INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.91 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

WYCIECZKI >150

Dystans całkowity:42095.00 km (w terenie 2844.00 km; 6.76%)
Czas w ruchu:1892:19
Średnia prędkość:22.25 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:170027 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:143 (75 %)
Suma kalorii:845633 kcal
Liczba aktywności:192
Średnio na aktywność:219.24 km i 9h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
175.00 km 48.00 km teren
09:25 h 18.58 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy:610 m

SZLAK WZGÓRZ SZYMBARSKICH CZ.II MICHALIN-SOPOT

Niedziela, 15 października 2017 · | Komentarze 2

Trasa: PRUSZCZ GDAŃSKI-Przywidz-Michalin-Otomin-Gdańsk-Sopot-Gdańsk-Błotnik-Kiezmark-Żuławki-Tujsk-Marzęcino-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA  (z opisem)







Lekko przysypiając w pociągu miarowo stukającym na złączach szyn dotarłem do Pruszcza Gdańskiego, gdzie na dworcu czekali na mnie Leszek i Krzysiek. Po krótkim powitaniu ruszyliśmy wspinać się na Kaszuby w porannej mżawce i szarówce. Wspierając się prognozami pogody z różnych źródeł internetowych pracowicie pokonywaliśmy kolejne kilometry, zatrzymując się na dłużej tuż za Pruszczem Gdańskim na stacji benzynowej DEMON (???) tuż przy A1. Stacja niestety nie jest całodobowa, ale ma wszystko co potrzebne rowerzyście o poranku. Chłopaki napili się kawy, coś tam zjedli i ruszyliśmy dalej.

W Mierzeszynie skręciliśmy na Kozią Górę aby do Przywidza dotrzeć poznanym niedawno Szlakiem Kaszubsko-Żuławskim, bo nudno tak ciągle było jechać asfaltem na terenowych oponach. W moim przypadku zupełnie nudno nie było, bo przed Przywidzem przebiłem dętkę na delikatnym szutrze.

Po wymianie gumy dotarliśmy do miasta i zaprowiantowaliśmy się w lokalnym Lewiatanie, bo potem sklepu już długo nie było. Po dwóch kilometrach dotarliśmy do Michalina, gdzie pojawiły się pierwsze znaki czarnego Szlaku Wzgórz Szymbarskich. Lechu wyrwał do przodu, w kierunku na Sierakowice i dopiero telefon zawrócił go z drogi na dobry azymut w kierunku Sopotu :-).

Początkowe kilometry szlaku pokrywały się ze szlakiem rowerowym Gminy Przywidz (czerwony), tak więc trudno nie było. Zresztą wiadomo było, że największe interwały czekają na nas dopiero w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, czyli pod koniec trasy.
Przed Marszewem znaki szlaku zostały zamalowane, bowiem od dwóch lat nie istnieje mostek na rzece Reknica. Można było to objechać asfaltem, ale kto by się takimi drobiazgami przejmował. Nie było z nami dzieci, kobiet i słabych bikerów a Reknica to płytka rzeczka więc pokonaliśmy ją w poprzek bez butów i skarpet. Miałem pewne trudności z wyjściem, wybierając bagno na pół metra przy brzegu, ale w końcu się wydostałem z koryta. Ciepło było, więc pisząc te słowa dwa dni później chory nie jestem :-).

Jadąc jarem Reknicy po raz pierwszy dostrzegliśmy promienie słońca, powodujące że las eksplodował feerią jesiennych kolorów. Zrobiło się zupełnie pięknie. Przemierzając kolejne odcinku dobrze oznakowanego szlaku dotarliśmy do Łapina Kartuskiego, gdzie nadszedł czas na drugie śniadanie przy sklepie mieszczącym się w zabytkowym budynku świetlicy wiejskiej.

Chwilę potem przekroczyliśmy drogę do Kolbud i zjechaliśmy po pokrytym liśćmi, a przez to bardzo śliskim bruku do jeziora zaporowego na Raduni. Szlak przy jego brzegu okazał się bardzo pieszy, bo ilość błota i gałęzi – na szczęście na niedługim odcinku - okazała się sporym wyzwaniem.

