INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 301.707 kilometrów, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.88 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)



baton rowerowy bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Dane wyjazdu:
283.00 km 0.00 km teren
14:10 h 19.98 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

MRDP - ETAP IV

Wtorek, 26 sierpnia 2025 · | Komentarze 0

Trasa: ZABUŻ-Terespol-Dorohusk-Zosin-Hrubieszów-DOŁHOBYCZÓW

MAPA (całość MRDP)

GALERIA (z opisem, całość)

Dalej >>> 



Budzę się o 1 w nocy jeszcze przed budzikiem, ale słysząc padający deszcz myślę sobie, że to jeszcze nie czas. Zamykam oczy, ale po chwili postanawiam sprawdzić, czy coś z fajnego lunch box’u przejdzie mi przez gardło. Próbuję pomidora i ogórka z chlebem w pakiecie z herbatą i czujnie siedzę przy drzwiach łazienki😉

Czujność nie jest potrzebna, więc powoli zaczynam się pakować , ładując resztę śniadania gdzie tylko się da. Mało jest tych miejsc, ale jakoś wszystko gniotę i jest OK.

Cisza za oknem mówi mi, że nie pada, więc szybko schodzę na dół mijając się z Dawidem Hornem (24), którego jeszcze kilka razy spotkam na trasie.

Ruszam w trasę, Dawid jedzie lekko za mną, zgodnie z regułami. Przez uśpione Podlasie, w ciszy i ciemnościach jedzie się dobrze, nic nie dolega, zajadam żelka i zastanawiam się, kiedy zacznie się podjazd z doliny Bugu. Trasa prowadzi przez nieznane mi miejscowości, kiedyś do Janowa Podlaskiego trasa MRDP prowadziła inaczej. Teraz widać nowe asfalty; Daniel zrobił dobre rozeznanie.

Mijam Janów i na horyzoncie pojawia się łuna oświetlonego Terespola, a tak naprawdę to tamtejszej granicy i drogi granicznej do przejścia w Kukurykach. Nad tą drogą prowadzi zdradliwy most w którym wąska opona może się zaklinować, więc trzeba uważać.

W Terespolu korzystam z drogi rowerowej, a potem już normalnie lecę na Kodeń. Ten Kodeń, w którym miałem spać poprzedniej nocy. Teraz jest rześki poranek z mgłami unoszącymi się nad granicznym Bugiem.

Na śniadanie w tamtejszym Domu Pielgrzyma jest jeszcze za wcześnie, więc jadę dalej. Aha, hotelowe śniadanie z Zabuża zjadłem już przed Terespolem – bez konsekwencji 😉
Zapasy jedzenia i picia uzupełniam w znanym mi sklepiku w Sławatyczach i jadę dalej na południe. Korzystam z drogi rowerowej prowadzącej szlak GV, bo asfalt ma ona nadal lepszy niż DW 816 z Terespola do Zosina. Ciekawe, czy za naszego życia doczekamy się tam całościowego remontu?

Niebawem osiągam Włodawę na 930 km trasy. W Lasach Sobiborskich po raz ostatni na następne prawie 1000 km (do Milówki) pada na mnie deszcz, dobra deszczyk. Mały i krótki. Niebawem też mija 3 doba jazdy a ja wtedy jestem w Woli Uhruskiej na 960 km.

Norma 320 km na dobę zrealizowana co do kilometra. Ale to oznacza, że nie mam zupełnie żadnego zapasu na góry. A w górach robić 320 km/dobę to potrafią tylko najlepsi, a ja musiałbym mieć rower elektryczny 😁

Za Wolą zaczynam sobie przypominać trasę zeszłorocznego RAP 1800, a zbliżając się do Dorohuska postanawiam zjeść tam obiad. Lokalsi coś mówią o Biedronce, jakieś dzieci wysyłają mnie do Żabki na hot-dogi, a ja tymczasem znajduję lokal ,,Dobra Micha” przy samym dworcu kolejowym. Kilkanaście stojących obok TIR-ów utwierdza mnie, że tutaj dobrze żywią, więc i ja próbuję.

