na nas piękny, kilkukilometrowy odcinek asfaltowej drogi leśnej którą dojechaliśmy do Makowa nad Jeziorakiem. Zbliżyliśmy się do tego najdłuższego w Polsce jeziora i przez Jażdżówki wjechaliśmy do Iławy. Czas na obiad był bardzo akuratny, więc pojechaliśmy na bulwar nad Małym Jeziorakiem słusznie spodziewając się, że tutaj gastronomia będzie licznie reprezentowana. Tak też było i szybko zasiedliśmy w klimatyzowanych wnętrzach mając baczenie na nasze kosztowne maszyny. Prawie godzinne ucztowanie przygotowało nas dobrze do ostatnich 90 km.

Różnokolorowy i bardzo zniszczony asfalt doprowadził nas do Siemian, gdzie z doskonale umiejscowionej wieży widokowej rozciągał się równie doskonały widok na bielejący od żagli Jeziorak. Im wiatr sprzyjał ;-) Tutaj też natknęliśmy się na największe tłumy turystów czerwcowego weekendu, którzy wyluzowani tłoczyli się na plaży, w sklepach i barach. Szybko zrobiliśmy niezbędne zakupy i pojechaliśmy dalej. 

Zatrzymałem się jeszcze w Dobrzykach, aby przyjrzeć się odnowionemu mostowi nad Kanałem Dobrzyckim, najstarszym kanałem żeglownym na ziemiach polskich, datowanym na czasy krzyżackie. Jak na zamówienie pojawił się na nim mały statek, udowadniając, że połączenie Jezioraka z Jeziorem Ewingi funkcjonuje i ma się dobrze. Kolejne kilometry prowadziły przez Zalewo, Przezmark i Myślice z odcinkiem specjalnym Rejsyty-Rychliki, który ma być w tym roku remontowany. Tam już nawet grube opony i dobry amor nie pomagają :-/

Ostatni postój zrobiliśmy w Rychlikach, gdzie po krótkim postoju i wybornie smakującym Żywcu 0% popędziliśmy do domu. W sumie wyszło, że popędziłem ja, bo Marek ruszył jeszcze na dodatkowe kilometry. Ja tymczasem dokręcania do 300 km nie miałem najmniejszego zamiaru i po 19 godzinach zwycięskiej walki z COVID dotarłem do domku. Na medal muszę poczekać, przyjdzie pocztą o czym nie omieszkam powiadomić :-). 

Dziękuję wszystkim za udział w tej nietypowej imprezie, organizatorom SebastianowiPawłowi gratuluję pomysłu i myślę, że kiedyś nadejdzie czas stanięcia na linii startu ,,kanonicznej'' wersji Tour de Silesia. Do zobaczenia zatem!



Dane wyjazdu:
26.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu +

Środa, 3 czerwca 2020 · | Komentarze 17

W 1995 roku debiutowałem w turystyce rowerowej na trasie do Małdyt (40 km) po roku kręcenia na rowerze po Elblągu. Mój młody debiutował dzisiaj na okrężnej trasie do Wikrowa (20 km) rower mając od wczoraj. Też dobrze, a nawet lepiej :-).

Ciekawe jak daleko zajedzie ... Szerokości i gumowych drzew w każdym bądź razie wypada mu życzyć. 







Dane wyjazdu:
98.00 km 5.00 km teren
04:15 h 23.06 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

PORANNA SETKA

Wtorek, 2 czerwca 2020 · | Komentarze 5

Trasa: ELBLĄG-Bogaczewo-Krosno-Zielonka Pasłęcka-Sambród-Małdyty-Czulpa-Miłomłyn-Tarda-Szeląg-Tabórz-Łukta-GAMERKI WIELKIE

MAPA

GALERIA (z opisem)




Musiałem coś sprawdzić w lasach między Tardą a Szelągiem. Po drodze zatrzymałem się w Zielonce Pasłęckiej, Czulpie, Miłomłynie, Taborzu i Łukcie. Do PKP wsiadłem w Gamerkach Wielkich, bo wielka była moja niechęć do walki z wielkim wiatrem ;-)





Dane wyjazdu:
194.00 km 15.00 km teren
09:44 h 19.93 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:791 m

ŻUŁAWY, POWIŚLE, KKE*

Piątek, 22 maja 2020 · | Komentarze 8

* - Kraina Kanału Elbląskiego.
Trasa: ELBLĄG-Jazowa-Lubstowo-Szawałd-Malbork-Piekło-Sztum-Licze-Prabuty-Dzierzgoń-Nowe Dolno-Żurawiec-ELBLĄG

