Trasa: ELBLĄG-Marzęcino-Tujsk-Szkarpawa-Drewnica-Kiezmark-Błotnik-Sobieszewo-Gdańsk-Sopot-Gdynia-Rewa-Mrzezino-Żelistrzewo-Puck-Władysławowo-Jastarnia-Hel-Jurata-Chałupy-Władysławowo-Swarzewo-Puck-Żelistrzewo-Mrzezino-Rumia-GDYNIA CHYLONIA
Nocna jazda na Półwysep Helski zaczęła się w piątek
wieczorem od spotkania elbląskich bikerów pod pomnikiem Piekarczyka. Pretekstem
do spotkania był stutysięczny kilometr szosowego Gianta TCR
Roberta Woźniaka. Każdy pretekst jest
dobry do spotkania się :-). Zwartą grupą dotarliśmy do Marzęcina, gdzie właściciel
roweru wyjął szampana i sprawnie go otworzył. Setka została w ten sposób
uczczona.
Etap helski wyjazdu interesował już tylko
Krzyśka,
Mariusza i mnie toteż popędzani dobrze wiejącym wiatrem ruszyliśmy na zachód. W trakcie jazdy zmianie uległa koncepcja
przepłynięcia Wisły za 5 zł promem w Mikoszewie i wygrała opcja darmowego mostu
w Kiezmarku. Za mostem skręciliśmy na
Błotnik i koło mariny na Martwej Wiśle pomknęliśmy na śluzę w Przegalinie. Tam
krótka sesja foto i dołem Wyspy Sobieszewskiej dotarliśmy do Sobieszewa, gdzie
właśnie kończono spinać most pontonowy.
Za nim skręciliśmy w kierunku gdańskiej rafinerii, której
nocny wygląd zawsze mnie fascynuje i przypomina bazę kosmiczną. Fotki były
oczywiście obowiązkowe:-). Potem już tradycyjnie
gdańskie Stare Miasto z tłumami, nadmorska droga rowerowa bez tłumów, okolice
molo w Sopocie i nadmorska promenada w Gdyni.
Od Gdyni poruszaliśmy się niebieskim szlakiem rowerowym do
Władysławowa, a w zasadzie to chłopaki jechali na pamięć :-). Poruszając się na Cube z szosowymi oponami i
bagażnikiem Piknik z trudem radziłem sobie z urozmaiconą
szutrowo-płytowo-korzeniowo nawierzchnią, ale starałem się nie zamulać. Jadąc
miesiąc temu przez Rzucewo teraz jednak
zrezygnowałem z typowo terenowego odcinka Rzucewo-Puck i do miasta zaślubin Polski
z morzem w 1920 roku dotarłem asfaltem z Mrzezina przez Żelistrzewo.
Poczekałem na chłopaków przy początku polbrukowej ścieżki
rowerowej i ruszyliśmy dalej. Od Władysławowa ścieżka rowerowa jest raz chodnikiem,
raz drogą rowerową co powoduje chaos. Tak czy owak poruszały się po niej napromilowane
grupy ludzi i szybko wraz z Mariuszem zrezygnowaliśmy z kopania się z koniem.
Tym bardziej że szosa była pusta. Na ścieżce został Krzysiek i przypłacił to
bolesną glebą po zahaczeniu kierownicą o
pasek damskiej torebki. Na szczęcie
pozbierał się szybko i już z drogi rowerowej nie korzystał.
Wschód słońca nastąpił o godzinie 5.17 i przywitaliśmy go na
plaży w Juracie (w zeszłych latach chłopaki witali go w Chałupach i Jastarni
więc postęp jest), przy Hotelu Bryza. Słońce wyszło pięknie, czego fotki oczywiście
nie oddają. W przyszłym roku dotrzemy ze
wschodem na sam Hel :-).
Powolny objazd Helu trwał dobrze ponad godzinę, Mariusz
wskoczył do morza tak jak go Pan Bóg stworzył.
Mnie się nie chciało, a Krzyśka bolał obojczyk więc popatrzeliśmy sobie na
Mariusza ;-). Na Helu dużo się zmieniło
od czasu mojej ostatniej wizyty w
2007 roku. Na plus oczywiście.
O godzinie 7 rozpoczęliśmy drogę powrotną do domu. Ja zakładałem powrót PKP z Gdyni, chłopaki
coś mówili o powrocie przez Karwię i Łebę.
Śniadanie zjedliśmy przy cukierni w Juracie w towarzystwie głodnych os. Zajrzeliśmy na molo w Jastarni, do portu
rybackiego w Kużnicy i obserwując wlewający się na Półwysep Helski sznur
blachosmrodów z ulgą zjechaliśmy we Władysławowie na ścieżkę rowerową.
Na niej też już nie było pusto, ale tłum rowerzystów jest jakże
odmienny od sznuru samochodów. W Pucku
pożegnałem się z towarzyszami podróży i samotnie ruszyłem do Gdyni. Zdążyłem
na klimatyzowany skład z Gdyni Chyloni do Malborka, gdzie godzinną
przerwę wykorzystałem na powolny objazd miasta i chłodzenie się lodami
bo upał w międzyczasie zrobił się standardowy.
Tym wyjazdem sprawdziłem po raz ostatni konfigurację roweru przed przyszłotygodniowym
maratonem w polskich górach, dotarłem nowy napęd ( wymienione dwie koronki, łańcuch,
kaseta, suport, kółka przerzutki). Wygląda i chodzi to wszystko bardzo dobrze, otwartą kwestia pozostaje
pogoda podczas
Góry MRDP. Ale jej nie da
się ustawić w serwisie rowerowym :-).
Dzięki Panowie za wspólną
jazdę i mile spędzony czas.