Wjeżdża zupa pomidorowa, wjeżdża schabowy, wjeżdża zimne piwo bez procentów. Myślę sobie – jak rzygać to na bogato, a z Dorohuska pociąg na Warszawę w razie ,,W” jakiś jedzie. Naprawdę znowu myślałem o wycofie, jakbym nie mógł normalnie jeść.

Obiad zjadłem, poczekałem chwilę ze startem, porozmawiałem z przesympatyczną szefową tego lokalu i w końcu ruszyłem dalej.

Odliczam kilometry do Zosina, męczę się z asfaltem, zaraz potem go chwalę, bo raz jest łaciaty, a raz gładki. Wiem, że od Zosina do Hrubieszowa czeka na krajówka nr 74, która prowadząc na zachód będzie centralnie pod wiatr.

Tak też jest, do tego dochodzi spory ruch i cieszę się, jak w końcu osiągam Hrubieszów. To miasto wydaje się dobrym miejscem do spania, jest infrastruktura, ale jest też godzina 17 z minutami. To oznacza, że jak tutaj pójdę spać, to ruszę około północy, czyli z 6 godzin jazdy nocą. A w nocy to się śpi😉

Patrzę na mapę, gdzie by tutaj powalczyć o nocleg, skoro ten zaplanowany na tę noc w Przemyślu, jest za górami i za lasami – 200 km!

I widzę agroturystykę w Dołhobyczowie, malutkiej miejscowości z przejściem granicznym do Ukrainy.

Docieram tam bez kłopotów, chociaż droga od Hrubieszowa jest pagórkowata bo stopniowo oddala się od Bugu. Przy jednej z ulic wita mnie grupa kibiców krzycząc ,,Dawaj Marek, brawo!”, co ja kwituję jakże błyskotliwą odpowiedzią: ,,A skąd wy wiecie, jak mam na imię”? 😂🤦

Obiecuję im wrócić i porozmawiać, jeżeli okaże się, ze w agro nie ma dla mnie miejsca. Ponieważ jednak miejsce jest, to idę pod prysznic, a nie do tych niesamowitych ludzi, którzy sprawili mi taką wspaniałą niespodziankę. Z tego co słyszałem i czytałem potem, nie tylko mnie. Dzięki za wsparcie! 😍

Ja tymczasem robię sobie bicze wodne na obie nogi i to będzie od tej pory codzienna, świecka tradycja. Zapoczątkowana z sukcesem w zeszłym roku na RAP 1800.

Integracja z poduszką kończy ten dzień, ostatni dzień płaskiego jechania. Czas na góry!








Dane wyjazdu:
321.00 km 0.00 km teren
16:36 h 19.34 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy:1620 m

MRDP - ETAP III

Poniedziałek, 25 sierpnia 2025 · | Komentarze 0

Trasa: RUTKA TARTAK-Sejny-Lipsk-Sokółka-Krynki-Hajnówka-Kleszczele-Mielnik-ZABUŻE

MAPA (całość MRDP)

GALERIA (z opisem, całość)

Dalej >>> 





Spanie szybko poszło, wstałem i ruszyłem dalej. Nic nie padało, prognozy powoli jakby się klarowały, tak jak niebo nade mną na którym widziałem gwiazdy między chmurami.

W ogóle dobrze, że było generalnie ciepło i ten deszcz nie był odbierany jako niszczący. Dość powiedzieć, że jechałem bez rękawiczek bo po co było je moczyć, a palce mam bardzo wrażliwe na chłód.

Tymczasem wybiła północ a ja mijałem Sejny w których przy stole w Elblągu planowałem pierwszy nocleg. Tymczasem miałem już zaliczone dwa.

Taka to jest przewidywalność na ultra🤷

Miałem też dwie godziny opóźnienia względem rozpiski i nie bardzo miałem potencjał, żeby gonić się z czasem.

