INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.91 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w kategorii

WYCIECZKI >150

Dystans całkowity:42095.00 km (w terenie 2844.00 km; 6.76%)
Czas w ruchu:1892:19
Średnia prędkość:22.25 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:170027 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:143 (75 %)
Suma kalorii:845633 kcal
Liczba aktywności:192
Średnio na aktywność:219.24 km i 9h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
218.00 km 90.00 km teren
09:52 h 22.09 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m
Rower:

GREENVELO LIDZBARK WARMIŃSKI-PAKOSZE

Sobota, 11 czerwca 2016 · | Komentarze 4

Trasa: ELBLĄG-Młynary-Wilczęta-Orneta-Lidzbark Warmiński-Górowo Iławeckie-Lelkowo-Pieniężno-Pakosze-Wilczęta-Młynary-Milejewo-ELBLĄG

GPS  SZLAKU

BIKEMAP

FOTOGALERIA (z opisem)




Na ostatni brakujący tegoroczny odcinek szlaku GreenVelo (GV) Elbląg-Białystok z Lidzbarka Warmińskiego do Pieniężna namówiłem Krzyśka i Irka (Fisha). W trasę ruszyliśmy z Elbląga o północy, tak aby wraz ze świtem wjechać na GV w Lidzbarku Warmińskim.

Nocne nawijanie kilometrów przebiegało szybko i sprawnie za sprawą dobrze wiejącego wiatru w plecy i nawet drobne kapuśniaczki z nieba zbytnio nie przeszkadzały. Za Ornetą znudzeni asfaltami skorzystaliśmy ze szlaku rowerowego ,,zwiniętych torów’’, który śladem starej linii kolejowej doprowadził nas po 28 km do Lidzbarka Warmińskiego.

W Lidzbarku zajrzeliśmy na Orlen ładować akumulatory i o godzinie 5, po zrobieniu pamiątkowej fotki przy zamku ruszyliśmy eksplorować GV.

Efekty wizji lokalnej są widoczne w fotogalerii, ja napiszę tutaj że przed wsią Nerwiki znaleźliśmy się na nieoznakowanym skrzyżowaniu dróg leśnych i przydała się mapa w tej nerwowej sytuacji :-).

Potem było już mniej nerwowo, bo do słabej nawierzchni szlaku człowiek zdążył się już przyzwyczaić. Naprawdę szkoda, bo mocno utrudnia ona podziwianie urokliwych i spokojnych okolic.

Dzięki towarzystwu kolegów nie musiałem samotnie wsłuchiwać się w chrzęst szutrowej nawierzchni z kamykami leżącymi na jej wierzchu. Po raz ostatni zabrałem na GV mojego trekingowego Gianta bez amortyzacji i na cienkich oponach. Doceniam nieprawdopodobną wytrzymałość opon Schwalbe Marathon Mondial, ale po co aż tak je obciążać. W końcu tanie nie były :-).

Pod koniec jazdy Fishu nieco osłabł i z Krzyśkiem wrócił z Pieniężna samodzielnie do domu. Ja jeszcze pogoniłem GV z Pieniężna do Pakoszy, bo ten odcinek robiliśmy w odwrotną stronę w listopadzie 2015 r. w zapadającym zmroku i mało było wtedy widać.

Nierówną wojnę z wiatrem i upływającym czasem zacząłem w drodze powrotnej od Wilcząt, ratunkiem była jazda lasami, chociaż z Młynar do Milejewa jest cały czas pod górę.

Dziękuję koledzy za wspólne kręcenie i zarwanie nocki. Szlak GV na odcinku Elbląg-Białystok uważam za obejrzany. Dalej pobawimy się Zielonym Rowerem w przyszłym roku :-) .

Wszystko co jeszcze chcecie wiedzieć o GreenVelo Elbląg-Białystok a baliście się zapytać.




434 dni do MRDP.



Dane wyjazdu:
172.00 km 1.00 km teren
06:57 h 24.75 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m
Rower:

KONGRES MOBILNOŚCI AKTYWNEJ

Wtorek, 10 maja 2016 · | Komentarze 0

Kolejny raz odwiedziłem Kongres Mobilności Aktywnej w Gdańsku. Tematem przewodnim tegorocznej edycji była promocja aktywnych form komunikacji wśród uczniów i przedszkolaków. Warto zauważyć, że także Elbląg włączył się w jedną z akcji o nazwie ,,Rowerowy Maj ''. Rywalizują niezależnie od siebie w liczbie przejechanych kilometrów uczniowie  SP nr 6  oraz uczniowie Regent College. Celem długofalowym akcji jest wzrost ilości dzieci korzystających z aktywnych form przemieszczania się do szkoły oraz zwiększenie bezpieczeństwa drogowego w rejonie szkół poprzez zmniejszenie ilości samochodów podwożących dzieci do szkoły. 

Do Gdańska ruszyłem zgodnie z ideą imprezy w sposób aktywny -  na rowerze - lekko wydłużoną drogą przez Mokry Dwór i prom Wisłoujście. Powrót też odbywał się w podobny sposób przez prom na Wiśle w Mikoszewie. Co się działo w czasie  pomiędzy poniższymi fotkami zobaczyć można w FOTOGALERII

Zapraszam serdecznie :-)



1. Wschód słońca nad Żuławami z mostu na Nogacie w Jazowej


2 . Spotkanie


3. Zachód słońca nad Żuławami Wiślanymi w okolicach Stegny



466 dni do MRDP.


Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
196.00 km 90.00 km teren
10:53 h 18.01 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy:1464 m

SZLAK NAPOLEOŃSKI KWIDZYN-IŁAWA

Niedziela, 24 kwietnia 2016 · | Komentarze 7

Trasa: KWIDZYN-Szadowo-Prabuty-Kamieniec-Szymbark-IŁAWA-Siemiany-Zalewo-Jarnołtowo-Kreki-Lepno-Buczyniec-Pasłęk-Krosno-Rzeczna-Bogaczewo-Komorowo Żuławskie-ELBLĄG

BIKEMAP

GPS (całość)

GPS (szlak)

FOTOGALERIA





RELACJA:

Trasa rowerowa naszej wycieczki rozpoczęła się w Kwidzynie do którego trzy osoby dotarły PKP, zaś Robert na swoim rowerze. Pieszy szlak zielony określony jako ,,Napoleoński’’ ma swój początek tuż przy dworcu PKP więc nie mieliśmy trudności ze znalezieniem jego początku.
Pozostało zrobić fotkę, włączyć logger i ruszyć w trasę. Ulicami Kwidzyna szybko dotarliśmy do rzeki Liwy i tutaj rozpoczął się pierwszy z odcinków specjalnych, czyli chodzenie i szukanie znaków szlaku. Odcinek był krótki, zakończył się tuż za mostem kolejowym na linii Kwidzyn-Prabuty, gdzie wróciliśmy na asfalt.

