INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.92 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

WYCIECZKI >150

Dystans całkowity:43144.00 km (w terenie 2964.00 km; 6.87%)
Czas w ruchu:1940:59
Średnia prędkość:22.23 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:175429 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:143 (75 %)
Suma kalorii:862144 kcal
Liczba aktywności:197
Średnio na aktywność:219.01 km i 9h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
154.00 km 5.00 km teren
07:22 h 20.90 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:35.0
Podjazdy:352 m

GV TERESPOL-CHEŁM

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · | Komentarze 0

Trasa: TERESPOL-Kodeń-Sławatycze-Włodawa-Sobibór-Uhrusk-CHEŁM

GPS

MAPA

GALERIA ( z opisem)

IV dzień >>>



Podczas noclegu w Terespolu spadł jedyny deszcz podczas całego wyjazdu,po którym jednak o 6 rano śladu już nie było.
Początkowa jazda trasą znaną z MRDP nudziła mnie okrutnie ale na szczęście po drodze były Kostomłoty, gdzie pojawiłem się za szybko  (już o 6:35), ale jakiś dobry człowiek otworzył mi bramę wjazdową. Zjechałem też świadomie z GV do Jabłecznej zobaczyć prawosławny monastyr, zaś ominąłem widziany już Kodeń, zwłaszcza że  i GV mija - nie wiadomo dlaczego -  sanktuarium o 400 metrów. 

Zatrzymałem się na dłużej we Włodawie i potem w Sobiborze, gdzie trwają obecnie prace budowlane przy muzeum ale dostęp rowerem jest możliwy. Okuninkę ze sławnym krokodylem w Jeziorze Białym sobie darowałem, bo jechały tam tłumy ludzi a i jest to poza GV. Na deser został mi pierwszy raz widziany na oczy Chełm, którego zwiedzanie zrobiłem sobie dla urozmaicenia per pedes.

Atrakcjami tego odcinka są:

- Kostomłoty,
- Kodeń,
- Jabłeczna (poza GV),
- Sławatycze,
- Hanna,
- Włodawa,
- Sobibór,
- Chełm.

W galerii widać wszystkie rodzaje nawierzchni jakie spotkałem wraz z opisem odcinkowym. Pełen komfort zapewnia rower MTB na oponach rzędu 2 - 2,2 cala (u mnie Smart Sam 2,1) i działający amortyzator. Przeważają nawierzchnie asfaltowe różnej jakości.






Dane wyjazdu:
187.00 km 20.00 km teren
09:10 h 20.40 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:34.0
Podjazdy:757 m
Rower:BOCAS

GV KLESZCZELE-TERESPOL

Niedziela, 29 kwietnia 2018 · | Komentarze 1

Trasa: KLESZCZELE-Czeremcha-Nurzec Stacja-Grabarka-Mielnik-Niemirów-Mielnik-most kolejowy na Bugu-Zabuże-Gnojno-Janów Podlaski-TERESPOL

GPS

MAPA

GALERIA (z opisem)

III dzień >>>



To był dzień w którym miałem pokonać rzekę Bug za pomocą jednego z dwóch promów działających w ciągu GV - Mielnik-Zabuże na łączniku 206 GV  lub Niemirów-Gnojno na głównym GV. Wcześniej ustaliłem, że Mielnik stoi z powodu awarii liny napędowej, a Niemirów pływa w ... dni parzyste miesiąca. Jaka była data, kiedy zameldowałem się nad Bugiem widać powyżej :-)). 

Byłem jednak przekonany, że w nadrzecznej wsi nawet jak operatora promu nie skuszę banknotem do uruchomienia promu, to znajdę kogoś z łodzią, kto przewiezie mnie przez Bug. Okazało się jednak, że niedzielę mieszkańcy Niemirowa traktują bardzo serio i promu nikt dla mnie nie uruchomił, a łodzie nie były jeszcze nie zwodowane, bo to dopiero kwiecień - jak powiedział mi jeden z mieszkańców. W wakacje to co innego, każdy by tu pana przewiózł - stwierdził. Nawet pomoc proboszcza, za którą dziękuję, okazała się nieskuteczna :-). 

