Dane wyjazdu:
Temperatura:-2.0
Niedziela, 2 marca 2025 ·
| Komentarze 5
Trasa: ELBLĄG-Kwietnik-Młynary-Orneta-Babiak-Górowo Iławeckie-Pieniężno-Płoskinia-Chruściel-Nowe Monasterzysko-Kamiennik Wielki-ELBLĄG
MAPAGALERIA (z opisem)

Cel – Górowo Iławeckie, stacja Moya
Ekipa – 5 osób
Co mogło pójść nie tak? - gołoledź
Chwile grozy – 2
Trudności – Warmia i Wysoczyzna Elbląska
Odcinek specjalny – Drwęca-Górowo Iławeckie
W ramach kolejnego treningu ultra osobowości zrobionego pod
patronatem akcji ,,Po co spać, jak można jechać” zaproponowałem jazdę do Górowa
Iławeckiego na tamtejszą, stosunkową nową całodobową stację Moya.
Na pagórkowatą trasę przez Wysoczyznę Elbląską i Warmię wybrały
się ze mną 4 osoby, chociaż na zbiórce było ich więcej i nawet przybył jeden
pies :-)
Ruszyliśmy w drogę mocno niepewni, czy padający do godziny 15
deszcze nie zacznie zaraz przymarzać, bo już po podjechaniu Dębicy temperatura
zleciała poniżej zera, a w Kwietniku było już -1,5 stopnia. I tutaj była
pierwsza chwila grozy, czyli przejazd po zamrożonym błocie i rozlanej wodzie z
jakiegoś gospodarstwa.
Od razu dodam, że druga chwila grozy także miała związek z
rozlaną w poprzek jezdni wodą, ale że była ona w stanie płynnym to na strachu
się skończyło.
Jezdnie generalnie były suche, wiatr zdążył je osuszyć.
Przez Młynary dotarliśmy do
Ornety dawno nie jechaną drogą wojewódzką 509 – stan bez zmian, szału
nie ma ale i tragedii także. Potem była fajna DW 513 do Babiaka, skąd na skróty
ruszyliśmy na Górowo odcinkiem, który
wieki nie jechałem.
Ostatni raz byłem tam w poszukiwaniu niszczyciela czołgów. Od
Babiaka do Drwęcy jest nowy asfalt, ale potem to już nie jest nowy asfalt, a
momentami to w ogóle nie jest asfalt – kostka kamienna pojawiła się nawet. Bez silnych
lamp byłoby tam słabo. Trasy Maratonu Elbląskiego
tam nie będę puszczał :-))
Do Górowa Iławeckiego dotarliśmy
o godzinie 3:40 i po godzinnym odpoczynku, grzaniu i jedzeniu ruszyliśmy w
drogę powrotną. Wiatr nie pomagał i tak miało być w zasadzie do Elbląga.
W Chruścielu pożegnaliśmy Marka z Braniewa, który tam odbił
do siebie, a w Nowym Monasterzysku odbił do swojej hacjendy na Wysoczyźnie
Elbląskiej Tomek.
Ostatnią godzinę jazdy do Elbląga odbyliśmy ze Zdziśkiem i
Sylwią w lekkim deszczu, który łaskawie przestał padać na zjeździe dębickim, bo
przy prędkości zjazdowej mielibyśmy niezłą ulewę :-)
Elbląg osiągnęliśmy o godzinie 10, czyli jakby nie patrząc po
12 godzinach od wyjazdu. Dużo za dużo to wyszło, ale trening cierpliwości także
bywa przydatny na ultra, toteż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :-)
Dzięki wszystkim za wspólną jazdę i walkę na trasie!