INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.92 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

TR

Dystans całkowity:5290.00 km (w terenie 16.00 km; 0.30%)
Czas w ruchu:231:19
Średnia prędkość:22.50 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:33297 m
Suma kalorii:132588 kcal
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:142.97 km i 6h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
226.00 km 0.00 km teren
09:48 h 23.06 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy:1021 m

KOCIEWIE

Sobota, 13 kwietnia 2024 · | Komentarze 3

Trasa: ELBLĄG-Stare Pole-Tropy Sztumskie-Sztum-Ryjewo-Jeleń-Skórcz-Starogard Gdański-Tczew-Kiezmark-Nowy Dwór Gdański-ELBLĄG

MAPA

GALERIA ( z opisem)


Fot. Marek Dive.

Wodny początek miała wczorajsza jazda z cyklu ,,Po co spać, jak można jechać”. Nie padało na nas za mocno, ale dość regularnie do Starego Pola. Potem przestało i już do końca jazdy był spokój i bezchmurne, gwiaździste a potem zachmurzone niebo. Wiatr najpierw wiał nam w twarz, a od Skórcza zaczął być neutralny.

Natomiast od Kiezmarka to już 30-35 km/h z licznika Roberta nie schodziło. Mój licznik bowiem nie podjął pracy i cały dystans pokonałem wpatrując się w zegarek i termometr, bo te rzeczy działały – padła tylko bateria w czujniku liczącym obroty koła ;-)

Ten deszcz w połączeniu z ciągnącym się jak guma w gaciach remontem DK 22 sprawił, że nasze maszyny pokryły się błotem i pewnie wszyscy zajrzeli po jeździe na myjnię. Ja dodatkowo musiałem dwukrotnie smarować łańcuch, bo wosk to fajne, czyste smarowidło, ale zupełnie nieodporne na wilgoć.

Na trasę w kierunku Kociewia (Skórcz, Starogard Gdański) ruszyło ze mną 5 bikerów. Najkrócej z nami przebywał Marek Dive, który odbił w Tropach Sztumskich na Dzierzgoń i Pasłęk, a dalej jechali Robert, Tomek, Marcin i Zdzisiek.

Ostatnich trzech kolegów w niewyjaśnionych do chwili pisania tej relacji zniknęło mi i Robertowi z oczu. Czekaliśmy na Orlenie w Starogardzie Gdański, gdzie zgodnie z planem była przewidziana główna przerwa, ale się ich nie doczekaliśmy przez dobre 35 minut.

Dalszą jazdę kontynuowaliśmy więc razem, docierając do Elbląga przez Tczew i Kiezmark o godzinie 10, czyli po 12 godzinach od startu.

Dzięki wszystkim za podjęcie wyzwania i za ,,wspólną” ;-) jazdę.

Niebawem majówka, a propozycji jazdy ode mnie możecie spodziewać się w maju. Zajmiemy się jakąś częścią trasy Maratonu Elbląskiego, który za … 2 miesiące i 2 dni :-)






Kategoria TR, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
172.00 km 0.00 km teren
09:15 h 18.59 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy:1015 m
Rower:BOCAS

K2 - KAŚKA i KASZUBY

Niedziela, 7 kwietnia 2024 · | Komentarze 2

Trasa: ELBLĄG >>>Gdańsk Wrzeszcz-Rębiechowo-Przodkowo-Kartuzy-Egiertowo-Przywidz-Kolbudy-Gdańsk-Przejazdowo-Kiezmark-Nowy Dwór Gdański-Jazowa-Kazimierzowo-ELBLĄG

MAPA

GALERIA + FILM (z opisem)




Prezentem od losu można określić fakt, że koncert Kaśki Sochackiej – odkrycia muzycznego zeszłego roku – przypadł w przeddzień wyborów samorządowych. Kupując bilet w grudniu nie miałem o tym pojęcia. To był dobry, artystyczny prezent zrobiony sobie za trudy kampanii wyborczej a jak jeszcze dorzuciłem do tego dość tradycyjny u mnie powrót z koncertu na rowerze, to zrobiło się już całkiem miło.

I tak to miło było przez około 3 km, kiedy to wspinając się ulicą Słowackiego w kierunku portu lotniczego im. Lecha Wałęsy w Rębiechowie usłyszałem ten charakterystyczny strzał. Niestety, to nie była dętka … a szprycha w tylnym kole.

Cóż, nawet przez sekundę nie pomyślałem o powrocie najkrótszą drogą do Elbląga, tylko za chwilę, już razem z Andrzejem, kręciliśmy kaszubskie podjazdy i zjazdy.
Zajrzeliśmy prawie na lotnisko na którym co chwila - pomimo bardzo później pory – co kilkanaście minut lądował jakiś samolot. Wyrazy współczucia dla mieszkańców.

Lotnisko w końcu zostało za nami a my pogrążyliśmy się w kaszubskiej nocy i w towarzystwie dziwnie licznych blachosmrodów pedałowaliśmy do Kartuz, gdzie zaliczyliśmy pierwszy na trasie Orlen.

Kawa weszła jak marzenie i zaraz dalej zdobywaliśmy metry przewyższeń w kierunku Egiertowa. Tamtejszy Orlen jest znacznie większy niż ten w Kartuzach, ale już na nim nie stawaliśmy.

Dalsza droga wiodła w kierunku Gdańska przez Przywidz i Kolbudy. Tutaj odnotowaliśmy najniższe temperatury na trasie, w granicach +6 stopni. Andrzej użyczył mi swoich rękawiczek, bo moja wersja podwójnych, ale cienkich zaczęła zawodzić.

W Gdańsku pojawiliśmy się około 4 rano i zajrzeliśmy na dobrze znany z innych nocnych wycieczek spod znaku ,,Po co spać, jak można jechać” Orlen na Oruni. Coś tam zjedliśmy, popłynęła druga kawa i ruszyliśmy na wschód, ku wschodzącemu powoli słońcu.

Endrju zarządził tutaj mijankę standardowego wyjazdu na Elblągu i pojechaliśmy opłotkami o nazwie Zawodzie i Tama Pędzichowska wjeżdżając na starą DK 7 obok rafinerii.

Tutaj obraliśmy dobrze znany kierunek i walcząc z lekkim, ale wystarczająco upierdliwym i spowalniającym i tak wolny, uszkodzony, rower kręciliśmy kilometry.