Niebawem zjechaliśmy do Piekarskiego Młyna na Liwie, gdzie zrobiliśmy pierwszy postój. Dalsza droga prowadziła leśnymi drogami gruntowymi, wygodnymi i równymi. Nie mieliśmy wrażenia, że jedziemy po szlaku pieszym. Także oznakowanie było nienajgorsze, chociaż już tutaj zdarzały się znaki zapytania na skrzyżowaniach związane z brakami znaków.

O tym że jesteśmy na szlaku pieszym przekonaliśmy się za Szadowskim Młynem, gdzie szlak prowadził ścieżką poprowadzoną wysokim brzegiem Liwy. Odcinek wyglądał na mocno zaniedbany, zarośnięty i słabo widoczny. Znaki zielone na tle omszałych pni drzew w podobnym kolorze bardzo zlewają się z tłem i musieliśmy dobrze wytężać wzrok, aby je odnaleźć. Pół biedy jak było co szukać, bo wielu znaków po prostu nie było.
Na szlaku pojawiło się kilka ,,piaskownic’’ w przejechaniu których pomocna była wilgoć sprowadzona przez nocny deszcz. Nocny deszcz sprawił też, że na jednej z kolein Krzysiek pośliznął się i zaliczył efektowną glebę prosto w kałużę. Krzywdy sobie nie zrobił, nieco się tylko pobrudził.

Po tym drugim odcinku specjalnym dalsza jazda była w miarę płynna. Przed Prabutami ponownie przekroczyliśmy linię kolejową Kwidzyn-Prabuty i tutaj pokierowałem grupę na miedzę między polem a łąką zamiast jechać ładnym szutrem wzdłuż nasypu kolejowego. Plusem sytuacji była możliwość zrobienia chłopakom zdjęć z myśliwskiej ambony. Nieco zmęczeni, zrobiliśmy sobie pod nią cateringowy popas dzięki Fisha kanapkom i mojej czekoladzie  :-)

Prędkość jazdy spadła, po 30 km dojeżdżając do Prabut średnia oscylowała w granicach 11 km/h i w takim tempie nie było szans aby dotrzeć do Iławy przed zmrokiem. W mieście zatrzymaliśmy się przy fontannie na rynku, zrobiliśmy małe zakupy i pojechaliśmy dalej nieco motając się na ulicach Prabut. Dzięki temu wnikliwie poznaliśmy to miasto i nie ma ono już dla nas tajemnic.

Wyjeżdżając z Prabut minęliśmy sławny szpital pulmonologiczny i ponownie zaszyliśmy się w lasach, tym razem Pojezierza Iławskiego.
Niebawem dotarliśmy do Jeziora Burgale, gdzie jest kąpielisko, pomnikowe dęby i wiata piknikowa z miejsce na ognisko. Tutaj też skończyło się oznakowanie wykonane przez PTTK z Kwidzyna, a zaczęła cześć szlaku obsługiwana przez elbląski PTTK. Różnic nie zauważyliśmy – szału nadal nie było.

Po wyjeździe z lasu na horyzoncie pojawiły się zabudowanie Kamieńca Suskiego do którego szybko dotarliśmy wygodną polną gruntówką. Szlak wyjeżdża na drogę wojewódzką Susz-Malbork idealnie na wprost bramy pałacowej dawnego ,,Wersalu Prus Wschodnich’’, czyli sławnego pałacu w Kamieńcu. Obecnie to niestety ruiny, ale ich ogrom nadal zaświadcza o skali i wspaniałości tej budowli.

W lokalnym sklepie zrobiliśmy zakupy i ruszyliśmy dalej, jadąc przez kilka kilometrów razem z żółtymi znakami rowerowego Szlaku Pocztyliona LGD Łączy Nas Kanał Elbląski. Szlak żółty niebawem skręcił do Olbrachtowa a my zostaliśmy na podmokłej łące z zadaniem szukania znaków szlaku zielonego, napoleońskiego. Po kilkunastominutowym tuptaniu dostrzegłem kładkę w trawie umożliwiającą przejście nad strumieniem i w oddali zamajaczy się znak na drzewie.

Jakoś przebrnęliśmy ten trzeci odcinek specjalny, chociaż znaki teraz co i rusz gubiły się, znikały lub były bardzo słabo widoczne. Tu nawet piechotą byłoby ciężko nawigować.

Ekipa nie poddawała się jednak i dalej walczyła. Pierwszy poległ Robert, któremu znudziło się to częste pchanie i oddalił się od nas w okolicy Fabianek do Iławy docierając asfaltem. My niebawem ponownie straciliśmy z oczu znaki szlaku i ich nie znaleźliśmy pomimo chodzenia po lesie jak jacyś grzybiarze. Tak więc do Piotrkowa dotarliśmy wygodną drogą leśną oznakowaną symbolami roweru w kolorze czarnym ???

W Piotrkowie dopadła nas chmura z której zamiast oczekiwanego deszczu sypnęło gradem. Przydał się przystanek autobusowy na którym Irek-Fish postanowił już wracać do Elbląga odczuwając trudy trasy, a Krzysiek dotrzymał mu towarzystwa.

Po przejściu chmury, chłopaki ruszyli na północ a ja mając do Iławy około 10 km ruszyłem na południe podziwiając podwójną tęczę. Przede mną była ostatnia z dużych atrakcji na szlaku, czyli zamek krzyżacki w Szymbarku. Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem do Iławy. Szlak od Szymbarku jest oznakowany dobrze, czytelnie i precyzyjnie tak więc z nawigacją przez pole i las kłopotów nie miałem. Za ten odcinek odpowiada PTTK z Iławy, mają więc blisko.

