INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.91 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

WYCIECZKI >150

Dystans całkowity:41903.00 km (w terenie 2840.00 km; 6.78%)
Czas w ruchu:1884:11
Średnia prędkość:22.24 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:168819 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:143 (75 %)
Suma kalorii:839302 kcal
Liczba aktywności:191
Średnio na aktywność:219.39 km i 9h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
200.00 km 2.00 km teren
07:48 h 25.64 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:32.0
Podjazdy:1306 m

GŁĘBOCK

Czwartek, 29 czerwca 2023 · | Komentarze 3

Trasa: ELBLĄG-Stoboje-Kamiennik Wielki-Nowe Monasterzysko-Rucianka-Chruściel-Płoskinia-Pienieżno-Lelkowo-Głębock-Zagaje-Piotrowiec-Braniewo-Frombork-Włóczyska-Nowe Monasterzysko-Kamiennik Wielki-Milejewo-Ogrodniki-Łęcze-ELBLĄG

MAPA

GALERIA





Nigdy nie byłem w Głębocku i dzisiaj nadrobiłem to karygodne zaniedbanie :-)) I powiem Wam, że tamtejsze jezioro jest chyba warte kolejnej wycieczki. Tyle że na rowerze MTB ;-)


Kategoria 50/50, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
208.00 km 0.00 km teren
08:38 h 24.09 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy:1461 m

MARATON ELBLĄSKI - SUPLEMENT KWIDZYŃSKI

Niedziela, 28 maja 2023 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Jegłownik-Fiszewo-Krzyżanowo-Żuławka Sztumska-Tropy Sztumskie-Kalwa-Sztum-Postolin-Ryjewo-Brachlewo-Kwidzyn-Prabuty-Susz-Kisielice-Bądki-Gardeja-Nebrowo Wielkie-KWIDZYN

MAPA

GALERIA

Motto: ,,Ekstra - Angelika zna prawie całą trasę Maratonu Elbląskiego" 



Miało już nie być żadnych jazd, ale takie okienka pogodowe to trzeba wykorzystywać. I tak doszło do jazdy nr 5 (1, 2, 3, 4), naprawdę ostatniej, bo już … nie ma co objeżdżać :-)) Zostały jakieś nie mające znaczenia niedobitki, czyli w sumie 28 km.

Angelika przygotowuje się do swojego debiutu na ultra dystansie 444 km Maratonu Elbląskiego (ME), dla której to będzie pierwsza próba pokonania trasy i poprawienia rekordu życiowego, w czym z pełnym przekonaniem pomagam.

Tym razem na 120 km trasie kręciliśmy kilometry samotnie w towarzystwie solidnie grzejącego słońca i momentami dużego ruchu samochodowego (DK 55 Bądki-Gardeja).

Założenia dzisiejszej trasy obejmowały:
- analizę terenową trasy Maratonu Elbląskiego od km 207 – Susz do Marezy pod Kwidzynem na 290 km,
- analizę stacji paliw w Kisielicach i w Gardei,
- analizę czynnych w niedzielę sklepów,
- drobne korekty ustawienia roweru,

Na trasę ruszyłem solo z Elbląga, żeby przez Sztum gdzie zajrzałem na cmentarz, spotkać się z Angeliką w Kwidzynie, do którego przyjechała samochodem. Bez zbędnej zwłoki ruszyliśmy przez Prabuty do Susza, gdzie wjechaliśmy na trasę ME.

Do Kisielic trwała walka z południowym, ciepłym wiatrem, który jeszcze dał się we znaki podczas jazdy długiej prostej przed Gardeją. Poza tym zaczął sprzyjać i fajnie, jakby tak było za 2 tygodnie.

W Kisielicach chwilę postaliśmy na wahadełku remontowym na DK 16, ale to drobiazg. Tamtejsza stacja Lotosu jest czynna od 6 do 22 i to nie jest dobra wiadomość dla ścigantów, którzy będą walczyli o pudło ME.
Dziewczyny będą miały możliwość skorzystania ;-)

Dalsza droga przez powiat kwidzyński pokazała, że ze sklepami w okolicznych miejscowościach nie jest tak źle – namierzyliśmy kilka dzisiaj otwartych.
Także prywatna stacja w Gardei – z 200-300 metrów poza trasą Maratonu Elbląskiego jest czynna w niedzielę od 6 do 22 i można tam i się napić, i coś zjeść.

Gardeja jest taką graniczną miejscowością na której kończą się podjazdy ME. Mniej fajna jest do niej prowadząca DK 55, która nie ma pobocza i ruch wszystkiego odbywa się na dość wąskiej, za to z dobrą nawierzchnią jezdni. Poza TIR-ami, które w niedzielę generalnie odpoczywają. Jest to około 10 km, które wymagają większego skupienia.
Nagrodą był zjazd w dolinę Wisły i zaliczenie Okrągłej Łąki, a potem Nebrowa Wielkiego. Stąd już niedaleko mieliśmy do Marezy u podnóża kwidzyńskiego kompleksu katedralno-zamkowego na które wspięliśmy się pod ogromnym, najdłuższym w Europie, gdaniskiem urządzając na koniec małą sesję foto.

