Dane wyjazdu:
Temperatura:11.0
Czwartek, 4 maja 2023 ·
| Komentarze 5
Trasa: KRAKÓW-Kalwaria Zebrzydowska-Wadowice-Oświęcim-Bieruń-Mysłowice-KATOWICE >>> Malbork-ELBLĄG
MAPA
GALERIA (całość)
Prognozy pogody tym razem sprawdziły się w 100% i od rana w
Krakowie padał albo kropił deszcz. A że pociąg na północ Polski czekał na nas w
…Katowicach, bo nie było nic innego robić, jak tam pojechać. Oczywiście na
rowerach i oczywiście nie najkrótszą drogą :-)
Puste, bo świąteczne, ulice Krakowa pokonaliśmy dość sprawnie w kierunku
Skawiny, omijając Wiślaną Trasę Rowerową gdyż nie do końca pamiętałem, czy koło
Tyńca jest już asfalt czy też nie.
Skawinę ominęliśmy obwodnicą, a za miastem zaczęliśmy wyjeżdżać
z doliny Wisły, czyli zaczęły się jakieś tam górki. Górek generalnie było za mało
na tym wyjeździe, więc i te przywitaliśmy z radością.
Pierwszym celem turystycznym była Kalwaria Zebrzydowska, której sławne
kalwaryjskie dróżki obejrzałem podczas powrotu z
MPP 2018, więc specjalnego parcia na wspinaczkę do sanktuarium nie miałem.
Robert też nie miał, więc zostaliśmy na dole i za chwilę pędziliśmy DK 52 do Wadowic. Sławnego miasta w którym
jeszcze nigdy nie byłem.
Na wadowicki rynek wjechaliśmy w padającym cały czas deszczu. I traf chciał, że
właśnie na nasz widok jedna z tamtejszych kawiarni otworzyła swoje podwoje. A w
środku cała witryna papieskich kremówek. Sami widzicie, że cuda się zdarzają
:-)))
Ja rozsiadłem się
wygodnie pod parasolami, Roberto wybrał cieplejsze wnętrze i poszło …. Kawa i
kremówki sprawiły, że znowu świeciło słońce – wirtualne, rzecz jasna. Po tym
śniadaniu przyjrzałem się mokremu rynkowi, zrobiłem kilka fotek rynku, bazyliki
i domu Jana Pawła II.
I ruszyliśmy dalej, w kierunku Zatoru. Popularną Energylandię miałem do tej
pory okazję widzieć z daleka przy okazji czy to MPP, czy Wisły 1200. Teraz była
okazja przyjrzeć się z bliska temu kombinatowi rozrywki i atrakcji. Faktycznie,
robi to wrażenie i pewnie kiedyś trzeba będzie tam zajrzeć na jakąś kolejkę ;-)
Z Zatora udaliśmy się do Oświęcimia,
gdzie ze zdziwieniem zauważyliśmy zupełny brak oznakowań kierujących do dawnego
obozu przy długim, prostym odcinku wjazdowym DK 44. Czyżby wszyscy wiedzieli gdzie jechać?
I my w końcu trafiliśmy w okolice dawnego Auschwitz, ale że Roberto chciał
obejrzeć baraki Birkenau to ruszyliśmy na ich poszukiwania. Lekko się motając w
końcu je namierzyliśmy i można było jechać dalej.
Pociąg z Katowic odchodził około 15, a my w tym Oświęcimiu spędziliśmy dobrą
godzinę. Za Oświęcimiem zaliczyliśmy Bieruń w którym skręciliśmy na Mysłowice,
chcąc ominąć Tychy i wjazd do Katowic od strony tego dużego miasta.
Tutaj pewnym utrudnieniem był remont mostu na Potoku
Goławieckim, ale rowerowo ogarnęliśmy go bez trudu. Kładka była :-)
Zatrzymałem się jeszcze w Imielinie, gdzie zjadłem sobie w Happy Cafe zapiekankę
i wypiłem kawę, a Roberto w tym czasie powoli kręcił w kierunku Mysłowic.
Niebawem do niego dołączyłem i tak to razem przejechaliśmy to miasto. Na
tablicy Katowice pojawiłem się solo, poczekałem na kolegę i razem zrobiliśmy
fotkę kończącą długi weekend.
Do centrum Katowic było jeszcze z 10 km, więc bez zbędnej zwłoki tam
pojechaliśmy. Zdążyliśmy jeszcze zjeść normalny obiad, tak aby parę minut przed
15 dać się ponieść Pendolino do Malborka. W pięć godzin wróciliśmy prawie tam,
gdzie 5 dni majówka się zaczęła.
Z Malborka do naszego Elbląga pojechaliśmy rowerami bo i trzeba było
rozprostować kości, i pogoda do tego zachęcała. I tylko ruch wahadłowy na DK 22
psuł to pozytywne wrażenie.
Podsumowanie.
Była to druga większa jazda Treka po fittingu i samodzielnej wymianie siodełka.
Miała ona na celu potwierdzenie poprawności wszystkich ustawień i tak
rzeczywiście się stało. Trek jest dotartą, dopasowaną do mnie maszyną. To
cieszy, chociaż przez wyzwaniem MRDP 2025 może się to zmienić.
Testowałem też z różnymi efektami trochę odzieży (potówki Endura, kamizelka
Ekoi, czapeczka i bezrękawnik Gore, skarpetki Compressport).
Łącznie przejechaliśmy 1130 km.