W samej Iławie szlak poprowadzono bulwarem nad Małym Jeziorakiem wraz ze szlakiem pieszym Siemiany-Iława w kolorze niebieskim. Napoleońska wyprawa zakończyła się przed dworcem PKP w Iławie. Ponieważ widziałem jak Pendolino na północ mi uciekło, do Elbląga wróciłem rowerem oglądając zachód słońca z pięknie zlokalizowanej wieży widokowej w Siemianach :-)

PODSUMOWANIE

Szlak Napoleoński z Kwidzyna do Iławy (lub odwrotnie) to propozycja dla wytrawnych turystów, mających oczy dookoła głowy, dobrze czytających mapę i cierpliwych. Jednak i to nic nie pomoże, jeżeli w ciągu najbliższego czasu nie zostanie on odnowiony, bo znaki jak już są to są coraz słabiej widoczne. A wtedy pozostanie tylko nawigacja GPS ;-)

Szlak wymaga też oczyszczenia, bo są miejsca gdzie i pieszy może się przewrócić. Na trasie widzieliśmy dwa miejsca biwakowo-postojowe jeszcze przed Prabutami oraz kąpielisko z infrastrukturą nad Jeziorem Burgale. To mało jak na 90 km.

Największe atrakcje szlaku zgromadzone są w Prabutach, Kamieńcu, Szymbarku i Iławie. Krajobrazowo na trasie podziwialiśmy zakola Liwy, płynącej miejscami w znacznych obniżeniach terenu oraz otwarte przestrzenie Pojezierza Iławskiego i pojedyncze jeziora.






482 dni do MRDP.




Dane wyjazdu:
318.00 km 0.00 km teren
13:50 h 22.99 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:700 m
Rower:

BALONY W GRUDZIĄDZU

Sobota, 16 kwietnia 2016 · | Komentarze 2

Trasa: ELBLĄG-Malbork-Sztum-Kwidzyn-Grudziądz-Mokre-Nebrowo Wielkie-Kaniczki-Mareza-Janowo-Biała Góra-Janowo-Mareza-Kaniczki-Białki-Kwidzyn-Brokowo-Straszewo-Postolin-Sztum-Kalwa-Szropy-Złotowo-Szaleniec-Gronowo Elbląskie-Jegłownik-ELBLĄG

GPS

BIKEMAP (sen pijanego wariata :-))

FOTORELACJA (z opisem)






Do Grudziądza ruszyliśmy o północy, tak aby na spokojnie dotrzeć ze wschodem słońca na lotnisko Lisie Kąty. Droga bez żadnych eksperymentów wiodła przez Malbork i Kwidzyn, jazda nocą po krajówkach to czysta przyjemność.

Jechaliśmy oczywiście za szybko, tak więc był czas na dłuższy postój na Orlenie w Kwidzynie oraz zajrzenie po raz pierwszy do Miłosnej, gdzie stoją imponujące stajnie dla koni i w ogóle teren – nawet o 4 w nocy - sprawia wrażenie zadbanego i ciekawego. Trzeba będzie tutaj wrócić za dnia.

Po dotarciu na lotnisko zobaczyliśmy kończącą się odprawę i samochody odjeżdżające w kierunku Grudziądza. Nie tak to sobie wyobrażałem, myśląc że wystartują z lotniska. Wyglądało na to, że z oglądania balonów nici.

Udało się ustalić, że załogi udały się za Grudziądz, gdzie każdy sobie wystartował z dowolnego miejsca, tak aby z południowo-zachodnim wiatrem dotrzeć na lotnisko, gdzie czekała konkurencja polegająca na celności rzutu z balonu. My pokręciliśmy się w tym czasie na przedmieściach Grudziądza i w końcu doczekaliśmy się obłych kształtów na niebie. Zbliżyliśmy się ponownie do lotniska aby zrobić trochę fotek. Wziąłem na tą okazję aparat z lepszym zoomem, ale można byłyby mieć jeszcze większy.

Balony dostojnie i w ciszy przerywanej tylko pracą pobliskiej odlewni żeliwa przeleciały nad lotniskiem i pożeglowały w kierunku Kwidzyna.

My też obraliśmy ten kierunek, jadąc trasą przez dolinę dolnej Wisły. Wiatr popychający balony popychał też i nas, tak więc kilometry szybko nawijały się na licznik.

W Białej Górze dostrzegłem brak plecaka na plecach i zmuszony byłem pożegnać się z Robertem. Zawróciłem, aby po prawie 40 km szaleńczej jazdy pod wiatr zobaczyć, że pod sklepem w Kaniczkach nie ma śladu mojej zguby :-/. Bolesna strata, chociaż mogło być jeszcze gorzej.

Nieco zrezygnowany i wk@#$%^*# dotarłem do Kwidzyna, ale jak zobaczyłem PKP za dwie godziny to wsiadłem na rower i ruszyłem do Elbląga. Pędziło się fajnie, przez Sztum, Kalwę i Szropy. Sprawdziłem odcinek żuławskiego Roubaix między Szropami i Złotowem – ma się dobrze i jest do minięcia gruntowym poboczem :-).

Do Elbląga dotarłem mocno już zmęczony, z bardzo dziwną kilometrówką jak na wycieczkę do Grudziądza. Co za dzień!


490 dni do MRDP.






Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
225.00 km 0.00 km teren
09:25 h 23.89 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:-3.0
Podjazdy:300 m
Rower:

GRODZISKO OWIDZ

Sobota, 19 marca 2016 · | Komentarze 0

Trasa: ELBLĄG-Malbork-Sztum-Baldram-Jeleń-Smętowo Graniczne-Skórcz-Owidz-Starogard Gdański-Czarlin-Kończewice-Lisewo-Lichnowy-Nowy Staw-Świerki-Lubstowo-Jazowa-Kępki-Kępa Rybacka-Nowakowo-ELBLĄG

GPS

BIKEMAP

FOTOGALERIA (z opisem)




RELACJA:

Grodzisko w Owidzu było celem kolejnej jazdy z cyklu ,,Po co spać, jak można jechać''. Mogłem je odwiedzić już w 2014 roku będąc bardzo blisko, ale ... chyba wtedy zapomniałem :-).

Na okrężną trasę przez Powiśle ruszyłem z Robertem. Spokojnie kręcąc jechaliśmy przez Malbork i Sztum lekko popychani wiatrem, który potem zmienił kierunek na zachodni. Temperatura oscylowała wokół zera stopni, dopiero zjazd w dolinę Wisły dał odczuć chłód nocy. Mroźno zrobiło się na Kociewiu, gdzie lokalnie przed wschodem słońca było -3.

Na trasie zatrzymaliśmy się przy kilku iluminowanych obiektach, chociaż czekanie na pociąg w Smętowie Granicznym mogłem sobie darować :-). Nie dość że zmarzłem na wiadukcie, nie dość, że obejrzał mnie z zainteresowaniem patrol policji to jeszcze fotka składu towarowego wyszło bardzo okazała. Całe trzy światła :-).

