Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg.
Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-).
Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.92 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.
Coroczne wyjazdy do Gdańska na Kongres Mobilności Aktywnej ( w tym roku odbyła się 10, jubileuszowa edycja KMA) mają na celu podpatrzenie, co też nowego dzieje się u naszego rowerowego sąsiada za Wisłą. Są takim ożywczym powiewem dla szarych komórek pomagającym promować aktywną mobilność na niełatwej, elbląskiej ziemi. Tak było i tym razem.
Na trasie do Gdańska towarzyszył mi Andrzej, któremu tematy zrównoważonej mobilności także nie są obce i dla którego też nie był to pierwszy kongres w którym brał udział. Ruszyliśmy o godzinie 7, tak aby z pełnym spokojem dotrzeć na rozpoczynający się w południe KMA. Warunki jazdy były wymarzone - pełne słońce i wiatr w plecy.
Wykorzystując starą DK 7 i obecne drogi serwisowe S7 przez Kmiecin, opłotki Nowego Dworu Gdańskiego, Kiezmark, Cedry Małe i Koszwały dotarliśmy do Gdańska. Motławę pokonaliśmy zwodzoną kładką nad tą rzeką i chwilę potem zameldowaliśmy się na bursztynowym stadionie, gdzie zaplanowano pierwszy dzień obrad.
Po części plenarnej gdański oficer rowerowy Remigiusz Kitliński zabrał nas w najdłuższą w historii 35 km przejażdżkę po Gdańsku, pokazującą najciekawsze realizacje rowerowe i nie tylko. Były to np. budowa pierwszej gdańskiej rowerostrady wzdłuż ulicy Bulońskiej, pokaz busa autonomicznego! w Gdańsku Oliwie czy najwęższy kontraruch. Była też jazda na górny taras Gdańska, ale tym razem nikt nie zawiózł rowerów samochodami pod terminal lotniska.
Jako że po Gdańsku jeżdżą już publiczne rowery elektryczne Mevo to gro uczestników jechało sobie na elektrykach przygotowanych przez organizatorów kongresu. My z Andrzejem - jak na ortodoksów przystało - kręciliśmy na swoich analogowych maszynach. Wspinaczka ulicami Kartuską oraz Rakoczego do Piecek-Migowa, pokazała dobitnie, że i silnik nie pomoże, jak noga nie podaje :-) Do tego baterie w elektrykach dość szybko się rozładowały, co prowokowało pytania, czy zostały naładowane przed interwałową trasą, czy też może są bardzo kiepskiej jakości?
Większości uczestników udało się jednak pokonać zjazdy i podjazdy Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i zameldować się w Grubej Rybie na brzeźnieńskim molo, gdzie czekała na nas kolacja i możliwość spokojnego omówienia zrównoważonych wieści z całej Polski.
Do Elbląga wróciliśmy też w sposób zrównoważony i nie zostawiając zbyt dużego śladu tlenowego, czyli PKP :-)
Film dzięki uprzejmości Łukasza Jatkowskiego (LUKE_HS)
Łatwa
teoretycznie trasa po Żuławach Wiślanych w kierunku wsi Powodowo okazała się
trudną za sprawą silnie wiejącego wiatru, który spowolniał rowerowy peleton
jadący we wrześniowej edycji Miejskich Wycieczek Rowerowych.
Wrześniowa
wycieczka wpisała się awansem w rozpoczynający się dzisiaj Europejski Tydzień
Zrównoważonego Transportu (ETZT). W niedzielę, 15 września, bardzo
zrównoważonym środkiem transportu jakim jest rower, podróżowało 40 osób. Z tej
grupy pierwsza trzydziestka otrzymała okolicznościowe gadżety ufundowane przez
koordynujący ETZT Ministerstwo Infrastruktury.
W
organizację wycieczki do pałacu w Powodowie zaangażowany był Miejski Ośrodek
Sportu i Rekreacji w Elblągu, PTTK Oddział Ziemi Elbląskiej, Towarzystwo Ubezpieczeń
Wzajemnych TUW, Biuro Podróży Variustur, Urząd Gminy w Elblągu i Salon Rowerowy
Wadecki. Nieruchomość w Powodowie mogliśmy obejrzeć z zewnątrz i wewnątrz
dzięki uprzejmości Pana Leszka Wójcika, właściciela pałacu, a to co widzieliśmy
fachowym komentarzem opatrzył Pan Lech Słodownik, historyk i regionalista.
