Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg.
Mam przejechane od 1995r. 301.707 kilometrów, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-).
Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.96 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.
Piękna, urozmaicona i ciekawa trasa nowego szlaku Kanału Elbląskiego do Ostródy nie ma tylko jednej rzeczy: męczących podjazdów. Dlatego pojechałem dzisiaj na Wysoczyznę Elbląską. Bocas stoi sobie grzecznie w serwisie i pewnie czeka na nową piastę, a Cube na szosowych slickach kurzył się w piwnicy. Czas było go obudzić po maratonie Góry MRDP.
Wspaniała pogoda sprzyjała rączemu pokonywaniu podjazdów i tylko kapeć w Kamienniku Wielkim nieco mnie zatrzymał. Ze zdjęcia uszkodzonej dętki wynika wyraźnie, że samo wożenie łatek to o wiele za mało. Trzeba mieć dętkę, a nawet dwie.
Kamiennik Wielki jest daleko od jakichkolwiek stacji benzynowych z kompresorem, ale wydedukowałem, że miejscowa baza transportu leśnego kompresor ma i wspomoże moją skromną pompkę ręczną w dojściu do 8 atmosfer. Tak też się stało, za co bardzo dziękuję pracownikom zakładu.
Szukając spektakularnych kolorów jesieni w październikowym słońcu takowych nie znalazłem, więc zamiennie ,,odkryłem'' nowy sklep w Ogrodnikach z wypasionym parkingiem rowerowym w dwóch wersjach, nową drogę asfaltową do centrum Pagórek, dzięki której dojazd do unikatowego domu podcieniowego z podcieniami szczytowymi stał się bardzo komfortowy i naprawdę odkryłem drugą w naszej okolicy niemiecką latarnię lotniczą.
Obecnie jest ona własnością Urzędu Wojewódzkiego a mnie tylko ciekawi, czy razem z kortem tenisowym? Wieży pewnie bym szybko nie namierzył, gdyby nie pomoc kolegi Piotra, który lepiej rozpytywał się mieszkańców Łęcza w tym temacie niż ja ;-)
A potem to już pomknąłem do domku, porównując dwa odcienie pomarańczy na znakach szlaku GV i R1.
Setki razy mijana przed zjazdem do Suchacza miejscowość Bogdaniec nie zaprzątała do tej pory mojej uwagi. No, może kiedyś raz tam zajrzałem ale musiało to być bardzo dawno. Obecnie na mapach wujka Google widać tam zabudowania zespołu folwarcznego, który w prywatnych rękach odzyskał dawny blask i jest wyremontowany. Wieść gminna niesie, że będzie tam restauracja.
Pojechałem obejrzeć na własne oczy, co tam się dzieje, chociaż pogoda na starcie była zdecydowana mocno mi to utrudnić.
Dzisiaj powitała mnie zamknięta brama, brak obecności kogokolwiek i dwa ostre psy w budzie będącej kiedyś ... komorą transformatora. Mają pieski solidny domek :-). Otaczające posesję drzewa mają jeszcze stanowczo za dużo liści i trzeba poczekać z dobrymi fotkami, bo po słupach energetycznych wspinać się nie zamierzam ;-). Jakby ktoś wiedział, kto jest właścicielem folwarku to uprzejmie poproszę o sygnał.
Penetrując lokalne drogi na poziomie Bogdańca dotarłem nad Nadbrzeże, dosłownie nad, bo stanąłem na krawędzi klifu Wysoczyzny Elbląskiej. Była szansa wykonać unikatowe dla mnie fotki, bo tutaj moja noga jeszcze nie stanęła. A potem wspiąłem się do Łęcza i Fromborską wróciłem do miasta, natykając się na pomarańczowe znaki szlaku R1 - znak, że wymiana znaków ruszyła.
Powiększanie kadr turystyki rowerowej to zadanie, którego warto się podjąć chociażby z tego względu, że wszystkich wycieczek samodzielnie nie poprowadzę ;-). Dlatego też z przyjemnością przyjąłem zaproszenie elbląskiego Ośrodka Doskonalenie Nauczycieli do poprowadzenia szkolenia podczas kursu instruktora turystyki rowerowej. Z grupą 30 nauczycieli elbląskich szkół udaliśmy się do Zastawna, gdzie podczas dwudniowych warsztatów stacjonarnych, jak i terenowych, starałem się przekazać jak najwięcej użytecznych informacji.