Czułem, że ta wycieczka powinna się zakończyć na dworcu kolejowym w Gdańsku Głównym i gdybym był sam, to tak by się ona skończyła, bo jazda komunikacyjnie przez Żuławy Wiślane już od dawna nie jest moim konikiem. No, ale że był Andrzej to jechałem :-))

Słabłem z każdym kilometrem, jechałem momentami 15-17 km/h, nie pomagało już nic, po prostu zasypiałem. Wychodziły ze mnie trudy ostatnich dni, niedosypiania, robienia kilometrów piechotą i niespania ciągiem od – wtedy - prawie doby.

W Solnicy, czyli kilkanaście km od centrum Elbląga, zastosowałem patent znany z długodystansowych wycieczek - kilka minut snu. Ten reset na MOR szlaku EuroVelo 10/13 pozwolił mi elegancko dotrzeć do domu i tam odpłynąć dosłownie i w przenośni.

Dzięki Endrju za pomoc, wsparcie i pilnowanie :-)) Takie przygody tak blisko ;-)



Kategoria WYCIECZKI >150, TR


Dane wyjazdu:
165.00 km 0.00 km teren
06:42 h 24.63 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:4.0
Podjazdy:442 m

GDAŃSK - STOGI

Niedziela, 17 marca 2024 · | Komentarze 2

Trasa: ELBLĄG-Kazimierzowo-Kępki-Jazowa-Solnica-Ryki-Lubieszewo-Ostaszewo-Kiezmark-Koszwały-Przejazdowo-Gdańsk-Pruszcz Gdański-Cedry Wielkie-Leszkowy-Kiezmark-Nowy Dwór Gdański-Orliniec-Solnica-Jazowa-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)



Jeszcze nigdy nie byłem na plaży w Gdańsku – Stogach. Jak ma się Mierzeję Wiślaną pod bokiem, to nie jest to domyślna miejscówka ;-)

Zarzuciłem więc hasło ,, Po co spać, jak można jechać” i tak to z ekipą 5 osób ruszyliśmy o godzinie 22 nad morze. Pokręconą trasą przed Żuławy Wiślane i dawno nie widziane Ostaszewo dotarliśmy po trzech godzinach w okolice gdańskiej rafinerii, a pół godziny potem stanęliśmy nad brzegiem morza w Stogach z widokiem na potężny, ciekawie oświetlony i cały czas pracujący terminal kontenerowy.

Po jego obejrzeniu oraz przyjrzeniu się samej plaży, którą teraz trzeba będzie kiedyś odwiedzić za dnia, ruszyliśmy na jeden z gdańskich Orlenów odpocząć i co nieco zjeść.
Droga do Gdańska była bowiem szybka, wiatr generalnie nie wiał mocno i tym samym nie przeszkadzał. Na trasie kręciła z nami Sylwia, która na mocno odnowionym rowerze nadążała za nami bez trudności. Jak się ma korbę 53x39 to można pędzić :-)

Po odpoczynku ruszyliśmy do Pruszcza Gdańskiego. Na tym odcinku dorwała nas duża chmura deszczowa i momentami lało całkiem konkretnie. Przy temperaturze +4 nie było to zbyt miłe, ale że od Pruszcza zmieniliśmy kierunek jazdy i wiatr zaczął nas napędzać, to i chyba nikt nie zmarzł nadmiernie.

Zanim odpuściliśmy miasto przez chwilę krążyliśmy po jego uliczkach, bo zaliczyłem małą skuchę nawigacyjną – tak to czasami bywa, jak GPS ma się w głowie a nie w nawigacji :-))
Pędząc, nie przeoczyłem możliwości pokazania ekipie pięknego domu podcieniowego w Trutnowach, który ma już - bagatela – 304 lata. Zadbany staruszek!

Po przekroczeniu Wisły straciłem kontakt z ekipą – wystarczył jeden postój na wymianę baterii – i już do Elbląga pedałowałem tylko w towarzystwie Roberta. Potem się okazało, że ekipa jeszcze zmieniła sobie samodzielnie trasę, także w samym Elblągu już nikogo nie spotkaliśmy.

Do Elbląga dotarliśmy parę minut po godzinie 6 rano i tak to nasza wycieczka się zakończyła. Teraz czeka kilkutygodniowa przerwa od nocek, kalendarz jest nieubłagany – praca, święta i wybory. Ale w lany poniedziałek, za dnia? ;-)

Dzięki wszystkim za mniej i bardziej wspólne kręcenie; Sylwia szacun za moc do napędzania takiej korby :-)


Kategoria TR, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
379.00 km 0.00 km teren
17:11 h 22.06 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:-5.0
Podjazdy:2085 m

BYDGOSZCZ

Sobota, 9 marca 2024 · | Komentarze 4

Trasa: ELBLĄG-Sztum-Kwidzyn-Grudziądz-Stolno-Unisław-Bydgoszcz-Świecie-Nowe-Ryjewo-Sztum-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA (z opisem)





Fordońska 246.


Był czerwiec 1994 roku (data dzienna jest niemożliwa do ustalenia) kiedy to wybrałem się do sklepu firmowego Romet w Bydgoszczy po rower turystyczny Wagant. W Elblągu był on niedostępny a w Gdańsku na tyle droższy niż w Bydgoszczy, że opłacało się tam jechać pociągiem i jeszcze zaoszczędzić.

Pojechałem więc, kupiłem i wróciłem też pociągiem ;-)

Dzieje tego Waganta to materiał na oddzielną historię, ale faktem jest że to na nim zacząłem poznawać bliskie okolice Elbląga. I to on przez 3 lata pozwolił mi się wciągnąć w turystykę rowerową.

A teraz – po 30 latach – nadszedł czas, aby przypomnieć sobie tę kolejową wycieczkę oczywiście w wersji czysto rowerowej – bo w 1994 roku kilometry rowerem były tylko ze sklepu na dworzec - oraz zobaczyć przy okazji na dystansie prawie 400 km jak wygląda moja forma po zaliczeniu 9 długodystansowych treningów w okresie listopad-luty.

Na trasę ruszyliśmy z Robertem o godzinie 22 w piątek i obraliśmy kierunek na Sztum, aby tam wjechać na pustą w nocy DK 55. W ten sposób ominęliśmy cyrk ,,wahadełek” między Starym Polem a Malborkiem na modernizowanej obecnie DK 22.