Po
powitaniu zebranych uczestników na placu pod katedrą Św. Mikołaja ruszyliśmy na
trasę. Ulica Żuławska wyprowadziła nas z miasta i przez Helenowo i Wikrowo
dotarliśmy do pierwszego odcinka specjalnego, czyli asfaltowo-szutrowej drogi
Wiktorowo-Jegłownik. Bardzo zniszczona nawierzchnia tym razem dobrze
komponowała się z wiejącym w twarz wiatrem, bo jadąc powoli nie doszło do
żadnych awarii na tym odcinku.
Niebawem
wyłoniła się wieża kościoła w Jegłowniku, gdzie zrobiliśmy pierwszy postój.
Następnie pojechaliśmy przez Gronowo Elbląskie – na tym odcinku obserwowaliśmy
największy ruch samochodów – do Różan, gdzie niedawno powstał przystanek
rowerowy wyposażony w studnię artezyjską. Woda z niej okazała się jak
najbardziej zdatna do picia i posłużyła do uzupełnienia bidonów. Przed nami
rósł w oczach wał ziemi wskazujący na zbliżanie się do Pojezierza Iławskiego,
na krawędzi którego położone jest Powodowo. Tym samym opuściliśmy na chwilę
Żuławy Wiślane i drugim odcinkiem specjalnym, czyli 500 metrowym odcinkiem
bruku w Starym Dolnie zaliczyliśmy pierwszy podjazd na trasie. Ta niewygodna
rowerowo nawierzchnia zmieniła się na dziurawy asfalt i doprawdy nie
wiedzieliśmy, co było gorsze.
Tuż przed
Powodowem czekał na nas Pan Leszek Wójcik na rowerze i pod jego przewodnictwem
wjechaliśmy na teren parku i pod pałac. Był to czas na wysłuchanie opowieści o
kulisach zakupu pałacu, nazywanego też dworem, oraz obejrzenia założenia
parkowego ze stawem rybnym i sadów owocowych. Można było także zajrzeć do
wnętrza nieruchomości i posłuchać komentarza Pana Lecha Słodownika, znawcy historii
obiektu i okolicznych miejscowości.
Po
zwiedzaniu nadszedł czas na wykonanie pamiątkowej fotografii i rozdanie
słodyczy w celu wsparcia energetycznego, tak potrzebnego w drodze powrotnej do
Elbląga. W Powodowie obejrzeliśmy jeszcze okolicznościowy obelisk postawiony z
okazji 725-lecia wsi w 2010 roku oraz remontowany drugi dwór.
Na tym
zakończyliśmy odwiedziny tej ciekawej miejscowości i ruszyliśmy w drogę
powrotną. Przed Stankowem zaliczyliśmy trzeci i ostatni odcinek specjalny na
trasie wycieczki, czyli kilometrowy odcinek płyt betonowych którymi wróciliśmy
na Żuławy Wiślane. Wiatr tym razem nam nie przeszkadzał, a nawet momentami
pomagał więc panorama Elbląga i Wysoczyzny Elbląskiej ukazała się naszym oczom
dość szybko.
W Raczkach
Elbląskich pozostało podstemplować uczestnikom książeczki turystyki kolarskiej
PTTK. W tym celu wykorzystany został przystanek rowerowy zlokalizowany przy
depresji i wyposażony w wygodną wiatę ze stołem.
Po tej czynności już tylko musieliśmy wjechać do Elbląga gdzie na skrzyżowaniu ulic Żuławskiej
i Warszawskiej Miejska Wycieczka Rowerowa dobiegła końca.
Dziękuję wszystkim rowerzystkom i rowerzystom za wspólnie spędzony czas i spokojną oraz
bezpieczną jazdę a Panu Lechowi Słodownikowi za komentarz historyczny
. Szczególne słowa podziękowania składam Panu Leszkowi
Wójcikowi za udostępnienie pałacu w Powodowie i tym samym nadania wycieczce głębszego sensu.