MAPA

GPS

GALERIA (z opisem)



Bardzo okrężną drogą ruszyłem do Sztumu odwiedzić nieprzypadkowo w tym terminie grób mojej Mamy. I tak do Malborka miałem już 50 km, a na tablicy Sztum pojawiło się prawie 90 km. Normalnie byłoby 40-45 km :-)

Doskonała pogoda towarzyszyła mi na całej trasie, włącznie z odpowiednim wiatrem tam i nieco mniej odpowiednim z powrotem. Jak łatwo zobaczyć wracałem do Elbląga także mało oczywistą ze Sztumu drogą, bo przez … Prabuty. Doszły mnie bowiem wieści, że droga rowerowa Kwidzyn-Prabuty na którą wjechałem w miejscowości Licze została już ukończona. Pojechałem ją zatem przetestować, co widać dość szczegółowo w galerii.

Wcześniej wytrząsłem się na płytach i brukach Żuław Wiślanych przed Szawałdem, spojrzałem na puste okolice zamku krzyżackiego w Malborku, gdzie normalnie trwałby teraz sezon wycieczek. Potem dojechałem do Piekła omijając zniszczony asfalt przy Rezerwacie Przyrody Mątawski Las eleganckim skrótem terenowym wzdłuż Nogatu. Bez niepokoju przejechałem przez Piekło i zaraz w Białej Górze spędziłem trochę czasu analizując szerzej nieznane wrota, śluzę i jaz na Liwie, która tutaj uchodzi do Nogatu.

Tutaj pożegnałem się z Żuławami i zacząłem wspinaczkę na Powiśle. Przez Sztum, Postolin i Szadowo (wioska WOŚP) dotarłem do Licza, gdzie oględzinom poddałem nieczynny dworzec kolejowy na towarowej linii Prabuty-Kwidzyn. Potem był sympatyczny przelot równie sympatyczną drogą rowerową (formalnie ciągiem pieszo-rowerowym) do Prabut i tam pierwsze w tym sezonie lody na świeżym powietrzu.

Trochę czasu poświęciłem na wiadukty kolejowe w Prabutach i przy okazji odkryłem dobre miejsca do fotografowania/filmowania pociągów na magistrali warszawskiej. Kiedyś Was tam zaproszę na polowanie na Pendolino :-)

Z Prabut droga wiodła na Kamieniec Suski, ale jak po 4 km nowego asfaltu wrócił stary, łaciaty i dziurawy (taki był kiedyś na całym tym odcinku) to postanowiłem na Dzierzgoń pojechać sobie starym torowiskiem i drogami polnymi, które – byłem przekonany – będą lepsze niż asfalt MTB. No i tak faktycznie było. Szczegóły w galerii i na mapie.

W Dzierzgoniu zajrzałem po raz pierwszy na dawny dworzec PKP i ująłem fotograficznie św. Katarzynę (to tydzień pod jej patronatem, bo wcześniej było Braniewo i katarzynki) i ruszyłem na Bągart. W jego okolicach dostrzegłem ogromne dźwigi i początki stawiania wiatraków energetycznych. Mają stanąć giganty do 180 metrów wysokości!

Kawałek za Dzierzgonką spotkałem się z Andrzejem, który wyjechał mi naprzeciw na swojej nowej kolarce Fuji w stylu retro. Po zrobieniu samoobsługowych zakupów ekologicznego szczypioru, czosnku, że o rzodkiewce nie wspomnę,  jego błękitna maszyna cięła kilometry szybciej niż mój Cube i dlatego zupełnie padnięty z radością ujrzałem tablicę ELBLĄG.




Dane wyjazdu:
121.00 km 5.00 km teren
05:20 h 22.69 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:721 m

KRAINA KANAŁU ELBLĄSKIEGO

Niedziela, 3 maja 2020 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Węzina-Lisów-Krosno-Pasłęk-Marzewo-Budwity-Gumniska Małe-Jarnołtowo-Małdyty-Sambród-Zielonka Pasłęcka-Kwitajny-Pasłęk-Bogaczewo-Nowina-ELBLĄG

MAPA

GALERIA  (z opisem)