Już po paru kilometrach zaczęła nas otaczać żuławska, klimatyczna mgła, która z przerwami towarzyszyła nam do Żuławki Sztumskiej. Potem opuściliśmy Żuławy Wiślane i z mgłą spotkaliśmy się jeszcze przed Kwidzynem i za Grudziądzem.

Ta ostatnia była najgorsza, gęsta i zamarzająca na wszystkim. Jechaliśmy powoli, bo nie było widać prawie nic. Do tego lekkie napięcie wprowadziły jeżdżące po DK 55 solarki, które sypały mieszankę na asfalt. Teoretycznie czarny i przyczepny, ale najwyraźniej grożący gołoledzią.

Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy na Orlenie w Kwidzynie, gdzie trochę się ogrzaliśmy i coś tam zjedliśmy. Grudziądz minęliśmy obwodnicą, do miasta nie zaglądając i niebawem w Stolnie wjechaliśmy na DK 91.

Po paru kilometrach zmieniliśmy kierunek jazdy i została nam ostatnia prosta do Bydgoszczy. Przez Unisław, Dąbrowę Chełmińską i Ostromecko dotarliśmy o godzinie 7 rano do mostu na Wiśle w Bydgoszczy-Fordonie.

Wcześniej zatrzymaliśmy się na śniadanie w piekarni w Dąbrowie Chełmińskiej, która chyba uratowała nam życie. Było zimno, głodno i do domu daleko ;-) A tak naprawdę odbiliśmy się od dwóch czy trzech stacji benzynowych, które miały w nocy obsługę tylko okienkową.

W realiach mrozu i wilgoci obsługę nieakceptowalną. Ciepła i pachnąca piekarnia o 6 rano była jak marzenie. I ono się spełniło – vide galeria.

W Bydgoszczy trasa prowadziła ulicą Fordońską, dlatego nie było trudno trafić na miejsce po dawnym Romecie. Obecnie stoi tam ogromna hala Ikei a dawne zabudowania pokazał nam przypadkowo spotkany emerytowany pracownik Rometu. Marzyłem o zdjęciu pod tabliczką adresową Fordońska 246, ale to okazało się niemożliwe. Pozostało wykonać fotki na tle dawnej akumulatorowni Rometu.

Po tych oględzinach ruszyliśmy do centrum miasta, mając w planach obejrzenie Starego Rynku oraz Wyspy Młyńskiej. Interesujące także były bulwary nad Brdą, którym poświęciłem kilka chwil.

Prawdziwe, solidne śniadanie zjedliśmy w kawiarni Sowa. Z nazwy kawiarni, ale mającej wszystko, łącznie z daniami obiadowymi.

Po tym popasie nadszedł czas rozpocząć podróż powrotną. Miała ona na celu obejrzenie układu drogowego dróg technicznych wzdłuż S5, które mogą posłużyć do wygodnego przemieszczania się rowerem w tym rejonie Polski.

Tak też faktycznie było, poza kuriozalnym rozwiązaniem na węźle S5/A1 w Nowych Marzach – vide galeria. Ja w dalszym ciągu nie do końca wierzę, że przejazd i przejście – dla pieszych i rowerów – opiera się na otwartej furtce i chodniku. Może jakiś lokals się wypowie? Bo teraz furtka była otwarta, ale jak ktoś ją zamknie? :-))

Ruch na tych bocznych drogach był minimalny, asfalt doskonały i tylko wiatr zupełnie nie współpracował – wiał w twarz, albo z boku i przeszkadzał.

Po drodze minęliśmy Gruczno, sławne z upraw śliwek i Festiwalu Smaku na który ostrzę sobie zęby od dawna. Potem było Świecie z tradycyjnie śmierdzącą celulozą gdzie spieszące się blachosmrody były nieco upierdliwe.

W Dolnej Grupie dojrzałem stację benzynową EkoTank z parkingiem zastawionym TIR-ami. Za nimi dostrzegłem bar i tam się skierowaliśmy. To oczywiście był strzał w 10, bo kierowcy ciężarówek nie mylą się w kwestii gastronomii przydrożnej. Jak oni są, to i jedzenie jest dobre. I tak też było tutaj :-)

Makaron bolognese zapiekany pod serem smakował doskonale, Roberto też coś ogromnego pochłonął. Wszystko zostało odpowiednio popite – vide galeria i już można było ruszać na dalszą walkę z wiatrem.

Przed Nowym dogonił nas biker na kolarzówce, chwilę z nim pogadaliśmy, znał BB Tour i P1000J, więc gadka się kleiła. Od nas usłyszał o RAP i MRDP i to chyba sprawiło, że zapragnął się pościgać. Zapomniał jednak, że dobijaliśmy już do 300 km, więc pojechał sobie sam :-))

My tymczasem wjechaliśmy w dobrze znane sobie rejony, czyli zjazd do Wisły i przejazd mostem pod Kwidzynem a następnie przez chwilę trasą Maratonu Elbląskiego 444km/24h, który już 15-16 czerwca.

Przez Ryjewo i Sztumską Wieś dotarliśmy do Sztumu, gdzie na Orlenie ubraliśmy się na wieczór, zatankowałem termos herbatą i tak przygotowani ruszyliśmy przez Kalwę i Żuławkę Sztumską na ostatni etap wycieczki.

Do Elbląga dotarliśmy parę minut po godzinie 20, czyli przebywaliśmy w trasie 22 godziny. Z tego wyszło 17 godzin kręcenia korbami, a 5 godzin pochłonęły postoje.

Podsumowując, wyjazd oceniam pozytywnie zarówno pod kątem turystycznym, jak i treningowym. Bydgoszcz to ciekawe miasto, coraz bardziej zwracające się ku Brdzie i godne dłuższego pobytu.

Natomiast forma po męczącym tygodniu i jeździe w zasadzie bez żadnej regeneracji była całkiem dobra. W domu zasnąłem oczywiście w wannie, ale to już taka świecka tradycja :-))) Jest dobrze.

Dzięki Roberto za wspólne kręcenie!