A że nie wspomnę, że rozpiska przewidywała Kodeń jako nocleg – na lekko nierealnym w tej sytuacji 875 km.

Na ścianie wschodniej wiatr już tak nie pomagał, raczej był boczny, z zachodu. Do tego w dalszym ciągu kręciłem na żelkach, które w moim menu pojawiły się dzięki Danielowi Śmiei w roku 2015 na pierwszej edycji Gór MRDP. On mi sprzedał ten patent, dzięki któremu jeszcze byłem w stanie ruszać nogami.

Zadaniem numer 1 było zdążenie na prom w Mielniku nad Bugiem, który miał być czynny do godziny 19:00. To było na 800 km, a ja właśnie przekroczyłem 500. Było więc co robić i przydałaby się micha makaronu, a nie jakieś żelki😊

No, ale trzeba było jechać na tym co wchodziło, a wchodziły żelki.

I tak to noc minęła na sucho, a klimatyczne lasy Puszczy Augustowskiej otaczały mnie zewsząd.

Przed Lipskiem na skrzyżowaniu pomagam jakiemuś ultrasowi ogarnąć wymianę dętki, bo ma z tym niemały problem. Wspólnie udaje się złożyć wszystko do kupy.

Stąd ruszam objazdem zapowiedzianym na starcie przez Daniela w związku z budową wiaduktu w Kuźnicy.

Jest on nieprzejezdny i mamy jechać poza śladem, przez Lipsk, Dąbrowę Białostocką i Sokółkę. Tak jak rok temu podczas Wschodu MRDP, tylko oczywiście z odwrotnej strony.

W Dąbrowie robię jakieś bezsensowne kółko, dodaję parę km gratis i w końcu ruszam na Sokółkę. Do Sokółki prowadzi długa prosta, na mapie to wygląda jakby tam zupełnie nie było zakrętów, ale w rzeczywistości są.

Pojawia się też droga rowerowa z asfaltu, to korzystam, bo poniedziałkowy poranek to oczywiście i poranna sraczka blachosmrodów na jezdni.

Za Sokółką wracam na ślad i niebawem widzę płot graniczny przed Usnarzem Górnym. Znak, że granica z Białorusią na wyciągnięcie ręki. Potem są Krynki, gdzie delikatnie próbuję zjeść śniadanie na największym rondzie w Polsce.

Śniadaniem jest sucha bułka i ser żółty kupione w lokalnym sklepie. To śniadanie jest też testem, czy jechać dalej czy robić odwrót do Białegostoku na PKP. Tak, to był kryzys.

Zjadam, popijam wodę mineralną, ruszam i zaczynam siebie obserwować. Jadę, nic się nie dzieje, humor trochę się poprawia.

Z Krynek docieram do przejścia granicznego w Bobrownikach, jest trochę hopek, stamtąd lecę DK 65 na Białystok i skręcam, zgodnie ze śladem na Michałowo.

Jeszcze walczę, nie wracam do domu. Cały czas mam z tyłu głowy, co jest głównym, najważniejszym, kluczowym priorytetem tej edycji MRDP 🙂

Jest i Michałowo, za nim zaczyna się jazda asfaltem GreenVelo, ale nie trwa to długo. Potem mijam 700 km trasy, wygląda na to że na prom się wyrobię.

Dodatkową motywacją by zdążyć, jest fakt, że jak nie wyrobię się to w gratisie będzie +30 km przez Siemiatycze. Brzmi jak horror – 30 km więcej!!!😂

Dlatego do szału doprowadza mnie remont drogi przed Narewką, remont kompletny, droga bez asfaltu, z maszynami budowlanymi i kurzem.

Za jedną koparką jadę sobie dobry kilometr podziwiając okolicę z prędkością 10 km/h. Nie ma jak jej wyprzedzić, a na horyzoncie ciemnieją chmury.

Tyle dobrego, że testuję opony i zgodnie z przewidywaniami Conti 4-Season 700x32 ani pisną. Dodam, że nie przepuściły do dętek nic przez 3200 km.