Na kolejną
Miejską Wycieczkę Rowerową zapraszam 13 października. Celem naszej jazdy
będzie Park Pachnicowy na Wysoczyźnie
Elbląskiej.
Poza ulicami Elbląga ruszyłem dzisiaj sprawdzić trasę niedzielnej wycieczki. W jeździe pod wiatr towarzyszył mi SU-22 hałasujący na niebie w okolicach Zwierzna, a potem to ja poruszałem się z prędkością myśliwca jadąc z wiatrem. Lekkie przerażenie ogarnęło mnie jak zobaczyłem znak D-4a - droga ślepa, tuż przed mostem na Tinie u wrót Raczek Elbląskich.
Wyglądało to na remont mostu i brak przejazdu, ale okazało się tylko frezowaniem asfalt pod nowy dywanik asfaltowy. Trasa sprawdzona, asfalt nienajgorszy a nawet dobry. Mamy 500 metrów bruku i 1 km płyt betonowych z wygodnym poboczem.
1. Jak wiadomo, wycieczka bez pociągu się nie liczy ;-)
2. Różany - tutaj odpoczniemy i napijemy się ... wody artezyjskiej.
3. Rzeka Dzierzgoń w Brudzędach. Kiedyś pływały tutaj statki z Elbląga!
4. Cienista aleja tuż przed Powodowem
5. Cel naszej wycieczki w niedzielę ma swoje lata
6. To jest rzeka. A jaka, to powiem w niedzielę :-)
Piękno trasy maratonu Góry MRDP zobaczone w roku 2015
sprawiło, że nie zastanawiałem się zbyt długo nad udziałem w II edycji. Tym
razem Daniel Śmieja, dyrektor imprezy, postanowił przegonić nas asfaltami z zachodu na wschód, czyli odwrócił
trasę Przemyśl-Świeradów Zdrój z roku 2015 na Świeradów Zdrój-Przemyśl A.D 2019.
Łatwo było się dostać do Przemyśla, nieco trudniej do
Świeradowa bo tam kolej nie jeździ. Wybrałem
opcję z dojazdem do Jeleniej Góry, aby przy pomocy bikestats'owego Morsa wydostać
się sprawnie z tego dość dużego miasta i ruszyć do miasteczka Pawlaka i
Kargula, czyli Lubomierza i dalej do bazy maratonu w Świeradowie Zdrój.
Podróż przez Polskę miała dwa oblicza. Eleganckie, szybkie i
bardzo kulturalne – bo z kontrabasem :-)
– w Pendolino do Warszawy i zatłoczone oraz wolne z Warszawy do Jeleniej Góry.
W tym drugim pociągu jechało sporo osób bez wykupionych miejscówek, co sprawiło
że stali wszędzie, rower tylko przeszkadzał i to że dojechałem bez zniszczonych
szprych zawdzięczam dobremu losowi. Miłym urozmaiceniem podróży było poznanie Raphaela,
czyli Mariusza Woźnego, który nieco inną drogą podążał z Jeleniej Góry na start
maratonu.
Tymczasem z Jeleniej Góry byłem zmuszony wydostać się
samodzielnie, ale dzięki internetowym podpowiedziom Morsa wiedziałem jak to
zrobić sprawnie i z ominięciem dróg krajowych. Zatrzymałem się jeszcze w Macu na małe co nieco po wielogodzinnej
podróży i rozpocząłem wspinaczkę drogami Parku Krajobrazowego Doliny Bobru.
Spokojnym tempem pokonywałem większe i mniejsze pagórki zaglądając nad zaporę w
Pilchowicach na Bobrze i docierając do Lubomierza.
O Lubomierz otarłem się już w roku 2015 wracając z pierwszej edycji GMRDP mającej swój koniec w Świeradowie Zdrój. Z nie do końca wiadomych mi względów nie zajrzałem wtedy do tego Kargulowo-Pawlakowego miasteczka :-). Teraz nadrobiłem te zaległości.
Muzeum Kargula i Pawlaka było już zamknięte, ale to nie był
problem, bo i tak nie zamierzałem wchodzić do środka. Na to jeszcze czas
przyjdzie. Sam rynek w Lubomierzu, na którym kręcono sceny z Samych Swoich jest
obecnie w remoncie i trzeba jeszcze poczekać na ujrzenie efektu końcowego. Będzie więc powód, żeby Lubomierz kiedyś ponownie odwiedzić. Wykonałem kilka ujęć powstającej Alei
Filmowej, która zaświadcza, że nie tylko kultową trylogią Chęcińskiego to
miasteczko stoi, okrążyłem rynek i zajrzałem w jego podcienie.
