Dane wyjazdu:
Temperatura:35.0
WISŁA 1200 GÓRA KALWARIA-PŁOCK
Wtorek, 6 lipca 2021 ·
| Komentarze 4
Trasa: GÓRA KALWARIA-Warszawa-Modlin-Wyszogród-PŁOCK
MAPAGALERIA (z opisem)
Elegancko wypoczęty i najedzony o 5 rano opuściłem
klimatyczny hotel w dawnych koszarach i wróciłem na ślad Wisły 1200 prowadzący
prawym brzegiem Królowej.
Bezchmurne niebo, piękne słońce i stylowe mgły snujące
się nad wiślanymi łąkami tworzyły piękny
obraz poranka. Że za kilka godzin będzie upał nie do zniesienia też było
wiadomo, ale nie uprzedzajmy faktów.
Po zejściu z mostu zaczęła się trawiasta i wilgotna
jazda po koronie wału, ale to nie trwało długo bo zaraz pojawił się znany z
wczoraj asfalt DW 801 z którego na wysokości ujścia rzeki Świder do Wisły
zszedłem po schodkach w Warszawską Amazonię :-)
Zaczęło się kilkanaście km singielka po zaroślach, krzaczkach,
drzewkach i pokrzywach, czasami tak blisko Wisły, że już bliżej się nie dało.
Jak dobrze, że ja się tutaj nie
władowałem wczoraj wieczorem…
Były momenty nawigacyjnej niepewności, ale w końcu
wydostałem się z tego buszu od razu na drogę rowerową na Wale Miedzeszyńskim.
Drogę znaną z wyjazdu kiedyś tam, dawno do
Józefowa.
Tutaj rzuciłem okiem na kominy elektrociepłowni
Siekierki i niebawem dotarłem do centrum Warszawy. Odpuściłem sobie nic nie
wnoszący odcinek na lewy i z powrotem na
prawy brzeg Wisły i trzymając się cały czas brzegu prawego minąłem ciekawy
architektonicznie Kamień. Bardzo oryginalna realizacja, wpisującą się
niezauważalnie w otoczenie.
Nieco dalej minąłem elektrociepłownię Żerań i to był
ostatni tego typu obiekt na trasie Wisły 1200. Wszystkie one, od Połańca do
Żerania, są zależne od wód Wisły, używanych przez nie do chłodzenia urządzeń i
wytwarzania pary.
Na wyjeździe z Warszawy dotrzymywał mi towarzystwa
Paweł (Garmin-Bikestats) z którym przez dobre kilka km fajnie się rozmawiało.
Bo musicie wiedzieć, że już od dwóch dni w zasadzie jechałem sam, niezwykle
sporadycznie kogoś spotykając. Tu też minął 700 km trasy.
Z Warszawy wyjazd prowadził – sensacja – świetnie
zacienionym wałem z wyraźnie wytartym śladem, po którym jechało się doskonale.
Ślad został na dłużej, ale cień drzew wkrótce się skończył i zaczęła się walka
o przetrwanie. Nawodniony byłem dobrze,
ale słońce szybko opróżniało zasoby organizmu, a co za tym idzie bidony także ekspresowo
robiły się lekkie.
W Nowym Dworze Mazowieckim skorzystałem z przyjemnego
centrum handlowego kupując drugie opakowanie kremu do opalania – butelka
pierwszego właśnie się skończyła po 2 dniach i odwiedziłem McDonaldsa.
Ciężko było wyczuć, gdzie namierzę potem jadłodajnię z
obiadem przed Płockiem, więc wolałem zjeść na zapas. Dwa Big Mac’i i lody
załatwiły sprawę. Przy okazji skorzystałem z klimatyzowanych wnętrz, skąd nie
bardzo chciało się wychodzić.
W końcu jednak trzeba było ruszyć, bo siedząc kilometrów
nie ubywa. Przede mną rozciągała się Twierdza Modlin z najdłuższym w Europie
budynkiem z cegły. Dobrze ponad 2 km się ciągnął.
Potem droga się skończyła i zaczęła się ścieżka nad Wisłą. Widokowa ścieżka
na Wisłę już w pełni uformowaną, z wodami Bugu i Narwi, o szerokości takiej
jaką elblążanie znają z Żuław Wiślanych.
Prawdziwą Królową.
Opłotkami minąłem Zakroczym, po czym zrobił się ruch nad
moją głową. Trasa tutaj prowadziła bowiem w osi pasa startowego lotniska w
Modlinie, a że pandemii chwilowo nie było ;-)
W kolejnej nadwiślańskiej miejscowości, Czerwińsku,
zrobiłem postój przy sklepie, gdzie solidnie się nawodniłem i schłodziłem
lodami. Potem były w dalszym ciągu
lokalne asfalty z ładną panoramą na Wisłę, aż przed Wyszogrodem dała znać
inwencja Ojca Dyrektora i pogonił on peleton przez łąkę.
Prywatną łąkę, jak
głosiła znaleziona przeze mnie tabliczka :-))
Wyszogród minąłem bez zatrzymywania, za to postój
urządziłem na ostatnim spotkanym przeze mnie spontanicznym punkcie wsparcia.
Andrzej Wasiuk przygotował wspaniałe miejsce przy wiślanym wale nieopodal
swojego domu. Akurat załapałem się na świeżutkie drożdżówki. Mistrzostwo!
Żal było opuszczać to gościnne miejsce, ale do Płocka było
jeszcze parę km. Dokładnie 40. Odczuwając trudy jazdy w upale postanowiłem dotrzeć
do tego miasta i zameldować się na nocleg w sprawdzonym w zeszłym roku podczas
Maratonu Północ-Południe Hotelu Starzyński.
Analiza mapy wskazywała że za Płockiem będzie
kilkadziesiąt km asfaltów, więc jutro mogłem ruszyć w nocy, aby nadrobić skrócenie
dystansu dzisiaj.
Z tą ideą wjechałem około 18 do Płocka, zjadłem
makaronową kolację w ramach uzupełniania zapasów glikogenu a drugą tackę makaronu
wziąłem do hotelu na ,,śniadanie”. Budzik ustawiłem na 1:30 i poszedłem spać.
DALEJ >>>