INFO

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MARECKY z miasta Elbląg. Mam przejechane od 1995r. 284.763 kilometry, czyli właśnie po raz siódmy okrążyłem równik :-). Pomykam po drogach i dróżkach z prędkością 20.91 km/h i tak jest OK.
Więcej o mnie.

MOJA STRONA INTERNETOWA

marecki.home.pl

KATALOG ŻUŁAWSKICH DOMÓW PODCIENIOWYCH

DOMY PODCIENIOWE Z XVIII/XIX w.

MOJE GALERIE

FOTOSIK (do 30.04.2023)

DO MRDP 2025 ZOSTAŁO



baton rowerowy bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

ARCHIWUM BLOGA

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2021

Dystans całkowity:2320.00 km (w terenie 51.00 km; 2.20%)
Czas w ruchu:106:50
Średnia prędkość:19.60 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Suma podjazdów:8962 m
Suma kalorii:21054 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:85.93 km i 6h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
240.00 km 0.00 km teren
08:45 h 27.43 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:1128 m

PO CO SPAĆ, JAK MOŻNA JECHAĆ

Sobota, 17 lipca 2021 · | Komentarze 0

Trasa:ELBLĄG-Nowy Dwór Gdański-Nowy Staw-Czarlin-Gniew-Jeleń-Kwidzyn-Prabuty-Dzierzgoń-Malbork-Tragamin-Lubstowo-Jazowa-ELBLĄG

MAPA

Wybraliśmy się z Robertem do Lucjana z Lichnów zrobić nocną rundę w ramach jego  (Lucjana) przygotowań do grawelowej odsłony BB Tour. Mniej ważne było to, gdzie pojedziemy, a w zasadzie nie było to ważne wcale. Chodziło o spędzenie nocki w siodle. Jako, że Lichnowy leżą tam gdzie leżą, kierunek okrężny do Kwidzyna nasuwał się sam.

Dobre asfalty, pozwalające jechać sprawnie, zrobić z 200 km  i zdążyć w zakładanym limicie czasu. Jak się okazało, asfalty okazały się chyba za dobre, bo rekordowa dla mnie średnia na trasie tej długości, przyszła w zasadzie ot tak. Podczas gdy do Jelenia wiatr może i trochę sprzyjał, to potem była zmiana kierunku i wiatr był co najwyżej neutralny. Tak to przynajmniej wyglądało z perspektywy mijanych wiatraków. 

Dłuższy popas zrobiliśmy na Orlenie w Kwidzynie, a tak co cały czas szedł ogień. Nie było mowy o nocnych fotkach Pelpina, Gniewu, Kwidzyna czy Prabut. Dopiero w Malborku, po rozstaniu się z Lucjanem, zrobiłem panoramę zamku, ale żeby ją obejrzeć, trzeba bardzo dokładnie się przyjrzeć :-)) 

Co za ciepła noc! Dzięki Panowie za przesunięcie granic ;-)















Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
16.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Piątek, 16 lipca 2021 · | Komentarze 0

Upał robi się jakby męczący. Dla ochłody niebawem będą więc ... lody :-). Bądzcie czujni i gotowi. 


Dane wyjazdu:
27.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Czwartek, 15 lipca 2021 · | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
73.00 km 5.00 km teren
03:10 h 23.05 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy:135 m

ŚRODOWE LATARECZKI-ŻUŁAWSKIE PEREGRYNACJE

Środa, 14 lipca 2021 · | Komentarze 4

Trasa: ELBLĄG-Jazowa-Solnica-Marynowy-Nowy Staw-Świerki-Lubstowo-Jazowa-Janowo-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)




Andrzej okazał się godnym na(za-)stępcą Marka i zorganizował środowe latareczki na 5+. Po raz pierwszy miałem okazję jechać z Solnicy prosto do Myszewka, a i trasa do Świerków od Nowego Stawu zupełnie nie przypominała starej wersji. Jak jeszcze dodam, że na cmentarzu w Mirowie też nigdy nie byłem, to tych nowości było całkiem sporo. Dlaczego więc nie 6? Z mniejszą charyzmą poganiał grupę, no i nie okiełznał Mateusza, który jechał niby z nami, ale jednak solo :-)))

Tym razem obyło się burz i innych dynamicznych zdarzeń pogodowych. Gorąc nawet o 18 był taki, że wszelkie burze także dały za wygraną i do końca mieliśmy czyste niebo ;-) Dzięki wszystkim za wspólne kręcenie i wesołe pogaduchy. 