Chwilę potem przejechaliśmy autostradę A1. I tutaj pojawiły się Janie. Jania Kościelna, Leśna Jania i Mała Jania. Innych Jań nie było, albo ich nie widzieliśmy :-). Zaraz potem był Skórcz, gdzie w oko wpadł podświetlony kościół i nic więcej. Przed Owidzem zatrzymaliśmy się na małe śniadanie w przydrożnej stacji benzynowej i z pełnymi żołądkami podjechaliśmy pod grodzisko.

Jest ono czynne od 10, więc wspięliśmy się pod górę i przez ostrokół zajrzeliśmy do środka. Potem okazało się że nikt na nas nie krzyczy i nie wygania, więc pokręciliśmy się po otwartym terenie podziwiając siłę unijnych funduszy. Ładnie tam jest.

Po zwiedzaniu boczną drogą minęliśmy centrum Starogardu Gdańskiego i popychani bardzo sprzyjającym wiatrem ruszyliśmy DK22 na wschód. Krajówka na odcinku do Czarlina ma wygodne pobocze, więc spory ruch samochodów nie był tak uciążliwy.

W lasach szpęgawskich zajrzeliśmy jeszcze na miejsce zbiorowych grobów Kociewiaków zamordowanych przez Niemców w 1939 r.

Po zrobieniu postoju na moście knybawskim i uwiecznieniu wysokiego brzegu Wisły oraz chmurki prószącej na nas śniegiem pozostało pokręcić do Elbląga w jakże pięknych okolicznościach przyrody.

Dzięki Roberto za wspólną jazdę.



518 dni do MRDP.

Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
254.00 km 7.00 km teren
11:24 h 22.28 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy:740 m
Rower:

SZYMANY AIRPORT

Sobota, 30 stycznia 2016 · | Komentarze 7

Trasa: ELBLĄG-Bogaczewo-Pasłęk-Morąg-Łukta-Podlejki-Olsztynek-Jedwabno-Wielbark-Szymany-Szczytno-Barczewo-Barczewko-Wadąg-OLSZTYN

GPS

BIKEMAP

FOTOGALERIA (z opisem)




Ruszyliśmy w trasę punktualnie o 22 i jeszcze w Elblągu na ul. Grunwaldzkiej zrobiło nam się ciepło dzięki kierowcy z Ostródy, który prawdopodobnie nie dostrzegł przejścia dla pieszych niedaleko ulicy Sadowej i z piskiem opon hamował przed wysepką zwężającą jednię, tuż za naszymi plecami.

Po tak dynamicznym początku dalsza jazda to coraz większy spokój na jezdni, aż w końcu wszyscy normalni kierowcy poszli spać i zostało tylko dwóch rowerzystów :-). Towarzyszyła nam ciepła noc z widocznym momentami księżycem i wiatrem z raczej sprzyjających kierunków.

Pierwszy postój zrobiliśmy przy morąskim ratuszu z armatami czy tam innymi bombardami, które udało się uwiecznić fotograficznie. Wkrótce minęliśmy Łuktę i znaną, dobrej jakości drogą dotarliśmy do skrzyżowania z DK 16 w Podlejkach. Tutaj asfalt zmienił swoje równe oblicze, ale jak się ma do dyspozycji całą szerokość drogi to nierówności nie są problemem.

Niebawem pojawił się uśpiony Olsztynek przez który przejechaliśmy bez zatrzymania się i zaczął się najfajniejszy odcinek do Jedwabna prowadzący DK 58. Dobry asfalt, kręta droga w lesie i zupełny brak samochodów – tak to można podróżować.

Kilka kilometrów przed Jedwabnem tą sielankę zakłóciły znaki zakazu B-9, które jednak zignorowaliśmy. Leśnej ścieżki rowerowej bowiem w planach nie było. W Jedwabnie rozglądałem się za otwartym sklepem całodobowym, ale bez rezultatu.

Za tą miejscowością nawierzchnia drogi uległa mocnemu pogorszeniu, liczne łaty na asfalcie utrudniały płynną jazdę. Trochę też pokropił deszcz, ale przy dodatniej temperaturze to nie był problem. Byliśmy już blisko lotniska w Szymanach, wystarczyło skręcić w las i dotrzeć w okolice starej wieży kontroli lotów. Było jednak zbyt wcześnie i jeszcze za ciemno, a nie chcieliśmy oglądać terminala tylko nocą.

Zdecydowałem się zatem jechać do Wielbarka i tam ruszyć DK 57 do Szyman. Powoli zaczynał się poranny szczyt komunikacyjny a my po dotarciu do Szyman skierowaliśmy się do sklepu na małe śniadanko. Sympatyczny właściciel przygotował Robertowi dwie kanapki, ja nie wpadłem na taki pomysł i zjadłem banalnego pączka z pepsi :-).

Po śniadaniu z nową mocą ruszyliśmy w kierunku portu lotniczego Olsztyn-Mazury bo taką dziwną nazwę ma ten obiekt. Człon Mazury jest jak najbardziej OK, ale Olsztyn? Chyba tylko dlatego, że to stolica województwa. Prowadzi do niego około dwukilometrowa, nowa droga wygodnie połączona z DK 57. Jest też asfaltowa ścieżka rowerowa i nowoczesne, niebywale jasne ledowe oświetlenie.

Przed terminalem widać peron kolejowy przystanku Szymany Lotnisko na który kursują pociągi z Olsztyna. Z peronu trzeba przejść się kilkadziesiąt metrów do wejścia, więc nie jest to tak elegancko zrobione jak na gdańskim Rębiechowie, gdzie schodami i windami trafiamy prosto z estakady do terminalu.

Na lotnisku byliśmy przed wschodem słońca, więc budynek był jeszcze podświetlony i prezentował się bardzo ładnie. Szkło z aluminium i elementy drewniane dopełniają się nawzajem. Świetne są naturalne kamienie w roli słupków uniemożliwiających nielegalne parkowanie. Z pewną taką nieśmiałością weszliśmy z rowerami do środka, ale nie było problemów z ochroną. Powitały nas za to trzy metalowe rzeźby żurawi. Postawiliśmy więc rowery pod oknami i ruszyliśmy zwiedzać.