W końcu wyłania się Narewka przez którą przelatuję bez zatrzymania. Postój robię z 3 km dalej, kiedy to zaczyna lać deszcz, a ja ląduję pod kilkoma gęstymi drzewami i się tam na spokojnie ubieram.

Ruszam dalej, po mokrym asfalcie, bo chmura już przechodzi a prom nie będzie czekał na spóźnialskiego Mareckiego.

Do Hajnówki lecę cały czas lekko z góry i teraz wiem, że rok temu podczas Wschodu MRDP jadąc ten odcinek w ciemności i odwrotnie, dobrze mi się wydawało, że cały czas lekko się wspinam.

Ładna pogoda jakby się skończyła i teraz co jakiś czas coś sobie popaduje, ale to już nie ma znaczenia. Mus jest jechać, to jadę.

Hajnówka minięta, drogą rowerową lecę przez Dubicze Cerkiewne w kierunku Kleszczeli na 765 km, skąd nie będzie już daleko do Mielnika.

Od Kleszczeli w których przez chwilę odpoczywam i zajadam ostatnie żelki zaczyna padać już regularnie, a to co natura zaczyna wyczyniać ze mną i jeszcze trzema ultrasami (Wojciech Łuszcz i dwóch bliżej mi nieznanych bikerów których spotkałem w Kleszczelach), w okolicach Czeremchy nie ma precedensu w moim rowerowym życiu.

Prowadząc wyścig z czasem i pędząc na maksa, aby wyrobić się na prom po Bugu nie zważamy, że z nieba leją się na nas wiadra wody, a ja widzę, że opony zaczynają aquaplaning na – na szczęście - nowym i równym asfalcie. To jest prawie jazda bez trzymanki 😉

Na prom docieramy już bez deszczu około 18:30 i się dowiadujemy – że obsługa poczeka do 19 i wtedy ruszy przez rzekę.

Marzniemy okrutnie, wejście do dyżurki niewiele daje, a jak jeszcze się dowiadujemy, że na stronie MRDP jest zamieszczone info, że prom będzie pływał do godziny 20:00 (chociaż obsługa nic o tym nie wie), to ja czuję, że ktoś tutaj robi sobie z nas jaja. Bo kto zagląda na stronę podczas maratonu?

Ta godzina mogła okazać się kluczowa, bo człowiek by przeczekał ten największy deszcz gdzieś na przystanku, a nie pędził na złamanie karku.

Także, jak w końcu przeprawiamy się na drugą stronę Bugu, do województwa mazowieckiego – tak! – to marzę tylko o tym, żeby iść spać.

Kodeń jest dzisiaj nierealny, nawet Terespol za 60 km jawi mi się jak kraina za górami i za lasami. To prawie 3 godziny jazdy, tego na ten moment nie ogarniałem, a kolegę, który chciał tam jechać także za chwilę zobaczyłem w hotelowym pokoju 😁

Hotel nazywał się Dwór w Zabużu, okazał się najdroższym noclegiem na całej trasie, ale że po otwarciu drzwi do łazienki zobaczyłem dużą, narożną wannę to zupełnie nie protestowałem, że było drogo za 5 godzin postoju 😂 Ustawiłem pobudkę na 1 w nocy i prawie zasnąłem w tej wannie.

Jako śniadanie była torba wypełnioną żywnością, którą spróbowałem zjeść przed kolejnym etapem trasy MRDP.











Dane wyjazdu:
192.00 km 0.00 km teren
08:32 h 22.50 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1196 m

MRDP - ETAP II

Niedziela, 24 sierpnia 2025 · | Komentarze 0

Trasa: BARTOSZYCE-Korsze-Węgorzewo-Kowale Oleckie-Wiżajny-RUTKA TARTAK

MAPA (całość MRDP)

GALERIA (z opisem, całość)

Dalej >>> 




To ,,szybko” skończyło się wyjazdem około godziny 6 rano. Przez chwilę w Bartoszycach nie padało, ale od południowego-zachodu już coś nadchodziło, a że wiatr nadal wiał w plecy to ,,to coś” goniło mnie. Goniło mnie równolegle i na szczęście nie skręciło.