Przed powrotem do Siemiatycz ,,uratowała'' mnie dwójka bikerów z Gliwic, którzy mieli pomysł pokonać Bug .. mostem kolejowym. Koncepcja bardzo mi się spodobała, most też i dalsze kilometry dodatkowe do Gnojna także. Potem musiałem jednak chłopaków opuścić, bo dzień nieubłaganie dobiegał końca, a noclegu w Terespolu obstalowanego nie miałem (jak zresztą w żadnym miejscu na trasie, poza Białymstokiem). 

Atrakcjami tego odcinka są: 

- Zalew i plaża Repczyce,
- Nurzec-Stacja,
- Grabarka,
- Mielnik,
- Gnojno,
- rzeka Bug,
- Janów Podlaski,
- galeria LandArt,
- Pratulin (poza GV).

W galerii widać wszystkie rodzaje nawierzchni jakie spotkałem wraz z opisem odcinkowym. Pełen komfort zapewnia rower MTB na oponach rzędu 2 - 2,2 cala (u mnie Smart Sam 2,1) i działający amortyzator. Przeważają nawierzchnie asfaltowe różnej jakości.





Dane wyjazdu:
184.00 km 40.00 km teren
09:07 h 20.18 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy:822 m

GV BIAŁYSTOK-KLESZCZELE

Sobota, 28 kwietnia 2018 · | Komentarze 2

Trasa: BIAŁYSTOK-Supraśl-Gródek-Michałowo-Siemianówka-Białowieża-Hajnówka-KLESZCZELE

GPS

MAPA

GALERIA (z opisem)

II dzień >>>




To był jedyny dzień - jak się miało potem okazać - kiedy trzeba było założyć wiatrówkę, bo o poranku termometr pokazywał  rześkie +6 stopni i przez chwilę chciałem nawet nakładać lekkie, włóczkowe rękawiczki. Także potem nie było jeszcze upałów, więc w kurtce byłem przez cały dzień. Od pierwszego do czwartego dnia jechałem pod wiatr, dopiero ostatniego dnia miałem trochę w plecy. 

Atrakcjami tego odcinka są:

- Supraśl, gdzie mimo poprowadzenia szlaku uliczkami miasteczka GV nie dociera do monastyru,
- Siemianówka, gdzie można przyjrzeć się Zalewowi Siemianowskiemu,zaporze i słynnej grobli kolejowej. W tej okolicy zabrakło kilku znaków i znalazłem się na samej zaporze, gdzie GV nie prowadzi,
- przejazd przez Puszczę Białowieską (znaki objazdu należy zignorować, bo trasa jest już utwardzona dobrej jakości szutrem, a jednymi utrudnieniami jakie spotkałem była hałda piachu w jednym i powalone specjalnie pnie w drugim miejscu - foto w galerii),
- Białowieża,
- Hajnówka.

W galerii widać wszystkie rodzaje nawierzchni jakie spotkałem wraz z opisem odcinkowym. Pełen komfort zapewnia rower MTB na oponach rzędu 2 - 2,2 cala (u mnie Smart Sam 2,1) i działający amortyzator. Przeważają nawierzchnie asfaltowe różnej jakości. 





Dane wyjazdu:
283.00 km 0.00 km teren
12:10 h 23.26 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:-7.0
Podjazdy:590 m
Rower:BOCAS

KSIĘŻYCOWE STARE BIELICE

Sobota, 10 lutego 2018 · | Komentarze 9

Trasa: ELBLĄG-Malbork-Starogard Gdański-Czersk-Brusy-Konarzyny-Przechlewo-Rzeczenica-Biały Bór-Bobolice-Koszalin-Stare Bielice-KOSZALIN>>>PKP>>>ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)




Uliczny projekt Roberta trwa w najlepsze i nie wiadomo, kiedy się skończy bo co jakiś czas dochodzą nowe ulice Księżycowe.Może nigdy się nie skończy ;-). Po jeździe na ulicę Księżycową w Mrągowie i w Mrozach Wielkich koło Ełku postanowiłem wybrać się teraz na zachód, do Starych Bielic pod Koszalinem gdzie powstała nieoznakowana jeszcze ulica Księżycowa. Siłą sprawczą jej powstania była uchwała nr XXXVI/268/17 Rady Gminy w Biesiekierzu z dnia 28.09.2017 r.

Do jazdy zostało namówione grono elbląskich ultramaratończyków z czego na Placu Słowiańskim zjawili się Robert, Marek i Mariusz. Punktualnie o północy ruszyliśmy w trasę korzystając ze sprzyjającego wiatru i temperatury na poziomie -7 stopni. Wiadome było, że Marek nas opuści w okolicach Wisły i było też jasne, że ja wracam z Koszalina PKP. Poza tym nic nie było jasne, bo noc była pochmurna.

