Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg.
Mam przejechane od 1995r. 301.707 kilometrów, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-).
Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.89 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.
Film dzięki uprzejmości Łukasza Jatkowskiego (LUKE_HS)
Trzecia tegoroczna
edycja Miejskich Wycieczek Rowerowych prowadziła ponownie na Żuławy Wiślane,
gdzie w okolicy wsi Błotnica wnosi się najwyższe wzniesienie Żuław Elbląskich,
czyli Żuławska Góra.
W jej organizację zaangażowany był Miejski Ośrodek
Sportu i Rekreacji w Elblągu, PTTK Oddział Ziemi Elbląskiej, Towarzystwo
Ubezpieczeń Wzajemnych TUW, Biuro Podróży Variustur, Urząd Gminy w Elblągu i
Salon Rowerowy Wadecki.
Ostatnia zimowa – mam nadzieję - Miejska
Wycieczka Rowerowa dotarła do najwyższego punktu Żuław Elbląskich o nazwie
Żuławska Góra, wznoszącego się 11,3 metra nad poziom morza. 31 osób, które
pojawiły się na starcie wycieczki na placu katedralnym nie wystraszyło się
lekko prószącego śniegu, lekko zachmurzonego nieba i lekkiego mrozu. Przed
ruszeniem w trasę rozdane zostały książeczki turystyki kolarskiej PTTK nowym
uczestnikom.
Książeczki są potrzebne do wzięcia udziału w konkursie z nagrodami,
który będzie rozstrzygnięty w grudniu bieżącego roku. To była ostatnia szansa
na ich zdobycie w tym roku i wzięcie udziału w konkursie.
Ulica Żuławska wyprowadziła nas z miasta, obejrzeliśmy
solidnie już zaawansowaną budowę wiaduktu nad drogą S7 i przez Helenowo
dotarliśmy do Wikrowa. Tutaj czekała na nas mała niespodzianka, bo mocno
zniszczona droga na odcinku do Jegłownika została nieco wyrównana i jeździ się
teraz nieco lepiej. Krótki postój zrobiliśmy
przy dobrze znanym kościele w Jegłowniku.
Jadąc dalej przekroczyliśmy drogę krajową nr 22 i
skierowaliśmy się w kierunku Gronowa Elbląskiego. Za mostem na rzece Fiszewce
zjechaliśmy z asfaltu i lekko ośnieżoną
drogą z płyt betonowych ruszyliśmy po wale przeciwpowodziowym Fiszewki w
kierunku stacji pomp Mojkowo. Po naszej prawej stronie wyraźnie było widać
wznoszący się garb terenowy, którego kumulację stanowiła Żuławska Góra. Po
minięciu stacji pomp zatrzymaliśmy się i
Leszek Marcinkowski – przewodnik i prezes Oddziału PTTK Ziemi Elbląskiej w
kilku zdaniach zapoznał nas z historią tego miejsca.
Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia na tle Żuławskiej Góry
czekał na nas krótki, 500 metrowy,
terenowy odcinek specjalny. Pocięta koleinami gruntowa droga dojazdowa
na pola nie była najłatwiejszą nawierzchnią, ale jazdę ułatwił mróz, który
utwardził nawierzchnię tak skutecznie, że nikt nie musiał prowadzić roweru –
czego się obawiałem.
Chwilę potem wjechaliśmy na drogę z płyt betonowych, która ciekawie
meandrując wzdłuż kanału melioracyjnego obsadzonego licznymi wierzbami
doprowadziła nas do przejazdu kolejowego w Gronowie Elbląskim.
Tutaj zatrzymaliśmy się przy sklepie aby uzupełnić zapasy i to była też dobra okazja do rozdania słodkiego wsparcia energetycznego. Jak się potem okazało – nie było to ostatni
poczęstunek na trasie.
Z Gronowa Elbląskiego
ruszyliśmy na Jasionno i na charakterystycznym skrzyżowaniu za tą wsią głos
ponownie zabrał Leszek Marcinkowski. Staliśmy bowiem w miejscu gdzie do 1945
roku przebiegała linia kolejowa Elbląg-Olsztynek, która została rozebrana i
wywieziona przez wojska radzieckie.