Jak do tej pory nie spotkaliśmy zbyt wielu osób na szlaku (dokładnie jedną, tuż za przeprawą przez Reknicę) tak w okolicach Otomina były to już całe tłumy spacerowiczów. Rodziny z dziećmi, bez dzieci, z pieskami, psami, automatycznym smyczami i bez nich sprawiły, że trzeba było zachować szczególną ostrożność.

Przy Jeziorze Otomińskim zrobiliśmy krótką przerwę i obejrzawszy rodzinę łabędzi ruszyliśmy w kierunku Gdańska-Kokoszek. Przed nimi pojawił się pierwszy nieoznakowany skręt, co sprawiło nadrzucenie kilkuset metrów. Wkrótce jednak dotarliśmy do drogi krajowej nr 7 i po jej przekroczeniu zatrzymaliśmy się przy sklepie w Kokoszkach. Chłopaki zaczęli uzupełniać minerały popularnym napojem izotonicznym, zaś ja zabrałem się za wymianę drugiej przebitej dętki.

Szybko i sprawnie to poszło i już mogliśmy jechać dalej. Kierując się starymi znakami szlaku dotarliśmy do torów Pomorskiej Kolei Metropolitalnej (PKM) stojąc na krawędzi potężnego nasypu. Zarządziłem więc odwrót i pokonując plac budowy sieci ciepłowniczej z potężnym błotem, jeszcze większymi koleinami i gigantycznym protestem kolegów dotarliśmy do tunelu pod torami. Oznakowanie w tym rejonie było nieco niekompletne, ale daliśmy sobie radę.

Jadąc wzdłuż torów PKM znaleźliśmy się w osi pasa startowego lotniska w Rębiechowie i jak na zamówienie nad naszymi głowami pojawił się samolot WizzAir. Niczym rasowi spotterzy zrobiliśmy mu fotki, a chyba nawet i film.
Chwilę potem przekroczyliśmy obwodnicę Trójmiasta i bacznie wypatrując znaków szlaku skręciliśmy na północ. Zaczynała się zabawa w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.

Liczne zjazdy przeplatały się z podjazdami a często i podejściami, bo na mokrym i śliskim podłożu to i MountainKing’i wymiękały dość szybko. A że jeszcze nie mogłem korzystać z koronki 22, bo mi się łańcuch na niej podwijał to było zupełnie wesoło.
Zrobiło się trudno, tak że jak chłopaki zobaczyli w lesie nowy asfalt to ruszyli nim raźno, chociaż pod górę :-). Byłem zmuszony ściągnąć ich w dół i skierować pionowo w górę po liściach :-). I tak pracowicie pokonując kilometry pokonywaliśmy przepiękną trasę w Gdańsku Sopocie. Na jednym z podejść Leszek zaczął wspominać maraton MTB Garmin Series, kiedy to wszyscy go podjeżdżali. Cóż, my to tylko spokojni turyści ;-).

Łysa Góra była ostatnim podjazdem na trasie Szlaku Wzgórz Szymbarskich i jedynym w sumie punktem widokowym na naszej trasie. Pozostało zjechać do Sopotu i poszukać znaku końca (początku) szlaku, czyli czarnej kropki. Znaleźliśmy ją tuż za ulicą Armii Krajowej wraz ze stosowną tablicą i tym samym nasza jazda szlakowa została zakończona. Zadowolenie było na 100% a żeby podnieść je wyżej należało zjeść obiad.