Kategoria WYCIECZKI 50-150


Dane wyjazdu:
13.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Wtorek, 13 lipca 2021 · | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
141.00 km 20.00 km teren
05:41 h 24.81 km/h:
Maks. pr.:23.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy:489 m

KRYNICA MORSKA

Poniedziałek, 12 lipca 2021 · | Komentarze 2

Trasa: ELBLĄG-Jazowa-Nowy Dwór Gdański-Rybina-Sztutowo-Krynica Morska-Sztutowo-Rybina-Tujsk-Marzęcino-Bielnik I-ELBLĄG

MAPA

GALERIA (z opisem)



Ruszając do Krynicy Morskiej obejrzeć nowy asfalt na wale przeciwpowodziowym od strony Zalewu Wiślanego nie miałem pojęcia, że to nie on będzie głównym tematem wycieczki. Pierwszą burzę zobaczyłem już we Władysławowie, ale że kierowała się w kierunku przeciwnym do mojej jazdy, więc jazdę kontynuowałem. Druga chmura pojawiła się za Tujskiem i ją miałem za plecami, kierując się na Mierzeję Wiślaną. Plan wiat na mierzei miałem w głowie, więc jazda była prowadzona dalej. Na przekopie, po wynurzeniu się z lasu, zobaczyłem że ten wał odcina mi drogę ku Krynicy Morskiej, powoli acz skutecznie. Ruszyłem więc w te pędy do wiaty MOR-a Przebrno, no ale zabrakło mi około 1 km aby schronić się przed deszczem :-). A tak szybko pokonałem ten piękny odcinek szlaku wiszący nad plażą ..

Całkowicie mokry posiedziałem sobie z rowerowym towarzystwem już okupującym to miejsce i jak już burza poszła sobie w morze, to ja ruszyłem do Krynicy Morskiej. W cudownie rześkim, naozonowanym powietrzu Kryni zobaczyłem do miałem zobaczyć, zjadłem co miałem zjeść, sprawdziłem czy czasami nie ma ostatniego kursu tramwaj wodny do Tolkmicka (bo i taki pomysł mi się pojawił) i wróciłem na R10 nie powtarzając trasy przez centrum miasta. To chyba największa zaleta nowego ciągu komunikacyjnego nad Zalewem Wiślanym. Jak go wykorzystać w tym celu - patrz mapa. Nowa droga nie jest oznakowana jako droga rowerowa, więc jest to formalnie chodnik, deptak, bulwar, gdzie piesi mogą robić co chcą. A my musimy na nich uważać :-)

Lekko się spiesząc od przekopu pojechałem do Sztutowa asfaltem DW 501, kompletnie pustym po godzinie 20 i od Tujska  ścigałem się z trzecią dzisiaj burzą, nadchodzącą nad Elbląg od strony ... południowej. Atrakcje wizualne miałem I klasa, ale już nie było czasu ich fotografować. Trzeba było zapier.... :-)) W Elblągu byłem o 22:10, umyłem brudnego Treka (jechał po okolicznościowym przeglądzie technicznym) i udałem się spać. A za godzinę zaczęła się burza ...




Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:23.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

BIELNIK I, BIELNIK II

Niedziela, 11 lipca 2021 · | Komentarze 0

Krótko, ale w jakim towarzystwie! :-O





Dane wyjazdu:
7.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m
Rower:BOCAS

To tu, to tam po Elblągu

Piątek, 9 lipca 2021 · | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
153.00 km 0.00 km teren
09:05 h 16.84 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy:425 m

WISŁA 1200 GRUDZIĄDZ-GDAŃSK

Czwartek, 8 lipca 2021 · | Komentarze 8

Trasa: GRUDZIĄDZ-Nebrowo Wielkie-Gniew-Tczew-Kiezmark-GDAŃSK

MAPA

GALERIA (z opisem)



Nocując w Grudziądzu pogrzebałem szansę na ukończenie Wisły 1200 w zakładanym przed startem czasie 120 godzin. Nie miałem jednak z tego powodu kaca moralnego, bo priorytetem była dla mnie jazda w dzień i napawanie się widokami Królowej oraz jej fotografowanie. Nie śpiąc w Grudziądzu dotarłbym na metę w tym czasie, ale po co?

Tak więc po pobudce o 4 rano, ogarnąłem się dość sprawnie, sprawdziłem prognozę pogody, chmurną i z deszczem, co mnie bardzo ucieszyło – jakie to wszystko jest względne ;-) i ruszyłem na szlak. Na ,,dzień dobry” czekała mnie wspinaczka na wysoki brzeg, nad sławne spichlerze, na Górę Zamkową.

Potem był zjazd do Wisły na wały, gdzie warunków do robienia zdjęć za bardzo nie było. Wilgoć wisiała w powietrzu, coś tam kapało, było jednak ciepło i jechało się dobrze. A jak komuś było chłodno – miałem bowiem towarzystwo dwóch ultrasów – to za chwilę zaczęliśmy wspinaczkę w Góry Łosiowe, która częściowo zamieniła się w wypych po piasku. Na punkcie widokowym widoków zbyt nie było, dlatego wkrótce z niego zjechaliśmy w Dolinę Dolnej Wisły przed Kwidzynem.

Zaczęło się niebawem województwo pomorskie, czyli ostatnie na trasie zawodów. Jazda po asfalcie trasą znaną z wieku wycieczek, a w ostatnich latach z Maratonu Elbląskiego, nie miała dla mnie żadnych tajemnic, poza tym, kiedy zjedziemy z asfaltu nad Wisłę.

To nastąpiło na wysokości Grabówka, gdzie jadąc wzdłuż rurociągu technologicznego kwidzyńskiej papierni dotarłem nad Wisłę. Dalsza droga prowadziła po wale w kierunku powiększającego się z każdym obrotem korbami mostu w Korzeniewie, którym po raz ostatni miałem przekroczyć Królową w ramach jazdy Wisła 1200.

Chłopaki niebawem rozpłynęli się z tyłu we mgle i mżawce, ja zaś po pokonaniu Wisły zacząłem się przygotowywać do podjazdu w kierunku Betlejem. Tymczasem ślad skierował mnie na nadwiślańskie łąki przed Gniewem, którymi dotarłem do podnóża wzgórza zamkowego i dopiero tutaj czekała na mnie wspinaczka na dziedziniec warowni.
Odpoczywając i jedząc sobie kabanosy na II albo i I śniadanie opowiedziałem krzątającej się ekipie zamkowych pracowników, co to za impreza, co to za rowerzyści od 3 dni przejeżdżają przez zamek i ilu ich jeszcze będzie :-)

W międzyczasie przestało padać i po tym odpoczynku ruszyłem dalej. Niebawem miałem spotkać się z Andrzejem, który o poranku ruszył z Elbląga potowarzyszyć mi na ostatnich km trasy.

Do spotkania doszło nieopodal wsi Rybaki, około 1100 km od startu. Fajnie było spotkać kolegę i zdać relację ,,na gorąco”. Pamiętam, że był zdziwiony, co ja jestem taki uśmiechnięty :-)))

Wkrótce dotarliśmy do Tczewa, który pokonaliśmy bez zatrzymywania się i chwilę potem zaczął się 13 km odcinek nadwiślańskich łąk za Tczewem, o którym legendy słyszałem już w Wiśle. Bałem się więc okrutnie, co też Ojciec Dyrektor na nich wymyślił: rowy czołgowe z wodą, ostrokół czy może smoki wychodzące z Wisły ;-)

Tymczasem było zupełnie płasko, mało wilgotnie, po dość wyraźnej drodze i z pchaczem na Wiśle, któremu uciekliśmy mimo jazdy pod wiatr.

