Dane wyjazdu:
Temperatura:35.0
Rower:
Sobota, 17 lipca 2010 ·
| Komentarze 3
Zaciągnięte z www.natemat.com.pl. Od siebie dodam tylko, że tą wyliczankę można powiększyć ;-).
10 najgorszych rzeczy jakie mogą cię spotkać na ścieżce rowerowej :-) 1. Całkowity brak ścieżki
To wbrew pozorom wcale nie jest takie złe. W każdym razie nie najgorsze. Możesz przecież pedałować jezdnią. Niezbyt to komfortowe ani tym bardziej bezpieczne, lecz przynajmniej wiesz, że jesteś na pozycji słabszego użytkownika drogi, to zaś zmusza cię do zachowania szczególnej ostrożności. Amerykańscy naukowcy obliczyli, że dzięki temu oraz rygorystycznemu stosowaniu się do przepisów kodeksu drogowego, masz od 71,4 do 91,7 proc. szansy na to, że twej miłości do cyklizmu nie zakończy cichutkie „adieu!” wyszeptane spod kół solarisa…
2. Samochody
Poruszają się po ścieżkach rowerowych tym chętniej, im więcej słupków oddziela jezdnię od miejsca, w którym pragną „na momencik” zaparkować kierowcy. Parkowanie na ścieżkach rowerowych jest zresztą tak powszechne, że nie reaguje na nie nawet drogówka. W odzwyczajaniu posiadaczy aut od takich zachowań najlepiej sprawdza się terapia behawioralna, której instrumentami mogą być dobrze zaostrzony gwóźdź lub śrubokręt.
3. Współdzielenie
Po części ścieżek powinni – w zamyśle ich projektantów – poruszać się wspólnie piesi i rowerzyści. Pół asfaltu nasze, pół ich. Zgoda buduje, bo ścieżka jest najważniejsza! Do harmonijnego współżycia spacerowiczów z cyklistami zachęcają znaki pionowe i poziome czytelne nawet dla cierpiących na głęboką zaćmę. Jak to działa w praktyce? Jedziesz, a z przeciwka idą: on z reklamówką piwa, ona z komórką przy uchu, ono z ADHD. Jesteś coraz bliżej. Delikatnie podzwaniasz i nawet próbujesz się uśmiechać. Oni ani myślą ci ustąpić, przeciwnie – rozsypują się w jeszcze szerszą tyralierę. Zjeżdżasz na trawnik prosto w psie gówno.
4. Psy
Są wszędzie, nie tylko na ścieżkach rowerowych. Fajdają, gryzą po łydkach, dostają wścieklizny, gonią za rowerami. Jamniki dodatkowo wplątują się w szprychy.
5. Psiarze
Gorsi od psów na ścieżkach rowerowych są tylko psiarze. Kochają swoje Dżeki, Lordy oraz Azunie i myśli o tym, że ich pupile w ogóle mogą komuś przeszkadzać wydaje im się co najmniej niedorzeczna. Psie odchody traktują jak rzadkie kwiaty, którym należy się szczególna ochrona. Psiarze są na ogół więksi od psów i tym samym zajmują więcej miejsca od czworonogów. Ulubionym zajęciem psiarza jest powolny spacer środkiem ścieżki rowerowej z nosem utkwionym w popularnym brukowcu i bezrobotną smyczą zwiniętą w wolnej dłoni.
6. Smycze automatyczne
Szczególnie niebezpiecznym narzędziem w ręku psiarza jest długa smycz na automatycznym kołowrotku. Smycz taka zakończona hasającym swobodnie wyrobem pinczeropodobnym może w okamgnieniu rozwinąć się na długość do 10 metrów, skutecznie przegradzając całą szerokość ścieżki rowerowej. Doświadczony kolarz może jednak wystąpienie takiej szykany przewidzieć. Wystarczy nasłuchiwać, czy widoczna ta trasie pulchna matrona przyklejona nosem do witryny pasmanterii, nie zawodzi monotonnie: „Rolfik, Rolfik, chodź do mamuni!”. Jest to niezawodne ostrzeżenie, że odległym o 5 metrów trawnikiem sunie łaciate bydlę przypięte do „mamuni” elastyczną pępowiną.