Dynamiczna pogoda bardzo chciała utrudnić część warsztatów pod chmurką i trzeba przyznać, drugiego dnia jej się to udało. Lało momentami jak z cebra. Ekipa jednak była zaprawiona i przygotowana na takie atrakcje, dlatego też bez problemów do Elbląga wróciliśmy.
Mam tylko nadzieję, że planowany strajk włoski nauczycieli nie potrwa do wiosny i ominie organizację wycieczek rowerowych. Dziękuję za zaproszenie i aktywny udział w warsztatach. Do zobaczenia na szlakach!
Drugiego dnia kongresu - a w zasadzie po nim - ruszyłem z Gdańska do Gdyni, gdyż dowiedziałem się, że powstał tam pierwszy w tym mieście woonerf. Pojechałem więc go obejrzeć, gdyż dotychczasowe tego typu realizacje dostępne były w Łodzi, a więc nieco dalej od Elbląga. Po drodze zajrzałem na molo w Gdyni Orłowie i zaliczyłem trochę terenu oraz wspinaczki jadąc czarnym szlakiem rowerowym na Polankę Redłowską. W Gdyni - co widać na powyższym zdjęciu - elektryczna mobilność na minuty też ma się dobrze.
Na nocny powrót rowerem do Elbląga ochoty już nie miałem, kupiłem więc znowu bilet PKP :-)
Elbląska
galeria form przestrzennych na świeżym powietrzu była tematem
przewodnim ostatniej wakacyjnej wycieczki rowerowej zorganizowanej w
ramach ,,Wakacji z MOSiR-em 2019’’.
Powstający
dosłownie na naszych oczach miejski szlak form przestrzennych był
dobrym przyczynkiem, aby zaproponować nietypową w - nomen omen –
formie wycieczkę. Pierwszy raz w historii bowiem zdarzyło się, że
nie wyjechaliśmy naszymi rowerami poza granice Elbląga.
Na
dziedzińcu Galerii El czekała już na nas Telewizja Polska, która
zainteresowała się tematem wycieczki i przeprowadziła krótkie
rozmowy ze mną oraz Wojtkiem Minkiewiczem z Galerii El, który był
naszym przewodnikiem po formach przestrzennych.
Po
wykonaniu pamiątkowej fotografii i rozdaniu już na starcie słodyczy
oraz gadżetów dla 14 uczestników ruszyliśmy w
szesnastokilometrową trasę wiodącą ulicami, ścieżkami
rowerowymi i parkami Elbląga zatrzymując się przy wybranych
formach przestrzennych. Wykorzystując
większy zasięg roweru - w porównaniu z chodzeniem – dotarliśmy
do form przestrzennych oddalonych od centrum miasta jak Bażantarnia
czy przy trasie Unii Europejskiej.
Obecnie
jest w Elblągu około 50 form przestrzennych będących pokłosiem
pięciu – a tak naprawdę dwóch - biennali, które odbywały się
w latach 1965-1973. Pomysłodawcą tych realizacji był nieżyjący
już Gerard Kwiatkowski, którego czwarta rocznica śmierci przypada
właśnie 11 sierpnia. Po tym czasie nowe formy pojawiły się w
przestrzeni miejskiej już w XXI wieku.
Na
trasie przy instalacjach form zlokalizowanych przy ulicy Tysiąclecia
spotkaliśmy także emerytowanego pracownika ZAMECH-u, który
dostrzegłszy nasze zainteresowanie poinformował nas, że pamięta
proces powstawiania tych form z czasów swojej aktywności zawodowej.
Na
zakończenie naszej jazdy odwiedziliśmy Lodziarnię Kaktus na Placu
Słowiańskim, gdzie czekała na nas słodka uczta z bardzo
nietrwałych form lodowych, które szybko znikały z pola widzenia.
Partnerami
MOSiR
w realizacji tej inicjatywy były Urząd Gminy w Elblągu,
Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUW, Lodziarnia Kaktus oraz Biuro
Podróży VARIUSTUR. Dziękuję
Wojtkowi Minkiewiczowi z Galerii El za ciekawą opowieść o mijanych
formach przestrzennych.
Dziękuję
także
wszystkim uczestnikom za wspólne kręcenie korbami podczas
wakacyjnych wycieczek z MOSiR-em i już
zapraszam
na wracające po letniej kanikule Miejskie Wycieczki Rowerowe, w
ramach których 15 września pojedziemy do Powodowa.
Przybywajcie!