Kategoria TR, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
204.00 km 0.00 km teren
08:09 h 25.03 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy:1346 m

LIDZBARK WARMIŃSKI

Sobota, 2 marca 2024 · | Komentarze 6

Trasa:ELBLĄG-Pasłęk-Orneta-Lidzbark Warmiński-Dobre Miasto-Orneta-Pasłęk-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)




Marzec to już miesiąc o charakterze wiosennym i taka właśnie – ciepła, sucha i księżycowa noc pojawiła się na trasie kolejnego treningu przed tegorocznymi ultra maratonami. Na trasie do Lidzbarka Warmińskiego kręciło ze mną 6 bikerów i było czuć moc, energię i prędkość. Wiatr w twarz przez 100 km i wiatr w plecy przez 100 km umożliwiły wykręcenie średniej na poziomie 25km/h. Ładnie :-)

Na trasie zrobiliśmy 3 postoje – w Ornecie, w Lidzbarku Warmińskim i w Ornecie. Główny był na Orlenie przy DK 51 w Lidzbarku Warmińskim, gdzie spędziliśmy prawie godzinę racząc się różnymi ,,warmińskimi” specjałami ;-)

W drodze powrotnej jadąc przez Kupin w towarzystwie Roberta zostaliśmy zaatakowani na asfalcie DW 513 przez psa w typie bernardyna. Tylko ostre hamowanie ustrzegło nas przed zderzeniem z tym dużym psem. Drugi, podobny w typie, oszczekiwał nas zza betonowego płotu, który okazał się być uszkodzony i dlatego bestia znalazła się na drodze.

Podjęliśmy interwencję wobec psa, a także w krótkich, żołnierskich słowach po obudzeniu właściciela przekazaliśmy nasze uwagi, spostrzeżenia i pozdrowienia. Sprawa prawdopodobnie będzie miała swój dalszy ciąg … bo my, to my. Ale ktoś z mniejszym doświadczeniem, przestraszony, dziecko czy osoba starsza miałaby spore problemy z dużym, agresywnym psem nad którym właściciel nie ma żadnej kontroli.

Wycieczkę zakończyły nasze odwiedziny u Sylwii, której zawdzięczamy sponsorowane śniadanie i to było dobre zakończenie tej sympatycznej generalnie nocki. Reszta ekipy była nieco wcześniej w mieście i pożegnać się nie raczyła … Przez to śniadanko straciła :-))







Kategoria TR, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
180.00 km 0.00 km teren
07:29 h 24.05 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:3.0
Podjazdy:799 m

GNIEW

Sobota, 24 lutego 2024 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Jazowa-Kmiecin-Rychnowo Żuławskie-Nowy Staw-Lisewo-Stara Wisła-Mała Słońca-Gniew-Kwidzyn-Sztum-Malbork-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)




Sporo osób szykuje się do sezonu ultra 2024, w tym między innymi do Maratonu Elbląskiego. A wiecie, że dobrze przepracowana zima będzie procentowała podczas wiosennych i letnich ultra maratonów.

Jednym z aspektów jazdy ultra jest jazda po zachodzie słońca i z nią zaznajamiamy się najbardziej podczas tych wycieczek. Poza tym jest okazja do testów swojego sprzętu i odzieży oraz menu na Orlenach.

Na ósmej trasie - czwartej w roku 2024 - cyklu ,,Po co spać, jak można jechać", kręciło korbami ze mną 7 osób. Najkrócej robiła to Kasia, która dołączyła do nas w Knybawie nad Wisłą, a zawróciła w wyniku ciężkich warunków pogodowych w Gniewie.

Reszta ekipy uporała się z wielogodzinnymi opadami deszczu na całej trasie, którą w końcówce nieco zmodyfikowałem rezygnując z jazdy bocznymi asfaltami od Sztumu, a wybierając bardziej przewidywalne drogi krajowe nr 55 i nr 22 na których o poranku panował niewielki ruch.

Elbląg opuściliśmy o godzinie 22 i szybko dotarliśmy po suchym asfalcie w okolice Nowego Dworu Gdańskiego. Rzuciliśmy okiem na stojące na poboczu traktory z rolniczej blokady S7 przy Kmiecinie i już pędziliśmy na Nowy Staw. Za tą miejscowością pojawiły się pierwsze, subtelne kropelki deszczu, co stanowiło widoczny znak, że tym razem prognozy pogody zmaterializują się w 100% .

Od wsi Lichnowy zaczęło padać już regularnie, chociaż słabo a bogactwo wody pojawiło się za Wisłą, po postoju na stacji MOL (dawny Lotos) w Knybawie, tuż przy moście wiślanym. W Knybawie dołączyła do nas Kasia, wytrawna bikerka MTB, która teraz też pomyka na rowerze szosowym. Dołączył także 
Roberto, który w wyniku małego spóźnienia na start, gonił nas z sukcesem przez 60 km.

Za Wisłą zaczęły się pagórki Kociewia, które doprowadziły nas do Gniewu. Deszcz padał na nas cały czas z różnym natężeniem, a najbardziej upierdliwe było trzymanie toru jazdy poza wypełnionymi wodą, niewielkimi koleinami DK 91.

W Gniewie odbiliśmy się od drzwi Orlenu, który jest całodobowy, ale w nocy ma sprzedaż tylko przez okienko. Nie wpuszczono nas …

No to ruszyliśmy do Kwidzyna, gdzie było wiadomo że jeden z Orlenów na pewno działa klasycznie. Oryginalnym mostem wróciliśmy na prawy brzeg Królowej i wspięliśmy się do Kwidzyna. Na Orlen nie musieliśmy jechać, bo MOL na wjeździe do miasta okazał się mieć otwarte wnętrze.

Była godzina 3:10 i jak rzuciłem hasło – siedzimy do 4:00 – to nikt nie protestował, że to za długo. Bo w warunkach zawodów ultra, tak długie postoje raczej nie wchodzą w rachubę. No, ale teraz jeszcze można było sobie pofolgować.

Ruszyło więc jedzenie, picie, suszenie na kaloryferze – a raczej próby suszenia ;-) i odpoczynek. Tym razem nikt nie spał, jak tydzień temu w Olsztynie.

W tym stylu czas szybko minął i trzeba było ruszać – albo na pociąg, albo w trasę. Pierwszej opcji nie wybrał nikt :-)

Pustą krajówką pojechaliśmy do Sztumu, potem na Malbork i tylko upierdliwe 5 odcinków ruchu wahadłowego między Malborkiem a Starym Polem na DK 22 dało się grupie we znaki. Jak jest wszystko pod wodą, to dla opon szosowych zagrożenia czają się wszędzie.

