Dane wyjazdu:
Temperatura:22.0
Rower:
Niedziela, 25 czerwca 2017 ·
| Komentarze 2
Trasa: WŁOCŁAWEK-Nieszawa-Ciechocinek-Toruń-Solec Kujawski-Bydgoszcz-Świecie-Nowe-Kwidzyn-Sztum-Żuławka Sztumska-Markusy-ELBLĄG
MAPAGALERIA (z opisem)
Dzień IPunkt 4 rano byliśmy już na trasie i mijając włocławską
katedrę kierowaliśmy się dawną krajową ,,1’’ na północ. Po wczorajszych
wrażeniach postanowiłem uprościć trasę i już nie trzymać się literalnie szlaku. Zwłaszcza, że o odcinku WTR Toruń-Solec
Kujawski Internet mówił, że piachu jest
w ilościach znanych nam znad morza ;-/.
Jadąc sobie znanym z BB Tour asfaltem (tyle, że teraz pod prąd) minęliśmy zakłady Anwil i w
kierunku Wisły skręciliśmy w
Kazimierzewie. Niebawem stanęliśmy na wysokiej skarpie wiślanej z której
rozciągał się ładny widok na Królową. Byliśmy z powrotem na WTR, która niebawem
doprowadziła nas do Nieszawy.
Zjechaliśmy nad Wisłę, obejrzeliśmy prom bocznokołowy i naszego Wacława
II wyrzuconego na brzeg niczym jakiś
wieloryb, czy inna orka. Smutny to widok promu, który nieraz woził elbląską
brać rowerową przez Nogat w Kępinach Wielkich. W Nieszawie podobno czeka go kariera
.. kafejki .
Za Nieszawą jeden moment dzielił nas od tablicy z napisem ,,
Ciechocinek’’. Szlak jednak koncertowo
ominął to sławne uzdrowisko i do dotarci u w okolice rzeki jechaliśmy po
płytach za wałem przeciwpowodziowym. PO wjechaniu do lasu znaki szlaku
przestały się pokazywać i żeby nie tracić czasu wróciliśmy na asfalt dawnej DK
1. Szybko i sprawnie przejechaliśmy nad Autostradą Bursztynową. Tak znaleźliśmy
się w Toruniu, gdzie po śniadanie w przydrożnej Żabce pokierowałem ekipę w
stronę Wisły, a by poszukać znaków.
Szlak szybko się odnalazł, ale był to słaby powód do radości
bo Toruń na wjeździe zafundował turystom na WTR takie ilość piachu, jakich
jeszcze nie widzieliśmy. Pchania było co niemiara i w duchu myślałem, że Robert
powie nam że ma tego dość i pojedzie dalej asfaltem albo wsiądzie w pociąg :-).
Okazało się jednak, że już się chyba uodpornił.
W końcu doczłapaliśmy się do cywilizacji, Wisły na tym
odcinku wcale nie widząc. Tylko strata czasu – trzeba w okolice dworca PKP
jeździć asfaltem.
Po przejechaniu pod mostem drogowym im. Piłsudskiego naszym
oczom ukazał się Zamek Dybów a zniknęły
za to znaki WTR. Zamek obejrzeliśmy z zewnątrz, bo to w sumie ruina i
ruszyliśmy wygodną drogą rowerową w kierunku Małej Nieszawki. Szlak jak się wydaje
biegnie tutaj po wale przeciwpowodziowym, aby szybko wrócić na asfalt.
Kolejny postój urządziliśmy w Dybowie, tuż przed wjazdem na
DK 10. Powodem była elegancka przepławka dla ryb na lokalnej rzeczce i jej
zadbane otoczenie. Z tych miłych okoliczności przyrody zostaliśmy dość
brutalnie przeniesieni do samochodowej dżungli, czyli drogi krajowej nr 10. Kilka
kilometrów do zjazdu na Solec Kujawski spowodowało wzrost ciśnienia, zwłaszcza
przez jednego cymbała w czarnym mercedesie, który z dużą prędkością przemknął
koło nas ,,na gazetę’’.
Z zadowoleniem więc powitaliśmy zjazd w kierunku Solca,
gdzie nadszedł czas na konkretne śniadanie.
Trafiliśmy do ledwie co otwartego baru ,,U Adama’’, którego właściciele
byli dość zmęczeni po sobotniej imprezie, ale przyszykowali nam jajecznicę z
wszystkich posiadanych 11 jaj, dali zupy, której nie było nawet w menu,
pieczywo i kiełbasy. Głodni nie wyjechaliśmy :-)
W drodze do Bydgoszczy mapa mówiła, że mijać będziemy dom
podcieniowy. Fakt ten zainteresował głównie mnie, co miało miejsce w Łęgnowie. Okazała konstrukcja przeszła niedawno remont i
cieszy oczy pasjonatów.
Chwilę potem dotarliśmy do Bydgoszczy, przekroczyliśmy Brdę
i kręcąc korbami pod górę dotarliśmy do ulicy Fordońskiej. Nieco na około
doprowadziła ona nas do Fordonu, gdzie zatrzymałem się przy odnowionej
synagodze., która do 1988 roku była … kinem.
Dalej WTR sprowadziła
nas na wał przeciwpowodziowy z równą, szybką nawierzchnią terenową, która w
połączeniu z wiatrem w plecy pozwoliła nabrać szybkości. I szkoda tylko, że
szpaler topoli i innych drzew szczelnie oddzielił nas od Wisły. Jak nic trzeba
tutaj jechać od listopada do kwietnia, bo okien widokowych na pewno nikt dla
nas nie zrobi i drzew nie wytnie.