Pierwsze 30 km to walka z lekko już dorżniętym napędem – niepotrzebnie gruntownie umytym przed wyjazdem - i szukanie biegu stosownego do utrzymania tempa oddalających się kolegów. Pomocny w utrzymaniu koła okazał się blat 52.

Na skrzyżowaniu DK22 i DK 91 w Czarlinie pożegnaliśmy Marka, który ruszył na Kwidzyn zamieniając sprzyjający wiatr na mniej sprzyjający. My zaś przywitaliśmy się z pierwszymi hopkami Kociewia, które urozmaiciły jakże banalną jazdę po Żuławach.Ruch na krajówce uspokoił się już zupełnie i zapanowała mroźna, lutowa noc.

Pierwszy odpoczynek zrobiliśmy na Orlenie w Starogardzie Gdańskim (3:00), gdzie napiłem się czekolady Milki. Kofeiny to ona jednak miała mało i w Czersku na kolejnym Orlenie trzeba było strzelić sobie solidną kawę i poprawić zapiekanką, bo walkę z sennością trzeba prowadzić, kiedy jeszcze się jej nie czuje.

Za Czerskiem (5:25) pożegnaliśmy się z DK 22 i ruszyliśmy na Brusy. Zaczęło świtać i dzięki temu mogliśmy dostrzec masakrę drzew dokonaną przez zeszłoroczną nawałnicę. Smutny widok, szczególnie w kontekście turystyki szlakami rowerowymi Kaszubskiej Marszruty. W Brusach koledzy byli pod wrażeniem ogromnej bryły świątyni, gabarytami pasującej do znacznie większego miasta.

Dalsze kilometry upłynęły na jeździe skrajem Parku Narodowego Bory Tucholskie i podziwianiu meandrującej Brdy. Do Konarzyn droga była mi znana, ale potem zaczęła się terra incognita.

Spokojne patataj dorowadziło nas do Rzeczenicy (10:00) i znajdującej się tam piekarnio-cukierni z oryginalną tablicą chlebową. Chleb był nam zbędny, ale kawa i ciasta już nie. Popas trwał dobre półgodziny, bo i chłopcy się nie oszczędzali, biorąc jakieś kilogramowe bryły słodkiego :-).

Od Rzeczenicy poruszaliśmy się do Koszalina drogami krajowymi, odpowiednio DK 25 i DK 11. Mariusz proponował jeszcze kurs do Kociego Wielanowa, ale ta koncepcja musi jeszcze trochę poczekać na realizację ;-).

W sławnym z dochodowego fotoradaru gminnego Białym Borze (11:30) zajechaliśmy na Orlen zatankować napoje, bo w międzyczasie zrobiło się zupełnie ciepło i termometr pokazywał około zera stopni.

Niebawem zakończyliśmy jazdę DK 25 i w Bobolicach wjechaliśmy na ostatnie 40 km przed Koszalinem na DK 11. Tutaj już nie było zmiłuj się, ruch był spory i jechaliśmy sobie gęsiego. Pierwotna koncepcja przewidywała obiad w Koszalinie, ale jak w Głodowej zobaczyliśmy restaurację rybną ,,U Kawalca’’ z pełnym parkingiem samochodów to koncepcja uległa zmianie. Dobrej jakości wyszynk, nie tylko rybny (zjadłem: pomidorową z makaronem, rosół z makaronem i pierogi ruskie) w dobrej cenie uzupełnił nasze siły kaloryczne i mieliśmy moc na pokonywanie całkiem niezłych podjazdów Wysoczyzny Polanowskiej.

Na tablicy Koszalina pojawiliśmy się około 15:00 i ruszyliśmy obwodnicą w kierunku Starych Bielic leżących przy DK 6 w kierunku na Szczecin. Mając wsparcie w nawigacji GPS, Google Maps i wydruku uchwały Rady Gminyszybko znaleźliśmy się na ulicy Księżycowej, zabudowanej lecz jeszcze opustoszałej.

Krótka fotosesja dopełniła dzieła zaliczenia Księżycowej i pojechaliśmy sobie do centrum miasta. Ja do PKP miałem prawie 2 godziny, więc po pożegnaniu się z kolegami udałem się na oględziny miasta po dobrych 20 latach w nim nieobecności, zaś Robert i Mariusz udali się w okolice Sławna na nocleg.