Na koniec weekendu wybrałem się do Karczowisk Górnych, gdzie jak co roku o tej porze odbywały się targi pszczelarskie. Z kilkoma słoikami miodów wszelakich postanowiłem nie wracać najkrótszą trasą do domu i wyszła z tego bardzo urozmaicona nawierzchniowo trasa. Cały żuławski przekrój :-).
1. Jak wiadomo, wycieczka bez pociągu się nie liczy ;-)
2. Żniwa w pełni.
3. Stąd popłynie do Elbląga żuławska woda.
4. Amazonka? Nie, to Fiszewka na Żuławach:-)
5. Zwodzony most nad Fiszewką w Szopach jeszcze stoi, ale jak długo - tego nikt nie wie ?
I na koniec ściana z kukurydzy w Wikrowie, która w pewnych okolicznościach jest ulubionym zbożem rowerzystów ;-)
Film dzięki uprzejmości Łukasza Jatkowskiego (LUKE_HS)
Druga
z wycieczek rowerowych spod znaku ,,Wakacji z MOSiR’’ prowadziła
w kierunku Próchnika, skąd aleją lipową zjechaliśmy z Wysoczyzny
Elbląskiej na Żuławy Wiślane.
Pierwotnie
trasa miała prowadzić do Karcianego Kamienia ukrytego w lasach
między północnymi dzielnicami Elbląga: Próchnikiem i Rubnem
Wielkim. Wizja lokalna dokonana przed wycieczką pozwoliła jednak
ustalić, że z uwagi na bardzo bujną roślinność całkowicie
porastającą drogi do niego prowadzące jazda rowerem obecnie jest
niemożliwa.
Dlatego
też kamień zostawiliśmy sobie na bardziej sprzyjającą porę
roku, a tymczasem podziwialiśmy piękno alei lipowej, która z uwagi
na mocno zniszczoną nawierzchnię jest też odcinkiem wymagającym
technicznie.
Początkowe
kilometry to spokojna wspinaczka do Krasnego Lasu, gdzie przy wiatach
był czas na pierwszy odpoczynek i zrobienie fotografii startowej 36
uczestników.
Potem była jazda aleją lipową, gdzie doszło do stłuczki dwóch
młodych rowerzystów, na szczęście niegroźnej w skutkach, i
obydwaj dotarli do mety wycieczki.
Po
zjechaniu do Rubna przez kilkanaście minut dopingowaliśmy
zawodniczki i zawodników biorących udział w Garmin Iron Triathlon,
którego trasa rowerowa biegła do
Kamionka Wielkiego. Zawodnicy walczyli z palącym słońcem, bocznym
wiatrem, przeciwnikami a niektórzy z samymi sobą. Szacunek dla
ludzi ,,z żelaza’’.
Także
nam zaczęło się robić gorąco, więc po rozdaniu tradycyjnego
wsparcia energetycznego w postaci czekoladowych wafli ruszyliśmy w
dalszą drogę.
Nie
kolidując z trasą zawodów dotarliśmy do Nowakowa, gdzie – o
dziwo – pomimo handlowej niedzieli, nikt nie zatrzymał się pod
żadnym z lokalnych sklepów. To znaczyło, że grupa dobrze
przygotowała się do jazdy w wysokich temperaturach i nikt płynów
uzupełniać nie potrzebował.
Potem
był czas na podziwianie piękna Cieplicówki i Nogatu z drogi
widokowej przez Kępę Rybacką. Zaś ostatnie kilometry trasy to
jazda dawną obwodnicą Elbląga, która obecnie jest spokojną drogą
rowerową i wjazd ulicą Żuławską do centrum, gdzie triathloniści
pokonywali ostatnie kilometry etapu biegowego.
We
włączeniu się do ruchu pomogli nam pełniący służbę policjanci
na skrzyżowaniu Rycerska/Tysiąclecia za co bardzo dziękuję.
Teraz
pozostawało tylko dojechać do Placu Słowiańskiego, gdzie od
niedawna przy fontannie funkcjonuje lodziarnia Kaktus. Dla każdego
uczestnika wycieczki tam czekał zimny smakołyk ufundowany przez jej
właściciela.
Dziękuję
wszystkim uczestnikom za wspólne kręcenie korbami i zapraszam 11
sierpnia na trzecią i ostatnią z cyklu ,,Wakacje z MOSiR-em’’
wycieczkę. Tym razem po raz pierwszy w historii nie wyjedziemy poza
Elbląg. Tematem naszej jazdy będą bowiem elbląskie formy przestrzenne
i powstający ich śladem szlak turystyczny. Zapraszam serdecznie!