A na koniec schowałem dumę do kieszeni i bezwstydnie skorzystałem z samochodu Angeliki, żeby już nie kręcić kolejnych 80 km do Elbląga :-))))

Podsumowanie:
Wszystkie założenia zostały zrealizowane, trasa 120 km Kwidzyn-Kwidzyn została przejechana w 6 godzin brutto. Teraz czas na wyciszenie, serwis roweru, lekkie kręcenie dookoła komina, dbanie o nie złapanie kontuzji czy infekcji oraz zrobienie warsztatów z wymiany dętki, bo doprawdy głupio by było przez taki banał przegrać ;-)

Zostało 12 dni …







Dane wyjazdu:
213.00 km 1.00 km teren
09:15 h 23.03 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:3.0
Podjazdy:1198 m

MARATON ELBLĄSKI - DUŻY OBJAZD TRASY 2023

Sobota, 13 maja 2023 · | Komentarze 2

Trasa: ELBLĄG-Suchacz-Tolkmicko-Pogrodzie-Frombork-Braniewo-Gronowo-Żelazna Góra-Lelkowo-Pieniężno-Orneta-Pasłęk-Jelonki-Wysoka-Nowe Dolno-Krzewsk-Raczki Elbląskie-ELBLĄG

MAPA

GALERIA

Motto: ,,Mam dość nietrafionych prognoz pogody"  :-(


 

Zanim podsumuję wycieczkę, w trzech zdaniach odniosę się do jej motta. Wkur …. mnie jak prognozy mówią o poranku na poziomie +10 stopni, a ostatecznie kończy się na … +3! Jak tak można się mylić? Ostatni raz zostawiłem w domu ciepłe rękawiczki – znudziło mi się prowadzić rozgrzewki na trasie.

A teraz do meritum :-)

Za nami kolejna (1, 2) już jazda z Angeliką przygotowującą się do swojego debiutu na ultra dystansie 444 km Maratonu Elbląskiego, dla której to będzie pierwsza próba pokonania trasy i poprawienia rekordu życiowego.

Tym razem na trasie zabrakło Roberta, za to wróciła Sylwia, aktualna mistrzyni Maratonu Elbląskiego, aby przypomnieć sobie trasę, którą 10 czerwca wspólnie z Angeliką będą pokonywać i treningowo ją przejechać.

Założenia dzisiejszej trasy obejmowały:
- przejechanie bez spania całej nocy od zachodu do wschodu słońca zgodnie z
tą ściągawką ,
- analizę terenową trasy Maratonu Elbląskiego (ME) od Elbląga do wsi Drużno na 160 km,
- jazdę z nawigacją oraz dalsze testy oświetlenia, ustawień i odzieży,
- próbę poprawienia rekordu życiowego Angeliki w jeździe non stop wynoszącego 207 km.

Na trasę ruszyliśmy z Elbląga o godzinie 19, tak żeby jak najdokładniej odwzorować realną sytuację w dniu 10 czerwca, momencie startu ME 2023. Na starcie pojawili się zapisani zawodnicy, jak też i osoby które bez związku z imprezą chciały spędzić noc na rowerowym siodełku. Wzorcowa pogoda na pewno ułatwiła wyjście z domu w sumie 16 rowerzystkom i rowerzystom.

Grupa ,,ścigantów” szybko zniknęła nam z oczu i już po paru kilometrach kręciliśmy korbami z Angeliką, Sylwią i Albertem, dla którego to także będzie debiut w ME.

Spokojnym tempem pokonywaliśmy najtrudniejsze wzniesienia na trasie maratonu, szczęśliwie umiejscowione na samym początku trasy i na pierwszy 5 minutowy postój zatrzymaliśmy się we Fromborku, pod pomnikiem Kopernika. Tutaj odłączył się od nas Marcin Chruszczyk, aktualny mistrz Maratonu Elbląskiego, który podczas indywidualnego treningu dołączył do nas na kilka km od Krzyżewa. Była okazja do rozmowy i jazdy w prawdziwie mistrzowskim otoczeniu ;-)

Chwilę potem wjeżdżaliśmy już do Braniewa i zajęliśmy miejsca na jednym z dwóch lokalnych Orlenów, żeby zjeść i napić się przed czekającą na trasie ME ,,dziurą” cateringową z Braniewa do Pasłęka. Pamiętajcie o tym 10 czerwca ;-)

Braniewo na spokojnie opuściliśmy o 21:40 na 20 minut przed maksymalnym czasem pobytu w tym mieście. Krajową drogą nr 54 dotarliśmy w piątkę do Gronowa – dołączył do nas Marek z Braniewa – gdzie trasa ME skręca na wschód i gdzie zaczęły się pustkowia strefy granicznej.

Strefy, gdzie chwilę potem minęliśmy patrol Straży Granicznej a potem to do rana może pojawiło się z 10 samochodów. Dobry asfalt drogi krajowej został zastąpiony słabą nawierzchnią drogi w kierunku Grzechotek, która dopiero po dotarciu do S22 uległa poprawie. Całkiem dobrze zrobiło się od Żelaznej Góry na odcinku do Lelkowa.
W tym ostatnim nadszedł czas ubrać nogawki, rękawki i zmienić rękawiczki bo ciepło wieczoru było już wspomnieniem i trwała chłodna, warmińska, bezchmurna i stylowo gwiaździsta noc. Lelkowo opuściliśmy o godzinie 23:30, czyli z półgodzinnym zapasem czasu względem maksimum.

Odcinek do Pieniężna to jazda slalomem między połatanym i spękanym asfaltem, bardzo słabą ale na szczęście nie dziurawą nawierzchnią. No i generalnie z górki. Naszej piątce udało się to pokonać bez strat w sprzęcie i niebawem lecieliśmy obwodnicą Pieniężna, mijając centrum miasta.