To miała być jazda tylko do Gumnisk Małych, sprawdzić, jak po dwóch latach wygląda stan dawnego dworca kolejowego cesarza Wilhelma II. Wygląda dobrze, a nawet bardzo dobrze i jest już nawet na Booking'u :-). Na pewno za to nie jest 10 km od Jezioraka, co możecie znaleźć na jego stronie, że o Mazurach nie wspomnę :-))

Ale że jechałem na góralu, to niestraszne był mi szutry i wertepy drogi prowadzącej z Gumnisk do Jarnołtowa i tak więc sobie pojechałem. A w Jarnołtowie, wsi znanej z obecności filozofa Immanuela Kanta, dostrzegłem duże zmiany związane z tą sławną postacią. Przy miejscowym kościele powstało coś w rodzaju parku pamięci, z nowym (taki był poprzednio) pomnikiem wielkiego uczonego i cytatami z jego rozważań. Wszystko sprawia doskonałe wrażenie i jest godne wolnego obejrzenia. A na szybko w galerii ;-)

W Małdytach atrakcją innego rodzaju było odwiedzenie Orlenu (pierwsze w tym roku) i uzupełnienie picia, bo słoneczko zaczęło przygrzewać. Było tak miło i sympatycznie, że postanowiłem odwiedzić jeszcze Kwitajny i zobaczyć co tam słychać w dawnej wsi hrabiny Marion Dönhoff. Pałac wizualnie wygląda jak w roku 2014 , zniknęły tylko tuje rosnące przed wejściem. Od miejscowych dowiedziałem się, że prywatny właściciel zamierza urządzić tutaj ... dom dla starców. Nie wiem, czy to nie fake news  ... 

Radykalną odnowę przeszedł za to miejscowy kościół, który teraz cieszy oko i zapewnia rowerzystom eleganckie miejsca parkingowe ;-). Do środka nie wchodziłem z uwagi na trwającą mszę świętą. 

Z Kwitajn pozostało już tylko popedałować do domku, pod wiatr, ale za to generalnie z górki. Asfalt drogi wojewódzkiej Pasłęk-Morąg  w dalszym ciągu jest typu terenowego i grube opony i amortyzator mają co robić. Rzuciłem jeszcze okiem na przygotowania do remontu średniowiecznych murów obronnych w Pasłęku, które są  krótsze od sławnych chełmińskich, ale za to pod nosem elblążan.  Na starej DK 7 od Bogaczewa zaroiło się od rowerzystów, którzy także korzystali z przyjemnej aury, chociaż kłębiaste chmury już gromadziły się na niebie.  A potem spadł jakże potrzebny deszcz. 




Dane wyjazdu:
70.00 km 6.00 km teren
03:35 h 19.53 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:1.0
Podjazdy:313 m

D*D*D*

Niedziela, 19 kwietnia 2020 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Węgle Żukowo-Jurandowo-Krzewsk-Stankowo-Wysoka-Marwica-Jelonki-Drużno-Węzina-Komorowo Żuławskie-Przezmark-Janów-Nowina-Gronowo Górne-ELBLĄG

MAPA (końcowy profil  trasy jest zabawny)

GALERIA (z opisem)



Rekreacyjnie o poranku, przy mgłach, szronie  i zerze stopni. Ptakom w rezerwacie to nie przeszkadzało i hałasowały sobie całkiem, całkiem. Najbardziej na mój widok :-) Poza ptakami tradycyjnie pierzchały przede mną lisy, sarny i koty. Marzyłem o spotkaniu łosia, ale na marzeniach musiało się dzisiaj skończyć. Po 15 km płyt zapragnąłem asfaltu i już do Druzna się nie zbliżałem. Rzuciłem na nie okiem z góry, wdrapując się na chwilę do Przezmarka, leżącego już na Wysoczyźnie Elbląskiej. A potem szybciutko zjechałem na zasłużone śniadanie. 

*D - jak Jezioro Druzno
*D - jak Jezioro Drużno Rezerwat Przyrody
*D - jak wieś Drużno





Dane wyjazdu:
45.00 km 5.00 km teren
02:10 h 20.77 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:3.0
Podjazdy:368 m

ANIOŁOWO

Poniedziałek, 30 marca 2020 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Pilona-Weklice-Aniołowo-Leszczyna-Borzynowo-Zalesie-Pomorska Wieś-Gronowo Górne-ELBLĄG

W dobie pandemii dobrze jest zajrzeć do Aniołowa, aby miejscowe anioły pomogły w opanowaniu zarazy. Przyziemnym celem jazdy był natomiast ten materiał, który mnie zaciekawił i sprawił, że postanowiłem wychylić się z domu - oczywiście z zachowaniem stosownego reżimu.