Ten odcinek specjalny trwał do Leszkowych, gdzie wróciliśmy na wał i przez Kiezmark i Błotnik dotarliśmy do promu Świbno-Mikoszewo. Tutaj Andrzej odbił na Elbląg, na mnie zaś czekała meta nr 1, czyli ujście Wisły do Morza Bałtyckiego.

W drodze na nią i z niej było krótkie pchanie po plażowym piasku, ale większość po kamienisto-betonowym nabrzeżu dało się jechać na oponach MTB. Przy szlabanie grodzącym dalsza drogę na groblę było liczne grono finiszerów, każdy z nas robił w tym miejscu pamiątkowe zdjęcie. Ja zrobiłem jeszcze jedno a jego opis okazał się proroczy w kontekście roku 2022.

Z ujścia Wisły z 20 km dzieliło mnie od mety nr 2, zlokalizowanej na gdańskiej Ołowiance, nieopodal Filharmonii Bałtyckiej. Przez Wyspę Sobieszewską jechałem ścieżką nad dawnym kolektorem ściekowym i pożarową szutrówką, a od Sobieszewa już tylko asfaltem. Na tym ostatnim odcinku towarzystwa dotrzymywał mi Tomek, sławny trójmiejski Flash. Był on i całkiem niezła ulega nad głowami.

Na metę nr 2 tej jakże przyjemnej imprezy dotarłem o godzinie 16:14, czyli po 126 godzinach 42 minutach od startu. Lekko się zatem spóźniłem ;-)

Tutaj czekali na mnie kibice w postaci Magdy i Piotra robiąc mi swoją obecnością bardzo miłą niespodziankę, a że przyjechali samochodem, a deszcz dalej padał … Cube został lekko rozebrany i w ten mało ambitny sposób wróciłem do Elbląga. A co tam, ileż można pedałować po Żuławach Wiślanych :-)

Wcześniej, na mecie zjadłem posiłek regeneracyjny, popiłem piwem – w końcu normalnym – był też czas na rozmowę z Leszkiem Pachulskim, spiritus movens całej imprezy, ba całej serii imprez. Odebrałem także medal i koszulkę finiszera oraz zmieniłem ciuchy, co po kilku dniach jazdy było miłe ;-)

Podsumowanie:

Wisła 1200 to był dobry pomysł na spędzenie rowerowego urlopu w pięknych okolicznościach wiślanych panoram, dzikich brzegów i piaszczystych łach. Wysmakowana trasa poprowadzona przez miejsca momentami nieprawdopodobne bardzo mi się podobała, a o jej drobnym puszczeniu przez place budowy na wałach już zapomniałem. Dobra, momentami nawet zbyt dobra, pogoda umożliwiła wykonanie bogatej dokumentacji fotograficznej. Pamiątka i świadectwo na długie lata.

To był także debiut mojego roweru, nominalnego MTB, na terenowym ultra. Debiut udany, maszyna nie zawiodła mnie ani na moment. Także ja nie odniosłem żadnych urazów czy kontuzji. A złamany w styczniu 2020 r. łokieć przejechał udanie ten szlak drgań, wstrząsów dziur i nierówności.

Na koniec jeszcze raz bardzo dziękuję za wsparcie licznemu gronu kibiców, którzy za pomocą Fejsa jak i innych metod wspierali moją walkę z trasą i wymagającą pogodą.