Teraz czekał na nas odcinek do Ornety, nieco lepszy chociaż zapamiętany przeze mnie z pierwszej edycji z awarii dętkowo-oponowych. Tym razem nic takiego nie nastąpiło i do uśpionego miasta wjechaliśmy około godziny 1, mając też godzinę przewagi nad grafikiem.

Od Ornety w końcu można było rozwinąć skrzydła, bo nowy asfalt aż do Pasłęka temu bardzo sprzyjał. Z jednym postojem na przystanku w Klusajnach osiągnęliśmy Pasłęk o godzinie 2:20, zwiększając przewagę do 100 minut względem grafiku. Jak tak pojedziecie nockę 10/11 czerwca to będzie spoko :-)

W Pasłęku zajechaliśmy na stację Lotosu przy starej drodze krajowej nr 7, ale coś tam był problem z ekspresem do kawy i i ostatecznie nikt niczego ciepłego nie kupił.
Tym samym zakończył się na chwilę pierwszy odcinek pagórków na trasie Maratonu Elbląskiego i teraz czekał nas krótki przelot przez Żuławy Elbląskie. Szybko minął, a że z planowanego wcześniej Drużna było za wcześnie wracać do Elbląga, to grupa postanowiła kręcić dalej po trasie.

Wydłużyliśmy nasz pobyt o Jelonki – gdzie będę na Was czekał podczas ME i tutaj nikomu nie uda się zamulać :-)) – i Marwicę, aby z trasy ME zjechać przed Rychlikami, utrzymując cały czas 100 minut przewagi nad grafikiem.
Nie wspomniałem, ale od Pasłęka zaczął się daleki świt, nieboskłon robił się coraz bardziej niebieski a w końcu pomarańczowy. Tutaj też temperatura zaczęła osiągać swoje minima, i jak u mnie termometr zatrzymał się na +4, tak Marka Garmin pokazał wspomniane +3. Wszystko daleko od prognozowanych +10, co zresztą sam dobrze czułem na swoich dłoniach, prawej zwłaszcza.

Szacun w tym miejscu dla Alberta, który całą nockę pokonał w skarpetach kompresyjnych. Niezła odporność, godna prezesa Malborskich Morsów :-)

Do Elbląga dotarliśmy przez odcinek specjalny po płytach przy szkole w Stankowie i dalej już normalnym asfaltem przez Krzewsk i Żurawiec osiągnęliśmy Raczki Elbląskie. Tutaj na moście nad Tiną wyłonił się naszym oczom Andrzej, jadący trasę z pierwszą grupą, który w tym miejscu sposobił się do fotografowania nadchodzącego wschodu Słońca.

Zatrzymaliśmy się i my, Sylwia do pracy miała jeszcze sporo czasu i mało kilometrów, więc te kilkanaście minut można było poczekać. Łapska miałem już tak przemrożone, że sam nie wiem jak udało się te kilka zdjęć zrobić ;-)

Jednak wschód to wschód, to coś co sprawia, że wie się po co spać, jak można jechać i oglądać to wspaniałe i zawsze inne zjawisko. Nad Tiną, po pokonaniu około 190 km jeszcze wschodu nie widziałem. Słońce wyszło zza wzgórz Wysoczyzny Elbląskiej i możecie to zobaczyć w galerii.

W Elblągu pozostało rozprowadzić Sylwię do pracy – szok, to dopiero hardcore !!! – Alberta i Angelikę na Wysoczyznę Elbląską i w końcu siebie do domu na bardzo, bardzo solidne śniadanie :-))
Dziękuję wszystkim kręcącym tej nocy za wspólną jazdę, harpagonom z pierwszej grupy także. Czułem Was duchem i widziałem ślady na asfalcie ;-)

Podsumowanie:
Powyższe założenia zostały zrealizowane przez Angelikę w 99%. Nocka została przejechana bez snu, trasa została obejrzana, sprawdzona i utrwalona w pamięci a warunki pogodowe na ranem nie złamały ducha walki adeptki ultra. Nowa życiówka, bo tutaj wyszło jej 202 km, będzie ogarnięta jak sądzę - przy okazji - na Maratonie Elbląskim, bo po co się rozdrabniać ;-)

Jest moc, jest charakter, jest determinacja!

Co do planów, to warto jeszcze, aby osoby zapisane przejechały sobie ostatnie 50-60 km trasy, tak aby poznać finisz Maratonu Elbląskiego. Finisz, na którym może się decydować, czy ktoś się zmieści, czy nie zmieści w limicie 24 godzin czasu przeznaczonego na przejechanie 444 km. Naprawdę, dobrze znać tę końcówkę, jechaną już na ekstremalnym zmęczeniu.

Ale to już każdy we własnym zakresie ogarnie czy, kiedy i gdzie to zrobić ;-)





Dane wyjazdu:
166.00 km 0.00 km teren
07:09 h 23.22 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:11.0
Podjazdy:929 m

KRAKÓW-KATOWICE>>>MALBORK-ELBLĄG

Czwartek, 4 maja 2023 · | Komentarze 5

Trasa: KRAKÓW-Kalwaria Zebrzydowska-Wadowice-Oświęcim-Bieruń-Mysłowice-KATOWICE >>> Malbork-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (całość)




Prognozy pogody tym razem sprawdziły się w 100% i od rana w Krakowie padał albo kropił deszcz. A że pociąg na północ Polski czekał na nas w …Katowicach, bo nie było nic innego robić, jak tam pojechać. Oczywiście na rowerach i oczywiście nie najkrótszą drogą :-)

Puste, bo świąteczne, ulice Krakowa pokonaliśmy dość sprawnie w kierunku Skawiny, omijając Wiślaną Trasę Rowerową gdyż nie do końca pamiętałem, czy koło Tyńca jest już asfalt czy też nie.
Skawinę ominęliśmy obwodnicą, a za miastem zaczęliśmy wyjeżdżać z doliny Wisły, czyli zaczęły się jakieś tam górki. Górek generalnie było za mało na tym wyjeździe, więc i te przywitaliśmy z radością.

