Dane wyjazdu:
Temperatura:35.0
GTG - ETAP 2
Sobota, 12 lipca 2025 ·
| Komentarze 0
Trasa:TROKI (LT) - Daugi-Merecz-Łoździeje-Hołny Mejera (LT/PL)-Augustów-Grajewo-Szczuczyn-RADZIŁÓW
GPS (całość)
MAPA (całość)
GALERIA (całość, z opisem) + foto Andrzej, Jacek, Beata, Zenek, Szczepan
Dalej>>>

Troki opuściliśmy o godzinie 3 w
niedzielę i w blasku nadchodzącego dnia ruszyliśmy w kierunku Polski. Czekał na
nas odcinek w lasach, z zakrętami i bez dużych podjazdów. Takie Żuławy z lasem,
jak orzekł Mirek Czapliński, komandor maratonu.
Niebawem do naszej trójki dojechał
Zdzisiek, który zdążył jeszcze odwiedzić Wilno. No, ale to biker z tych
szybszych. Nasze spokojne i wolne tempo miało mu jednak nie przeszkadzać prawie
do mety i od tej pory kręciliśmy razem.
W tym kręceniu razem była mała przerwa
spowodowana skuchą nawigacyjną, kiedy to zagadałem się z nim i przeoczyliśmy
jeden zakręt. Przez kilkanaście km jechaliśmy sami, nie widząc nikogo przed
sobą i dopisując kilka km. Cóż 😉
Jedną grupą staliśmy się ponownie w
miasteczku Merkine, gdzie śniadanie i lody zapewniła nam stacja paliw Baltic
Petroleum. W niedzielny poranek to było jak oaza na pustyni, bo sklepiki były
jeszcze pozamykane.
Jak jesteśmy przy temacie logistyki
zakupów to trzeba przyznać, że Litwa stoi o niebo lepiej niż Czechy podczas
Tour de Silesia 2023. Sklepów jest dużo, czynnych
normalnie w sobotę, czynnych w niedzielę, przyjmujących karty płatnicze. Nie
było problemów.
Tak to można podróżować. Zatrzymaliśmy
się jeszcze przy drogowskazie Druskienniki 12. Nieprzypadkowo, bo to miasto
partnerskie Elbląga na Litwie i przez chwile mieliśmy plan, żeby je odwiedzić.
No ale 24 dodatkowe km w upale nie wchodziły tym razem w rachubę.
I tak to każdy kilometr przybliżał nas
do granicy z Polską, którą zgodnie z planem przekroczyliśmy na przejściu
granicznym Ogrodniki, chociaż to jest druga miejscowość po polskiej stronie.
Pierwszą są Hołny Mejera, gdzie czekał na nas bufet i punkt kontrolny w ośrodku
Politechniki Białostockiej.
Dotarliśmy tutaj razem około godziny
13, czyli w czasie obiadu i tworzącej się burzy. Nie spieszyliśmy się zatem z
opuszczeniem tego miejsca. Był czas na miseczki zup, pyszne kanapki, banany i
arbuzy. Były także materace na których na chwilę zalegliśmy, bo nie było się
gdzie spieszyć.
A może jednak było, bo w pewnym
momencie zobaczyłem Sylwię z Wojciechem Łuszczem sposobiących się do jazdy, a
mojej ekipy jakby nie było. Ancymonki ruszyli bez Mareckiego! 😂🤔
Mając po lewej stronie burzę i jadąc
na jej krawędzi kilka razy otrzymałem drobne strzały deszczowe, ale to było dobre
przy cały czas dość wysokiej temperaturze.
Ekipę doszedłem na ulicach Augustowa i
ponownie ruszyliśmy wspólnie. Na horyzoncie formowała się już kolejna burza, która
zatrzymała nas na malutkim, wąziutkim i do tego blaszanym przystanku przed
Grajewem.
Jakoś się na nim zmieściliśmy i jak główne
uderzenie deszczu minęło ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy z wiatrem, kolejna burza
była za nami, ale szczęśliwie Grajewo ją zatrzymało.
Za chwilę asfalt pod naszymi kołami
był już suchy, za to Andrzej zgłosił potrzebę odpoczynku. Zadeklarował, że
samodzielnie dotrze do punktu kontrolnego w Radziłowie, więc my ruszyliśmy bez
niego.
W Radziłowie zaatakowałem się pyzami z
mięsem i ostatnią porcją makaronu, który został znaleziony chyba specjalnie dla
mnie. Dzięki! To było wspaniałe.
Pogoda wkoło była dynamiczna, Andrzej
dojechał kilkanaście minut po nas nieco zmoczony i patrząc na
ściągawkę
postanowiliśmy zdrzemnąć się przed ostatnimi 180 km.
Dochodziła godzina 22, więc z 3 godziny można było się regenerować na wygodnych
materacach Urzędu Gminy w Radziłowie.