Po zapoznaniu się z tą ciekawostką pozostało nam odwiedzić
świetlicę wiejską w Karczowiskach Górnych, gdzie zaplanowane było pieczętowanie
książeczek turystyki kolarskiej potwierdzających udział na tej wycieczce.
Niespodziewanie dla nas zostaliśmy przyjęci i ugoszczeni przez sołtysa
Karczowisk Górnych Adama Becmerowicza. Czekała na nas kawa, herbata, ciasta a
nawet bigos przygotowany w związku ze zbliżającym się Dniem Kobiet. Jako że
brały udział w wycieczce cztery rowerzystki każda z nich otrzymała prezent w
postaci czekolady i drobnego upominku kosmetycznego. Bardzo dziękujemy!
Po tej miłej niespodziance kilka kilometrów zostało nam do
Elbląga, które sprawnie przejechaliśmy
wjeżdżając do miasta ulicą Warszawską. Przed mostem na rzece Elbląg Miejska
Wycieczka Rowerowa została zakończona.
Dziękuję Leszkowi Marcinkowskiemu Prezesowi PTTK Oddział
Ziemi Elbląskiej i Kamilowi Zimnickiemu z Klubu Turystycznego im. C. Pudora za
pomoc organizacyjną przy wycieczce. Dziękuję także Bogdanowi Uhrynowi z biura
podróży Variustur za wsparcie sponsorskie. Podziękowania należą się także
elbląskim mediom za skuteczne nagłośnienie wycieczki oraz wszystkim uczestnikom
za wspólną, bezpieczną i spokojną jazdę.
Na następną jazdę Miejskich Wycieczek
Rowerowych zapraszam już 8 kwietnia 2018 roku.
Wszystko elegancko zamrożone, żuławskiego błota brak, to i nie strach odwiedzić plac budowy S7 w okolicach podelbląskiego Władysławowa. Hałda piachu widoczna na trzeciej fotce okazała się jednak tak nierówna, że i mróz tutaj niewiele pomógł. Po co ja na nią wtargnąłem? Nie wiem :-)
W niedzielę sprawdzimy zaś stan pokrywy śniegowej na Żuławskiej Górze. Ciepło zapraszam :-)
Kiedyś była moda na chodzenie z odkrytymi pępkami, tudzież macicami (bo to blisko) niezależnie od temperatury. Moda, jak to moda przeminęła, a może i jej propagatorzy (propagatorki) poszli po rozum do głowy, bo to zdrowotnie podobno nie było obojętne.
Obecnie obserwuję od jakiegoś czasu modę na chodzenie bez skarpetek lub w stopkach. Myślałem naiwnie, że przy minus 15 ten styl zostanie chwilowo zawieszony, ale byłem w błędzie. Młodzież bez zahamowań pokazuje gołe kostki, co mnie - nie najgorzej w sumie zahartowanego - przyprawia o dreszcze ;-). Zdrowia życzę! Idźcie ma maksa :-)
Rzeźnickie zimno poczułem już na ulicy Fromborskiej, kiedy
to kręciłem pod północno-wschodni wiatr i gdyby nieposmarowana mrozoodpornym
kremem twarz, wycieczka by się tutaj zakończyła. A tak to jakoś przetrwałem ten
atak, a potem już między drzewami było lepiej. Szybko i sprawnie zjechałem do
Kadyn, ponownie przywitałem się z wiatrem na prostych przed Tolkmickiem, który
pożegnałem ostatecznie za miasteczkiem jadąc GreenVelo wzdłuż Zalewu Wiślanego.
Dłuższy odpoczynek zrobiłem sobie na MOR-ze GreenVelo przy Leśnictwie Nowy Wiek,
gdzie szybko zniknął pierwszy termos z herbatą i porcja kalorycznych sezamków.
400 metrów dalej rozpocząłem zjazdo-schodzenie do brzegu
Zalewu Wiślanego, przez mocno przeobrażony las, pełen wykrotów, gałęzi, dziur i
nierówności. Po pokonaniu tych trudności
czekała na mnie nagroda w postaci otoczonego lodem Świętego Kamienia. W końcu
było łatwo wejść na jego, bo z wody, ,,na mokro’’, nie jest to takie łatwe.