Ja jeszcze miałem małą przygodę z nowym napędem w Bocasie – którego wziąłem na tą wycieczkę – żeby go dotrzeć. W Baldramie pod Kwidzynem spadł mi łańcuch i nie mogąc go wrzucić na korbę przednią przerzutką, musiałem się zatrzymać i ręcznie nałożyć na korbę.

Grupa w tym czasie mi odjechała i doszedłem ich przed Sztumską Wsią.

Świt powitał nas na Żuławach Wiślanych, ale oczywiście o żadnych zdjęciach wschodzącego słońca mowy być nie mogło. Minął nas za to pociąg, także wycieczka jest zaliczona i się liczy :-)))

Parę minut po godzinie 7 byliśmy w Elblągu, gdzie każdy rozjechał się w sobie znanych kierunkach. Na trasie przebywaliśmy 9 godzin brutto robiąc około 180 km ze średnią 23-24 km/h.

Tym samym okres jazd zapoczątkowany w listopadzie 2023 r. dobiegł końca. W warunkach najdłuższych nocy i najtrudniejszych, zimowych, warunków drogowych udało się zrealizować 8 wycieczek treningowych i przejechać podczas nich 1461 km, co daje średnią na wyjazd 182 km.

Jestem z Was bardzo zadowolony, wyszły one elegancko i na pewno będą procentować na docelowych zawodach sezonu.

Teraz czas na zajęcia w mniejszych grupach i solo. Dzięki za wspólne kręcenie i do zobaczenia.







Kategoria TR, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
214.00 km 0.00 km teren
09:55 h 21.58 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:-3.0
Podjazdy:1380 m

OLSZTYN

Niedziela, 18 lutego 2024 · | Komentarze 5

Trasa: ELBLĄG-Pasłęk-Małdyty-Morąg-Łukta-Olsztyn-Gietrzwałd-Łukta-Morąg-Sarna-Marzewo-Pasłęk-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem) + 6 zdjęć Kristofera




Sporo osób szykuje się do sezonu ultra 2024, w tym między innymi do Maratonu Elbląskiego. A wiecie, że dobrze przepracowana zima będzie procentowała podczas wiosennych i letnich ultra maratonów.

Jednym z aspektów jazdy ultra jest jazda po zachodzie słońca i z nią zaznajamiamy się najbardziej podczas tych wycieczek. Poza tym jest okazja do testów swojego sprzętu i odzieży oraz menu na Orlenach.

Na siódmej trasie - trzeciej w roku 2024 - cyklu ,,Po co spać, jak można jechać", kręciło korbami ze mną 9 osób. To absolutny rekord tych jazd, które zaczęły się, gdy o Maratonie Elbląskim jeszcze nikt nie śnił. To chyba dlatego, że w zapowiedzi jazdy użyłem słowa ,,egzamin” :-))))

Na Placu Jagiellończyka o godzinie 22:00 pojawiła się zatem Sylwia i Patrycja oraz Roman, Zdzisiek, Marek, Robert, Krzysiek, Jacek i Marcin Chruszczyk – aktualny Mistrz Maratonu Elbląskiego w kategorii SOLO. Był też Piotr, którego obecności zawdzięczam fakt, że jestem na fotce startowej ;-)

Temperatura na starcie wynosiła +3 stopnie i miała spadać. W tym składzie ruszyliśmy na trasę do Olsztyna, która narysowana czekała na dogodne warunki pogodowe od listopada 2023 r.

Mnie osobiście najbardziej ciekawił nowy odcinek DW 527 Łukta – Olsztyn, którego remont zakończył się w zeszłym roku i który miałem jechać teraz po raz pierwszy.
Sprzyjający wiatr zaczął nas napędzać już na ulicach Elbląga, które były już uśpione i w ten sposób szybko znaleźliśmy się na rogatkach miasta.

Pozostało przebić się przez dłużący się okrutnie remont przelotowej ulicy Szafirowej w Gronowie Górnym i już pędziliśmy ku Pasłękowi.
Płaskie Żuławy Wiślane minęły szybko i za Pasłękiem zaczęliśmy zdobywać metry przewyższeń wspinając się na Pojezierze Dzierzgońsko-Morąskie (część Pojezierza Iławskiego), a potem zaczynając zabawę góra-dół-góra-dół na Warmii.

Ta ,,zabawa” nie przypadła do gustu Sylwii, która zaczęła wyraźnie słabnąć i po pewnym czasie już nawet sprzyjający wiatr nie był w stanie pomagać.
Grupa rozpadła się na dwie części, kilka osób jechało z przodu, kilka zajęło się motywowaniem i wspieraniem ultraski w kryzysie. Największego wsparcia udzieliła jednak sobie ona sama, dowodząc żelaznego hartu ducha i mocy w głowie, która zmusiła ,,nie podające” dzisiaj nogi do pracy.

A warunki tej pracy pogarszały się coraz bardziej: między Małdytami a Morągiem zaatakowała nas śniegiem chmura, potem za Morągiem temperatura sprawnie spadła do zera stopni, co sprawiło, że asfalt zaczął się podejrzanie błyszczeć.

W ogóle obserwacja termometru w liczniku rowerowym zajmowała mnie podczas tej wycieczki bardziej niż ilość pokonanych kilometrów, kadencja czy godzina :-)
Gotowy byłem w każdej chwili zarządzić odwrót, jakby się okazało że mamy gołoledź pod kołami naszych rowerów szosowych (tylko Marcin jechał na rowerze MTB).
W międzyczasie zatrzymaliśmy się na morąskim Orlenie, trochę odpoczęliśmy i ruszyliśmy dalej na wschód.

Nowa droga od Łukty, a momentami i od Morąga - chociaż tutaj jakieś prace jeszcze trwają - może się podobać kierowcom samochodów, płazom i gadom, które są chronione barierami, jakie znamy z DW 503 oraz pieszym, którzy zyskali fajne chodniki i przystanki. Dla rowerzystów nie zrobiono nic, ale może to i dobrze – jakby miały powstawać jakieś pseudo ścieżki rowerowe, to lepiej, że nie ma nic :-)

Na tablicy Olsztyn pojawiliśmy się o 3 rano, czyli po 5 godzinach od startu. Na Orlenie zajęliśmy miejsca o 3:15 i do godziny 4 był odpoczynek, picie i jedzenie.
Obserwowałem, czy Sylwia nie zapragnie zakończenia jazdy za pomocą pociągu, ale oczywiście nic takiego nie nastąpiło. Ciekawe, czy w ogóle o tym myślała? ;-)
Skrótem znanym mi jeszcze z czasów olsztyńskiej nauki szybko znaleźliśmy się na wylotówce z Olsztyna do Ostródy, czyli DK 16.