Taras widokowy okazał się być w całości oszklony, co jest nieco rozczarowujące, bo utrudnia wykonanie zdjęć. Sprawdziliśmy, że kaplica jest otwarta i można też skorzystać ze sklepu – coś dla ducha i ciała :-). Na płycie lotniska stał samolot do Berlina, taki mały turbośmigłowy SAAB. Mieści on 33 pasażerów. Leci do Berlina około 90 minut, a kosztuje to różnie, ale średnio 150 zł jak powiedziała mi pani z obsługi. Frekwencja na poranny lot jakaś tam była, kilkanaście osób się pojawiło. To chyba znacznie więcej niż w Radomiu :-)

Nie czekaliśmy już do startu samolotu, po odpoczynku i zwiedzaniu ruszyliśmy do Szczytna. Zajrzeliśmy tam w okolice zamku i nad jezioro ,,podziwiając'' oryginalną inaczej wieżę ciśnień z budynkiem mieszkalnym. Jak twierdzi wujek Google swego czasu owa konstrukcja wygrała konkurs na najbrzydszą budowlę w kraju.

Po tym krótkim rekonesansie czas był najwyższy udać się do Olsztyna na PKP. Dla urozmaicenia nudów asfaltowej krajówki nr 53 w Jęczniku skręciłem w prawo na Barczewo. I tak przez dobre 30 km sobie jęczeliśmy na zmasakrowanych asfaltach i odcinku terenowym. Do plusów tego odcinka zaliczę obejrzenie galerii rzeźb sakralnych na świeżym powietrzu w Gąsiorowie, a minusem było to że Robert się do mnie nie odzywał, zły na jakość dróg po których go do tego Barczewa przeciągnąłem.

Za Barczewem lekkim łukiem przez Barczewko, Słupy i Wadąg dotarliśmy do Olsztyna, na ostatnich kilometrach poznając siłę przeciwnego wiatru. Jeszcze tylko ujęliśmy fotograficznie olsztyńskie tramwaje na ulicach i polskie ,,pendolino'' z Siedlec na torach. Nie mogłem też sobie też odmówić kultowej zapiekanki z pieczarkami – smaczna jak zawsze :-). A potem to już tylko do pociągu i do domku.

Dzięki Roberto za wspólne kręcenie.




Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
217.00 km 5.00 km teren
09:04 h 23.93 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:-11.0
Podjazdy:640 m
Rower:

DOLINA CHARLOTTY

Piątek, 8 stycznia 2016 · | Komentarze 4

Trasa: ELBLĄG-Nowy Dwór Gdański-Gdańsk-Żukowo-Kartuzy-Sierakowice-Czarna Dąbrówka-Unichowo-Dębnica Kaszubska-Słupsk-Strzelinko-SŁUPSK

BIKEMAP

FOTOGALERIA (z opisem)




Założenie było proste - jak wieje ze wchodu jadę na zachód, a jak wieje z zachodu jadę na wschód. Zatem w kręgu zainteresowań pozostawała Dolina Charlotty koło Słupska albo piramida Fahrenheidów w mazurskiej Rapie. Obydwu obiektów jeszcze nie widziałem, więc w równej mierze byłem nimi zainteresowany. A że powiało ze wschodu … sorry Griszczuk :-).

Poza tym miał być konkretny mróz i brak śniegu, bo wziąłem trekinga na letnich oponach. Nie planowałem maratonu, bo taki w styczniu mam już za sobą, także dziki mróz i wiatr nie był już konieczny. To była jazda w takim stylu - zimowy light z wiatrem. Wcześniej obejrzałem sobie jeszcze kamery internetowe ze Szczecina na których widać było już opady śniegu, tak więc nie robiłem sobie za dużych nadziei na dojechanie do Słupska.

Na trasę poprowadzoną w maksymalnie uproszczony sposób DK 7 do Żukowa i dalej drogami wojewódzkimi do Słupska wyruszyłem o 22.30. Już przed Gdańskiem zobaczyłem pierwsze pługopiaskarki, które sypały mieszankę na kompletnie jeszcze suchy i czarny asfalt – zima drogowców nie zaskoczyła.

Podczas nocnych jazd siłą rzeczy trudno podziwiać urodę krajobrazu, więc skupiłem się na tym co podświetlone i przy drodze. Niezmiennie podoba mi się oświetlona rafineria w Gdańsku, która wygląda jak ogromna stacja kosmiczna. Dostrzegłem także nieznany mi kościół Matki Bożej Bolesnej oraz sfotografowałem kościół św. Franciszka wcześniej strasząc robotników nocnej zmiany przy stacji Gdańsk-Śródmieście bieganiem z aparatem aby zrobić panoramę Starego Miasta :-).

Wspinaczka na Kaszuby z wiatrem w plecy to fajna sprawa, tym bardziej jak droga jest pusta i gwiazdy świecą na niebie (przez chwilę zwątpiłem w śniegowe prognozy pogody). W drodze do Kartuz zatrzymałem się w Żukowie przy zespole poklasztornym norbertanek i wstąpiłem na Orlen po hot-doga. W Kartuzach obowiązkowy postój nastąpił przy byłym kościele zakonu kartuzów ze sławnym dachem w kształcie wieka trumny. W połączeniu z cmentarzem i ciemną nocą fotki wyszły klimatyczne ;-). Dostrzegłem też bardzo nowoczesną ,,choinkę’’ na której wypróbowałem różne ustawienia aparatu.

Za Kartuzami cierpiałem chwilę na zjeździe w Łapalicach (cały czas trzymało -11), ale potem już z każdym kilometrem zaczęło robić się cieplej. Wyprzedzając nieco chronologię podam, że w okolicach Słupska było już tylko -6 i zaczęło się luzowanie odzieży.
Kolejny postój na ciepłą herbatę i kawę (wszystko wiozłem w swoich termosach) zrobiłem w Sierakowicach i w Czarnej Dąbrówce, gdzie zmieniłem kierunek jazdy na południowy nie chcąc porannego szczytu wjazdowego do Słupska odbywać na DK6.

Niestety - po uchwyceniu ostatniego na trasie iluminowanego kościoła w Dębnicy Kaszubskiej – i tak trafiłem na totalne rozwolnienie blachosmrodów spieszących się nie wiadomo gdzie. W Słupsku bowiem wszystko grzecznie stało na światłach i skrzyżowaniach, a ja tranzytem ruszyłem w kierunku Ustki. Krajówka nr 21 ma na tym odcinku pobocze, tak więc jechało się dobrze. Skręciłem na Strzelinko, bo tam znajduje się tytułowa dolina. Skąd ta Charlotta w nazwie nie ustaliłem.