Pierwszym celem turystycznym była Kalwaria Zebrzydowska, której sławne kalwaryjskie dróżki obejrzałem podczas powrotu z MPP 2018, więc specjalnego parcia na wspinaczkę do sanktuarium nie miałem. Robert też nie miał, więc zostaliśmy na dole i za chwilę pędziliśmy DK 52 do Wadowic. Sławnego miasta w którym jeszcze nigdy nie byłem.

Na wadowicki rynek wjechaliśmy w padającym cały czas deszczu. I traf chciał, że właśnie na nasz widok jedna z tamtejszych kawiarni otworzyła swoje podwoje. A w środku cała witryna papieskich kremówek. Sami widzicie, że cuda się zdarzają :-)))
Ja rozsiadłem się wygodnie pod parasolami, Roberto wybrał cieplejsze wnętrze i poszło …. Kawa i kremówki sprawiły, że znowu świeciło słońce – wirtualne, rzecz jasna. Po tym śniadaniu przyjrzałem się mokremu rynkowi, zrobiłem kilka fotek rynku, bazyliki i domu Jana Pawła II.

I ruszyliśmy dalej, w kierunku Zatoru. Popularną Energylandię miałem do tej pory okazję widzieć z daleka przy okazji czy to MPP, czy Wisły 1200. Teraz była okazja przyjrzeć się z bliska temu kombinatowi rozrywki i atrakcji. Faktycznie, robi to wrażenie i pewnie kiedyś trzeba będzie tam zajrzeć na jakąś kolejkę ;-)

Z Zatora udaliśmy się do Oświęcimia, gdzie ze zdziwieniem zauważyliśmy zupełny brak oznakowań kierujących do dawnego obozu przy długim, prostym odcinku wjazdowym DK 44. Czyżby wszyscy wiedzieli gdzie jechać?

I my w końcu trafiliśmy w okolice dawnego Auschwitz, ale że Roberto chciał obejrzeć baraki Birkenau to ruszyliśmy na ich poszukiwania. Lekko się motając w końcu je namierzyliśmy i można było jechać dalej.

Pociąg z Katowic odchodził około 15, a my w tym Oświęcimiu spędziliśmy dobrą godzinę. Za Oświęcimiem zaliczyliśmy Bieruń w którym skręciliśmy na Mysłowice, chcąc ominąć Tychy i wjazd do Katowic od strony tego dużego miasta.
Tutaj pewnym utrudnieniem był remont mostu na Potoku Goławieckim, ale rowerowo ogarnęliśmy go bez trudu. Kładka była :-)

Zatrzymałem się jeszcze w Imielinie, gdzie zjadłem sobie w Happy Cafe zapiekankę i wypiłem kawę, a Roberto w tym czasie powoli kręcił w kierunku Mysłowic. Niebawem do niego dołączyłem i tak to razem przejechaliśmy to miasto. Na tablicy Katowice pojawiłem się solo, poczekałem na kolegę i razem zrobiliśmy fotkę kończącą długi weekend.

Do centrum Katowic było jeszcze z 10 km, więc bez zbędnej zwłoki tam pojechaliśmy. Zdążyliśmy jeszcze zjeść normalny obiad, tak aby parę minut przed 15 dać się ponieść Pendolino do Malborka. W pięć godzin wróciliśmy prawie tam, gdzie 5 dni majówka się zaczęła.

Z Malborka do naszego Elbląga pojechaliśmy rowerami bo i trzeba było rozprostować kości, i pogoda do tego zachęcała. I tylko ruch wahadłowy na DK 22 psuł to pozytywne wrażenie.

Podsumowanie.
Była to druga większa jazda Treka po fittingu i samodzielnej wymianie siodełka. Miała ona na celu potwierdzenie poprawności wszystkich ustawień i tak rzeczywiście się stało. Trek jest dotartą, dopasowaną do mnie maszyną. To cieszy, chociaż przez wyzwaniem MRDP 2025 może się to zmienić.

Testowałem też z różnymi efektami trochę odzieży (potówki Endura, kamizelka Ekoi, czapeczka i bezrękawnik Gore, skarpetki Compressport).

Łącznie przejechaliśmy 1130 km.






Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
284.00 km 0.00 km teren
10:46 h 26.38 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy:1683 m

KRASNYSTAW-TARNÓW

Poniedziałek, 1 maja 2023 · | Komentarze 0

Trasa: KRASNYSTAW-Zamość-Szczebrzeszyn-Krzemień-Janów Lubelski-Sokołów Małopolski-Mielec-TARNÓW

MAPA

GALERIA (całość)

Dalej




Etap trzeci w ogóle nie był zaplanowany w Elblągu, a powstał na noclegu w Krasnymstawie. Fajna taka improwizacja, kiedy wszystko możesz a nic nie musisz ;-)

Chociaż może nie tak do końca, bo należało w końcu dotrzeć do Zamościa ze Starym Miastem na liścide UNESCO, zaliczyć Krzemień, skąd przybyła na północ Polski po 1945 roku część mojej rodziny, obejrzeć Lasy Janowskie i zaliczyć Mielec oraz Tarnów, czyli miasta w których nigdy nie byłem.

