Dane wyjazdu:
Temperatura:0.1
Sobota, 13 stycznia 2024 ·
| Komentarze 2
Trasa: ELBLĄG-Pomorska Wieś-Marianka-Pasłęk-Burdajny-Godkowo-Miłakowo-Morąg-Sarna-Sambród-Zielonka Pasłęcka-Pasłęk-Śliwica-Jelonki-Węzina-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG
MAPAGALERIA (z opisem)
Wybierałem się w trasę jak sójka za morze, ale w końcu godzina 23 mnie zmobilizowała i wtedy opuściłem piwnicę. Na rozgrzewkę zrobiłem podjazd dębicki, który dość dawno mnie nie widział i potem z wiatrem pojechałem na Pomorską Wieś. Czarny asfalt skończył się po skręcie na Borzynowo i tutaj trzeba już było zacząć patrzeć, co się dzieje pod kołami. Kołami z kolcami, ale to przecież nie gwarantuje równowagi zawsze i wszędzie ;-)
Do tego dochodziła perspektywa spotkania na drodze sarny, jelenia czy innego łosia, że o zwykłym kocie nie mówiąc - więc trzeba było tak jechać, aby zahamować w porę. I tak dotarłem do Marianki, gdzie zrobiłem drugą przerwę fotograficzną.
Potem był przelot opłotkami Pasłęka i już pędziłem DW 513 w kierunku Godkowa, gdzie zamierzałem skręcić na Miłakowo. Jechało się wybornie, wiatr napędzał dość ciężki na tych oponach rower i 27-28 km/h nie schodziło z licznika.
Przed Godkowem zobaczyłem - stosunkowo chyba nowe - budynki lokalnych leśnictw i zaraz potem zatrzymałem się w Godkowie przy sławnej cerki greckokatolickiej. Spojrzałem też na stację paliw Heops pod kątem jej wykorzystania przez zawodniczki i zawodników
Maratonu Elbląskiego 2024. Niestety, nic z tego nie będzie - w nocy nie pracuje.
Za Godkowem zaczął na mnie sypać śnieg, padał słabo, ale droga pokryła się białym puchem zasłaniąjąc nieco lodowe nierówności. Spuściłem trochę powietrza z przedniej opony i pojechałem dalej. Postój w Miłakowie zrobiłem przy tamtejszej choince, nic innego i ciekawego w tym miasteczku się nie świeciło.
Z Miłakowa pojechałem bardzo dawno jechaną drogą na Morąg i tutaj zacząłem się przygotowywać mentalnie do wojny z wiatrem w drodze na Elbląg :-) Najpierw jednak był Morąg i jeden z tamtejszych Orlenów a wcześniej sesja fotograficzna przy morąskim ratuszu i
armatach.
Na Orlenie wypiłem kawę i zjadłem dwie zapiekanki, odpocząłem i
ruszyłem z powrotem. Śnieg w międzyczasie trochę zasypał drogę, ale nie na
tyle, żeby opony zaczęły mi się gubić.
Rzadkim wariantem przez Chojnik i Sarnę - w tej drugiej była mała sesja foto –
dotarłem do Sambrodu odkrywając nieznaną, chyba niemiecką, inskrypcję na froncie starego domu. Wiatr o
dziwo nie przeszkadzał, zaczął się wyciszać.
Potem była jeszcze Zielonka Pasłęcka i okolice dworca kolejowego
w Pasłęku, a na koniec odwiedziłem okolice pochylni Kanału Elbląskiego, żeby z
Pasłęka nie wracać banalną do bólu trasą czy to przez Bogaczewo, czy to przez
Krosno.
Po drodze zaczęło świtać, więc wjechałem jeszcze na wiadukt
nad torami kolejowymi i drogą S7 w Komorowie Żuławskim, bo w nocy po to się nie
śpi, żeby wschody słońca podziwiać.
No, ale dzisiaj to był mało okazały wschód, więc sytuację uratował
pociąg Intercity jadący skądś dokądś, bo jak wiadomo wycieczka bez zdjęcia
pociągu się nie liczy :-))
Za chwilę wjechałem do Elbląga i tak to po prawie 9 godzinach
byłem w domku.