Do czasu, bo po skręcie na Korsze zacząłem wbijać się w kolejną chmurę, której szła centralnie w poprzek drogi i tutaj już nie było zmiłuj się.

Zaczęło padać, i padać, i padać. I tak sobie padało przez Barciany, Srokowo, Węgorzewo i Banie Mazurskie.

W Baniach pora była śniadaniowa (w Bartoszycach Orlen ominąłem, zjadłem batonika musli ze swoich zapasów) więc zjadłem śniadanie – jajecznicę, chleb, pomidor, ogórek i herbata.

Sławne lody były nieczynne. Dokładne menu podaję nie bez przyczyny, bo po tym klasycznym śniadaniu zaczęły się mniej klasyczne przygody z moim żołądkiem. 

Zjadłem, poczekałem na moment kiedy była mała dziura w chmurach – wiecie, że najtrudniej ruszać w deszczu, a jak już się jedzie to jest OK – i ruszyłem dalej na wschód, na objazd Gołdapi w związku z remontem drogi Gołdap-Bolcie (trójstyk).

Cieszyłem się, że ten odcinek który podczas lipcowego maratonu Grunwald-Troki-Grunwald był jechany w nocy, teraz będę mógł zobaczyć za dnia.

Niestety, dane mi było nic nie zapamiętać, bo za Baniami zacząłem regularnie górą wyrzucać wszystko co wcześniej zjadłem.

W końcu, jak już nie miałem czym wymiotować, to szło na pusto. Mdliło mnie na samą myśl o coli/pepsi, które leczą takie przypadłości, a jak mijając gdzieś fermę drobiu zemdliło mnie na sam jej zapach, to zacząłem się obawiać, co się ze mną dzieje.

Wykombinowałem, że mogę jeść żelki Haribo w taki sposób, żeby nie trafiały do żołądka tylko rozpuszczały się w ustach.

I tak to żelki stały się moim menu na dobre kilkaset kilometrów. W zasadzie do Dorohuska, gdzie zjadłem pierwszy normalny obiad. Na szczęście mogłem pić, co chyba uratowało mnie przed nieuchronnym wycofem.

Nie mam pojęcia, co mogło mi zaszkodzić? Obstawiam zbieg wszystkiego naraz – pogody, tempa jazdy, stresu?

Jako tako ogarnąwszy sytuację toczyłem się niespiesznie w kierunku Sejn. Zanim tam dotarłem zaliczyłem wspinaczkę do Wiżajn, ale nie od klasycznej strony, lecz od południa, bo tak Daniel zaplanował objazd całej remontowanej drogi.

Ciekawie prezentowały się wiatraki Góry Rowelskiej widziane z innej, nowej perspektywy. Wieś Kłajpeda także była ciekawostką 😉

Zjazd z tego najwyższego punktu Mazur Garbatych udało się zrobić na sucho, ale już w Rutce Tartak powitała mnie ciemna chmura z której dodatkowo grzmiało. To była druga burza widziana przeze mnie na MRDP i postanowiłem dać odpocząć organizmowi.

Rozpiska pozwalała jeszcze na kilka godzin, bo do Sejn z których musiałem najpóźniej wyruszyć o godzinie 22 miałem 30 km, a była godzina 17.

Wbiłem się więc do przydrożnej agroturystyki ,,Pokoje nad Szeszupą" w Rutce, która pojawiła się jak na zamówienie i w całości, jak w Bartoszycach, położyłem się do łóżka. Nie próbowałem nic jeść, chociaż gospodyni próbowała mnie poczęstować zupą.