Jazda PKP przebiegła w kompletnej samotności rowerowej i tylko nie wiem, dlaczego na bilecie miałem napisane: ,,Brak gwarancji miejsca na przewóz roweru’’ :-))). 





Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
161.00 km 0.00 km teren
07:10 h 22.47 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:9.0
Podjazdy:280 m
Rower:BOCAS

SZTUM, KWIDZYN

Niedziela, 5 listopada 2017 · | Komentarze 2

Trasa: ELBLĄG-Markusy-Zwierzno-Żuławka Sztumska-Dąbrówka Malborska-Sztum-Ryjewo-Kwidzyn-Prabuty-Rodowo-Dzierzgoń-Święty Gaj-Krzewsk-Raczki Elbląskie-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)





Jak co roku w okolicach 1 listopada odwiedziłem miejsca bardzo bliskie mojemu sercu. Tym razem wybrałem eksperymentalną trasę, tak aby ominąć DK 22 i DK 55. Do Kwidzyna jechałem pod wiatr, zaś z powrotem było fajnie ;-)

Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
175.00 km 48.00 km teren
09:25 h 18.58 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy:610 m

SZLAK WZGÓRZ SZYMBARSKICH CZ.II MICHALIN-SOPOT

Niedziela, 15 października 2017 · | Komentarze 2

Trasa: PRUSZCZ GDAŃSKI-Przywidz-Michalin-Otomin-Gdańsk-Sopot-Gdańsk-Błotnik-Kiezmark-Żuławki-Tujsk-Marzęcino-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA  (z opisem)







Lekko przysypiając w pociągu miarowo stukającym na złączach szyn dotarłem do Pruszcza Gdańskiego, gdzie na dworcu czekali na mnie Leszek i Krzysiek. Po krótkim powitaniu ruszyliśmy wspinać się na Kaszuby w porannej mżawce i szarówce. Wspierając się prognozami pogody z różnych źródeł internetowych pracowicie pokonywaliśmy kolejne kilometry, zatrzymując się na dłużej tuż za Pruszczem Gdańskim na stacji benzynowej DEMON (???) tuż przy A1. Stacja niestety nie jest całodobowa, ale ma wszystko co potrzebne rowerzyście o poranku. Chłopaki napili się kawy, coś tam zjedli i ruszyliśmy dalej.

W Mierzeszynie skręciliśmy na Kozią Górę aby do Przywidza dotrzeć poznanym niedawno Szlakiem Kaszubsko-Żuławskim, bo nudno tak ciągle było jechać asfaltem na terenowych oponach. W moim przypadku zupełnie nudno nie było, bo przed Przywidzem przebiłem dętkę na delikatnym szutrze.

Po wymianie gumy dotarliśmy do miasta i zaprowiantowaliśmy się w lokalnym Lewiatanie, bo potem sklepu już długo nie było. Po dwóch kilometrach dotarliśmy do Michalina, gdzie pojawiły się pierwsze znaki czarnego Szlaku Wzgórz Szymbarskich. Lechu wyrwał do przodu, w kierunku na Sierakowice i dopiero telefon zawrócił go z drogi na dobry azymut w kierunku Sopotu :-).

Początkowe kilometry szlaku pokrywały się ze szlakiem rowerowym Gminy Przywidz (czerwony), tak więc trudno nie było. Zresztą wiadomo było, że największe interwały czekają na nas dopiero w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, czyli pod koniec trasy.
Przed Marszewem znaki szlaku zostały zamalowane, bowiem od dwóch lat nie istnieje mostek na rzece Reknica. Można było to objechać asfaltem, ale kto by się takimi drobiazgami przejmował. Nie było z nami dzieci, kobiet i słabych bikerów a Reknica to płytka rzeczka więc pokonaliśmy ją w poprzek bez butów i skarpet. Miałem pewne trudności z wyjściem, wybierając bagno na pół metra przy brzegu, ale w końcu się wydostałem z koryta. Ciepło było, więc pisząc te słowa dwa dni później chory nie jestem :-).

Jadąc jarem Reknicy po raz pierwszy dostrzegliśmy promienie słońca, powodujące że las eksplodował feerią jesiennych kolorów. Zrobiło się zupełnie pięknie. Przemierzając kolejne odcinku dobrze oznakowanego szlaku dotarliśmy do Łapina Kartuskiego, gdzie nadszedł czas na drugie śniadanie przy sklepie mieszczącym się w zabytkowym budynku świetlicy wiejskiej.

