Dane wyjazdu:
Temperatura:5.3
Sobota, 3 września 2022 ·
| Komentarze 5
Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Jelonki-Kąty-Awajki-Małdyty-Miłomłyn-Ostróda-Rożental-Wysoka Wieś-Ostróda-Podlejki-Gietrzwałd-Pelnik-Morąg-Sarna-Sambród-Pasłęk-Lisów-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG
MAPAGALERIA (z opisem)
Tytułowa kapliczka skradła prawie cały show
wycieczki do źródeł Łyny i wiadome było, że to nieprawdopodobnie oryginalne miejsce
trzeba będzie obejrzeć z bliska. Andrzej był podobnego zdania i tak to urodził
się pomysł na jazdę. Ograniczenia czasowe powrotu sprawiły, że ruszyliśmy już
wieczorem dnia poprzedniego, tak aby na wschód słońca dotrzeć na miejsce, a potem
szybciutko wracać do Elbląga.
Z tego wynikało, że trzeba ,,obudować” wyjazd w dodatkowe
atrakcje, bo tak tylko jeździć po nocy i kręcić km to niepolityczne ;-)
Zaproponowałem zatem rowery MTB, żeby nie gnać prosto po asfaltach, dorzuciłem
stylowy drewniany kościół w Rożentalu
nieopodal Lubawy, znajdujący się na szlaku
Drewnianych Pereł Architektury Ziemi Lubawskiej a Andrzej rzucił hasło nocnego zdobywania Góry Dylewskiej, czyli
najwyższego wzniesienia województwa i jednocześnie drugiego szczytu całej
północnej Polski. Ten plan teraz
należało wdrożyć.
Elbląg opuściliśmy o
godzinie 18 i napędzani dobrze wiejącym wiaterkiem ruszyliśmy przez Krainę
Kanału Elbląskiego. Komorowo Żuławskie, Jelonki, nowy asfalt do Śliwicy,
betonowe płyty przy przed pochylnią Kąty – kilometry ubywały sprawnie. PO raz pierwszy zajrzeliśmy do Piniewa, skąd
terenem dotarliśmy do Awajek i dalej starą DK 7 kontynuowaliśmy podróż przez
Małdyty i Liksajny do Miłomłyna.
Tam
zajrzeliśmy na jaz, znajdujący się na opływie śluzy Miłomłyn i rozpoczęliśmy
klimatyczną podróż starą linią kolejową Miłomłyn-Ostróda, przerobioną teraz na
szutrowy szlak rowerowy Kanału Elbląskiego Elbląg-Ostróda-Elbląg. Noc w lesie
była jeszcze czarniejsza niż normalna i … miało to swój urok. Kolor zapewniała
odblaskowa, pomarańczowa folia na znakach szlaku.
O 22 zameldowaliśmy
się w Ostródzie i to była dobra pora na kawowe odwiedziny Orlenu. W barze
siedziało trzech turystów z Warszawy jadących do Stegny na elektycznych
hulajnogach, które właśnie się ładowały. Chłopaki mieli plecaki, jeden nawet
sakwy Crosso, które trzymał na … platformie hulajnogi. Trzeba sobie radzić, jak się nie ma bagażnika
;-)
Kawkę wypiłem, Andrzej coś tam zjadł i rozpoczęliśmy jazdę w
kierunku Rożentala, który jest położony przy DK 15. Nigdy tą drogą z Ostródy
nie jechałem i miałem pewne wątpliwości, czy to jest dobry pomysł. No, ale w
razie czego szerokie opony tylko czekały na zmianę trasy. Zmieniać jednak nic
nie musieliśmy, bo ruch na krajówce był minimalny a samochody pojawiały się
rzadko, chociaż falami, np., po 3-4 na raz.
Kościół w Rożentalu nie ma dedykowanej iluminacji, są tylko
lampy uliczne ale to starczyło aby wykonać kilka zdjęć tego zadbanego zabytku.
Zdjęcia dzienne są
tutaj.
Z Rożentala zaczęła się interwałowa
wspinaczka do Wysokiej Wsi, leżącej u podnóża Góry Dylewskiej. Góry, którą po
raz pierwszy
odwiedziłem w roku 2009, czyli – można powiedzieć – w innej epoce. Teraz mamy tam
wieżę widokową, lapidarium geologiczne, dużo tablic informacyjnych i ogólnie
teren zagospodarowany. I tylko szlaki rowerowe po staremu są typu MTB –
zwłaszcza podczas zjazdów ;-)
Po oględzinach tej drugiej co do wysokości górki Polski
północnej wróciliśmy na rogatki Ostródy, aby rozpocząć jazdę DK 16 do
Gietrzwałdu. Powoli niebo na wschodzie robiło się niebieskie, a my pustą
krajówką mknęliśmy ku
kapliczce.
Z tej drogi zjechaliśmy w Tomarynkach, z 1 km przed Gietrzwałdem, i jadąc gruntówką między polami zbliżyliśmy się do wzgórza na którym ona
stoi. Końcowe metry to pchanie rowerów po lekko zaoranym polu, pewnie nie do
końca legalne, ale cóż było robić …
Dookoła nas roztaczał się bajkowy krajobraz Warmii, doliny
Pasłęki i Giłwy spowitej mgłami i wschodzącym z każdą minutą słońcem. Jak ktoś
nie może znaleźć odpowiedzi na pytanie: ,,po co spać jak można jechać?” to
właśnie takie momenty są najlepszą odpowiedzią :-))
Chłonęliśmy ciszę poranka i klimatyczne powietrze na
poziomie +5,3 stopnia. Nie chciało się opuszczać tego niezwykłego miejsca, bo chociaż
kapliczek, krzyży i figur na Warmii nie brakuje, to tak widokowo położonej jeszcze nie widziałem. No,
ale jak tylko Słońce pokazało pełną moc nadszedł czas powrotu.
W Gietrzwałdzie już się nie zatrzymywaliśmy, pojechaliśmy
przez Woryty ku Pelnikowi, skąd mieliśmy jeszcze obejrzeć remontowaną DW 527
Olsztyn-Łukta. Zanim dotarliśmy na ten plac budowy bez ruchu samochodowego, za
to z nowym asfaltem (tak, to zachęta) powalczyliśmy z zapiaszczonym odcinkiem
dogi leśnej na wysokości Łęguckiego Młyna nad Jeziorem Isąg, przed szkółka
leśną Żelazowice Nadleśnictwa Kudypy. Po
to właśnie jechaliśmy na rowerach MTB, żeby takie niespodzianki nas nie
spowalniały.
Od Łukty to już była jazda pod lekki wiatr i z hałasującym u
mnie napędem, czego wybitnie nie znoszę, ale tak to jest, jak się za mało
posmaruje łańcuch. Wiatr zrobił nam na koniec niespodziankę i od Pasłęka wiało
nam w … plecy. Miło.
Dzięki temu i nie tylko do Elbląga dotarliśmy nieco po
godzinie 10 rano, czyli wyrobiliśmy się idealnie. Żony były z nas dumne :-))) Dzięki Endrju za wspólne pedałowanie,
pogaduchy i za to że nie wziąłeś kąpielówek ;-)