Pamiętałem z wakacji, że na górnym Monciaku jest bar mleczny, więc wbiliśmy się do niego z rowerami i ruszyliśmy do lady. Taniość i obfitość jedzenie zrobiła nam bardzo dobrze, pozostało już tylko dopompować dętki kompresorem i wrócić do Elbląga.
Że przy stacji BP w Sopocie była też myjnia, doprowadziliśmy przy okazji nasze rumaki do czystości. Ścieżkami rowerowymi Gdańska dotarliśmy do rafinerii i nie kopiąc się z koniem, czytaj: jadąc w zagęszczonym ruchu blachosmrodów na DK 7, w Przejazdowie skręciliśmy na Bogatkę i Błotnik. Potem - za Kiezmarkiem - skierowaliśmy się na Żuławki i Szkarpawę. W Tujsku skorzystaliśmy z otwartego sklepu i poganiani bardzo korzystnym wiatrem zbliżaliśmy się do Elbląga.

I kiedy już wydawało się, że nic ciekawego na jakże znanym odcinku od Marzęcina się nie wydarzy poczułem miękkość w tylnej oponie. Mylić się oczywiście nie mogłem, przyszło trzeci raz pochylić się nad dętką. Dętką pożyczoną od Krzysia, bo z trzema to ja nie jeżdżę. Nie chciało mi się jak cholera, ale z Marzęcina to jednak za daleko żeby iść z buta.

Po trzeciej wymianie już tylko zastanawiałem się, czy dotrę na tym zestawie do Elbląga. W odwodzie zostawała dętka Leszka, ale nie było już potrzeby z niej korzystać. Mocno opóźnieni dotarliśmy po 22 do Elbląga i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.

Dziękuję Panowie za wspólną jazdę w tak pięknych okolicznościach przyrody i nawet trzy kapcie nie są w stanie zmienić tego przekonania :-).





Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
220.00 km 0.00 km teren
09:55 h 22.18 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy:850 m
Rower:BOCAS

NIEBIESKIE GREENVELO

Sobota, 7 października 2017 · | Komentarze 0

TRASA: Elbląg-Młynary-Orneta-Lubomino-Lidzbark Warmiński-Babiak-Pieniężno-Płoskinia-Chruściel-Majewo-Milejewo-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA (z opisem)



Po roku (dokładnie) wróciłem z kolegami na świecącą ścieżkę rowerową w okolicy Lidzbarka Warmińskiego będącą częścią szlaku GreenVelo. Tym razem pomysłodawcą wyjazdu był Mariusz, a na trasę wybrali się z nami jeszcze Robert i Władek. 

Z Elbląga ruszyliśmy o 18 i popychani bardzo korzystnym wiatrem z kierunków zachodnich szybko i sprawnie wspięliśmy się na Wysoczyznę Elbląską. Przez Młynary podziwiając pełnię księżyca dotarliśmy do Ornety, gdzie ledwie stanęliśmy pod sklepem w orneckich sukiennicach jak z nieba lunęła ściana deszczu. Trafiliśmy idealnie w punkt :-). Chmurka wypłakała się nad miastem, my zjedliśmy i wypiliśmy co tam kto miał i ruszyliśmy w dalszą drogę. 

Padło hasło odwiedzenia Roberta Janika, twórcy i dyrektora ultramaratonów BBTour i Pierścień 1000 Jezior. Mieszka on nieopodal Lubomina do którego w szybkim tempie się zbliżaliśmy. Późna pora planowanych odwiedzin wymagała wykonania telefonu, który zrealizował Robert. Robert zadzwonił do Roberta  :-) i po kilku kilometrach piliśmy kawę w domu Roberta Janika. Dzięki, raz jeszcze! 

Nasze pogaduchy mogłyby trwać do rana, ale w końcu trzeba było zebrać się i ruszyć w kierunku Lidzbarka Warmińskiego. Świecącą ścieżka rowerowa raczej nie świeci w dzień ;-). W Lubominie skręciliśmy na boczną drogę prowadzącą do Lidzbarka i po raz drugi w momencie lunięcia ściany wody schroniliśmy się do eleganckiej wiaty przystankowej. Szczęście nr 2 :-). 