Chwilę potem przekroczyliśmy drogę do Kolbud i zjechaliśmy po pokrytym liśćmi, a przez to bardzo śliskim bruku do jeziora zaporowego na Raduni. Szlak przy jego brzegu okazał się bardzo pieszy, bo ilość błota i gałęzi – na szczęście na niedługim odcinku - okazała się sporym wyzwaniem.

Jak do tej pory nie spotkaliśmy zbyt wielu osób na szlaku (dokładnie jedną, tuż za przeprawą przez Reknicę) tak w okolicach Otomina były to już całe tłumy spacerowiczów. Rodziny z dziećmi, bez dzieci, z pieskami, psami, automatycznym smyczami i bez nich sprawiły, że trzeba było zachować szczególną ostrożność.

Przy Jeziorze Otomińskim zrobiliśmy krótką przerwę i obejrzawszy rodzinę łabędzi ruszyliśmy w kierunku Gdańska-Kokoszek. Przed nimi pojawił się pierwszy nieoznakowany skręt, co sprawiło nadrzucenie kilkuset metrów. Wkrótce jednak dotarliśmy do drogi krajowej nr 7 i po jej przekroczeniu zatrzymaliśmy się przy sklepie w Kokoszkach. Chłopaki zaczęli uzupełniać minerały popularnym napojem izotonicznym, zaś ja zabrałem się za wymianę drugiej przebitej dętki.

Szybko i sprawnie to poszło i już mogliśmy jechać dalej. Kierując się starymi znakami szlaku dotarliśmy do torów Pomorskiej Kolei Metropolitalnej (PKM) stojąc na krawędzi potężnego nasypu. Zarządziłem więc odwrót i pokonując plac budowy sieci ciepłowniczej z potężnym błotem, jeszcze większymi koleinami i gigantycznym protestem kolegów dotarliśmy do tunelu pod torami. Oznakowanie w tym rejonie było nieco niekompletne, ale daliśmy sobie radę.

Jadąc wzdłuż torów PKM znaleźliśmy się w osi pasa startowego lotniska w Rębiechowie i jak na zamówienie nad naszymi głowami pojawił się samolot WizzAir. Niczym rasowi spotterzy zrobiliśmy mu fotki, a chyba nawet i film.
Chwilę potem przekroczyliśmy obwodnicę Trójmiasta i bacznie wypatrując znaków szlaku skręciliśmy na północ. Zaczynała się zabawa w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.

Liczne zjazdy przeplatały się z podjazdami a często i podejściami, bo na mokrym i śliskim podłożu to i MountainKing’i wymiękały dość szybko. A że jeszcze nie mogłem korzystać z koronki 22, bo mi się łańcuch na niej podwijał to było zupełnie wesoło.
Zrobiło się trudno, tak że jak chłopaki zobaczyli w lesie nowy asfalt to ruszyli nim raźno, chociaż pod górę :-). Byłem zmuszony ściągnąć ich w dół i skierować pionowo w górę po liściach :-). I tak pracowicie pokonując kilometry pokonywaliśmy przepiękną trasę w Gdańsku Sopocie. Na jednym z podejść Leszek zaczął wspominać maraton MTB Garmin Series, kiedy to wszyscy go podjeżdżali. Cóż, my to tylko spokojni turyści ;-).

Łysa Góra była ostatnim podjazdem na trasie Szlaku Wzgórz Szymbarskich i jedynym w sumie punktem widokowym na naszej trasie. Pozostało zjechać do Sopotu i poszukać znaku końca (początku) szlaku, czyli czarnej kropki. Znaleźliśmy ją tuż za ulicą Armii Krajowej wraz ze stosowną tablicą i tym samym nasza jazda szlakowa została zakończona. Zadowolenie było na 100% a żeby podnieść je wyżej należało zjeść obiad.