To ostatnie było odpowiednio oddalone od Krasnegostawu, aby zaplanować w nim metę dnia trzeciego.

Ruszyliśmy po śniadaniu DK 17, która w pierwszomajowy poranek była oczywiście fajną drogą rowerową, cichą i bezpieczną. Zamość osiągnęliśmy po 40 km pokonując najdłuższą w moim rowerowym życiu prostą długości około 12 km! Dobrze, że wiatr był w miarę sensowny ;-) Tam udaliśmy się od razu na Stare Miasto i uwieczniliśmy je fotograficznie.

Z Zamościa dalsza droga prowadziła na zachód po DK 74 którą osiągnęliśmy Szczebrzeszyn – byłem tutaj przy okazji jazdy po GreenVelo i oba chrząszcze mam zrobione – więc się nie zatrzymywaliśmy.

Naszą uwagę przykuł nieźle interwałowy wyjazd z tego miasta. Całkiem konkretne podjazdy, które zakończył zjazd 60 km/h. Potem był Frampol, wspomniany Krzemień i w końcu Janów Lubelski ,gdzie nadszedł czas obiadu.
Za Janowem zagłębiliśmy się w okoliczne lasy, ale że jechaliśmy w bezpośredniej bliskości drogi S19 Via Carpatii to za dużo przyrody i życia w tym nie było.

Stara DK 19 meandrowała raz po lewej, raz po prawej stronie ekspresówki i tak to dojechaliśmy nad San niedaleko Ulanowa, poznanego podczas eksploracji GreenVelo. Przy okazji zmieniliśmy województwo z lubeskiego na podkarpackie.

Na rogatkach Sokołowa Małopolskiego pożegnaliśmy okolice S19 i znowu obraliśmy kierunek zachodni. Nówka asfalt DW 875 zaprowadził nas do Kolbuszowej, znanej z dawnych edycji BB Tour jadących przez tą miejscowość – nie wiem jak to teraz wygląda?

Dalej ta droga wiodła do Mielca i tutaj spotkaliśmy się z nieco większym ruchem samochodów wracających do miasta. W Mielcu zatrzymaliśmy się na kolację i chociaż miałoby sens tutaj nocować, bo dochodziła 20 jak ją zjedliśmy, to jednak postanowiliśmy dotrzeć na nocleg do Tarnowa, oddalonego stąd o jakieś 50 km.

Jak postanowiliśmy, tak i zrobiliśmy. Jadąc dziwnie oznakowaną drogą wojewódzką 984 na której kierunkowskazach Tarnów przeplatał się z jakąś Lisią Górą. Zapewne podobną wielkością do tego dawnego miasta wojewódzkiego :-))

Sam wjazd do Tarnowa odbył się DK 73 – bardzo fajny numer dla dwóch 50-latków ;-) – i około 22:30 po lekkich perturbacjach topograficznych znaleźliśmy się w hotelu Bristol na tarnowskim Starym Mieście.

I tak pracowity dzień w siodle dobiegł końca; spało się naprawdę znakomicie.

A jutro miał spaść na nas pierwszy tej majówki deszcz, ale żeby aż z takimi skutkami …







Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
248.00 km 0.00 km teren
08:52 h 27.97 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1158 m

WARSZAWA-KRASNYSTAW

Niedziela, 30 kwietnia 2023 · | Komentarze 0

Trasa: WARSZAWA-Góra Kalwaria-Dęblin-Puławy-Lublin-Piaski-KRASNYSTAW

MAPA

GALERIA (całość)

Dalej




Drugi dzień majówki to miała być jazda w większości po nieznanych mi asfaltach, za to znanych Robertowi, więc zamówiłem: Powsin, Gassy, Górę Kalwarię z Górą Kawiarnią, której nie było sposobności odwiedzić podczas noclegu w tym mieście w ramach Wisły 1200 i chyba coś wspominałem o zamku w Czersku, którego ostatecznie nie odwiedziliśmy :-)

Były za to lody wege w niesamowicie rowerowym miejscu, czyli wspomnianej Górze Kawiarni. Ciężko było opuścić to miejsce, ale planowany Zamość wymagał skupienia się na jeździe. Jeździe z tak silnym wiatrem w … plecy, że coś pięknego ;-) To zapewne była nagroda za etap wczorajszy.

Trek jechał w zasadzie sam, moja rola ograniczała się do tego, żeby mu nie przeszkadzać.

Główną osią jazdy była DW 801 z okolic Góry Kalwarii do Puław i stara DK 12 z Puław do Lublina. Na dłuższy postój zatrzymaliśmy się w Gołębiu, gdzie znajduje się Muzeum Rowerów Nietypowych. Spędziliśmy tam dobrą godzinę, ale trudno nazwać ten czas straconym. Niesamowity właściciel, niezwykłe rowery i niezwykle ciekawa opowieść dobrze zapadły w pamięć.

Ciekawy był wjazd do Lublina, miasta które rowerem dotknąłem po raz pierwszy. Długa prosta wjazdowa, interwałowe pagórki i zupełnie przypadkowy postój przy drewnianej cerkwi greckokatolickiej mogły się podobać.