Po przejściu chmury pokonaliśmy kultowy bruk w Wolnicy, który po deszczu był nawierzchnią śliską i niebezpieczną, i dotarliśmy do Lidzbarka Warmińskiego. Zanim udaliśmy się na zasłużoną przerwę w lokalnym Orlenie poprowadziłem kolegów drogą w kierunku Górowa Iławeckiego, przy której biegnie szlak GreenVelo i stumetrowy odcinek wspomnianej świecącej ścieżki rowerowej. Na jakiej zasadzie ona świeci powie wam niezawodny Wujek ;-).

Tak jak się spodziewałem, wielkiego WOW! na miejscu nie było i dość szybko zasiedliśmy na Orlenie racząc się zapiekankami, hot-dogami, kawami, czekoladami i herbatami. Zrobiliśmy niezłe spustoszenie w barze: -). 

Po przerwie udaliśmy się na trasę lidzbarskiego everestingu z miejscowości Pilnik na parking przy Termach Warmińskich. Chcieliśmy bowiem na własne oczy sprawdzić jaka była długość trasy i wysokość przewyższenia oraz co mogło spowodować porażkę tego przedsięwzięcia.  

Po zmierzeniu długości pętli i przyjrzeniu się sławnym Termom Warmińskim (byłem tam po raz pierwszy) rozpoczęliśmy drogę powrotną do Elbląga. Powrót urozmaicała zmienna pogoda, w końcu nie wiedzieliśmy czy pada na nas z drzew czy z nieba. Ale jak trzeci raz lunęła na nas ulewa to znowu na naszej drodze stała wiata przystankowa. Idealnie w punkt. Szczęście nr 3. Tak to można jeździć :-)). 

Było to przed Babiakiem za którym zjechaliśmy z nudnej DW 513 Lidzbark Warmiński-Pasłęk i skierowaliśmy się na Pieniężno. Potem chcąc uniknąć porannego szczytu komunikacyjnego przed Elblągiem pojechaliśmy przez Płoskinię i Chruściel do drogi technicznej wzdłuż S22 i walcząc z podjazdami i czołowym wiatrem dotarliśmy o 8 rano do Elbląga. Wszyscy poza Mariuszem ruszyli na zasłużony odpoczynek, zaś on ruszył troszkę jeszcze pokręcić :-).

Dzięki Mario za zaproszenie i za wspólną jazdę. Miło było z Wami eksplorować Warmię po ciemniaku :-)
 


Dane wyjazdu:
160.00 km 2.00 km teren
06:38 h 24.12 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

3 KRAINY

Czwartek, 28 września 2017 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Komorowo Żuławski-Jelonki-Dzierzgoń-Waplewo Wielkie-Kalwa-Sztum-Biała Góra-Miłoradz-Nowy Staw-Lubstowo-Jazowa-ELBLĄG

MAPA

GALERIA  (z opisem)





Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
202.00 km 0.00 km teren
09:38 h 20.97 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

VIII KONGRES MOBILNOŚCI AKTYWNEJ

Wtorek, 26 września 2017 · | Komentarze 6

TRASA: ELBLĄG-Marzęcino-Nowy Dwór Gdański-Ostaszewo-Wiślinka-Gdańsk-Pruszcz Gdański-Kiezmark-Lubieszewo-Nowy Dwór Gdański-Lubstowo-Jazowa-ELBLĄG

MAPA

GALERIA

Z przyjemnością wziąłem udział w VIII już Kongresie Mobilności Aktywnej. W jego ramach organizatorzy zorganizowali ponad 20 km przejazd ulicami Gdańska z zawsze atrakcyjnym przejazdem tunelem pod Martwą Wisłą. Pędziliśmy pod rzekę ze zwiększającą tempo zjazdu Walkirią Wagnera i kogutami policyjnych radiowozów. Show :-)). 

A sam kongres? Cóż, inny świat ...







Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
153.00 km 20.00 km teren
07:22 h 20.77 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:320 m
Rower:BOCAS

SZLAK KASZUBSKO-ŻUŁAWSKI

Niedziela, 24 września 2017 · | Komentarze 2

Trasa: KARTUZY-Egiertowo-Przywidz-Pręgowo-Straszyn-Pruszcz Gdański-Przejazdowo-Sobieszewo-Błotnik-Żuławki-Szkarpawa-Tujsk-Marzęcino-Kazimierzowo-Helenowo-ELBLĄG

GPS

MAPA

GALERIA ( z opisem)



Szlak Kaszubsko-Żuławski Przywidz-Sobieszewo zaplanowałem pokonać zgodnie z jego nazwą z Kaszub na Żuławy, chociaż jako że jest szlakiem dwukierunkowym można go też eksplorować z Żuław na Kaszuby.

W pociągu jadącym do Gdańska i dalej do Kartuz spotkałem Kristofera, zaś na peronie w Kartuzach z kaszubskiej mgły wyłonił się Robert. W ramach porannej promocji kilometrowej miał już 100 km w nogach, jadąc z Elbląga.

Lekko się motając na zamglonych ulicach w końcu trafiłem na drogę do Egiertowa, skąd 10 kilometrów dzieliło nas od początku szlaku w Przywidzu. Węzeł szlaków w tej miejscowości okazał się niebywale rozbudowany (patrz galeria) i kolorowy :-).
Nas interesował kolor niebieski, śladem którego po zaprowiantowaniu się w lokalnym sklepie, ruszyliśmy.

Na jednym z podjazdów po betonowych płytach zmroził nas widok potłuczonych kafli betonowych rozmieszczonych na całej szerokości drogi. Dla podjeżdżających to nic takiego, ale dla zjeżdżających z dużą prędkością rowerów mogła to być śmiertelna pułapka. Czym prędzej je więc usunęliśmy, dumając skąd biorą się u ludzi takie kretyńskie pomysły :-(.

Dalsza droga przebiegała bez takich niespodzianek, chociaż tablice o żmijach i barszczu Sosnowskiego każą się zastanowić, czy to szlak dla rodzin z dziećmi :-). Objazd w Pręgowie wyprowadził nas na wysoką skarpę nad kopalnią piasku z której mogliśmy podziwiać widoki. Dalsza jazda prowadziła doliną Raduni, ale jej  sławne elektrownie wodne tym razem nas nie zatrzymywały.
W Straszynie mijając korek samochodowy zjechaliśmy ze szlaku i otrzeźwił nas dopiero widok obwodnicy Trójmiasta. Cztery kilometry premii powiększyły w ten sposób pulę kilometrów.

Jadąc dalej płynnie wjechaliśmy do Pruszcza Gdańskiego i tym samym na Żuławy Wiślane, gdzie prowadzeni ,,za rączkę’’ dobrym oznakowaniem pokręciliśmy się po lokalnych ścieżkach rowerowych. Po chwili już wyjeżdżaliśmy z miasta i kierowaliśmy się na północ. Jak to na Żuławach drogi zaczęły być wykonane z różnego rodzaju płyt betonowych, a asfalt pojawił się dopiero za Przejazdowem.

Po drodze zatrzymaliśmy się w Krępcu u ujścia Czarnej Łachy i Raduni do Motławy przy ciekawym punkcie odpoczynku. Był już zajęty przez opalającą się parę, więc nie przeszkadzaliśmy ;-).

Ostatnie kilometry szlaku wiodły przez Bogatkę i Wiślinkę do Sobieszewa, gdzie przed mostem pontonowym dojrzałem tabliczkę kierunkową szlaku w drugą stronę. Znaku końca szlaku nie ma, pewnie został zdjęty bo to teraz plac budowy mostu zwodzonego nad Martwą Wisłą.

Dalsze kilometry wiodły południem Wyspy Sobieszewskiej przez śluzę Przegalina i wałem wiślanym do Kiezmarka, gdzie po drodze Krzysiek pokazał nam okolicznościowy obelisk na temat przekopu Wisły.

Za Wisłą omijając ruchliwą DK 7 wróciliśmy do Elbląga wariantem północnym przez Szkarpawę, Tujsk i Marzęcino.
Dziękuję Panowie za wspólne kręcenie. Szkoda tylko, że trójmiejscy bikerzy nie dopisali, ale może odważą się już 15 października na drugiej ( pierwsza) części Szlaku Wzgórz Szymbarskich ;-). Szczegóły niebawem.