Szybko (3 km) dojechałem, znalazłem, pokręciłem się robiąc fotki to tu, to tam. Cały ten kompleks jest bardzo rozległy, mają tam sporo atrakcji a największe wrażenie robi amfiteatr na 10.000 osób. Już 5 sierpnia zagrają na nim Siostry Miłosierdzia (The Sisters of Mercy). Są chętni?

Kombinując, jak by tutaj wrócić do Słupska inną drogą znalazłem oznakowania szlaku R14 Ustka-Bytów, który w sam raz prowadził do miasta. I tak lasem, polem, płytami jumbo dotarłem w okolice sławnego słupskiego aquaparku, który o mały włos nie zatopił finansowo tego miasta. W drodze na dworzec zauważyłem kilka nowoczesnych rozwiązań pro rowerowych z zadaszonym parkingiem rowerowym na czele.

A że zupełnym przypadkiem pociąg przyjechał za 5 minut, zwiedzanie Słupska musiało poczekać. Zresztą za chwilę zaczął już sypać śnieg … Zdążyłem :-).


Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
183.00 km 70.00 km teren
09:24 h 19.47 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:3.0
Podjazdy:1284 m

GreenVelo Elbląg-Pieniężno

Niedziela, 22 listopada 2015 · | Komentarze 13

Trasa:ELBLĄG-Jagodnik-Łęcze-Nadbrzeże-Suchacz-Kadyny-Tolkmicko-Chojnowo-Krzyżewo-Frombork-Różaniec-Nowa Pasłęka-Braniewo-Rogity-Świętochowo-Lipowina-Wysoka Braniewska-Pakosze-Kajnity-Pieniężno-Pakosze-Wilczęta-Młynary-Pomorska Wieś-ELBLĄG

GPS

BIKEMAP

FOTOGALERIA (z opisem)




Jedenastu bikerów (RobertDarekKrzysiekMariusz, Marcin, Artur, Sławek, Marian, Irek, Mirek) ruszyło bladym świtem na powstającą w bólach i z dużym opóźnieniem Wschodnią Trasę Rowerową GreenVelo. Wycieczka rozpoczęta na placu budowy MOR-a (Miejsca Odpoczynku Rowerzystów) w Elblągu przy ulicy Stawidłowej miała nam pokazać jak wygląda zaawansowanie prac na odcinku Elbląg-Pieniężno i ocenienie tego, co już powstało.

Kierując się oznakowaniem ruszyliśmy elbląskimi ulicami, ścieżkami i chodnikami w kierunku północnym do Bażantarni. Przy drugim MOR-ze (ul. Kościuszki-przy cmentarzu Agrykola) nastąpiła mała apokalipsa z dętkami, które były łaskawe się przebić prawie jednocześnie u Sławka i u mnie.

Szybka wymiana lub klejenie dętek załatwiły sprawę, ale po godzinie jazdy mieliśmy zrobione 7 km :-). Po dotarciu do lasu mieliśmy okazję zobaczyć jak sprawuje się geokrata po opadach deszczu i dla porównania mieliśmy też odcinek jeszcze nie utwardzony tym wynalazkiem. Na geokracie nie było błota, ale powstające na niej koleiny też nie ułatwiały sprawnej jazdy. Podobno ma być na to jeszcze wysypany szuter, więc z ostatecznymi ocenami trzeba się wstrzymać.

Po dotarciu do Elbląga-Dąbrowy świadomie pominąłem jazdę zgodnie z przebiegiem szlaku, bo tydzień wcześniej sprawdziłem już, że brakuje mostka nad potokiem na czerwonym szlaku ,,kopernikowskim'' i błoto tam jest po kolana. Po tygodniu opadów mogło być tylko jeszcze większe.

Tak więc asfaltem dotarliśmy do Jagodnika i odpoczęliśmy na w pełni zrobionym MOR-ze, zlokalizowany w centrum wsi. Stoi sobie ładny już od maja i cieszy oczy. Dalsza droga zgodnie z oznakowaniem wiodła w okolice Jeleniej Doliny dobrze nam znanymi leśnymi asfaltami i tak sobie dojechaliśmy z powrotem do Elbląga na ulicę Fromborską.

Pobyt w granicach administracyjnych miasta trwał krótko i już mijaliśmy Łęcze. Dynamiczny zjazd do Nadbrzeża nie przeszkodził w zauważeniu, że na dwóch skrzyżowaniach brakuje oznakowania kierunkowego (strzałek). My wiedzieliśmy jak jechać, ale osoba spoza regionu może co nieco ominąć. Na przykład może ominąć MOR, który buduje się w Suchaczu obok świetlicy wiejskiej i już sobie nie odpocznie ;-). My się na chwilę zatrzymaliśmy przy sklepie, uzupełniliśmy zapasy i dalej w drogę.

Niebawem zjechaliśmy z asfaltu i po płytach ruszyliśmy po wale przeciwpowodziowym Zalewu Wiślanego. Wakacyjną porą będzie to fajny odcinek i widokowo, i rekreacyjnie (plaża). Płynną jazdę zakłóciła nam rzeczka Olszanka, nad którą dopiero powstanie mostek. Spowodowało to, że Darecki i Marian pojechali ku plaży Srebrna Riwiera trochę na około, a ja drugą stroną wału wróciłem na szlak po drugiej stronę Olszanki.

Za kadyńską plażą Srebrna Riwiera droga dalej wiodła wzdłuż Zalewu Wiślanego, co skutkuje tym,  że szlak GreenVelo zupełnie mija cesarskie Kadyny. To niewybaczalny błąd tego projektu, ale łatwy do nadrobienia samodzielnie - trzeba skręcić ze szlaku w prawo i po około 1 km ląduje się pośród zabytkowej zabudowy uroczych Kadyn i 700 letniego dębu. Jest to pozycja obowiązkowa w naszym regionie.

Przed Tolkmickiem jeszcze starą kładką przekroczyliśmy potok Grabianka (też buduje się stosowny mostek rowerowy) i wjechaliśmy do miasta. Nie zatrzymując się znowu zbliżyliśmy się do Zalewu Wiślanego i zaczęliśmy drugą wspinaczkę na Wysoczyznę Elbląską w kierunku wsi Chojnowo (pierwsza była w Bażantarni, jakby ktoś nie wiedział).