Cofało mnie na samą myśl o jedzeniu czegokolwiek. Jak dodam, że zaliczyłem przed domem glebę wypinając się z pedałów i obijając sobie prawe biodro to obraz nędzy i rozpaczy będzie całkowity. Ale nie klęski! 😁






Dane wyjazdu:
286.00 km 0.00 km teren
11:56 h 23.97 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1625 m

MRDP - ETAP I

Sobota, 23 sierpnia 2025 · | Komentarze 0

Trasa: ROZEWIE-Reda-Żukowo-Pruszcz Gdański-Elbląg-Braniewo-Górowo Iławeckie-BARTOSZYCE

MAPA (całość MRDP)

GALERIA (z opisem, całość)

Dalej >>> 





Już wczoraj rzucał się w oczy świetnie wiejący od morza wiatr i pozostawało mieć nadzieję, że się nie zmieni dzisiaj. Po nocy spędzonej w jastrzębskiej Kasandrze i całkiem fajnym śniadaniu z musli udałem się do biura zawodów wczuć się w atmosferę, pogadać z Ultrasami, obejrzeć, kto z czym jedzie i na czym jedzie.

Po raz pierwszy na pełnym MRDP mój rower się nie odróżniał, bo miał koła 28 cali a nie 26😉

Siedziałem i przypominałem sobie w głowie pierwsze km. Sprawdziłem je tydzień wcześniej podczas jazdy z Koszmarem, więc wiedziałem o niespodziankach terenowych podjazdu za Redą i tego, żeby nie korzystać z drogi rowerowej przed Żukowem bo była bardziej interwałowa niż biegnąca obok dawna DK 20.

Pamiętałem też, żeby się nie ,,podpalać" wiatrem w plecy i nie pędzić bez umiaru przez Kaszuby.

Pamiętałem o swojej ściągawce – powstałej na podstawie tej analizy jazdy dwóch zawodników z roku 2021 – i zakładającej dotarcie do Sejn na pierwszy nocleg po 500 km. Znałem także prognozy pogody nie dające żadnej nadziei na jazdę w suchym przez pierwsze 2-3 doby.

Dla mnie ważne było, żeby nie padało z przerwami dni 8, jak to mieli nieszczęśnicy MRDP w roku 2021 👀

Byłem przygotowany na deszcz, bloki butów miałem zalane silikonem jeszcze w Elblągu (uprzedzając pytania – wytrzymał mi do Mielnika nad Bugiem na 800 km i tam się poddał ogromnej ulewie przed promem).

Miałem świetne ciuchy na deszcz, które się elegancko sprawdziły: kurtkę Castelli Perfetto Ros i deszczówkę JMP X2.

Jak już jesteśmy przy ciuchach, których wziąłem jeden komplet i zaszalałem tylko z dwoma parami spodenek, to miałem ze sobą i na sobie: skarpetki Endura Winter Merino, skarpetki cienkie Assos, nogawki Bontrager Halo, spodenki Assos i Endura oraz koszulka i kamizelka ALE.

Zestaw ciuchów uzupełniała potówka siatkowa Adidasa, dwie pary rękawiczek: krótkie Chiba i długie Specialized, buff Sportful pod kask oraz czapeczka z Wisełki 500.

Na nogach były buty Shimano XC7 oraz ochraniacze Shimano S1100X. Ochraniacze chroniła od góry taśma izolacyjna i to rozwiązanie zapewniło dodatkową suszę od góry. Bo od dołu było dobrze przez 800 km. Całość uzupełniał kask Uvex.

Niepotrzebne okazały się okulary kolarskie, bo całą trasę przejechałem w zwykłych, korekcyjnych. Kolarskie miałem na okoliczność długiej jazdy pod wiatr, ale taka się nie pojawiła podczas tych 3200 km.

Minuty szybko biegły i niebawem udaliśmy się pod latarnię morską na Rozewiu. Tam był czas na rozmowę z elbląskimi kibicami w osobach Sylwii, Zenka, Zdziśka i Macieja. Fajnie było Was zobaczyć.