Na miejscu dojrzałem rozpoczynający się dopiero proces budowy. Jako że schody na boisko są już prawie gotowe, to obejrzałem je sobie z każdej strony. Jak widać, rower oparłem o drewnianą konstrukcję, która dzisiaj robiła za stojak rowerowy ;-). Powstające miejsce rekreacji znajduje się bezpośrednio przy rowerowym Szlaku Pocztyliona Stowarzyszenia Łączy Nas Kanał Elbląski i z pewnością będzie wykorzystywane przez rowerową brać. Jakby tylko udało się w toku prac zlikwidować ,,piaskownicę'' na drodze to będzie super, bo teraz to trzeba mieć szerokie opony, żeby się tam utrzymać w siodle ;-)

Końcówka jazdy to walka z czasem i nadchodzącą, ponurą jak koronawirus, ciemną chmurą z której w chwili otwierania drzwi do piwnicy zaczął sypać śnieg. Zdążyłem :-P







Borzynowskie konie


Od czegoś trzeba zacząć :-)



Dane wyjazdu:
65.00 km 0.00 km teren
03:22 h 19.31 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy:230 m
Rower:BOCAS

MWR#41 WĄSKA ELEKTROWNIA WODNA

Niedziela, 8 grudnia 2019 · | Komentarze 3

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Węzina-Lisów-Krosno-Rzeczna-Bogaczewo-Weklice-Pilona-Janów-Przezmark-Wilkowo-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA (z opisem)

FOTO MAREKDIVE

Film dzięki uprzejmości Łukasza Jatkowskiego (LUKE_HS)





Ostatnia w tym roku edycja Miejskich Wycieczek Rowerowych prowadziła do elektrowni wodnej na rzece Wąskiej w miejscowości Węzina.
Na urozmaiconej, prowadzącej po płaskich Żuławach Elbląskich jak i zawierającej podjazd na Wysoczyznę Elbląską, trasie kręciły rowerowymi korbami 34 osoby nie tylko z Elbląga, ale także z Gdyni czy też nieco bliższych Karczowisk Górnych, Kamionka Wielkiego i Gronowa Górnego.

W organizację wycieczki do elektrowni zaangażowany był Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Elblągu, PTTK Oddział Ziemi Elbląskiej, Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUW, Biuro Podróży Variustur, Urząd Gminy w Elblągu i Salon Rowerowy Wadecki.

Ruszyliśmy z ronda Kaliningrad i jadąc starą drogą krajową nr 7 szybko dotarliśmy do Komorowa Żuławskiego, gdzie wykonaliśmy skręt w kierunku Węziny. Na tym odcinku południowy wiatr dał się nam we znaki, mocno spowalniając naszą jazdę. Mimo wszystko na pogodę ciężko było narzekać, bo deszcz nie spotkał nas ani razu a momentami nawet przebijało się przez chmury słońce.
Pierwszy postój nastąpił pod wiatą w Węzinie i ta przerwa została też wykorzystana na zrobienie grupowej fotografii uczestników, spośród których kilka osób dogoniło peleton na trasie.

Dwa kilometry dalej pojechałem w kierunku domu, którego właściciele posiadali klucz do elektrowni wodnej i od nich się dowiedziałem, że w elektrowni jest akurat właściciel. I takim to sposobem grupa miała okazję zajrzeć do niedostępnego na co dzień obiektu.
Elektrownia akurat pracowała, wykorzystując wysoki stan rzeki Wąskiej po sobotnich opadach deszczu. Tutaj nastąpił dłuższy postój i wykorzystując obecność fachowca padło wiele pytań związanych z tym obiektem i samą rzeką.

Po obejrzeniu elektrowni ruszyliśmy w dalszą drogę. Zaplanowany postój we wsi Lisów przy sklepie Pani Bożeny Lemierskiej nie doszedł do skutku, bo sklep – mimo wcześniejszej zapowiedzi – był jednak nieczynny. Zajrzymy tam innym razem.
Tymczasem zmienił się kierunek naszej wycieczki i mogliśmy w końcu skorzystać z mocy południowego wiatru, który teraz zaczął sprzyjać. Przez Rzeczną i Bogaczewo dotarliśmy do Weklic, wsi godnej oddzielnej wycieczki, w których tym razem zatrzymaliśmy się tylko na postój podczas którego uczestnicy otrzymali słodkie wsparcie energetyczne przed czekającym podjazdem na Wysoczyznę Elbląską.