Podsumowanie:


- szlak jest bardzo dobrze oznakowany, dopatrzyliśmy się tylko jednego nieoznakowanego skrętu,
- na szlaku spotkamy się z wszelkiego rodzaju nawierzchniami, żadna z nich nie przypomina szutrów GreenVelo,
- szlak jest dedykowany wszystkim typom rowerów z przerzutkami, za wyjątkiem szosowych,
- szlak jest obiektywnie łatwiejszy z Kaszub na Żuławy niż odwrotnie, co dobrze widać na profilu wysokościowym,
- idealną bazą wypadową na dwudniową eksplorację 55 km szlaku jest Pruszcz Gdański (doskonały dojazd autem czy PKP), który leży na granicy Żuław i Kaszub w połowie szlaku,
- szlak łączy się w Przywidzu z kilkoma innymi rowerowymi szlakami lokalnymi, a w Sobieszewie ze szlakami pieszymi Wyspy Sobieszewskiej,
- na szlaku są sklepy, jadłodajnie różnego rodzaju, a nawet hotel Kozi Gród.



Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
396.00 km 3.00 km teren
17:20 h 22.85 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy:670 m
Rower:BOCAS

HEL - NA START MPP

Sobota, 16 września 2017 · | Komentarze 14

Trasa: ELBLĄG-Marzęcino-Stegna-Mikoszewo-Gdańsk-Sopot-Gdynia-Puck-Władysławowo-Jastarnia-Hel-Jastarnia-Władysławowo-Krokowa-Gniewino-Luzino-Szemud-Chwaszczyno-Gdańsk-Przejazdowo-Kiezmark-Nowy Dwór Gdański-Jazowa-ELBLĄG

MAPA

GALERIA

FILM (parada TIR-ów w Gdańsku)





W piątek o 19 przed Tawerną Tortuga zebrała się dość liczna grupa rowerzystów aby wyruszyć w nocną jazdę na Hel, reklamowany jako początek Polski. Może i początek, a może i koniec. Na pewno miał się tam odbyć start do II edycji ultramaratonu szosowego Maraton Północ Południe (MPP), który zamierzaliśmy obejrzeć, a nawet chwilę potowarzyszyć zawodnikom na trasie.

Po pożegnaniu z Władkiem i monitorującym wyjazd z Elbląga Dareckim oraz po zjedzeniu pysznych (podobno-takie krążą legendy :-) naleśników na trasie zostało 6 bikerów: dwóch Marków, dwóch Marcinów, Robert i Mariusz.

Jazda szła szybko i sprawnie, tak że postanowiliśmy za 5 zł przeprawić się promem przez Wisłę w Mikoszewie zamiast tłuc się darmowo w towarzystwie blachosmrodów przez Kiezmark. Po drodze jeden z Marków (nie ja :-) zepsuł sobie łańcuch zrywając go, co skutkowało tym, że oszczędził 5 zł pokonując Wisłę mostem w Kiezmarku, zyskał trochę km i stracił nieco czasu. Poczekaliśmy na niego na wjazdowym Orlenie w Gdańsku ładując akumulatory kawą, zapiekankami, hot-dogami i innym energetycznym ustrojstwem.

Dalsza jazda już zupełnie z wiatrem w plecy wiodła wzdłuż morza na opustoszałej drodze rowerowej z Brzeźna do Sopotu (tylko jeden spotkany biker). W Gdyni wspięliśmy się na Obłuże i ruszyliśmy po śladzie szlaku EV 10 w kierunku Kosakowa. Wcześniej zajrzeliśmy na stację Lotosu przy ul. Janka Wiśniewskiego tankując się wysokokalorycznie po korek.