Teraz muszę znaleźć czas na Wschód 1400 by Leszek Pachulski. Myślę, że warto :-)






Kategoria WYCIECZKI >150


Dane wyjazdu:
236.00 km 0.00 km teren
13:19 h 17.72 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:43.0
Podjazdy:981 m

WISŁA 1200 PŁOCK-GRUDZIĄDZ

Środa, 7 lipca 2021 · | Komentarze 0

Trasa: PŁOCK-Włocławek-Toruń-Chełmno-GRUDZIĄDZ

MAPA

GALERIA (z opisem)




Dzwoniący budzik komórki wyrwał mnie ze snu, w pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie jestem i co się dzieje. Czyli urlop w pełni, pełny reset :-) Świadomość pobytu w Płocku szybko jednak wróciła, jak i fakt że trzeba się zbierać i ruszać przed siebie.

Śniadanie miałem już przygotowane od wczoraj w postaci niezawodnego makaronu z brokułami, więc węglowodany szybko zostały przyswojone, ubrałem się i ruszyłem ulicami śpiącego Płocka w kierunku Włocławka. Ślad Wisły 1200 prowadził teraz dłuższą chwilę asfaltami, więc nie było ryzyka skuchy nawigacyjnej czy zaliczenia jakichś dziwnych zarośli.

Kosmicznie oświetlony Orlen oddalał się z każdym obrotem korb, a ja niebawem zatrzymałem się nad Skrwą aby posłuchać równie kosmicznego rechotu żab. Hałasowały niesamowicie. Niebo na wschodzie już zaczynało się rozjaśniać, zresztą nocki na początku lipca to całkiem czarne nigdy nie są.

Szybka jazda po dobrej nawierzchni poskutkowała tym, że na odcinku terenowym przed Dobrzyniem nad Wisłą pojawiłem się, kiedy jeszcze się zbyt dobrze nie rozjaśniło. A tymczasem czekał dynamiczny zjazd po trawie nad brzeg Wisły i należało zachować ostrożność. Prawie się udało wycelować w mostek wyprodukowany przez Ojca Dyrektora specjalnie dla uczestników, prawie ;-) Tarczówki jednak zadziałały i kąpieli o poranku nie doświadczyłem. W sumie dramatu by nie było, noc była ciepła, a potem – ale nie wyprzedzajmy faktów.

Po chwili wydostałem się znad Wisły i wróciłem na szutrówkę, która doprowadziła do Dobrzynia. Tym samym pożegnałem województwo mazowieckie i wjechałem do kujawsko-pomorskiego. Znanego pod kątem WTR z roku 2017.

Za Dobrzyniem trasa prowadziła wysokim brzegiem Zbiornika Włocławskiego i fajnie było obserwować wody Wisły na tym odcinku. Włocławek było już widać na horyzoncie, ale zanim wjechałem do miasta zaliczyłem jeszcze most pontonowy na Chełmiczce, most wojskowy zainstalowany na stałe, zupełnie inny niż nasz w Nowakowie na rzece Elbląg.

Wjazd do Włocławka odbywał się w porannym szczycie komunikacyjnym, odpaliłem więc tylnego Bontragera na pełną moc żeby jakiś zaspany kierowca nie zrobił mi ,,kuku”. Trasa Wisły 1200 prowadziła na szczęście cały czas prawym brzegiem rzeki, więc po minięciu zjazdu do mostu na tamie we Włocławku samochodowa sraczka się uspokoiła.

Tak jak szybko do Włocławka wjechałem, tak też go opuściłem i teraz jechało się w przyjemnym lesie z widokiem na Wisłę. Po drugiej stronie nieco hałasował Anwil, ale nie było to hałas uciążliwy.

Przyjemna droga w lesie niebawem przeszła w mniej przyjemna drogę w lesie, czyli zaczęły się słynne podtoruńskie piaskownice. Miejscami i mój Kubuś się w nich gubił i trzeba było zaliczać pobocza i robić jakieś dziwne slalomy między drzewami. Tak nadal wygląda Wiślana Trasa Rowerowa na terenie tego województwa.