Z wału zjechaliśmy na asfalt i tak zakończyła się dla nas
jazda terenowa na WTR. Dalej do Nowego poruszaliśmy się spokojnymi drogami asfaltowymi, co pozwoliło
nieco zwiększyć tempo jazdy, zwłaszcza że wiało nam w plecy.
Między Strzelcami Dolnymi a Górnymi pokonaliśmy pięknej
urody 10% podjazd, aby za kilka kilometrów cieszyć się jeszcze bardziej z
takiegoż zjazdu. Zanim zjechałem
zrobiłem kilka fotek Królowej i kolegom
też.
W Grucznie zaprowiantowaliśmy się w sklepie i do
nieodległego Świecia pojechaliśmy prosto, rezygnując na chwilę z WTR.
Przejechaliśmy obok ogromnej papierni w Świeciu, gdzie na placach leżało chyba
z kilka lasów wyciętych w pień, a potem zaczęliśmy rozglądać się za wyszynkiem.
Dostrzegłem taki o nazwie Lucky Luck i tam też zasiedliśmy do obiadu.
Po tym odpoczynku wróciliśmy na WTR, jadąc chwilę pod prąd,
czyli w kierunku na Bydgoszcz. Korekta była bardzo szybka :-). Znowu jechaliśmy
wzdłuż bardzo wysokiego wału Wisły, dlatego aby coś dostrzec trzeba było na
niego wjeżdżać.
Im bliżej Grudziądza tym bardziej goniły nas ciemne chmury deszczowe.
Zarządziłem postój, aby jedną z nich przepuścić przodem, bo szła w kierunku
stycznym do naszej jazdy. Gdy ona przeszła, ruszyliśmy dalej ale kolejna – dużo
już większa objęła nas swoim zasięgiem tuż przed Nowym. Początkowo obsypało nas
drobnym gradem, który szybko zamienił się w deszcz. Z Robertem zatrzymaliśmy
się pod drzewem, aby się ubrać stosownie do pogody, zaś Mariusz ze Sławkiem
pojechali dalej. Kiedy po kilkunastu minutach przestało lać ruszyliśmy dalej
pracowicie wspinając się do Nowego.
Nigdzie nie było widać chłopaków, więc w ruch poszedł
telefon. Dowiedzieliśmy się, że są na stacji BP kilka km od miasta i nie chcą
już wracać do Nowego aby dokręcić ostatnie kilometry WTR. Że i ja już nimi
jechałem ruszyliśmy z Robertem DK 91 na północ, informując dwójkę uciekinierów,
aby poczekali przy moście na Wiśle pod Kwidzynem.
Jadąc bardzo dynamicznie na północ, nie dostrzegliśmy po
drodze żadnej stacji benzynowej, o BP nie wspominając. Także przy moście nikt
nie czekał. Kolejny telefon rozwiał wątpliwości- Mariusz i Sławek byli za nami,
a nie przed nami! Stacja BP okazała się być na POŁUDNIE od Nowego, a nie na
północ. W tym gradzie i deszczu skręcili w Nowym na Świecie, a nie na Gniew.
W tej sytuacji mieli do nas dobre kilkanaście km straty i
czekanie nie miało większego sensu. Zaprowiantowaliśmy się z Robertem na Lotosie
przy wjeździe do Kwidzyna i ruszyliśmy
na ostatnie 70 km trasy. Przez Sztum, Kalwę i Żuławkę Sztumską dobiliśmy po 22
do portu kończąc maraton Wisła Tour. Po
drodze jeszcze trochę na nas padało, ale potem wyszło słońce i mogliśmy oglądać
swoje piękne cienie buszujące w pszenicy
i tęczę na niebie. Jak się dowiedziałem potem, zguby dotarły do domu około
północy :-).
Dziękuję Panowie za wspólne kręcenie, mile spędzony czas i moc wrażeń. Nad Wisłę jeszcze nieraz wrócimy. Dziękuję także włocławskiemu OSIR-owi za pomoc w zdobyciu map i ulotek WTR.
PODSUMOWANIE:
- WTR jest szlakiem średniej trudności, zwłaszcza jego część
prawobrzeżna,
- na WTR spotkamy się ze wszystkimi rodzajami nawierzchni; rekomenduję rower MTB lub trekingowy z działającym amortyzatorem,
- na WTR jest kilka wymagających podjazdów, ale generalnie jest płasko,
- jazda rowerem z sakwami lub szosowym (przełajowym, gravel)
miejscami nie jest możliwa,
- oznakowanie szlaku jest niekompletne, po 3 latach od otwarcia wypadałoby zrobić inwentaryzację,
- nie należy spodziewać się MOR-ów (Miejsc Odpoczynku
Rowerzystów) w ilości i jakości znanej z GreenVelo. Są pojedyncze, skromne
wiaty z jedną ławkę i tablicą
informacyjną. Nie stanowią one ochrony przed większym deszczem i jest ich stanowczo za mało,
- mało z WTR widać Wisły, momentami jedziemy aż kilka km od
jej koryta,
- WTR omija cenne kulturowo i turystycznie Chełmno i
Ciechocinek,
- dla WTR wydana jest mapa w skali aż 1:250.000, która jednak może być przydatna w
sytuacji zgubienia się oraz ulotki z opisem atrakcji,
- nawigacja na WTR jest także możliwa po zmroku dzięki odblaskowym znakom,
- Wiślaną Trasę Rowerową w województwie kujawsko-pomorskim mimo wszystko warto zobaczyć.
55 dni do MRDP.