Podobnie jak i Stare Miasto, gdzie jednak tłumy pieszych nie stanowiły dobrego połączenia z rowerzystami. Na wyjeździe przyjrzałem się bez zatrzymywania widzianemu po raz pierwszy Majdankowi i to było tyle z Lublina po raz pierwszy.

Dalej pędziliśmy wzdłuż S17/S12 drogą techniczną, która przed Piaskami wskutek skuchy nawigacyjnej – jechaliśmy bez zapisanego śladu, ot tak przed siebie, romantycznie :-)) – nieco nam uciekła. Ale do Piasków w końcu dotarliśmy i tutaj zostało nam kręcić na południe w kierunku Zamościa.

Że jednak pora robiła się późna, to po dotarciu do Krasnegostawu, miasta które kiedyś odwiedziłem jadąc GreenVelo, postanowiliśmy tutaj poszukać noclegu.

Taki się szybko znalazł o nazwie Hotel Staromiejski i tak to chwilę po 20 udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Wykręcona dzisiaj średnia prawie 28 km/h to najszybszy przelot Trekiem na dłuższym dystansie i jeden z najszybszych w całej historii. Szybciej – proporcjonalnie, ale na MTB - było tylko tutaj.

Zamość – ja po raz pierwszy – mieliśmy odwiedzić za dnia, co okazało się bardzo dobrą decyzją ;-)






Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
312.00 km 0.00 km teren
12:54 h 24.19 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy:1914 m

ELBLĄG-WARSZAWA

Sobota, 29 kwietnia 2023 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Małdyty-Ostróda-Nidzica-Mława-Ciechanów-Pomiechówek-Nowy Dwór Mazowiecki-Jabłonna-Warszawa

MAPA

GALERIA (całość)

Dalej



Etapy rowerowej majówki, rozpoczętej jeszcze w kwietniu, zaczął 312 km odcinek z Elbląga do Warszawy pokonany pod wiatr wiejący z południowych kierunków.

Jechaliśmy z Robertem od godziny 6 do godziny prawie 22, kiedy to zameldowaliśmy się w Hotel Arche Puławska Residence, gdzie Robert mnie zaprosił w ramach świętowania swojej 50-tki.

Sama jazda miała charakter komunikacyjno-treningowy. Największą niespodzianką była awaria aparatu foto na rogatkach Pasłęka i - napiszę, nieco uprzedzając fakty – jego reinkarnacja 4 dnia majówki. Ot, taka ciekawostka ;-)

No i należy dodać, że po tej kolejnej w ostatnim czasie jeździe w kierunku Warszawy wiem już dokładnie, jak najlepiej – chociaż może nie najkrócej – jechać do stolicy naszego kraju. Najlepiej, czyli bez ruchu samochodowego i po dobrych nawierzchniach.



Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
217.00 km 0.00 km teren
10:20 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:1008 m

MARATON ELBLĄSKI - ŚREDNI OBJAZD TRASY 2023

Sobota, 15 kwietnia 2023 · | Komentarze 2

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Jelonki-Rychliki-Myślice-Przezmark-Stary Dzierzgoń-Kamieniec-Prabuty-Kwidzyn-Janowo-Biała Góra-Lisewo-Nowy Staw-Nowy Dwór Gdański-Jazowa-ELBLĄG

MAPA

Motto: Życiówka zrobiona! :-)

Na bufecie w Jelonkach nad Kanałem Elbląskim. Jeszcze nieczynne ;-)


Z iloma ultrasami jechała Angelika? Dwóch Robertów :-)


Dwóch Marków :-)


Wstąpiła do Piekła, po drodze jej było ;-)


Szanująca się nocna jazda  musi mieć postój na przystanku autobusowym. Każdy ultras to wie ;-) Tu spania nie było :-))


Na przyjaciół zawsze można liczyć :-) Jędruś w Nowym Stawie otworzył się dla nas pół godziny przed czasem. To było dobre, to było smaczne. Dzięki! 



Za nami kolejna jazda z Angeliką przygotowującą się do swojego debiutu na ultra dystansie 444 km Maratonu Elbląskiego, dla której to będzie pierwsza próba pokonania trasy i poprawienia rekordu życiowego, w czym z pewną taką nieśmiałością pomagam.

Tym razem na trasie zabrakło Sylwii, za to pojawił się ultras, którego doświadczeniem można by obdzielić spokojnie kilka osób. Robert także wspierał i doradzał Angelice, na co zwracać uwagę w przygotowaniach.

Założenia dzisiejszej trasy obejmowały:
- przejechanie bez spania całej nocy od zachodu do wschodu słońca,
- analizę terenową trasy Maratonu Elbląskiego od wsi Drużno na 160 km trasy do Kamieńca na kilometrze 200 oraz od wsi Mareza na 290 km do wsi Dąbrowa na 344 km Maratonu Elbląskiego,
- próbę poprawienia rekordu życiowego Angeliki w jeździe non stop wynoszącego 150 km,
- dalsze testy oświetlenia, akcesoriów i odzieży.

Na trasę ruszyliśmy z Elbląga o godzinie 20, kiedy to słońce chyliło się ku zachodowi. Jadąc pod przeciwny, wschodni wiatr dotarliśmy do Komorowa Żuławskiego, gdzie stopniowo skręcając na południe i zachód zaczęliśmy czerpać korzyść z jego energii.

Pierwszy postój mieliśmy przy remizie w Jelonkach, gdzie w nocy z 10 na 11 czerwca będę czekał na zawodników Maratonu Elbląskiego na bufecie i punkcie kontrolnym. Dalsze kilometry to pagórki Krainy Kanału Elbląskiego w Rychlikach, Myślicach i Przezmarku, gdzie zatrzymaliśmy się na krótką przerwę.