Pamiętałem z wakacji, że na górnym Monciaku jest bar mleczny, więc wbiliśmy się do niego z rowerami i ruszyliśmy do lady. Taniość i obfitość jedzenie zrobiła nam bardzo dobrze, pozostało już tylko dopompować dętki kompresorem i wrócić do Elbląga.
Że przy stacji BP w Sopocie była też myjnia, doprowadziliśmy przy okazji nasze rumaki do czystości. Ścieżkami rowerowymi Gdańska dotarliśmy do rafinerii i nie kopiąc się z koniem, czytaj: jadąc w zagęszczonym ruchu blachosmrodów na DK 7, w Przejazdowie skręciliśmy na Bogatkę i Błotnik. Potem - za Kiezmarkiem - skierowaliśmy się na Żuławki i Szkarpawę. W Tujsku skorzystaliśmy z otwartego sklepu i poganiani bardzo korzystnym wiatrem zbliżaliśmy się do Elbląga.

I kiedy już wydawało się, że nic ciekawego na jakże znanym odcinku od Marzęcina się nie wydarzy poczułem miękkość w tylnej oponie. Mylić się oczywiście nie mogłem, przyszło trzeci raz pochylić się nad dętką. Dętką pożyczoną od Krzysia, bo z trzema to ja nie jeżdżę. Nie chciało mi się jak cholera, ale z Marzęcina to jednak za daleko żeby iść z buta.

Po trzeciej wymianie już tylko zastanawiałem się, czy dotrę na tym zestawie do Elbląga. W odwodzie zostawała dętka Leszka, ale nie było już potrzeby z niej korzystać. Mocno opóźnieni dotarliśmy po 22 do Elbląga i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.

Dziękuję Panowie za wspólną jazdę w tak pięknych okolicznościach przyrody i nawet trzy kapcie nie są w stanie zmienić tego przekonania :-).





Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
220.00 km 0.00 km teren
09:55 h 22.18 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy:850 m
Rower:BOCAS

NIEBIESKIE GREENVELO

Sobota, 7 października 2017 · | Komentarze 0

TRASA: Elbląg-Młynary-Orneta-Lubomino-Lidzbark Warmiński-Babiak-Pieniężno-Płoskinia-Chruściel-Majewo-Milejewo-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA (z opisem)



Po roku (dokładnie) wróciłem z kolegami na świecącą ścieżkę rowerową w okolicy Lidzbarka Warmińskiego będącą częścią szlaku GreenVelo. Tym razem pomysłodawcą wyjazdu był Mariusz, a na trasę wybrali się z nami jeszcze Robert i Władek. 

Z Elbląga ruszyliśmy o 18 i popychani bardzo korzystnym wiatrem z kierunków zachodnich szybko i sprawnie wspięliśmy się na Wysoczyznę Elbląską. Przez Młynary podziwiając pełnię księżyca dotarliśmy do Ornety, gdzie ledwie stanęliśmy pod sklepem w orneckich sukiennicach jak z nieba lunęła ściana deszczu. Trafiliśmy idealnie w punkt :-). Chmurka wypłakała się nad miastem, my zjedliśmy i wypiliśmy co tam kto miał i ruszyliśmy w dalszą drogę. 

Padło hasło odwiedzenia Roberta Janika, twórcy i dyrektora ultramaratonów BBTour i Pierścień 1000 Jezior. Mieszka on nieopodal Lubomina do którego w szybkim tempie się zbliżaliśmy. Późna pora planowanych odwiedzin wymagała wykonania telefonu, który zrealizował Robert. Robert zadzwonił do Roberta  :-) i po kilku kilometrach piliśmy kawę w domu Roberta Janika. Dzięki, raz jeszcze! 

Nasze pogaduchy mogłyby trwać do rana, ale w końcu trzeba było zebrać się i ruszyć w kierunku Lidzbarka Warmińskiego. Świecącą ścieżka rowerowa raczej nie świeci w dzień ;-). W Lubominie skręciliśmy na boczną drogę prowadzącą do Lidzbarka i po raz drugi w momencie lunięcia ściany wody schroniliśmy się do eleganckiej wiaty przystankowej. Szczęście nr 2 :-). 

Po przejściu chmury pokonaliśmy kultowy bruk w Wolnicy, który po deszczu był nawierzchnią śliską i niebezpieczną, i dotarliśmy do Lidzbarka Warmińskiego. Zanim udaliśmy się na zasłużoną przerwę w lokalnym Orlenie poprowadziłem kolegów drogą w kierunku Górowa Iławeckiego, przy której biegnie szlak GreenVelo i stumetrowy odcinek wspomnianej świecącej ścieżki rowerowej. Na jakiej zasadzie ona świeci powie wam niezawodny Wujek ;-).