Niedaleko było do Gietrzwałdu, za którym skręciliśmy na Łuktę zaczynając w ten sposób powrót do Elbląga. Wiatr się uciszył, asfalty były chwilowo suche, temperatura -2 nie stanowiła zagrożenia.

I tak dotarliśmy znowu do Morąga, na ten sam Orlen,  gdzie chwilę sobie odpoczęliśmy.

W międzyczasie zaczęło wschodzić słońce – sam świt pojawił się na prawie bezchmurnym niebie już za Łuktą – które uwieczniliśmy fotograficznie na wiadukcie kolejowym w Morągu. Bo po co spać, jak można jechać i podziwiać :-)

Za Morągiem dokonałem pierwszej korekty trasy, żeby zaoszczędzić Sylwii mordęgi podjazdów i wybrałem bardziej płaski wariant do Marzewa.
Na tym odcinku słońce zginęło w oparach mgły, która towarzyszyła nam do Elbląga i jeszcze kilka godzin później nie chciała ustąpić.

I tak to z ciemności nocy wpadliśmy w mgłę dnia, czyli w zakresie widoczności niewiele uległo zmianie. Nie przypominam sobie w bogatej przecież historii wycieczek takiej sytuacji.

Mgła zaczęła na nas zamarzać, pojawiły się także momenty śliskiego asfaltu. Robiąc fotkę zaliczyłem przyziemienie w wyniku nie wypięcia się buta z pedału.  Trzeba było jechać ostrożnie, zwłaszcza w zakrętach. Stan nawierzchni poprawił się po dotarciu do starej drogi krajowej nr 7 w Marzewie i dalej już tylko jechaliśmy otuleni białą chmurą.

Ostatni postój zrobiliśmy na dawnym pasłęckim Lotosie i za Pasłękiem zaczęły się Żuławy Wiślane. Tutaj wilgoci było w powietrzu najwięcej, ale temperatura już wzrosła i mróz się zakończył.

Do Elbląga dotarliśmy także zmodyfikowaną trasą, taką samą jak w nocy, kilka minut po godzinie 10 przebywając na trasie 12 godzin w trakcie których przejechaliśmy 208 km.

Po bohaterkę wyjazdu przyjechał mąż, a reszta ekipy samodzielnie dotarła do swoich domków.

Dziękuję Wam za wspólne kręcenie w tych niełatwych warunkach, które mam nadzieję, że zostaną na długo w głowie i będą procentować podczas ,,trudności” wiosennych i letnich maratonów :-)








Kategoria TR, WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
194.00 km 0.00 km teren
08:12 h 23.66 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy:1290 m

IŁAWA

Niedziela, 4 lutego 2024 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Rychliki-Małdyty-Zalewo-Makowo-Rudzienice-Iława-Susz-Dzierzgoń-Bągart-Nowe Dolno-Krzewsk-Raczki Elbląskie-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)



Sporo osób szykuje się do sezonu ultra 2024, w tym między innymi do Maratonu Elbląskiego. A wiecie, że dobrze przepracowana zima będzie procentowała podczas wiosennych i letnich ultra maratonów.

Jednym z aspektów jazdy ultra jest jazda po zachodzie słońca i z nią będziemy zaznajamiać się najbardziej podczas tych wycieczek. Poza tym będzie okazja do testów swojego sprzętu i odzieży oraz menu na Orlenach.

Na szóstej trasie - drugiej w roku 2024 - cyklu ,,Po co spać, jak można jechać", kręciło korbami ze mną 5 osób. Na Placu Jagiellończyka o godzinie 22:00 pojawiła się Patrycja, Andrzej, Roman i Zdzisiek. Temperatura na starcie wynosiła +7 i dodam, że ani razu nie spadła poniżej stopni 5. W tym składzie ruszyliśmy na wschód, wiedząc, że gdzieś tam w okolicach Węziny będzie na nas czekał jeszcze Marek Dive jadący z okolic Pasłęka.

Tak też było i razem ruszyliśmy na podbój Krainy Kanału Elbląskiego. Z uwagi na silny wiatr trasę ułożyłem tak, żeby nie jechać cały czas z bocznym, mocno spychającym na środek drogi wiatrem, a mieć go z różnych stron.

Jak spojrzycie na trasę, to zobaczycie te meandry między Jelonkami, Małdytami i Zalewem. To niestety wiązało się z dwoma odcinkami dróg o złej nawierzchni asfaltowej, najpierw krótkim w okolicach Lepna, a potem dłuższym między Małdytami a Zalewem.

Ten pierwszy był mi znany, natomiast stan drugiego zaskoczył mnie, bo kiedyś DW 519 na tym odcinku była OK. Do tego doszedł wiatr w twarz i te 9 km pokonywaliśmy bardzo, bardzo długo.

No ale w końcu osiągnęliśmy Zalewo, gdzie pożegnaliśmy się chwilowo z Patrycją, która sygnalizowała kontuzję mięśnia i ruszyła na skróty do Dzierzgonia i nad Jezioro Kuksy. W tych okolicach mieliśmy się spotkać w drodze powrotnej i tak się stało, no ale nie wyprzedzajmy kilometrów ;-)

Z Zalewa ruszyliśmy w ślad za Markiem, który już od wielu km – chyba gdzieś tak od Rychlik – jechał samodzielnie przed nami i pędząc po ładnym asfalcie i z całkiem sensownym wiatrem zatrzymaliśmy się przy elegancko iluminowanym kościele w Borecznie.

Uwieczniliśmy go na zdjęciach i niebawem wjechaliśmy od wsi Urowo na zupełnie nowy asfalt, który pozwolił rowerom szosowym na pokazanie swoich możliwości. Dodam, że kilka razy jechaliśmy po mokrych asfaltach, wskazujących, że coś tam kropiło chwilę przed naszym przejazdem.

Iława przybliżała się w szybkim tempie, tak że o 2:30 zameldowaliśmy się na jej rogatkach, jadąc ostatnie km przed miastem na DK 16, będącej w nocy fajną, rowerową drogą krajową. I w lekko oraz bardzo krótko padającym deszczyku.