7. Towarzyskie emerytki
Występują przeważnie parami w pobliżu osiedlowych sklepów spożywczych, bazarków, kiosków z prasą i przychodni lekarskich. Lubią ustawiać się centralnie na środku ścieżki rowerowej i po uwolnieni rąk od ciężkich bagaży prowadzić ożywiona konwersację. Ich swobodne kończyny górne zataczają w powietrzu kręgi i ósemki, dynamicznie poszerzając przestrzeń zajętą przez konwersujące. W przypadkach ekstremalnych łączą robienie zakupów z wyprowadzanie psów na spacer (patrz par. 6 Smycze automatyczne). Niezależnie od wieku (przy odrobienie szczęścia emerytem lub rencistą można u nas zostać niemal w dziecięctwie) tknięte są zawansowaną głuchotą. Nie reagują bowiem nawet na najbardziej natarczywe dźwiękowe sygnały ostrzegawcze.
8. Płochliwe romantyczki
Dziewczęta w różnym wieku, zarówno piesze jak pedałujące. Wśród ich cech szczególnych należy wymienić: spojrzenie zdradzające miłość do ludzi i zdumienie światem, okulary, gwałtowne manewrowanie kierownicą na prostej drodze (w przypadku cyklistek) oraz niepewny chód o nieco bocznym trakcie (jeśli są spieszone). W sumie mają tylko dwie wady: a) nigdy nie słyszały o ruchu prawostronnym, b) są uprzejme i życzliwe. Nawet gdy jadą zupełnie prawidłowo, widząc nadjeżdżającego z przeciwka rowerzystę próbują ustąpić mu miejsca. Jakaś niepojęta reguła powoduje, że zawsze pakują swój jednoślad wprost w twoje lewe kolano. Uwaga! Krańcowo niebezpieczne! Cichutkie „przepraszam” i trzepot rzęs zroszonych łezką wstydu niejednego doprowadziły do… ołtarza!
9. Młode mamy
Katastrofa! Każda kobieta popychająca wózek z kwilącą zawartością uważa go za pojazd uprzywilejowany. Nie zważa zatem ani na reguły rządzące ruchem ulicznym, ani na zasady dyktowane choćby zdrowym rozsądkiem. Uwaga! Młode mamy nader często występują dubeltowo!
Studium przypadku nr 1: Środkiem wyodrębnionej ścieżki rowerowej suną eleganckie damy z równie szpanerskimi wózeczkami. Zapytane delikatnie, czemu nie korzystają z równoległej alejki parkowej, odpowiadają rezolutnie, że trakt rowerowy jest bardziej w cieniu, co stanowczo lepiej odpowiada dzidziusiom. Na życzliwą uwagę, że pobliska jezdnia jest jeszcze lepiej chroniona przed słońcem przez stare lipy, a w dodatku niepomiernie szersza, rzucają słowami, których w tym miejscu nie ośmielimy się zacytować. Studium przypadku nr 2: W perspektywie ścieżki rowerowej dostrzegam młodą mamę z wózkiem. Jej postawa i ruchy wydają mi się jednak nieco dziwne. Podjeżdżam bliżej i konstatuję, że popycha ona ciężką gondolówkę brzuchem, jednocześnie usiłując fotografować pociechę telefonem komórkowym. Gdy, nie przerywając marszu, pochyla się nad wózkiem, z uszu dyndają jej kabelki słuchawek, a popiół z papierosa opada beztrosko na kołderkę. W ten sposób zbliżamy się do szczytu wzniesienia, przez które prowadzi nasza wspólna dróżka. Za nim opada ona niemal wprost na jezdnię. Próba uświadomienia niebezpieczeństwa miłośniczce fotografii kończy się jak to opisano w Studium przypadku nr 1.
10. Wyczynowcy
Zmora i utrapienie wszystkich normalnych użytkowników ścieżek rowerowych. Te ostatnie traktują jak zamknięte tory wyścigowe. Przeważnie mięśniaki w markowych ciuchach i na jakimże sprzęcie. Gnają na oślep przez Powiśle, wpatrzeni w licznik przebytej drogi, prędkościomierz, wskaźnik prędkości średniej na ostatnio przejechanym dystansie, zegar dystansu bezwzględnego, indykator średniego dziennego czasu jazdy (licząc od dnia zakupienia ramy molibdenowej) oraz zegar regulowany sygnałem satelitarnym co 1/3 sekundy. Zwinięci w jajo, jedną ręką trzymają wolant, drugą podtrzymują telefon, przez który informują o osiągniętych wynikach kumpla z działu PR&HR;, który właśnie śmiga po Kępie Potockiej. Z pogardą mijają kolorowe peletony rodzinne, zakochane pary podzwaniające na siebie znacząco i samotne nauczycielki z koszykami piknikowymi przy kierownicy.