Stary Bógpomóż i Nowy Bógpomóż to miejscowości związane z mennonitami, tak dobrze znanymi na Żuławach Wiślanych, ale i obecnymi w całej Dolinie Dolnej Wisły. Po ich minięciu zatrzymałem się przy sklepem w Bobrownikach uzupełnić zapasy. Spotkałem tutaj dwóch męczenników Wisły 1200, jeden narzekał na tyłek, drugi natomiast opuchniętego Achillesa schładzał sobie … lodem na patyku owijając wszystko bandażem. W wysokiej już temperaturze poranka to chłodzenie za długo nie mogło działać …

I tu mała dygresja. Rozmawiając z uczestnikami zarówno na trasie, jak i jeszcze na starcie, zaskoczyło mnie jak wiele osób zdecydowało się na swój debiut na ultra dystansie, podejmując od razu wyzwanie przejechania 1200 km. Zdaję sobie sprawę że zapewne stał za tym niewymagający limit czasowy imprezy, jak i jej płaski profil wysokościowy, ale to jednak 1200 km. To dobre kilka dni uczciwego kręcenia, do którego należy być w jakiś jednak sposób przygotowanym. Przykład kolegów spod sklepu w Bobrownikach wskazuje, że na samym entuzjazmie i chęci przeżycia przygody ta sztuka może się nie udać.

Tymczasem wracamy na trasę, która zbliżyła się do kultowego mostka na Mieni i tym samym do Torunia. Mostek pokonałem z buta, bo jakoś tak był dziwnie nachylony i nie wyglądał przejezdnie. Dalszy odcinek terenowy prowadził przez jakieś zielska i piaskownice. Tak minął 900 km trasy i w końcu wydostałem się na asfalt.

Zakole Wisły przed Toruniem pokonałem ciekawym singlem nad rzeką, ale nie miał on nic wspólnego z Amazonią nad Świdrem. Jechało się łatwiej i bez trudności nawigacyjnych.

Niebawem pojawiłem się na toruńskich bulwarach, a że pora była wybitnie śniadaniowa to udałem się na Stare Miasto. Znalazłem otwartą piekarnio-kawiarnię i rozsiadłem się w cieniu z kawą, pączkami i drożdżówkami. Ile ja tego zjadłem! :-))

Po godzinie tego odpoczynku ruszyłem w dalszą podróż. Wyjazd z Torunia na wiślane wały prowadził pośród zabudowań różnych inwestycji innego Ojca Dyrektora i też wyglądał ciekawie ;-).

A potem zaczęły się wały - dla mnie to już sławne wały za Toruniem - które dobitnie i dość dotkliwie uświadomiły mi, czym różni się ultra asfaltowe od ultra terenowego.

Cienia na nich nie było ani metra, godzina dochodziła 11 więc lipcowe słoneczko pokazało już swój potencjał. Po niecałej godzinie miałem opróżnione dwa litrowe bidony Isostara i po wodny ratunek udałem się do widocznego nieopodal wału kościoła.

Kościół w Górsku, a bardziej konkretnie jego proboszcz, okazał się prawdziwym chrześcijaninem i spragnionego wędrowca napoił. Jeszcze raz bardzo dziękuję, bo tylko pozornie wody w koło było dużo, bardzo dużo – Wisła po lewej stronie ;-)

Wróciłem na wały i dobrze widocznym śladem kontynuowałem jazdę zazdroszcząc ziemniakom elegancko zraszanym wodą przez konkretne pompy. Ja też tak chciałem, więc zatrzymałem się kilka razy aby mokra mgiełka dotarła do mnie. Z wału nie chciało mi się schodzić, bo to jednak wiązało się z wysiłkiem. Dopiero teraz przyjrzałem się szerzej mapie, analizując ile tej patelni do lasu przed Ostromeckiem mnie czeka. No, trochę czekało.

Wsparcie wodne uzyskałem jeszcze raz, w domu przy wale, który – jak się dowiedziałem już na mecie w Gdańsku – cieszył się niesamowitą popularnością.
W szczytowym momencie termometr pokazywał +43,3 stopnie niejakiego Celsjusza i to już nie było zdrowe.

