Dane wyjazdu:
Temperatura:20.0
Trasa: ELBLĄG-Malbork-Starogard Gdański-Czersk-Tuchola-Nakło nad Notecią-Kcynia-Wągrowiec-Skoki-Imiołki-GNIEZNO>>>PKP>>> Ostróda-Miłomłyn-Małdyty-ELBLĄG
GPS Elbląg-GnieznoBIKEMAP Elbląg-GnieznoBIKEMAP Ostróda-ElblągFOTOGALERIA (z opisem)
Trasa maratonu do Gniezna podlegała licznym modyfikacjom,
pewne było tylko to, że po drodze do pierwszej stolicy Polski i jednego z
domniemanych miejsc chrztu księcia Mieszka I chcę odwiedzić Lednicę ze sławną
bramą-rybą.
W końcu nadszedł dzień wyjazdu i o 22 ruszyliśmy wraz z
Robertem w ciemną noc.
Bez zbędnych eksperymentów jechaliśmy do Czerska spokojną o
tej porze DK 22, chociaż do węzła Swarożyn na A1 trochę samochodzików się
kręciło. Potem to już tylko kręciliśmy korbami my, tak, że zatrzymaliśmy się na
lekki posiłek na Orlenie w Czersku.
Zaczynał się już wschód słońca i niebawem pędziliśmy przez
Bory Tucholskie w promieniach słońca. W Tucholi zamotaliśmy się w plątaninie
dróg i zamiast na Sępólno Krajeńskie pojechaliśmy w kierunku Koronowa na Mąkowarsko.
Pomyłka nie miała wielkich konsekwencji, poza tym, że trochę powtórzyła się
trasa z
tego wyjazdu. Minęliśmy zatem ponownie most kolejowy w Buszkowie,
miejscu gdzie na ,,zakręcie śmierci’’ zginął znany aktor Bogumił Kobiela i
dotarliśmy na rondo nad Koronowem.
Roberto zaczął odczuwać głód, więc minęliśmy Koronowo i sprawdziliśmy
w miejscowości Stopka
lokalny wyszynk, połączony z imponującym skansenem
ruchomości i nieruchomości z Krajny. Niestety, lokal był jeszcze zamknięty, więc
pozostało nam jechać dalej.
Trasa prowadziła do Mroczy, gdzie na urokliwym ryneczku
zjedliśmy śniadanie delektując się specjałami z lokalnego sklepu i ciszą
poranka w promieniach mocno już grzejącego słońca. Po śniadaniu spojrzeliśmy
jeszcze na mroczański kościół i pojechaliśmy dalej, w kierunku Nakła nad
Notecią.
Niebawem przecięliśmy DK 10 będącą obwodnicą Nakła znaną nam
z BB Tour i wjechaliśmy do miasta. Mocno kręcąc kierownicami drogowskazy
wyprowadziły nas z miasta i zatrzymaliśmy się na moście nad Notecią. Krótka sesja
zdjęciowa portu rzecznego, w którym było widać rękę funduszy unijnych i już
jechaliśmy dalej.
Za Nakłem minęliśmy strefę ekonomiczną, charakteryzującą się
dużą ilością piasku, lamp i samotnej drogi asfaltowej. Zabudowań na razie brak.
Chwilę potem zobaczyłem wijącego się w poprzek drogi węża. Ominąłem go darując
mu życie, ale że zobaczyłem charakterystyczny zygzak szybko się zatrzymałem
kilka metrów dalej. Obraz żmii zygzakowatej
widziany wielokrotnie w książkach i filmach miałem dobrze zakodowany, toteż
na żywo rozpoznałem ją bez cienia wątpliwości. Gad w tym czasie zdążył już
opuścić niebezpieczny dla niego asfalt i schował się w trawie, gdzie mógł być
groźny dla nas.
Uzbrojeni w kij delikatnie rozgarnęliśmy trawę i zrobiliśmy zdjęcia jedynej przedstawicielce
jadowitych gadów w Polsce. Żmija, a raczej żmijka była jeszcze bardzo mała, ale
już wykazywała swoje niezadowolenie głośnym syczeniem i próbami atakowania
kija. Jako że żmije są pod ochroną po
sesji zdjęciowej daliśmy jej spokój i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Niebawem naszym oczom ukazała się Kcynia z widocznym na
wzgórzu kościołem. No i trzeba był
wspiąć się na górkę, całkiem sporą jak na okoliczne równiny. Pod kościołem odbywał się
festyno-odpusto-piknik i handel na całego połączony z tłumem ludzi. Zjedliśmy
tam lody i opuściliśmy hałaśliwą Kcynię.
