Dane wyjazdu:
Temperatura:-9.0
Niedziela, 12 lutego 2012 ·
| Komentarze 2
Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławskie-Węzina-Klepa-Jelonki-pochylnie Jelenie, Oleśnica, Kąty-Śliwica-Jelonki-Marwica-Stankowo-Nowe Dolno-Dzierzgonka-Krzewsk-Jurandowo-Węgle Żukowo-Raczki Elbląskie-ELBLĄG
FOTORELACJANa Placu Dworcowym zjawiło się 14 osób gotowych na zimowy podbój Kanału Elbląskiego z jego unikatowymi pochylniami. W naszym gronie pojawiła się Ela, która postanowiła z nami akurat w lutym zadebiutować na trasie.
Chapeau bas! :-)
NA STARCIE
© MARECKI
Ulica Grunwaldzka wyprowadziła nas do Gronowa Górnego i dalej śladem starej DK 7 dotarliśmy do Komorowa Żuławskiego. Po drodze opuścił nas Darecki, gnany niecierpiącymi zwłoki sprawami i nasza wesoła 13 kontynuowała jazdę.
Droga stopniowa stawała się coraz bardziej zaśnieżona i oblodzona, ale jazda była płynna i bez niemiłych niespodzianek. Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy w Jelonkach przy sklepie, gdzie dotarł do nas z Pasłęka Piotr. Po tym krótkim popasie zmodyfikowałem nieco trasę wycieczki, gdyż nasza debiutantka i zaraz rodzynek podczas dzisiejszej wycieczki nie była jeszcze na wieży widokowej nad Drużnem. Należało więc Eli to pokazać, a to wymagało zmiany trasy, aby się nie powtarzać.
Ruszyliśmy więc w kierunku pochylni Jelenie i jadąc wzdłuż Kanału Elbląskiego zaliczaliśmy kolejne zamrożone pochylnie. Nie obyło się bez spontanicznego odcinka lodowego między Jeleniami a Oleśnicą. Wrażenia z jazdy środkiem toru wodnego-bezcenne. Nawet gleba
MARKA i moje awaryjne w związku z tym wbicie nowego pedała w lód tej oceny nie zmienia :-).
NA POCHYLNI JELENIE
© MARECKI
NA POCHYLNI JELENIE
© MARECKI
POCHYLNIA OLEŚNICA ZE ŚRODKA TORU WODNEGO
© MARECKI
Przy pochylni Kąty zanalizowaliśmy nowe inwestycje poczynione w zeszłym roku. Wszytko ładne, nowe i pachnące ;-). Na ognisko wybraliśmy jednak okoliczny las, bo nie ma to jak ogień w lesie. Godzina przerwa dobrze zrobiła naszym żołądkom, gorzej było z kończynami, które nie lubią bezruchu przy -10 stopniach.
POCHYLNIA KĄTY I JEJ NOWE OTOCZENIE
© MARECKI
POCHYLNIA KĄTY I JEJ NOWE OTOCZENIE
© MARECKI
POCHYLNIA KĄTY-MASZYNOWNIA I ZAMROŻONA WODA
© MARECKI
OSTATNI ZNAK PO PRAWEJ MÓWI, ŻE TO NA PEWNO NIE SĄ ŻUŁAWY :-)
© MARECKI
ROZPALAMY OGNISKO
© MARECKI
PIOTR I JEGO KIEŁBASA-SZERSZA OD OGNISKA :-)
© MARECKI
FISH I JEGO KIEŁBASIANE WIDŁY :-)
© MARECKI
Dalsza droga wiodła ponownie przez sklep w Jelonkach, gdzie właściciel bardzo się ucieszył z naszej ponownej wizyty. Tutaj też odłączył się
QUINTUS i wrócił krótszą drogą do Elbląga.
ELA PRZY PODCIENIU W JELONKACH
© MARECKI
Na zjeździe w Marwicy spotkaliśmy
JURKA, który samotnie podróżował gdzieś na południe. Mimo naszych zachęt, nie zmienił kierunku jazdy.
W Nowym Dolnie trzech bikerów ruszyło zamarzniętą Brzeźnicą w kierunku wieży widokowej. Miał to być skrót, ale my jadąc nieco na około byliśmy w Jurandowie nieco szybciej. Dojazd do wieży widokowej na ostatnich kilkuset metrach to piękne lodowisko przykryte śniegiem, które miałem okazję poznać z całkiem bliska :-). Druzno z wysokości II piętra wyglądało jak śnieżna pustynia, na której majaczyło się kilka czarnych punktów w postaci wędkarzy.
JURANDOWO-JEZIORO DRUZNO Z WIEŻY WIDOKOWEJ
© MARECKI
JURANDOWO-NA WIEŻY WIDOKOWEJ
© MARECKI
MIREK NIE LUBI PO SCHODACH ;-)
© MARECKI
Nie było za to widać trójki bikerów, którzy jadąc skrótem dotarli do wieży, gdy my już odjeżdżaliśmy. Aż do mostu na Tinie jechaliśmy po płytach, które przysypane białym puchem są nawierzchnią nieporównywalną z sezonem letnim. Na + oczywiście. Zgodnie z komunikatem startowym był krótki odcinek specjalny, gdzie wąska koleina spowodowała trudności z płynną jazdą. Tam można było ćwiczyć pady w zaspy, ale nie było chętnych ;-).
W okolicach rzeki Tiny zaczął prószyć śnieg, który towarzyszył nam już do końca. W Raczkach Elbląskich na przystanku spotkaliśmy Fisha, Radka i
MAŃKA, którzy od wieży widokowej jechali asfaltem i stąd nas wyprzedzili.
Wszyscy razem wjechaliśmy ulicą Warszawską do Elbląga i przy stacji NESTE powiedzieliśmy sobie do widzenia. Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspólne pedałowanie i okazany hart ducha i ciała na niełatwej trasie. Specjalny szacun dla Eli, która ani przez chwilę nie miała problemów z jazdą, rowerem, pogodą i nami chyba też :-). Pozdrower!