Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg.
Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-).
Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.91 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.
Poranny rozruch po opłotkach Elbląga a potem służbowy skok w towarzystwo śmietanki sportowej Elbląga podczas Elbląskiego Święta Sportu. To była wyjątkowa z wielu względów gala ;-) Gratulacje dla wszystkich nagrodzonych i nienagrodzonych, a sport uprawiających :-)
Bajkał na Modrzewinie :-))
Postaje duże, handlowe ,,to to" przy Królewieckiej
7 dni do wiosny i to dzisiaj było czuć. Spokojnie na lekkich rękawiczkach i już bez czapy pod kaskiem :-) Spokój panował także na drogach w okolicach Bema, Mickiewicza, Grunwaldzkiej i Grottgera. Wymuszony wypadkiem tramwaju, ale spokój - wszystko stało albo jechało 10 km/h ;-)
Jak to mawia klasyk Darecki: ,,Deszczowy deszcz drogą szedł, spotkałem go, cholerny pech". Powiedzenie tego weterana elbląskich dróg lekko dzisiaj zmodyfikuję, bo prognozy mówiły wyraźnie o deszczu, więc o pechu nie było mowy. Padało, ale nie zmokłem :-)
Takie wodniste - wodnikowe? :-)) - dni sprawią, że zima ze swoim śniegiem znikną ekspresem z pola widzenia. I będzie można ruszyć szosą w Polskę ... Marzę!
GALERIA (bez opisu, bo tego się nie da opisać - to trzeba przeżyć)
Motto: Kobiety* i dzieci zostały w domu, mężczyźni ruszyli na rowerach w śnieg :-))
I jeszcze filmy od organizatora przejazdu :-)
Całkiem konkretne opady śniegu i przepiękne, zimowe słońce
sprawiły że trzeba było ruszyć doładować
akumulatory przed trudnym i pracowitym tygodniem. Kilku rowerowych wariatów
było tego samego zdania i tak to spotkaliśmy się pod Górą Chrobrego.
Głównodowodzącym był Kristofer i - jak to w jego genach
natura zaprogramowała - do kopnego śniegu doszedł od razy podjazd ulicą
Chrobrego a potem szlak niebieski ,, górski”. Obie miejscówki trudne do
pokonania w normalnych warunkach, a dzisiaj lekko ekstremalne :-)
Potem było moczenie nóg w Srebrnym Potoku podczas
pokonywania rzeczki po kamieniach, bo mostek Elewów jeszcze się ,,produkuje”.
Następnie była wspinaczka do Green(White?)Velo a potem zdobycie Góry Szerszeni
jakby od tyłu.
Dalej GreenVelo dotarliśmy
do Jagodnika, nieco dziwiąc się ładnie odśnieżoną drogą już na terenie gminy
Milejewo, na przedłużeniu ulicy Jagodowej.
Z Jagodnika ruszyliśmy na Głogowe Wzgórze, chcąc sprawdzić
nowy przebieg szlaku czerwonego ,,kopernikowskiego”. Wyszło to średnio, czyli zgubiliśmy
znaki i wylądowaliśmy w centrum gospodarstwa:-)) Przywitały nas trzy solidne pieski, tak z 60
cm w kłębie i z zębami na wierzchu.
Udało się je ogarnąć z pomocą właścicielki i za Głogowym
Wzgórzem zafundowaliśmy sobie najbardziej upierdliwy, momentami dziewiczy
śnieżnie odcinek wzdłuż Jeziora Martwego do drogi – nominalnie – asfaltowej.
Zajrzeliśmy na Smoki, trochę ludzi się tam kąpało, opalało i
coś ćwiczyło. A my dalej pokręciliśmy do Ogrodnik, gdzie sklep był otwarty i co
nieco się w nim uzupełniło.
A potem ekipa się rozdzieliła. Zenka zgubiliśmy dość dawno,
Marek pojechał na Milejewo, Kris z Marcinem do Kadyn Czarną Drogą, he, he –
Czarną. A ja grzecznie zawróciłem na Jelenią Dolinę i przez Krasny Las dotarłem
do miejskiej cywilizacji.
Dzięki Panowie za zabawę, jazdę i pchanie. Kto wie, kiedy taka zima jeszcze przyjdzie ;-)
Śniegu napadało tyle, że postanowiłem to wykorzystać i z pracy wróciłem do domu przez naszą piękną Bażantarnię, zasypaną białym szaleństwem i rozświetlaną przebłyskami słońca.
Ujechałem się jak koń po westernie, ale zjazd po twardym i szerokim Green(White)Velo 38km/h (blisko mojego rekordu na śniegu 41 km/h) był niezapomnianym przeżyciem. Tego wszystkiego by nie było, gdyby nie Cube i jego opony z kolcami ;-)
Z tym śniegiem to lekka przeginka, ale przynajmniej nowo nałożone Schwalbe Marathon GT 365 700x35 miały okazję pobrykać w bieli. Podczas dzisiejszej wymiany opon już całkiem dokładnie przyjrzałem się starym (4 lata u mnie i 3 kapcie w tym czasie).
Wytarte, pocięte i z odklejającym się miejscami paskiem odblaskowym faktycznie już wołały o urlop.
Lekko poza granice Elbląga w ramach detoksu ruchowego po bezruchu na sesji Rady Miejskiej ;-) Czuć i widać wiosnę, ale zima zapewne jeszcze nie powiedziała swojego ostatniego słowa ...
Pięknie, stylowo i elegancko wyszły wtorkowe latareczki w
środę. Nie mogło być inaczej, skoro wypadły
w punkt, 8 marca. Rowerowa płeć
piękna była reprezentowana przed trzy
delegatki, które pewnie nawet nie wiedziały, że delegatkami były ;-).
Rowerowi brzydale byli oczywiście przygotowywani na tą
okoliczność ikażda z rowerzystek na starcie otrzymała niezbędne wsparcie energetyczne
oraz życzeniowe w postaci batonika ( nie, nie był toa Grzesiek ani inne Prince
Polo :-)) oraz czekolady. Dużo kalorii, ale i trasa ułożona przez Marka (nie,
to nie ja ;-) nie była łatwa. Czekała na nas Wysoczyzna Elbląska z Młynarami i
Babią Doliną – jakżeby inaczej w taki dzień – w Sąpach.
Grupa szybko i sprawnie uporała się z trasą, na której nie
spotkaliśmy żadnych niemiłych niespodzianek pogodowych, a nawet obejrzeliśmy
elegancki wschód Księżyca, który można było obserwować przed Stegnami.