Podjazd poprowadzony został nową drogą z Janowa do Przezmarka, wybudowanej w tym roku staraniem Gminy Elbląg. Równa nawierzchni asfaltowego dywanika ułatwiła prawie 3 km podjazd i pod kościołem w Przezmarku grupa zameldowała się w całości. Tutaj kilka osób się odłączyło i zjechało do Elbląga.

Nas tymczasem czekało jeszcze kilka pagórków w Sierpinie i w Wilkowie aż w końcu i my zaczęliśmy zjazd do miasta ulicą Łęczycką. Teraz pozostało dotrzeć na lodowisko Helena, gdzie zaplanowane zostało rozstrzygnięcie konkursu dla najbardziej aktywnych uczestników Miejskich Wycieczek Rowerowych. Przez cały rok podczas 10 wycieczek rowerzystki i rowerzyści pracowicie zbierali pieczątki w książeczkach turystki kolarskiej PTTK, które teraz miały rozstrzygnąć, kto otrzyma nagrody. Nagrodzone zostały osoby, które miały tych pieczątek minimum 7.

Przy wręczaniu nagród byli z nami obecni sponsorzy: Pan Jerzy Jarzyło – przedstawiciel Wójta Gminy Elbląg Miejskich Wycieczek Rowerowych oraz Pan Leszek Marcinkowski, Prezes Oddziału PTTK Ziemi Elbląskiej. Sponsorami nagród byli także: Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUW, Salon Rowerowy Wadecki, Biuro Podróży Variustur oraz Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji.

Serdecznie dziękuję wszystkim partnerom za wsparcie marketingowe, elbląskim mediom za skuteczną promocję wycieczek a przed wszystkim rowerzystkom i rowerzystom za wspólnie spędzony czas i spokojną oraz bezpieczną jazdę. Fajnie że jesteście.

Była to ostatnia w sezonie 2019 Miejska Wycieczka Rowerowa, ale w sen zimowy oczywiście nie zapadamy i już 12 stycznia zaczynamy kręcenie w sezonie 2020. Razem z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy będziemy kwestować na rowerach podczas wycieczki śladem latarni lotniczych w Nowakowie i Łęczu. Serdecznie zapraszam!




Dane wyjazdu:
162.00 km 30.00 km teren
07:40 h 21.13 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy:1694 m

SZLAK KANAŁU ELBLĄSKIEGO ELBLĄG-OSTRÓDA-ELBLĄG

Niedziela, 20 października 2019 · | Komentarze 8

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Węzina-Karczowizna-Jelonki-pochylnia Jelenie-pochylnia Oleśnica-pochylnia Kąty-Buczyniec-Marzewo-Małdyty-Liksajny-Miłomłyn-OSTRÓDA-Miłomłyn-Małdyty-Pasłęk-Bogaczewo-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

GPS (Elbląg-Ostróda)

MAPA

GALERIA (z opisem odcinkowym)







Czternastu bikerów ruszyło z elbląskiego ronda Kaliningrad na świeżo oznakowany szlak Kanału Elbląskiego Elbląg-Ostróda-Elbląg. Pomarańczowe znaki szlaku pięknie zaświeciły w świetle lampy błyskowej, bo są wykonane z folii odblaskowej, co na upartego umożliwia nawigację po szlaku także po zmroku.

Testerzy nowego szlaku Kanału Elbląskiego rekrutowali się nie tylko z Elbląga. Była bowiem z nami ekipa z Miłomłyna spod znaku Przystani na Wyspie, która jest miejscówką nie tylko dla wodniaków.

My jednak niebawem doczekaliśmy się klimatycznego wschodu słońca, który obserwowaliśmy z wiaduktu w Komorowie Żuławskim. Dotarliśmy tam jadąc szybkim tempem przez Gronowo Górne i Nowinę zahaczając w ten sposób o skraj Wysoczyzny Elbląskiej. Już za chwilę pedałowaliśmy po płaskich Żuławach Wiślanych w kierunku początku (końca) Kanału Elbląskiego. Do tego punktu znaki szlaku w Węzinie nakazują skręcić w prawo, na drogę z płyt betonowych ,,jumbo’’. Teraz przez 6 km czekały na nas drgania całego ciała spowodowane jazdą po dziurkowanych płytach. No, ale jak się chce zobaczyć wyjście Kanału Elbląskiego z Jeziora Druzno ;-).