Tak jak się spodziewałem, wielkiego WOW! na miejscu nie było i dość szybko zasiedliśmy na Orlenie racząc się zapiekankami, hot-dogami, kawami, czekoladami i herbatami. Zrobiliśmy niezłe spustoszenie w barze: -). 

Po przerwie udaliśmy się na trasę lidzbarskiego everestingu z miejscowości Pilnik na parking przy Termach Warmińskich. Chcieliśmy bowiem na własne oczy sprawdzić jaka była długość trasy i wysokość przewyższenia oraz co mogło spowodować porażkę tego przedsięwzięcia.  

Po zmierzeniu długości pętli i przyjrzeniu się sławnym Termom Warmińskim (byłem tam po raz pierwszy) rozpoczęliśmy drogę powrotną do Elbląga. Powrót urozmaicała zmienna pogoda, w końcu nie wiedzieliśmy czy pada na nas z drzew czy z nieba. Ale jak trzeci raz lunęła na nas ulewa to znowu na naszej drodze stała wiata przystankowa. Idealnie w punkt. Szczęście nr 3. Tak to można jeździć :-)). 

Było to przed Babiakiem za którym zjechaliśmy z nudnej DW 513 Lidzbark Warmiński-Pasłęk i skierowaliśmy się na Pieniężno. Potem chcąc uniknąć porannego szczytu komunikacyjnego przed Elblągiem pojechaliśmy przez Płoskinię i Chruściel do drogi technicznej wzdłuż S22 i walcząc z podjazdami i czołowym wiatrem dotarliśmy o 8 rano do Elbląga. Wszyscy poza Mariuszem ruszyli na zasłużony odpoczynek, zaś on ruszył troszkę jeszcze pokręcić :-).

Dzięki Mario za zaproszenie i za wspólną jazdę. Miło było z Wami eksplorować Warmię po ciemniaku :-)
 


Dane wyjazdu:
160.00 km 2.00 km teren
06:38 h 24.12 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

3 KRAINY

Czwartek, 28 września 2017 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławski-Jelonki-Dzierzgoń-Waplewo Wielkie-Kalwa-Sztum-Biała Góra-Miłoradz-Nowy Staw-Lubstowo-Jazowa-ELBLĄG

MAPA

GALERIA  (z opisem)





Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
202.00 km 0.00 km teren
09:38 h 20.97 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

VIII KONGRES MOBILNOŚCI AKTYWNEJ

Wtorek, 26 września 2017 · | Komentarze 6

TRASA: ELBLĄG-Marzęcino-Nowy Dwór Gdański-Ostaszewo-Wiślinka-Gdańsk-Pruszcz Gdański-Kiezmark-Lubieszewo-Nowy Dwór Gdański-Lubstowo-Jazowa-ELBLĄG

MAPA

GALERIA

Z przyjemnością wziąłem udział w VIII już Kongresie Mobilności Aktywnej. W jego ramach organizatorzy zorganizowali ponad 20 km przejazd ulicami Gdańska z zawsze atrakcyjnym przejazdem tunelem pod Martwą Wisłą. Pędziliśmy pod rzekę ze zwiększającą tempo zjazdu Walkirią Wagnera i kogutami policyjnych radiowozów. Show :-)). 

A sam kongres? Cóż, inny świat ...







Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
153.00 km 20.00 km teren
07:22 h 20.77 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:320 m
Rower:BOCAS

SZLAK KASZUBSKO-ŻUŁAWSKI

Niedziela, 24 września 2017 · | Komentarze 2

Trasa: KARTUZY-Egiertowo-Przywidz-Pręgowo-Straszyn-Pruszcz Gdański-Przejazdowo-Sobieszewo-Błotnik-Żuławki-Szkarpawa-Tujsk-Marzęcino-Kazimierzowo-Helenowo-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA ( z opisem)



Szlak Kaszubsko-Żuławski Przywidz-Sobieszewo zaplanowałem pokonać zgodnie z jego nazwą z Kaszub na Żuławy, chociaż jako że jest szlakiem dwukierunkowym można go też eksplorować z Żuław na Kaszuby.

W pociągu jadącym do Gdańska i dalej do Kartuz spotkałem Kristofera, zaś na peronie w Kartuzach z kaszubskiej mgły wyłonił się Robert. W ramach porannej promocji kilometrowej miał już 100 km w nogach, jadąc z Elbląga.