Szybko znaleźliśmy się na placu budowy GreenVelo i to pracującym placu budowy (niedziela!). Lekko nie było - droga gruntowa była rozjeżdżona przez duże samochody i sprzęt - było pchanie. Do pozytywów zaliczę likwidację drogi brukowej na podjeździe pod leśniczówkę Nowy Wiek i powstający MOR na rozwidleniu dróg leśnych za leśniczówką. Cieszy też odnowienie oznakowania niebieskiego szlaku rowerowego PKWE.

Dalsza wspinaczka była urozmaicona większym i mniejszym błotkiem, wystającą geokratą, koleinami i piachem. Mało to wszystko wygląda sakwiarsko ;-). W Chojnowie stoi drogowskaz informujący, że do Fromborka jest 7 km – licznik wskazał mi w mieście Kopernika 10 (jeszcze bez błądzenia).

W Chojnowie czekał na nas Paweł, który towarzyszył nam za Braniewo. Za Chojnowem byłem ciekawy jak rozwiązano kwestię bardzo gruntowej drogi leśnej, która ma duże nachylenie i w porze deszczowej zarówno wjazd pod górę jak i zjazd sprawiał trudności (błoto, piach, koleiny, woda). Spotkaliśmy tam geokratę i duże ilości szutru, który powinien poradzić sobie i z opadami i z ewentualnym ruchem pojazdów.

Przed skrzyżowaniem z DW 504 szlak skręcił w lewo na wykonany zupełnie nowy odcinek i trawersując wzniesienie dotarliśmy bezpośrednio na skrzyżowanie drogi prowadzącej do Krzyżewa. W ten sposób powstała mijanka DW 504 co oceniam bardzo dobrze, bo w tygodniu jest to ruchliwa droga i nie ma potrzeby aby turyści się po niej kręcili.

Po przekroczeniu drogi i dotarciu do wsi Krzyżewo wjechaliśmy na nową drogę szutrową, gdzie żadna geokrata nie utrudniała nam jazdy. Co najwyżej szuter mógłby być miejscami nieco drobniejszy, bo koła się ślizgały. Ta nawierzchnia zakończyła się za Nowinami i do Fromborka, mijając powiększony w ostatnim czasie park astronomiczny, wjechaliśmy dobrze znanym asfaltem.

Zabytkowe wzgórze katedralne tym razem zupełnie ominęliśmy i jadąc trochę na pamięć i trochę ,,na czuja'' (we Fromborku jeszcze brak oznakowania) dotarliśmy pod najstarszą w Polsce Wieżę Wodną i oczyszczony oraz zrewitalizowany w tym roku Kanał Kopernika. Zajrzeliśmy też na nowy rynek z fontanną posadzkową oraz ławeczką z Mikołajem Kopernikiem.

Z Fromborka wyprowadził nas nowiutki asfalt GreenVelo i tym większe wrażenie zrobiło na nas to co czekało za nim. Znowu znaleźliśmy się na pracującym placu budowy i to sprawiającym wrażenie że robotnicy pojawili się dzień wcześniej. Wąska droga pomiędzy trzcinami była jednym, głębokim błotem w którym zakopała się wywrotka (pchać nie pomagaliśmy), a my to boczkiem, to środkiem jakoś dotarliśmy w pobliże tego cuda za 5 mln PLN.

Mostek nad Baudą to jakiś niebywały hit technologiczny, który chwilowo nie ma połączenia ze szlakiem od strony Fromborka. Niech i tak będzie - ja się cieszę, że z Fromborka nie trzeba już pokonywać forsownego podjazdu na DW 504 i w ogóle jest krócej. A przyjemniej, bezpiecznej, ciszej i ładniej będzie za chwilę – na wiosnę.
Za rzeką widać już konstrukcję wiaty kolejnego MOR-a, a dalej do Nowej Pasłęki dobrze znane płyty położone na wale Zalewu Wiślanego. Oznakowanie jeszcze nie istnieje.

Znaki szlaku GreenVelo pojawiły się w Braniewie, gdzie szlak z drogi asfaltowej od Nowej Pasłęki skręcił na stary ciąg pieszo-rowerowy z polbruku wzdłuż rzeki Pasłęki. Nim dotarliśmy do centrum miasta, oznakowanie poprowadziło nas jak za rękę przez fosę miejską koło amfiteatru, zoo i bazyliki Św. Katarzyny. Dotarliśmy do braniewskiego MOR-a umieszczonego nad rzeką Pasłęką obok elektrowni wodnej. Po przerwie ruszyliśmy dalej, podziwiając rowerową drogę z asfaltu i znajdując się po chwili … obok dopiero co opuszczonego MOR-a. I tak to moi koledzy zrobili nawigacyjnego babola :-).

Przejąłem stery nawigacji i po chwili opuściliśmy Braniewo kierując się oznakowaniem na Rogity. Przez Rogity dotarliśmy do Świętochowa i dalej do DW 507 Braniewo-Pieniężno. Oznakowania szlaku nie było, mapa pokazywała żeby jechać prosto, a na wprost był nasyp kolejowy :-). Wybrałem wariant w lewo, co okazało się błędnym wyborem. Jadąc poza szlakiem DW 507 dotarliśmy do Piotrowca, gdzie skręciliśmy w kierunku Wysokiej Braniewskiej aby tam ponownie znaleźć się na trasie GV. Pominięty odcinek Szyleny-Wysoka Braniewska do obejrzenia TUTAJ.

Oznakowanie doprowadziło nas do Pakoszy (wydzielona droga rowerowa na odcinku może z 200 metrów) i dalej, już bez znaków, do Brzostek i Kajnit, gdzie w zapadających ciemnościach zdołałem jeszcze zobaczyć powstający MOR. Stąd, mijając sławne Seminarium Księży Werbistów, wjechaliśmy do Pieniężna. Nasza jazda po szlaku i obok szlaku GV dobiegła końca.

W okolicach kościoła znaleźliśmy otwartą restaurację, gdzie zrobiliśmy sobie długą przerwę obiadową. W międzyczasie pogoda znacznie się pogorszyła i zaczął padać deszcz. Od Elbląga dzieliło nas 58 km, których nikt za nas nie chciał zrobić.

Na trasie niebawem deszcz połączył się ze śniegiem i w takich to pięknych okolicznościach przyrody kręciliśmy korbami w kierunku Elbląga. W Wilczętach grupa się rozbiła na dwie części – ja wraz z Robertem i Marcinem (szacun za niepoddanie się warunkom pogodowym) ruszyliśmy z przodu, a reszta grupy skutecznie reanimowała pękniętą oponę Mariusza.