Teraz pozostało już tylko jechać do Świeradowa Zdrój, gdzie
czekali już Robert oraz Marek, którzy także zapisali się na imprezę. Przez Mirsk, drogą znaną z roku 2015, kiedy
to jechałem z mety do Jeleniej Góry, szybko dojechałem do celu i dołączyłem do
kolegów relaksujących się w hotelowym aquaparku. Szaleństwo w rurowych
zjeżdżalniach zakończyła godzina 21, kiedy to obsługa zamykała obiekt. Dobrze, bo byśmy stracili tam wszystkie siły,
tak potrzebne na jazdę wzdłuż południowej granicy Polski na dystansie 1148 km. I
tak minął pierwszy dzień urlopu.
Trasa: ELBLĄG-Helenowo-Wikrowo-Adamowo-Jazowa-Solnica-Kmiecin-Nowy Dwór Gdański-Kmiecin-Solnica-Jazowa-Kępki-Bielnik II-Bielnik I-ELBLĄG
Cube został ubrany w slicki, bo impreza roku już za tydzień. Awaryjne w ostatnich latach szprychy sprawdzone zostały tensometrem w serwisie Km Bike i badanie wyszło OK. Ja też mam swoje sposoby testowania i udałem się dzisiaj z Dareckim na Żuławy Wiślane sprawdzić, czy z kołami wszystko gra na kilku odcinkach specjalnych: płyt betonowych, szutrowych i zaniedbanego asfaltu.
Także wszystko wyszło dobrze. Czy to oznacza, że na GMRDP będzie spokój w temacie szprych, obręczy i ogólnie rowerowej techniki? A to się okaże już niebawem ;-)
Całkiem sympatycznym gratisem dzisiejszej jazdy było obejrzenie wyremontowanego mostu zwodzonego na Tudze w Nowym Dworze Gdańskim, który powiększył tym samym kolekcję działającej żuławskiej hydrotechniki. Dzięki Daro za wspólne km, pogaduchy i towarzyszenie w 366 tegorocznym odwiedzeniu Bielnika I przez Ciebie. Matrix :-)).
1. Darecki w roli wąskotorówki na bruku w Kmiecinie :-)
2. Samochodowe zatwardzenie od Stegny.
3. Nowy Dwór Gdański i odnowiony most zwodzony na Tudze.
4. Sklep rowerowy z blachodachówkami w jednym - takie cuda tylko w Nowym Dworze Gdańskim :-)
Trzecią i ostatnią odsłoną monitoringu i konserwacji szlaków rowerowych Stowarzyszenia Łączy Nas Kanał Elbląski Lokalnej Grupy Działania w Elblągu były odwiedziny szlaku czarnego - łącznikowego - z Markus do Żuławki Sztumskiej. Jest to łącznik Szlaku Mennonitów (czerwonego) z niebieskim Szlakiem Kościołów Powiśla.
Obserwując zmasowany ruch pojazdów rolniczych włącznie z TIR-ami na polach dzielnie walczyłem z krzaczorami zasłaniającymi znaki szlaku. Pogoda dopisała, bo wbrew katastroficznym zapowiedziom nie było burz z gradem, ulew, wichur i trąb powietrznych. Popadało nieco na powrocie i tyle.
Musicie uwierzyć na słowo - traktor z 4 (!!!) przyczepami.
Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem jazdy terenowej. Najpierw było mierzenie trasy oryginalnych zawodów biegowych, które odbędą się pod koniec września w naszej Bażantarni i których szczegóły niebawem zostaną podane. A potem udałem się na północne rubieże Elbląga aby sprawdzić, czy najbliższa z wycieczek spod znaku MOSiR dotrze do tytułowego Karcianego Kamienia.