Kilka fotek było w tej sytuacji obowiązkowe i odwróciwszy kierunek
jazdy w stronę Tolkmicka poczułem piękne popchnięcia wiatru w plecy. Zdecydowanie,
dzisiaj to nie był dzień na jazdę rowerami w stronę Krynicy Morskiej ;-)
Urozmaicona powierzchnia lodowej pustyni w jaką zamienił się
obecnie Zalew Wiślany nie pozwalała się nudzić.
Odcinki śnieżne, pozwalające na szybką, nawet 24-26 km/h, jazdę
przeplatały się z miejscami gdzie wiatr przewiał śnieg i było czyste lodowisko.
Tam schodziłem z roweru unikając kontaktu z lodową ,,matką wodą’’. Liczne ślady nart, quadów i przy Tolkmicku
samochodów upewniły mnie, że jazda jest bezpieczna. Śladów opon rowerowych nie widziałem.
Podziwiając piękno zimowej natury, które Wy możecie
podejrzeć w galerii wjechałem do Tolkmicka przez plażę i podziwiając drewniane
rzeźby Szlaku Kardanowskiego ufundowane przez motocyklistów z klubu ,,Kardan’’(jest
nawet drewniany totem z rybą na rondzie) opuściłem miasteczko.
Dalszy plan zakładał podjazd Czarną Drogą, dlatego też przed
Kadynami skręciłem w lewo i rozpocząłem wspinaczkę na Wysoczyznę Elbląską. Pierwsze 3 km poszły w miarę sprawnie,
chociaż założony pojedynczy ślad samochodowy wymagał skupienia uwagi na utrzymaniu
się w koleinie. Tak gdzieś w okolicach
wejścia do Rezerwatu Buki Wysoczyzny Elbląskiej śniegu było już tyle, ze
zaczęła się powtórka z tej rozrywki. Dobrze, że teraz byłem sam :-)).
Nieźle zasapany, na granicy odwodnienia i odcięcia energetycznego
dotarłem do sklepu w Ogrodnikach , gdzie zaatakowałem osłabiony organizm pepsi
i pączkami. Wtedy szybko wróciłem do żywych i przez Jelenią Dolinę, Krasny Las
(jaki krasny, jak obecnie wykarczowany) i Modrzewinę wjechałem do elbląskiej
rzeczywistości.
Darecki leży złożony grypą, para-grypą lub innym przeziębieniem (ZDROWIA ŻYCZĘ!) więc co by go pocieszyć i poinformować, że w Bielniku I wszystko OK ruszyłem w kierunku jego ulubionej miejscówki.
Żadnego roweru niestety nie znalazłem, ale dwa żurawie dostojnie kroczące po okolicznych zaspach śniegu kazały mi się nie poddawać i sprawdzać regularnie tablicę Bielnik I.
Tak też zamierzam czynić :-). Poza tym Daro, Bielnik I czeka na powrót swojego ulubionego bikera i pod tym kątem masz nawet odśnieżony dojazd do Kanału Jagiellońskiego.
Zabawnie jest oglądać na termometrze rowerowym spadek temperatury o poranku. Po wyjechaniu z domu w ciągu 2 km jazdy na dzisiejszych -17 stopniach z domowych +25 zrobiło się -6.
Żyję nadzieją, że uda się jeszcze tej zimy pobić rekord niskiej temperatury w której miałem okazję jeździć, a było to -23,4 stopnia w dniu 23 stycznia 2006 roku. To była moja pierwsza zima na rowerze...