Niebo na horyzoncie było pięknie rozświetlane przez błyski burzy, która ,,na oko’’ atakowała Półwysep Helski i Władysławowo. Czyli dokładnie tam, gdzie właśnie podążaliśmy. Nieco zwolniwszy tempo, aby dać chmurom czas na oddalenie się nad otwarte morze przemierzaliśmy Rezerwat Beka tłukąc się po korzeniach, płytach i szutrze a przez Rzucewem po łaciatym asfalcie MTB. Szczęśliwie, Mariusz dał się namówić na mijankę terenowego klifu przed Puckiem ;-).

Od Pucka jechaliśmy już ścieżką rowerową wzdłuż wybrzeża, która doprowadziła nas do Władysławowa. Była godzina 2:30 i 35 km do Helu. Nie chcąc budzić zawodników w środku nocy, ani samemu krążyć po Helu przycumowaliśmy na stacji Statoil (Circle K) na małe co nie co.

W końcu jednak trzeba było ruszyć dalej, a że wiało w plecy to na Helu zameldowaliśmy się krótko po godzinie 5 rano jadąc opustoszałym asfaltem, który już za kilka godzin miał wyglądać zupełnie inaczej.

Na Helu szybko znaleźliśmy sklep otwierany o 6 rano do którego właśnie dotarły świeże drożdżówki. Miło :-). Pierwsze śniadanie mieliśmy z głowy. Potem zajrzeliśmy na kemping HelKamp, który był bazą MPP i po ustaleniu, że żywego ducha jeszcze na nim nie ma poza nami ruszyliśmy w kierunku plaży po drewnianej promenadzie. Jak to przed wschodem słońca zrobiło się lodowato i weszliśmy do baru na plaży na kawę i herbatę.

Tutaj też koledzy zaczęli przysypiać i tak nam trochę czasu zeszło. Skuszeni reklamą jednej z knajp, że oferuje śniadania od godziny 8 rano w formie bufetu szwedzkiego udaliśmy się do niej, aby się dowiedzieć, że śniadanie to i może będzie ale od 9 :-(. Start MPP był zaplanowany na 10:00, więc było to już trochę za późno.

Zrobiliśmy więc zakupy w sklepie i z prowiantem władowaliśmy się do domku Kota i Wilka na campingu. I tak to II śniadanie zjedliśmy w maratońskim towarzystwie. Był też czas na rozmowy z innymi uczestnikami znanymi z forum podróżerowerowe.info i bikestats.pl.

Czas do 10 szybko minął i już staliśmy z zawodnikami pod latarnią morską na Helu. Pojawiła się eskorta policyjna w postaci dwóch motocykli i o czasie ruszyliśmy w drogę. Część naszej elbląskiej ekipy planowała jazdę w peletonie do Władysławowa, zaś z Robertem myśleliśmy maksymalnie o Kościerzynie.

Start ostry nastąpił w Jastarni i wtedy zaczęła się jazda bez trzymanki. Razem z Robertem trzymaliśmy się końcowej grupy rozmawiając z Wilkiem i Kotem i pędząc około 30 km/h. Władysławowo pojawiło się po 1 godzinie 15 minut jazdy pod wiatr, co dobrze pokazuje jak spokojnie jechało się w nocy :-).

Policja kręciła się przy nas do Władysławowa, a potem już samodzielnie toczyliśmy się przez Kaszuby. Szalone tempo jazdy osuszyło mi szybko litrowy bidon, do butelki w drugim koszyku nie było łatwo się dostać. Do tego robiło się gorąco, a o postoju nikt nie myślał. To znaczy Wilk pomyślał, ale z nim wolałem się nie zatrzymywać, bo kto by potem za nim zdążył :-). A Kot zatrzymywać się nie chciał :-)

Na odcinku od Władysławowa do Krokowej nauczyłem się zatem, jak rozebrać się z kurtki nie zwalniając tempa ani na moment. Cenna umiejętność :-)