W Elblągu nie byłem pewien, czy moje palce u dłoni jeszcze istnieją, ale ciepła wanna uświadomiła mi, że jest OK :-).

Dziękuję Panowie za wspólne kręcenie i ciekawe dyskusje. Co z GreenVelo zostanie po zimie czas pokaże.








Dane wyjazdu:
222.00 km 3.00 km teren
09:02 h 24.58 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:1345 m

WERSALSKI KAMIEŃ GRANICZNY

Sobota, 24 października 2015 · | Komentarze 5

Trasa: ELBLĄG-Krzewsk-Świety Gaj-Dzierzgoń-Mikołajki Pomorskie-Prabuty-Licze-Kwidzyn-Sadlinki-Gardeja-Budy-Zwierzyniec-Czarne Małe-Czarne Dolne-Rozajny Małe-Jaromierz-Trumiejki-Prabuty-Mikołajki Pomorskie-Dzierzgoń-Święty Gaj-Brudzędy-Markusy-Jezioro-Karczowiska Górne-ELBLĄG

BIKEMAP

GPS

Kolejna z nocnych jazd prowadziła do Kwidzyna w celu odwiedzenia bliskich mojemu sercu miejsc wiecznego spoczynku najbliższych. Na trasie towarzyszył mi tradycyjnie Robert, któremu to niniejszym dziękuję za wspólne kręcenie.
Korzystając z przebywania w Kwidzynie i będąc zainspirowanym wpisem Pawła przegoniłem go jeszcze do nieodległej Leśniczówki Zwierzyniec w celu obejrzenia unikatowego kamienia granicznego. Unikatowego, bo zawierającego napis Versailles. Więcej dla zainteresowanych tematem jest  TUTAJ.

Dzięki uprzejmości leśniczego nie mieliśmy z tym problemu,  a sesja zdjęciowa przebiegła szybko i sprawnie. Jeszcze szybciej przebiegał  powrót do Elbląga, bo nasi synowie postanowili podnieść nam tętno telefonami i SMS-ami . (spójrzcie na średnią z 222 km zrobioną na oponach 2,2). 

Na regenerację i kompleksową odnowę biologiczną wybrałem jacuzzi w CRW Dolinka i to była bardzo dobra decyzja. Czuję że żyję, bo były z tym problemy :-)).

PS. Kończąc picie trzeciego litra płynów dostrzegłem, że Robert wyjął pełny bidon i wziął łyka :-)))

Smerfetka agituje podczas ciszy wyborczej © MARECKI

Rondo w Prabutach © MARECKI

Robert podrywa skrzypaczkę © MARECKI

Sąd w Kwidzynie po remoncie © MARECKI

Pana z gitarą nikt nie podrywał ;-) © MARECKI

Główny kamień graniczny © MARECKI

Główny kamień graniczny © MARECKI

Główny kamień graniczny © MARECKI

Główny kamień graniczny © MARECKI

Główny kamień graniczny © MARECKI
Polska złota jesień w lasach kwidzyńskich © MARECKI

Jezioro Dzierzgoń © MARECKI

Przydrożny bufet niskiej jakości :-) © MARECKI

Jajka nam nie smakowały :-) © MARECKI



Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
184.00 km 0.00 km teren
08:35 h 21.44 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:9.0
Podjazdy:1267 m

ILUMINOWANA WARMIA

Sobota, 17 października 2015 · | Komentarze 3

Trasa:ELBLĄG-Łęcze-Ogrodniki-Milejewo-Nowe Monasterzysko-Młynary-Gładysze-Bażyny-Orneta-Pieniężno-Piotrowiec-Wysoka Braniewska-Płoskinia-Chruściel-Rucianka-Majewo-Milejewo-Łęcze-Nadbrzeże-Kamionek Wielki-Nadbrzeże-Kamionek Wielki-Jagodno-ELBLĄG

GPS

BIKEMAP


Sezon cyklu jazd ,,Po co spać, jak można jechać'' rozpoczęty! Wraz z Robertem ruszyliśmy na pogrążoną w mrokach ciemności Warmię, aby wyłuskać z nich kilka iluminowanych obiektów. Ciepła i sucha noc sprzyjała jeździe a szerokie opony naszych rowerów hałasując na asfalcie nie pozwalały zasnąć. 

Na trasie wycieczki spotkaliśmy przede wszystkim podświetlone kościoły a sami sobie oświetliliśmy pomnik pewnego kontrowersyjnego generała, który niebawem zniknie z Pieniężna. Znaleźliśmy też w Ornecie ciekawą kotwicę - made in Elbląg :-). Wschód słońca zastał nas nad Jeziorem Pierzchalskim, gdzie o tej porze miałem okazję być po raz pierwszy. 

Na zakończenie jazdy odwiedziliśmy bikerów z Tczewa i Elbląga, którzy zaczynali swoją wycieczkę do Fromborka pod przewodnictwem Artura. Wesołą ekipę pożegnaliśmy przed zjazdem do Nadbrzeża, bo śniadanie to w pewnych okolicznościach przyrody rzecz bezcenna i konieczna :-). 

Dzięki Roberto za wspólne kręcenie. 

Bażyny © MARECKI
Bażyny © MARECKI
Orneta-urząd miasta © MARECKI

Orneta-urząd miasta © MARECKI

Orneta-urząd miasta © MARECKI

Orneta-kotwica © MARECKI

Orneta-kotwica z Zamechu © MARECKI
Henrykowo © MARECKI

Pieniężno © MARECKI

Pieniężno © MARECKI

Pieniężno © MARECKI

Pomnik generała Czerniachowskiego © MARECKI

Pomnik generała Czerniachowskiego © MARECKI

Trwają właśnie prace rozbiórkowe © MARECKI
Tolkowiec © MARECKI

Wschód słońca nad Jeziorem Pierzchalskim © MARECKI

Ekipa jedzie do Fromborka © MARECKI

Ekipa jedzie do Fromborka © MARECKI

Ekipa jedzie do Fromborka © MARECKI

Ekipa jedzie do Fromborka © MARECKI

Ekipa jedzie do Fromborka © MARECKI
Ekipa jedzie do Fromborka i odwiedza Ptasi Raj nad Elbląg Bay :-) © MARECKI

Ekipa jedzie do Fromborka © MARECKI
Ekipa jedzie do Fromborka i odwiedza Ptasi Raj nad Elbląg Bay :-) © MARECKI

Czatownia nad Elbląg Bay © MARECKI

Kategoria WYCIECZKI >150