Partnerami
MOSiR w realizacji tej inicjatywy były Urząd Gminy w Elblągu,
Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUW, Lodziarnia Kaktus oraz Biuro
Podróży VARIUSTUR.
Dzień zaczął się od złamania prętu siodełka, które trochę lat już miało. Konkretnie 4. A że i nierówności niemało zaliczyło, to i miało prawo umrzeć. Poddałem się fitingowi o nazwie Id Match przeprowadzonego rękami Mariusza ze sklepu KM Bike. Zmierzył mnie szybko i bezboleśnie i po minucie wyszło, że mam d... w rozmiarze L2 :-). Stosowne siodło Selle Italia NOVUS wisiało akurat na wieszaku, cenę też miało mocno promocyjną, więc równie szybko trafiło na sztycę Bocasa. Dzięki Mario za szybkie działanie.
Potem już bez przykrych niespodzianek pojechałem na ostatni akord maratonu dookoła województwa elbląskiego, obejmujący wręczenie 12 pamiątkowych certyfikatów i 12 odznak PTTK ,,Rajd kolarski dookoła województwa elbląskiego'' dla finiszerów oraz 3 wyróżnień za wytrwałość. Certyfikaty przygotował Roman Olszewski, za co mu niniejszym jeszcze raz bardzo dziękuję.
Odznaki zawdzięczamy Leszkowi Marcinowskiemu, prezesowi elbląskiego PTTK, który niestety nie mógł się dzisiaj z nami spotkać. Na tym specyficznym afterparty ustaliliśmy demokratycznie, że druga edycja maratonu odbędzie się w przyszłym roku na trasie odwróconej w stosunku do tegorocznej. Czyli zaczniemy od łatwych Żuław, aby skończyć na pagórkach Warmii i bolesnym wyjeździe z Suchacza :-)
Na zakończenie odprowadziliśmy Sylwię do Karczowisk Górnych, robiąc w ten sposób krótkie latareczki. Ja zaś zapoznałem nowe siodełko z żuławskimi wertepami. Chociaż nie do końca - w Raczkach Elbląskich położono już nowy asfalt na całej długości wsi!
Film dzięki uprzejmości Łukasza Jatkowskiego (LUKE_HS)
Pierwsza z wycieczek rowerowych spod znaku ,,Wakacji z MOSiR’’
prowadziła szlakiem GreenVelo okolic Elbląga. Na polanie z wiatami w
Bażantarni, gdzie została wyznaczona zbiórka uczestników stawiło się 26 osób, w
tym trójka młodych adeptów turystyki rowerowej. Po rozdaniu okolicznościowych
paszportów GreenVelo, które pozwalają zbierać pieczątki z miejscowości znad Zalewu Wiślanego (pierwszego królestwa
tej najdłuższej w Polsce trasy rowerowej) ruszyliśmy spokojnie w lasy Wysoczyzny
Elbląskiej.
Partnerami MOSiR w realizacji tej inicjatywy były Urząd
Gminy w Elblągu, Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUW, Tawerna Tortuga oraz
Biuro Podróży VARIUSTUR.
Trudna, interwałowa trasa miała dzisiaj tą zaletę, że
prowadziła prawie cały czas w lesie, co pozwalało uniknąć palących promieni
słońca. Pierwszy postój nastąpił w Elblągu-Dąbrowie, gdzie grupa, rozciągnięta
na podjeździe, połączyła się w całość. Na trasie do Jagodnika minęliśmy kilku
rowerzystów z sakwami zmierzającymi najwyraźniej do mety GreenVelo w Elblągu. Dało
się także zaobserwować spory ruchu lokalnych pasjonatów dwóch kółek.
Lekko wstrząsający odcinek z płyt betonowych na ulicy
Jagodowej udało nam się sprawnie przejechać i za chwilę byliśmy już w Jagodniku.
Dla kilku osób nieprzyjemny był fakt, że w tej wsi nie ma już sklepu
spożywczego i nie mogły one uzupełnić swoich bidonów w płyny, tak niezbędne
podczas jazdy rowerem. Pomoc nadeszła z
rąk mieszkańca, mieszkającego nieopodal miejsca odpoczynku rowerzystów
GreenVelo, który zalał bidony wodą pod korek.