W Karczowiźnie na chwilę pojawił się nowy asfalt i jest to najlepsze miejsce do bezpośredniej obserwacji Kanału Elbląskiego na tym odcinku. Dobra nawierzchnia sprzyja obserwacji ruchu na wodzie w trakcie sezonu.

Za chwilę przekroczyliśmy Kanał Elbląski mostem pamiętającym niemieckie czasy i dwukilometrową drogą szutrową dojechaliśmy do Jelonek. Tutaj grupa na skrzyżowaniu chwilę poczekała na emisariusza Krzysztofa, który pojechał sprawdzić czy lokalny sklepik jest otwarty, Wczesna pora i wolna niedziela dały dość oczywisty efekt :-)

Jadąc przez chwilę ścieżką rowerową wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 527 mogliśmy ,,podziwiać’’ ultra wysoki krawężnik na przejeździe rowerowym przez tą drogę. Jest on jednak łatwy do ominięcia i to jest dobra wiadomość. Po drugiej stronie drogi także mieliśmy asfalt, którym niebawem dojechaliśmy do Kanału Elbląskiego rzucając okiem na miejsce odpoczynku przy samym moście.

Z mostu widać było już po prawej stronie pochylnię Jelenie w kierunku której znaki szlaku nas skierowały. Przypominam, że natomiast skręcając w lewo dojedziemy po około 1 km do pochylni Całuny, która jest pierwszą patrząc od strony Elbląga. Jest ona poza szlakiem, ale warto ją obejrzeć bo różni się systemem napędowym i koła wodnego tam nie zobaczymy.

My natomiast ponownie przywitaliśmy się na 6 km z płytami ,,jumbo’’ i ruszyliśmy na najciekawszy odcinek szlaku prowadzący w bezpośredniej bliskości kanału i pochylni. Szlak prowadzi przez pochylnię Jelenie, Oleśnica i Kąty i to na tej ostatniej zrobiliśmy sobie krótki postój. Tutaj też pożegnaliśmy się na dobre z betonowymi płytami i zamieniliśmy je na piękną, ale krótką asfaltową czerwoną drogę rowerową a potem na zwykły asfalt drogi wojewódzkiej 526.

Pochylnię Buczyniec zostawiliśmy z boku, bo szlak przez nią nie prowadzi, ale oczywiście osoby które jej nie widziały muszą na chwilę ze szlaku zjechać, aby obejrzeć Izbę Historii Kanału Elbląskiego, zajrzeć do maszynowni i sfotografować pomnik Steenkego.

Ekipa pokonała tymczasem dość długi podjazd i dotarła do skrzyżowania dróg na Lepno i na Marzewo. Zanim dotrzemy do Marzewa warto zatrzymać się na wspomnianym skrzyżowaniu i rzucić okiem na wiszący poniżej most Moniera, czyli zabytkowy (1894 r.) most z żelbetu, który jest najstarszą tego typu konstrukcją w Polsce północnej. Urokliwie wyglądają także dwa stateczki Cyranka i Cyraneczka stojące w sezonie na przystani nieopodal mostu (żeby je tam zobaczyć, trzeba być wcześnie rano, bo potem pływają po KE).

W Drulitach oko cieszy odnowiony już pałac w którym w sezonie mieści się restauracja. Jadąc zgodnie ze znakami szlaku za chwilę dojechaliśmy do Marzewa, skąd starą drogą krajową nr 7 (DK7), która obecnie jest cicha, pusta i wygodna zjechaliśmy do Karczemki, gdzie po kolejnym przekroczeniu Kanału Elbląskiego skręciliśmy w lewo na drogę techniczną wzdłuż S7. Jak to droga techniczna, poprowadzona jest ona bez niwelacji terenu co sprawia, że ma charakter interwałowy i można się na niej zmęczyć. Stara DK7 jest łatwiejsza pod tym względem, za to na technicznej spotkanie auta graniczy z cudem :-).

Już tylko kilka kilometrów dzieliło nas od Małdyt, gdzie grupa zatrzymała się pod zamkniętym Zajazdem Kłobuk, a najbardziej głodni udali się na miejscowy Orlen zapewne na hot dogi i zapiekanki. Tutaj do grupy dołączył Robert jadący z Ostródy, a w sumie z Warszawy (do Ostródy przyjechał PKP). Oczywiście zawrócił z nami do Ostródy :-)

Przejechaliśmy przez Małdyty i rozpoczęliśmy około 20 kilometrową jazdę terenową prawie do samego Miłomłyna. Do samoistnego piękna lasów Pojezierza Iławskiego dołączyło słońce niemrawo, a potem z pełną mocą wyglądające zza chmur i zrobiło się naprawdę zjawiskowo. Zdjęcia tradycyjnie nie oddają pełnego uroku. To był najładniejszy odcinek całej trasy, której całej widokowo ciężko coś zarzucić.