Potem zostało zrobić kilka zdjęć, wysłuchać odprawy technicznej prowadzonej przez Ojca-Dyrektora MRDP Daniela Śmieję i ustawić się do startu. Punktualnie o 12:00 rozpoczęła się nasza podróż dookoła Polski, a dla mnie rozpoczął się rowerowy urlop życia😊

Początkowe parę km prowadziło podbitą korzeniami asfaltową drogą rowerową, ale że obok była jezdnia z kamienną kostką to chyba nikt na korzenie nie narzekał.

W Jastrzębiej górze skręciliśmy na południe i ten kierunek trwał do Pruszcza Gdańskiego, gdzie został wykonany skręt na wschód. Wszystko idealnie z wiatrem.

Całkiem wolno nie dało się jechać, więc o godzinie 16 byłem w Pruszczu Gdańskim po 100 km kaszubskich pagórków. Od Żukowa goniła za nami piękna, burzowa chmura co było dodatkowym przyspieszaczem. Zjazd na Żuławy w strugach deszczu to nie było to, co bym chciał na początku dystansu dostać.

Chmura doszła nas – akurat jechałem w małej grupie – już na Żuławach Wiślanych, akurat kiedy pojawił się przystanek w Grabinach-Zameczku. Idealnie w punkt.

Po krótkim postoju można było jechać dalej i za chwilę dobrze znanymi asfaltami starej DK 7 zbliżałem się do Elbląga.

A nad moim miastem wisiała kolejna stylowa deszczówka z której bez wątpienia padało, co dodatkowo potwierdził mi mój Syn, obecnie najwierniejszy kibic wszystkich rowerowych szaleństw.

Widząc jak chmura się przesuwa nieco zwolniłem pozwalając jej udać się na Wysoczyznę Elbląską i tak to na sucho ominąłem opłotkami Elbląg, formalnie wjeżdżając do niego w dzielnicy o nazwie Rubno Wielkie.

Przed początkiem wspinaczki nad Zalewem Wiślanym wsparli mnie mentalnie Patrycja i Robert kibicując z samochodu. Fajnie, bo nie spodziewałem się nikogo na rowerach z przyczyn oczywistych🤷

Jakże dobrze znane podjazdy w Suchaczu i Tolkmicku pokonałem sprawnie i w powoli zapadającym zmroku dotarłem do Fromborka.

Coś tam kropiło, ale to była dopiero zapowiedź.
Zgodnie z planem zatrzymałem się na braniewskim Orlenie (21:00) na obiadokolację.

Siedziała tam już ekipa, która dostała mocnego strzała od deszczu, bo wyraźnie się grzali i suszyli. Zjadłem burgera, popiłem to kawą i ruszyłem dalej. Ta nocka była zaplanowana w siodle, a jak to z planami bywa to zaraz przeczytacie …

Regularnie zaczęło padać od Gronowa na ruskiej granicy. Tam to same zło siedzi😁 🤦 I tak w mniejszym-większym deszczu zaczęły mijać kolejne kilometry przygranicznych pustkowi. Nawet Straży Granicznej nie było widać, ale na bank oni widzieli przemykających co jakiś czas kolarzy.

Dobrze znaną trasą Maratonu Elbląskiego minąłem Żelazną Górę, Lelkowo i Górowo Iławeckie. Zastanawiając się nad krótką przerwą na Orlenie w Bartoszycach dostrzegłem w ustawionej na 1000 lumenów – 2 tryb od góry – lampce Lezyne 1300XXL lisa przebiegającego mi drogę z 20 metrów przede mną.

Tarczówki oczywiście zadziałały bez zarzutu i jadąc lekko z góry udało mi się wyhamować przed zwierzakiem i go ominąć. Stracha mi jednak napędził, bo jakby to było bliżej, to mógłbym wpaść w poślizg i ekspresowo zakończyć jazdę na MRDP.

I tym sposobem, w ramach ograniczania ryzyka, postanowiłem w Bartoszycach przeczekać do rana, kiedy to widoczność się poprawi a deszcz nie będzie jej ograniczał.

