Dane wyjazdu:
117.00 km
117.00 km teren
Temperatura:-9.0
Niedziela, 26 stycznia 2014 ·
| Komentarze 0
FOTORELACJA (z opisem)
Trasa: ELBLĄG-Bielnik II-Marzęcino-Osłonka-Chełmek-Tujsk-Rybina-Groszkowo-Płonina-Łaszka-Wydmina-Sztutowo-Kąty Rybackie-Sztutowo-Łaszka-Rybina-Tujsk-Marzęcino-Orliniec-Solnica-Jazowa-Kazimierzowo-Adamowo Osiedle-Helenowo-ELBLĄG
GPS
Pierwszej z tegorocznych wycieczek towarzyszyła prawdziwa
zima ze śniegiem i mrozem, czyli tak jak na styczeń przystało. Pewnie też
sprawiło to, że na starcie pojawiło się trzech bikerów.
Marek,
Robert i
Darecki ruszyli ze mną w trasę kilka minut po ósmej. Wiatr nam sprzyjał, co wskazywało że powrót
będzie trudny. Niemniej w Bielniku II Marek i Darecki postanowili zmodyfikować
swoje plany i skręcili na Kępę Rybacką.
W dalszej jeździe towarzyszył mi
Robert. Niebawem dotarliśmy do jednej z największych
stacji pomp w Osłonce, gdzie chciałem sprawdzić możliwość pokonania Szkarpawy
po lodzie. Z tego miejsca bowiem do tytułowego kotwicowiska lodołamaczy
mieliśmy w linii prostej około 3 km.
Stacja pomp była zamknięta, pompowego
nie zastaliśmy, nie było też żadnych wędkarzy podlodowych na Szkarpawie co
mogło wskazywać, że lód jest zbyt cienki. Nie znaleźliśmy też żadnej łodzi,
którą byśmy pokonali kilkunastometrowy ciek wodny. Nie chojrakowaliśmy więc i ruszyliśmy w kierunku mostu w Rybinie, żeby rzekę pokonać jak Pan Bóg
przykazał :-)
Na wysokości Chełmka dostrzegłem w końcu
wędkarza siedzącego na środku rzeki, ale on tam wszedł z drugiej strony i nie można było skorzystać z jego śladów. A
wiadomo, że na rzece to z grubością lodu może być różnie.
Po drodze przegapiłem zjazd do Chełmka
i w coraz większym śniegu brnęliśmy po
wale przeciwpowodziowym Szkarpawy. W końcu
zdecydowaliśmy się odbić w kierunku zabudowań i przez pole dotarliśmy do lokalnego
…kanału.
Zawróciliśmy z powrotem na wał mozolnie
pedałując po zmrożonym polu. Postanowiłem trzymać się wału, tym bardziej że
coraz bliżej było już do Rybiny. Po drodze przekroczyliśmy mostkiem rzekę
Tugę przy jej ujściu do Szkarpawy.
Niebawem wyłonił się znajomy widok mostu zwodzonego w Rybinie i tam przejechaliśmy
rzekę aby popedałować po jej drugiej stronie. Latem to będzie piękną trasa
widokowa wzdłuż rzeki, a tymczasem było
biało-szaro bez odrobiny słońca. Przez
Grochowa i inne Groszkowa dotarliśmy do Łaszki, gdzie odbiliśmy do punktu zaznaczonego
na mapie czerwoną kropką i opisanego : dawne kotwicowisko lodołamaczy.
Przy stojącej obok wału czołowego
Zalewu Wiślanego strażnicy wałowej dostrzegłem mieszkańca, którego spytałem się
o to kotwicowisko. Człowiek wytrzeszczył
oczy na moje pytanie i stwierdził, że tutaj nigdy nie było lodołamaczy – no może za Niemców, czyli
przed 1945 rokiem. Widział dawno temu
urządzenia do pogłębiania Zalewu Wiślanego i tyle.
Z samego wału było widać tylko
morze trzciny i w oddali stawę Gdańsk (znana też jako kaszyca). Kompletnie nic
co by mogło wskazywać na obecność kotwicowiska, że o lodołamaczach nie wspomnę.
Pozostało nam zejść z wału na
którym wiało tak, że chciało nas porwać. Pojechaliśmy drogą z płyt betonowych u
podnóża wału która doprowadziła nas do Wydminy. Potem nasza trasa wiodła wzdłuż
Wisły Królewieckiej aż do mostu zwodzonego w Sztutowie. Tam wskoczyliśmy na
główny asfalt i pojechaliśmy do Kątów Rybackich na małe co nieco w barze ,
,U Basi’’.
Ciepły, dwudaniowy obiad to była
rzecz bardzo przydatna w tych surowych okolicznościach
przyrody. A spotkanie z
Kristoferem to już był prawdziwy hit. Chłopak nieco
spóźnił się na zbiórkę i samotnie dotarł na mierzeję.
Po obiedzie pojechaliśmy sprawdzić
rezerwat kormoranów pod nieobecność głównych lokatorów zażywających słonecznych
kąpieli na południu Europy. Przynajmniej było cicho i nic nie spadało z nieba :-). Teren rezerwatu wygląda jak
po przejściu huraganu – kikuty drzew straszą w dużej ilości.
Z lasu wyjechaliśmy przed Sztutowem
i bocznym asfaltem pojechaliśmy do Rybiny. W Tujsku zatrzymaliśmy się w
sklepie, a potem jechaliśmy przez Marzęcino, Orliniec aż do Solnicy gdzie wjechaliśmy na
DK 7. Ruch na niej pomimo niedzieli był
duży, także w Jazowej zjechaliśmy z niej i poruszaliśmy się drogą rowerową. Zaczął padać
śnieg i zapadały ciemności, a my skręciliśmy
jeszcze na Władysławowo i przez Helenowo wjechaliśmy do Elbląga.
Pierwsza tegoroczna ,,setka’’ stała
się faktem. Dziękuję Panowie za wspólne pedałowanie. Zawsze to ciekawiej niż
samemu.