INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 301.707 kilometrów, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.88 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)



baton rowerowy bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Dane wyjazdu:
288.00 km 0.00 km teren
13:43 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy:2413 m

MRDP - ETAP V

Środa, 27 sierpnia 2025 · | Komentarze 0

Trasa: DOŁHOBYCZÓW-Hrebenne-Horyniec Zdrój-Medyka-Przemyśl-Arłamów-Ustrzyki Dolne-USTRZYKI GÓRNE

MAPA (całość MRDP)

GALERIA (z opisem, całość)

Dalej >>> 



Wychodzę na paluszkach z agroturystyki w Dołhobyczowie, żeby nie pobudzić śpiących gospodarzy, a na zegarku widzę godzinę 2:30. Dzisiaj w planach co najmniej Ustrzyki Dolne, a najlepiej Górne.

Ruszam drogami pogranicza, widzę łunę jakiegoś ukraińskiego miasta (chyba Szeptycki) – na szczęście to łuna oświetlenia ulicznego – a sam w totalnej samotności kręcę kilometry w kierunku ogromnego przejścia granicznego w Hrebennem.

W okolicy wsi Setniki robię skuchę nawigacyjną i nie jadę doliną rzeki Rzeczycy, tylko nieco wyżej. Kilometrowo nieco straciłem, ale temperaturowo zyskałem bo nadrzeczne mgły widziałem z góry, a nie wokół siebie.

W Machnowie Nowym jest już otwarty sklep, więc atakuję się śniadaniem w towarzystwie jednej z legend polskiego ultra, Wojtka Łuszcza. Ja mam dużo sera żółtego, Wojtek ma kiełbasę – wymieniamy się, bo wiadomo, że obce smakuje najlepiej 😂

Poranek jest bardzo rześki, grzejemy się we wnętrzu sklepu a do tego zostajemy podjęci herbatą z prywatnych zasobów pani ekspedientki. Super!

Najedzeni, ogrzani – tak to można podróżować. Ruszamy, nieco odjeżdżam Wojtkowi, ale jeszcze kilka razy będziemy się dzisiaj widzieć w drodze do Przemyśla. Potem już się nie zobaczymy.

Niebawem osiągam Lubyczę Królewską, potem widzę wielki plac budowy S17 przed Hrebennem i pobocze zastawione TIR-ami ze znaczkami UA.

Skręcam w boczną drogę i obieram kierunek na Horyniec Zdrój. Prowadzi do tego dalekiego uzdrowiska piękny zjazd, który pamiętam jako podjazd z zeszłorocznego Wschodu MRDP. W Horyńcu uzupełniam picie i jadę dalej.

Dołącza do mnie zawodnik, którego numeru niestety nie pamiętam i jedziemy sobie parę km razem. Jesteśmy tam spragnieni rozmowy, że przelatujemy jakiś zakręt – ja wyłączyłem nawigację w telefonie, bo widziałem u niego Garmina, a on pomyślał podobnie i wyłączył swoją 😂

To było koło Majdana Lipowieckiego; czy komukolwiek to coś mówi? 😉

W końcu odjechał do przodu, bo jednak jak SOLO, to SOLO.

Niebawem dotarłem do Wielkich Oczu na GreenVelo, potem była Korczowa i A4 a następnie Medyka w której poczułem upał. Szybko zaplanowałem odpoczynek w McD w Przemyślu, a że pora była obiadowa …

Minęła też 4 doba jazdy, licznik opiewał na 1240 km. Wjazd pod złote litery wymagał zjechania z trasy, ale że prowadziła ona bokiem Przemyśla, to nie były to dodatkowe km. No, może z jeden km.

Podczas obiadu główkowałem, czy ryzykować, poświęcić z dwie nocki i zredukować do absolutnego minimum spanie, jechać na chemii (Kofaktin Shot) i jeszcze powalczyć o limit, czy też skupić się na najważniejszym – przejechać w końcu całą trasę MRDP i zrobić życiówkę.

Oceniłem, że ryzyko kontuzji jest jednak duże i nie warte przegrania znowu całej imprezy. Swoją drogą, w roku 2017 Przemyśl opuszczałem po 3 dobach 10 godzinach jazdy na MTB Cube 26 cali, a teraz na wypasionym Treku po 4 dobach 2 godzinach. Ech, PESEL. Jestem przekonany, że na Treku w roku 2017 …, tak, tak 😊

Za Przemyślem pojawiło się pierwsze pchanie roweru, Aksmanice w pewnym momencie okazały się za duże na przełożenia 34x34. Poznałem dobitnie różnicę jak się robi Przemyśl na 500 km – patrz RAP, a jak na 1250 – MRDP. Jest różnica 😉

Potem był zjazd do Huwnik i zacząłem podjazd do Arłamowa. Znany, lubiany, długi i łagodny. Zjazd do Krościenka też bardzo lubię, zwłaszcza, że wszystko w końcu było jechane w dzień i przy pełnej widoczności.

Przeleciałem przez Ustrzyki Dolne, a że czas był dobry to ruszyłem do Ustrzyk Górnych, bo co jak co, ale miejsc noclegowych w tamtejszym Hotelu Górskim PTTK mogłem być pewny.
Mimo wszystko zadzwoniłem, aby zrobić rezerwację i usłyszałem, że recepcja jest czynna do 21, a potem to mogę sobie spać w hotelowym lobby. No i trzeba było nieco spiąć pośladki. Miałem nieco ponad 2 godziny na 30 km po jakichś tam górkach.

Lubię góry, także ruszyłem raźno i na punkcie widokowym nad Lutowiskami pozwoliłem sobie na przerwę z zapiekanką w dłoni. Zachód słońca był gratis.

Potem teren nieco się wypłaszczył, chociaż do Ustrzyk Górnych całkiem płasko nie jest i droga nieco się wznosi. Za dnia to wszystko lepiej widać. W Hotelu Górskim zameldowałem się o 20:20, dostałem zniżkę noclegową jako członek PTTK (na słowo, legitymacji nie miałem przy sobie) i ruszyłem do pokoju pod prysznic.

Zasypiając przypomniał mi się rok 2010, kiedy to w tym samym miejscu spałem po ukończonej swojej pierwszej edycji BB Tour. Wtedy to była meta, teraz do mety było daaaleko😊







Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa asudo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]