Czując, że niebawem mnie odetnie bez picia wyrobiłem z Robertem 3-4 minuty przewagi nad grupą i przed podjazdem z Czymanowa do Gniewina wpadłem do sklepu po picie. Zakup bez kolejki pozwolił zdążyć na czas i kontynuować podjazd z Wilkiem i Kotem.
Z atrakcji dalszej części trasy należy wspomnieć o hałdzie piachu w poprzek drogi przed Zelewem i uspokojeniu tempa jazdy, bo i Kot zaczęła zwalniać na licznych podjazdach. W końcu :-)

Przed Luzinem minęliśmy dozorującego trasę Michussa i po przekroczeniu DK 6 wjechaliśmy do Luzina. Tutaj pożegnaliśmy się z sympatyczną parą Kot-Wilk, której towarzyszyliśmy od Helu i życząc szerokości ruszyliśmy w kierunku Chwaszczyna i dalej na Gdańsk. Jak się potem okazało wycofali się gdzieś w Polsce, przez osę która użądliła Kota w kolano jeszcze na Helu. A że jechali razem to i wycofali się wspólnie.

Kręcąc spokojnie kaszubskie podjazdy zjedliśmy z Robertem smaczny i tani obiad w Gościnnej Przystani przed Szemudem. I teraz czułem, że mogę kręcić długo i namiętnie :-)

Przez Chwaszczyno dotarliśmy do obwodnicy Trójmiasta i pięknym zjazdem zameldowaliśmy się w Gdańsku Oliwie. Stamtąd drogami dla rowerów dotarliśmy do centrum miasta, podziwiając po drodze konkurs Miss Scania (patrz film powyżej) i ruszyliśmy na Żuławy.

Bez eksperymentów topograficznych, czyli DK 7 dotarliśmy do Elbląga kończąc ponad dobową jazdę o godzinie 20:00. Dziękuję wszystkim za wspólną jazdę, a na MPP w roli zawodnika wybieram się już za rok. Dobry dystans, ciekawa końcówka i kompletnie nieznane, boczne drogi to coś co mnie przyciąga :-).





Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
368.00 km 0.00 km teren
17:40 h 20.83 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:1622 m

NA METĘ MRDP

Wtorek, 29 sierpnia 2017 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Nowy Dwór Gdański-Gdańsk-Sopot-Gdynia-Puck-Jastrzębia Góra-Rozewie-Jastrzębia Góra-Krokowa-Wejherowo-Kartuzy-Skarszewy-Tczew-Malbork-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)


Najszybsza para tegorocznego MRDP. Pierwsza w historii kobieta, która ukończyła MRDP, czyli Agata Wójcikiewicz oraz Kosma Szafraniak z nowym rekordem trasy. Gratulacje!



Dzięki Mario za wspólne kręcenie na ciekawej trasie  ;-). 

Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
371.00 km 0.00 km teren
17:54 h 20.73 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy:2291 m

MRDP 2017 - III etap

Wtorek, 22 sierpnia 2017 · | Komentarze 2

Trasa: WŁODAWA-Dorohusk-Zosin-Tomaszów Lubelski-Przemyśl-Arłamów-PRZEMYŚL

FOTOGALERIA (z opisem)




Motto: ,,Do trzech razy sztuka''





Dane wyjazdu:
300.00 km 0.00 km teren
13:27 h 22.30 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy:1129 m

MRDP 2017 - II etap

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 · | Komentarze 0

Trasa: KRYNKI-Michałowo-Narewka-Hajnówka-Siemiatycze-Terespol-Kodeń-WŁODAWA

FOTOGALERIA (z opisem)




Motto: ,,Do trzech razy sztuka''





Dane wyjazdu:
190.00 km 5.00 km teren
09:15 h 20.54 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m
Rower:

TRÓJMIASTO

Sobota, 12 sierpnia 2017 · | Komentarze 6

Trasa: ELBLĄG-Marzęcino-Tujsk-Stegienka-Jantar-Mikoszewo-Gdańsk-Sopot-Gdynia-Rumia-Rzucewo-Żelistrzewo-Reda-Gdynia-SOPOT

MAPA

GALERIA (z opisem)






7 dni do MRDP.


Kategoria WYCIECZKI >150