Czoło naszego peletoniku pomknęło do przodu, a ja z drugą grupą zatrzymałem się nad Kanałem Bartnickim (Duckim) gdzie zrobiliśmy sobie okolicznościową fotkę w tym ładnym miejscu. Za Kanałem Duckim leśna nawierzchnia ustąpiła bardzo staremu asfaltowi pokrywającemu płyty betonowe. Plusem takiej nawierzchni jest w zasadzie tylko to, że błoto to się na niej nie zrobi. Chociaż cały odcinek Małdyty-Miłomłyn jechaliśmy w warunkach mocno deszczowego tegorocznego października to nigdzie nawierzchnia nie sprawiła nam – jadących zarówno góralami, trekingami (ja na oponach 35 mm) jak i gravelami – problemów.

W Liksajnach zaszły spore zmiany w stosunku do przejazdu sprzed 2 lat. Pomost kąpielowy nad jeziorem Ruda Woda już nie straszy szczegółami konstrukcji a i ośrodek wypoczynkowy zyskał nową jakość. Zatrzymaliśmy się też przy moście nad przesmykiem łączącym jezioro Ruda Woda z Krebs przy którym w towarzystwie pomnikowego dębu stoi fragment pomnika oberlandzkich flisaków poległych podczas I wojny światowej.

Stąd było już niedaleko do Miłomłyna, gdzie dotarliśmy przez węzeł Miłomłyn Północ w ciągu drogi S7. W Miłomłynie jeden jedyny raz zjechaliśmy ze szlaku obejrzeć  Przystań na Wyspie, której właściciel Tomek kręcił z nami korbami od samego Elbląga. Klimatyczna miejscówka przypadła nam do gustu i myślę, że ognisko zimową porą jest pewne. A przede wszystkim miejsce jest warte odwiedzin od strony wody, bo szlak kajakowy Kraina Kanału Elbląskiego też posiada.

Po tej wizji lokalnej i odpoczynku wróciliśmy na ostatnie 13 km szlaku prowadzącego z Miłomłyna - po krótkim wyjeździe asfaltowym – szutrem dawnego torowiska kolejowego Ostróda-Miłomłyn.
Przed wjazdem na torowisko zauważyłem leżący w rowie słupek drogowy ze znakiem kierującym w lewo, poza asfalt. Został on wyrwany przez nieznanych sprawców chwilę po zabetonowaniu, a że w tym miejscu jego brak mógłby skutkować przejechaniem lewoskrętu, to wbiłem go z powrotem w ziemię.
Kilka kałuż sprawnie zostało ominiętych i długimi prostymi przemierzaliśmy ostatnie km trasy. Niebawem ukazała się naszym oczom niebieska tafla Jeziora Drwęckiego i to z obydwu stron. Był to znak, że jedziemy po grobli wykonanej w poprzek jeziora dla poprowadzenia linii kolejowej. Na moście nad przesmykiem zrobiliśmy ostatnie zdjęcie grupowe przed metą na bulwarze Jeziora Drwęckiego. Tutaj też spotkaliśmy Andrzeja, który szlak pokonał jadąc przed nami i ruszając z Elbląga 30 minut szybciej.

Dwa kilometry dalej, przy przystani pasażerskiej nasza jazda po szlaku Kanału Elbląskiego dobiegła końca. Przejechanie 85 km zajęło nam niecałe 6 godzin brutto. Teraz nadszedł czas na zasłużony odpoczynek oraz obiad. Jak na zamówienie w Ostródzkie odbywał się festiwal food trucków, więc ciężko było w tej sytuacji jechać na Orlen :-). Postawiliśmy na kuchnię tajską i ryż.

Po obiedzie grupa podzieliła się na podgrupy, koledzy z Miłomłyna wrócili swoim sposobem do siebie, część ekipy elbląskiej ruszyła w kierunku Elbląga asfaltem drogi technicznej wzdłuż S7 a ja wraz z pozostałą piątką zarządziłem odwrót torowiskiem do Miłomłyna i dalej już asfaltem. Powrót szlakiem do Elbląga nie wchodził bowiem – wbrew pierwotnym zamierzeniom – w grę, bo musicie wiedzieć, że całą trasę przejechałem z uszkodzoną przednią piastą w której kuleczki łożyska wydawały bardzo niepokojące odgłosy. Wolałem więc nie fundować jej zbytniego obciążenia, a takim jest jazda po nierównej nawierzchni.