Tutaj był zaplanowany jedyny dłuższy postój na Orlenie, gdzie pojawiliśmy się 2:40. Konsumpcji za dużej nie było, bo piec był akurat wyłączony. To dość częsta niestety przypadłość na tych stacjach w środku nocy. Hot dogi nie wymagają pieca, ale był tylko jeden. Na tego samotnika załapał się Andrzej, ale nie wiem czy było losowanie czy wszyscy dobrowolnie mu go oddali :-). Reszta ruszyła w każdym bądź razie po swoje zapasy. Tutaj wyróżniał się Roman, mający w plecaczku banany i bułki. Normalnie Małysz :-))) Reszta zjadła słodycze, wypiła herbaty i kawy i to też było dobre.

Odpoczynek i jedzenie nieco się przeciągnęły i ze stacji ruszyliśmy około 3:20. Przelecieliśmy przez uśpione miasto i skierowaliśmy się na Susz. Wiatr wiał z boku, trochę w twarz, ale wyraźnie słabiej. Jednak powoli dojrzewała we mnie myśl, aby z Susza ruszyć razem z Andrzejem, który około 8 rano chciał być w Elblągu i nie pchać się już na wojnę z wiatrem między Suszem, Prabutami i Sztumem.

A że ja rządziłem tym peletonikiem, no to i tak zrobiliśmy ;-) Dobrze znaną drogą pojechaliśmy na Kamieniec Suski, Stary Dzierzgoń i w końcu byliśmy w samym Dzierzgoniu.

Tutaj ustaliłem losy Patrycji, która już dawno dotarła sobie na spokojnie z Zalewa i była po śniadaniu u znajomych lokalsów. Nie wiedziałem, gdzie odjechał Zdzisiek, był ze mną Roman i Andrzej, a za chwilę dojechał Marek.

Tutaj pożegnaliśmy się z tą ostatnią dwójką, która ruszyła do swoich domków, a z Romanem ruszyłem nad Jezioro Kuksy, które za 6 godzin miało stać się lodową areną kąpieli morsów z okolic bliższych i dalszych koordynowanej w ramach imprezy charytatywnej o nazwie V Zlot Morsów przez ekipę DzierzgońTeam.
Patrycja postanowiła czekać na nas w mieście do którego z Kuks musieliśmy i tak wrócić.

Ja tymczasem przeprowadziłem nad jeziorem szybką, konstruktywną i zakończoną porozumieniem rozmowę z Adamem Leoniakiem, szefem Stowarzyszenia Dzierzgoń Team w kontekście współpracy przy tegorocznym Maratonie Elbląskim. I to na razie tyle, co napiszę ;-)

Nad Kuksami był już także Zdzisiek, który dotarł tutaj przed nami i już w trójkę zawróciliśmy do Dzierzgonia.

Tam pojawiła się Patrycja i tak to w 4 osoby ruszyliśmy do Elbląga. Wiatr na ostatnim odcinku generalnie nam sprzyjał, także szybko jadąc przez Święty Gaj, Stare Dolno, Krzewsk i Raczki Elbląskie przed godziną 8 byliśmy na miejscu.

Patrycja ze Zdziśkiem pojechali sobie jeszcze na Władysławowo – to koło Elbląga oczywiście :-)) – dokręcić do 200 km, a ja z Romanem udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Z dokręcania wyleczyłem się dość dawno temu …

Dzięki za wspólne kręcenie kilometrów w tych ciekawych okolicznościach przyrody. Chyba jednak nie było tak trudno, jak to prognozy straszyły.

Zobaczymy, czy za tydzień też będzie wiosna czy jednak opony z kolcami jeszcze sobie popracują na lodzie ;-)










Dane wyjazdu:
146.00 km 0.00 km teren
07:28 h 19.55 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:3.0
Podjazdy:951 m

PIENIĘŻNO

Sobota, 27 stycznia 2024 · | Komentarze 4

Trasa: ELBLĄG-Milejewo-Pogrodzie-Frombork-Braniewo-Pieniężno-Orneta-Pasłęk-Bogaczewo-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)




Sporo osób szykuje się do sezonu ultra 2024, w tym między innymi do Maratonu Elbląskiego. A wiecie, że dobrze przepracowana zima będzie procentowała podczas wiosennych i letnich ultra maratonów.

Jednym z aspektów jazdy ultra jest jazda po zachodzie słońca i z nią będziemy zaznajamiać się najbardziej podczas tych wycieczek. Poza tym będzie okazja do testów swojego sprzętu i odzieży oraz menu na Orlenach.

Na piątej trasie - pierwszej w roku 2024 - cyklu ,,Po co spać, jak można jechać", kręciły korbami ze mną 4 osoby. Na Placu Jagiellończyka o godzinie 22:00 pojawiła się Sylwia, Patrycja oraz Zdzisiek i Tomek. Był też Marcin K. z parasolem i pieskiem, za to bez roweru. Trochę szkoda, no ale dzięki niemu mamy ładne zdjęcie startowe ;-)

Plan zakładał jeszcze udział w nocnej jeździe Marka z Braniewa, który dołączył do nas na tamtejszym, całodobowym Orlenie. Marek spełnił niezwykle ważną rolę w przygotowaniu wyjazdu, gdyż to z nim konsultowałem o godzinie 20 sytuację pogodową w Braniewie, a konkrenie czy pada śnieg, czy jest lód i jak wyglądają drogi w okolicy. To on dał w zasadzie zielone światło do jazdy w tym kierunku.

Do Braniewa pojechaliśmy drogą wojewódzką nr 504 ,,podziwiając" już od Elbląga-Dąbrowy białe pobocza i wielkie kałuże na asfalcie oraz cieniutką koleinę wodno-śniegową na środku drogi. To wszystko płynęło bo temperatura wynosiła +4 stopnie a prognozy nic nie mówiły o ewentualnym mrozie ;-) Przypomnę, że te jazdy odbywają sie zawsze na rowerach szosowych, ewentualnie gravelowych.

Zima swoją kulminację miała - to nie jest niespodzianka - w okolicach Milejewa, czyli na szczycie Wysoczyzny Elbląskiej. Tutaj było nieco więcej śniegu na drodze, ale mokry asfalt w koleinie był na tyle szeroki, że jazda była bezpieczna. Od Żuławskiej Huty zima odpuściła, a od Pogrodzia mogliśmy w końcu wykorzystać moc pięknie wiejącego w plecy wiatru. I tak było do Braniewa w którym zameldowaliśmy się o północy i zgodnie z planem zajechaliśmy na jedyny czynny w tej okolicy Orlen.