Lekko się motając na zamglonych ulicach w końcu trafiłem na drogę do Egiertowa, skąd 10 kilometrów dzieliło nas od początku szlaku w Przywidzu. Węzeł szlaków w tej miejscowości okazał się niebywale rozbudowany (patrz galeria) i kolorowy :-).
Nas interesował kolor niebieski, śladem którego po zaprowiantowaniu się w lokalnym sklepie, ruszyliśmy.

Na jednym z podjazdów po betonowych płytach zmroził nas widok potłuczonych kafli betonowych rozmieszczonych na całej szerokości drogi. Dla podjeżdżających to nic takiego, ale dla zjeżdżających z dużą prędkością rowerów mogła to być śmiertelna pułapka. Czym prędzej je więc usunęliśmy, dumając skąd biorą się u ludzi takie kretyńskie pomysły :-(.

Dalsza droga przebiegała bez takich niespodzianek, chociaż tablice o żmijach i barszczu Sosnowskiego każą się zastanowić, czy to szlak dla rodzin z dziećmi :-). Objazd w Pręgowie wyprowadził nas na wysoką skarpę nad kopalnią piasku z której mogliśmy podziwiać widoki. Dalsza jazda prowadziła doliną Raduni, ale jej  sławne elektrownie wodne tym razem nas nie zatrzymywały.
W Straszynie mijając korek samochodowy zjechaliśmy ze szlaku i otrzeźwił nas dopiero widok obwodnicy Trójmiasta. Cztery kilometry premii powiększyły w ten sposób pulę kilometrów.

Jadąc dalej płynnie wjechaliśmy do Pruszcza Gdańskiego i tym samym na Żuławy Wiślane, gdzie prowadzeni ,,za rączkę’’ dobrym oznakowaniem pokręciliśmy się po lokalnych ścieżkach rowerowych. Po chwili już wyjeżdżaliśmy z miasta i kierowaliśmy się na północ. Jak to na Żuławach drogi zaczęły być wykonane z różnego rodzaju płyt betonowych, a asfalt pojawił się dopiero za Przejazdowem.

Po drodze zatrzymaliśmy się w Krępcu u ujścia Czarnej Łachy i Raduni do Motławy przy ciekawym punkcie odpoczynku. Był już zajęty przez opalającą się parę, więc nie przeszkadzaliśmy ;-).

Ostatnie kilometry szlaku wiodły przez Bogatkę i Wiślinkę do Sobieszewa, gdzie przed mostem pontonowym dojrzałem tabliczkę kierunkową szlaku w drugą stronę. Znaku końca szlaku nie ma, pewnie został zdjęty bo to teraz plac budowy mostu zwodzonego nad Martwą Wisłą.

Dalsze kilometry wiodły południem Wyspy Sobieszewskiej przez śluzę Przegalina i wałem wiślanym do Kiezmarka, gdzie po drodze Krzysiek pokazał nam okolicznościowy obelisk na temat przekopu Wisły.

Za Wisłą omijając ruchliwą DK 7 wróciliśmy do Elbląga wariantem północnym przez Szkarpawę, Tujsk i Marzęcino.
Dziękuję Panowie za wspólne kręcenie. Szkoda tylko, że trójmiejscy bikerzy nie dopisali, ale może odważą się już 15 października na drugiej ( pierwsza) części Szlaku Wzgórz Szymbarskich ;-). Szczegóły niebawem.

Podsumowanie:


- szlak jest bardzo dobrze oznakowany, dopatrzyliśmy się tylko jednego nieoznakowanego skrętu,
- na szlaku spotkamy się z wszelkiego rodzaju nawierzchniami, żadna z nich nie przypomina szutrów GreenVelo,
- szlak jest dedykowany wszystkim typom rowerów z przerzutkami, za wyjątkiem szosowych,
- szlak jest obiektywnie łatwiejszy z Kaszub na Żuławy niż odwrotnie, co dobrze widać na profilu wysokościowym,
- idealną bazą wypadową na dwudniową eksplorację 55 km szlaku jest Pruszcz Gdański (doskonały dojazd autem czy PKP), który leży na granicy Żuław i Kaszub w połowie szlaku,
- szlak łączy się w Przywidzu z kilkoma innymi rowerowymi szlakami lokalnymi, a w Sobieszewie ze szlakami pieszymi Wyspy Sobieszewskiej,
- na szlaku są sklepy, jadłodajnie różnego rodzaju, a nawet hotel Kozi Gród.



Kategoria WYCIECZKI >150