Dalej jechaliśmy w ciepłą, na poziomie +10 stopni, noc przez Stary Dzierzgoń i Kamieniec. W tym ostatnim zjechaliśmy z trasy Maratonu Elbląskiego aby przez Prabuty dotrzeć do Kwidzyna. Krótką przerwę techniczną mieliśmy na Orlenie w Prabutach, a główny postój kawowo-żywieniowy zaliczyliśmy na Orlenie w Kwidzynie. Byliśmy tam o godzinie 0:30, więc idealnie było wypić coś prewencyjnie otwierającego oczy przed pozostałą setką kilometrów i zjeść niekoniecznie słodkiego ;-)

Z Kwidzyna ostrym zjazdem do Marezy ponownie zjawiliśmy się na trasie Maratonu Elbląskiego i zaczęliśmy pedałowanie po zupełnie płaskiej dolinie Dolnej Wisły i dalej Żuławach Wiślanych. I tak jak po płaskim jedzie się bez większego trudu, tak teraz jazdę zaczęły ,,uprzyjemniać” słabiutkie asfalty okolic Białej Góry i Piekła z dziurawą kumulacją w rezerwacie Las Mątawski. Tak słabe, że 3 km płyt betonowych między wsiami Kłosowo a Mątowy Małe powitaliśmy z radością, pomimo całkowitych ciemności. Podczas Maratonu Elbląskiego 2023 ten odcinek będzie jechany w pełnym dniu, więc będzie jeszcze lepiej.

Na wschodzie dało się widzieć niebieściejące niebo, co oznaczało że zaczyna się wschód słońca. Temperatura była stabilna i tym razem przy pojawieniu się naszej życiodajnej gwiazdy nie spadła. Co często się zdarza.
Zbliżając się do Nowego Stawu rozmarzyłem się o godzinie 5 że może uda się kupić ciepłą, świeżą drożdżówkę z lokalnej cukierni-piekarni Jędruś. Od zaplecza oczywiście, ale co tam ;-) Zaplecze było zamknięte, ale od frontu udało się wejść dzięki uprzejmości znajomej, jędrusiowej ekipy. Zostaliśmy obsłużeni pół godziny przed otwarciem. Drożdżówki, kawa, herbata. Tak to można kręcić trasy z cyklu ,,Po co spać, jak można jechać”.

Nowy Staw opuściliśmy zatem pełni sił – o ile można mówić o siłach po całonocnym pedałowaniu – i gotowi na podjęcie walki z całkowicie przeciwnym wiatrem. Na Żuławach to jest zawsze trudne zadanie, a jak ma się w nogach 160 km to już całkiem. Nie uderzając frontalnie na wschód a jadąc nieco zakosami przez Lubieszewo, Tuję i NDG zmniejszaliśmy stopniowo odległość od Elbląga. No, ale w końcu pojawiliśmy się na starej DK 7, a tam to już same proste odcinki były.

Angelika jechała sobie za nami, w jakimś tam tunelu aerodynamicznym tworzonym przez nasze wątłe sylwetki :-) I kiedy już myśleliśmy z Robertem, że tak się doturlamy do miasta to na wyjeździe z Kmiecina młoda adeptka pokazała dziadkom, jak się podjeżdża wiadukty, pod wiatr podjeżdża! :-))

Szczęki nam nieco opadły, no ale ona tego na szczęście nie widziała :-)) Sytuację szybko opanowaliśmy, bo my też swój honor mamy ;-)

Z jednym postojem na MOR EV10/EV13 w Solnicy w końcu dotarliśmy do Elbląga. Tutaj pozostało się rozstać i udać na zasłużony odpoczynek. Dzięki za wspólne kręcenie i pogaduchy. 

Podsumowanie:
Powyższe założenia zostały zrealizowane w 100%. Nocka została przejechana bez snu, trasa została obejrzana i sprawdzona, a – co najważniejsze – Angelika poprawiła w dobrym stylu o 57 km swoją życiówkę dołączając – przy okazji – do dużego i rosnącego grona osób, które dokonały tego w moim towarzystwie. Obecny wynik 207 km z czasem 12 godzin brutto i 1008 metrami przewyższeń wskazuje, że szanse na sukces podczas weekendu 10 /11 czerwca są coraz większe.

Jest moc, jest charakter, jest determinacja :-)

Co do planów, to przewiduję jeszcze jazdę całonocną z Elbląga do Pasłęka (dokładnie do Drużna) po trasie Maratonu Elbląskiego. Start odbędzie się dokładnie w godzinie Maratonu Elbląskiego i w zgodzie ze ściągawką. Dystans do pokonania będzie wynosił 160 km po trasie ME i jeszcze z 15 km dojazdu do Elbląga. Termin będzie podany z wyprzedzeniem, dostępny dla wszystkich zapisanych i jeszcze się wahających :-)






Dane wyjazdu:
233.00 km 0.00 km teren
09:05 h 25.65 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy:1356 m

W POSZUKIWANIU BOCIANÓW

Sobota, 25 marca 2023 · | Komentarze 3

Trasa: ELBLĄG-Pasłęk-Małdyty-Miłomłyn-Ostróda-Lubawa-Bratian-Iława-Susz-Przezmark-Myślice-Rychliki-Jelonki-Węzina-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)




Szukanie bocianów w nocy może wydawać się zadaniem irracjonalnym i w sumie takim jest ;-) Ale że po nocy przychodzi dzień, to wtedy należało być już w centrum Krainy Kanału Elbląskiego, gdzie skierowaliśmy z Robertem nasze najszybsze rowery.