Jako że był to półmetek trasy każdy z uczestników otrzymał
po waflu Grześku, żeby mieć siły na pokonanie tych kilku podjazdów, które
jeszcze były przed nami.
Za Jagodnikiem ponowie schowaliśmy się w lasy bukowe, taki
licznie rosnące na Wysoczyźnie Elbląskiej. Czy wiecie, że w lesie jest o 3-4
stopnie niższa temperatura powietrza niż na odkrytej przestrzeni. Jechało się naprawdę
przyjemnie, tym bardziej że zielony kolor bardzo pozytywnie wpływa na człowieka
i pozwala mu wypocząć.
Niebawem dotarliśmy do Jeleniej Doliny, ale nad Jezioro Martwe
już nie jechaliśmy. Byliśmy w najwyższym
punkcie szlaku GreenVelo w naszej okolicy (176 metrów n.p.m.) i ja zwróciłem
uwagę na najmłodszego uczestnika naszej jazdy. 6 latek jechał z tatą, który –
jak mi powiedział – był pewien, że syn da sobie radę na trasie, bo jeździ na
rowerze regularnie i podjazdy nie są mu straszne. Brawo, tak trzymać.
Od Jeleniej Doliny czekał nas w zasadzie zjazd do Elbląga.
Zajrzeliśmy jeszcze do Próchnika, gdzie słusznie przypuszczałem, że będzie
czynny sklep spożywczy w którym grupa zaopatrzyła się w picie oraz w lody dla
ochłody. I to był ostatni dłuższy postój na trasie, która teraz prowadziła
przez Krasny Las i Modrzewinę na skrzyżowanie ulic Ogólnej i Odrodzenia, gdzie
nasza dynamiczna jazda w dół miała swój koniec.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspólne kręcenie korbami
i zapraszam 28 lipca na drugą z cyklu ,,Wakacje z MOSiR’’ wycieczkę.
Spróbujemy odnaleźć Karciany Kamień ukryty w lasach Wysoczyzny Elbląskiej. Zapraszam serdecznie!
ASOS to rządowy program na rzecz aktywności społecznej osób starszych w którym biorą udział kolarscy medaliści igrzysk olimpijskich oraz mistrzostw świata Tadeusz Mytnik i Mieczysław Nowicki. Dzisiaj odwiedzili oni Elbląg, aby promować aktywność fizyczną, której sami są wiernymi wyznawcami i która pozwala im wiele lat po zakończeniu profesjonalnej kariery prezentować wyśmienitą formę.
Miałem przyjemność poprowadzić 10 osobowy peleton ścieżkami rowerowymi do sklepu Adama Wadeckiego, który nie mógł zakręcić dzisiaj korbą (sam w sklepie). Następnie wspięliśmy się na Wysoczyznę Elbląską, aby przez Jagodnik wrócić do Elbląga. Podczas wspinaczki zobaczyłem, że nasi mistrzowie - niebacząc, że jechaliśmy tempem raczej niespiesznym 14-16 km/h - trzymali łańcuchy na blacie swoich korb i wstawali z siodełek aby pokonać podjazdy. Moja sugestia, aby zrzucić na mniejszą zębatkę, spotkała się z szybką odpowiedzią Tadeusza Mytnika, że wtedy może nie zareagować odpowiednio szybko, jak pójdzie atak z tyłu :-). Geny sportowe nadal są obecne w ich ciałach! Po tylu latach!
Jak przystało na profesjonalistów nie narzekali jak pojawił się szuter, a potem betonowe płyty, które musieli czuć na swoich kolarkach. Podobnie było kiedyś z Czesławem Langiem.
Po powrocie do Bażantarni, którą Tadeusz Mytnik w rozmowie telefonicznej nazwał ,,Nietoperzownią'' :-) każdy z uczestników otrzymał pamiątkowy certyfikat,,Rowerem po zdrowie'' z autografami mistrzów. Dodatkowo otrzymałem wraz z Hanią Szuszkiewicz - dyrektor Sportowej Szkoły Podstawowej nr 3 im. Polskich Olimpijczyków i spiritus movens całej imprezy, książkę o olimpijczykach z Łodzi i regionu od roku 1924 roku do roku 2016. Bardzo dziękuję!
Dziękuję także za wspólne kręcenie korbami i za zaproszenie do wspólnej akcji.
Film dzięki uprzejmości Łukasza Jatkowskiego (LUKE_HS)