Dzisiaj w Gołdapi było -26,2 i to już jest coś. Czekam zatem :-)
Trasa: Szlaki i ścieżki Bażantarni: Ulica Chrobrego-leśniczówka Dębica-szlak niebieski-polana z wiatami-GreenVelo-ulica Bukowa-łącznik do szlaku czerwonego-mostek Elewów (obecnie nie istnieje)-szlak czerwony-wiata Parasol-szlak zielony-łącznik-GreenVelo-szlak zielony-Belweder-szlak zielony-GreenVelo-wiata Wiktorówka-szlak żółty-GreenVelo-łącznik-mostek Elewów (obecnie nie istnieje)- szlak czerwony-polana z wiatami-szlak niebieski do mostka i z powrotem-leśniczówka Dębica-szlak żółty-cmentarz Dębica-szlak żółty-ulica Wschodnia-ulica Chrobrego-szczyt Góry Chrobrego-zjazd po Górze Chrobrego-ulica Działkowa.
Wystarczyło 20 km po zaśnieżonych, ale przetartych bardziej lub mniej, a nawet zupełnie odśnieżonych (GreenVelo) szlakach i ścieżkach Bażantarni abym wrócił do domu z ogromnym ,,bananem'' na twarzy i zmęczeniem ,,konia po westernie'' jak mawia Frans z GRT Trójmiasto :-).
Wyjazd miał na celu sprawdzenie w śniegu nowych opon MTB, bo dla SmartSam'ów 26x2,1 to pierwsza zima w Cube. W stosunku do MountainKing'ów 26x2,2 opony te gorzej hamują przy hamowaniu na wprost, zaś w zakrętach różnic nie czuć. Jechałem na ciśnieniu 2 bary z przodu, 2,5 z tyłu (minimum dla tego modelu to 2 bary). Przyczepność była bez zarzutu, nawet jadąc krawędzią koleiny lub zmieniając tor jazdy nie miałem poślizgów czy uślizgów; gleba także się nie przydarzyła.
Ani Kumiela, ani Srebrny Potok nie pozwoliły jeszcze po sobie pojeździć, bo pod lodem widać było płynącą wodę. Może za tydzień ... Zniszczenia w Bażantarni po wichurach są duże, na szczycie Góry Belweder powitał mnie powalony buk, któremu zrobiłem kilka makrofotografii wnętrza.
Na trasie spotkałem jednego rowerzystę, jednego narciarza biegnącego na nartach zjazdowych i takich też butach oraz rzeszę pieszych z pieskami i bez a także kijkarzy. Do najciekawszego spotkania doszło jednak na szczycie Góry Chrobrego opanowanej przez narciarzy zjazdowych i saneczkarzy z boku stoku.
Szukając oddechu po podjeździe w głębokim śniegu i wyjmując aparat w celu zrobienia fotek panoramy Elbląga usłyszałem ,,A to chyba Marecki''. Spojrzałem i zobaczyłem rowerzystę Wieśka z Tczewa będącego wraz z najbardziej znaną tczewską bikerką Asią (
Nefre) i znajomymi na nartach w naszym grajdole.
I tak doszło do spotkania na szczycie :-). Chwilę potem oni ruszyli sprawnie w dół, ja zaś boczkiem, boczkiem aby nie przeszkadzać zacząłem zjeżdżać w dół. Tarczówki to dobra sprawa ;-). Prawy stok Góry Chrobrego jest zamknięty dla narciarzy i można tam zjeżdżać na ,,bele czym''. Były sanki, jakieś jabłuszka, plastikowe wanienki to i widok jednego roweru nikogo nie zdziwił. Stok był ratrakowany to i puściłem wodze fantazji żeby wyhamować dopiero przed wykopanym rowem.
Ulicą Działkową wróciłem do cywilizacji, blachosmrodów, smogu i syfu na drogach.
Widok na Elbląg to bezapelacyjnie najlepszy jest obecnie z wieży katedry św. Mikołaja. W grę wchodzi też Góra Chrobrego. Ta pierwsza jest teraz zamknięta, zaś na drugiej jeszcze rządzą narciarze.
Wjechałem więc na Gęsią Górę. Widok z niej nieco zadrzewiony, ale panorama jest ;-). Prawdziwe sokoły i inne orły dostrzegą też Jezioro Druzno (nie Drużno!) na ostatniej fotce :-)
Panorama Tolkmicka w gratisie obejmuje też Zalew Wiślany, który w szybkim tempie zamarza i jak dalej pójdzie, to kto wie co będzie można zrobić po 5 marca? Powtórka z rozrywki niewykluczona ;-)