Początkowa jazda ,,Po co spać, jak można jechać” od godziny 5 rano zamieniła się w jazdę ,, Jedziemy i szukamy bociana”. Przejechaliśmy dobre 200 km, żeby znaleźć go w Węzinie, tak z 10 km od Elbląga :-))

No, ale przecież pokręcić korbami też było naszym celem.

Dość ciepła i wilgotna pogoda towarzyszyła nam na całej trasie. Mokre asfalty po piątkowych opadach deszczu (ruszyliśmy z Elbląga o 22) towarzyszyły nam na całym dystansie. Odpoczynki zaplanowaliśmy na Orlenach w Ostródzie i Iławie, czyli klasyka. Popadało na nas coś między Miłomłynem a Ostródą, ale było to bez znaczenia. Wiatr uprzykrzał jazdę od Ostródy do wjazdu na obwodnicę Nowego Miasta Lubawskiego i Kurzętnika (vide galeria), ale w żadnym razie to nie była zeszłotygodniowa wichura.

Wschód Słońca powitał nas na Pojezierzu Iławskim i wśród oczek wodnych, pagórków i leśnych zagajników wyglądał bardzo stylowo. To trzeba ujrzeć na własne oczy, dlatego trzeba jechać a nie spać.

Końcówkę trasy postanowiłem poświęcić na sprawdzenie trasy Maratonu Elbląskiego na odcinku Susz-Drużno i spieszę donieść zapisanym zawodnikom, że asfalty są OK i czekają na Was :-)

Nasza jazda zakończyła się na myjni, bo rowerki umorusały się dość znacznie.





Dane wyjazdu:
186.00 km 0.00 km teren
07:46 h 23.95 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:4.0
Podjazdy:1147 m

NOCNY KWIDZYN

Sobota, 18 marca 2023 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Nowy Dwór Gdański-Malborok-Sztum-Kwidzyn-Krzykosy-Prabuty-Mikołajki Pomorskie-Mleczewo-Tropy Sztumskie-Żuławka Sztumska-Stalewo-Markusy-Krzewsk-Raczki Elbląskie-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)



Nocna jazda do Kwidzyna obejrzeć iluminacje monumentalnej katedry i zamku dawnej kapituły pomezańskiej rozpoczęła się dokładnie o północy. Pierwsze kilometry prowadziły na …. Orlen na Nowodworskiej, bo skończył mi się w piwnicy zapas izotonika i miałem puste bidony ;-) To było bardzo oryginalne rozpoczęcie jazdy, pierwsze takie w całym rowerowym życiu.

Jazdy na którą wybrał się ze mną niezawodny Roberto. Już na starej drodze nr 7 poznaliśmy moc wiejącego wiatru ekspresowo meldując się w Nowym Dworze Gdańskim. A tutaj zaczęliśmy jechać DK 55 na południe, do Kwidzyna, i to był dobry sprawdzian odporności i cierpliwości. Oddziaływał na nas cały czas wiatr, momentami stopujący do 15 km/h i temperatura nominalna +4 stopnie. Zgodnie z założeniami krajówka była całkowicie opustoszała, sucha i czysta niczym pupa niemowlaka :-)

Spokojnie kręcąc swoje i rozmawiając o różnych różnościach minęliśmy w końcu Malbork, Sztum aby chwilę przed godziną 4 zameldować się w Kwidzynie. Miasta w którym wszystko dla mnie się zaczęło i do którego zawsze będę czuł duży sentyment.

Tymczasem lekko zmarznięci i odpowiednio wywiani zasiedliśmy w jednym z dwóch kwidzyńskich Orlenów, żeby się ogrzać, zjeść i napić. Popas chwilę trwał, a po nim ruszyliśmy obejrzeć cel wycieczki, czyli gotycki zespół katedralno-zamkowy z XIV wieku. Elegancko działająca iluminacja pozwoliła zrobić dobre fotki – vide galeria. Teraz pozostaje mi kiedyś zajrzeć do środka …

Po tej sesji fotograficznej ruszyliśmy zgodnie z planem w dalszą drogę, rzucić okiem na stan trasy czerwcowego Maratonu Elbląskiego na odcinku Bądki - Jaromierz. Jest OK, przejedziecie na spokojnie.

Na tym odcinku zaliczyliśmy też klimatyczny wschód Słońca, który zawsze jest najlepszym dowodem, że warto jechać, kiedy inni śpią.
We wspomnianym Jaromierzu nasza wycieczka nabrała rumieńców, bo zmiana kierunku jazdy sprawiła, że zaczęliśmy jechać z wiatrem. Na szczęście zachowaliśmy jeszcze trochę sił, żeby ten fakt wykorzystać ;-) i wykorzystaliśmy!

Już do samego Elbląga wiało nam bardzo dobrze lub przynajmniej dobrze. Średnia wzrosła z 21km/h do prawie 24 km/h, a kilka postojów zrobiliśmy tylko na wiaduktach kolejowych nad linią Malbork-Warszawa – wiadomo po co ;-) – i w sklepie w Bukowie przed Żuławką Sztumską.

Do Elbląga dotarliśmy parę minut przed godziną 10 rano i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Ja do wanny ;-)

Dzięki Roberto za wspólne kręcenie.







Kategoria WYCIECZKI >150