Kiedyś już tam byłem pieszo i wyglądało na to, że rowerem uda się tam dotrzeć. Dzisiejsza wizja lokalna szybko uświadomiła mi, że teraz jest to nierealne. Pieszo cieżko byłoby się tam teraz dostać, a rower jest w tym przypadku po prostu zbędny. Nawet fatbike :-) Na trasie pojawiły się koleiny z kolorową wodą, błoto, pokrzywy na metr, osty i liczne gałęzie a na deser dostałem kolcami malin po nogach. Atak owadów przemilczę.
Także Karciany Kamień odwiedzimy w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody (styczeń?) a teraz pokręcimy sobie korbami na bardzo zielonej i klimatycznej trasie oraz wesprzemy dopingiem zawodników Garmin Iron Triathlon, których trasa rowerowa przecina się w Rubnie z trasą naszej wycieczki. O ile jeszcze na niej będą ...
Na drugą część monitoringu i konserwacji czerwonego szlaku rowerowego Mennonitów wybrałem się tym razem samodzielnie. Odcinek od Markus do Szaleńca miał kilka smaczków i były to miejsca, gdzie ciepło myślałem o posiadaniu piły mechanicznej, a nie siekiery czy maczety. I tak to pierwsza część - bezrowerowa - urlopu miała swój rowerowy akcent.
1. Podczas monitoringu miałem wsparcie z powietrza ;-)
2. Oznakowanie z pobocza zdjąłem i postawiłem na jezdni :-)
Służbowy wyjazd do Ostródy skończył się rowerową eksploracją krainy Kanału Elbląskiego, bo w samochodzie kolegi nie było miejsca a i nie wracał najkrótszą drogą do Elbląga. Wypada się cieszyć z tego i podziękować :-).
Postanowiłem połączyć jedną trasą widziane już wcześniej śluzy systemu Kanału Elbląskiego znajdujące się - odmiennie niż pochylnie - daleko od Elbląga. Chowając się przed słońcem po lasach i pięknie zacienionych drogach Pojezierza Iławskiego bez większego wysiłku dotarłem do domku.
Film z małym gratisem (Mały Holender) dzięki uprzejmości Łukasza Jatkowskiego (LUKE_HS)
W
niedzielę 9 czerwca na placu pod katedrą pojawiło się zapisanych
wcześniej 60 osób oraz kilka, które w ostatniej chwili podjęły
decyzję o wyjeździe.
Partnerami
MOSiR w realizacji tej inicjatywy były PTTK Oddział Ziemi
Elbląskiej oraz Urząd Gminy w Elblągu. Sponsorami tej edycji
Miejskiej Wycieczki Rowerowej były senator Rzeczypospolitej Polskiej Jerzy Wcisła dzięki któremu mieliśmy zapewniony bufet w Sztutowie, Salon
Rowerowy Wadecki zapewniający busa serwisowego, Towarzystwo
Ubezpieczeń Wzajemnych TUW, które przygotowało gadżety dla
rowerzystów oraz Biuro Podróży Variustur, dzięki któremu
rowerzyści mieli banany.
Po powitaniu zebranych uczestników na placu pod katedrą Św.
Mikołaja (placu katedralnym) ruszyliśmy na trasę wykorzystując
nową drogę rowerową poprowadzoną w ciągu starej drogi krajowej
nr 7. Nią jechaliśmy do Solnicy, gdzie skręciliśmy w kierunku
Nowego Dworu Gdańskiego. Nieco wcześniej, bo w Jazowej wykonaliśmy
zdjęcie startowe na ładnym tle Nogatu.
Kilometry
szybko mijały, bo – wbrew panującym przesądom – na Żuławach
tym razem wiało na nas neutralnie, a czasami wiatr wręcz pomagał.
Nie było też upału, co zapowiadały niektóre prognozy.
W ten sposób dotarliśmy do miasta-stolicy Żuław Wiślanych, czyli
Nowego Dworu Gdańskiego. Nie zatrzymując się przejechaliśmy przez
nie i na dłuższy odpoczynek stanęliśmy w Żelichowie, przy moście
nad rzeką Tuga. Kilka osób skorzystało z okazji i ruszyło
odwiedzić Małego Holendra, czyli zabytkowy dom podcieniowy
przeniesiony w to miejsce z Jelonek nad Kanałem Elbląskim. Miejsce
to zapewne odwiedzimy całą grupą już w przyszłym roku.