Postój grzewczo-schnąco-cateringowy trwał 40 minut. W tym czasie deszcz dał sobie spokój - bo padało na nas z różną intensywnością na całym odcinku z Elbląga do Braniewa - i ruszyliśmy w dalszą drogę do warmińskiego Pieniężna. Im bliżej tego miasta, tym bardziej droga wojewódzka nr 507 stawała się wąska, a koleiny roztopionego śniegu coraz węższe. Warunki robiły się coraz trudniejsze, byliśmy coraz dalej na wschodzie, a plan zakładał jeszcze jazdę pod Lidzbark Warmiński (Babiak) i stamtąd powrót na zachód.

Marek mocno nalegał na jazdę zgodnie z tym planem, ja zaś po wylądowaniu w wyniku poślizgu na poboczu - gleby jakimś trafem nie zaliczyłem - zostałem zwolennikiem zawrócenia już w Pieniężnie. Silnym zwolennikiem ;-) Wariant jazdy na Płoskinię wymagałby powrotu do Braniewa, albo walki z górkami drogi technicznej przy S22 pod wiatr.

Pojechaliśmy więc po trasie Maratonu Elbląskiego do Ornety, walcząc z dziurami, śniegiem i wodą, wodą i jeszcze raz wodą. Deklaruję, że ten odcinek wyleci z tegorocznej edycji o ile nie zostanie połatany do końca maja. Dziur jest obecnie za dużo, poległ na nich Marek, który w jednym momencie przebił dwie dętki wpadając do jednej z nich. Pojechaliśmy dalej, bo to nie była pogoda żeby stać i się przyglądać, a Marek po wymianie dętek doszedł nas jeszcze przed Pasłękiem.

Odcinek do Ornety jechaliśmy tempem emeryckim, bo szybciej się nie dało. Tak samo było zresztą przed Pieniężnem, kiedy to toczyłem się z zabójczą jak na rower szosowy prędkością 15-17 km/h :-))

I tak jakoś dotoczyliśmy się bez dalszych strat do Ornety, gdzie znaleźliśmy się na innej rzeczywistości drogowej, czyli braku zimy na DW 513 między Ornetą i Pasłękiem. Tutaj ,,uprzyjemniał" jazdę wiatr w twarz oraz lekkie opady deszczu i czasami deszczu ze śniegiem. Luzik :-))

Z kilkoma postojami na przystankach autobusowych dotarliśmy o godzinie 7 rano do Elbląga i tutaj każdy rozjechał się w sobie znanych kierunkach do sobie znanych czynności ;-)

Gratuluję całej ekipie udanego, bardzo udanego wyjazdu. Myślę, że pamięć o tej wycieczce bardzo się Wam przyda jakby chciał Was kiedyś przestraszyć jakiś majowy, czy lipcowy deszczyk ;-) Szacun za walkę, za hart ducha, za nie poddanie się i za brak chęci spania. Macie naprawdę nieprzeciętnie duże możliwości :-)

Do zobaczenia - może i za tydzień ;-)

Ps. Znowu się rozpisałem, bo pierwsza wersja relacji miała być niezwykle lapidarna i skrótowa: JPRD :-)))))))








Kategoria TR, WYCIECZKI 50-150


Dane wyjazdu:
166.00 km 0.00 km teren
06:57 h 23.88 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:4.0
Podjazdy:1083 m

OSTRÓDA

Sobota, 30 grudnia 2023 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Bogaczewo-Rzeczna-Pasłęk-Małdyty-Miłomłyn-Ostróda-Morąg-Małdyty-Pasłęk-Rzeczna-Bogaczewo-ELBLĄG

MAPA







Sporo osób szykuje się do sezonu ultra 2024, w tym między innymi do Maratonu Elbląskiego. A wiecie, że dobrze przepracowana zima będzie procentowała podczas wiosennych i letnich ultramaratonów.

Jednym z aspektów jazdy ultra jest jazda po zachodzie słońca i z nią będziemy zaznajamiać się najbardziej podczas tych wycieczek. Poza tym będzie okazja do testów swojego sprzętu i odzieży oraz menu na Orlenach.

Na czwartej trasie - po 5 tygodniowej przerwie zimowej - cyklu ,,Po co spać, jak można jechać", który będzie zapewne kontynuowany w roku 2024 kręciły korbami ze mną 4 osoby. Na Placu Jagiellończyka pojawiła się Patrycja oraz Roman, Zdzisiek i Tomek.

Okrężna trasa do Ostródy i z powrotem miała dwa oblicza. Suche i mokre. Tam jechaliśmy generalnie pod wiatr i mogliśmy podziwiać księżyc i gwiazdy, czyli bezchmurne niebo, natomiast od ruszenia z Ostródy zaczął na nas - zgodnie z prognozami - padać deszcz i w różnym natężeniu padał na nas do rogatek Elbląga. Czyli tak z 80 km. 

To był dobry sprawdzian dla uczestników nocnej jazdy, zwłaszcza że temperatura nie rozpieszczała i nad ranem pojawiło mi się na termometrze +4 stopnie. Przez większość trasy było 6-7 stopni. 

Przez małą skuchę nawigacyjną - oczy mi zachlapało ;-) - w miejscowości Szeląg ominęliśmy Łuktę, ale km się zgadzają, gdyż jeden z dwóch ostródzkich Orlenów był zamknięty i musieliśmy nadrobić dobre 10 km po mieście. 

Ekipa po starcie dość szybko się podzieliła na dwie podgrupy i ja kręciłem z Romanem i Tomkiem a Patrycja ze Zdziśkiem. Jechaliśmy generalnie w polu widzenia, chociaż były momenty czekania. Ostatni postój to była stacja MOL w Pasłęku, gdzie jednak się ich nie doczekaliśmy i żeby nadmiernie nie marznąć samodzielnie dotarliśmy do Elbląga. 

Tutaj wykorzystując tajne informacje odwiedziliśmy Sylwię w pracy, co skutkowało nabyciem słodkich bułeczek, że o chałce nie wspomnę :-))

Dzięki za wspólne kręcenie i fajne spędzenie ostatniej w tym roku rowerowej nocki. Galerii nie ma, sami rozumiecie dlaczego - to nie była nocka na focenie ;-)


Kategoria TR, WYCIECZKI >150