Dochodziła pierwsza w nocy, dotarłem do Bartoszyc na 285 km i udałem się do Hotelu Stodoła na krótką pauzę. Bez prysznica, bez rozbierania się, w całości do łóżka, na szybko 😉










Dane wyjazdu:
9.00 km 0.00 km teren
00:44 h 12.27 km/h:
Maks. pr.:25.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy: m

NA START MRDP

Piątek, 22 sierpnia 2025 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG>>>Władysławowo-Rozewie-Jastrzębia Góra


Dalej >>> 




Rok 2013 - kontuzja (szyja Shermera) i wycof w Starym Sączu.
Rok 2017 - pęknięcie 2 szprych w wyniku wpadnięcia nocą w dziurę na zjeździe do Huwnik za Przemyślem. Wycof w Arłamowie.
Rok 2021 - nie próbowałem po złamaniu łokcia i na nowym rowerze (patrząc na pogodę, to dobrze że nie próbowałem)
Rok 2025 - teraz, albo nigdy, bo PESEL nie kłamie😉

Ten kontekst jest przedstawiony dla Was, abyście lepiej zrozumieli jak bardzo MRDP zaszedł mi za skórę i jak bardzo chciałem tę trasę w końcu przejechać. 


Hierarchia celów przedstawiała się zatem następująco:

1. Ukończyć MRDP w limicie czasu.
2. Ukończyć MRDP poza limitem czasu.
3. Poprawić życiówkę ustanowioną w zeszłym roku podczas 1/2 RAP na poziomie 1865 km.

I z takim nastawieniem zameldowałem się w przeddzień startu w Jastrzębiej Górze, gdzie pensjonat Kasandra na ,,dzień dobry" zabronił mi wstawić rower do pokoju.

Ten rower, który teraz przez wiele dni miał być moim domem, moim pojazdem, moją szafą i moim przeznaczeniem!

Nie mogłem się na to zgodzić i po chwili ta pierwsza trudność była pokonana🙂




Dane wyjazdu:
11.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Czwartek, 21 sierpnia 2025 · | Komentarze 2

To najbardziej harcorowe rowerowe puzle w Polsce. Czas je w końcu ułożyć 😉

Cztery medale MRDP



I moja trójka



A jutro wyjazd na Rozewie, czas rozpocząć urlop 😁




Dane wyjazdu:
11.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Środa, 20 sierpnia 2025 · | Komentarze 3




MRDP 2025 - 3211 km, 26.099 metrów, 240 godzin

Najpiękniejsza trasa w Polsce 😍





Dane wyjazdu:
14.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Poniedziałek, 18 sierpnia 2025 · | Komentarze 2



Dane wyjazdu:
130.00 km 0.00 km teren
05:00 h 26.00 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy:756 m

OBJAZD STARTU MRDP

Sobota, 16 sierpnia 2025 · | Komentarze 2

Trasa: REDA-Nowy Dwór Wejherowski-Koleczkowo-Kielno-Tokary-Żukowo-Bielkówko-Kolbudy-Pruszcz Gdański-Cedry Wielkie-Kiezmark-Nowy Dwór Gdański-Solnica-Jazowa-ELBLĄG

MAPA


Koszmara IPA komponuje się doskonale z koszulką P1000J. A jak smakuje!


Porter Bałtycki 0% - nowość smakowa jak dla mnie






Początek MRDP zapowiada się bardzo ciekawie i urozmaicenie. A wyjazd z Redy to po prostu wymiata - nie bierzcie delikatnych opon 😁

Dzięki Marcin za towarzystwo na kaszubskich interwałach, a zwłaszcza na Żuławach Wiślanych 😉

Został tydzień do startu, rowerowo nie robię już NIC.


Kategoria TR, WYCIECZKI 50-150


Dane wyjazdu:
5.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:35.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Piątek, 15 sierpnia 2025 · | Komentarze 0