Ochłodzenie przyszło po wjeździe do lasu i tu – ciekawostka – już po kilku minutach temperatura spadła o 12 stopni. Nie muszę pisać, że całkowicie inaczej się jechało. Schładzająca funkcja zieleni widoczna była jak na dłoni.

Przed wjazdem do parku pałacowego w Ostromecku stał kolejny punkt wsparcia z wodą, tutaj jakby nieco mniej potrzebną, ale może komuś się przydał. Ja gruntowny odpoczynek zafundowałem sobie w cieniu pięknych drzew tworzących ten stylowy park. Wcześniej zaopatrzyłem się w lody i piwo 0%.

Za Ostromeckiem jechałem asfaltami znanymi z roku 2017 i dopiero za Starogrodem zaczęła się terra incognita. Droga po krawędzi Góry Świętego Wawrzyńca sprowadziła na poziom Wisły po wcześniejszej wspinaczce w Starogrodzie. Leśny singielek zapewnił miły cień, ale to trwało tylko chwilę. Za to po wyjeździe z lasu moim oczom ukazało się kąpielisko nad Jeziorem Starogrodzkim, oblężone przez kąpiących się ludzi. Przez chwilę miałem ochotę dołączyć, ale uznałem że to nie najlepszy pomysł. Niedaleko było już do Chełmna, gdzie planowałem zjeść obiad, a poza tym na niebie zaczęła rozwijać się … burza i przyszedł jakże pożądany cień.

Na chełmińskiej starówce znalazłem się z kilkoma innymi uczestnikami Wisły 1200 i obsiedliśmy stoliki pod parasolami na rynku. Menu było mało rowerowe, ale chyba nikomu już nie chciało się szukać czegoś innego. Ja zamówiłem najbardziej oryginalnego hamburgera w swoim krótkim życiu - trzy kotlety w bułce, każdy inny. Jeden mielony wołowy, drugi jakiś gotowy kwadratowy z serem, a trzeci drobiowy panierowany. McDonalds może się uczyć :-)))

Podczas tego oryginalnego obiadu niebo nad chełmińskim rynkiem całkiem się zachmurzyło i zaczął padać deszcz. Do tego doszły grzmoty i pioruny, tak więc burza była w pełnej okazałości. I tak na 1000 km trasy skończyły się upały na tegorocznej Wiśle 1200. Byłem bardzo zadowolony.

Jak burza już sobie odeszła to zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem na wiślane wały, które już bez słońca i z mokrą trawą doprowadziły mnie w temperaturze +22 stopnie do samego Grudziądza.

Z wałów cały czas widoczna była Wisła, na koniec etapu czekała mała wspinaczka na wysoki brzeg Wisły na którym położony jest Grudziądz, która zakończyła się zjazdem leśnym singlem o nazwie Singletrack Wisła. Tak, to była specjalnie przygotowana trasa w dół, chociaż miejscami trzeba było na niej pedałować, flow nie był zatem całkowity :-)

Po dotarciu na bulwar udałem się na grudziądzkie Stare Miasto, będąc przekonanym, że jak w Elblągu czy innych dużych miastach, szybko znajdę tutaj jakiś hotel. Napotkana mieszkanka wyprowadziła mnie z błędu, bowiem w Grudziądzu nie ma żadnego hotelu na starówce. Dostałem namiary na Ibisa, ale okazało się , że nie ma w nim wolnych miejsc. Takie znalazły się w Hotelu Villa Grudziądz, świetnej miejscówce z Biedronką pod oknami.

To był elegancki koniec tego dnia, najtrudniejszego na całym maratonie. Zrobiłem zakupy na śniadanie i zasnąłem. Jutro czekał na mnie etap ostatni, najbardziej przewidywalny, znany i krótki.


DALEJ >>>




Kategoria WYCIECZKI >150