Kolejną miejscowością na trasie był Wągrowiec, który
minęliśmy obwodnicą i do centrum nie wjeżdżaliśmy. Za Wągrowcem pojawiły się
odcinki asfaltowej drogi rowerowej, z której skorzystaliśmy. Zbliżał się moment
zmiany kierunku jazdy i skręcenia we kierunku Lednicy i Gniezna. Wiatr, do tej
pory wiejący nam przeważnie w plecy teraz zrobił się boczny a na niebie
widzieliśmy coraz więcej chmur.
Na trasie pojawiły się oznakowania szlaku kościołów
drewnianej wokół Puszczy Zielonka. Jeżeli kościół stał przy drodze to
uwieczniałem go fotograficznie, poszukiwania dalej położonych muszą poczekać na
inną okazję. Dało się zauważyć liczne grupy
i grupki rowerzystów na drodze w tych okolicach.
Niebawem skręciliśmy z drogi wojewódzkiej w kierunku wsi
Imiołki, za którą rozciągają się Pola Lednickie. Teren jest bardzo rozległy i stworzony do
poruszania się po nim rowerem, no może niekoniecznie na wąskich oponach
szosowych ;-).
Sesja zdjęciowa w tym miejscu trwała dość długo,
przyspieszyła ją hałasująca chmura burzowa, która oznajmiła nam, że ostatnie 10
km do Gniezna może nie być takie miłe jak przejechane już ponad 300.
Chmura pozostała jednak z boku i deszcz popadał na nas bardzo
symbolicznie. Na ostatnich kilometrach
przed Gnieznem zobaczyliśmy plac budowy obwodnicy tego miasta, przez które
przebiegają dwie drogi krajowe i wjechaliśmy do centrum. Znalezienie Starego
Miasta i katedry nie było trudne, ale zanim weszliśmy pokłonić się koronowanym
w tym miejscu pierwszym królom Polski odpoczęliśmy w lokalnej pizzerii u stóp
wzgórza katedralnego przy konkretnym obiedzie. Była godzina 15, tak, więc do
pierwszej stolicy Polski dotarliśmy po 17 godzinach w trasie.
Po obiedzie pojechaliśmy na dworzec PKP żeby
się dowiedzieć, że na pociąg w kierunku Gdyni biletów już nie ma. Były
za to w kierunku na Olsztyn – bardzo nam się to spodobało :-).
A potem nadszedł czas
na zwiedzanie. Najpierw ja ruszyłem do
katedry, a potem Robert. Świątynia robi
wrażenie swoim bogatym, historycznym wyposażeniem. Było już po uroczystościach
3 majowych, więc największe tłumy już były za nami. W katedrze można swobodnie
wykonywać zdjęcia, chociaż widziałem zakazy dotyczące tej czynności. Dostęp do
Drzwi Gnieźnieńskich był wolny, chociaż spotkałem się z opisami, że za ich
obejrzenie płaci się dodatkowo. Płatny był tylko wstęp na wieżę, sam wstęp do
katedry też był za darmo.
Poza katedrą objechaliśmy Stare Miasto z ładnym rynkiem,
wypełnionym ogródkami gastronomicznymi pełnymi turystów i mieszkańców. Przed
samą podróżą ( 19:34) zjedliśmy jeszcze kolację i niebawem zajęliśmy miejsca w
pociągu.
Bilety mieliśmy kupione do Ostródy, bo z tego miasta jest
najbliżej do Elbląga – około 70 km. Im bliżej byliśmy momentu wysiadania, tym
mocniej padał za oknem deszcz. Perspektywa jazdy remontowaną i przebudowywaną,
DK 7 w towarzystwie TIR-ów i deszczu
była średnio podniecająca, ale w końcu nie takie rzeczy już się na rowerze przeżyło.
Łaskawie opady nieco w Ostródzie zelżały i w lekkim deszczu
ruszyliśmy do Elbląga po drodze prowiantując się na lokalnym Orlenie. Dynamiczna
jazda trwała do Miłomłyna, gdzie zjechaliśmy na starą DK 7 i w ciszy oraz już bez
deszczu spokojnie kręciliśmy do Elbląga w którym pojawiliśmy się około 2 w
nocy.
Tym samym maraton Gniezno 1050 dobiegł końca. Dzięki Roberto
za wspólne kręcenie i już zapraszam na Gniezno 1100 jak tylko dotrwamy w siodełku
do tej daty :-)).
473 dni do MRDP.