Po
odpoczynku czekał na nas pierwszy z odcinków po płytach
betonowych. Krótki, bo tylko 3 kilometrowy nie sprawił nikomu
trudności i już po chwili byliśmy w Tujsku. Tutaj też boczną
drogą z częściowo nowymi płytami (aktualnie remontowaną)
dotarliśmy do zwodzonych mostów w Rybinie. Z pewnymi trudnościami
włączyliśmy się do ruchu na drogę wojewódzką nr 502, którą
sznur aut podążał na plaże Mierzei Wiślanej. Nie musieliśmy
jechać razem z nimi, bo zaraz za tym węzłem wodnym skręciliśmy w
kierunku Jantara, dokonując po drodze zakupów w otwartym sklepie.
Na
rogatkach Jantara doszło do niebezpiecznego wypadku, w wyniku
którego został lekko poszkodowany jeden z uczestników naszej
wycieczki. Z jego relacji wynikało, że tuż przed rowerem spadł
niespodziewanie na jezdnię uschnięty konar z gałęziami, które
spowodowały rozcięcie wargi oraz liczne zadrapania na szyi. Po
opatrzeniu ran w swoim zakresie (najbliższa karetka pogotowia była
w okolicach … Malborka) mogliśmy dalej kontynuować naszą jazdę.
Chwilę
potem dotarliśmy do celu naszej wycieczki, czyli nowej drogi
rowerowej na Mierzei Wiślanej. Już niebawem (od lipca 2019)ma ona
być cała gotowa i będzie prowadziła od Wisły w Mikoszewie do
granicy z Rosją w Piaskach. My przejechaliśmy nią około 10 km
odcinek od Jantara do Sztutowa.
W Sztutowie mieliśmy zaplanowaną przerwę obiadową w zajeździe
Malibu, gdzie przygotowano dla nas zupę pomidorową z makaronem,
banany oraz wodę z miętą i cytryną. Po tym zasłużonym posiłku
i odpoczynku postanowiliśmy spojrzeć na Bałtyk i ruszyliśmy w
kierunku plaży. Kilka osób zanurzyło stopy w dość ciepłej już
wodzie i po zrobieniu fotografii płaskiej tafli morza
przypominającej bardziej jezioro, rozpoczęliśmy drogę powrotną
do domu.
Przez
zwodzony most Czterech Pancernych w Sztutowie opuściliśmy ruchliwą
drogę wojewódzką i wyprzedzani przez nieliczne samochody
jechaliśmy spokojnym tempem do Rybiny. Tutaj, niestety, trzeba było
pokonać kilometr w tworzącym się korku samochodowym, ale Tujsk był
już na horyzoncie. Z powodu korku i dodatkowo przebitej opony, nie
dotarł do nas bus serwisowy w którym poszkodowany kolega chciał
dokończyć wycieczkę. Wsparcie przyszło ze strony rodziny oraz
zastępczego samochodu serwisowego, które prawie jednocześnie
pojawiły się w Marzęcinie, do którego w międzyczasie
dojechaliśmy.
Reszta
grupy po zakupach w marzęcińskim sklepie ruszyła na ostatni
odcinek wycieczki i przez Kępki, Bielnik II i Bielnik I dotarła do
Elbląga.
Najdłuższa
tegoroczna jazda zakończyła się na Miejscu Odpoczynku Rowerzystów
(MOR) szlaku GreenVelo, gdzie zostały podstemplowane uczestnikom
książeczki turystyki kolarskiej PTTK. Dziękuję wszystkim
rowerzystkom i rowerzystom za wspólnie spędzony czas i spokojną
oraz bezpieczną jazdę, a Łukaszowi życzę szybkiego powrotu do
zdrowia i na rowerowe szlaki.
Przed
nami teraz wakacyjna przerwa od Miejskich Wycieczek Rowerowych, ale
nie od rowerowania oczywiście.
Już 30 czerwca startujemy z tradycyjnym cyklem trzech wycieczek w
ramach ,,Wakacji z MOSiR’’. Pierwsza jazda będzie prowadziła po szlaku GreenVelo w okolicach Elbląga. Już dzisiaj serdecznie
zapraszam do wspólnego spędzenia czasu na świeżym powietrzu.