Dlatego też gdy dotarliśmy do Miłomłyna, po drodze klejąc dętkę w rowerze Adama (przy okazji wyszło, że na wycieczkę trekingiem zabrałem ze sobą dętkę w rozmiarze 26 cali – sic!), gdzie ponownie zrobiliśmy zakupy w sklepie Olivia i popychani pięknym, południowym wiatrem ruszyliśmy do Elbląga w którym byliśmy o 17:20, czyli po nieco ponad 10 godzinach na trasie.

Dziękuję za tak liczny odzew na wezwanie i za wspólne kręcenie korbami. Szlak Kanału Elbląskiego Elbląg-Ostróda-Elbląg uważam oficjalnie za otwarty ;-)

Podsumowanie:


- nowy szlak Kanału Elbląskiego (KE) jest bardziej terenowy niż jego poprzednik  Elbląg-Iława,

- nowy szlak wykorzystuje istniejącą infrastrukturę drogową, prace przy nim polegały wyłącznie na wykonaniu oznakowania,

- nowy szlak prowadzi po drogach z małym lub bardzo małym ruchem samochodowym, największy ruch samochodowy można spotkać na odcinku Elbląg-Gronowo Górne-Elbląg

- na tym szlaku jest znacznie więcej możliwości podziwiania jezior wchodzących w skład KE niż na szlaku Elbląg-Iława,

- na szlaku występują wszystkie rodzaje nawierzchni (asfalt, szuter, płyty ,,jumbo’’, polbruk, płyty drogowe, kostka kamienna, bruk); najwięcej jest asfaltu (37 km), dróg gruntowych (30 km) i płyt ,,jumbo’’ (12 km),

- na szlaku nie ma długich podjazdów; do Ostródy zyskujemy wysokość, z Ostródy tracimy wysokość,

- nowy szlak jest krótszy niż Elbląg-Iława, idealny na dwudniową eksplorację,

- na szlaku spokojnie sobie poradzą rowery trekingowe, crossowe, gravelowe i oczywiście MTB. Z uwagi na 12 km płyt zalecam opony o szerokości minimum 35 mm w rowerze nieamortyzowanym, z amorem można pokusić się o 30 mm. Rowery powinny być wyposażone w przerzutki, bo to jednak Żuławy nie są i trochę podjazdów występuje,

- nowy szlak łączy się z innymi szlakami Krainy Kanału Elbląskiego co umożliwia łatwe komponowanie tras,

- na szlaku w sezonie nie ma trudności z zaopatrzeniem, obiadami czy noclegami,

- szlak jest oznakowany idealnie, posiadanie mapy jest obecnie niekonieczne,

- szlak omija dwie pochylnie, pominięcie Całun rozumiem z przyczyn logistycznych, pominięcia Buczyńca nie rozumiem; miejsce należy do kategorii ,,must see’’ z uwagi na najszerszą ofertę turystyczną,

- znaki szlaku malowane na drzewach nie są odblaskowe i jest ich - wg. mnie - zbyt dużo, lepsze byłyby drogowe lub z tworzywa na słupkach modrzewiowych z uwagi na lepszą widoczność nie tylko po zmroku, ale i w słońcu (te malowane zlewają się z tłem leśnego krajobrazu).

- nowy szlak jest pozycją obowiązkową dla rowerzysty przebywającego w Krainie Kanału Elbląskiego i naprawdę warto go przejechać.


Uwaga: Integralną częścią relacji jest fotorelacja w galerii!





Dane wyjazdu:
10.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Poniedziałek, 7 października 2019 · | Komentarze 2

Kilometrów rowerem mało, ale to nie znaczy że Elbląga nie opuszczałem. Byłem bowiem aż w Ostródzie. Dostrzegłem tam znaki szlaku Kanału Elbląskiego przed budynkiem Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej, co oznacza, że szlak Elbląg-Ostróda-Elbląg jest już cały oznakowany.

Czas zatem na przejażdżkę kontrolną i podziwianie piękna polskiej złotej jesieni w Krainie Kanału Elbląskiego. Szczegóły niebawem. 




Kategoria SZLAKI LGD